Przejmujemy państwo

Może już czas na to, by obywatele pomogli organizacji państwowej w trudnej misji informowania reszty społeczeństwa o tym, co sama organizacja państwowa, rękami urzędników, przedstawicieli i innych podmiotów, tworzy? W serii tekstów starałem się pokazać możliwości wykorzystywania przez każdego (niezależnie czy komercyjnie, czy "społecznie") informacji z sektora publicznego. Mam taki pomysł: stworzyć serwis internetowy, który będzie zasysał wszystkie informacje z różnych serwisów publicznych i prezentował je w jednym miejscu. Niezależnie od państwa... Społeczność Drupala "wydała z siebie" właśnie moduł do pobierania i zarządzania informacjami publikowanymi na witrynie internetowej biblioteki amerykańskiego Kongresu. Kto napisze taki moduł dla polskich realiów?

Przed chwilą opublikowałem tekst Niech się święci pierwszy maja - ogłaszanie aktów i wnoszenie podań..., w którym przywołałem opublikowane wczoraj rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 25 kwietnia 2008 r. w sprawie wymagań technicznych dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne i inne akty prawne, elektronicznej formy dzienników urzędowych oraz środków komunikacji elektronicznej i informatycznych nośników danych. Tak się jakoś złożyło, że od pewnego czasu obracam w głowie pomysł na stworzenie serwisu internetowego, który - niezależnie od państwa - będzie gromadził i udostępniał informacje przez państwo generowane. Oczywiście jest z tym trochę problemów, z których jednym z istotnych jest ogólna niechęć do udostępniania informacji publicznej obywatelom. A gdy już informacje tego typu obywatelom są udostępniane, to dzieje się to w sposób niespójny, niewygodny, niedostosowany dla osób niepełnosprawnych, etc... Czasem zazdrośnie strzeże się informacji publicznej, a nawet informacji, która szeroko powinna być dystrybuowana, i tak na stronie Internetowego Systemu Informacji Prawnej, funkcjonującego w ramach serwisów Sejmu RP, czytamy dziś: "Nie zezwala się na komercyjne używanie, kopiowanie i inne wykorzystywanie danych znajdujących się w bazie danych ISAP". A ja pytam: dlaczego właściwie się nie zezwala? Wcześniej stawiane pytania o politykę publikacyjną Sejmu nadal pozostają bez odpowiedzi (por. Ograniczono możliwość korzystania z materiałów serwisu Sejmu)

Jednocześnie kolejne akty prawne wprowadzają oto obowiązek prowadzenia Biuletynów Informacji Publicznej (por. dział BIP), a to kolejnych "portali", wszystko to niezależnie od tego, co już wcześniej administracja publiczna zrobiła, lub robi. Istnieje sobie Dyrektywa 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego, ale w poszukiwaniu źródeł przychodów państwo chce wykorzystywać gromadzone przez siebie informacje w sposób komercyjny. Owszem, dyrektywa stwierdza w preambule:

Jeśli pobierane są opłaty, całkowity dochód nie powinien przekraczać całkowitych kosztów zbierania, produkowania, reprodukowania i rozpowszechniania dokumentów, wraz z rozsądnym zyskiem z inwestycji, mając na względzie wymagania samofinansowania zainteresowanego organu sektora publicznego, tam gdzie to jest stosowne.

I faktycznie (pomijając błąd w tłumaczeniu, bo napisano "zyskiem z inwestycji" zamiast "zwrotu z inwestycji") projektuje się kolejne systemy w taki sposób, że najpierw tworzy się stronę internetową z cennikiem, a dopiero potem myśli się o udostępnianiu informacji (por. np. Walka o publiczny dostęp do gromadzonych danych kartograficznych, System ewidencji nieruchomości po kontroli NIK, Otworzono nowy sklep: Narodowe Archiwum Cyfrowe). Udostępnianiu. Można też zaobserwować próby "grodzenia dostępu" w sferze kultury (por. Ministerstwo Kultury chowa głowę w faktury, Cyfrowe biblioteki - wojna o dostęp do kultury). W sektorze publicznym myśli się "biznesowo", ale tak nie musi być.

