Polska Wiosna Ludów w Zimie 2010, czyli o czym moglibyśmy rozmawiać
Jutro ma się odbyć sygnalizowane przeze mnie wcześniej spotkanie konsultacyjne w Kancelarii Prezydenta RP. Następnie, w przyszłym tygodniu, ma się odbyć debata z udziałem Premiera. Uważam, że w trakcie takich spotkań niewiele można wyświetlić, gdy się myśli o konkretnych, dostrzeżonych pod wpływem chwilowych emocji, problemach w danej dziedzinie. Pozwoliłem sobie na spisanie kilku akapitów, w których proponuję pewne podejście do możliwości interakcji społeczeństwa z państwem. Poniższa propozycja ma charakter oczywiście subiektywny.
Na chwilę obecną wydaje mi się, że podstawowym problemem jest przejrzystość procesu stanowienia prawa oraz ignorowanie instytucji konsultacji społecznych. Stowarzyszenie Internet Society Poland ma tu ciekawe doświadczenia również na etapie publicznego wysłuchania w Sejmie, gdy zgłoszony (na tydzień przed terminem) i podpisany elektronicznie wniosek o udział w takim wysłuchaniu nie został przyjęty, jako złożony "po czasie". Wiemy, że problemem dla Komisji Sejmowej było to, co mają zrobić z wnioskiem, który przyszedł do niej drogą niespotykaną w jej dotychczasowej praktyce (chociaż podpisany był bezpiecznym podpisem elektronicznym, weryfikowanym za pomocą ważnego kwalifikowanego certyfikatu, a więc w sposób, który jest - na podstawie obowiązujących przepisów - w pełni uprawniony). W tamtym czasie dopuszczono do udziału w publicznym wysłuchaniu nawet kogoś, kto przesłał wniosek faksem, a nawet kogoś, kto w ostatniej chwili, w dniu publicznego wysłuchania, poprosił nieformalnie przewodniczącego Komisji o możliwość udziału w publicznym wysłuchaniu. W tamtej dyskusji, która dotyczyła prawa autorskiego, zgłaszaliśmy postulaty związane z koniecznością uwzględnienia również użytkowników kultury (rozumianych nie w ten sposób, który wywalczyły sobie telewizje i rozgłośnie, a jako "końcowych użytkowników"). W tej chwili nie jest to chyba dobre miejsce i czas, by rozwijać tamte postulaty. Brak przejrzystości procesu legislacyjnego musi również być dostrzeżony na poziomie Unii Europejskiej, ale także tam, gdzie Polska bierze udział w dyskusjach o znacznie szerszym zasięgu (w jaki sposób władza wykonawcza, wobec teoretycznego trójpodziału władzy, będzie przekonywała społeczeństwo do konieczności przyjęcia ustaw w wyniku dogadania się ponad głowami obywateli z podmiotem prywatnym?). A przecież przejrzystość działania państwa, to nie tylko proces legislacyjny, ale również codzienna praktyka stosowania prawa i wpływania na jego stosowanie. Nie można zgadzać się na rozwiązania fasadowe i fikcyjne. W każdym razie - przejrzystość stanowienia prawa i gwarancje udziału w tym procesie są sprawą kluczową, gdyż w kategoriach znanej przypowieści o pomocy przez alternatywne wręczenie wędki lub ryby jest czymś, co nazwałbym edukacją w zakresie budowania wędek.
Z tym wiąże się problem Re-use (ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego). Część czytelników miała okazje wspólnie przyglądać się temu zagadnieniu. Jeśli zapewniony będzie skuteczny mechanizm wykorzystywania informacji, którymi dziś dysponuje państwo, to tak pozyskane informacje mogą być (i jestem przekonany, że będą) bardzo ważnym elementem wspierania rozwiązywania pierwszego z poruszanych wyżej problemów: przejrzystości procesu legislacyjnego i uczciwej dyskusji publicznej. Do Re-use można podejść na wiele sposobów. Poza tym, że uczestniczę we władzach czterech organizacji społecznych jestem również przedsiębiorcą. Uważam, że uwolnienia informacji z sektora publicznego nie można traktować wyłącznie w kategoriach biznesowych, ale jeśli przedsiębiorcy będą mogli na podstawie takich informacji budować serwisy internetowe, obok instytucji publicznych dostarczać mashapy i API, to wówczas również organizacje społeczne będą mogły z takich informacji w lepszym stopniu korzystać (czy to wykorzystując mechanizmy przygotowane przez instytucje publiczne, przedsiębiorców, czy też budując samodzielnie swoje narzędzia, a może wykorzystując narzędzia, które powstaną na drodze "oddolnych, społecznych inicjatyw", których przykładem - aby podać jakiś - może być Drupal.org).
