Ogłaszanie aktów prawnych - Rządowe Centrum Legislacji mówi: tylko PDF

Jak wiadomo - 1 stycznia miało wejść w życie rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 25 kwietnia 2008 r. w sprawie wymagań technicznych dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne i inne akty prawne, elektronicznej formy dzienników urzędowych oraz środków komunikacji elektronicznej i informatycznych nośników danych. Rozporządzenie w tym kształcie raczej w życie nie wejdzie (już raz jego wejście w życie było przesuwane). Dwa dni temu odbyła się komisja uzgodnieniowa, która zajmowała się "szybką nowelizacją" rozporządzenia, w którym - jak wiadomo - pojawiły się elementy opracowane przez prywatną firmę. Sprawa jest ciekawa również z tego powodu, że - być może - rozporządzenie, które powstanie w wyniku prac komisji uzgodnieniowej całkiem porzuci koncepcje publikacji prawa w XML, a pozostanie jedynie PDF. Niektórzy twierdzą, że to wynika ze wzmożonej "pracy u podstaw" komercyjnych wydawców prawa. Czy to teoria spiskowa?

Nie uczestniczyłem w obradach komisji, dlatego moja wiedza na ten temat pochodzi z "drugiej ręki". Zastrzegam zatem, że poniżej znajdują się jedynie "spekulacje" na temat dyskusji. Wedle relacji, którą uzyskałem wczoraj, w czasie niezwiązanego ze sprawą szkolenia organizowanego przez Centrum Promocji Informatyki, Rządowe Centrum Legislacji stanowczo realizuje wariant, w którym z rozporządzenia (w znanym nam kształcie) zostaną usunięte załączniki "techniczne" i znaczna część samej treści aktu prawnego, pozostanie jedynie możliwość publikowania aktu prawnego w PDF. Spotkałem się z komentarzem, zgodnie z którym taki zabieg skutecznie przeszkodzi wszystkim zainteresowanym automatycznie wykorzystywać publikowane akty prawne. Gdyby były one publikowane w strukturze XML wraz z metadanymi - każdy zainteresowany mógłby po prostu pobrać takie akty prawne i wykorzystać je w swoim systemie. PDF będzie "przeszukiwalny", ale przecież będzie on wygenerowany z dokumentu elektronicznego, który strukturę i metadane będzie miał - dla udostępnienia obywatelom treść elektronicznego dokumentu będzie zubażana, a więc zniknie w procesie publikacji struktura i metadane - narzędzia dla obywateli potencjalnie bardzo przydatne.

Chętnie oparłbym się w tej relacji na protokole z posiedzenia komisji uzgodnieniowej, jednak nie jest on dla mnie jeszcze dostępny (nie wiem, czy kiedykolwiek będzie). Proszę zatem wybaczyć, że relacjonuje nieprecyzyjnie usłyszane świadectwo uczestników komisji.

Wedle relacji - Centrum Legislacyjne Rządu miało twierdzić, że delegacja ustawowa, tj. art. 15 ust. 5, art. 20a ust. 2 oraz art. 28b ust. 2 ustawy z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych, nie pozwalają na to, by MSWiA w załącznikach do rozporządzenia określało takie sprawy jak np. "Znaczniki nowelizacyjne i ścieżki", etc. Krytycy RCL twierdzą, że przecież w delegacji ustawowej (art. 15 ust. 5 ustawy) stoi, iż

Minister właściwy do spraw informatyzacji określi, w drodze rozporządzenia, wymagania techniczne dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne i inne akty prawne, doręczanych do ogłoszenia, uwzględniając konieczność zachowania jednolitości dostarczanych dokumentów elektronicznych oraz możliwości ich przetwarzania na potrzeby wydawania dziennika urzędowego.

Ich zdaniem tego typu delegacja jest wystarczająca, by MSWiA mogło jednak w rozporządzeniu określać zasady udostępniania aktów prawnych w XML.

Zwracam przy tym uwagę, że Dyrektywa 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego, której brak pełnej transpozycji zarzuciła Polsce Komisja i w związku z tym trwają prace nad jej implementacją (por. Ponowne wykorzystanie informacji z sektora publicznego - dyskusja w Polsce, raport w UE), stwierdza w artykule 5 ust. 1, że:

Organy sektora publicznego udostępniają swoje dokumenty w ich istniejącym formacie lub języku, przy wykorzystaniu środków elektronicznych tam gdzie jest to możliwe i właściwe. Nie oznacza to zobowiązania ciążącego na organach sektora publicznego do tworzenia lub przystosowywania dokumentów w celu uzyskania zgodności z wnioskiem, nie oznacza też zobowiązania do dostarczania wyciągów z dokumentów gdy wymagałoby to nieproporcjonalnie dużego wysiłku, wykraczającego poza prosta czynność.