Coraz częściej mówi się o przekazywaniu obywatelom informacji w sposób spójny i nadający się do korzystania z nich (por. ostatnio Jeden serwis wymiaru sprawiedliwości - OK, ale nie pasuje mi sposób prezentowania pomysłu, a wcześniej: Zeskanowane bitmapy w projekcie nt. elektronicznej publikacji aktów normatywnych, Przygnębiający raport MSWiA na temat BIP, Ministerstwo Transportu ma nową stronę - dlaczego każdy resort ma mieć własną? i Teraz znowu likwidują ministerstwa i ich serwisy internetowe). Podejście atomistyczne prowadzi do różnych sytuacji patologicznych (por. Nie czuł się zobowiązany do dalszego świadczenia i dał temu wyraz, Dlaczego w internetowy serwis Sejmu RP wklejono kawałek kodu Gemiusa?, BIP Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu jak słup ogłoszeniowy SEO, czy Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej" i O neutralności technologicznej i reklamie na stronach urzędów), gdy nierówny dostęp do informacji powoduje albo próby wykorzystania zasobów państwa przez nieuczciwych marketerów, albo dochodzi do naruszenia zasad uczciwej konkurencji (dlaczego wciąż na stronie głównej BIP wisi reklama Google, a urzędnicy uzupełniają bazy danych tego akurat, a nie innego dostawcy usług?). Nadal mamy problem z interoperacyjnością systemów administracji publicznej i urzeczywistnieniem zasady "neutralności technologicznej państwa".

Kto ma informacje, ten ma władzę, dlaczego zatem obywatele nie mogą "mieć" informacji publicznych? "Mieć", czyli - w tym kontekście - móc z nich korzystać w sposób wybrany przez siebie, w sposób dowolny, bezpłatny (ale niewyłączający komercyjnego wykorzystania - gdyby ktoś miał akurat na to ochotę). Można dziś zarejestrować Blokowanie linków i niechęć do "mirrorów" w administracji publicznej. Zazdrosne próby pełnej kontroli nad informacją, która "należy się" - taką stawiam tezę - obywatelom (por. też 24 strony specyfikacji KSI MAIL - dostępne po 5 latach i 4 miesiącach). Nie tylko obywatelom - wszystkim, którzy mają ochotę na to (tak jak w ustawie o dostępie do informacji publicznej nie ograniczono prawa dostępu jedynie do grupy osób posiadających obywatelstwo polskie). Próby tworzenia zasobów publicznych na wzór "komercyjnych" serwisów powodują, że tylko niewielka grupa osób z nich korzysta, a "fora" świecą pustkami (por. Dla kogo społecznościowy portal e-Puap?, Pusta debata).

Oczywiście pojawiają się pewne problemy, jak np. problem ochrony danych osobowych (por. Wyszukiwanie osób w brytyjskim serwisie, Wyrok TK - dostęp do informacji publicznej a prywatność). Może pojawić się problem naruszania praw przez samo państwo (bo o ile dokumenty urzędowe nie są chronione prawem autorskim, to przecież różne organy publiczne czasem przyjmują jakiś dokument, chociaż jego autor nie przeniósł na państwo autorskich praw majątkowych; słychać czasem, że "rząd przyjął raport", ale nikt nie pyta o to, komu przysługują autorskie prawa majątkowe do tego raportu i - w przypadku stania się dokumentem urzędowym, a więc nie będąc już przedmiotem prawa autorskiego na mocy art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych - czy państwo jakąś rekompensatę przewidziało w takim przypadku; por. również Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, kto jest autorem logo BIP?). Ktoś może nagle powiedzieć, że zasysanie informacji z publicznych baz danych stanowi naruszenie obowiązujących przepisów... Problemów jest zresztą więcej.

Od czegoś trzeba zacząć. Być może właśnie od zmiany postrzegania państwa jako monopolisty w sferze wykorzystywania informacji tworzonych w administracji publicznej.