Ponowne wykorzystanie informacji bez obowiązku dostarczania aktualnych informacji w formacie, który nadawał się będzie do ponownego wykorzystania i przetwarzania (a więc "otwartym i ustrukturalizowanym formacie") nie będzie wsparciem dla procesu konsultacji i przejrzystości działania państwa. Dlatego tak istotnym jest również trzeci element konstrukcyjny wędki: coś, co nazywane jest informatyzacją państwa. Zwłaszcza, gdy rozważa się jeden z elementów takich informatyzacji - standardy formatów i strukturę danych. Do tego zagadnienia można podejść na wiele różnych sposobów. Można głosić poglądy wychodząc od krytyki dziś tworzonego i umacnianego prymatu własności intelektualnej nad ochroną dobra wspólnego (w sferze informacji), można oceniać to zagadnienie na gruncie postulatu konstytucyjnego (i praw człowieka), że wszyscy są wobec prawa równi, a więc jedni nie mogą być promowani nad innych. Można wskazywać problem dostępności dla osób obarczonych niepełnosprawnością (por. accessibility) zauważając, że otwartość formatów i ich ustrukturalizowanie stanowi w istocie realizację zakazu dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność (a przecież wiemy, że nie można być dyskryminowanym z jakiejkolwiek przyczyny, więc również ze względu na wykorzystywaną technologię). Można wreszcie wskazywać argumenty z dyskusji o zasadach gry rynkowej (co się wiąże z równym traktowaniem wszystkich wobec prawa, a więc również równym traktowaniem przedsiębiorców), co stwarza warunki uczciwej konkurencji i pewności prawnej dla podmiotów kierujących się usprawiedliwioną wszak w demokratycznym państwie prawnym chęcią maksymalizacji zysków z prowadzonej działalności. Niezależnie jednak od której strony do tego problemu podejdziemy - moim zdaniem postulat tzw. neutralności technologicznej państwa oraz tzw. interoperacyjności systemów teleinformatycznych w tym państwie wykorzystywanych dla realizacji celów publicznych, jest trzecim ważnym filarem, wspierającym dwa pozostałe i realizującym dwa pozostałe cele. Ta interoperacyjność i otwartość powinna mieć realne gwarancje proceduralne, np. w prawie zamówień publicznych (chociaż nie tylko tam). Dzisiaj praktyka pokazuje, że państwo nie wie co ma zrobić z sytuacją, w której wspina się stopniowo na ścieżkę uzależnienia od poszczególnych dostawców, znajduje się w coraz silniejszym uścisku "vendor lock-in".
Powyższe dotyczy warunków budowania wędki.
Problemy prywatności, ochrony własności intelektualnej, zapewnienia wolności słowa itp., również są istotne. Przy gwarancjach chroniących proces dyskusji (jego uczciwość, otwartość, równy dostęp do niego) można rozmawiać o tym, ile obywatele mają mieć prywatności, ile własności intelektualnej, ile dostępu do dóbr kultury i jakimi gwarancjami zapewnić wolność słowa (w tym ograniczać wolność słowa, ponieważ konstytucyjne wolności i prawa mogą być ograniczone, ale w ustawie i ze względu na wskazany w konstytucji cel, co jednak nie może niweczyć istoty tych wolności i praw).
Sposób przeprowadzenia dotychczasowego procesu legislacyjnego związanego z projektowaniem Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych stanowi - moim zdaniem nie pierwszy raz - pogwałcenie zasad prowadzenia uczciwej dyskusji publicznej. Dałem temu wyraz w tekście pt. "Blokowanie treści i inwigilacja: zacznijcie raz jeszcze, ale tym razem uczciwie". Wcześniej zaś opublikowałem tekst "Czy "hazardowa afera" wymusi przejrzystość procesu stanowienia prawa? Eeee...". Dochodzi również do swoistego dwójmyślenia: oto państwo głosi konieczność regulacji aktywności w internecie, ale jednocześnie we własnym łonie nie przestrzega proponowanych przez siebie zasad (np. w sferze propagowania pornografii, przestrzegania prawa autorskiego, czy rejestracji dzienników i czasopism - by wymienić tylko niektóre "dysonanse"). Państwo złapane "za rękę" nie wykazuje chęci poniesienia odpowiedzialności.
