Projekty "własności intelektualnej" i prawo do kopiowania...
Ministerstwo Kultury przygotowało projekty nowelizacji prawa autorskiego, które m.in. zmieniają zasady zdejmowania zabezpieczeń, ale nie tylko... Zaczyna się wdrażanie kontrowersyjnych regulacji unijnych, w tym Dyrektywy w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej...
Na stronach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dostępny jest projekt ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, wdrażającej postanowienia dyrektywy 2001/84/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie prawa autora do wynagrodzenia z tytułu odsprzedaży oryginalnego egzemplarza dzieła sztuki (PDF). Projekt ten, datowany na 5 stycznia 2006 r., został już przesłany do konsultacji międzyresortowych.
Jest tam również Projekt ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz o zmianie innych ustaw, wdrażającej postanowienia dyrektywy 2004/48/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej. Ten projekt został "przesłany do konsultacji społecznych", zatem zapraszam do zgłaszania komentarzy - każdy głos jest ważny. Dodam jeszcze, że projekt ten datowany jest na 30 grudnia 2005.
Skoncentruje się poniżej na tym ostatnim projekcie (mam nadzieje - rozpoczynając szerszą dyskusje nad nim). Wprowadza on szereg zmian do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (zresztą zmiany wprowadza równiez do innych ustaw np. do ustawy Prawo własności przemysłowej), w tym np. zmienia dotychczasowe zasady dochodzenia roszczeń w przypadku, gdy dojedzie do naruszenia autorskich praw majątkowych (art. 79 ustawy). Zgodnie z nowelizacją znikają np. zapisy ustawy, które dziś jeszcze stwierdzają, że: "twórca może żądać od osoby, która naruszyła jego autorskie prawa majątkowe, zaniechania naruszenia, wydania uzyskanych korzyści albo zapłacenia w podwójnej, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione, potrójnej wysokości stosownego wynagrodzenia z chwili jego dochodzenia; twórca może również żądać naprawienia wyrządzonej szkody, jeżeli działanie naruszającego było zawinione". Projekt nowelizacji całkowicie przeredagowuje art. 79, dlatego odsyłam czytelników do treści projektu.
Tam też znalazł się zapis na mocy którego przepisy ust. 1 pkt 1-4 oraz ust. 2-3 nowego brzmienia art. 79 "stosuje się odpowiednio w przypadku zawinionego usuwania lub obchodzenia skutecznych technicznych zabezpieczeń przed dostępem, zwielokrotnianiem lub rozpowszechnianiem utworu".
W weekendowym wydaniu Rzeczpospolitej ukazał się artykuł Kopiować płyty wolno, łamać zabezpieczeń - nie. Artykuł koncentruje się na dyskusji wokół art. 118 [1] ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, który zakazuje wytwarzania, posiadania, przechowywania i wykorzystania urządzeń lub ich komponentów przeznaczonych do "niedozwolonego usuwania lub obchodzenia skutecznych technicznych zabezpieczeń". Nawiązuje też w oczywisty sposób do powyżej wskazanych nowelizacji ustawy.
W tekście jest też moja wypowiedź. Z racji tego, że tradycyjna gazeta dysponuje ograniczoną ilością miejsca (ile się zmieści tekstu na jednej kartce?) i w tym przypadku nie zmieściła się cała wypowiedź jakiej udzieliłem na prośbę o komentarz w sprawie „zdejmowania zabezpieczeń”. A autorowi tekstu z Rzepy przesłałem następujący komentarz: Art. 118 prim ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych jest tak zredagowany, że daje możliwość różnorakiej interpretacji. Przepis posługuje się określeniem "skutecznego technicznego zabezpieczenia". Jak się wydaje, w kontekście ostatnich dyskusji na temat patentowania oprogramowania, zabezpieczeniami technicznymi nie będą zabezpieczenia programistyczne, gdyż - co podnosili przeciwnicy patentowania oprogramowania - oprogramowanie nie należy do kategorii techniki. Gdyby przyjąć inną interpretację - zwykły komputer wyposażony w oprogramowanie (a więc algorytmy należące do sfery logiki) - stanowiłby urządzenie, którego wytwarzanie, obrót czy reklamowanie w celu sprzedaży, byłoby zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3 (to samo musiałoby dotyczyć komponentów, a więc np. części takich jak obudowy, płyty główne, procesory, karty pamięci, monitory, etc.). Jeśliby uznać komputer z oprogramowaniem za narzędzie do obchodzenia zabezpieczeń, o którym mowa w komentowanym przepisie - posiadanie komputera, jego przechowywanie czy wykorzystywanie byłoby zagrożone karą pozbawienia wolności do roku. Prowadzi to nas w prostej linii do absurdu, zwłaszcza w czasach, gdy powszechnie mówi się o budowie tzw. społeczeństwa informacyjnego. Tworzenie różnorakich algorytmów uznałbym za przejaw wolności słowa, a więc kategorię należącą do fundamentalnych praw człowieka. Od zakazania tworzenia kodu oprogramowania (chociażby takiego, który pozwala na wykorzystanie luk w istniejącym oprogramowaniu i uzyskanie takiego działania innego algorytmu, które nie było pożądane przez jego twórców) do penalizowania myślenia jako takiego prowadzi bardzo krótka droga. Ustawodawca równie dobrze mógłby wprowadzić przepis, który grozi karą pozbawienia wolności temu, kto poznał jakąś tajemnicę. Czy tajemnica powszechnie znana nadal jest tajemnicą?
