Analityka publiczna - kilka zdań "do dyskusji"

Katarzyna Szymielewicz opublikowała tekst pt. Algorytmy stały się narzędziem władzy. Czy potrafimy jeszcze je kontrolować? Tekst jest skrótem artykułu opublikowanego przez Fundację Badań Przestrzeni Publicznej "TU" w książce podsumowującej program rezydencji artystycznych między Warszawą i Berlinem. Tekst zaczyna od słów "Odkąd Internet i technologie informatyczne zawładnęły rynkiem i stały się kluczowym narzędziem w walce o polityczne wpływy, ich paliwo – dane – urosły do rangi strategicznego zasobu". Prawie zgoda. Ale wypadałoby - jak uważam - dodać kilka zdań komentarza do linkowanego tekstu. Bo przydałaby się dyskusja.

Katarzyna pisze o innym nieco aspekcie analizy danych, niż analiza, która potrzebna jest by przeprowadzić proces oceny wpływu regulacji lub polityk publicznych (również ex post). Przy OSR-ach też musimy monitorować dobrze dobrane mierniki, analizować grupy obywateli, których zidentyfikowany (jakoś) problem rozwiązać ma projektowany przepis (również ten, który uchyla jakiś obowiązujący już przepis; przy czym OSR może doprowadzić do konkluzji, by zastosować dla rozwiązania problemu pozalegislacyjne narzędzia).

Generalnie analityka publiczna jako zaplecze i proces jest fundamentem, na którym można próbować realizować w większym stopniu postulat tworzenia prawa w oparciu o dowody.

Analityka publiczna nie jedną ma twarz. Katarzyna pisze o jednej z nich - o "fetyszu wielkich danych: wierze w to, że wystarczy zebrać odpowiednio dużo informacji, by zobaczyć przyszłość i zapanować nad teraźniejszością". Katarzyna wskazuje na problem gromadzenia "danych o człowieku" (nawiasem mówiąc - ilustrując tekst cytatem "jesteś tym, koto znasz" czyni to w serwisie, który powstał jako środowisko budowy i prezentacji swojej "społecznej sieci" zawodowej).

Aby zastymulować nieco dyskusję napiszę, że można nie zgadzać się z tezami tekstu Katarzyny (pamiętajmy wszakże, że to skrót większego tekstu) na różnych polach. Można by zacząć od tytułu. "Algorytmy stały się narzędziem władzy". Moim zdaniem algorytmy zawsze były narzędziem władzy, a zatem nie "stały się", tylko są i zawsze były, odkąd jakaś władza (w domyśle: kogoś nad kimś) istniała. A istniała od zawsze, a przynajmniej od czasu, gdy jeden włochaty podporządkował sobie innych włochatych za pomocą ostrzejszego kamienia, suchej gałęzi czy ogryzionej kości udowej, a to by kontrolować zasoby jedzenia, potencjał rozrodczy, albo inne podstawowe, ważne dla przetrwania elementy życia.

Analizy i algorytmy stosujemy wszyscy. Kiedy robimy domowy budżet, kiedy diagnozujemy objawy choroby, gdy rozglądamy się na przejściu dla pieszych (szacujemy tu czynniki ryzyka, a "bezpieczne" przejście dla pieszych jest jednym z zadań edukacyjnych, które aplikujemy naszym dzieciom).

Jeśli algorytmy są (i były) narzędziem władzy, to - w kontekście niewypowiedzianych przez Katarzynę tez - warto zadać sobie pytanie o to, kto rządzi kim w społeczeństwie i - w sferze postulatów tego czy innego czytelnika - kto "powinien" rządzić kim. Ja na przykład dość lubię republikański postulat rzeczy pospolitej (res publica, dobro wspólne), który w Konstytucji RP skodyfikowany jest w art. 4 (w uproszczeniu: władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, czyli do wszystkich obywateli).

Jeśli obywatel ma mieć podmiotowość, to - i tego mi u Katarzyny zabrakło - powinien mieć dostęp do danych i do algorytmów pozwalających mu sprawować ową władzę zwierzchnią w rzeczypospolitej. Dlatego w dyskusjach o "lepszych regulacjach" eksponuję zwykle postulaty dostępu do danych na podstawie których dokonywane są analizy, konieczności podawania źródeł danych, dostępności danych (danych publicznych), jawności wykorzystywanych algorytmów i narzędzi służących obywatelom do "zreplikowania" wyników analiz (tworzonych w kontekście prawodawstwa i tworzenia polityk publicznych).

