Dlaczego jestem sceptycznie nastawiony do CC - zamówiona przez czytelników odpowiedź
Kilka razy w serwisie wyrażałem swoje sceptyczne podejście do modelu oferowanego przez Creative Commons i wreszcie wywołano mnie do tablicy, bym wyjaśnił dlaczego. Nadarzyła się okazja - konferencja Czy wolna kultura jest legalna? - Licencje Creative Commons w polskim prawie autorskim (por. również: 26 kwietnia: Światowy Dzień Własności Intelektualnej), w czasie której miałem wystąpienie zatytułowane "Krytyka Creative Commons". Wraz z niniejszą notatką udostępniam nagranie video z tego wystąpienia.
To pierwsze z serii nagrań (renderowanie filmów trochę trwa, więc muszę uwalniać te filmy "na raty"). Moje wystąpienie zresztą stanowiło jedynie pewne podsumowanie kilku innych wystąpień, w tym wystąpienia dr Machały, który również zaprezentował swoje dość krytyczne uwagi do licencji CC. Podobnie jak dr Machała - nie jest moją intencją "sypania piasku w tryby CC". Dałem temu wyraz stwierdzając, że w relacji z konferencji będzie można powiedzieć, "że krytykował, ale jakoś tak bez entuzjazmu, mało energetycznie".
W uproszczeniu: model licencji (wielu licencji) CC - w moim odczuciu - nie upraszcza sytuacji prawnej chcących udostępnić swoją twórczość publiczności. Zapytałem: ile - państwa zdaniem - jest licencji cc? Creative Commons w osobie Alka Tarkowskiego mówiło o sześciu. Ale te sześć licencji mają cztery wersje (1.0, 2.0, 2.5, 3.0), a w ramach inicjatyw CC aktywnie działa 45 krajów. Przygotowuje się w nich wersje narodowe. Przestrzeń fazowa licencji CC zatem zamyka się równaniem: liczba licencji = 6 x 4 x 45 = 1080 licencji. Przestrzeń fazowa, ale nie wszystkie możliwości są wykorzystane (np. w Polsce dopiero tłumaczy się licencje serii 3.0, więc one jeszcze nie zaistniały). Zadawałem to pytanie wcześniej - Czy można nazywać "proces dostosowywania" licencji do polskiego prawa "tłumaczeniem"? Każde redagowanie licencji (a tłumaczenie wymaga dokonania pewnych redakcji) zmienia sens normatywny, inaczej kształtuje prawa i obowiązki stron...
Nie mamy jeszcze licencji 3.0 w Polsce, więc w czasie wystąpienia skoncentrowałem się na licencji CC Uznanie autorstwa 2.5 Polska - to o niej mówiłem, gdy na przykładach starałem się uzasadniać tezę o wewnętrznej sprzeczności treści tej licencji.
Problemy rodzi samo zawarcie umowy. Wcale nie jest powiedziane, że taka licencja to oferta w rozumieniu kodeksu cywilnego, a może jedynie zaproszenie do składania ofert? Wielu komentatorów zgodnie uznawało, że to wzorzec umowy. Ja zaś zacząłem się zastanawiać nad tym, że może to nie jest "licencja", a w istocie "licencje CC" są "informacjami na temat zarządzania prawami" - to pojęcie definiowane jest w art. 6 pkt 12) polskiej ustawy: „informacjami na temat zarządzania prawami są informacje identyfikujące utwór, twórcę, podmiot praw autorskich lub informacje o warunkach eksploatacji utworu, o ile zostały one dołączone do egzemplarza utworu lub są przekazywane w związku z jego rozpowszechnianiem, w tym kody identyfikacyjne”. Przy czym w licencjach CC nie wymienia się ani utworu, ani twórcy, ani podmiotu praw autorskich, a jedynie informacje o warunkach eksploatacji utworu...
