Społeczność międzynarodowa pisze projekt ustawy o Policji... w Nowej Zelandii

To się Krzysztofowi spodoba. Doniesienie z Nowej Zelandii: społeczność internetowa w tym kraju ma możliwość wykorzystać mechanizm wiki do napisania nowej ustawy o policji. W Polsce taki eksperyment zastosował minister Barszcz (wówczas wiceminister w Ministerstwie Finansów - por. Debata publiczna o podatkach na wiki oraz Rada podatkowa, społeczeństwo obywatelskie i wiki). Ogólnie pomysł był fajny, ale zakończył się bez widocznych rezultatów. W Nowej Zelandii organizatorów przerosło zainteresowanie społeczności międzynarodowej. Warto ten temat będzie śledzić, bo "po owocach ich poznacie". Trzeba będzie pamiętać o tym, by w odpowiednim czasie zobaczyć jak wygląda przyjęta przez tamtejszego prawodawcę ustawa. W Polsce o konsultacjach społecznych może lepiej nie czytać, jak się ma np. chore serce.

Krzysztof jest rzecznikiem tezy o możliwości konsultowania projektów aktów prawnych przez społeczność (por. komentarz Krzysztofa dzieci starych mediów i dzieci Internetu, a ostatnio również w komentarzu peer review oraz w repostach w tej dyskusji). Ja ten temat poruszałem w kilkunastu tekstach, bo mnie się ten pomysł podoba (por. też Ogarnąć jakoś proces tworzenia spójnego prawa albo dowolny tekst w wynikach wyszukiwania hasła "konsultacje"), ale mam wątpliwości wynikające z praktyki. Być może to kwestia nieodpowiedniego narzędzia, zbyt małe rażenie tego serwisu, albo inny jest powód marnego zainteresowania propozycją szukania wypowiedzi posłów i senatorów, która opisałem w tekście Internauci są łakomym kąskiem w kampanii. Politycy mogą być nimi również. W każdym razie trudno uzyskać odpowiedni wkład w to, by przekonać czytelników do aktywności. Trzeba znacznie więcej, by taki projekt się udał.

Policyjne wiki w Nowej Zelandii zyskało zainteresowanie międzynarodowe.

screenshot policyjnego wiki w Nowej Zelandii

Screenshot policyjnego wiki w Nowej Zelandii. Najwyraźniej międzynarodowe zainteresowanie przerosło oczekiwania moderatorów (informacja o tym wiki pojawiła się nawaet w serwisie Slashdot. Dlatego właśnie dziś wisi tam komunikat: "The response so far has been better than expected and the Police Act Review Team would like to take some time to collate the submissions and suggestions made thus far. Thanks to all contributors."

O tym projekcie kilka słów można też przeczytać w tekście Police wiki lets you write the law. Osoba odpowiedzialna za przygotowanie projektu wyszła na przeciw oczekiwaniom społecznym i postanowiła uruchomić wiki. Co ciekawe - na wiki mogli zostawić komentarz również obywatele z innych krajów. Dyskusja toczyła się w języku angielskim, co znacznie podnosi frekwencję w internecie.

Moim zdaniem w Polsce tego typu projekty mają szanse powodzenia jedynie wówczas, gdy są uruchamiane przez odpowiednio umocowane organy władzy publicznej. Komuś musi zależeć na realizacji celu (np. na przygotowaniu projektu). Jednakże zbyt restrykcyjne podejście do dyskusji może taki projekt zabić. Podobnie może stać się z debatą, której nie będą uczestnikami osoby decydujące o przyszłym projekcie (łatwo to sobie wyobrazić - nie wystarczy uruchomić takiej dyskusji i liczyć na to, że społeczność załatwi sprawę).

Poza przywołanym już przykładem Ministerstwa Finansów można również przypomnieć, że reformę systemu Biuletynu Informacji Publicznej MSWiA przygotowywało na dedykowanym forum (por. Biała Księga Nowego BIP). Toczyła się tam - w swoim czasie - dość ożywiona dyskusja. I chociaż - jak przypuszczam - z przyczyn politycznych nowela rozporządzenia poszła w kierunku ograniczenia regulacji do minimum. Ta reforma jeszcze się nie zakończyła i - o ile wiem - przygotowywana jest wciąż druga fala nowelizacji. Ale dyskusja, która się odbyła, nie jest dla wszystkich dostępna (nawet tak, by się z nią jedynie zapoznać).

