Zeskanowane bitmapy w projekcie nt. elektronicznej publikacji aktów normatywnych

Do 17 marca 2008 r. można zgłaszać Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji swoje uwagi do projektu rozporządzenia w sprawie wymagań technicznych dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne i inne akty prawne, elektronicznej formy dzienników urzędowych oraz środków komunikacji elektronicznej i informatycznych nośników danych. Uzasadnienie do tego projektu (a zresztą również sam projekt) sprytnie udostępniono jako zeskanowane bitmapy, osadzone w pliku PDF, aby tylko nikt nie mógł z takiego "dokumentu elektronicznego" niczego wyjąć, a jeszcze zacytować. Hmm.. No bo mógłby zacząć komentować. Prawda?

Rozporządzenie ma zostać wydane na podstawie art. 15 ust. 5, art. 20a ust. 2 oraz art. 28b ust. 2 ustawy z dnia 20 lipca 2000 roku o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych. Będzie określało wymagania techniczne dla dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne i inne akty prawne, doręczane do ogłoszenia w dziennikach urzędowych, również wymagania techniczne elektronicznej formy dzienników urzędowych, a także wymagania techniczne środków komunikacji elektronicznej i informatycznych nośników danych używanych do udostępnienia dzienników urzędowych, zbiorów aktów prawa miejscowego ustanowionych przez powiat i zbiorów przepisów gminnych albo zawartych w nich aktów normatywnych i innych aktów prawnych.

Jeśli praktyka będzie taka, jak zaproponowano właśnie w przypadku udostępnienia w Biuletynie Informacji Publicznej MSWiA, publikując projekt rozporządzenia (a zgodnie z rozporządzeniem w sprawie BIP: "Treści zgromadzone na stronach BIP: 1) są udostępniane w jakości nie pozostawiającej wątpliwości co do ich zawartości; 2) nie są zabezpieczone przed drukowaniem i kopiowaniem" - § 7. ust. 2 rozporządzenia tego samego Ministra, w którego BIP właśnie opublikowano projekt w sprawie aktów normatywnych), to martwię się, czy praktyka ta będzie zasługiwała na oklaski (nie mówiąc o problemie gwałcenia praw obywatelskich przez dobór technik udostępniania informacji obywatelom).

W każdym razie materiały dostępne są (mniej więcej, bo jednak wadliwie) na stornie MSWiA. Znaleźć tam można następujące dokumenty (w formacie PDF - mówiłem, że zeskanowane bitmapy wsadzono do środka?):

Wsadziliście tam zeskanowane bitmapy, wiecie? A wiecie, że nie dość, że nie można tego sobie przenieść gdzieś, obrobić w jakimś procesorze tekstu, to również żadna osoba z dysfunkcją wzroku tego nie przeczyta (por. accessibility)?

O. I w takich sytuacjach powinna istnieć droga do sądu, w wyniku której odpowiedzialny za taką publikację człowiek powinien ponieść konsekwencje.

Ogólnie smutno mi się zrobiło.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

głowa do góry

cezio's picture

Przecież mogli wrzucić bitmapę do pliku wordowego. Nota bene, nie tylko Ministerstwo jest takie bystre. Polecam obejrzeć dokumenty z tej strony: http://www.bip.dywity.nowoczesnagmina.pl/?a=1220

Tego tak nie można zostawić

VaGla's picture

Akurat tak wyszło, że dziś i jutro spotkania i Walne, ale tego - jak sądzę -- nie można zostawić tak sobie. Myślę, że trzeba zacząć reagować bardziej formalnie (chociaż staram się nie przyszywać sobie łatki pieniacza). OK. Kodeks Postępowania Administracyjnego w Dziale VIII. Skargi i wnioski, w rozdziale 1. "Postanowienia ogólne" zawiera art. 221. § 1.:

Zagwarantowane każdemu w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej prawo składania petycji, skarg i wniosków do organów państwowych, organów jednostek samorządu terytorialnego, organów samorządowych jednostek organizacyjnych oraz do organizacji i instytucji społecznych realizowane jest na zasadach określonych przepisami niniejszego działu.

Gdyby się komuś chciało wnieść jakiś wkład w pisanie skargi do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji - proszę się nie krępować. Ja do tego usiądę nieco później, ale może do tego czasu pojawią się jakieś konstruktywne uwagi.

Myślę, że podobny kwit trzeba wysłać ministrowi w sprawie reklamy Google na stronie głównej Biuletynu Informacji Publicznej (por. Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej").
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

z ciekawości

cezio's picture

Nie znam prawa administracyjnego, więc pytam: jakie są konsekwencje niewykonania rozporządzenia Rady Ministrów wobec podmiotu zobowiązanego takim rozporządzeniem? Bo w tym przypadku wchodzi chyba w grę niezastosowanie się do Rozporządzenia RM w sprawie minimalnych wymagań dla systemów teleinformatycznych.