Jeśli licencje CC są wzorcami umownymi, to kto te wzorce ustala? Zgodnie z art. 384. KC: "Ustalony przez jedną ze stron wzorzec umowy, w szczególności ogólne warunki umów, wzór umowy, regulamin, wiąże drugą stronę, jeżeli został jej doręczony przed zawarciem umowy". A tymczasem Creative Commons nie jest stroną umowy, ba! w Polsce nie działa stowarzyszenie Creative Commons, a tym "projektem" zajmują się w Polsce dwie różne organizacje.
Co to znaczy, że "Każdy kto w jakikolwiek sposób skorzysta z uprawnień objętych niniejszą licencją (Licencjobiorca), w momencie wykorzystania oświadcza w sposób dorozumiany, że akceptuje wszystkie postanowienia licencji". Co to znaczy "oświadcza w sposób dorozumiany"?
Dlaczego definiuje się "utwór", dlaczego definiuje się "twórcę" (co rodzi problemy, bo niektórymi licencjami - tak przypuszczam - nie można obejmować utworów audiowizualnych, a też niektóre kategorie podmiotów, którym autorskie prawa majątkowe przysługują, nie mają możliwości udzielić na te utwory niektórych licencji)?
W licencjach znajdują się postanowienia sprzeczne z ustawą - np. z osławionym już art. 18 ust. 3, który wprowadza niezbywalne prawo do wynagrodzenia, którego w omawianej licencji "Licencjodawca zrzeka się prawa do pobierania, indywidualnie, czy też za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania" (por. również: Prezydent podpisał "wsteczną nowelę" autorskiego)... O ile utwór jest audiowizualny - takie zrzeczenie będzie nieskuteczne. O ile daną licencją można objąć utwór audiowizualny. O ile... Itp., itd.
W licencjach pojawiają się dziwne - moim zdaniem - konstrukcje, jak np. z jednej strony "Licencja automatycznie wygasa w przypadku jakiegokolwiek naruszenia jej warunków przez Licencjobiorcę…", ale jednocześnie licencjodawca może wyrazić na piśmie "następcze zezwolenie na naruszenie". Jeśli ma wygasnąć pod warunkiem i warunek się zrealizował, to umowy nie ma. Jakie ma zatem znaczenie prawne "następcze zezwolenie na naruszenie"? Musiałoby dojść do zawarcia umowy po raz kolejny.
Inne problemy, to np. sprzeczność wewnętrzna, która polega na tym, że - z jednej strony - "Licencjodawca oferuje odbiorcom licencję dla Utworu na takich samych warunkach", a z drugiej - "Licencjodawca zachowuje prawo do udostępnienia Utworu na innych warunkach", etc.
Jest też problem stosowania licencji CC w relacjach z konsumentami. w treści licencji CC Uznanie autorstwa 2.5 PL znajdują się wręcz klauzule niedozwolone, jak klauzula uchylenia się od odpowiedzialności - "...NIE UDZIELA ŻADNYCH DODATKOWYCH RĘKOJMI ANI GWARANCJI (...) CO DO TEGO ŻE NIE NARUSZA ON PRAW INNYCH OSÓB...". To, zresztą, samo w sobie jest już dziwną klauzulą, bo osoba udzielająca licencji, która nie ma praw do utworu, który jest przedmiotem licencji działa nieskutecznie.
Swoją drogą ciekawe byłoby przeanalizowanie odpowiedzialności osób, które zaczęły korzystać z utworu (w nomenklaturze CC - licencjobiorców) w dobrej wierze, chociaż nieskutecznie uzyskały prawa licencyjne do korzystania z utworu (a przecież w polskiej ustawie przeforsowano odpowiedzialność nawet przy braku winy! por. Implementacja IPRED w komisji, Projekty "własności intelektualnej" i prawo do kopiowania..., Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę). Można by się też pokusić o analizę sytuacji, w której doszło do wad oświadczenia woli pt. Licencjodawcy (o ile mówimy o oświadczeniach woli w przypadku, gdy ktoś "opatrzył utwór" stosowną licencją, chociaż nie zdawał sobie sprawy z tego co robi; jak skutecznie wycofać utwór z "mentalnego uwolnienia" w takich sytuacjach?).
