Pomysł na kompensacyjną opłatę internetową

Temida z copyrightemJacek Skubikowski, przewodniczący zarządu Stowarzyszenia Artystów Wykonawców SAWP, członek zarządu ZAiKS przedstawił założenia do nowelizacji prawa autorskiego, która ma wprowadzić rekompensacyjną opłatę internetową. Jak się wydaje - jest to jakiś pomysł na zadbanie o przychody twórców, ale czy ta propozycja stanowi rozwiązanie wszystkich problemów? Postanowiłem zadać kilka kłopotliwych (być może) pytań...

Jak czytam w serwisie Gazeta.pl: "Celem legislacji, polegającej na nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest doprowadzenie do stanu prawnego, w którym uprawnieni z praw autorskich i pokrewnych - przykładowo: kompozytorzy, autorzy tekstów, dziennikarze, literaci, graficy, muzycy, aktorzy, producenci fonogramów itp. będą otrzymywali wynagrodzenia za korzystanie z ich utworów i praw w drodze nieuprawnionej (nie licencjonowanej) i nieodpłatnej dotychczas eksploatacji utworów w Internecie - pole eksploatacji publiczne udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym (art. 50 pkt 3), art. 86 ust 1 pkt 2 lit c), art. 94 ust 4 pkt 4 oraz prawo do wynagrodzenia art. 25 ust 4 PrAut tj. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych Dz.U.2000.80.904)".

A co to jest ta rekompensacyjna opłata internetowa? Odpowiedź znajdujemy w przywołanym tekśćie: "Rekompensacyjna opłata internetowa polegałaby na dołożeniu do kwoty abonamentu lub jednostkowej opłaty za dostęp do sieci albo wolumen wymiany danych, opłaty w wysokości określonej procentowo (od 3-10 % w zależności od zakresu legislacji) z przeznaczeniem jej do podziału, za pośrednictwem właściwych organizacji zbiorowego zarządzania, między uprawnionych twórców i producentów"

Tekst warto również polecić ze względu na rozważania na temat dozwolonego użytku osobistego. W szczególności znalazło się tam znane również z innych opracowań uzasadnienie powstania instytucji dozwolonego użytku: "Instytucja dozwolonego użytku, znana wszystkim współczesnym prawodawstwom wywodzi się genetycznie z dwóch podstaw. Pierwsza a nich to władcza funkcja ustawodawcy, który uznaje, iż ze względów społecznych (dostęp do informacji, kultury, wyrównywanie różnic edukacyjnych między członkami społeczeństwa) ochrona prawna i materialna pewnych dóbr (praw autorskich) ulega obniżeniu. Druga podstawa wynika z zasady racjonalizmu ustawodawcy, tj. z chęci uniknięcia sytuacji w których sankcje wynikające z norm prawnych w oczywisty sposób nie mogą być skutecznie egzekwowane".

Autor stwierdza: "trudno jednak dozwolony bezpłatny użytek dóbr kultury komercyjnej (muzyka, wideoklipy, artykuły prasowe), który stanowi główną część korzystania z Internetu tłumaczyć celami ogólnospołecznymi zwłaszcza, że odbywa się on kosztem jednej z grup tego społeczeństwa - szeroko pojętych twórców". Czy w ten sposób da się uzasadnić również opłaty za tzw. „drogę konieczną” w przypadku praw własności? Albo inne przymusowe służebności gruntowe? No ale to rzecz wtórna. Przyjmuje, że przedstawiono w tym zakresie jakąś własną ocenę stanu rzeczy. Idźmy dalej.

