Secondlife: gdy organy ścigania stawiają zarzut za darmowy program
Czytelnicy zwrócili mi uwagę na ciekawy wątek dotyczący działań Policji. Sprawa nie jest nowa, bo post zaczynający wątek pojawił się na forum secondlife.pl 29 listopada 2007 roku. Chociaż to prawie rok temu i wydaje się, że sprawa jest już wyjaśniona, to jednak odnotuję to "dla porządku" w archiwum. Post zaś brzmiał: "Komenda Powiatowa Policji w Międzyrzeczu zabezpieczyła mój komputer i w dniu dzisiejszym przedstawiła mi zarzuty z artykułu 278 § 2 kk o to że ukradłem w celu uzyskania korzyści majątkowej grę sieciową Secondlife (...)"
Chodzi o oprogramowanie dostarczane przez Linden Labs użytkownikom sieciowej gry Secondlife. Są różne programy stosowane w tej grze, jednak podstawowa przeglądarka - The Second Life Viewer - dostępny jest na zasadach jednej z "wolnych" licencji (the GNU General Public License, version 2.0, with a FLOSS exception). Jest też licencja komercyjna, ale to dla tych wszystkich, którzy chcieliby kod przeglądarki zaimplementować w jakichś komercyjnych produktach (por. Second Life Viewer Licensing). Ciekawych tej dyskusji odsyłam do źródła: Zarzuty za kradzież gry Secondlife. Ja podobne tematy gromadzę w dziale gry i policja. Od zainteresowanego można było dowiedzieć się m.in., że:
policja na legitymację zabezpieczyła w moim mieszkaniu mój komputer pod pretekstem innej sprawy, którą umorzono. Do dnia dzisiejszego od lipca prokurator nie zatwierdził nakazu przeszukania. Komputer badał biegły, który stwierdził,że wszystko w kompie jest legalne oprócz plików gry SL. Pani policjantka oświadczyła mi dzisiaj, że jak jej przedstawię fakturę na zakup gry SF lub oryginalną płytę instalacyjną lub choćby "pudełko" w którym zakupiłem grę to odzyskam kompa. Jak roześmiałem się jej w twarz twierdząc, że jest to nierealne, bo samolot mogę ukraść ale gry sieciowej się nie da, to dała mi zarzuty z art. 278 § 2 kk
Wydaje się (chociaż przeoczyłem to wówczas), że sprawą zainteresowały się media i "po interwencji telewizji TVN Fakty prokuratura zabrała akta sprawy". Dla przypomnienia umieszczę jeszcze link do tekstu Śledztwo umorzono, bo nie wiadomo kto zainstalował, pod którym również dyskusja...
I również dla porządku, bo w tym tekście idealnie pasuje, wypada przywołać "krążący po Sieci" już od dawna, a przywoływany czasem przez innych autorów, skan:
Zarzuty dotyczące "uzyskania oprogramowania bez zgody uprawnionego" czym ktoś "działał na szkodę firmy GNU General Public License Free Software Foundation Inc. w Cambridge USA"...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Jestem na prawdę pod
Jestem na prawdę pod wrażeniem. W tym kontekście z dwoma linuksami na laptopie jestem recydywistą...
To juz nie jest śmieszne
Czytam uważnie wszystkie Pana wpisy. I już nie zaczynam od nich dnia. Rzadko, ale bywało tu śmiesznie. Teraz jest już tylko strasznie.
Elementarne braki w wiedzy naszych służb mundurowych wszelkiego typu przerażają. Skoro słowo pisane jest dla nich tak trudno zrozumiałe, to jak chronią, bronią, nadzorują nasz kraj?
Offtopic - Pytanie
Zawsze się zastanawiam, czy policji podczas konfiskaty nie powinien starczyć obraz dysku? Nie powinni wykonać kopii mojego dysku sprawdzić sumę kontrolną i na tej podstawie zabrać "komputer" do analizy? Znając tempo załatwiania takich spraw dzięki komuś życzliwemu mogę być zmuszony do kupna kilku komputerów w roku (komputer jest moim jedynym i niezbędnym narzędziem pracy).