Powyższe rozważania dotyczą tej części projektu nowelizacji, która podyktowana jest "uzupełnieniem implementacji dyrektywy nr 2001/29/WE w sprawie określonych aspektów prawa autorskiego i praw pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym" w zakresie technicznych środków zabezpieczających oraz informacji służących zarządzaniu prawami. Warto zwrócić uwagę, że w uzasadnieniu do projektu jego autorzy piszą: „z uwagi na fakt, że Dyrektywa odnosi się do skutecznych technicznych zabezpieczeń, konieczne jest ujednolicenie terminologii w art. 79”. Dlatego też ważne by dowiedzieć się co to też znaczy wedle projektodawców „skuteczne” i „techniczne” oraz „zabezpieczenie”. Uzasadnienie też odnosi się do kwestii dozwolonego użytku osobistego, o którym sporo było dyskusji również na łamach tego serwisu. Polecam zwłaszcza fragment uzasadnienia, w którym czytam: "Proponowany art. 79 ust. 6 stanowi o tym, że dostarczone przez uprawnionego środki w celu umożliwienia korzystania w ściśle określonych przypadkach dozwolonego użytku (wyliczenie z art. 79 ust. 5), będą podlegać ochronie na tej samej zasadzie co skuteczne techniczne zabezpieczenia. Oznacza to, że także tych środków, dostarczonych w ramach realizowania dyspozycji z art. 79 ust. 5, nie wolno będzie obchodzić ani naruszać. Przepis jest odpowiednikiem art. 6 akapit 3 od końca Dyrektywy o społeczeństwie informacyjnym."
Cała zaś projektowana ustawa stanowi wykonanie dyrektywy Unii Europejskiej. W czasie, gdy dyrektywa ta powstawała wiele organizacji broniących praw człowieka kwestionowało technikę legislacyjna i podstawy aksjologiczne przyjmowanych regulacji. Zachęcam do przyjrzenia się doniesienim takim jak np. to z 10 marca 2004 roku. Treść przyjętej wówczas dyrektywy 2004/48/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej w wersji polskiej dostępna jest w ramach niniejszego serwisu.
Proces prawodawczy dotyczący tzw. "własności intelektualnej" jeszcze w UE trwa. Zachęcam do lektury tekstu z września 2005 roku: Albo konsument, albo osadzony, czyli europejski projekt IPRED 2...
Doszliśmy do etapu, w którym wcześniejsze ustalenia UE mają być teraz "przekute" na prawo krajowe. Stąd nowelizacja ustaw. Pamiętam stanowiska przedstawicieli rządu, kiedy głosili oni, że polskie prawodawstwo jest zgodne z przyjmowanymi unijnymi regulacjami, jak teraz widać - przedstawiciele resortu doszli jednak do wniosku, że zmiany są konieczne. Dlatego tak ważne jest, by przyglądać się kierunkom tych zmian...
Z uzasadnienia (PDF) projektu ustawy wdrażającej postanowienia dyrektywy 2004/48/WE: "Dotychczasowe działania legislacyjne Wspólnoty w dziedzinie prawa własności intelektualnej ograniczały się do harmonizacji regulacji materialnoprawnych państw członkowskich (m.in. prawa znaków towarowych, wzorów przemysłowych, niektórych aspektów prawa autorskiego i praw pokrewnych etc.) oraz tworzenia wspólnotowych praw wyłącznych (np. Znaku Towarowego Wspólnoty, Wzoru Wspólnoty). Zagadnienia związane z egzekwowaniem praw własności intelektualnej, w szczególności kwestie procesowe, nie były jak dotąd przedmiotem harmonizacji. Uzasadniając unijną inicjatywę ustawodawczą w tym zakresie, wskazywano na istniejące znaczne różnice pomiędzy poziomem oraz środkami ochrony praw własności intelektualnej w poszczególnych państwach członkowskich jako na przeszkodę dla właściwego funkcjonowania Rynku Wewnętrznego. Co więcej, podnoszono, że zróżnicowany poziom ochrony praw własności intelektualnej, a więc praw stanowiących szansę na rekompensatę inwestycji poczynionych w rozwój i innowację, powoduje utratę zaufania przedsiębiorców do idei Wspólnego Rynku oraz sprzyja nieuczciwym działaniom naruszycielskim, które wykorzystują istniejące rozbieżności w porządkach krajowych, tym samym negatywnie oddziaływują na konkurencję"...