Generalnie zabrakło też u Katarzyny odniesienia do pewnych kwestii "polityki" (chociaż "walka o polityczne wpływy" pojawia się już w pierwszym zdaniu tekstu). Bo skoro odnosi się Ona do demokracji, to gdzieś tu trzeba by zaakcentować problem konfliktu interesów różnych grup społecznych (rozumiem, że zakładamy istnienie takich grup?). Demokracja "przedstawicielska", której elementem jest istnienie i konkurowanie partii politycznych, to m.in. taka, w której można postulować "równą broń" w dostępie do danych i narzędzi analiz. Uniemożliwienie takiego dostępu jednej grupie przez inną, a to w wyniku wykorzystania przejętego (czasowo?) imperium kontrolowanej organizacji państwowej, dałoby się pewnie nazwać naruszeniem zasad demokratycznych. Ale wówczas tworzenie polityk publicznych oraz aktywność prawotwórcza oparte na dowodach nie byłyby problemem, a raczej uniemożliwienie konkurencyjnej grupie obywateli opieranie się na istniejących (zebranych, przetwarzanych, etc.) danych w celu określenia - po pierwsze - swojego interesu oraz - po drugie - sposobu jego politycznego realizowania w demokratycznych ramach społecznych.

Analizujemy dane. Homo sapiens ("myślę, więc jestem") wyodrębnił się spośród innych organizmów właśnie dzięki kompetencji analitycznego, abstrakcyjnego myślenia, a więc analizowania docierających do niego bodźców i wnioskowania na ich podstawie. Rozwój sieci telekomunikacyjnych eksternalizuje ten proces i obejmuje nim grupy jednostek, społeczeństwo. Eksternalizują się też receptory informacji, pojawia się "internet rzeczy". Zaburzenia gromadzenia danych jak i wnioskowania mogą być uznane u człowieka za jednostki chorobowe, niepełnosprawności. Niepoczytalność - w przypadku jednostki - wpływa na jej sytuację prawną i możliwość ponoszenia odpowiedzialności w wypracowanych przez społeczność systemach prawnych. Utrata percepcji (wzrok, słuch, itp) jest niepełnosprawnością. Oczywiście stan zdrowia czy sprawności jest tylko określeniem na przystawanie do społecznej "normy". Jak mierzyć stan zdrowia lub sprawności społeczeństwa, które - zbiorowo - gromadzi i analizuje informacje i w którym jednostki oraz ich grupy podejmują na ich podstawie niezależne działania? Czy można mówić o dysfunkcji percepcyjnej lub analitycznej społeczeństwa? Czy można mówić o szaleństwie całego społeczeństwa, albo że jest ono ślepe? Gdyby "pociągnąć" analogię i porównać społeczeństwo do organizmu, to organizm jest chory również wówczas, gdy np. jakiś wyspecjalizowany jego gruczoł na podstawie otrzymanych bodźców produkuje nadmiernie lub niewystarczająco potrzebny do życia organizmu składnik. Organy człowieka, co potrzebne do przetrwania organizmu, nie konkurują jednak między sobą o zasoby. Ludzie w społeczeństwie konkurują. Ale czy istotne, by przetrwał jeden człowiek, czy też by przetrwała społeczność?

Analizujemy dane i jest to akceptowalne społecznie. Problem w tym, by zastanowić się nad celem, w jakim takie analizy robimy oraz nad sposobem, w jaki je wykorzystujemy. Stan zdrowia możemy przeanalizować, by odkryć źródło dysfunkcji organizmu, by zidentyfikować potencjalnie skuteczne sposoby leczenia, by mierzyć postęp (progres) podejmowanych czynności (czy w wyniku naszych działań pacjentowi się poprawia i czy szybko) . To wszystko wymaga analiz (diagnoz, szacunków, ocen). Ale ten sam proces może być zastosowany, by rozpoznać słabe strony przeciwnika, pogorszyć stan jego zdrowia, być może po to, by go wyeliminować z konkurencji o zasoby, albo podporządkować, by stał się takim zasobem w naszych rękach.

Taki komentarz "na szybko"...