Proszę o odpowiedź.
Nie takie rzeczy się dzieją...
Już się zdarzało, że zarekwirowane komputery stały w magazynach i się kurzyły, albo nawet znikały, właściciele bankrutowali (firmy), a nasze organy nic nie musiały z tym robić. Proszę przeszukać serwis VaGli :)
Informacja ma tę cechę, że można dokonać jej idealnej kopii w mniej niż tydzień (binarny zrzut dysku, lub innej pamięci w przypadku urządzeń wbudowanych). Nasze organa nie poczuwają się nawet do zwracania strat na wartości sprzętu w przypadku uniewinnienia, a przydałby się jakiś zapis o bezzasadnym przetrzymywaniu rzeczy ruchomych przez dłuższy czas (powyżej miesiąca?) i odszkodowaniach (z kieszeni funkcjonariusza, a nie z mojej).
A co robić gdy np. już nie
A co robić gdy np. już nie można kupić oryginalnej płyty z jakąś grą, a bardzo się chce ją mieć?
A miałem być biegłym
A ja kurczę chciałem być biegłym, ale nie wiedziałem czy z moim, niemałym w końcu, doświadczeniem byłbym wystarczająco dobry i czy nie zrobiłbym komuś krzywdy. A tutaj coś takiego. To już nawet śmieszne nie jest, to jest tragiczne/straszne/przerażające. Jeśli ten "biegły" robi takie błędy, to gdzie jeszcze się pomylił?
płyta, faktura, pudełko
Moją uwagę w tej informacji zwróciło, że prokuratura żąda podobno "oryginalnej płyty, faktury lub przynajmniej pudełka". Jak dla mnie jest to wyraz desperackiej próby znalezienia namacalnego dowodu w rzeczywistości dóbr niematerialnych. Jak na dłoni widać w ten sposób zgubne konsekwencje bezrefleksyjnego obejmowania takich dóbr regulacjami i siatką pojęciową ("rzecz", "własność", "kradzież") właściwą dla dóbr materialnych.
W świecie, w którym oprogramowanie i wiele innych dóbr dystrybuowanych jest drogą cyfrową, gdzie "zgoda osoby uprawnionej" (art. 278 par. 2 KK) udzielana jest w formie klikanej EULA lub nawet bez niej (a wtedy podstawą do korzystania z oprogramowania jest art. 75 prawa autorskiego) biedna Pani prokurator szukająca papierowej faktury i tekturowego pudełka ...
Ciekaw jestem skąd u prokuratora wzięło się przekonanie, że to właśnie oryginalna płyta, faktura lub pudełko stanowi wystarczający dowód ekskulpujący spod art. 278 par. 2 KK. Mówimy przecież o zgodzie uprawnionego - czy którykolwiek z tych elementów stanowi przejaw takiej zgody? Czy nie powinniśmy raczej żądać przedstawienia łączącej strony umowy? Czy prokuratura nie powinna pochylić się nad tekstem tej umowy i dociec, czy aby nie dochodzi do korzystania z oprogramowania na polach eksploatacji umową nieobjętych? Czy nie powinna sprawdzić w jakim zakresie umowa wyłączyła stosowanie art. 75 i czy mogła to zrobić?
Uprzedzając pytania: nie mam niestety żadnego dowodu, że autorskie prawa majątkowe i osobiste do tego komentarza należą do mnie.
Dobrowolnie poddaj się karze :)
Skoro nie masz żadnego dowodu, że że autorskie prawa majątkowe i osobiste do komentarza na który mam przyjemność odpowiedzieć należą do Ciebie to nie masz innego wyjścia jak zgłosić się do najbliższej prokuratury i dobrowolnie poddać się karze ;)
Kto co musi wykazać?
Mnie bardziej boli to, że to na podejrzanym spoczywa obowiązek udowodnienia, że nie jest wielbłądem. A przecież w KK jest tylko mowa o uzyskaniu bez zgody. Spodziewałbym się pytania "skąd Pan to ma", ułatwiłoby to ustalanie sposobu uzyskania ("ściągnąłem z internetu, ze strony producenta", "otrzymałem darmową próbkę na targach", "wygrałem w konkursie", "kupiłem w tym sklepie"), ale czy wymaganie udowodnienia swojej niewinności przy pomocy papierka/pudełka czy innego rekwizytu ociera się o absurd.