W niezadowoleniu tłumu internautów, którego bezpośrednim powodem jest dostrzeżenie kwestii "cenzury" (medialne hasło, łatwo prowokujące do zaangażowania, chociaż mam wrażenie, że formujący się pod takim hasłem tłum łatwo daje się manipulować, a to dlatego, że problem tzw. edukacji medialnej, medialnej dekonstrukcji, nie jest w Polsce rozwiązywany systemowo i tłum nie czyta źródeł, nie analizuje ich we własnym zakresie i łatwiej mu jednak nie myśleć samodzielnie) nie widać zwrócenia uwagi na problemy systemowe tzw. społeczeństwa informacyjnego (a może lepiej: obywatelskiego).
Skoro teraz strona rządowa sugeruje chęć wsłuchania się w "opinię internautów", chociaż nadal wybierając sobie partnerów do dyskusji, to uważam, że mając okazję - należy przedstawić właśnie te trzy elementy: 1) przejrzystość stanowienia i stosowania prawa i zapewnienie mechanizmów konsultacji społecznych na każdym etapie procesu legislacyjnego (wraz z ich realnymi, nie tylko postulowanymi gwarancjami), 2) możliwość jak najszerszego ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego, 3) neutralność technologiczna państwa i interoperacyjność (rozumiana też jako obowiązek korzystania z ustrukturalizowanych formatów danych, dających wszystkim zainteresowanym równy do nich dostęp, a więc "otwartych"), jako kluczowe, dla wzmacniania (polskiego) społeczeństwa.
PS
I życzyłbym sobie i innym internautom, by politycy przestali grać internetem i internautami w kampanii wyborczej. Po ostatniej dyskusji, w której wiele osób dość wrogo komentowało działania rządu, będą trochę groteskowo brzmiały wcześniej formułowane komentarze ze strony przedstawicieli aktualnej większości parlamentarnej, że opozycja nie chce wprowadzenia "wyborów przez internet", gdyż internauci są do tej opozycji wrogo nastawieni. Być może w populistycznych często przepychankach na szczytach władzy nie było słychać do tej pory merytorycznych argumentów, wskazujących na realne zagrożenia związane z takimi wyborami. Jeśli "mamy się wzajemnie słuchać", to chociaż teraz przeczytajcie te argumenty.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
I jeszcze...
Jeszcze jedna sprawa: w tym serwisie nadal wisi komentarz z listopada 2007 roku, zatytułowany: Prośba o wyszukiwanie społeczeństwa informacyjnego w expose premiera Tuska.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Pomarzyć, dobra rzecz
O przesyłaniu pism do Sejmu możesz sobie pomarzyć. Stawało to wyraźnie na Komisji oraz na sesji plenarnej.
Będziemy go analizować i pewnie w następnych ustawach poszerzymy krąg podmiotów zobowiązanych do stosowania ustawy o informatyzacji (poseł Marek Wójcik - sprawozdawca Komisji).
Jedno mówią, drugie robią
Notatka ze spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (PDF). Spotkanie odbyło się 3 listopada 2009 r. Minister Boni miał tam stawiać następujące tezy (to jest notatka, nie bezpośredni cytat z wypowiedzi):
Stron tej notatki jest 4.
To było 3 listopada. Projekt Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych objawił się na stronach BIP z datą 13 listopada, ale tworzony był w trakcie "serii spotkań ekspertów z policji i MSWiA w Ministerstwie Finansów", o których pisał Dziennik 6 listopada 2009 roku. 27 stycznia Minister Boni bardzo przeprasza za wybranie tylko niektórych organizacji do udziału w spotkaniu (trybu organizowania takiego spotkania chyba też nie ma żadnego). Pytania pozostają bez odpowiedzi (bez dwóch, na które odpowiedź już znamy).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Problemy prywatności,
To chyba warto podkreślać na każdym kroku także w tych łamach, bo zauważyłem, że nie wszyscy mają zawsze tego świadomość. Nie da się równocześnie zapewnić wszystkich tych praw naraz, bo często wchodzą one w konflikt ze sobą. Ochrona jednego, może pociągać za sobą ograniczenie innego (np. prywatność vs. swoboda wypowiedzi albo korzystanie z dóbr kultury vs. ochrona własności intelektualnej).