PS
Kwestionowanie analizy danych jest też kwestionowaniem metody naukowej. Watchdogi zaś nie tylko patrzą, ale aby spełnić swoją społeczną funkcję muszą również analizować.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

przede wszystkim

Jarek Żeliński's picture

należy wiedzieć, że analiza statystyczna, nawet najbardziej wyrafinowana to tylko metoda indukcyjna prognozowania i wyciągania wniosków... znaczy to tylko tyle, że zastosowana do predykcji, wskazuje "przyszłość" (lub "wyciąga wniosek") z prawdopodobieństwem którego nie mozna wykazać (alby ocenić prawdopodobieństwo powtórzenia się faktów z historia należało by znać te przyszłe).

Innymi słowy: istnienie korelacji nie jest dowodem na nic, ale brak korelacji obala teorię, która te korelację sugeruje.

Zabawy w BigData to kosztowne zabawki technokratów... Nie tylko stary i stale aktualny film "Raport mniejszości" szydzi z takich pomysłów....

Analiza danych, niestety nie jest żadną metodą naukową, jest TYLKO analizą danych.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Nie wspomniałem

VaGla's picture

Nie wspomniałem w swoim tekście o statystyce. Proponuję lekturę Wytycznych do przeprowadzania oceny wpływu oraz konsultacji publicznych w ramach rządowego procesu legislacyjnego.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

oo?

Jarek Żeliński's picture

a czym jest BigData i analizy danych jak nie statystyką?? Nie trzeba użyć słowa 'statystyka" by pisać o statystyce.....

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Rozróżnijmy

DiskDoctor's picture

Big Data / Data Science / statystyka / analizy danych* jest NARZĘDZIEM które może być użyte w dowolnych badaniach naukowych. Jest więc narzędziem (podkreślam - nie metodą) naukowym, tak samo jak matematyka czy komputery.

(*niepotrzebne skreślić)

A metoda naukowa to właśnie indukcja, gdyż dedukcja zarezerwowana jest dla matematyki, pozostającej poza klasyfikacją nauk (wedle mojej wiedzy), więc z indukcją nie widzę problemu, jeśli poprawnie przeprowadzona.

Jak każde narzędzie, można to używać na różne sposoby, w tym: umiejętnie lub bezrefleksyjnie. Ale to są akademickie rozważania IMAO.

Wyżej wspomniana dyscyplina-/y wzbudzają bieżące zainteresowanie np. biznesowe, ponieważ powodują redukcję złożoności zagadnień przy zachowaniu kluczowych charakterystyk wybranego problemu. A co za tym idzie, znacząco obniżają koszty, a to jest coś, co biznesy lubią najbardziej.

Nie zajmuję się polityką (nawet nie wiem, czy się nią interesuję), natomiast w obszarze "wyklętej" w podlinkowanym artykule np. segmentacji (tak to zrozumiałem), ja osobiście nie widzę większego problemu. Bo to jest właśnie utożsamienie dwóch sprzecznych w sumie ról: państwa oraz biznesu.

Celem państwa jest sprawiedliwe powodowanie zadowolenia wszystkich obywateli i poszanowania wzajemnych praw oraz pogodzenie sprzecznych interesów.

Celem biznesu jest sprzedaż.

Więc upraszczanie - za pomocą Big Data - niektórych "parametrów" klientów może, owszem, mieć taki skutek że ktoś nie dostanie kredytu, a ma zdolność. Ale co z tego? Rolą biznesu nie jest uszczęśliwianie ludzi, tylko obniżanie kosztów oraz zwiększanie sprzedaży.

Proszę wobec tego jedynie pamiętać, że dyskutując o analityce jako takiej, należy wyraźnie wskazać, czy chodzi o analitykę publiczną właśnie, czy też analitykę w zastosowaniach biznesowych. Ponieważ są to w moim przekonaniu w sumie niezależne zagadnienia, rządzące się nieco odmiennymi prawami, ze wskazaniem na fakt iż w obszarze analityki publicznej, zdecydowanie poruszane w linkowanym artykule uproszczenia i ew. niedociągnięcia nie powinny mieć miejsca wcale, kiedy to równocześnie te same mankamenty w obszarze biznesowym są jak najbardziej akceptowalne.

c.d.

Jarek Żeliński's picture

Metoda naukowa to dedukcja i stosowana jest w naukach przyrodniczych (w tym społecznych, psychologii), matematyka jest tu narzędziem (sama z siebie bazuje na "dowodach matematycznych", matematykę stosuje jednak powszechnie jako narzędzie modelowania).