Zwracałem też uwagę na problem praktyczny, kiedy licencje umieszcza się przy dziełach, które nie są utworami i nie podlegają ochronie prawnoautorskiej (co - w mojej opinii - wprowadza to w błąd co do istnienie monopolu autorskiego, nie sprzyja pewności obrotu, stanowi raczej przyczynek do "zamykania kultury", nie zaś jej "uwalniania").
To tylko kilka tez i problemów, które - mam nadzieje - wyjaśniają, dlaczego jestem sceptycznie nastawiony do CC, chociaż - co starałem się zasygnalizować - krytyka CC nie sprawia mi żadnej satysfakcji.
A dla osób zainteresowanych samym wystąpieniem w Sali Senatu UW poniżej nagranie:
Krytyka Creative Commons - tu link do serwisu Google Video (na obejrzenie filmu trzeba poświęcić 39 min; za jakość materiału przepraszam, ale tak to jest, jak się filmuje w półmroku). Zachęcam również do odwiedzenia działu prawo autorskie niniejszego serwisu, w szczególności - w kontekście tego wystąpienia - do odwiedzenia tekstów: Zrzeczenie się autorskich praw majątkowych?, Tłumacze i dostosowywacze CC w wersji 3.0, Creative Commons i STOART Związek Artystów Wykonawców, czy Wielki królik wstrząśnie filmowym światem oraz Na świecie są miliardy twórców
W przygotowaniu kolejne nagrania z tej konferencji, ale ich przygotowanie i udostępnienie może trochę potrwać (proszę zatem o wyrozumiałość i cierpliwość).
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
adaptacja CC 3.0
Proponuję ewentualnym dyskutantom wykorzystać swój entuzjazm na analizie i krytyce aktualnie przygotowywanego tłumaczenia/adaptacji licencji CC-BY-NC-SA 3.0 PL.
jeszcze uzupełnienie
Jeszcze linki, bo w nagraniu pojawia się informacja o klauzulach prawa autorskiego zarówno w orzeczeniach Trybunału Sprawiedliwości jak też informacja o tym, że dr Wiewiórowski zwrócił mi uwagę na notę copyrightową Wspólnot Europejskich, związaną z wykorzystaniem Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej, zatem linkuję to komentarza dr Wiewiórowskiego, który zatytułował go: No nie daruję sobie teraz :). Pod tym komentarzem są też kolejne, w tym: moja odpowiedź...
Wyroki Trybunału Sprawiedliwości w wersji online opatrzone są zaś notą:
Ostatnie słowa powyższego stanowią link do rozwinięcia:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
No dobrze, przyjmuję, że
No dobrze, przyjmuję, że "licencja CC" ma pewne wady prawne przez co w niektórych przynajmniej wypadkach jest nieważna czyli tak jak gdyby jej nie było.
Ale pozwalam sobie na całe CC patrzeć z trochę innej strony. Jako zwykły, choć jak wierzę dość świadomy użytkownik internetu, czy szerzej hmmm uczestnik kultury.
"Licencja" nie jest mi potrzebna, CC to pewien ruch społeczny i to mi wystarcza. Jeśli robię zdjęcie i umieszczam je na Flickerze opatrując znaczkami CC-BY, ja jako autor oświadczam innym, że nie mam nic przeciw jeśli tę moją fotografię wykorzystają w swojej pracy.
Czyli nie tyle udzielam im licencji na cokolwiek, po prostu daję znać, że podoba mi się współdzielenie kultury i wierzę, że prowadzi to do samego dobrego więc obojętnie co z nim nie zrobią ścigał nie będę.
Teraz odbiorca pobierający fotografię, mając takie moje zapewnienie po prostu tworzy coś na podstawie fotki, obojętnie czy zdjęcie przerabia, czy montuje album i wie, że nikt go za to ścigał nie będzie.