Oczywiście Dyrektywa wprowadza zasadę niedyskryminacji (zakaz zawierania umów na wyłączność, co miałoby ugruntowywać "monopole" na rynku dostarczania obywatelom informacji z sektora publicznego), jednak zabieg polegający na publikowaniu zubożonej wersji (w sensie technicznym, nie w sensie treści) aktów prawnych wobec cytowanego przepisu dyrektywy, zgodnie z którym udostępnia się "w ich istniejącym formacie" (a więc tu - w zubożonym technicznie, bo PDF niesie w sobie mniej informacji niż XML, chociażby PDF nadawał się do przeszukiwania), może oznaczać de facto utrzymanie "monopoli" komercyjnych wydawców informacji o prawie, którzy mając zaplecze techniczne nie będą mieli z kim konkurować (obywatel nie otrzyma od państwa aktów prawnych w takiej formie, by móc (łatwiej) zbudować sobie własne zaplecze wspierające go w ocenie obowiązującego prawa).

Kod (informatyczny) ma dziś takie znaczenie jak prawo (norma prawna), dlatego walka o ten kod (interoperacyjność, transparentność, nadawanie się do automatycznego przetwarzania, itp.) jest tak zacięta. A z prawa korzystamy wszyscy.

Tymczasem nie wiemy jeszcze (a przynajmniej ja nie wiem), jak się skończyła (czy się skończyła) sprawa związana z ogłoszeniem rozporządzenia, o którym media pisały, że urzędnicy MSWiA podłożyli ministrowi do podpisania plagiat. Przeczytaj na ten temat:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

No to klops. Dobrze, że nie

No to klops. Dobrze, że nie pisałem aplikacji pod "zawieszone" rozporządzenie, bo przy przesunięciu terminu na 1 stycznia 2009 r. zapowiadano, że zmiany będą nieznaczne. Teraz widzę, że owszem, zmiany będą nieznaczne. Ale nie wobec projektu tylko wobec statusu quo.

Zaiste, państwo prawa nieraz rozczarowuje.

jest i projekt ustawy

Na stronie MSWiA opublikowano 23.12.2008r. projekt ustawy. Z licznika wynika, że już? 10 osób się z nią zdążyło zapoznać.
KJM

poprawiony tekst

Poprzednio zamieściłem chyba nieaktualną informację. Wiem że ona nie bardzo pasuje do wątku. Ale ma ona dość istotne znaczenie dla e-gov. Może notka Pana zainteresuje.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przedłużyło umowę SELECT

Z przyjemnością informujemy, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podpisało dokumenty niezbędne do przedłużenia umowy ramowej SELECT na następne 3 lata (od 31 grudnia 2008 do 31 grudnia 2011). Przedłużenie umowy SELECT umożliwia ponad 400 jednostkom administracji publicznej, które podpisały załączniki do tej umowy, wykorzystywanie mechanizmów tej umowy dla realizacji zakupów oprogramowania Microsoft.

A przecież można inaczej...

Od jakiegoś czasu siłą rzeczy poznaję austriacki system prawny. I powoli zaczynam nabierać przekonania, że "szary obywatel" ma w Polsce o wiele więcej możliwości dochodzenia swych praw i obrony interesów (przynajmniej na papierze).

Niemniej jednak "szary obywatel" austriacki ma coś, co daje mu przewagę nad jago polskim kolegą. Tym czymś jest dostęp do aktualizowanych na bieżąco tekstów aktów normatywnych, orzecznictwa oraz rzetelnej informacji o procedurach administracyjnych. Wystarczy komputer wyposażony w przeglądarkę i już można np. zapoznać się z treścią danego aktu (przepisu) na dany dzień za pośrednictwem Informacyjnego Systemu Prawnego (RIS) prowadzonego przez urząd kanclerski:

http://www.ris2.bka.gv.at/

A gdy mam coś do załatwienia w urzędzie, to za pośrednictwem serwisu

http://www.help.gv.at

jestem w stanie szybko ustalić, gdzie, kiedy, do kogo i z jakimi dokumentami mam się zwrócić.