Indukcja to wyłącznie analizy faktów "historycznych" i ocena prawdopodobieństwa ich powtórzenia (trendy .. itp). Metoda naukowa z zasady zaś dale model predykcyjny i wystarczy jeden fakt niezgodny z tym modelem by uznać model (teorię) za fałszywą (falsyfikacja).

Tak zwane trendy itp.. to nie modele zjawiska a aproksymacje...

BigData to TYLKO badanie danych historycznych. Co do zasady: korelacja nie jest dowodem teorii, brak korelacji jednak obala teorię.

Zastosowanie metod statystycznych owszem pozwala ocenić ryzyko decyzyjne, pozwala ocenić prawdopodobieństwo pewnych zdarzeń ale nie jest to żadna "inteligencja".

Nie mam zielonego pojęcia do czego może w rządzie przydać się statystyka i trendy? No bo mam nadzieję, że nie np. do rezygnacji z głosowania (np bo wystarczy przeanalizować np. ostatnie 50 lat głosowań i snuć wnioski??

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

oooo

Jarek Żeliński's picture

" Homo sapiens ("myślę, więc jestem") wyodrębnił się spośród innych organizmów właśnie dzięki kompetencji analitycznego, abstrakcyjnego myślenia, a więc analizowania docierających do niego bodźców i wnioskowania na ich podstawie."

Niestety ewolucja jako mechanizm, który w 100% bazuje na przypadkowości a nie na analityce.... tu akurat warto wiedzieć czym są algorytmy ewolucyjne....

Ewolucja to klasyczny szczur w labiryncie, polecam Dawkinsa....

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

dla tych którzy lubią wikipedię

Jarek Żeliński's picture

do poczytania

https://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_naukowa

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Tu w ogóle nie chodzi o naukę... raczej o nadużywanie statystyki

Piotrze: bardzo się cieszę, że mój tekst o algorytmach, jako narzędziu władzy, zainspirował Cię do refleksji. Im jej więcej w tym obszarze - wciąż mało rozpoznanym i rzadko będącym przedmiotem publicznej debaty - tym lepiej. Nie musimy się zgadzać, tak długo jak merytorycznie rozmawiamy i wnosimy nowe argumenty. To już wartość.

Ad rem: parę zdań wyjaśnienia z mojej strony, tam gdzie być może się nie zrozumieliśmy lub nie zrozumieliśmy w pełni:

- Nie krytykuję nauki, w zasadzie w ogóle się do niej nie odnoszę. Jarek Żeliński w pierwszym komentarzu już to wyjaśnił lepiej, niż ja bym potrafiła. Religia big data i opieranie coraz poważniejszych decyzji na statystycznych korelacjach nie ma z nauką nic wspólnego - i na tym polega część problemu...

- Do samej analizy danych również nie mam uwag, tak długo, jak pozostaje po prostu narzędziem (jak tabelka Excela). Sami (w sensie Fundacja Panoptykon) korzystamy z niej jak umiemy (polecam np. raport Zabawki Wielkiego Brata: https://panoptykon.org/zabawki-wielkiego-brata). Chętnie będziemy korzystać częściej i głębiej wchodzić w świat danych, ale do tego potrzebujemy wsparcia ludzi z odpowiednim doświadczeniem. Zapraszam do współpracy :-)

- W tekście, który Cię zainspirował do polemiki, nie odnoszę się do wszystkich zjawisk i problemów związanych z algorytmami - to przecież nie jest ani pierwsza, ani ostatnia moja refleksja na ten temat (polecam np. http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1575159,1,czy-w-sieci-istnieje-prywatnosc.read i http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1621701,1,algorytmy-do-walki-z-bezrobociem.read). Ten tekst miał na celu, przede wszystkim, zainspirowanie działań artystycznych w tym temacie, stąd taki "ogólno-humanistyczny" charakter i nietypowe miejsce publikacji (opracowanie Fundacji Badania Przestrzeni Publicznej "Tu"; na LinkedIn trafiła tylko promocyjna zajawka). Nawet nie starałam się w nim odnieść do wpływu biga data na politykę czy demokrację. Tekst właśnie o tym mam nadzieję opublikować w 'Polityce" jeszcze w styczniu.