Treść uzasadnienia nowelizacji winna być obowiązkową lekturą dla każdego, kto interesuje się rozwojem społeczeństwa informacyjnego. Czy dojdzie do tego, że będziemy żyć w społeczeństwie, gdzie sądy będą ferowały wyroki za "domniemane przestępstwa"?. Czytam uzasadnienie: "Analizując kolejno poszczególne zalecenia Dyrektywy należy zwrócić uwagę na zapewnienie szybkości w wydawaniu środków tymczasowych oraz skuteczność egzekwowania zakazów. Dyrektywa przewiduje, że w razie kontynuowania domniemanych naruszeń prawa istnieje możliwość nakładania kar pieniężnych lub nakazu złożenia zabezpieczenia zapewniającego pokrycie strat poniesionych przez właściciela praw. Kara pieniężna może być powtarzająca się. Obecnie w polskich przepisach stosownie do art. 1051 k.p.c. przewidziana jest możliwość nałożenia grzywny w sytuacji niewykonania orzeczenia sądu nakazującego powstrzymanie się od wskazanego w orzeczeniu działania"... No tak. Chodzi o "tymczasowe środki" mające za zadanie zabezpieczenia roszczeń. W przypadku znacznych różnic w ekonomicznej sytuacji między wielkimi graczami "własności intelektualnej" a potencjalnymi naruszycielami tej "własności" (celowo w cudzysłowie, bo to wszak żadna własność) stosowanie środków tymczasowych może budzić pewne obawy. Dyrektywa przyjmuje, co prawda, że w razie cofnięcia środków tymczasowych lub ich wygaśnięcia w wyniku jakiegokolwiek działania lub zaniechania wnioskodawcy lub w razie stwierdzenia, że naruszenia lub zagrożenia prawa własności intelektualnej nie było, sąd może zarządzić, aby wnioskodawca, na żądanie pozwanego, wypłacił pozwanemu stosowne odszkodowanie za wszelkie szkody poniesione w wyniku działania tych środków. Różnice w sytuacji ekonomicznej stron będą miały jednak znaczenie w tym przypadku. W uzasadnieniu można przeczytać, że nasza procedura (art. 755 kpc) nie wskazuje takich konkretnie sposobów, jakie wymienia dyrektywa, ale też pozwala na decyzje sądu w tym zakresie - dlatego też będą mogły zostać zastosowane przewidziane w dyrektywie środki, niezależnie od postanowień kpc. Zwracam też uwagę na akapit, który wyjaśnia te możliwości: "Stopień i forma naruszenia praw własności intelektualnej, zwłaszcza naruszenia popełniane w celach handlowych mogą uzasadniać zarządzenie przez sąd zajęcia nieruchomego i ruchomego mienia domniemanego sprawcy naruszenia, z blokadą jego rachunków bankowych i pozostałych aktywów włącznie. W tym celu można zarządzić przedłożenie dokumentów bankowych, finansowych lub handlowych lub stosowny dostęp do odpowiednich informacji".
Niby nic nadzwyczajnego, ale... Wobec braku precyzyjności zapisów dotyczących tej nieszczęsnej "własności intelektualnej", wobec tego, że w społeczeństwie informacyjnym można zaobserwować próby stopniowego rozszerzania tego - jakże pojemnego - terminu. Wobec tego, że praktycznie każda jednostka może w dzisiejszych czasach być oskarżona o to, że jest "złodziejem". Może też niepokoić wniosek uzasadnienia: "Art. 747 k.p.c. daje podstawę do zajęcia ruchomości, wierzytelności z rachunku bankowego, obciążenia nieruchomości hipoteką przymusową, a także ustanowienia zakazu zbywania lub obciążania nieruchomości, która nie ma urządzonej księgi wieczystej, lub której księga wieczysta zaginęła. Dalej idące środki zabezpieczenia są możliwe na podstawie art. 755 k.p.c., który umożliwia każdą - dowolną formę zabezpieczenia - w tym blokadę rachunku bankowego".