Tekst licencji nie jest mi tu do niczego potrzebny, a gdyby się zdarzyło, że organizacja zbiorowego zarządzania prawami fotografów "czepi" się "nielegalnego albumu" to wraz z twórcą albumu wskazując tę licencję jako autor zdjęcia będę pukał się w czoło. Ona (licencja) nie musi być "ważna", po prostu określa moje intencje w czytelny (bo popularny) sposób.
Szkoda bo nie mam czasu się
Szkoda bo nie mam czasu się bliżej pochylić, ale tak na szybko, może będzie w tym sens.
1. Jeśli biorę gotowy wzór od kogoś, to rozumowanie, że to autor wzoru jest stroną umowy, jest co najmniej koślawe. Ja ustalam wzorzec umowy, nawet jeśli sięgam do książkowego zbioru umów i pism procesowych :).
2. Kluczowe dla cc jest pojęcie umów adhezyjnych, w tym zakresie cc nie różni się od użycia biletu w tramwaju. Chyba nie trzeba wyjaśniać, jak się ma problematyka przystąpienia do oświadczeń woli.
3. Pojęcie utworu to największa słabość prawa autorskiego, nie będę się nad tym rozwodził, wszystko daje się tym kluczem rozbić, wszystko można nim wykręcić.
4. Co do klauzul, które trwają pomimo śmierci umowy, która je zawiera... nie takie rzeczy widziałem (np umowa ulega rozwiązaniu a kupujący zapłaci karę umowną w kwocie... ;)), od umów obejmujących drobiazgi, po umowy rozporządzające przedsiębiorstwami, cóż... musi zadziałać najprostsza z wykładni: nie wszystko zdycha, wbrew zapewnieniom o śmiertelności (non omnis... ;) ).
5. Nie widzę problemu w udostępnianiu jednego utworu na dwóch różnych licencjach. Można przystąpić do cc, można zawrzeć umowę odrębną, co może mieć sens, zwłaszcza jeśli cc ogranicza komercyjne użycie. Prócz tego licencja nie jest tworem wiecznym, można ją zdjąć, a wtedy szczęśliwcy ci, którzy przystąpili do cc, kiedy obowiązywała. Zmiana licencji nie zrywa jak sądzę umów już zawartych, odnosi się do tych, które mają być zawarte. Mimo to współczuję trudności dowodowych :) ale to problem licencjodawcy.
6. Niezbywalne prawo do wynagrodzenia brzmi najgroźniej i plasuje nagle licencje obok umów o pracę. Polskie piekło. Można by o tym pisać rozprawy, bo nagle każdy twórca traktowany jest jak osoba, np. świadcząca usługę, wykonująca pracę, dzieło, zlecenie. O ile w wyniku zawarcia umowy o dzieło może wchodzić w grę kwestia praw autorskich, ale w drugą stronę, nie każdy utwór jest spełnieniem świadczenia do jasnej...! Rozumowanie, że każdy utwór jest odpowiedzią na zapotrzebowanie, wydaje mi się niesmaczne.
Wiem wiem, zabieram głos, a powinienem bliżej przeanalizować treść licencji i ustawy... Wyrażam absolutnie nieodwracalną zgodę na moderowanie do zera! W końcu nie jest sztuką wypowiadać się na temat, który się zna!
Mogę uzupełnić?: Ad. 3.
Mogę uzupełnić?:
Ad. 3. De lege lata: niestety o tym że coś jest utworem rozstrzygają wieki, nie jednostki. Skoro jednak na gruncie prawa nie mamy na to czasu... ;) tak na prawdę twórca powinien móc poddawać swoje dzieło rygorowi prawa własności intelektualnej, wtedy nawet nie zajmowałbyś się kwestią pubic domain, a Twój wytwór/nie utwór, nie generowałby prawa, a zatem mienia w rozumieniu kc. Oznajmiam niniejszym, iż błyskotliwa myśl jak sądzę moja: "Człowiek, tak jak samochód, stacza się ze względu na brak oporów wewnętrznych" nie jest utworem :)
Ad. 5 Umowy są inter partes, z iksińskim cc, a z ygrekowskim jakaś eula przez kliknięcie myszką. A Zetowi na miseczkę, Żetowi na łyżeczkę, a Zietowi łepek urwać.