Polecam serdecznie lekturę całego tekstu. Ze swojej strony chętnie dowiem się, w jaki sposób miałbym otrzymywać honorarium za to, że ktoś obejrzy moja stronę internetową (zdaniem autora legislacji powinna podlegać sytuacja dotycząca publicznego udostępniania utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym, w taki m.in. sposób, że ktoś odsłucha lub obejrzy go na witrynie [internetowej, jak sądzę]). Czy jako autor musiałbym stać się członkiem ZAIKS, która to organizacja miałaby w jakiś sposób (jaki?) obliczać należne mi wynagrodzenie? A gdybym nie był członkiem tej organizacji, to co by się działo z opłatami, które zgodnie z tak znowelizowaną ustawą aksjologicznie przynajmniej należałyby się mnie jako autorowi? Czy takie opłaty wypłacane byłyby wszystkim autorom blogów? Czy Zosia z 5c również mogłaby otrzymać „udział” w internetowej opłacie kompensacyjnej? Czy część z tych opłat kompensacyjnych zostanie wykorzystana do finansowania jakiegoś systemu oceny oglądalności internetowych witryn? Kto będzie kontrolował taki instytut badawczy i z jakiej metodologii badawczej będzie on korzystał? Co z treściami, których autorzy udostępnili je na bezpłatnych licencjach? Czy z racji nowych funkcji dystrybucyjnej wprowadzone zostaną jakieś nowe zasady dotyczące transparentności działania organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi w Polsce? Dlaczego w Polsce musi być ich aż tyle (zdaje się, że 13 teraz, ale mogę się mylić, i ministerstwo zawsze miało problem by te organizacje w jakiś sposób kontrolować, a prawie niemożliwe jest obecnie rozwiązanie którejś z nich). Czy z tej proponowanej regulacji wyjęte będą programy komputerowe, których wszak nie obejmują regulacje o dozwolonym użytku osobistym – dlaczego zatem pobierać za nie opłaty? Czy wprowadzenie takiej opłaty spowoduje również potrzebę znowelizowanie przepisów karnych? Pytań jest sporo.

W tym samym ciągu, co „obejrzenie na witrynie”, wymienione jest też "zapisanie pliku na twardym dysku komputera użytkownika", ale to już jest objęte regulacją z art. 20 prawa autorskiego, zatem zastanawiam się jaka jest zdaniem twórców projektu relacja między opłatą za czyste nośniki i od urządzeń reprograficznych, a tą nową opłatą nazwaną "kompensacyjną". Czy w tym konkretnie przypadku (zapis na nośnik) nie chodziłoby w istocie o nałożenie drugiej opłaty w stosunku do tej, która już istnieje?

Uważam, że opublikowanie tekstu jest wartościową inicjatywą i cennym głosem w toczącej się dyskusji na temat społeczeństwa informacyjnego. Gdyby ktoś miał informację o dalszych losach tej inicjatywy - proszę o sygnał. Warto się jej przyglądać, i w miarę możliwości zadawać kłopotliwe pytania. Wszak na tym polega debata publiczna i ważenie różnych interesów i propozycji.

Jest też wywiad z autorem propozycji Jackiem Skubikowskim: "Oczywiście, nie wszyscy internauci wykorzystują komputery do ściągania pirackich plików, toteż opłata taka powinna być dobrowolna. Osoby, które piratują, a nie zgodzą się na nią, będą się jednak musiały liczyć z konsekwencjami. Ściąganie z internetu będzie monitorowane". Jacek Skubikowski mówi, że opłata obejmowałaby "utwory, które krążą w sieciach wymiany plików (p2p), łącznie z tekstami, publikacjami naukowymi itd". Jak to zapisać w ustawie i jednocześnie wyłączyć strony www, ftp, inne usługi dostępne w internecie? Skubikowski mówi, że za 4-5 złotych internauta ""kupowałby" prawo do ściągania filmów, muzyki itd. na użytek własny" - ale w związku z użytkiem osobistym już się pobiera opłaty, które wynikają z art 20 ustawy.