Tego właśnie obawiali się krytycy przyjmowanych w UE regulacji. Środki zabezpieczające będą stosowane po "przedstawieniu okoliczności, z których wynika zagrożenie wystąpienia szkody". W kontekście na przykład sprawy kieleckiej, gdzie zatrzymano 24-letniego mieszkańca Kielc, który "nielegalnie"- zdaniem policji i SPAV - pobrał plik z najnowszym utworem muzycznym grupy Depeche Mode, a wszystko wskazuje na to, że nie zrobił w tym przypadku nic nielegalnego - poza szykanami ze strony mediów mogłyby spotkać znacznie bardziej dotkliwe represje. Wszak w czasie zatrzymania ogłoszono, że straty wynikające z jego przestępczego - jak chciały organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, policja i media - oszacowano na 130 tys funtów! Macie państwo taki majątek? Na podstawie trendu we współcześnie kreowanych regulacjach sąd może zablokować rachunek bankowy, nałożyć hipotekę i generalnie odciąć człowieka od środków, jeśli ktoś (dysponent nieprecyzyjnie określonych praw "własności intelektualnej") powie po prostu, że jakieś działanie naraziło go na szkody. Wysokość szkody wyssa z palca... Co z tego, że potem, np. po 4 latach, w wyniku uciążliwego dla jednostki procesu okazać się może, że dane działanie nie było naruszeniem prawa? Roszczenia będą zabezpieczone. Tak. Wiem. Stosownie do art. 741 oraz art. 742 § 1 k.p.c. pozwany ma możliwość zarówno złożenia zażalenia na postanowienie o zabezpieczeniu jak i złożenia wniosku o uchylenie lub zmianę prawomocnego postanowienia w razie zmiany okoliczności stanowiących podstawę wydania postanowienia. "Zgodnie z treścią art. 742 § 2 k.p.c. postanowienie w przedmiocie uchylenia lub ograniczenia zabezpieczenia może zapaść tylko po przeprowadzeniu rozprawy, zatem wymóg wysłuchania uczestnika jest spełniony" - czytam w uzasadnieniu do nowelizacji ustawy...
Cóż. Sam polski projektodawca ma wątpliwości dotyczące postanowień regulacji unijnych, na pdstawie których proponuje zapisy prawa krajowego. W dalszej części uzasadnienia czytam bowiem: "Dość niejasny, w kontekście zasad odpowiedzialności, jest natomiast art. 13 ust. 2 Dyrektywy, przyznający państwom członkowskim fakultatywną możliwość ustalenia, iż w przypadkach naruszeń, w których brak jest subiektywnej wadliwości, dopuszczalne jest zasądzenie wydania zysków przez naruszyciela (recovery of profits) lub zapłaty odszkodowania, którego wysokość może być wcześniej w ustawie określona (ang. preestablished) jak można przypuszczać np. w formie ryczałtu lub przedziału kwotowego, w ramach którego zasadzana jest kwota odszkodowania"... To stwierdzenia pada w części poświęconej kwestiom odszkodowawczym i nawiązuje bezpośrednio do przywołanej wyżej propozycji zmian brzmienia art. 79 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych...
Na uznanie zasługuje próba ujednolicenia zasad odpowiedzialności majątkowej za zawinione (i niezawinione) naruszenia praw związanych z dobrami niematerialnymi. Projektodawca zauważa bowiem, że "nie ma wątpliwości, iż dotychczasowa regulacja stanowi przykład wyjścia poza zasadę restytucji z pobudek innych, aniżeli kompensacja". Dlatego też proponuje się znowelizaowanie art. 79, gdyż "nie ma miejsca w polskim systemie prawa własności intelektualnej na roszczenie o zasądzenie trzykrotności odpowiedniej opłaty licencyjnej w przypadku naruszeń zawinionych. Tym większy sprzeciw budzi roszczenie o zapłatę dwukrotności odpowiedniego wynagrodzenia, niezależne od jakiejkolwiek winy naruszyciela". Co zatem zastąpi zbyt restrykcyjne przepisy dotychczas obowiązujące?
Projekt zmian przewiduje odpowiedzialność opartą na zasadzie winy, w ramach której występują dwa roszczenia:
a) o zapłatę odszkodowania na zasadach ogólnych (w pełnej wysokości) i alternatywnie
b) o zapłatę stosownego wynagrodzenia. W tym ostatnim przypadku, uznaniu sądu pozostawiona zostałaby kwestia ustalenia, czy dla zrekompensowania szkody wystarczy zasądzić kwotę w jednokrotnej wysokości stosowanego wynagrodzenia, czy też jego wielokrotności.
Przewidziano również roszczenie o wydanie uzyskanych korzyści, "które opiera się na obiektywnej przesłance odpowiedzialności".