Trochę to wszystko naciągane
Bardzo mi przykro, ale to sobie czytam artykuł trochę mi to śmierdzi tanią gazetowo-brukową sensacją. Wiem co piszę bo znam procedurę. Jestem po drugiej stronie barykady. Po pierwsze nie mam obowiązku wpuszczać do domu policjanta bez nakazu, dlatego gdy tak się stało człowiek ten musiał być dobrze znany policji zaś sam zainteresowany miał coś na sumieniu, że tak bez wahania wpuścił "na legitymację". Po drugie sprawa z policji trafia do prokuratury i tam człowiek jest wzywany i ma możliwość wyjaśnienia spornych kwestii. Podejrzany o przestępstwo wystarczy że wydrukuje z Wikipedii z warunki licencji GPL. Dodatkowo gdy biegły w swojej opinii, tak jak w opisywany przypadku, trochę przegnie i wskaże, że poszkodowanego jako GPL, to w polskie prawo ma taką właściwość, że wzywa się osobę poszkodowaną. W przypadku licencji GPL nikt nie wystąpi z roszczeniami i więc nie ma poszkodowanych. Nie ma poszkodowanych więc nie ma przestępstwa.
fakty i mity
Nie każdy musi wiedzieć jakie prawa mu przysługują oraz co policja może, a co nie. Przykładowo gdzieś wyczytałem, że policja może wejść do mieszkania "na blachę" jeśli jest uzasadnione podejrzenie, że dowody winy zostaną zniszczone przed wydaniem nakazu (i już po fakcie przeszukania policja dostarcza nakaz).
A z drugiej strony policja chyba nie ma obowiązku informowania o tym, co przysługuje osobie, typu: "Dzień dobry, chcemy sprawdzić czy ma pan piraty w domu, ale nie mamy nakazu, więc może pan po prostu trzasnąć drzwiami" ?
Po pierwsze nie mam
Jak tak czytam wypowiedzi na ten temat - to rzeczywiście obowiązku nie ma, ale policjant ma prawo wejść z drzwiami. (kto potem płaci za wymianę drzwi?). Oczywiście, jak zawsze mamy do czynienia z sytuacją "niecierpiącą zwłoki". Czyżby Pan znał inną interpretację?
Zwykle można się spotkać: "skoro nie wpuszcza, to wtedy ma coś na sumieniu". Mniej lub bardziej logiczne. Ale w stwierdzeniu, że z wpuszczenia bez wahania można wnioskować o nieczystym sumieniu nie udało mi się znaleźć logiki.
Ale co się człowiek nachodzi i natłumaczy, że nie jest wielbłądem to jego. A i to kiedy odzyska komputer (pół roku, rok, kilka lat?) też nie jest pewne.
policja na legitymację
policja na legitymację zabezpieczyła w moim mieszkaniu mój komputer pod pretekstem innej sprawy, którą umorzono.
Jak widać, policjant nie wszedł ot tak sobie tylko w związku z inną sprawą, którą umorzono. Mi z kolei, bardzo przykro, że policja, która poniosła porażkę w pierwszej sprawie stara się teraz na siłę znaleźć cokolwiek na tego człowieka byle tylko w statystykach nie mieli kolejnego niesłusznego najścia.
Do tego rozbraja mnie to
Do tego rozbraja mnie to zdanie
Podejrzany o przestępstwo wystarczy że wydrukuje z Wikipedii z warunki licencji GPL.
Czyli rozumiem, że w Polsce nie obowiązuje już domniemanie niewinności? Dlaczego to ja mam udowadniać policji/prokuraturze, że mój soft jest legalny i co gorsze oświecać ich czym jest licencja GPL? Rozumiem, że policja zwróci mi koszty wydruku treści tej licencji?