A u nas? PDF? Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale czy w tym przypadku możemy mówić o rzeczywistej wartości dodanej w stosunku do materiałów dostępnych już teraz na stronach sejmu? Powiedzmy sobie szczerze - przy obecnej dynamice zmian stosunków społecznych i podążających za nimi (w tempie nieco wolniejszym) zmian w prawie, trudno uznać publikacyjny obowiązek ustawodawcy za spełniony poprzez wydawanie papierowych "klocków", którymi i tak nikt się w praktyce nie posługuje. A jeśli przyjmujemy, że "ignorantia iuris nocet", to wypada tez przypomnieć o innej paremii, głoszącej, iż "impossibilium nulla obligatio est". Bo chyba zgodzimy się co do tego, że ustalenie przez "Kowalskiego" dokładnej treści interesujących go przepisów jedynie na podstawie Dz. U. graniczy niekiedy z niemożliwością. Dziwi mnie więc mocno postawa RCL, tym bardziej, iż jest to w moim przekonaniu jedyna instytucja gwarantująca jako taki poziom legislacyjny polskich aktów normatywnych. Komu jak komu, ale "racjonalnemu prawodawcy" powinno w końcu zależeć na ułatwieniu dostępu do prawa i podnoszeniu kultury prawnej społeczeństwa (aż chciałoby się napisać "informacyjnego"). Szkoda, że TK za niekonstytucyjny uznać może jedynie obowiązujący przepis, a nie jego całkowity brak...

XML - zyski

W trakcie działań zmierzających do wyrobienia sobie zdania na temat interoperacyjności administracji publicznej podjąłem proste badania związków funkcjonalnych między instytucjami określonych w systemie prawa. Związki te dla prostoty nazwałem związkami interoperacyjności.

Analizowałem kilka aktów prawa i doszedłem do (oczywistego) wniosku, że analiza PDF lub DOC jest niezmiernie trudna do "zmechanizowania". W tym momencie pojawiło się westchnienie: jak łatwo byłoby cokolwiek przeanalizować gdyby ustawy były w XML a obiekty w nich skatalogowane.

Stawiam więc tezę, że pisanie aktów tylko w innym formacie edycyjnym dla postępu ma niewielkie znaczenie. Należy dołożyć wszelkich starań aby prawo miało charakter bardziej zestrukturalizowany.

Nawiasem mówiąc miałem okazję zapoznać z działaniem sławnego już edytora (bezpłatnego) dla JST do pisania uchwał. W momencie zapoznania się edytor funkcjonował dość topornie i nic dziwnego, że prezentujący zastrzegali, że nie jest to wersja docelowa. Sygnalizowali jednocześnie, że końcowa wersja będzie mimo wszystko bardzo skromna i jeżeli ktoś będzie miał ochotę to będzie mógł sobie tworzyć bardziej wyrafinowane narzędzia. W trakcie prezentacji edytor korzystał ze schemy właściwej dla ustaw ponieważ nie była jeszcze dostępna ta właściwa dla uchwał JST. Wszystko wskazuje na to, że trwają gorączkowe przygotowania nowego rozporządzenia z datą obowiązywania od 1.01.2010 i to okrojonego bo pozbawionego załącznika ze wzorem uchwały.
KJM

A ja uważam, że decyzja o

kravietz's picture

A ja uważam, że decyzja o pozostaniu przy PDF jest słuszna. Ustawa o publikacji aktów prawnych i normatywnych jest jedną z tych ustaw, w zakresie których administracja wykazywała się bezradnością od 2005 kiedy nowelizacja została zapowiedziana jak mi się wydaje w u.o.i. i kiedy w 2006 roku została odłożona wraz z podpisem elektronicznym na 2008 rok.

W pełni rozumiem rozczarowanie tych, którzy wyobrażali sobie niesamowite narzędzia do robienia automatycznych diffów czy śledzenia historii zmian oparte o XML. Obawiam się jednak, że w rzeczywistości zamiast niesamowitych narzędzi mielibyśmy gigantyczny przetarg na całkowicie nieprawdopodobną sumę, który skończyłby się wielomiesięcznym opóźnieniem i udostępnieniem kulawego narzędzia do pisania i przeglądania prawa w XML, którego jedynym celem byłoby podpisanie protokołu odbioru i zapłacenie faktury. Efekt byłby taki, że przez długie lata nadal podstawowym narzędziem byłby nadal Lex, DzU i PDFy pobierane z BIPów chociaż nie mają mocy prawnej.