7. Klauzula porządku prawnego poprzez uzupełnienie domeny, np cc.pl załatwiałaby sprawę rozbieżności wersji, można by też ustalić klauzulę jurysdykcji. Prymitywne rozwiązanie zawiera gfdl, zdaje się że zawsze obwiązuje tekst angielski, co zastrzega się nieoficjalnością tłumaczeń.
Obiecuję że więcej nie dam rady.
Ad 7. Coś mi się obija po
Ad 7. Coś mi się obija po głowie, że GPL i kompania w wersji 3.0 ma być tłumaczona oficjalnie na różne języki, a powodem ma być jak rozumiem to, że licencja nie napisana w języku licencjodawcy/biorcy podobno jest nie wiążąca. Choć może coś źle zrozumiałem.
Tak czy siak moim zdaniem GPL jest doskonałe dla software'u, GFDL do dokumentacji i ewentualnie literatury, czy szerzej tekstu pisanego, ale średnio pasuje do całej reszty czyli grafiki, video, muzyki, etc.
torrent - uzupełnienie dyskusji
Skoro sobie dyskutujemy o prawie autorskim, to może akurat komuś będzie wygodniej sobie zaciągnąć nagranie za pomocą torrenta: 20080424_vagla_krytyka_cc.wmv.torrent
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Skoro nie można zrzec się
Skoro nie można zrzec się wynagrodzenia za utwór audiowizualny (bo nie pozwala ustawa), to czy rozwiązaniem nie byłoby umieszczenie w treści licencji takiego zapisu:
"Autor(rzy) zachowują prawo do stosownego wynagrodzenia, ale powstrzymują się od jego pobierania w okresie 250 lat od daty powstania utworu" ;-P
Po odjęciu wymaganych przez ustawę 70 lat będzie jeszcze spory margines na długość życia autorów, a poza tym w tym czasie niepobrane wynagrodzenia się przedawnią :-)
Plus dodajemy jeszcze zapis, że w pobieraniu stosownych opłat zrzekamy się pośrednictwa organizacji zbiorowego zarządzania na podstawie art. 21.2.
Niestety, wynagrodzenie
Niestety, wynagrodzenie naliczone za okres tych 70 lat będzie świadczeniem należnym spadkobiercom także po upływie tego okresu, choć do odzyskania tylko w takiej części, jaka się nie przedawni. Poza tym sąd określałby godną wysokość wynagrodzenia... przeczuwam coś w rodzaju pomysłu skarbówek, kawałek czasu temu, które przy wycenie linuksa przyjmowały cenę porównywalnego produktu na rynku :) Zaniechanie pobierania czy nawet dochodzenia zawsze jest tylko oświadczeniem, które nie niszczy samej wierzytelności.
Ja zastanawiałem się nad
Ja zastanawiałem się nad jeszcze bardziej pokręconym rozwiązaniem wybrania takiej konstrukcji cc, która zbliżała by umowę licencji do darowizny, może nawet celowej, choć rodzi to skutki podatkowe wszędzie tam gdzie wartość osiągnie progi.
Ale miałoby to przecudowne skutki:
W ten sposób każdy czytelnik mojego kiczu musiałby obowiązkowo czuć się obdarowany, poza tym nie mógłby być krytykiem, bo uznałbym go za rażąco niewdzięcznego. Prócz tego miałbym gwarancję ratunku na wypadek popadnięcia w niedostatek! :)
Wiadomości24 - cc na cytat ze mnie
Serwis Wiadomości24.pl przeszedł jakiś czas temu na model udostępniania treści (artykułów, ale też "notatek", etc., jakkolwiek to nazwiemy) na licencjach Creative Commons. Na początku linki przy notatkach prowadziły do licencji angielskojęzycznych. Teraz do polskojęzycznych. A poniżej przykład udzielonej licencji do notatki, która (1) jest dość krótka, (2) opiera się na prawie cytatu mojej wypowiedzi, (3) poza piktogramami i osadzonym, faktycznym linkiem nie ma przy niej wyraźnego oznaczenia licencji, etc...