Rozumując tak jak to opisałeś powyżej, możliwa jest sytuacja, w której policja wchodzi mi do domu, oskarża mnie o łamanie wszystkich możliwych praw i przepisów, a teraz ja muszę kupić sobie przemysłową drukarkę i im wydrukować wszystkie dzienniki ustaw, kodeksy karne, cywilne itp. i pozaznaczać przepisy, które udowadniają, że policja nie ma racji formułując przeciwko mnie te zarzuty. To absurd! Od tego są biegli, eksperci czy choćby podstawowy podział policjantów na różne wydziały (przestępczość gospodarcza, kryminalna itp.) żeby pracowali tam ludzie znający choćby podstawy zagadnień, którymi się zajmują. Innymi słowy, mogą nie wiedzieć, że dany program jest rozpowszechniany na licencji GPL, BSD czy jeszcze jakiejś innej, ale powinni wiedzieć, że takie licencje istnieją i znać ich podstawowe założenia.
Wikipedia jest wyrocznią?
To Wikipedia urosła już do miana Dziennika Ustaw czy Kodeksu? Jaki to jest dowód w sprawie? Przecież każdy sobie może umieść dowolne hasło w Wikipedii na własne potrzeby i przedstawiać jako "dowód".
Ale facet mógłby zgłosić się do firmy Linden Labs z prośbą o wyjaśnienie, że niczego im nie ukradł i to powinno wystarczyć.
A sprawa przetrzymywania komputerów i nie płacenia odszkodowania za straty firmy to już zupełnie inna historia, której aż się nie chce poruszać.
A tak przy okazji, czy macie faktury lub pudełka na wszystko co posiadacie? Stół, długopis, żyrandol, książkę? Jeśli nie to jak udowodnicie, że to nie jest kradzione?
Na koniec dodam: ja prawnikiem nie jestem, ale coś mi się obiło o uszy o zasadzie domniemania niewinności dopóki nie udowodni się winy. Może więc to prokuratura powinna udowodnić, że to kradzież a nie wymagać od podejrzanego przedstawienia dowodu na brak kradzieży?
Zawsze można powiedzieć,
Zawsze można powiedzieć, że policjant to jeszcze nie prokurator ani sąd, oraz, że przedstawiciel BSA to też jeszcze nie prokurator ani sąd. Instytucja alibi też działa niemal od wieków i nikt nie mówi, że to "udowadnianie niewinności". Alibi jest po to, by śledczy odczepił się ode mnie teraz, natychmiast, bez budzenia prokuratora (który zresztą może odmówić sporządzenia aktu oskarżenia) i otwierania przewodu sądowego.
Prokuratura i Sądy mają wszystko gdzieś
Mam sprawę w której również oskarżono mnie o to ze mam programy nielegalne wyliczono je również freeware ZA FREEWARE MAM 600zł (wartość), i co można biegłemu nic się nie zrobi mimo to iż nawet mnie za program do drukarki policzyli, do dzisiaj nie wydali mi tej opinii biegłego ale jak wydadzą postaram się żeby do jakiejś gazety to trafiło. Z biegłym się nic nie zrobi ani jemu nic nie zrobią oni celowo wpisują takie bzdury. Słyszałem nawet o sprawie gdzie człowiek miał Linuxa i też miał z tego tytułu problemy.
co można zrobić biegłemu
W postępowaniu sądowym pewnie niewiele bo biegły występuje jako narzędzie sądu, a głupio się awanturować z narzędziem :) Można wystąpić o powołanie innego biegłego podpierając się na przykład opinią prywatną albo błędami proceduralnymi. Miewałem już takie opinie po "biegłych" i "specjalistach" różnego sortu i różnie to bywa: czasami rzeczywiście włos się jeży na głowie, a czasami widzę kawał dobrej roboty, której strona się czepia bo albo nie rozumie albo ma nadzieję, że kolejny biegły nie zrozumie i uda się sędziemu namieszać w głowie.