- Piszesz, że nie możesz się zgodzić z tym, że algorytmy "stały się narzędziem władzy", bo zawsze nim były. Nie zgodzę się z tą tezą, ze względów, które już przywołałam powyżej. Tak, biznes i administracja od dawna korzystają z analizy danych, tak jak się korzysta z tabelki w Excelu. Ale to zupełnie inna (niekontrowersyjna) sytuacja. Trend, który obserwujemy wraz z karierą big data, to zupełnie nowa jakość. Zmierzamy do tego, że nie człowiek będzie podejmował decyzje (patrząc na to, co mu pokazała umowna tabelka), ale właśnie algorytm. I tego powinniśmy się obawiać.

Pozdrawiam serdecznie!

Katarzyna

A ja się wręcz cieszę na tę myśl

DiskDoctor's picture

Zmierzamy do tego, że nie człowiek będzie podejmował decyzje (patrząc na to, co mu pokazała umowna tabelka), ale właśnie algorytm. I tego powinniśmy się obawiać.

Proszę rozważyć przypadek przeciwny. Decyduje wyłącznie człowiek.

Czyli mamy decyzje

  • stronnicze
  • przekupne (bywa i tak)
  • w ramach "przysługi" (kolega koledze, a szczególnie koleżance)
  • w duchu realizacji nieuzmysłowionego zamiaru podświadomego
  • pomimo braku niezbędnej minimalnej wiedzy potrzebnej, aby móc decyzję racjonalnie podjąć
  • itd.

Algorytm decyzyjny nie przyjmuje w/w parametrów na wejściu, proszę to przyjąć do wiadomości.

Podsumowując, dopóki będą popularne takie narzędzia czyniące spustoszenia emocjonalne w młodych ludziach jak Facebook (i inne t.p.), dopóty ludzie będą mieli problemy z kontrolą emocji, ergo, podejmowaniem decyzji (co jest procesem nacechowanym emocjonalnie nb.). A ponieważ tego rodzaju trend jest wzrostowy, nie życzyłbym sobie zbytnio humanitaryzmu w decyzjach, jak patrzę choćby w nieodległy 2017 r.

Podkreślam: omawiam wyłącznie obszar biznesowy w moich wypowiedziach.

"Czyli mamy decyzje -

Jarek Żeliński's picture

"Czyli mamy decyzje

- stronnicze
..."

tylko wtedy gdy podejmowane uznaniowo a nie metodycznie ...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

W decyzjach podejmowanych autonomicznie

DiskDoctor's picture

W decyzjach podejmowanych autonomicznie (z tytułu zajmowanego stanowiska) nierzadko metodyka zawodzi.

Na jednym z wykładów Jacka Santorskiego w 2010 r. o "Podejmowaniu decyzji w biznesie" prelegent skonstatował, że na podstawie Jego 30-letniego naówczas doświadczenia jako psychologa biznesu, w przypadku decyzji biznesowych kluczowym i jedynym determinantem jest nastawienie. Nie są zazwyczaj ważne racjonalne wyniki ew. rzetelnych analiz, bo i tak "swoje wiem".

Oczekiwanie od np. menadżerów aby podejmowali [samodzielnie] decyzje metodycznie to IMHO demagogia... Dlatego właśnie "systemy wspomagania decyzji" nieco wymuszają rozsądek tam, gdzie go brakuje. Oczywiście winny być stosowane z umiarem i wobec zdrowego rozsądku, ponieważ nie obejmują wszystkiego.

I nie zgadzam się z poprzednimi stwierdzeniami iż analizy = dane historyczne wyłącznie. Stosując uczenie bez nadzoru, można wykrywać zależności w bieżących danych lub danych bez sygnatury czasowej. Czas to tylko parametr, podobnie jak koordynaty geograficzne.

Co do dedukcji, zajmowałem się swego czasu naukami biologicznymi i nie znalazłem tam niczego poza mocno naciąganą indukcją. Więc najwidoczniej mamy zupełnie różny obraz metodologii nauk, nb. dyscypliny o ograniczonym zastosowaniu, a więc i pożytku.

od końca..

Jarek Żeliński's picture

"I nie zgadzam się z poprzednimi stwierdzeniami iż analizy = dane historyczne wyłącznie. Stosując uczenie bez nadzoru, można wykrywać zależności w bieżących danych lub danych bez sygnatury czasowej. Czas to tylko parametr, podobnie jak koordynaty geograficzne."

wykrywanie zależności w danych historycznych to tylko analiza historii ... indukcja niczego nie "wymyśliła", Kopernik użył dedukcji (i wielu mu podobnych), indukcja stworzyła jedynie złożone epicykle....