Wstępny projekt został przekany sejmowej komisji kultury i środków przekazu. Ponoć "czuwa" nad nim senator Krzysztof Cugowski. Jak czytam - Skubikowski namawiał do niego również Jarosława Selina z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Autor przedstawia przykład Francji, ja zaś ze swojej strony mogę wskazać, że w 2003 roku kanadyjska organizacja Society of Composers, Authors, and Music Publishers of Canada (SOCAN) postanowiła zwrócić się do Sądu Najwyższego Kanady, by doprowadzić do tego, żeby dostawcy usług internetowych odprowadzali tantiemy na rzecz twórców. W Polsce zaś był też taki pomysł, który prezentował publicznie Arnold Buzdygan - osoba znana zwłaszcza z dość aktywnej dyskusji na forach Usenetu (licznych forach i licznych dyskusji), który powołał "Stowarzyszenie Twórców Internetowych" stawiające sobie za cel "reprezentowanie autorów treści dostępnych w Internecie i egzekwowaniu tantiem od firm ISP".

Z propozycji Skubikowskiego wynika, że jest to pomysł na "podstawienie wiadra" tam, gdzie wycieka cenny nektar. Nie wynika jednak, że robienie dziur w balonie z tym nektarem przestanie być penalizowane. Jedyna konkretna propozycja polega na dodaniu po art. 20 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych dodatkowego artykułu z internetową opłatą kompensacyjną. Wbrew słowom autora propozycji opublikowanych w wywiadzie, w szczególności słów, zgodnie z którymi propozycja "legalizuje sytuację, w której jedni kupują w miesiącu dziesięć filmów na płytach DVD po kilkadziesiąt złotych za sztukę, podczas gdy inni ściągają je za łączną opłatą kilku złotych" - sama propozycja nic nie legalizuje. Raczej ma wyłącznie charakter kompensacyjny właśnie. Po jej wprowadzeniu ci, którzy publikują w internecie pliki bez zgody autorów nadal popełnialiby przestępstwo lub naruszali autorskie prawa majątkowe. Aby wszystko było jasne - uważam, że autorowi winno przysługiwać prawo do wynagrodzenia. Uważam również, że auto ma prawo udostępnić efekty swojej pracy twórczej bezpłatnie. W mojej opinii komentowana propozycja z jednej strony dubluje już opłaty wynikające z art. 20 ustawy, z drugiej zaś powoduje, że ktoś będzie pobierał opłaty od treści, które nie są objęte prawami autorskimi, lub które zostały przez twórców udostępnione bezpłatnie (np. na zasadach licencji bezpłatnych takich jak Creative Commons, czy GNU Free Documentation License).

Spory dotyczące wprowadzenia standardowego dla całej Polski (branży internetowej) systemu jednolitych statystyk odwiedzalności witryn internetowych pokazują, że nie jest to zadanie łatwe. Trudno oddzielić normatywnie usługę p2p od innych usług dostępnych w internecie (zresztą nie ma nadal jednolitej definicji takiej usługi, bo dwa komputery połączone w sieci mogą komunikować się w systemie p2p, a nie koniecznie służyć do wymiany plików z chronioną prawem autorskim muzyką czy filmami). Wprowadzenie monitoringu działania sieci ("Ściąganie z internetu będzie monitorowane"), jak rozumiem - podobną do retencji danych telekomunikacyjnych stanowiłoby de facto inwazję w sferę życia prywatnego użytkowników Sieci, przy czym taka "prywatna" retencja odbywałaby się na zupełnie innych zasadach niż retencja w wykonaniu wymiaru sprawiedliwości. Brak tu kontroli sądowej, brak odpowiedzialności za wycieki takich danych... Stały monitoring "dla potrzeb ochrony prawa autorskiego"... To niezwykle niepokojące pomysły.

Odwiedź również działy "własność intelektualna" oraz "prawo autorskie". O dozwolonym użytku osobistym czytaj w newsie "Jeszcze o dozwolonym użytku"

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Monitorowanie...

Może dwa cytaty z pana Skubikowskiego:

- Podobnie jak w przypadku puszczania muzyki w miejscach publicznych czy radiu takim monitoringiem zajmą się organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

i jeszcze:

W internecie mogą być jeszcze bardziej dokładne, bo tu dużo łatwiej śledzić przepływ informacji.