Dlatego uważam, że słuszna jest decyzja by zrobić od początku do końca jedną rzecz, z którą administracja nie potrafi sobie poradzić od lat, a która w rzeczywistości jest stosunkowo prosta - publikacja dokumentu elektronicznego mającego moc dowodową większą niż goły DOC czy PDF.

Z problemem tym dawno poradziły sobie banki w sposób najprostszy z możliwych - wysyłając klientom salda w postaci PDF podpisanego przy pomocy certyfikatu weryfikującego się w każdym popularnym systemie operacyjnym. A administracja nie może, m.in. dlatego że ciągle grzęźnie w rozwiązaniach, które starają się realizować wszystkie możliwe zadania związane z elektronicznym przetwarzaniem prawa, tylko nie to jedno podstawowe jakim jest jego publikacja. Dlaczego takie podejście prowadzi na manowce pisałem w artykule "Kilka słów o rozwiązaniach słusznych i poprawnych".

Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej to polecam prześledzenie historii RUM.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Nie moge sie zgodzic, Pawle

Sorry, Pawel, ale nie moge sie zgodzic. Przeciez system wewnetrznie nie polega na obsludze PDF, a zawiera relacyjne dane w formie tekstowej.

Ty, czy ja, moglibysmy w maksimum kilka miesiecy samodzielnie przygotowac odpowiedni konwerter z istniejacej infrastruktury do XMLa. Dokladnie taki, o jakim pisze Piotr.

To, ze zdecydowana wiekszosc informatyzacji rzadowych konczy sie w Polsce przekretem nie oznacza, iz nalezy tolerowac plany konserwacji obecnych hien zerujacych na niemocy panstwa.

Nie zrozum mnie źle - też

kravietz's picture

Nie zrozum mnie źle - też uważam, że publikacja prawa w postaci autentycznego XML jest potrzebna. Wydaje mi się jednak, że dzisiaj państwo nie potrafi tego zrobić w rozsądnym czasie, za rozsądne pieniądze i bez tradycyjnych ustawek.

Byłoby świetnie, gdyby w pierwszej kolejności osadzono w prawie dokument elektroniczny, który jeden urząd potrafi wyprodukować, a drugi zaakceptować. Zwłaszcza ten drugi etap jest dzisiaj fikcją.

PDF z natywnym podpisem złożonym przy pomocy niekwalifikowanego certyfikatu to najkrótsza droga to osiągnięcia tego celu. A w międzyczasie można dyskutować nad strukturami XML-owymi.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

ograniczenie praw indukcji

Kravietz ma rację, że RUM miał nikłe szanse powodzenia. Uważa chyba, że przedsięwzięcie było zbyt duże aby mogło się powieść. Proponuje metodę podstawiania miski pod cieknący kran i tak nam z NFZ wycieka strumień publicznego pieniądza. Zgadzam się, że RUM nie był realizowany w sposób właściwy ale przyczyny jego upadku moim zdaniem nie należą do sfery technicznej.

Co do XML w prawie to nie wszystko musi być wykonane w jednym kroku. Duże przedsięwzięcia buduje się latami i sprawny realizator potrafi zdekomponować je na etapy. Wracając jeszcze na chwilę do RUM to jego odpowiednik holenderski budowany był wg. informacji jakie mi przekazano 25 lat, a informacje otrzymałem dobre 5 lat temu. System był zachwycający, a ponieważ był krytyczny dla stanu zdrowia pacjentów, dlatego widziałem jego intensywną modernizację i budowę gigantycznego środowiska zapasowego. To się da zrobić także w Polsce i nie można ulegać przekonaniu, że chodzi tylko o wykręcenie dużego przetargu.
Krótko mówiąc bronię zawzięcie porządku w prawie i trochę zaskakuje, że kravietz - filar informatyki tak się chwieje.
KJM

Zauważ, że ja ani słowem

kravietz's picture

Zauważ, że ja ani słowem nie skomentowałem przebiegu budowania (czy też "nie-budowania") RUM. W podlinkowanym tekście zamieściłem po prostu cytaty z doniesień prasowych.

Inna sprawa, że są to cytaty pokazujące, że od 12 (dwunastu) lat kolejne rządu powtarzały w kółko te same banały - że system "za rok ma być gotowy", że obniży "ucieczkę pieniędzy" itd.

Co do budowy podobnego systemu w Holandii to warto zauważyć, że przecież RUM powstał także w Polsce i to co najmniej kilkukrotnie. Takie systemy pilotowe stworzono AFAIR na Pomorzu i na Śląsku, gdzie podobno w krótkim czasie zaowocowały znaczącymi oszczędnościami pieniędzy np. na lewe refundacje leków.

