O tym, że producent oprogramowania może "wygrać" ze wskazania

"W Ministerstwie Spraw zagranicznych od ponad 16 lat używane jest oprogramowanie systemowe i użytkowe firmy Microsoft, jako standard wyposażenia informatycznego zarówno dla Centrali, jak i dla wszystkich placówek zagranicznych. Dotychczas obowiązująca umowa nr MSZ/BI/D/020/2006 r. na dostawę oprogramowania systemowego i aplikacyjnego zawarta w dniu 22 grudnia 2006 r. z firmą Comarch SA wygasła z końcem 2008 roku. Zaistniała w związku z tym konieczność zawarcia kolejnej umowy na dostawę oprogramowania."

- Zbigniew Powałka, Dyrektor Biura Informatyki i Telekomunikacji MSZ w Ogłoszeniu zamówienia na dostawę oprogramowania Microsoft, znak: BPZP-84-256-09 z września 2009 roku.

W wyniku przeprowadzenia zamówienia publicznego wybrano spółkę Lumena S.A., która dostarczy... oprogramowanie Microsoft. Producent oprogramowania wygrywa zatem niezależnie od tego, kto wygra przetarg jako pośrednik. O wyniku przetargu napisał serwis Prawidłowe Przetargi Publiczne IT w tekście Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozstrzyga przetarg na 13 mln. zł:

Zamawiający nie próbuje opisać przedmiotu zamówienia za pomocą dostatecznie dokładnych określeń, wychodząc zapewne z założenia, że jest to uzasadnione specyfiką przedmiotu zamówienia. Nawet tytuł przetargu nie budzi zbędnych wątpliwości – "Postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego na dostawę licencji oprogramowania Microsoft". Zatem jednoznacznie wskazuje się producenta i eliminuje rozwiązania równoważne.

I na tym m.in. polega "vendor lock in". O przetargu pisze również dr Tomasz Barbaszewski w tekście Oto fakty! Przeczytaj również: Podobają mi się brunetki, ale również dziewczyny mające cechy równoważne.

Podobne materiały gromadzę w dziale cytaty niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Krokodyle łzy

MSZ wydał kilkanaście milionów idąc ścieżką zasad urządzania przetargów publicznych wytyczoną przez MSWiA w sprawie specyfikowania konfiguracji pecetów. W tejże specyfikacji onegdaj naliczyłem bez żadnego intelektualnego wysiłku przynajmniej dwa zapisy z nazwą Microsoft (w tym jeden adresujący wprost zgodność z systemem operacyjnym).

tommy

Najpierw władza kupuje

Najpierw władza kupuje kilka milionów licencji na oprogramowanie, a potem twierdzi, że to standard;-)

Jesli za taki numer ktoś w tym RPLu;-) pójdzie siedzieć, to będzie oznaczać przywrócenie poszanowania prawa przez władze.

Urząd wydaje pieniądze państwowe, a nie własne swoich dyrektorów

Witam.

Najpewniej w tym kraju nie nastąpi "przywrócenie poszanowania prawa przez władze". Jeszcze nie pamiętam sytuacji w której jakikolwiek urzędnik z własnej kieszeni zapłaciłby za swoją nonszalancję wobec obowiązującego prawa. Jak do te pory, to albo za błędy urzędników płaci podatnik, albo za zakupy urzędników też płaci podatnik. Nic się nie zmieniło, choć ponoć obowiązuje ustawa o odpowiedzialności urzędnika. Tym to sposobem nawet największe błędy ekonomiczne, które doprowadziłyby do ruiny każdą prywatną firmę, w przypadku urzędów nie mają żadnego efektu wpływającego na kondycję finansową urzędu.
Jako ciekawostkę powiem, że dziś miałem jawny dowód "niezbędności internetu na biurku urzędnika celem realizowania zadań". :-) Paniusia w instytucji publicznej, zamawiała sobie bilety do kina!! A ponoć internet jest jej niezbędny do "śledzenia zmian w przepisach".
Może wreszcie MSWiA wydałoby jasny nakaz określenia zasad funkcjonowania określonych stanowisk pracy! Włącznie ze wskazaniem do czego ma być używany komputer na tym stanowisku! Taki opis stanowiska wydatnie ograniczyłby koszty przestojów komputerów na skutek zwleczenia jakiegoś świństwa z internetu, bo koleżanka na poczcie zamieściła sweetuśny załączniczek. Albo co częściej się widuje, komp został potraktowany trojanem bo w załączniku do prywatnej poczty był link do super butów czy torebek tudzież innego asortymentu nie mającego nic wspólnego z charakterem pracy stanowiska. Inną kwestią jest nagminna moda na adresy e-mail z imienia i nazwiska na domenie instytucji! Pracownicy się zmieniają, stanowiska również, jedynie instytucja pozostaje. Dlatego zastanawia mnie często, czemu pomimo tego iż w k.p.a. jest zapis o kancelarii i nawet o skrzynce podawczej, to w wielu urzędach występują publicznie dostępne adresy e-mail różnych komórek instytucji, a nawet pracowników. Te ostatnie są opisywane z imienia i nazwiska. Gdyby te ich e-mail'e były w strefie intranetu instytucji, to jeszcze mógłbym to zrozumieć, bo jakoś trzeba w ramach instytucji wymieniać te elektroniczne dokumenty. Ale czemu są one podawane do wiadomości publicznej? Nawet w BIP-ie instytucji publicznej, to tego nie mogę zrozumieć. Instytucja publiczna, to nie prywatna firma i powinna funkcjonować wg określonego obowiązującego prawa! Ale skoro dyrektorzy wyrażają zgodę na takie rozwiązania, to widocznie jest to w porządku!! Wszak to oni kreują zasady funkcjonowania jednostki którą kierują.
Być może właśnie dlatego, że czują się bezkarni gdyż nikt nie kontroluje poprawności prawnej funkcjonowania instytucji publicznych, mają miejsce przetargi na jedynie słuszny system :-)
I jak słusznie zauważono, ilość stanowisk komputerowych określa standard.
Ciekawe czy kiedykolwiek, ktokolwiek odważy się narzucić proste prawo dotyczące zakupu. Pieniądze podatnika na sprzęt. Na oprogramowanie, dopiero wtedy gdy nie ma zamiennika. A zamienniki będą powstawać i będą łatwo dostępne, gdy tylko pojawi się potrzeba na oprogramowanie inne niż tylko na MS Windows.