"Co do dedukcji, zajmowałem się swego czasu naukami biologicznymi i nie znalazłem tam niczego poza mocno naciąganą indukcją. Więc najwidoczniej mamy zupełnie różny obraz metodologii nauk, nb. dyscypliny o ograniczonym zastosowaniu, a więc i pożytku."

Pan nie znalazł... ale np. teoria ewolucji i mechanizm opisujący ewolucję (np. algorytmy ewolucyjne jako model ewolucji) to efekt dedukcji a nie indukcji...

Co do tez Santorskiego.. nie wiem jakie ma doświadczenie, zaś rosnący czas zbierania doświadczeń nie czyni ich lepszymi.... Jak na raze pojęcie "sztucznej inteligencji" jest na takim etapie, że nadal nikt przy zdrowych zmysłach nie odda swego życia w ręce algorytmów... Uznaniowość podejmowanych decyzji raz jest szkodliwa a raz nie, więc generalizowanie nie ma tu sensu... Co do zaś walki z uznaniowością mamy doskonały przykład: sprawdzony system trójpodziału władzy chroniony przez uznaniowością ustawodawcy, łamanie tej zasady (metodyki) i skutki....

Wracając do tematu wątku głównego nadal nie widzę miejsca gdzie można zastosować "algorytmizację" w kierowaniu Państwem... Nawet najśmielszy prawnik nie odważy się zastąpić Sędziego algorytmem...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Są już, niestety, złe sprawy symptomy

DiskDoctor's picture

Wracając do tematu wątku głównego nadal nie widzę miejsca gdzie można zastosować "algorytmizację" w kierowaniu Państwem... Nawet najśmielszy prawnik nie odważy się zastąpić Sędziego algorytmem...

Tymczasem w skarbówce...

Niepokojący jest jednak ten cytat:

Wygląd nowego systemu analitycznego skarbówka dopiero opracuje.

Więc chyba analityka pubiczna jednak.

Tym razem dokładnie w temacie

DiskDoctor's picture

Podam dwa przykłady efektywnego wykorzystania analiz danych w ramach analityki publicznej. Słyszałem o obydwu projektach, więc cześć spostrzeżeń to moje domysły lub wnioski.

Urzędy pracy muszą raportować m.in. poziom bezrobocia, w rozbiciu na różne obszary administracyjne, a więc mikro- i mezoekonomicznie. O ile "suche fakty" w postaci tabelki stanowią zwykły raport, co do którego można jedynie mieć kwerendy typu proste pytanie-odpowiedź, już agregowanie tych informacji, np w powiązaniu z wizualizacją typu GIS, daje obraz szerszy.

Mianowicie można obserwować pewne "odchylenia od średniej", przykładowo w ramach powiatu posiadającego średnią stopę bezrobocia na niższym poziomie, wyłuskać pojedynczą gminę, która znacząco od tej średniej odbiega. Więc widać więcej. Wniosek z takich analiz (dokładnie: wizualizacji) może sugerować pewne nieprawidłowości, co z kolei pozwala na kierowanie skutecznych korekt na poziomie administracyjnym (samorządowym), tam gdzie są one potrzebne, tam, gdzie zachodzi uzasadnione podejrzenie iż poprawią one stan faktyczny w kierunku pożądanym.

Inny przykład wbrew pozorom podobny to mechanizmy wdrażane w izbach skarbowych, celem kierowania (typowania) przedsiębiorstw do kontroli skarbowej. Oczywiście kontrola skarbowa przeszkadza w działalności (potrafi nawet doprowadzić firmę do upadku), jednak miast kontroli losowych, można poprawiać parametry takie jak: wydajność, efektywność ale też nieinwazyjność takich kontroli. W takiej sytuacji, analizując niejako "hurtowo" sprawozdania finansowe za pomocą rozlicznych wskaźników (sens takiego podejścia to inna sprawa, jednak wszyscy tak robią w tym inne firmy). No i - znów - pewne anomalia wskazują, że w firmie dzieje się coś nietypowego. Oczywiście może być to zwykły zbieg okoliczności, może być to jednak coś więcej. Jeśli służby skarbowe dysponują ograniczonym personelem, na pewno należy dysponować tym personelem efektywnie, co jest zarówno w interesie państwa jak i uczciwych przedsiębiorców.