Przy okazji: czasami komuś się wydaje że coś jest freeware a w rzeczywistości nie jest albo jest ale nie do końca. Widziałem taką historię gdzie programista prowadzący firmę był na tyle przytomny że kupił sobie któryś z pakerów (bodajże jakąś wersję arj-ta) która była free do zastosowań domowych ale płatna do komercyjnych a potem, ponieważ nie chciało mu się generować samorozpakowujących się archiwów dołączał tegoż arj-ta do dystrybucji swoich programów (żeby było śmieszniej pisanych dla rynku B2B).
Taki na przykład soft dołączany o urządzeń (firmware) bez tychże urządzeń wcale nie musi być "free"... Aha: linux linuxowi nie równy. Novellowy SLES kosztuje pieniądze
Aha: linux linuxowi nie
Co swoją drogą jest bardzo ciekawe, gdyż bardzo wiele komponentów w tej dystrybucji jest na GPLu. W drugą stronę (np. popularne Ubuntu) jest to obchodzone w ten sposób, że dystrybucja zawiera tylko wolne komponenty, a pozostałe (np. niektóre kodeki, Java Sun-a) trzeba już samemu dociągnąć.
Więc - jeśli dystrybucja zawiera komponenty na GPLu, które "zawirusują wolnością" komponenty komercyjne Novella, to mógłby być kłopot z oskarżeniem o złamanie licencji.
Wjazd policji
Kilka lat temu, późną godziną nocną, obudziło mnie dobijanie się do drzwi. Ciągle lekko zaspany spytałem usłyszałem pytanie czy mój samochód to mój samochód, i panowie z policji pokazując przez wizjer blachę, grzecznie spytali czy bym ich nie wpuścił. Po krótkim rozważeniu tej propozycji, uświadomiłem sobie, że musze być osobnikiem dobrze znanym policji (zapłaciłem dwa mandaty za przekroczenie prędkości), a na sumieniu każdy z nas coś ma, wpuściłem trzech panów w cywilu. Były to niezbyt rozgarnięte, ale uprzejme chłopaki z podmiejskiego komisariatu, w stylowych walonkach. Otaksowali miejsce przebywania potencjalnego przestępcy, na stole spostrzegli niedopite wino i wyjaśnili, że mój samochód brał udział w kradzieży z włamaniem.
Zapewne dlatego, że wino było francuskie, chwilę po przynudzali i tylko spytali czy mogę im pokazać bagażnik.
Kosztowało mnie to jeszcze jedną wizytę na ichniejszym komisariacie po czym otrzymałem listem poleconym zaoczne zatwierdzenie przeszukania mieszkania, samochodu oraz pomieszczeń gospodarczych.
PS. Było to w latach, gdy policja nie słynęła jeszcze z nalotów w poszukiwaniu dowodów strasznych przestępstw elektronicznych. Dzisiaj z pewnością nie byłbym taki chętny do otwierania drzwi. Na wypadek, gdybym musiał tłumaczyć się, że jeden z systemów operacyjnych, których używam, mam na licencji akademickiej, a inny jest na licencji GPL, i czym ta licencja jest.
Rozumiem, że zwykły obywatel czasem musi być narażony na pewne niedogodności, aby policja mogła ścigać skutecznie przestępców. Jednak opierając się na moich dotychczasowych kontaktach z policją uważam zaoczny nakaz przeszukania za pozostałość totalitarnego systemu. Zakładam, że dyżur prokuratora nie jest takim wielkim problemem, a z racji choćby wykształcenia, prokurator powinien podejmować bardziej przemyślane decyzje i być kolejnym, kontrolnym, ogniwem, przy podejmowaniu decyzji.