Wielokrotnie na łamach tego serwisu wskazywałem na to, że dzień lub kilka dni po orzeczeniu można było już je znaleźć w Sieci. Tak jest w innych krajach niż nasz. Naiwny będzie ten, kto będzie myślał, że tego typu działania są podyktowane wyłącznie troską o powszechną znajomość linii orzeczniczej (chociaż może w pewnym zakresie również tym). Chodzi tu raczej o to, by wymiar sprawiedliwości zaprząc do systemu propagandy przeciwko złym naruszycielom. Wiem, że to trochę przerysowuję, no ale chodzi mi o to, że ogłaszanie wyroku podyktowane jest raczej ochroną interesu ekonomicznego coraz silniejszych w dzisiejszych czasach korporacji "własności intelektualnej", nie zaś dbałością o powszechny dostęp do prawa i aktów jego stosowania (wyroki sądowe). Dlatego też przy okazji nowelizacji prawa autorskiego ustawodawca polski będzie zmuszony (na podstawie art. 15 dyrektywy) wprowadzić i te zasady do polskiego systemu. W uzasadnieniu czytam: "Dyrektywa zapewnia w art. 15, że, w ramach procedury sądowej w sprawie naruszenia prawa własności intelektualnej, organy sądowe mogą, na żądanie wnioskodawcy a na koszt naruszającego, zarządzić właściwe środki w celu upowszechnienia informacji dotyczącej decyzji, w tym również jej wyeksponowania i publikacji w całości lub w części. Mogą być przewidziane inne środki ogłoszenia właściwe dla określonych okoliczności, w tym również widoczną reklamę. Polskie przepisy proceduralne nie znają instytucji publikacji treści orzeczenia, zatem regulacja ta jest konieczna, aby osiągnąć zgodność z zaleceniami zawartymi w art. 15 Dyrektywy. Projekt zmian przewiduje możliwość żądania, obok publikacji oświadczenia, ogłoszenia całości lub części orzeczenia". To wpisuje się w kontrowersje wokół praktyki pewnych firm i organizacji (w USA mam na myśli RIAA), które zmuszały osoby fizyczne, w stosunku do których zagwarantowano pewne orzeczenia sądowe (albo potwierdzono sądownie ugody) do występowania w upokarzających klipach - "reklamówkach". Ich przesłanie jest mniej więcej takie: uważajcie, robicie źle, jak tak dalej będziecie robić, to każdy z was może znaleźć się w opublikowanej na swój koszt telewizyjnej reklamie, gdzie będzie nosił piętno "złodzieja".
OK. W stosunku do tych, którzy czynią drugim zło należy stosować prawne sankcję i zasady prawa. Dziś toczy się jednak dyskusja dotycząca tego co tym "złem" jest i czy zasady prawa, które obecnie stanowią odzwierciedlenie interesów znacznie silniejszych ekonomicznie graczy, są zasadami słusznymi. Toczy się dyskusja w zakresie aksjologii regulacji dotyczących tzw. "własności intelektualnej". Chodzi o to, by odpowiedzieć na pytanie: jakie wartości społeczne winien system prawny ochraniać. Chciałbym wierzyć, że sporu nie będzie przynajmniej wokół stwierdzenie, iż system prawny winien chronić w pierwszej kolejności godność człowieka...
Pojawia się też coraz częściej dyskusja dotycząca ekonomicznej równości procesowej stron. Duża korporacja (albo organizacja zasilana środkami wielu dużych korporacji) jest w stanie skierować swoje prawne działa przeciwko zwykłemu, szaremu obywatelowi. Oczywiste jest, że w takiej batalii "zwykły obywatel" ma znacznie mniejsze szanse - nie stać go na drogie ekspertyzy sądowe, na medialne wsparcie, na koszty sądowe związane z procesem odwoławczym. A przecież może się jeszcze okazać, że zostanie zastosowany wobec niego jakiś środek tymczasowy, który - co wskazałem wyżej - może polegać na zamrożeniu jego aktywów.
Nie ma zaś zbyt wielu dyskusji (również ze względów ekonomicznych, bo nie istnieje siła, która chciałby wspierać tego typu dyskusje i lobbować za stosownymi regulacjami), na temat różnic w pozycji zajmowanych przez obie potencjalne strony konfliktów dotyczących praw na dobrach niematerialnych. Dlatego właśnie tak ważne jest rozważenia sytuacji prawnej i sposobów działania organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Dlatego tak ważne jest to, że i w Polsce pojawiły się orzeczenia takie jak w sprawie zespołu Brathanki i ZAIKS. Interesujące też jest to, że media niechętnie podchwyciły temat. Czy słyszeliście o tym, iż Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) podtrzymał niedawno decyzję o karze 500 tys. zł dla Stowarzyszenia Autorów ZAiKS i uznał, że stowarzyszenie "blokuje rynek zarządzania prawami autorskimi"? Pisał o tym Puls Biznesu. Stowarzyszenie zgodziło się zarządzać prawami autorskimi zespołu Brathankiich, ale pod warunkiem że będzie to robiło na wszystkich polach eksploatacji: publicznego wykonania, nagrań mechanicznych oraz emisji w radiu i telewizji. Zespół Brathanki zaś chciał jedynie by stowarzyszenie opiekowało się wyłącznie emisją. Resztą wolały zarządzać samodzielnie, ale okazało się to "niemożliwe".