Hmm, albo panowie (i panie) planują skok na dane przechowywane przez operatora telekomunikacyjnego albo inne metody monitoringu (jakie? fałszywe pliki w p2p i logowanie, kto próbował ściągać, czy też może spyware w komputerach?) Sytuacja zaczyna być interesująca, jeśli ZAiKS będzie monitorować Internet (raczej naruszać moją prywatność, dlaczego poczty nie można przeglądać a połączenia internetowe już tak?) to czekają nas też żądania innych organizacji (BSA?) i korporacji do dostępu do danych transmisyjnych a może nawet i treści połączeń...

Nie taki diabeł straszny

Uważam, że pomimo licznych wątpliwości wyrażonych przez moich szacownych przedmówców projekt ten zasługuje na uznanie i jest próbą podjęcia cywilizowanej dyskusji na problemami, z którymi prędzej czy później będziemy musieli się zmierzyć systemowo, a nie jak do tej pory incydentalnie i z dużą dozą emocji. Mnie osobiście przekonuje taki model dyskusji, który nia zakłada z góry jednego rozwiązania.

Pragnę zwrócić również uwagę, ze w procesie stanowienia prawa użytkownicy Internetu mogliby podjąć próbę wpływania na proces takiej nowelizacji przepisów (także tych karnych), która legalizowałaby ściąganie plików po wniesieniu opłaty. Zmiana kilku przepisów nie jest zbyt trudna.

Proszę również nie zapominać, że przedmiotowa inicjatywa jest niewątpliwie próbą włączenia OZZ w lukratywny rynek internetowy - a organizacje te dysponują BARDZO silnym zapleczem politycznym (ach te lata 70-80' ;-), więc brak zainteresowania tą inicjatywą przez samyż użytkowników internetu może skonczyć się tragicznie.

Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem różnego rodzaju wątpliwości, jest aktywne wyjście z propozycją publicznej debaty na ten temat. Wtedy jest gwarancja, że przyjmowane rozwiązania są wynikiem pewnego kompromisu społecznego. Każda ze stron musi bowiem zrezygnowac z niektórych swoich uprawnień lub przywileji na rzecz "umowy społecznej", tak jak w zwykłych negocjacjach toczących się w biznesie. To jest możliwe moim zdaniem i byłoby piekne gdyby taki model sprawdził się w tym przypadku.

Czy istnieje jakieś stowarzyszenie użytkowników sieci, którzy nie chcą wchodzić w konflikt z prawem ? Jesli nie, to trzeba je stworzyć :-)

Ciekawe mogłoby być również stworzenie platformy opartej na wiki - tak jak ma to miejsce w przypadku inicjatywy http://radapodatkowa.org.pl/w sprawach podatkowych.

Debata się toczy od jakiegoś czasu

Ta debata się toczy już od jakiegoś czasu na łamach przeróżnych gazet. Ostatnio jedynie - przy okazji napisów i stanowiska Gutek Film nabrała większego tempa. Co do stowarzyszenia - w takich sprawach głos zabiera stowarzyszenie Internet Society Poland i jestem przekonany, że podczas nadchodzącego Walnego Zgromadzenia będzie czas na poruszenie tych problemów (nota bene ISOC Polska wykorzystuje wiki w swoich pracach :).