Public domain...

Używam w swoim projekcie darmowej bazy SQLite.
Zapisy licencyjne:

Obtaining An Explicit License To Use SQLite

Even though SQLite is in the public domain and does not require a license, some users want to obtain a license anyway. Some reasons for obtaining a license include:

* You are using SQLite in a jurisdiction that does not recognize the public domain.
* You are using SQLite in a jurisdiction that does not recognize the right of an author to dedicate their work to the public domain.
* You want to hold a tangible legal document as evidence that you have the legal right to use and distribute SQLite.
* Your legal department tells you that you have to purchase a license.

If you feel like you really have to purchase a license for SQLite, Hwaci, the company that employs the architect and principal developers of SQLite, will sell you one.

A więc żyjemy w jednym z TYCH krajów?

To jeszcze mój pomysł: A może, na podstawie tego, że materiały urzędowe nie są chronione prawem autorskim utworzyć urząd do spraw uwalniania utworów z okowów praw autorskich? Czyli taki, który z utworów czyni swój materiał urzędowy :D.

Jest to wyłącznie

kravietz's picture

Jest to wyłącznie lamerstwo osoby publikującej ten projekt, bo Acrobat nawet przy skanowaniu z papieru ma wbudowany OCR i potrafi ze skanu zrobić w miarę normalny tekst. Oczywiście, z celowościowego punktu widzenia jest to też absurd, bo projekt na pewno powstał początkowo w formie elektronicznej.

Proponuję żeby ISOC wystosował w tej sprawie protest do MSWiA. Ewentualnie jakąś interpelację?

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

drugie dno czyli z "celowościowego punktu widzenia"

kschmidt's picture

Tak jest. Kupić komputerów, oprogramowania, zapewnić szkolenia. Następnie za pomocą tegoż wydrukować dokument (UWAGA! co bardzo ważne nie podpisany). A potem ten papier skanować i pakować bitmapę do pliku pdf. Absurd. Gdzieś wyczytałem że w sekretariacie KE jest nawet przykaz skanowania z rozdzielczością co najmniej 300 dpi (żeby się dało potem OCR-ować).
Jak widać dotąd nie wypracowano lepszej praktyki. Sądzę jednak, że walka z dokumentami elektronicznymi w postaci bitmap niewiele da. Tu trzeba walczyć z przyczyną, a nie ze skutkiem. Geneza pojawiania się skanów z dokumentów papierowych uprzednio przygotowanych w edytorze tekstów wynika z szeregu czynników z których (jak sądzę) najistotniejszym jest ... instrukcja kancelaryjna będąca spisem reguł XIX wiecznej praktyki urzędniczej. Już gdzieś to pisałem, że moim marzeniem jest aby właśnie MSWiA stało się pierwszym urzędem "bez papieru", tj zaczęło od siebie. Albo nawet Kancelaria Premiera i Kancelaria Prezydenta. I wtedy bardzo szybko się okaże co tak naprawdę przeszkadza w deklarowanej zgodnie przez wszelkich polityków powszechnej informatyzacji. Ale nie ma chętnych do zaczęcia od siebie w swojego własnego biurka.

Gdybym miał dokument papierowy który został zaakceptowany jako czystopis propozycji projektu rozporządzenia (załóżmy że taki tylko dostałem), żadnych procedur, które zapewniłyby że istnieje gdzieś wiarogodny plik na podstawie którego ów papier wydrukowano, i zero czasu na sprawdzenie zgodności jakiegoś pliku .doc z tym wydrukiem przesłanego mejlem od kolegi, to pewnie też bym wrzucał skany. Bo procedury są wybitnie "papierotwórcze". Myślę że jak pojawi się rozporządzenie to nadal tworzenie projektów aktów prawnych będzie się odbywało w edytorach tekstów po to aby je wydrukować... Bo przecież nie dotyczy ono prac projektowych tylko efektu końcowego.
Wg mnie jedynym sposobem na to aby dostać wiarygodny plik jest ZABRONIC procedowania na papierze. Inaczej nigdy nie będzie pewności czy jedno z drugim się zgadza.

Aha, no i e-PUAP niczego tu nie zmieni. Ale to jest temat na cały artykuł a nie na komentarz.
--
Kazimierz Schmidt

Powód papierotwórstwa jest zupełnie inny. !

Powodem drukowania dokumentów wytworzonych np. MS Word 2007 jest coś innego niż instrukcja kancelaryjna.