Niedawno napisałem w felietonie opublikowanym w miesięczniku IT w administracji:

...może przyszedł już czas na to, by pomóc rządowi w stworzeniu wygodnego narzędzia informowania obywateli o jego pracach. Korzystając z przepisów o dostępie do informacji publicznej, dyrektywy o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego i kilku skryptów parsujących odrębne serwisy ministerstw, kancelarii prezesa rady ministrów i innych urzędów centralnych, mógłbym zawstydzić rząd przygotowując na swoim serwerze serwis pobierający automatycznie dane z rządowych źródeł...

Podobną tezę wygłosiłem w czasie niedawnej konferencji Czy wolna kultura jest legalna? - Licencje Creative Commons w polskim prawie autorskim, co zostało utrwalone na udostępnionym w niniejszym serwisie nagraniu video.

A więc przyszedł czas, w którym Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji wydał stosowne rozporządzenie dotyczące aktów prawnych wydawanych elektronicznie, ale nawet jakby nie wydał takiego rozporządzenia, to kilka sprytnie napisanych skryptów "zasysających" treści publiczne umożliwiłoby dziś stworzenie prywatnego serwisu, bazującego na publicznych tekstach. Oczywiście wyobrażam sobie, że każda zmiana w strukturze serwisów źródłowych byłaby potem problemem, ale też dałoby się pewnie wyłapać wszelkie próby kasowania informacji przez przedstawicieli władzy (a były takie przypadki, gdy informacja dziwnie znikała - czy to z ministerialnego serwisu prasowego - za sprawą ministra, który objął po kimś tekę, a to z innych powodów, np. gdy niepopularne stały się niektóre tezy, zbyt antagonizowały graczy na rynku, etc.).

Sejm nie zezwala mi "na komercyjne używanie, kopiowanie i inne wykorzystywanie danych znajdujących się w bazie danych ISAP". Trybunału Sprawiedliwości wspólnot Europejskich opatruje swoje wyroki klauzulami, podobnie jak klauzulami opatrywane są publikacje w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej... A tymczasem społeczność Drupala (to społecznościowo rozwijany system zarządzania treścią, na którym oparty jest m.in. i ten serwis) wypuściła nowy moduł: US Congress, który to moduł pozwala na pobieranie i zarządzanie treściami publikowanymi na witrynie internetowej U.S. Library of Congress (wcześniej zaś, bo w sierpniu 2007 roku, pojawił się moduł Legislature - który testowany jest na danych z U.S. Congress, ale też stanowych informacji legislacyjnych amerykańskiego stanu Iowa, Ohio i California; chociaż trzeba pamiętać, że w USA też obywatele mają problemy z wyrwaniem państwu informacji publicznej, również tej, która dotyczy obowiązującego powszechnie prawa, o czym przypomina Tomek Rychlicki w tekście Amerykańskie copyright i akty prawne).

W związku z tym mam pytanie: kto napisze moduł do Drupala, który pozwoli mi automatycznie pobierać i prezentować materiały udostępnione w ramach witryny Sejmu RP (od czegoś trzeba zacząć) i kto będzie miał coś przeciwko temu, że zacznę takie dane agregować?

Tu nie chodzi o "informacyjny socjalizm w społeczeństwie informacyjnym", a o budowę "społeczeństwa obywatelskiego". Czy państwo ma być dla obywateli, czy obywatele dla państwa?

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

I jeszcze o finansowaniu i narzędziach dla administracji

VaGla's picture

Jeśli nie znajdzie się zapaleniec (zapaleńcy), który napisze taki moduł "społecznie", to może zechce ubiegać się o jakieś dofinansowanie? Ciekawe, czy znalazłby się ktoś, kto wsparłby finansowo taką inicjatywę (por. też Wzmocnienie mechanizmu konsultacji społecznych?).

Jednocześnie wiem, iż Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (a jej przedstawiciel był obecny na wspomnianej w tekście konferencji i zabrał nawet głos "z sali") myśli o tym, by dofinansowywać podobne projekty.