Głos Skubikowskiego odnotowałem, bo również uważam, że zasługuje na uwagę, co nie zmienia faktu, iż wątpliwości pojawiają się momentalnie o dużym znaczeniu i doniosłości. Zakładam, że dyskusja publiczna polega właśnie na spieraniu się argumentów. To, że OZZ mają dużą siłę i wobec tego należy się do nich przyłączyć ("brak zainteresowania tą inicjatywą przez samyż użytkowników internetu może skończyć się tragicznie") to zabrzmiało prawie jak ultimatum :) Owszem - mają dużą siłę, nawet miałem okazję widzieć ją podczas prac sejmowej komisji w czasie ostatniej nowelizacji prawa autorskiego. Nie oznacza to jednak, że ten kto dysponuje siłą ma zawsze rację :) Na razie dywagujemy nad propozycją Skubikowskiego. Zadałem pewne pytania i ciekaw jestem czy ktoś postanowi na nie odpowiedzieć. Jeśli by się tak stało - będziemy wiedzieć więcej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

alternatywa: regulacja DRM

Propozycję Pana Skubikowskiego łatwo skrytykować, trudniej zaproponować coś alternatywnego. Zacznę od wskazania 4 kwestii krytycznych. Szkic koncepcji alternatywnej przedstawiam poniżej (pod "---"):

1. Zgodnie z założeniami projektu opublikowanymi na stronach www gazety, celem legislacji miałoby być uregulowanie dotychczas nieuprawnionej eksploatacji utworów w internecie (wskazano pole eksploatacji: publiczne udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym).

Wobec tego, regulacji miałyby podlegać działania osób, które dokonują publicznego udostępnienia. Takie osoby to na pewno seederzy w sieciach p2p, ale wątpliwości pojawiają się, czy są nimi twórcy stron www, administratorzy serwerów, dostawcy usług internetowych, zwykli klienci sieci p2p?

Zatem - pierwszy punkt krytyczny - niejasny zakres podmiotowy regulacji. Skoro nie wiadomo kogo ma dotyczyć regulacja, w oczywisty sposób prowadzi to do niejasnego jej sformułowania. (Nota bene punkt określony w Założeniach jako "zakres podmiotowy" odnosi się do kogoś zupełnie innego, niż podmioty wskazane w hipotezie proponowanej normy prawnej, która brzmi: "użytkownik internetu opłaca procent opłaty abonamentowej na rzecz twórców (przez providerów i OZZ)")

2. I tak - proponowana rekompensacyjna opłata internetowa ma cechy podatku pośredniego (nałożona na dostawców usług internetowych od abonamentu, de facto ściągana od użytkowników opłacających abonament - działanie podobne do podatku VAT). Efektem działania opłaty będzie podrożenie usług internetowych dla WSZYSTKICH użytkowników internetu w Polsce.

Kolejny punkt krytyczny - okazuje się, że opłata ma charakter powszechny, całkowicie niezależny od statusu podmiotowego internauty.

Co ciekawe, w wywiadzie Pan Skubikowski mówi o dobrowolnej opłacie, a nie o powszechnym podatku.

3. Proponowana opłata dubluje już istniejące opłaty od czystych nośników, których uzasadnieniem jest dokładnie to samo, czego ma dotyczyć obecnie proponowana opłata - prywatne kopiowanie dla celów osobistych (zakładam, że internauci ściągają pliki właśnie dla tych celów).

4. Problem dozwolonego użytku. Z prawniczego punktu widzenia niezwykle istotną kwestią jest, czy ściąganie plików z internetu jest wyjęte z monopolu autorskiego w art. 23, czy nie (stosunek do art. 35). Założenia Pana Skubikowskiego prześlizgują się ponad tym problemem: "Nieodpłatne kopiowanie utworów w Internecie w oczywisty sposób narusza normalne korzystanie z utworu ponieważ liczba sprzedanych jego legalnych kopii (płyty, książki, prasa) dramatycznie spada w sytuacji, gdy ten sam przedmiot ochrony możliwy jest do uzyskania w sposób nieodpłatny."

DRAMATYCZNY SPADEK? Chętnie zobaczyłbym jakieś dane statystyczne potwierdzające dramatyzm tej sytuacji. Moim skromnym zdaniem popyt na rynku off-line i on-line nie jest tak bardzo powiązany, jak zakłada Pan Skubikowski. Mówiąc krótko - większość "zasysaczy" nie kupiłaby większości ściąganych przez siebie utworów, gdyby raptem wyłączyć im Internet. Jest różnica pomiędzy "SPADA" a "NIE ROŚNIE" i ta różnica gdzieś w Założeniach umyka.