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wszczął postępowanie antymonopolowe (które, jako postępowanie do tej pory niespotykane, zasłużyło nawet na szczególne wyróżnienie w sprawozdaniu z działalności UOKiK w 2004 r.), a potem stwierdził, że ZAiKS wykorzystuje pozycję dominującą na rynku zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, i półtora roku temu nałożył na stowarzyszenie karę 500 tys. zł. Tą karę potwierdził następnie Sąd, po odwołaniu od decyzji UOKiK jakiej dokonało stowarzyszenie. Sąd zaś, ustami sędziego Gierzyńskiego, uzasadniał: "Zarząd prawami autorskimi nie jest działalnością charytatywną, stowarzyszenie czerpie z niego zyski, i to mu wolno. Z kolei członkowie zespołu Brathanki wykonują zawód we własnym imieniu i na własny rachunek. A czy w ramach jego wykonywania tańczą, śpiewają czy odtwarzają z katarynki, to nie ma żadnego znaczenia". Wydawać by się mogło, że organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi twórców mają reprezentować interesy tych twórców. Dlaczego zatem sami twórcy procesują się z tymi organizacjami? Ba! Jeszcze wygrywają!
Czy słyszeliście, że UOKiK wszczął właśnie postępowanie antymonopolowe, z którego ma wynikać, czy ZAiKS i Stowarzyszenie Filmowców Polskich nie złamały prawa ustalając jednolite stawki wynagrodzeń autorskich?
Media podchwytują każdy przejaw walki z "piratami", "złodziejami", "przestępcami". Rzadko na łamy czasopism i w najlepszy czas antenowy trafiają doniesienia związane z wątpliwymi praktykami "współczesnych inkwizytorów" własności intelektualnej. Dlatego warto przyglądać się działaniom organizacji takich jak Electronic Frontier Foundation... Trzeba znaleźć jakąś równowagę w toczącej się debacie. Ktoś powinien móc reprezentować również "drugą stronę" sporu. Ta druga strona sporu jednak jest znacznie słabsza ekonomicznie - nie zarabia na tym, że wprowadza rozszerzania monopoli na pewne kategorie informacji (własność intelektualna). Stąd jej pozycja w tym sporze jest generalnie słabsza. Jedyne co jej pozostaje, to argumentacja merytoryczna...
Taka argumentacja merytoryczna winna dotyczyć na przykład przeciwstawienia się stopniowemu wydłużaniu okresu trwania prawa autorskiego. Prawo autorskie to czasowy "monopol" przysługujący twórcy. Czasowy, czyli ograniczny pewnym czasem. Jeśli wraz z rozwojem metod zarabiania na informacjach (w tym na utworach w rozumieniu prawa autorskiego) zwiększa się czas tej ochrony, to przecież nie można mówić o tym, że ten monopol jest czasowy. Zresztą podstawą prawa autorskiego jest to, że to autor zyskuje pewne uprawnienia wynikające z twórczego wkładu jakiego dokonał. Gdy twórca ten nie żyje, to przecież nie czerpie żadnych profitów ze swojej pracy. Stąd warto jeszcze raz zastanowić się dlaczego dobrem twóców właśnie uzasadnia się zwiększanie czasu ochorny długo po ich śmiecrci (70 lat, a w USA ten okres jest dłuższy i łącznie może dochodzić do 95 lat). Tak. Wiem, że chodzi o to, by firmy mogły czerpać korzyści z dokonywanych nakładów inwestycyjnych, jednak jest tu widoczny coraz ostrzejszy konflikt między zawłaszczoną i zmonopolizowaną w świetle prawa informacją a dostępem do dóbr kultury i coraz częściej z prawem do swobodnego komunikowania się. Monopol własności intelektualnej rozszerza się, zaś tak rzadko mówi sie o tych kategoriach informacji, które nie stanowią przedmiotu tych monopoli. Przykładowo: dostęp do informacji publicznej nie oznacza, że te informacje nazywane prez ustawę "publicznymi" są wyłączone z regulacji prawno autorskich. Mało mówi się o zasobach utworów, które należą do domeny publicznej (są przejawem działalności twórczej, ale albo autor zrzekł się autorskich praw majątkowych, albo okres ich ochrony upłynął). Dobro wspólne, dobra kultury, dostęp, wolność. Brak tych haseł w publicznej debacie dotyczącej własności intelektualnej.
Również omawiana wyżej propozycja nowelizacji ustawy manipuluje przy okresach ochronnych, jednak nie robi tego wprost, a w sposób zakamuflowany. Otóż - jak czytam w uzasadnieniu: "Zmiana art. 95 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych ma na celu implementację art. 3 ust. 2 i 3 dyrektywy 93/98/EWG w sprawie harmonizacji czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych. Przepisy te uzależniają czas ochrony fonogramu i pierwszego utrwalenia filmu od daty ich opublikowania lub rozpowszechnienia. Tymczasem w polskiej ustawie, czas trwania praw pokrewnych liczony jest od roku, w którym fonogram lub wideogram zostały sporządzone". W efekcie czas trwania autorskich praw majątkowych się wydłuży. Nie będzie liczony od momentu powstania utrworu, a od momentu, w którym wytwórnia zdecyduje się wyjąć go "z szuflady".