Są też inne przykłady. Jeden opisałem (wraz ze screenshotem) w tekście Dla kogo społecznościowy portal e-Puap? Drugi zaś (również opatrzony screenem) w tekście Pusta debata. Ten ostatni tekst pochodzi z 2005 roku, kiedy mechanizm konsultacyjny w serwisie wspieranym przez UKIE wymarł już całkowicie. Wcześniej byłem zasmucony, ale jeszcze widziałem pewne szanse korzystania z tego serwisu. W tekście Konsultacje w toku pisałem w 2004 roku:

Odnoszę wrażenie, że debata jest jałowa. Nie widać żadnych mechanizmów, które powodowałyby celowość umieszczania na witrynie UKiE swoich komentarzy.

Chyba nikt nie czytał zostawianych tam komentarzy. Forum wymyślone jako "miejsce wymiany poglądów i opinii wszystkich zainteresowanych kształtem prawa wspólnotowego" nie spełniło oczekiwań. Dyskusja wymarła. Stronę, której screenshot zrobiłem w 2005 roku można obejrzeć w niezmienionym kształcie również dziś. Zmarnowane pieniądze publiczne, zmarnowana szansa, energia komentatorów.

Potrzebny jest zaangażowany moderator. Wczoraj dowiedziałem się od Ministra Bliźniuka (na Forum Teleinformatyki w Legionowie), że w MSWiA już przyjęto dokumenty dotyczące Centrum Otwartych Rozwiązań w Administracji. To taki projekt, który przewiduje, że będzie trochę szkoleń dla urzędników, że te szkolenia będą nie tylko z technologii, ale też z zarządzania projektami, etc. Będąc jeszcze członkiem Rady Informatyzacji temat ten ruszałem, Koalicja na Rzecz Otwartych Standardów zwracała się do Ministra w sprawie uruchomienia takiego rozwiązania i generalnie - projekt taki uważam za dobry pomysł (chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że różni gracze rynkowi różny sens chcą nadać określeniu "otwarte"). Jednak nawet interesując się tematyką i śledząc działania rządu w tym zakresie - z olbrzymim zdziwieniem dowiedziałem się wczoraj, że dokumenty zostały już przyjęte a proces ich przyjmowania nie był tajemnicą, zaś same dokumenty były szeroko konsultowane w środowisku. Człowiek, który interesuje się tematem, który udziela się w stowarzyszeniu uczestniczącym w publicznej debacie, który jest we władzach branżowej izby gospodarczej, który niedawno jeszcze był członkiem organu opiniodawczo-doradczego ministra właściwego, może się zdziwić, że konsultowane w środowisku dokumenty były w środowisku konsultowane i zostały już zaakceptowane.

Ale nie powinienem się przejmować, bo były też i takie projekty, w treści których napisano, że były konsultowane z Radą Informatyzacji, a ja byłem członkiem tej rady w tym czasie i wiem, że do Rady projekt nie trafił. Różnie z tymi konsultacjami jest.

Teraz toczą się konsultacje dotyczące noweli rozporządzeń w sprawie minimalnych wymagań dla systemów teleinformatycznych (por. Konsultacje społeczne w sprawie zmian minimalnych wymagań). W tym przypadku nie mogę powiedzieć, że nie dostałem propozycji zajęcia stanowiska. Owszem. Zostałem nawet wyróżniony. Jednak tym razem boję się posądzenia o działania kryminalne i nie mogę odpowiedzieć na propozycję ministra. Jednak wiem, że przedstawiciele organizacji wymienionych w piśmie zapraszającym do przesyłania uwag przygotowują pisma. Problem w tym, że tym razem nie ma co komentować. Ministerstwo po prostu zwróciło się o propozycje dotyczące tego, co należy zmienić, ale zawieszając pytanie w pewnej abstrakcji. Nie ma projektu, do którego można by zgłaszać uwagi. Nie ma też żadnego online'owego forum, gdzie w "trybie rzeczywistym" dyskutanci mogliby wymieniać się poglądami, spierać się o kształt tego kawałka prawa. Uwagi do ministerstwa wpłyną. Tam ktoś je przeczyta, albo nie. Być może coś z tego wyniknie, albo nie.