Powodem jest zwykła potrzeba urzędnika wykazania się kontroli z ilości wykonanej pracy. A cóż innego, jeśli nie opasłe segregatory wykaże to lepiej? Ponadto w przypadku kontroli, kontrolujący musi mieć materiał "dowodowy" czyli najlepiej kserokopie, bo są na nich pieczęcie i podpisy. Przynajmniej coś jest w teczce akt kontroli :)

No bo jak przełożyć wagę kontroli zapisanej na CD nad wagę kilograma czy więcej papierzysk.

Ponadto dochodzi uciążliwość czytania z monitora komputerowego treści analizowanych pism. Dlatego też drukowane są dziesiątki egzemplarzy tego co można poczytać na monitorku.

Z innej strony patrząc na ten temat.
Zadałem onegdaj prawnikom ważne dla mnie pytanie: "Co jest w dokumencie ważne? Treść czy wygląd, tzn. ułożenie elementów dokumentu takich jak data, nagłówek, pieczęcie, podpisy". Do dziś, a już minęło ponad dwa lata, tkwię w oczekiwaniu na odpowiedź. Odpowiedź konstruktywną, a nie cytowanie numerów ustaw czy rozporządzeń. Bo te znam, ale to są zapisy ogólne czyli nie określające jednoznacznie jak ma wyglądać eDokument od strony użytkowej dla danego urzędu, a jedynie mówiące, że komputer stał się narzędziem pracy urzędnika tak jak długopis czy kartka.

Spotkałem formalizm techniczny w Rozporządzeniu dotyczącym przekazywania eDokumentów do Archwium Państwowego. Ale tam są jedynie opisy co i jak opisać aby dokument był właściwie oznakowany elektronicznie w sposób użyteczny dla Archiwum Państwowego.

Mam jednak nadzieję, że ustawodawstwo mówiące o formularzach elektronicznych troche uściśli jak ma wyglądać eDokument. Przyznaję, że informatykom brakuje jednoznacznego stwierdzenia co jest ważne w dokumencie. Czy jego wygląd czy treść. Bo jeśli treść, to wystarczy skopiować plik eDokumentu z zawartym podpisem cyfrowym i "po pracy". Jeśli jednak ważny jest wygląd czyli układ graficzny strony eDokumentu, to nic dziwnego, że mamy doczynienia ze skanami dokumentów. Trudno jest bowiem tworzyć materialne odwzorowanie czegoś co jest nieokreślone jednoznacznie. Przynajmniej to nie zadziała w systemach informatycznych. Niestety ale komputer tak działa, że musi mieć podane realne dane stałe i zmienne.

Jednakże nawet w przypadku formularzy elektronicznych natrafiam na ciekawostki regionalne. Najczęściej widuję zapisy, że wzory elektronicznych formularzy mają opracowywać informatycy. To jest co najmniej humorystyczne, bo zawartość formularza jest treścią merytoryczną, bardzo często wykraczającą poza ramy wiedzy informatyka. Dopiero zapis w formie elektronicznej jest czymś co może wykonać informatyk. Ale i tu są pułapki. Wszak wiadomo, że formularz musi mieć wygląd wygodny dla urzędnika. Jak widać zatem, cały proces tworzenia elektronicznego wzoru formularza, to praca dla wszelkiego rodzaju merytoryków oraz prawników.

Dopiero przekonwertowanie postaci finalnej czyli opracowanej merytorycznio-prawnie zawartości formularza elektronicznego, tzn. jego treści stałej, wskazanie pól do wypełnienia, układ graficzny strony odwzorowany na wzorze formularza elektronicznego, to praca dla informatyka.
Tyle, że wygodniej jest zepchnąć robotę na kogoś innego, bo jest magiczne słowo "elektroniczny". :) Jak coś nie zadziała to wina będzie po stronie informatyka bo nic nie robił aby taki elektroniczny formularz był gotowy na wskazany termin.

Zapewne wielu informatyków zgodzi się z tym, że swoją pracę będą mogli wykonać w sposób właściwy dopiero wtedy, gdy dostaną określone dane i procedury unifikacyjne pozwalające wygenerować dokumenty elektroniczne w takiej postaci aby swoim wyglądem realizowały ogólnie przyjęty format wizualny. To uprościłoby ewidentnie prace, że o przyśpieszeniu informatyzacji urzędów nie wspomnę. Wszak urzędów ego samego rodzaju jest wiele, bo w każdym wręcz mieście, a ich eDokumenty są w 95% identyczne.