Żeby mieć świadomość o jakich przypadkach tutaj mówimy przypomnę przypadek sprzed kilku lat, bodajże też ze Śląska. Pewne hospicjum zużywało ogromne ilości refundowanych anabolików, co wydało się podejrzane bo chociaż są one stosowane w opiece paliatywnej, to nie aż w takich ilościach. Po kontroli okazało się, że refundowane leki odsprzedawano po dobrej cenie zaprzyjaźnionemu producentowi trzody chlewnej, który dzięki temu osiągał lepszą produkcję mięsa.

Toż po prostu ręce opadają na takie "partnerstwo prywatno-publiczne" a odruch wymiotny wzbiera na myśl, że to się robi za pieniądze ludzi, którzy płacąc miesięczne składki jak za super abonament w prywatnej lecznicy dostają potem półroczne terminy zabiegów "bo piniędzy ni ma".

No i teraz te systemy pilotażowe z jakiegoś powodu wyrzucono do śmieci...

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Ok, jeżeli

Ok, jeżeli przedsięwzięcie jest tak wielkie, iż obawiamy się paraliżu, to zaakceptujmy autentyczny PDF jako rozwiązanie tymczasowe, możliwe do zrealizowania szybko i stosunkowo małym nakładem środków. Oczywiście przy jednoczesnym określeniu harmonogramu dalszych prac zmierzających do utworzenia sprawnego systemu publikacji "elektronicznych" aktów normatywnych.

Ale z tego, co zrozumiałem, to RCL kwestionuje w ogóle kompetencje ministra SWiA do określania rozwiązań technicznych w rozporządzeniu. I co? Pójdziemy po linii najmniejszego oporu. Minister, dyrektorzy i eksperci odetchną z ulgą, bo w sprawozdawczości wykażą niewątpliwy (?) postęp. A my? Zostaniemy tak z tymi PDFami na kolejne kilka lat.

Niechlubny przykład RUM jest o tyle nie na miejscu, że przedstawia projekt, który musiał być dostosowywany do zasadniczych zmian systemu opieki zdrowotnej, których w ostatnich latach na prawdę nie brakowało. Nota bene nie mało było też zmian w ustawie o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych. Zakładając jednak, że transformację ustrojową mamy już za sobą i że zapisane w konstytucji źródła prawa i zasady legislacyjne są w miarę stałe, trudno oczekiwać podobnych problemów w przypadku tego projektu. Choć, rzecz jasna, nie można ich niestety wykluczyć...

System prawny to nie system informatyczny

Terminy są krótkie, a RCL nadzoruje system prawny nie przy pomocy narzędzi informatycznych, lecz wytężonej pracy prawników. Poszczególne akty prawne powstają przy użyciu edytorów tekstu (standardowych), które mają niewiele wspólnego z metadanymi, czy strukturami XML.

Przy takim stanie rzeczy, trudno mówić o szybkim, prostym i tanim wprowadzeniu elektronicznych aktów prawnych w strukturach pozwalających na zaawansowane operacje. Najkrótszą drogą do publikacji elektronicznej, możliwą do osiągnięcia przy stosunkowo niskich kosztach, jest przygotowanie przeszukiwalnych PDFów (lub rozwiązania równoważnego, choć obecnie takich brak). Miejmy też nadzieję, że zastosowany zostanie jakiś mechanizm niezaprzeczalności - może podpis elektroniczny w PDF!

Podsumowując, upłynęło wiele czasu i nie zrobiono wiele by osiągnąć dobre rozwiązanie, na stan obecny, publikacja w PDF jest chyba najlepszym podejściem. Tym samym damy sobie kolejnych kilka lat na próbę znalezienia rozwiązania lepszego.