---

Myślę, że dobrym pomysłem jest proponowana przez Pana Skubikowskiego w wywiadzie, lecz już nie w Założeniach, DOBROWOLNA opłata. Jednak mechanizm egzekucji takiej opłaty widzę w nowoczesnych technologiach, a nie w przymusie państwowym. Innymi słowy popieram działania uprawnionych z praw autorskich mających na celu kontrolowanie korzystania z ich utworów, czyli DRM, oczywiście do momentu gdy naruszają one słuszne prawa użytkowników (prywatność, bezpieczeństwo systemów informatycznych). Mówię tu zarówno o DRM, których celem będzie egzekucja opłaty za korzystanie i uniemożliwienie kopiowania, jak i tych, które kontrolować będą przestrzeganie wolnych licencji. OZZ widzę w roli dostarczycieli i administratorów takich technologii.

Moim zdaniem działania regulacyjne powinny iść w kierunku stosowania przymusu państwowego w celu cywilizowania DRMów, aby każdemu umożliwiały korzystanie ze swoich praw. Na przykład, należałoby jasno określić zakres odpowiedzialności za działanie technologii DRM, uprawnienia konsumenta (np. prawo do informacji o tym, co program robi). Kwestie dostępności kodów źródłowych oprogramowania DRM także mogłyby zostać uregulowane.

Myślę, że warto byłoby opracować alternatywną propozycję nowelizacji prawa autorskiego w oparciu o ten szkic.

Alternatywa : nowe technologie

Propozycję p. Skubikowskiego rzeczywiście łatwo się krytykuje. Jest tak dlatego, ponieważ jej lektura jasno pokazuje jak płytkie i naiwne jest rozumienie nowych cyfrowych technologii epoki internetowej. Sprowadzanie globalnej pajęczyny do poziomu kryminogennego medium, zasądzanie podatku (czy jak kto woli opłaty kompensacyjnej) i jego egzekucja (darujmy sobie opowieści o dobrowolności - bądźmy realistami) na zasadzie przymusu czy to w formie abonamentu wnoszonego przez internautów, czy też zastępczo regulowanych opłat przez dostawców Internetu (czyt. odpowiedzialności zbiorowej wykazującej bezsilność autora/-ów inicjatywy), to pomysły sprzed epoki cyfrowej.

Dyskusja jest to rzecz jasna jak najbardziej potrzebna, ale zastanawiam się tylko komu? Przecież nie internautom i wszystkim tym, którzy choćby trochę "czują" cyfrowe multimedia. To polskiemu środowisku artystycznemu potrzebna jest nie tyle dyskusja ile gruntowna edukacja w tej materii. Już przecież sam Senator Cugowski przyznaje publicznie, że dotychczasowe ścieżki publikacji utworów artystycznych w zasadzie wyczerpały swoje możliwości (wypowiedź dla Sygnałów Dnia, PR Program 1, 09.01.2006). Ani słowa jednak o nowych, alternatywnych technologicznie inicjatywach. A przecież nie musimy wyważać otwartych drzwi. Wystarczy uważnie przyjrzeć się temu, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej (z wyłączeniem Francji, której "socjalizujące" ciągoty znalazły upust w ustawowym potraktowaniu obywateli z definicji jako naruszających prawo). To jest rzeczywista alternatywa, a nie opłaty czy kolejne podatki.

Nie widzę potrzeby nowelizowania ani prawa autorskiego, ani też innych Ustaw w kwestii jakiegoś specjalnie ukierunkowanego na Internet przeciwdziałania piractwu. Niech piractwo pozostanie złem ściganym w trybie z urzędu lub na wniosek zainteresowanego. Jako obywatel dysponujący pełnią praw konstytucyjnych domagam się odpowiedniego traktowania, a opłata/podatek od "ściągania plików z Internetu" moje prawa łamie. I na koniec przypominam tylko, że Internet nie jest własnością artystów.

błąd logiczny?