A przecież można zrobić to inaczej. Można udostępnić ludziom możliwość prowadzenia żywej dyskusji. Osoby zaangażowane w ten projekt po stronie ministerstwa powinny taką dyskusje moderować. Powinny czytać każdy z komentarzy, który jest pozostawiony na takim "forum". Powinny same zostawiać komentarze i propozycje (co może być nie bez znaczenia, jeśli społeczność nie będzie miała ochoty komentować, to przynajmniej będzie miała szanse zapoznać się z tokiem rozumowania projektodawców). Wymiana zdań między dyskutantami, propozycje ministerialne i pochodzące z innych stron (np. samorządu, centralnych organów administracji rządowej i innych agend) mogłyby żyć, a wszystko wystawione na widok publiczny. Nie trzeba by tworzyć oddzielnych for dla każdej instytucji (przecież to prawo, o którym sobie tu rozmawiamy ma być spójne). Nie ma tu koordynacji. Tak jak każde ministerstwo chce mieć swoją stronę internetową (por. Ministerstwo Transportu ma nową stronę - dlaczego każdy resort ma mieć własną?), tak każde z nich ma własne pomysły na konsultowanie. Nic z tego dobrego nie wyniknie. Chyba, że ktoś zacznie to koordynować i udostępni ludziom odpowiednie narzędzia i inne zasoby (w tym - uwagę legislatorów, którzy byliby też moderatorami dyskusji). A internet ponoć jest pojemny. Nawet jeśli z takich konsultacji nic by nie wyszło, to przecież dyskusji takiej kasować nie trzeba. Kilka doktoratów mogłoby na jej bazie powstać. Nauka miałaby pożywkę. U nas dyskusje się kasuje, zamyka dostęp, ehh...

Po co ja się przejmuje? Mam swoje własne wiki (aktualnie pod "edu.vagla.pl") i zastanawiam się jaki z niego zrobić użytek. Pomysł mam na razie taki, by zacząć pisać komentarze do ustaw. Wiele tekstu się tam zmieści. Problem w tym, komu pozwolić na edycje i czy ktoś poza mną będzie chciał się w taki projekt zaangażować. No, ale ja jestem tylko szarym obywatelem. Rząd dysponuje potężnym aparatem państwowym, środkami budżetowymi i siłą sprawczą. Ja sobie mogę jedynie powiesić w serwisie reklamę i każda "stara" dyskusja może być jej nośnikiem. Dyskusji na temat reformy podatkowej, dyskusji na temat BIP w internecie się już nie znajdzie. Ciekawe, czy ktoś ją zarchiwizował. Są przecież stosowne obowiązki w tym zakresie...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

subsydiarność

xpert17's picture

w komentarzu pt. "A może zacznijmy od rad osiedla" pisałem o zupełnie odwrotnym spojrzeniu na sprawę partycypacji społecznej - moim zdaniem jeśli chcemy zacząć w ten sposób tworzyć prawo, to lepiej jest zaczynać od rzeczy jak najbardziej lokalnych (nie tylko przy tworzeniu prawa, ale też przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji dotyczących społeczności)

tworzenie w ten sposób ustawy też byłoby bardzo interesujące, ja jednak wolałbym to widzieć w taki sposób, że tworzeniem prawa w dalszym ciągu zajmują się jednak osoby w jakiś sposób do tego upoważnione demokratycznym mandatem i przygotowane - posłowie na podkomisjach i komisjach, legislatorzy rządowi, eksperci - ale niech to czynią w pełni jawnie (protokoły podkomisji na przykład nie są publikowane) - niech używają do tego Wiki i niech cała reszta obywateli może ten proces śledzić (ale już niekoniecznie edytować)

proces odwrotny może się w praktyce nie sprawdzić - wystarczy jeden niewyspany poseł na komisji sejmowej, żeby trud kilkumiesięcznej rzeszy internautów wspólnie "wykuwających" projekt ustawy powędrował do kosza na śmieci

nie ma sporu

VaGla's picture

Te dwa podejścia się wzajemnie nie wykluczają. Mechanizm jest (powinien być) ten sam - musi być ktoś, kto się taką dyskusją opiekuje. Dyskusja musi być jawna. Archiwa dostępne. Czy na poziomie lokalnym, czy ogólnopaństwowym - wytyczne dla takiego mechanizmu konsultacji byłyby podobne, a nawet nie wiem czy nie takie same właśnie. Kolejny temat dla "giełdy tematów prac magisterskich". Będę musiał w końcu to zebrać w jednym miejscu.