Może trzeba podkreślić, że dyskusja na pewno będzie bardzo trudna, bo tak naprawdę dotyczy nie tyle technicznych rozwiązań, co właśnie jak definijemy wagę tych podstawowych wartości, czy nawet jak rozumiemy dokładnie dane prawa, wartości.
Przykładem może być na przykład ten akapit. Warto już na początku upewnić się, że wszyscy tak samo rozumieją co oznacza uczciwa konkurencja. Jeżeli za Adamem Smithem, przyjmiemy że konkurencja ma na celu zapewnienie maksymalnej efektywności, tj. najlepszej alokacji zasobów w celu osiągnięcia danego efektu, to ważne staje sie pytanie jak zapewnić wyrównany start? Bo premiowany powinien być ten, kto najlepiej potrafi dane zasoby (np. kapitał) a nie ten, który jest pierwszy na mecie tylko dlatego, że tych zasobów miał więcej na starcie.
Tak więc wolna konkurencja, niekoniecznie oznacza kto był pierwszy na mecie, tylko kto lepiej biega ;)
Jeżeli na początku dyskusji nie uzgodni się takich podstawowych terminów, to efekty dyskusji mogą być mizerne.
Proces stanowienia prawa
Kiedyś wynotowałem sobie coś takiego w kontekście ewentualnej reformy ustawy lobbingowej:
1. Zawodowi lobbyści, w przeciwieństwie do 'zaproszonych ekspertów', nie mają wejścia na podkomisje sejmowe.
2. Stenogramy podkomisji, jak również materiały na których pracują
posłowie w komisjach i podkomisjach, nie są dostępne publicznie.
Oznacza to, że:
- nie wiadomo, co się dzieje na podkomisjach
- stenogramy głosowań na komisji wyglądają najczęściej tak: "poprawka 1. kto za? kto przeciw? dziękuję." - nigdzie nie ma treści poprawek.
Zupełnie inaczej wygląda to np w Parlamencie Europejskim, gdzie
wszystkie dokumenty są dostępne w sieci, są też tabelki pokazujący cały dotychczasowy przebieg procesu legislacyjnego, listy poprawek itp.
3. Proces stanowienia prawa jest wciąż nieprzejrzysty. Projekty
wypływają na światło dzienne dopiero w zaawansowanej formie, proces
konsultacji społecznych jest często tylko formalnością.
4. Istnieją równi i równiejsi w dostępie do informacji o procesie
legislacyjnym: część 'niezależnych ekspertów' i przedstawicieli firm
otrzymuje projekty aktów prawnych w chwili ich tworzenia, inni są
odsyłani do lektury nieaktualnych Biuletynów Informacji Publicznej.
5. Nierówność w traktowaniu 'dzikiego lobbingu', organizacji
pozarządowych, firm i zawodowych lobbystów.
6. W większości projektów aktów prawnych brakuje rzeczywistej oceny
skutków regulacji, często brakuje też uzasadnienia wprowadzania
kolejnych przepisów prawnych.
Do tego oczywiście całkowicie aktualne są wszystkie problemy związane z niedawną nowelizacją ustawy informatyzacji, która w kontekście neutralności technologicznej cofnęła legislacyjnie nasz kraj o blisko dekadę.
Łukasz
--
http://7thguard.net
Mogę się zgodzić, lub nie
Mogę się zgodzić, lub nie, gdy czytam stwierdzenie o "cofnięciu legislacyjnym kraju o dekadę", ale uczciwie byłoby napisać w tym kontekście, że honey, tj. Łukasz Jachowicz, jest zawodowym lobbystą. Co - samo w sobie - nie jest niczym złym. Bartłomiej Witucki z BSA również nim jest. Chodzi o klarowność dyskusji.
Przypomnę w tym miejscu tekst: Plebejusze a dostęp do informacji o działalności organów władzy publicznej oraz Czy wielopłaszczyznowa samorealizacja jest legalna?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Co z tego, że honey
Co z tego, że honey jest zawodowym lobbystą, kiedy wszystko co pisze to prawda? A taka komisja hazardowa zajmuje się pobocznymi wątkami, zamiast zająć się praworządnością procesu tworzenia prawa.