Strasznie się rozpisałem pod pretekstem dwóch projektów ustawy, koncentrując się w gruncie rzczy na jednym z nich. Uzasadnienia projektu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, wdrażającej postanowienia dyrektywy 2001/84/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie prawa autora do wynagrodzenia z tytułu odsprzedaży oryginalnego egzemplarza dzieła sztuki na stronach ministerstwa nie znalazłem.
Projekt, projektem, a przcież niewiadomo, co z tego projektu może powstać w czasie prac legislacyjnych w naszym Parlamencie. Już pan Skubikowski zapowiedział, że silnie stara się przekonać senatora Cugowskiego by ten wsparł (jak sławny muzyk) pomysły na kompensacyjną opłatę internetową. Warto się tym wszystkim ruchom bacznie przyglądać.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Konslutacje społeczne
Jaką formę mają te konsultacje społeczne?
Jestem mocno zaniepokojony faszyzacją prawa autorskiego. Nie chodzi tu nawet o to, że skutki zostały pomylone z przyczyną, gdyż to utrudnianie życia konsumentom powoduje, że ci odwracają się od producentów. Naprawdę uważam teraz na to, co kupuję, odkąd zakupionej płyty nie mogłem odtworzyć ani w komputerze, ani w diskmanie. Wtedy właśnie zrobiłem sobie niezabezpieczoną kopię po to, aby w ogóle odsłuchać płyty, kupionej za MOJE pieniądze. Jeśli miałbym za to iść do więzienia, przestanę chyba w ogóle kupować cokolwiek.
Niepokoi mnie bardziej to, że każdy, kto korzysta z komputera, może pewnego dnia obudzić się w sytuacji rodem z Kafki. Przytrafiło się to już przecież chłopakowi z Kielc, ale przecież może to spotkać każdego, na zasadzie: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie.
--
dexter
Cywilne nieposluszenstwo.
W ostatecznosci mozna i tak. :) Mysle jednak ze rownowaga pewnych rozwiazan to podstawa.
A świat "rzeczywisty"?
Czy ktoś mógłby krótko odnieść te wszystkie pomysły o "przełamywaniu zabezpieczeń" do rozwiązań ze świata rzeczywistego? tzn.
- czy jako zwykły obywatel mogę posiadać wytrych?
- czy mogę go kupić?
- czy mogę wytrychy sprzedawać? razem z intrukcją?
- czy mogę włamać się do własnego domu używając wytrycha?
- czy może to zrobić ktoś upoważniony (ślusarz)?
- a jak to się ma do policji, czy oni mogą mieć wytrychy, używać ich?
A czemu nie siekiera?
Wszak siekiera może służyć zarówno do ścinania drzew, jak i do popełnienia brutalnego morderstwa. Dałoby się za pomocą siekiery otworzyć niektóre drzwi. Wytrycha i "zabezpieczenia" informacji innymi informacjami (algorytmami) w moim odczuciu nie da się w żaden sposób porównywać.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Wytrych w domu? Tak sobie
Z tego wyliczenia właściwie tylko ślusarz i policjant mogą bezkarnie posiadać wytrychy.
Por. art. 129 kodeksu wykroczeń:
Art. 129. § 1. Kto:
1) wyrabia, posiada lub nabywa wytrychy, jeżeli nie trudni się zawodem, w którym są one potrzebne;
2) dostarcza wytrychów osobie nie trudniącej się takim zawodem;
3) wyrabia, posiada lub nabywa klucze do cudzego domu, mieszkania lub innego pomieszczenia albo schowania bez zezwolenia osoby uprawnionej lub organu administracji,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto wyrabia, posiada lub nabywa narzędzia przeznaczone do dokonywania kradzieży albo kto dostarcza takich narzędzi innym osobom.
§ 3. Wytrychy, klucze lub narzędzia podlegają przepadkowi, choćby nie stanowiły własności sprawcy.
Może jednak wejście w posiadanie wytrychów w celu dostania się do własnego mieszkania potraktowane byłoby jako kontratyp działania w stanie wyższej konieczności? ;)
Tu lepiej tam gorzej
Piotrze, troche jestem pogubiony w Twoim komentarzu - poruszasz strasznie duzo tematow i nie wiem nawet do konca jakie jest Twoje zdanie na temat tej ustawy. Zastrzege tez, ze nie czytalem tego projektu ale w swoim czasie analizowalem dyrektywe o egzekwowaniu. Poniewaz obrany nick zobowiazuje, powiem tak:
1. Nie chce zbyt mowic o prawach autorskich. Jest to zreszta galaz prawa wlasnosci intelektualnej (celowo bez cudzyslowiu - termin sie juz przyjal), ktora mocno sie rozni od tzw. prawa wlasnosci przemyslowej.
2. Jezeli chodzi o inne prawa, to jako od czasu do czasu reprezentant tych wielkich koncernow, co to maja nieograniczone zasoby itp., nie czuje sie zbyt komfortowo i nie widze aby mial mozliwosc wyrzadzic realna dolegliwosc ludziom, ktorzy sprzedaja w Polsce podrobki.