W polskim prawie autorskim już funkcjonujące opłaty od urządzeń i czystych nośników (art. 20) wprowadzone zostały jako rekompensata za dozwolony użytek utworów.

Innymi słowy, kopiowanie utworów na własne potrzeby jest objęte art. 23 i twórca nie ma w związku z tym żadnego prawa zakazowego (nie może prawnie powstrzymać nikogo od zrobienia kopii na własny użytek). Brak takiego roszczenia jest rekompensowany funkcjonowaniem opłaty.

Tymczasem w swej propozycji Pan Skubikowski stara się udowodnić, że korzystanie z sieci p2p (lub ogólnie pobieranie utworów z Internetu) jest spod dozwolonego użytku wyłączone. Jeżeli istotnie tak jest, to twórcy przysługuje roszczenie o zaniechanie oraz roszczenie odszkodowawcze od osób korzystających z tych sieci.

Zatem, logiczną konsekwencją uznania kopiowania w Internecie za wyłączone spod dozwolonego użytku nie może być wprowadzenie opłaty za to kopiowanie. Byłoby to nałożeniem w drodze ustawy opłaty za działanie naruszające prawo, w związku z którym twórca dysponuje roszczeniami o zaniechanie i o odszkodowanie.

Wynika z tego, że: (1) albo przejdziemy do porządku dziennego nad tymi logicznymi niekonsekwencjami i wprowadzimy opłaty "bo tak", (2) albo wraz z opłatą zostanie rozszerzony dozwolony użytek i od tej pory kopiowanie w Internecie zostanie nim wyraźnie objęte.

Rozwiązanie drugie może polegać na objęciu dozwolonym użytkiem ściągania z Internetu (nota bene niektórzy uważają, że to już jest nim objęte - ale chyba nie Pan Skubikowski). Może też ono pójść dalej i objąć dozwolonym użytkiem rozpowszechnianie w Internecie (działalność seederów, serwisów wyszukujących pliki typu .torrent itp.)

Jest oczywiste, że legalne ściąganie bez legalnego rozpowszechniania w sieciach p2p jest bezużyteczne, bo bez min. 1 osoby rozpowszechniającej nikt nie byłby w stanie niczego ściągnąć.

Oznacza to, że pozostawienie rozpowszechniania poza dozwolonym użytkiem i wprowadzenie opłaty doprowadzi do stanu, w którym twórca będzie miał zarówno roszczenie o zaniechanie rozpowszechniania, jak i przychody z opłaty. Jest to stan logicznie sprzeczny z konstrukcją opłat przyjętą w dotychczasowym prawie polskim.

Czy wobec tego wprowadzenie opłaty i jednoczesne objęcie dozwolonym użytkiem zarówno ściągania, jak i rozpowszechniania będzie systemowo i logicznie zgodne z polskim prawem?

Po pierwsze, wariant podobny funkcjonuje już poza Internetem, gdyż działalność usługowa polegająca na wykonaniu kopii dla osoby trzeciej dla osobistego użytku tej osoby nie jest naruszeniem prawa autorskiego. Jest nawet art. 20^1, który przewiduje kolejną opłatę m.in. dla prowadzących punkty ksero, którzy takie właśnie usługi świadczą.

Wobec tego, istnienie art. 20^1 pozwala wyobrazić sobie zaistnienie art. 20^2, który będzie potwierdzeniem objęcia przez dozwolony użytek umieszczenia pliku w sieci p2p (działalność tzw. seederów), czy też pomocy w wyszukaniu pliku już tam umieszczonego (dzialalność serwisów wyszukujących). Chodzi oczywiście o taką działalność prowadzoną w celu umożliwienia innym korzystania z utworów w ramach użytku osobistego.