Wydruki z Wikipedii
Widzę, że mój komentarz o "wydrukach licencji z Wikipedi" czy "wpuszczaniu na legitymację" wywołał dużo komentarzy... i to negatywnych komentarzy. Przyznam, że nie tego się spodziewałem i nie taki był zamiar mojej wypowiedzi. Chodziło mi bardziej o to, że policja popełniła w tym wypadku "babola" i ja będąc na miejscu podejrzanego (w obawie że ktoś popełni kolejnego "babola", bronił bym się rękami i nogami aby nie dostać wyroku za programy freeware) i zrobił bym wszytko aby tą farsę zakończyć. Niemniej oskarżanie za Freewary to jest patologia i należy to traktować jako wyjątek a nie jako regułę. Pracuję w dużym mieście wojewódzkim. W mojej pracy mam kontakt zarówno z policjantami, biegłymi i prokuratorami zajmującymi się prawami autorskimi. U mnie każdy wie co ma robić. np: policjant wchodząc do mieszkania na przeszukanie mówi dokładnie w jakiej sprawie przyszedł i czego szuka, prosząc o wydanie tej rzeczy. Gdy po sprawdzeniu przez biegłego okaże się że na komputerze masz zainstalowany system Linux, Free BSD czy Free DOS, jako pakietu biurowego używasz OpenOffica, komunikujesz się przez gg, Tlen czy Skype, a dodatkowo grasz sobie sieciowo w Tibię czy SecondLife, to nikt nie uzna że jesteś piratem i nie będzie szarpał cię po sądach. Gdyby jednak biegły uznał że gg czy Skype są płatne i złamałeś prawo to w sądzie prosisz o powołanie drugiego biegłego w celu ponownego zbadania sprawy. I tu następuje konfrontacja opinii. Wtedy masz prawo i możliwość ustosunkować się wszelkich niejasności. Co innego jak masz zainstalowanego nielegalnego Windowsa, Corela czy Offic'a, a dodatkowo masz nielegalne MP3 czy filmy. To już może być uznane z paserstwo a wtedy... masz przechlapane.
nielegalne MP3
A jak odróżnić "legalny" plik MP3 od "nielegalnego"? Który to artykuł kodeksu karnego zabrania POSIADANIA plików MP3?
@ pracownik wymiaru niesprawiedliwości
"Nie ma poszkodowanych więc nie ma przestępstwa."
całkowicie nie szanowny ???pan??? zwyczajnie kłamie (albo inaczej świadomie wprowadza w błąd w celu niekorzystnego rozporządzania swoim majątkiem czyli finansowania dobrze płatnych stołków ta takich jak on) czytelników niniejszego serwisu gdyż aktualnie 90% prawa wprowadza instytucję tzw prawdopodobnego potencjalnego poszkodowanego i jeśli uda się taką postać osadzić w dowolnie wybranej sytuacji jako możliwego poszkodowanego to już pojawia się powód do ukarania zapisany w ustawie.
Najprostszym tego przykładem jest całkowity brak poszkodowanego w przypadku jazdy bez zapiętych pasów a jednak można z tego tytułu ponieść konsekwencje karne.
MAM TEN SAM PROBLEM
Mam ten sam problem miałem wjazd (nie będę go opisywał, bo byście nie uwierzyli do czego doszło), ale radiowozem przejechałem z 200km, mam również sprawę o freeware i najlepsze jest to, że biegły sądowy coś gdzieś zobaczył, bo wiadomo, że program można wydać na płycie i na nim zarabiać, mimo iż występuje on też w freeware, no ale niestety w Sądzie ciężko kogoś przekonać.
Zatrważające!!
Witam.
To aż nieprawdopodobne, że opinią miarodajną dla aparatu sprawiedliwości jest opinia człowieka, który możliwe, że nie ma bladego pojęcia o istnieniu innych programów niż licencjonowane za ciężką kasę i na idiotycznych czasem zasadach. Ot takich jak ta, która zmusza do otwarcia opakowania aby przeczytać warunki licencji, a po "otwarciu" opakowania, uznaje się, że klient zaakceptował warunki umowy licencyjnej.
Może czas najwyższy zacząć egzekwować prawo mówiące o odpowiedzialności urzędnika za wyrządzone szkody! No i najważniejsze! Biegli zajmujący się wydawaniem opinii z dziedziny IT, obowiązkowo powinni mieć egzaminy państwowe z treści umów licencyjnych. Możliwe, że wtedy byłoby mniej takich sytuacji, w których sąd wydaje orzeczenia czy wyroki w oparciu o błędne opinie.