Akty prawne tylko w PDF - smutno mi się zrobiło

kschmidt's picture

Akurat byłem na konferencji uzgodnieniowej i wydaje mi się, że wiem dlaczego nie można było zachować w rozporządzeniu uwarunkowań technicznych. Pisząc "wydaje mi się" zastrzegam się że to moje subiektywne rozumienie tech przyczyn. Na obiektywne trzeba będzie zaczekać na uzasadnienie do zmienionego rozporządzenia. No bo jeśli zmienia się rozporządzenie "w sprawie wymagań technicznych dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne i inne akty prawne, elektronicznej formy dzienników urzędowych oraz środków komunikacji elektronicznej i informatycznych nośników danych" wykreślając wiele przepisów, w których owe wymagania techniczne się znajdują to trzeba to jakoś uzasadnić, nieprawdaż?
A więc co jest wg mnie przyczyną wykreślenia wymagań technicznych w konkretnie usunięcia XSD? Z tego co zrozumiałem, to nie można w akcie prawnym niższego rzędu bez upoważnienia ustawowego określać definicji struktury dla wszelkich aktów prawnych. A do tego sprowadzałoby się ustalenie wymagań, że w artykule są paragrafy w paragrafach ustępy itd...

Wierząc, że z przyczyn formalnych nie można tego zrobić, jednocześnie dla mnie jest oczywiste, że w takim razie trzeba dołożyć wszelkich starań żeby... było można. Nie wyobrażam sobie bowiem, że:
1. Ustalenie jednoznacznej struktury akty prawnego w Polsce uszczupli w jakiś sposób możliwość stanowienia prawa (że np ktoś będzie chciał wpakować artykuły do paragrafów, albo działy do oddziałów, a XSD mu już na to nie pozwoli).
2. Zbyt trudne jest stworzenie oprogramowania które nie tylko sobie z tym poradzi technicznie ale także będzie dobrym ergonomicznym narzędziem do codziennej pracy.

Praca nad aktami prawnymi bez ustalonej struktury i co za tym idzie oprogramowania do wspierania tworzenia aktów prawnych owocuje zapisanymi na papierze poprawkami czynionymi ołówkiem i napuchnięte do granic możliwości teczki aktowe. Projekty aktów prawnych mają tak duże odstępy pomiędzy wierszami żeby było było dużo miejsca na odręcznie wpisane poprawki.
Po zaplanowanych poprawkach gminy będą przesyłać do wojewody akty prawne do publikacji w XML-u (podpisane elektronicznie) a wojewoda będzie je publikował w PDF-ie. Tylko że przez to że nie będzie ustalonej struktury to gmina X będzie mogła artykuły oznaczać jako "art", gmina Y jako "artykul" a gmina Z jako "artykuł" i tak z każdym jednym elementem struktury. A znaczniki nowelizacyjne... lepiej nie mówić. Czym się to skończy? Zgodnie z prawem będzie do do publikującego przesyłany XML, choć PDF do publikacji będzie powstawał zapewne niekoniecznie na jego podstawie. Zobaczymy niebawem. W ten sposób pojawią się tylko dodatkowe koszty, a nie widać żadnej wartości dodanej. Jeśli tak to może faktycznie wykreślić i ten XML przesyłany do publikującego? No bo co mi po takim którego nie będę mógł automatycznie zinterpretować? Inne rozwiązanie to takie że każdy będzie się starał na własną rękę uporządkować te sprawy = stworzyć standardy komunikacyjne. Jeszce inne to takie, że MSWiA przygotuje rekomendację (nie rozporządzenie) do której wszyscy się dostosują bo będzie po prostu dobra. I może właśnie o to chodzi?

Sytuacja ta jest mi bardzo dobrze znana ponieważ inne rozporządzenie - o niezbędnych elementach struktury dokumentów elektronicznych - też nie doczekało się definicji "XML-owych" tych poszczególnych elementów. Wiadomo tylko, że mają być ale nie wiadomo jak mają być zapisane.

Zawsze porównuję to złośliwie do hipotetycznej sytuacji, w której Minister Infrastruktury ustalając znaki drogowe napisałby w rozporządzeniu, że ustala się znak "ustąp pierwszeństwa przejazdu", dodałby że ma on być znakiem pionowym wykonanym z trwałego materiału odpornego na warunki atmosferyczne i że stawia się go po prawej stronie drogi. Ale nie nie ustaliłby jego wzoru pozostawiając to gminom. Oczywiście utworzyłby Centralne Repozytorium Wzorów Znaków Drogowych w którym zacząłby gromadzić wzory znaków przekazane przez gminy... Oczywiście Minister Infrastruktury mógłby przygotować rekomendowany przez siebie wzór znaku ale nie byłby on obowiązującym prawem.