Podsumowując obydwa przykłady, są to metody niedoskonałe (mogą nie raportować najpilniejszych przypadków lub raportować przypadki które - obiektywnie - nie wymagają uwagi). Ale zapis jakichkolwiek złożonych zbiorowisk / organizacji (powiat, gmina, przedsiębiorstwo) za pomocą sekwencji liczb (wskaźników, parametrów, sum itp.) jest swoistym elementem rzutowania jednej "reprezentacji danych" na inną. I jak to każde rzutowanie, zatraca część informacji, inne informacje "skleja" powodując wypaczenia.

Wnioskując na danych, nie wnioskujemy na rzeczywistości tylko na jej uproszczeniu. Państwo musi funkcjonować, podobnie jak przedsiębiorstwo, mając do tego ograniczony budżet i środki. Państwo powinno być ponadto wydajne i efektywne. Ale i sprawiedliwe i "z ludzką twarzą".

Pytanie o analitykę publiczną jest zatem pytaniem o postawieniem "kreski" nad automatyzacją zadań państwowych. Tak aby pomagała i nie szkodziła zarazem.

Możnaby, tak sądzę, narysować coś w rodzaju krzywej Laffera i tutaj. Tzn. na osi x byłaby intensyfikacja automatyzacji zadań publicznych a na osi y - bilans zysków i kosztów społecznych z jej wprowadzenia.

A z krzywą Laffera to wiadomo i z tematu podatków; nie warto "przeginać".

bardzo dobre przykłady

Jarek Żeliński's picture

oba przykłady pokazują jak wykorzystać statystykę i prezentację danych do ułatwienia podejmowania decyzji przez ludzi, bo to ludzie analizują to co widzą (wyniki raportów) i podejmują decyzje. Nie ma tu miejsca na algorytmizację pracy ludzi czy urzędu bądź całego Państwa...

Co do krzywej Laffera, to jest ona teoretycznym bytem nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością i nie jest to moja opinia a ekonomistów. (podatek 100% jest nierealny i snucie teorii o tym jak by to było gdyby pracownik musiał oddawać fiskusowi wszystko co zarobił jest bezsensu)...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Co do .............., to

hub_lan's picture

Co do .............., to jest ona teoretycznym bytem nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością

w miejsce kropek można podstawić dowolne stwierdzenie i to zdanie wypowiadać publicznie tylko czy ono będzie prawdziwe?

fakt że coś nie występuje bezpośrednio (np podatek 100%) nie zmienia prawdziwości tezy że przy takim podatku wpływy z tego podatku byłyby równe ZERO podobnie jak przy stawce 0%

tylko, że

Jarek Żeliński's picture

"fakt że coś nie występuje ..." czyni z takich rozważań spekulacje a nie naukę...

Nauka opiera się na faktach, reszta to tylko nieuprawniane spekulacje idące raczej w stronę metafizyki.. Równie dobrze można spekulować sobie na temat tego co by było gdyby gospodarka składała w 100% z rentierów i gdybać na temat tego kto by na nich pracował ...

Co do krzywej Laffera, on sam po fali krytyki przyznał, że to byt czysto teoretyczny i nie należy go odnosić do realiów. Mimo to masy liberałów i libertarian podniecają się tą krzywą, która niczego nie wyjaśnia w żadnym Państwie.

Wracając do wątku wszelkie badania historii to tylko historia, a wiedza historyczna nie jest predykcyjna. Wielu nowożytnych filozofów (Popper, Russel, inni) krytykuje tak zwany "historycyzm" i indukcyjne podejście do rozważań o przyszłości... ale tu już wkraczamy w mega dyskusję i indukcji i dedukcji w nauce...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

czasem warto czytać to z czym sie nie zgadzamy i polemizowac..

Jarek Żeliński's picture

http://www.naukowiec.org/wiedza/ekonomia/krzywa-laffera_1389.html

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Dane z pogodynki

Przepraszam za off, ale to naprawdę ciekawa sprawa, zwłaszcza, że Vagla swego czasu ostro o to walczył. Otóż pogodynka (serwis IMGW) w końcu udostępnia swoje dane dla wszystkich. Warto tą informację upowszechnić :)

Jeszcze dwa istotne słowa w temacie "komercyjnym"

DiskDoctor's picture

W kontekście General Data Protection Regulation, które wchodzi w życie w dn. 25 V 2018 r.:

Automated individual decision-making, including profiling (Article 22) is made contestable. Citizens now have the right to question and fight decisions that affect them that have been made on a purely algorithmic basis.

Co zrobić.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>