A tak na marginesie. Dopóki będzie takie pojmowanie piractwa jak obecnie, to system OpenSource nie ma szans się przebić, gdyż nie sposób wykazać się dowodem zakupu! A przecież nikt nie chce być posądzony o kradzież oprogramowania.
Nie budujmy supermana
Z tym się zupełnie nie zgadzam. Proponuję natomiast dożywotnie odebranie uprawnień biegłego za pchanie się do interpretowania umów bez odpowiedniego wykształcenia. Biegły informatyk jest od stwierdzenia jakie dane są przechowywane na komputerach lub przesyłane przez sieć, odzyskania historii komunikatora internetowego czy archiwum e-maili. Od interpretowania licencji jest prawnik, a od tłumaczenia licencji na polski (bo np. GPL nie ma oficjalnej wersji innej niż amerykańska) tłumacz przysięgły. Jeżeli biegły informatyk nagle w swoim sprawozdaniu staje się tymi trzema osobami, to przekracza swoje uprawnienia i często poświadcza nieprawdę swoim podpisem (AFAIR karalne).
Mamy swobodę umów
Mamy swobodę umów, więc każde dwie strony mogą dowolnie ukształtować stosunki prawne między nimi. Również w ramach korzystania z oprogramowania (gdzie wchodzę ewentualne ograniczenia swobody umów, w pewnym zakresie, wskazanym w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Dlatego postulat:
Już tylko z tego powodu nie zasługuje na aprobatę. Ale wcześniej - nie zasługiwałby na aprobatę, gdyż osoba wydająca opinie w zakresie IT nie jest osobą, która w jakikolwiek sposób powinna analizować jakiekolwiek umowy licencyjne, ponieważ to wykracza poza zakres specjalizacji takiej osoby. Ona jest od IT, nie od prawa kontraktów. Czy doszło do ewentualnego naruszenia materialnego prawa karnego jest prokurator stawiający (lub nie stawiający) zarzuty; czy doszło do popełnienia przestępstaw (czyli od znajomości prawa) jest sąd.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Paranoja!
Wiecie co jest najlepsze w tych skanach? Najlepsze jest to, ze nazwa licencji potraktowana jest tak jakby to byla nazwa firmy. Nikomu nie zechciało się wziąć słownika do ręki i przetłumaczyć tego co piszą. Jestem w 100% pewny, że jakby komuś się "chciało" to nie mielibyśmy takich spraw. Bo jak można nazwać firmą licencję na oprogramowanie?
A skoro możemy to dlaczegoby nie:
- przekazywać informacji o bezprawnym uzytkowaniu pakietu office do jej prawego właściciela firmy Microsoft Software License Terms (MSLT) for the 2007 Microsoft Office system Inc. z siedzibą w Richmond
- informować firmy WORLD OF WARCRAFT® END USER LICENSE AGREEMENT Inc. o pirackich kopiach ich produktu
- (last but not least) konfiskować wszystkie komputery, które bezprawnie kożystają z produktów firmy Mozilla Public License Version 1.1?
Spis w 2003r, opnia biegłego w 2010r.
Witam
Na podstawie badania/spisu, programów komputerowych, sporządzonego w Laboratorium Policji w 2003r., biegły na zlecenie prokuratury, w 2010r., sporządził swoja opinię w sprawie karnej (prawo autorskie). Mógł skorzystać z dysków znajdująch sie w depozycie Policji, ale tego nie zrobił. Sprawa toczy się o łamanie praw autorskich, a przecież, kazdy program ma pole licencji zapisany w jego menu. Jak długo jest ważne badanie z laboratorium Policji (po jakim czasie nalezy go powtórzyć) oraz czy biegły mógł napisać niezależną opinie, nie badajac samych dysków, programów, czy zakresu/pola ich stosowania? Oparł swoją opinię tylko o spis z laboratorium (spis jest goły, w spisie nie ma dat używania/nic na temat pola licencji stosowania programów) oraz telefony do sprzedawców oprogramowania. O co wnioskować na rozprawie?
--------------------------------------------------------------------------------
Na rozprawie wnioskować o
przyznanie adwokata z urzędu.