Co do procesu stanowienia prawa - podlinkuję tu jeszcze tekst Plebejusze a dostęp do informacji o działalności organów władzy publicznej. Tam o tych "niejawnych" stenogramach z podkomisji.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Re: nie ma sporu

xpert17's picture

Te dwa podejścia się wzajemnie nie wykluczają.

Ależ oczywiście, że nie. Chodziło mi tylko o to, że kiedyś i gdzieś musi być ten pierwszy krok. W Nowej Zelandii zaczęto od tworzenia w ten sposób ustawy. Ja osobiście wolałbym, żeby w Polsce taki system najpierw zaczęto stosować przy dyskusjach na temat np. remontu chodnika czy regulaminu działania osiedlowego bazaru - a dopiero potem na ogólnokrajowym poziomie tworzenie prawa obowiązującego wszystkich obywateli. Ale też specjalnie bym nie płakał, gdyby jednak zaczęto od jakiejś ustawy - choć raczej przewiduję (może błędnie), że wtedy taki eksperyment skończyłby się fiaskiem. A raczej boje się tego, żeby wysiłek aktywnych obywateli nie poszedł na marne dzięki decyzji jakiegoś aroganckiego "przedstawiciela ludu", któremu przecież jakieś przypadkowe społeczeństwo nie będzie dyktować, co ma się znaleźć w ustawie. Kilka razy brałem udział w rozmaitych "społecznych konsultacjach" różnych ustaw i w sumie nie pamiętam, żeby faktycznie proces legislacyjny cokolwiek na tym zyskał poza zachowaniem pewnego pozoru.

Są zagadnienia z założenia o szerszym zakresie.

Do takich zagadnień należeć powinna standaryzacja formatu informacji, aby każdy obywatel bez względu na to jakim dysponuje systemem operacyjnym czy pakietem biurowym, mógł swobodnie skorzystać np. z możliwości wymiany korespondencji z urzędem.

Tego typu rozwiązania wymagają wręcz ustawy, gdyż w innym przypadku będzie identycznie jak z interpretacją każdego innego obecnie obowiązującego zapisu prawnego. Co Powiat czy gmina to inna wykładnia tego samego zagadnienia.

Zapewne jednak jak to ma miejsce z językami, a ściślej mówiąc - językiem esperanto, unifikacja pozwalająca zastosować różne rozwiązania do osiągnięcia jednolitego i neutralnego formatu danych, umrze śmiercią naturalną. Wygra ten kto będzie liczniej obecny w świadomości użytkowników. Nie jest ważne jak uzyska tę swoją pozycję lidera. Liczy się to, że ilością pokona konkurencję.
Choć może się okazać, że monopolizacja skończy się izolacją tych co ulegli monopolowi.

Ciekawe jak rozwinie się wątek jaki zapoczątkowano w Federacji Rosyjskiej. Wycofanie pirackich wersji oprogramowania może znacząco wpłynąć na świadomość użytkowników, że jest jeszcze coś innego niż to co obecnie znają. A skoro zagadnienie jest realizowane od podstaw jaką jest edukacja, to mogą być ciekawe efekty.
Efekty, których owoce pojawią się za ok. średnio 5-10 lat. Zastanawiającym jest jaki będzie obraz tego państwa na tle państw podporządkowanych monopoliście.

Link do strony z artykułem wiadomosci.onet.pl

e-konsultacje w skali mikro

dexen's picture

(...)Ja osobiście wolałbym, żeby w Polsce taki system najpierw zaczęto stosować przy dyskusjach na temat np. remontu chodnika czy regulaminu działania osiedlowego bazaru - a dopiero potem na ogólnokrajowym poziomie tworzenie prawa obowiązującego wszystkich obywateli.(...)