A konkluzja? No cóż. Jest prosta! Nie ma kontroli rentowności instytucji publicznych. Sprawdza się tylko czy wydatki były zgodne z prawem, a nie czy można było to rozwiązać niższym kosztem.
Chyba lepiej jest płacić więcej ludziom niż wydawać kasę na sprzęt, który z dniem zakupu staje się przestarzały, a po roku już nie modny!
Brak też wewnętrznej chęci kontroli kosztów użytkowania takiego sprzętu. A przecież prąd nie jest za darmo! Za to także płaci podatnik. Jako kuriozum, pojawia się zjawisko, że od momentu wprowadzenia komputerów na biurka urzędników, znacząco wydłużyła się procedura załatwienia nawet najprostszej sprawy, że o kolejkach w urzędach nie wspomnę i tonach papierów zalegających biurka.

Pozdrawiam.

Prawo jedno, a pracownicy MSZ "wiedzą lepiej" !

Witam.

No dobrze. Ale jak to się ma do zasad konkurencyjności rozwiązań informatycznych oraz rozwiązań prawnych, które póki co obowiązują?

Czas chyba, aby wreszcie pociągnąć do odpowiedzialności finansowej, personalnie szefów tej instytucji! Wszak to oni podpisują umowy! Ponadto mają obowiązek znać obowiązujące przepisy prawa dla urzędu jakim kierują. A skoro nie znają bądź nie chcą poznać choć w zarysie, to czas aby ustąpili miejsca ludziom, którzy nie są "odporni a wiedzę! Ten przetarg, to wg mojej subiektywnej opinii, jawne naruszenie obowiązującego prawa, a także wymuszanie na wszystkich "kooperantach" posiadania jedynie słusznego rozwiązania! Ja rozumiem, że Microsoft a problem w USA na skutek zakazu sprzedaży MS Word'a 2007, ale to nie powód aby agenda rządu Polskiego, lekką rączką z kieszeni podatnika rekompensowała straty firmie z USA!

Czas skończyć z "koniecznością" zakupów "słusznych" rozwiązań! Jak minister czy inny urzędnik ministerstwa chce mieć MS Word'a, to niech sobie sam kupi z własnej kieszeni!! Stać ich na to, bo mają stosowne pensje! A ponadto w domu też potrzebują edytora, to jaki problem by w pracy używali swojego?

A edytorów tekstu, pozwalających na zapis pism w neutralnym formacie jest co najmniej kilka i do tego, wszystkie są za darmo!

Ja w prywatnej firmie, nie wyobrażam sobie, że pracownik decydował co mam kupić! Albo się nauczy pracować na tym co dostał jako narzędzie pracy, albo przyniesie swoje własne, albo niech szuka pracy u innych!

A tyle się opowiada o tanim państwie, wysokich kosztach prowadzenia urzędów i.t.p. A ponadto, jak oczekiwać od obywateli i innych urzędników poszanowania prawa, skoro najwyższe urzędy w tym kraju lekceważą obowiązujące ustawy i rozporządzenia!

Czyżby kolejna afera rządowa? Zobaczymy jak zareagują media :)

A swoją drogą, to coś ostatnio sporo tych niedociągnięć decyzyjnych ze strony pracowników instytucji rządowych.

Pozdrawiam.

Moze najwyzszy czas juz

Moze najwyzszy czas juz nadszedl na dzialania w stylu EFF he?? Samo wskazywanie nonsensow i uchybien NIC nie daje - jak grochem o sciane. Litygacja -trzeba bic po lapach.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>