Mnie się ostatnio zdarzyło przyglądać pewnemu problemowi - otóż w związku z koniecznością stworzenia "nowego portalu" dla obsługi publicznie przyznawanych dofinansowań pojawił się problem napisania Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia na taki portal. Było mało czasu. W każdym razie przyszła mi do głowy myśl taka, że przecież prowadząc własny działający "portal" (i to dość rozbudowany - jak twierdzą niektórzy) nie byłbym w stanie napisać kompletnego w kilka tygodni SIWZu, na bazie którego ktoś potem mógłby stworzyć prawo.vagla.pl. A przecież z Drupala korzystają takie przedsiębiorstwa jak IBM, witryna MTV działa na Drupalu, dlaczego polska administracja publiczna nie miałaby wykorzystywać bezpłatnego narzędzia? W takiej sytuacji problemem jest już tylko zamówienie konkretnego modułu, który spełniłby wyrafinowane zapotrzebowania (gdyby dotychczas udostępnione moduły nie radziły sobie z takim zadaniem). Nie trzeba by było rozpisywać przetargu na przygotowanie portalu (a wcześniej na przygotowanie SIWZ dla takiego zamówienia, bo - wbrew pozorom - godzina pracy konsultanta potrafiącego dobrze napisać SIWZ dla serwisu internetowego nieco kosztuje)...

Tak. Pamiętam, że Janek Rychter krytykował na pierwszej TechAuli rozwiązania portalowe opierające się o PHP i MySQLa. Myślę, że Drupal - jak narzędzie zarządzania treścią przewyższa znacznie wiele dziś wykorzystywanych w administracji publicznej rozwiązań, a dostarczanych tam komercyjnie...

Mam też w pamięci, że Drupal właśnie wygrał w organizowanym przez CNet rankingu Webware 100 (por. Drupal wins 2008 Webware 100 award oraz Webware 100 winner: Drupal). O czymś to świadczy. Chyba.

A gdyby kogoś oburzał pomysł na przejęcie informacji z administracji publicznej, to ja mam tu taki obrazek:

Informatyzacja administracji publicznej – Cyfrowy Urząd - tekst na stronach portalu Wrota Małopolski zaczerpnięty z tego serwisu

Nikt z Wrót Małopolski nie pytał, czy może wykorzystać tekst opublikowany w prowadzonym przeze mnie serwisie (a chodzi wszak o prace magisterską, którą ktoś udostępnił dla czytelników, ale wykorzystano nie tyle prace, co mój jej "meta opis")... Skoro państwo chce agregować obywateli, to dlaczego obywatele by nie mieli agregować państwa?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Tytułem podsumowania,

Tytułem podsumowania, pomimo że sprawa jest stara, wyjaśniam jako autor wspomnianej pracy, że wszystko wyjaśniliśmy z Panem Piotrem Waglowskim i udzieliliśmy sobie nawzajem zgody (niewylacznej licencji) na publikowanie.
Pozdrawiam
Paweł Świercz

modul do Drupala

Jezeli nie znajdzie sie spolecznik, to chetnie sfinansuje/wspolfinansuje taki modul, zaleznie od kosztu. Bywam dostepny na skype pod kuba_42, jakby co, lub na twitterze, nick jak w w/w wypowiedzi.

Już się dzieje

VaGla's picture

W tekście Trzy konkrety w okolicy dyskusji o ACTA o module wykorzystującego API Sejmometr.pl.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Naprzód marsz!

Moduł do Drupala mógłby agregować i pokazywać dane z seriwsów państwowych "na żywo" + cacheować zapytania w bazie. Czy autonomiczny skrypt odpalany na serwerze i przeglądający strony według zasad opisanych w regułkach nie byłby lepszy? (kanały RSS często opisują tylko dział "Aktualności", jeżeli w ogóle istnieją). Do tego dochodzi problem z plikami umieszczonymi na stronie (nie wszędzie rozporządzenia są przepisywane do HTMLa).