Dlaczego więc mi smutno? Otóż wg mnie wyraźnie widać, że przegrywamy kolejne bitwy o informatyzację. Jeśli nie jesteśmy jeszcze gotowi do tego żeby uzgodnić tak prostą rzecz jak definicja struktury aktu prawnego i najpierw musimy w praktyce wypróbować różne rozwiązania, to chyba nie jest jest dobrze.
--
Kazimierz Schmidt

jest już projekt

Jest już projekt rozporządzenia na stronach MSWiA w sprawie ogłaszania aktów prawnych. Zaskakuje to, że będzie obowiazywało z dniem ogłoszenia. Uzasadnieniem trybu jest to, że rozprządzenie, zdaniem MSWiA, stanowi ułatwienie w stosunku do "obowiązującego". Liczyliśmy na faktyczne prolongowanie zobowiązań. JST się ucieszą.
KJM
22.12.2008r.

Metadane w zwykłym dokumencie

Poszczególne akty prawne powstają przy użyciu edytorów tekstu (standardowych), które mają niewiele wspólnego z metadanymi, czy strukturami XML.

Aż sprawdziłem w moim edytorze. Nie ma żadnego problemu z wyciągnięciem struktury z poprawnie napisanego dokumentu tekstowego. Tzn. podział na sekcje i podsekcje dokumentu na podstawie nagłówków (nie mylić z tekstem zwykłym ze zmienionym rozmiarem czcionki). Oraz rozpoznawanie hierarchii w listach numerowanych i nienumerowanych (a nie liniach z dopisanym na początku numerkiem lub wielką kropką).
To czy artykuł będzie wydzielany nagłówkiem drugiego czy trzeciego stopnia można przecież ustalić podczas konwersji.

Metadane w zwykłym dokumencie a zasady użycia

Zgadza się, to nie było najlepiej napisane.
Niemniej jednak, problem tkwi w braku regulacji stosowania zasad tworzenia dokumentów. Niezależnie od tego jak zechcemy stworzyć te zasady (dla plików XML, czy też poprawności pisania dokumentów w edytorach), to nadal mamy problem z ustaleniem tych zasad.
Z relacji p. Schmidta, wynika brak wizji RCL na miejsce stworzenia zasad struktury dokumentów. Nie znam dokładnie przepisów legislacyjnych, ale to właśnie przepisy legislacyjne powinny określać możliwe konstrukcje struktury dokumentów. Akty wykonawcze powinny jedynie przywoływać te zasady, nawet gdy są delegowane z regulacji dotyczących informatyzacji.

aż takie proste to nie jest

kschmidt's picture

Maakdam napisał:

Aż sprawdziłem w moim edytorze. Nie ma żadnego problemu z wyciągnięciem struktury z poprawnie napisanego dokumentu tekstowego

Oczywiście, że można wyciągnąć strukturę tekstu z napisanego w standardowo stosowanym edytorze. Że się daje takie rzeczy robić świadczy o tym choćby "umiejętność" czytania struktury zapisanej w pliku .doc przez OpenOffice (mam nadzieję że niedługo także odwrotnie). Ale tu nie chodzi o to żeby ową strukturę, tylko "wyciągnąć" tu chodzi o to żeby ona była prawidłowa i zgodna z narzuconym standardem. Problemem obecnego projektu rozporządzenia nie jest to, że nie da się wyciągnąć struktury (nawet z PDF-a się da tylko do niczego się to nie przyda) tylko to, że nie wiadomo jaka ona ma być. Jeśli nie będzie ona standardowa, to nie będzie można zastosować jednego narzędzia do uporządkowania danych napływających od różnych twórców aktów prawnych.
Ale załóżmy, że struktura została ustalona. Jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, że pisząc akt prawny w znanym edytorze w którym poziom artykułu jest zdefiniowany jako "naglowek1", poziom paragrafu jako "naglowek2" itd., da się to wyeksportować do postaci pliku XML zgodnego ze standardem. Ale to niewiele da jeśli ów akt prawny zmienia inny akt w określonych miejscach, a owe miejsca (gdzie zmienia) opisane są swobodnym tekstem bez ustalonego z góry sposobu ich określania, zrozumiałego jednoznacznie dla maszyny. To się nazywało "znaczniki nowelizacyjne". Bez tego nie ma mowy o szybkim (czyli natychmiastowym!) ogłaszaniu aktów ujednoliconych, a takie mnie jako konsumenta prawa interesują. A nie porównywanie na dwóch kartkach jak mam teraz rozumieć akt po nowelizacji.