Instrukcja Kancelaryjna na którą się powołał Autor KSchmidt jest właśnie czymś takim, ale w odniesieniu do wersji papierowych. Określa w miarę jasno jak postępować z papierem. Widocznie potrzeba jest JASNEGO sygnału dla pionów właściwych, że elektroniczna wersja pisma to też pismo i podlega Instrukcji Kancelaryjnej, a nie "widzi mi się" użytkownika. Jak to do tej pory ma miejsce. Zapewne dopiero wtedy pojawi się w pełni elektroniczny obieg dokumentów. Przynajmniej wewnątrz urzędów i pomiędzy nimi. A to będzie milowy krok w informatyzacji administracji.

Dodatkową kwestią jest podpis cyfrowy. Polityka urzędów certyfikacyjnych powoduje, że skromny urząd chcąc pracować na dokumentach podpisywanych cyfrowo, będzie każdego roku wydawał ogromne pieniądze na odnowienie certyfikatów. Bo nawet certyfikaty niekwalifikowane nie są za darmo!
Jak widzę, to tego problemu nikt nie chce zauważyć! A szkoda.

Pozdrawiam.

Skanować czy nie skanować

Problem skanowania dokumentów urzędowych może brać się z czegoś innego. Na większości szkoleń z BIP'ów tłumaczone jest, że musi być publikowany obraz dokumentu podbity i podpisany. Niestety uwagi, że jest to bzdura zwykle spotykała się z krytyką prowadzącego zasłaniającego się jakimiś ustawami o publikacji dokumentów urzędowych (czy czegoś podobnego). Akurat u mnie udało się przekonać "szefostwo" aby publikować pdf'y (eksport z OpenOffice) bo tak jest szybciej i wygodniej. Niestety znam kilka urzędów gdzie osoby zajmujące się BIP'em są zasypywane stertami papieru jakie muszą przepuścić przez skaner tylko po to aby w PDF'ie widniał dokument podbity i podpisany.

No właśnie: obraz podbity i podpisany

kschmidt's picture

A gdzie on jest podpisany? Pytam o papier. Skąd mam pewność że Załącznik nr 1 to jest właśnie ten, który był "podbity i podpisany"? Nie mam i mieć nie będę. Zwolennicy papieru i załatwiania wszystkiego na nim (a łatwość drukowania i powielania powoduje że mamy go coraz więcej i więcej) w ogóle nie zauważają, że "podmianka" takiego niepodpisanego załącznika jest trywialna. Ale ufamy że jest on prawdziwy bo... jest na papierze. I ufamy także PROCEDURZE urzędniczej która doprowadziła do powstania tegoż papieru.

Z drugiej strony jest pełny odjazd w kierunku przeciwnym. Jeśli ma być przygotowane elektronicznie to mowy nie ma żeby było to bez podpisu bezpiecznego. No i koniecznie na podstawie formularza lub wzoru. Porównajmy: jak dostaję mejla i drukuję treść (ważne: treść mejla a nie całego mejla) po czym pakuję to do teczki to dokumentacja jest OK. Ale jeśli miałbym tego mejla zapisać np jako .eml (jak inaczej?) i włożyć do "elektrosprawy" w systemie EOD, jako "dowód prowadzonej działalności" to już nie jest to w porządku - boć to przecież ani podpisane podpisem elektronicznym, ani przesłane na ESP, ani nawet na podstawie wzoru znajdującego się w CDR zrobione.
A nie daj Boże jak co co mejlu nie zgadza się z tym co na wydruku.

--
Kazimierz Schmidt

Sejm też

A ja ostatnio dość świeże rozporządzenie na isipie otrzymałem w pedeefie zabezpieczonym przed kopiowaniem i drukowaniem. Tak że maciupki fragment potrzebny mi w innym miejscu musiałem przepuścić przez oczy-mózg-palce. A co!

Pzdr., Janusz "Ency" Dorożyński

zdaje się, że PDFy zostały już podmienione

zdaje się, że PDFy zostały już podmienione

Podmienili

Zadzior's picture

Sprawdziłem i na stronie są już PDFy tekstowe. Żeby jednak nie było idealnie, to polskich literek brak. Winien jest GhostScript, jak zresztą zwykle bywa. Jednak choć droga wyboista, to kierunek słuszny! I zakładam, że to dzięki Vagli, bo ja swoje pisemko do MSWiA jeszcze dopieszczałem przed wysłaniem. Dzięki Vagla!

Podmienili i dobrze, ale...

VaGla's picture

Po dwóch dniach istotnie podmieniono PDF'y; ja też nie zdążyłem napisać skargi w trybie KPA. Myślę sobie, że i tak takie pismo należy przygotować. Postaram się opublikować je w serwisie, by było na przyszłość. Jeśli, Jacku, Wasza fundacja złoży w MSWiA swoje pismo - proszę o możliwość opublikowania jego treści w serwisie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>