Projekt do zrealizowania, ale wymaga dogłębnego przemyślenia od strony organizacji samego parsera. Na początek trzeba ustalić co dokładnie i z jakich stron wyciągać (kilka przykładów), jakie linki odwiedzać, a z jakimi dać sobie spokój (wykrywanie zapętleń itp.) i wiele innych problemów, które wyjdą w praniu.

Jeżeli chodzi o otwarte CMSy to jest ich całe mnóstwo. Dla mnie Drupal jest dość toporny jeżeli chodzi o segregowanie informacji (wiszące nody itp.), ze swojej strony polecam eZ Publish na GPLu (część komponentów na new BSD).

A czy nie jest to powrot do

A czy nie jest to powrot do burzy mozgow na temat przyszlosci BIP jakie prowadzil w 2004/5 Sp Departament Spoleczenstwa Informacyjnego w b. Ministerstwie Nauki i Informatyzacji. Nowy BIP chyba poszedl w zupelnie inna strone ...

A czy ktos z Branzy jeszcze

A czy ktos z Branzy jeszcze w ogole pamieta ze istnialo Ministerstwo Nauki i Informatyzacji i kojarzy co robilo a raczej czego nie zrobilo? Liczy sie to co sie dzieje dzisiaj i pomysl ktory jest moim zdaniem ciekawy. Drupal nie jest wcale taki zly.

drupal koniecznie?

czy to naprawdę musi być przede wszystkim drupal? ja to raczej bym widział jako jakiś skrypt agregujący zadany zestaw do jednej bazy, a dopiero na tym mogłyby chodzić różne nadbudówki, na przykład wtyczka do drupala

co do projektowania, to linki i odwiedzane strony to jest sprawa wtórna, bo się może zmieniać w czasie, raczej bym projektował tak, żeby było łatwo dostosować się do nieoczekiwanych zmian i wytrysków inwencji poszczególnych webmasterów stron państwowych

w tym wszystkim najtrudniejsza byłaby koordynacja, ale z drugiej strony to niekoniecznie zadanie dla programistów

Takie podejście wydaje mi

Takie podejście wydaje mi się lepsze. Skoro chcemy się za coś takiego zabrać to najpierw trzeba określić co chcemy i jak to ma działać - więc najpierw wymagania. Jeśli opracujemy i opublikujemy algorytm w jaki sposób miałoby to działać, to implementacja będzie już sprawą otwartą. I to nie tylko jeśli idzie o formę prezentacji ale również implementacji. Mam osoby które moga to zobić w php, inni preferują javę, ror, pythona, perla - każdy może to zrobić wczym chce i na co chce (drupal, joomla, wordpress, liferay czy cokolwiek innego). Panie Piotrze, prosiłbym o kontakt - myślę, że możemy zacząć coś robić w tym kierunku, lecz potrzeba nam więcej informacji.

z przymróżeniem oka o polityce publikacyjnej

kabi's picture

Nie można się dziwić, że organy władzy publicznej nie chcą, aby był możliwy prosty dostęp do ich twórczości (aktów stanowionego prawa, wyroków itp), to samo dotyczy się ich komercyjnego wykorzystania (jeżeli już ten dostęp jest) i innych pól wykorzystania tychże danych. Przykładowo, parlamentarzyści nie "stanowią" ustaw społecznie, pobierają przecież diety, ponosi się też koszty utrzymania kancelarii i biur poselskich. A to przecież kosztuje i musi się w końcu zwrócić!

Dlatego sugeruję, aby na początek utworzyć z sejmu spółkę prawa handlowego. Wówczas o wiele łatwiejsze będzie sprzedawanie możliwości dostępu do ich wytworów (w szczególności ustaw), poza tym dobrym pomysłem byłoby sprzedawanie praw do transmisji obrad (tak samo jak ma to miejsce w przypadku meczy piłkarskich), założę się, że wówczas posłowie zadbaliby o większą atrakcyjność, a tym samym oglądalność takich transmisji.