Powyżej screenshot serwisu Wiadomosci24.pl wraz z notatką opublikowaną na jednej z licencji CC (link przy tekście prowadzi do licencji CC BY-NC-SA 2.5 PL). Cóż jest w tej notatce? Ano w notatce, która została "uwolniona" napisano:
Jest również link prowadzący tutaj. Pytanie, które stawiam niniejszym brzmi: jak wiele przejawu działalności twórczej wymaga taka notatka (czy można uznać, że "autor" włożył w nią minimalny twórczy wkład o indywidualnym charakterze - co by nam pozwalało uznać powyższe za utwór w rozumieniu prawa autorskiego, którego autorem byłby twórca notatki, a to dopiero pozwalałoby mu udzielać licencji na ten utwór) i czy teraz ktoś może się powoływać na udzieloną przez autora licencje, gdy będzie cytował moje słowa (jeśli nie chciałby tego zrobić na licencji ustawowej, bo ustawa daje mu prawo cytatu - art. 29 ustawy, chociaż w tym przypadku trudno mówić o zakresie wskazanym w ust. 1 art. 29 ustawy, tj. "w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną", a na siłę można by próbować bronić "nauczania lub praw gatunku twórczości" (czymkolwiek one są, bo orzecznictwa tu ze świecą szukać) - o których też mowa we wskazanym przepisie...
PS. Nie czuję się blogerem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Na swojej stronie
Na swojej stronie dotyczącej Tomcia Hobbesa posłużyłem się takim cytatem:
"Żadne idee nie są tak naprawdę twoje, bo nie ty je stworzyłeś.
Nie możesz nimi dowolnie żonglować, ilekroć przyjdzie ci na to ochota. Jesteś tylko ich przekazicielem... a one wypadkową warunków, w jakich przychodzi nam żyć. To, co uważasz za swoje przekonania, jest jedynie odbiciem określonych procesów społecznych i rozmaitych tarć." Philip K. Dick - "The Chromium Fence"
Oczywiście ten kto to czytał, wie że to rodzaj prowokacji, jednak... Czytając "Wolną Kulturę" cały czas rozważałem kwestię autorstwa i utworu. Pora zastanowić się ile popkulturowych cytatow zawiera każda holywoodzka produkcja, posklejana ze znanych klocków, za którą placimy, jakby jej tworcom należało się coś wiecej niż brawa za zgrabną kompilację. Ale przecież zawsze budujemy na zastanym gruncie, czy to notatka, czy to powieść.
Są tacy, którzy uważają, że filozofia jest nieżyciowa...
Pozdrowienia dla wszystkich Twórców!
Mam wątpliwości, czy prawo
Mam wątpliwości, czy prawo jest w stanie regulować tak subtelne kwestie. Ale z pewnością można rzeczony tekst ocenić z punktu widzenia standardów etycznych i jakościowych.
Jeśli chodzi o te pierwsze, to np. American Medical Association Manual of Style. A Guide for Authors and Editors, Iverson i in. (przytaczam z innego źródła, bo nie mam dostępu do oryginału) pisze o zachowaniu pewnych proporcji tekstu zapożyczonego do całości pracy.
Niestety w analizowanym tekście proporcje te w ujęciu ilościowym wypadają bardzo niekorzystnie dla wkładu autora notki... jeszcze gorzej natomiast, jeśli weźmiemy pod uwagę wkład merytoryczny --- ogranicza się on właściwie do podania autora, nazwania go blogerem, a samego tekstu --- ciekawym: doprawdy, czy informowano by o czymś, gdyby nie było interesujące?