To prawda, że za rządów SLD, przy pomocy Unii Pracy i PiS przeforsowaliśmy konkretne zapisy na rzecz neutralności technologicznej na jakie Unia Europejska zdobywa się z wielkimi oporami dopiero teraz. Natomiast obecnie, zamiast występować w unijnej czołówce, państwo polskie na forum europejskim występuje jako hamulcowy. W kraju, pod wpływem tych co niby nie są lobbystami, rząd twierdzi, że interoperacyjne miazmaty unijne nas nie obowiązują, i w niezbyt klarownych okolicznościach usuwa je z własnej propozycji nowelizacji ustawy.
zarejestrowani lobbysci...
...obecnie maja gorzej, bo taki np. Michal Jaworski, ktory jest etatowym, wysoko umocowanym pracownikiem Microsoftu, regularnie wystepuje w roli eksperta lub przedstawiciela strony spolecznej, co jest w sumie skandalem. Transparentnosc procesu stanowienia prawa jest w interesie zarejestrowanych lobbystow, inni zawodowi, choc niezarejestrowani, lobbysci wola metna wode, bo w niej jak wiadomo lepiej sie lowi ryby.
Dostępność
Ja nie uważam, że zapis o neutralności technologicznej, interoperacyjności i temu podobny może rozwiązać problem dostępności. Wśród wielu formatów i technologii o charakterze otwartym są dostępne i niedostępne. Bez dodania warunku o accessibility można bowiem zrobić bardziej krzywdę, niż coś pomóc. Tajemniczy format ze stajni open, którego nie obsłuży żadna technologia dostępowa może zastąpić wyklinany DOC. Technologie dostępowe oczywiście kiedyś zaczną obsługiwać też te egzotyki, ale co z tą przerwą czasową. Przykładem niech tu będzie format EPUB do dystrybucji książek elektronicznych, do którego nie znalazłem żadnych narzędzi, choć w środku był format DAISY!
Jacek Zadrożny
Dla czego internauci są przeciw wyborom przez internet?
Internauci są przeciw wyborom przez internet dla tego iż internet nie gwarantuje anonimowości. Cokolwiek robimy w internecie jest zapisane w logach serwerach: adres IP,. Czas nawet z dokładnością co do milionowej części sekundy, ile danych przesłano i gdzie, a po wprowadzeniu retencji danych w życie będzie jeszcze gorzej bo będzie skojarzenie tych danych z danymi osobowymi. Co do spotkania internautów z premierem, nie wierzę iż uda nam się cokolwiek osiągnąć. Zastanawiam się, czy “czarnymi listami” stron internetowych z pornografią dziecięcą nie dysponuje przypadkiem Interpol, i czy według nich administratorzy nie blokują stron z pornografią dziecięcą. I czy Interpol jest instytucją na tyle godną zaufania, iż nie ugnie się pod naciskiem europolityków, by przekroczyć swoje uprawnienia umieszczając na “czarnych listach” strony internetowe przeciwników UE pod pozorem “zwalczania terorryzmu”.
Rozumiem, że jako obywatele
Rozumiem, że jako obywatele mamy mniej statystyk dotyczących hazardu, prania brudnych pieniędzy, phishingu, innych oszustw finansowych, dziecięcej pornografii niż reprezentanci woli narodu (i zewnętrznych sił zachodniej cywilizacji), ale jakie są alternatywne do cenzury środki zwalczania i zapobiegania tym przestępstwom? Co można proponować na tych wszystkich debatach?
Edukacja
Podstawowym alternatywnym środkiem jest edukacja.
Jeśli ludzie będą świadomi istnienia kłódki i zielonego paska w przeglądarce oraz zagrożeń wynikających ze ślepej wiary w "list z banku", to phishing zostanie zmarginalizowany. Edukacja seksualna od wieku przedszkolnego może uświadomić dzieciom istnienie zagrożenia pedofilią, co uczyni ten proceder znacznie trudniejszym. Ucywilizowanie oraz depenalizacja hazardu uczyni go mniej kryminogennym, niż czynią go ostatnie zmiany prawa.
Niestety, to znacznie bardziej pracochłonne i długotrwałe oraz mniej efektowne, niż zapisy w ustawie "wygenerowanej" w parę tygodni. O efektywności nie myśli raczej nikt...
--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net
Praktyczny przykład
http://www.mojageneracja.pl/9287076/blog/19065302274af5a1c2451f2/0
Ale wtedy NASK nie został jeszcze upolityczniony i kontrolowany przez ABW. Jednocześnie przepraszam za niską rozdzielczość zrzutów ekranowych.