Nie można się dziwić, temu, że organy są przeciwko temu, aby jakiś tam Kowalski, a już na pewno nie jakieś tam przedsiębiorstwo mogło mieć legalny, bezpłatny dostęp (i prawo komercyjnego wykorzystania) poprzez internet, do aktów prawnych (i innego contentu), które ich obowiązuje. Przecież to by doprowadziło do anarchii. Nie można dawać obywatelowi za darmo, czegoś czego potrzebuje. Ach jak tęskno za pięknymi czasami prawa powielaczowego. A poza tym, nie można zapominać, iż jeżeli powstanie coś w rodzaju "elektronicznego dziennika ustaw" firmy, które oferują zbliżone, płatne bazy danych z aktami prawnymi (jak np. lex, lexpolonica, park.pl) stracą racje bytu, a ich właściciele potężne wpływy, a do tego przecież nie można dopuscić.

A poza tym, nie można

A poza tym, nie można zapominać, iż jeżeli powstanie coś w rodzaju "elektronicznego dziennika ustaw" firmy, które oferują zbliżone, płatne bazy danych z aktami prawnymi (jak np. lex, lexpolonica, park.pl) stracą racje bytu, a ich właściciele potężne wpływy, a do tego przecież nie można dopuscić.

No to chyba nie do końca jest tak, bo płatne bazy danych mają jednak większą funkcjonalność (np. powiązanie konkretnych przepisów z orzecznictwem, publikacjami, aktami wykonawczymi, wzorami pism/umów, bibliografia). Racji bytu raczej nie stracą, co najwyżej ich ceny odrobinę spadną. Większość użytkowników tego typu programów to głownie profesjonalni prawnicy, którzy cenią sobie wygodę i szybki dostęp do informacji i raczej na tym nie oszczędzają.

Ale jeśli znajdzie się ktoś, kto chciałby stworzyć darmowego i ogólnodostępnego "LEXa", to jestem gotów wspomóc przedsięwzięcie finansowo ;)

a wiki?

a nie można by wykorzystać serwisów wiki? np. wikiźródeł? trzeba by tylko mieć armię wolontariuszy robiących teksty jednolite ustaw i patent na przerabianie sejmowych *.pdf-ów z bazy ISAP na wiki-kod. Karolus

Karolus~ przerobienie pdf'a

Karolus~ przerobienie pdf'a do wiki kodu - przy pomocy skryptów to czysty automat, więc to nie jest takie trudne jak się może wydawać - potrzebni są tylko świadomi i doświadczeni ludzie, który taki portal ruszą - jak co jestem za - mój kontakt: nobomusialem - małpunia - gmail - com

Nie wówczas

VaGla's picture

Nie wówczas, gdy kontener PDF-a zawiera w sobie zeskanowaną bitmapę, udającą tekst. A co do serwisu: Sejmometr.pl udostępnił kanały RSS, dlaczego nie zrobił tego Sejm?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Finansowanie dla wyszukiwarki informacji publicznych

Fajnie byłoby mieć taką wyszukiwarkę o jakiej piszesz. Gdyby jeszcze robiła zestawienia, porównania to byłby prawdziwy skarb. Bardzo by się na przykład przydał w pracy dziennikarzom.

Gdyby się znalazł jakiś pasjonat, żeby postawić taki serwis, to prawie na pewno dałoby się sfinansować takie przedsięwzięcie ze Szwajcarskiego Bloku Grantowego

kolejne opłaty dodatkowe...

dzięki za link, jest sporo do myślenia i napisania, ale może wrócę jeszcze do tego w wolniejszej chwili, gdyż podstawowym problemem jest szerokie otwarcie w Polsce drzwi do podwójnego i potrójnego opodatkowania bez ustawy sejmu w formie przeróżnych opłat dodatkowych na rzecz sektora publicznego, podczas gdy w bardziej uporządkowanych i zarazem mniej gangsterskich krajach sektor publiczny ma obowiązek obsługi społeczeństwa wyłącznie z jasno określonych podatków, tu jak widać nawet dyrektywa te drzwi otworzyła, pomijając błędy, często bardzo przewrotne, w polskich tłumaczeniach dyrektyw, od których się aż roi, też mogę Panu przesłać kilka moich przykładów dotyczących PZP, pozdrawiam

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>