3. Co do srodkow tymczasowych w dyrektywie (zwaz, ze ona dotyczy tylko srodkow cywilnych nie karnych wiec losu mieszkanca Kielc nie pogarsza ani nie poprawia) to ja mam wrazenie, ze w Polsce dyrektywa bierze w ochrone pozwanego.
4. Ja niestety nie mam zbyt entuzjastycznego nastawienia do kolejnej zmiany przepisow. Problem w Polsce polega na tym, ze bardzo niewiele osob w Polsce prawo wlasnosci przemyslowej rozumie. Zatem mozemy miec piekne prawo, ale praktyka to zupelnie inna sprawa.
Marek
Mnie interesuje informacja
Siłą rzeczy mniej interesują mnie podróbki w rozumieniu podrobionych przedmiotów udających jedynie prawdziwe produkty. Uważam, że istnieje zasadnicza różnica między fizycznie istniejącymi dobrami a czymś, co nazywane jest prawami na dobrach niematerialnych. Niepokoi mnie również stopniowe rozszerzanie się prawnej ochrony pewnych form wymiany informacji (czy będzie to prawo autorskie, czy prawo własności przemysłowej, etc. chroni ono i w różny sposób bardziej lub mniej zdefiniowane kategorie "informacji"). Wbrew pozorom nie jestem zwolennikiem całkowitego odrzucenia koncepcji prawa autorskiego. Z tyłu głowy mam jedynie coś takiego, co podpowiada mi, że obecny trend nie jest uosobieniem zasad słuszności. Jestem zwolennikiem równowagi różnych uprawnień. Nie zaś jedynie ochrony dysponentów "czasowych" monopoli. Ale wszak jestem otwarty na dyskusje. Zwłaszcza z rzecznikiem patentowym o takiej renomie, jak Twoja - Marku :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jak problem piractwa wpływa na polskie PKB?
Właśnie w serwisie 7thGuard opublikowano artykuł BSA układa nasze prawo?, w którym autor, Zbigniew Chyła, postanowił sprawdzić podłoże niedawnych doniesień i raportów BSA, cytowanych następnie przez prasę głównego nurtu. W tych artykułach: "organizacja BSA wespół z "firmą badawczą" IDC dokonała oszacowania rozmiaru "stopy piractwa" w Polsce, po czym przedstawiła prognozę zmian jakie zaszłyby w polskiej gospodarce w przypadku, gdyby ową stopę udało się zmniejszyć o 10 punktów procentowych". I dalej już analiza materiałów źródłowych BSA, zaczynająca się od słów: "Mając tym razem możliwość sprawdzenia danych u źródła postanowiłem w końcu się dowiedzieć jak bardzo piractwo komputerowe hamuje nasz Produkt Krajowy Brutto. W ten sposób dotarłem na witrynę http://www.bsa.org/idcstudy. Po wybraniu interesującego mnie regionu (European Union) oraz państwa (Poland) udało mi się ostatecznie pobrać plik Poland.pdf (witryna BSA nie chciała współpracować z Firefoksem więc musiałem posiłkować się Operą)"...
Autor podsumował zaś te analizy w sposób następujący: "Organizacja lobbystyczna skupiająca amerykańskich gigantów branży IT przygotowała raport, w którym zafałszowuje rzeczywistość w taki sposób, aby wykazać rzekome powszechne korzyści z działań na których im zależy i których byłaby ona głównym beneficjentem"...
No i coż. Przecież na tym polega lobbing :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
O karze UOKiK i ZAiKS
No i okazało się, że po odwołaniu się ZAiKS od wyroku niższej instancji do Sądu Apelacyjnego - ten oddalił jednak apelację. Chodzi o wspomniany w komentowanym tekście spór, w którym uczestniczył zespół Brathanki. PAP relacjonuje w tekście Stowarzyszenia Autorów ZAIKS ukarane przez UOKiK : "W ustnym uzasadnieniu wyroku Sąd Apelacyjny uznał, że "praktyka stosowana przez ZAiKS wobec autorów oddziałuje negatywnie nie tylko na ich uprawnienia do swobodnego decydowania o tym, komu i na jakich zasadach powierzyć wykonywanie praw autorskich, ale także na konkurentów ZAiKS". W uzasadnieniu podkreślono, że "nadużywanie przez ZAiKS pozycji dominującej na rynku skutkuje utrudnieniem rozwoju konkurencji między organizacjami zbiorowego zarządzania"" W efekcie faktem jest już zdanie: Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) ukarał kwotą 500 tys. zł Stowarzyszenie Autorów ZAiKS za stosowanie "praktyk ograniczających konkurencję". Nie ma na ten temat notatki w biurze prasowym UOKiK
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
komunikat
dla porzadku, podaje link do wczesniejszego komunikatu UOKiK
Just