LIBE
W pierwszej części niniejszego opracowania warto chwilę poświęcić informacji o wydarzeniach nieco wcześniejszych, a mianowicie o tym, że Komisja Wolności Obywatelskich LIBE1, która zajmowała się projektem dyrektywy dotyczącej zatrzymywania sygnałów telekomunikacyjnych (retencją danych), przyjęła 24 listopada 2005 roku raport Alexandra Nuno Alvaro. Raport został przyjęty stosunkiem głosów 33 (za) do 8 (przeciw) z pięcioma głosami wstrzymującymi się.
Parlamentarzyści zgodzili się, że istnieje konieczność zbierania danych telekomunikacyjnych przez odpowiednie służby, jednak tylko w przypadku pewnych sytuacji. Taka procedura wina być ograniczona do szczególnych form popełnienia poważnych przestępstw. Chodzi o to, by podsłuchu komunikacji elektronicznej nie można było zlecić w przypadku drobnych spraw, a jedynie w przypadku, gdy podejrzewa się kogoś o działania terrorystyczne lub udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Członkowie komisji uznali, że zbyt szeroka możliwość stosowania podsłuchu będzie wykorzystywana przez władze krajów członkowskich w sposób niezgodny z pierwotnym przeznaczeniem projektowanej właśnie regulacji.
Komisja LIBE usunęła również kontrowersyjny zapis projektu dyrektywy, na mocy którego kraje członkowskie mogłyby wykorzystywać przejęte dane (podsłuchane) "w innych celach2". To kolejny punkt zapalny. Zapis ten zaproponowała Komisja... LIBE skróciła czas, w jakim dane mogłyby być przechowywane (już po ich "ujęciu"). Jej zdaniem ten okres to nie mniej niż sześć miesięcy, jednak nie więcej niż dwanaście miesięcy. Komisja w swojej propozycji chciała, by te okresy wynosiły odpowiednio dwanaście i 24 miesiące.
A co jeśli jakaś firma nie będzie chciała przejmować dla państwa sygnałów obywateli (albo wykorzysta te informacje w niecnych celach)? LIBE dodała pewne ograniczenie do sankcji przewidzianej przez Komisje dla takich podmiotów: sankcja taka ma być "efektywna, proporcjonalne i możliwa do cofnięcia3".
Wreszcie - LIBE uznała, że w projektowanej dyrektywie winien się znaleźć zapis, zgodnie z którym jedynie specjalne organy państwowe, te mianowicie, które zajmują się wymiarem sprawiedliwości4 winny mieć dostęp do przejętych danych. A jeśli jakieś kraje trzecie chciałyby mieć do nich dostęp, to może się to odbyć jedynie na podstawie umowy międzynarodowej.
Z tym się wiąże inna sprawa: jeśli organy ścigania5 w kraju członkowskim będą chciały mieć dostęp do zebranych danych, to mogą go uzyskać jedynie za zgodą wymiaru sprawiedliwości. Komisja i Rada chciały, by ten dostęp do gromadzonych danych miały dowolne władze - w zależności od regulacji danego kraju członkowskiego. Na podstawie propozycji LIBE określone władze nie miałyby dostępu do całości zgromadzonych przekazów, a jedynie do danych związanych z konkretną sprawą. Znów pojawił się potencjalny konflikt: Komisja chciała, by służby miały dowolny dostęp do całej bazy przekazów zbieranych przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych, możne by rzec: in genere.
Co mają zbierać te firmy telekomunikacyjne? Komisja LIBE uznała, że nie koniecznie winny to być informacje o nieskutecznych połączeniach. U podstawy takiej decyzji leżało to, że dziś firmy telekomunikacyjne zbierają informacje o udanych połączeniach ze względu na bilingi, ale raczej nie przechowują danych o połączeniach nieudanych (takich, które nie zakończyły się nawiązaniem połączenia, innymi słowy - o próbach nawiązania połączenia). LIBE widziała tu możliwość pozostawienia kwestii zbierania informacji o połączeniach nieudanych państwom członkowskim.
Ale jedną z ciekawszych kwestii jest stanowisko LIBE, zgodnie z którym państwa członkowskie winny w pełni pokrywać koszty retencji danych. Dotyczy to wszystkich kosztów (zarówno tych związanych z inwestycjami w infrastrukturę konieczną do stworzenia warunków do gromadzenia danych, jak i te, związane z eksploatacją systemu).
Już w momencie przyjęcia przez LIBE swojego stanowiska wiadomym było, że jeśli przed końcem roku nie dojdzie do uzyskania kompromisu pomiędzy Parlamentem Europejskim i Radą, wówczas Rada przeforsuje własne rozwiązania. Prezydencji Brytyjskiej niezwykle zależało na przyjęciu dyrektywy, a to również ze względów politycznych. Niedawne ataki w londyńskim metrze, oraz udział Wielkiej Brytanii w wielkiej koalicji antyterrorystyczna u boku USA. Przyjęcie dyrektywy miało być głównym sukcesem Wielkiej Brytanii - czasowego przywódcy Unii Europejskiej.
Przy okazji batalii związanej z "retencją danych" po raz kolejny okazało się, że Parlament Europejski (składający się z polityków wybieranych wszak w wyborach bezpośrednich, a więc zależnych od swoich wyborców) ma inne zdanie w kluczowych kwestiach niż przedstawiciele rządów.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>