Inną drogą (która w kuluarach Ważnego Zespołu Fachowców okazała się wręcz obrazoburczym łamaniem aksjomatów) może być działanie odwrotne: wydający znowelizowany nowy akt prawny pracuje od początku na całości (wersji ujednoliconej) tego aktu po czym podpisuje i ogłasza go potem od razu w całości. A wskazanie zmian jakie nastąpiły powstaje po porównaniu starej i nowej wersji aktu prawnego. Wiem że to na razie marzenie ściętej głowy (a podobno nawet nawoływanie do łamania konstytucji) ale jakże zwiększyłaby się odpowiedzialność wydających akty prawne gdyby podpisywali całość a nie tylko ćwierć-zmiany. Jakże poprawiłaby się spójność aktów prawnych.
Przecież gdyby akty powstawały w postaci elektronicznej jako wzorzec prawa, to ich objętość nie miałaby żadnego znaczenia, a obywatele mieliby od razu wersję ujednoliconą. A na papierze (jeśli już koniecznie komuś trzeba) wydawana byłaby tylko informacja o uchwalonych zmianach.

Dziś niestety cała armia ludzi pracuje nad tym żeby najpierw wyjąć z wersji elektronicznej (tak tak z elektronicznej!) fragmenty do zmiany. Potem przeredagować je w edytorze tekstów. Wydrukować i przesłać faksem do uzgodnień międzyresortowych. Potem zebrać uwagi na papierze. Potem wydać zmiany na papierze. A potem dopiero wpisać je z powrotem do wersji elektronicznej. Gdzie tu sens? Jakie ogromne pieniądze na to idą.
Jeśli nie zaczniemy się zastanawiać nad tym, że takie procedowanie to wcale nie musi być aksjomat to nigdy się to nie zmieni.
Niestety porażka przy ustalaniu sztywnych wymagań technicznych dla struktury aktu prawnego oddala szansę na zmiany.
--
Kazimierz Schmidt

2 dni do wejścia w życie

Od pierwszego stycznia zaczyna obowiązywać rozporządzenie dotyczące ogłaszania aktów prawa. MSWiA opublikowało projekt rozporządzenia zmieniajacego ww. rozporządzenie. Nie poinformowano kiedy wejdzie w życie zmiana. Wychodzi na to, że w pierwszych dniach stycznia 2009 będziemy działać wg starych zasad a po czasie zmienimy zasady w kraju wg nowego rozporządzenia, które nie są dziś jeszcze całkiem pewne. To rodzi wiele niepewności i to w tysiącach instytucji publicznych a zwłaszcza w jednostkach samorządu terytorialnego. Nowe rozporządzenie ma wejść w życie z dniem ogłoszenia. A propozycje zmian zasad dla JST, wbrew pozorom, nie są "bezbolesne". Moim zdaniem wymagają pewnych przygotowań i sprawdzenia przepustowości "jedynego" właściwego narzędzia = ePUAP.

Ale najbardziej doskwiera brak wiarygodnego harmonogramu zamiarów MSWiA.
KJM

Już zaczęło obowiązywać

VaGla's picture

Już weszło w życie (bo ogłoszono) rozporządzenie z 23 grudnia 2008 roku: Przyjęli, opublikowali, a więc ogłosili nowe prawo: Szczęśliwego Nowego Roku 2009.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

nie da sie z tego zrobić przetargu na kilka milionow :(

Jarek Żeliński's picture

Dziś niestety cała armia ludzi pracuje nad tym żeby najpierw wyjąć z wersji elektronicznej (tak tak z elektronicznej!) fragmenty do zmiany. Potem przeredagować je w edytorze tekstów. Wydrukować i przesłać faksem do uzgodnień międzyresortowych. Potem zebrać uwagi na papierze. Potem wydać zmiany na papierze. A potem dopiero wpisać je z powrotem do wersji elektronicznej. Gdzie tu sens? Jakie ogromne pieniądze na to idą.

hm... ciekawe, bo ja także zrobiłem eksperyment i ... np. darmowe docuwiki ma juz prawie cała wymaganą funcjonalność, wystarczy że ktos mi poda "tę jednolitą strukturę" i mamy narzędzie do tworzenia aktów prawnych, ich wersjonowanie, grupową pracę i pare innych bajerów... łącznie z publikacją "widoku" dokumentu nawet w PDF..... ale to ma jedną wadę: nie da sie z tego zrobić przetargu na kilka milionow :(

--
Jarek
„Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem.” (Arystoteles),

oto prawdziwy przeszukiwalny PDF z metadanymi :-)

xpert17's picture

Zasady udzielania pomocy finansowej przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi:

101947.pdf

:(

Dałem się nabrać i kliknąłem z radością.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>