Obawiam się, że w naszych warunkach konsultacje w skali mikro byłyby trudne do przeprowadzenia. Oczywistym warunkiem jest powszechny dostęp do środków technicznych. Jednak wg. mnie prawdziwą barierą jest nieumiejętność posługiwania się środkami technicznymi takimi jak Wiki, czy choćby lista dyskusyjna. Nie mówiąc nawet o samej umiejętności sprawnego pisania na komputerze. (Dygresja: kiedy obowiązek nauki pisania maszynowego zostanie wprowadzony do szkół publicznych? Wraz z odpowiednimi egzaminami? Przecież obecnie decyduje to o możliwości pracy i komunikacji w stopniu niemniejszym niż pismo odręczne.)

Jeżeli chcielibyśmy skonsultować kwestię dotyczącą społeczności liczącej, powiedzmy, 10'000 mieszkańców osiedla, jaki ich procent miałby środki techniczne, i byłby gotów poświęcić czas na przeczytanie tekstu umieszczonego na internecie, a następnie wpisanie i wysłanie wypowiedzi? Jak w ogóle dotrzeć do mieszkańców z informacją o takiej konsultacji?

Realizacja konsultacji na dużą skalę pozwala natomiast na łatwiejsze rozpropagowanie informacji o inicjatywie, jak chociażby widać to w przypadku Nowej Zelandii.

Pozostaje jeszcze kwestia pewnej sprawiedliwości społecznej. Istnieje ryzyko, że grupa osób bez dostępu do internetu oraz mających niedostateczną wiedzę o jego używaniu (przykład: osoby starsze) zostanie zmarginalizowana, a ich interesy zaniedbane. O ile przy konsultacjach na dużą skalę można się spodziewać, że głos zabiorą instytucje, organizacje i zrzeszenia, zapewniając przynajmniej pewien stopień sprawiedliwej reprezentacji, to przy konsultacjach na skalę mikro może już to nie nastąpić.

Podsumowując, w kwestii konsultacji społecznych bardziej ufam informatyzacji na dużą skalę, niż w skali mikro.

Efekt wiki

VaGla's picture

Oto pojawił się finalny produkt kilkudniowej dyskusji na policyjnym wiki w Nowej Zelandii: Policing Act 2008. Np. w przypadku tytułu dano pewną propozycję, ale na dedykowanej tytułowi ustawy stronie zaproponowano kilka alternatywnych tytułów. Podobne alternatywy opublikowane są przy innych artykułach projektu ustawy. Są też komentarze moderatorów, etc.. Ciekawe co będzie z tą ustawą dalej.

Przy okazji - Agnieszka Kwiecień w serwisie Web 2.0 wygrzebała archiwum (archive.org) wspominanego przeze mnie wyżej, naszego krajowego wiki ministerstwa finansów: Podatki i rozwój:Drzewo kategorii.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Zmiana prawa na forum

Na Internetowym Forum Policyjnym konsultacje w sprawie zmiany prawa:

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zwrócił się do Policji z prośbą o przegląd obowiązujących aktów prawnych, które dotyczą naszej formacji a które nakładają na nią obowiązki nie związane ze służbą. Śledząc nawet to forum można wysnuć wniosek, że wiele jest takich uregulowań, które wymagają zmiany, uchylania, bądź też uchwalenia na nowo w innej postaci. Ich zmiany mogłyby przyczynić się do odbiurokratyzowania procedur policyjnych, decentralizacji uprawnień, czy też do przekazania niektórych zadań służbom i instytucjom, które powinny się nim zająć.
A zatem prośba do użytkowników tego forum o wskazywanie i wypisywanie w tym temacie takich aktów/uregulowań prawnych, które:
- utrudniają Wam służbę,
- czynią ją bardziej zbiurokratyzowaną,
- nakładają na policjantów obowiązki nie koniecznie związane z pracą Policji.
Każda konstruktywna uwaga będzie rozważana i być może przyczyni się do poprawy komfortu pracy wielu z nas.
Proszę o wskazywanie konkretnych aktów prawnych!

_________________
podinsp. Mariusz Sokołowski, Rzecznik Komendanta Głównego Policji

Jak widać z lektury topicu temat rozpoczął rzecznik Policji, a policjanci podchodzą sceptycznie ;> . Trochę złośliwie propaguję istnienie takiej akcji - bo też jestem sceptyczny. Ale jak będzie o niej głośniej, to a nóż coś dobrego z tego wyjdzie?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>