Oczywiście jest tu drobny, ale bardzo istotny haczyk. Ułatwienie dozwolonego użytku przez punkt ksero nie polega na "publicznym udostępnieniu utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i czasie przez siebie wybranym" (art. 50.3), ale na "wytwarzaniu egzemplarzy utworu techniką reprograficzną" (art. 50.1). Z kolei takie ułatwienie przez seederów lub serwisy w sieciach p2p wchodzi już w pole eksploatacji art. 50.3.

Wszystko to prowadzi mnie do wniosku, że wprowadzenie opłaty rekompensacyjnej w sposób logicznie spójny musiałoby doprowadzić do ograniczenia monopolu autorskiego na polu eksploatacji art. 50.3. Inaczej będzie ona albo dublowała opłaty już istniejące, albo spowoduje niespójność (opisane na początku współistnienie opłaty wraz z roszczeniem o odszkodowanie i zaniechanie).

Ciekaw jestem, czy powyższe rozumowanie jest rzeczywiście logicznie spójne. Ciekaw jestem też, czy proponowane rozwiązanie nie doprowadzi do faktycznego unicestwienia monopolu autorskiego, czyli uniemożliwienia uprawnionym pobierania opłaty za rozpowszechnianie ich utworów w inny sposób niż w formie opłaty rekompensacyjnej.

Komentarze branży do "dobrowolnej opłaty"

IDG: ""Dobrowolna opłata rekompensacyjna" - to sformułowanie odbiło się w ostatnim czasie szerokim echem wśród członków internetowej społeczności oraz przedstawicieli branży fonograficznej, wywołując wiele kontrowersji i lawinę komentarzy. Zaproponowana przez Jacka Skubikowskiego, prezesa Stowarzyszenia Artystów Wykonawców SAWP, nowelizacja ustawy o prawie autorskim przewiduje dobrowolną opłatę za pobieranie plików z Internetu. Pomysłodawca projektu jest przekonany, że istnieją duże szanse na wejście nowelizacji w życie. Muzyczna branża studzi jego zapał - obecny parlament ma bowiem nieco inne priorytety - i natychmiast przechodzi do kontrataku. "Duże nieporozumienie", "Zbyt daleko idąca inicjatywa", "Wygodna przykrywka do kontynuowania przestępczego procederu z czystymi rękami" - tego typu sformułowania usłyszeliśmy od naszych rozmówców: prawników, przedstawicieli muzycznych e-sklepów oraz członków organizacji ochrony praw autorskich"...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Stanowisko EFF

Znalazlem chwile czasu zeby poczytac starsze watki. EFF od momentu gdy zaangazowala sie w reprezentowanie Streamcast (jak sie sprawa zakonczyla wiadomo - MGM Studios, Inc. v. Grokster, Ltd. 545 U. S. , 125 S. Ct. 2764 (2005)) postulowala Voluntary Collective Licensing of Music File Sharing.

Bez tytułu

A może faktycznie ścigać nielegalne P2P i promowac P2P, z których korzystanie będzie odpłatne? Są sklepy gdzie można kupić filmy i muzykę. Kosztują grosze. Do momentu przeczytania tego artykułu też byłem bardzo za dobrowolną opłatą. A teraz myślę czy to jest faktycznie najlepszy pomysł. DRM z góry bym odrzucił (ten mechanizm w windows Vista destabilizuje pracę komputera i pochłania zasoby systemu - odsyłam to bardzo ciekawego artykułu - http://bytowisko.pl/?page_id=819).

podobnie

Podobnie możnaby - chociaż wiem, że to argument demagogiczny i nie oddaje wszelkich niuansów - z oddychaniem. Sieć P2P to nie tylko wymiana utworów (w rozumieniu prawa autorskiego), które wymieniane są przez uczestników sieci P2P z naruszeniem prawa i bez zgody uprawnionych. Technologia wymiany informacji to tylko technologia wymiany informacji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>