Archiwum - Jan 2008

Poszukiwanie efektywności administracji publicznej

"Uważam, że jest czas najwyższy, aby właściwy dla spraw informatyzacji minister zajął stanowisko, w którym wyrazi wolę utrzymania (...) zobowiązań w mocy lub ogłosi stosowne przesunięcia terminowe. Dziś są jeszcze szanse, aby do planu zakupów na rok 2008 wprowadzić stosowne pozycje i starać się o wspomaganie finansowe z działania: „Budowa i rozwój społeczeństwa informacyjnego 2007-2013”" - zachęcam do lektury artykułu nadesłanego przez p. Krzysztofa Krasińskiego, który odnosi się do nieuchronnie nadchodzącej daty 1 maja 2008 roku, tj. do daty, od której m.in.: "organy władzy publicznej umożliwią odbiorcom usług certyfikacyjnych wnoszenie podań i wniosków oraz innych czynności w postaci elektronicznej w przypadkach, gdy przepisy prawa wymagają składania ich w określonej formie lub według określonego wzoru", ale przecież to nie jedyny ważny obowiązek związany z elektronicznym obiegiem dokumentów...

Kolejna kotwica odcięła miliard internautów od Sieci?

Mieliśmy już trzęsienie ziemi w Azji (por. Trzęsienie ziemi w Azji i konsekwencje na globalnym rynku wirtualnych usług), była też kotwica, która odcięła Australię (por. Wirtualny terror), teraz "niewyjaśnione okoliczności" (chyba również kotwica) odcięły Bliski Wschód, odcinając od internetu miliard ludzi w Egipcie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Bahrajnie, Katarze i całych Indiach.

Luki w programie Plagiat.pl i problem prac magisterskich

Uczelnie masowo kupują program (system) "Plagiat.pl". Ma to na celu weryfikowanie tego, czy studenci samodzielnie piszą prace magisterskie. Internet pomaga wielu osobom w przebrnięciu przez wąskie gardło oddania administracji uczelni oprawionego w bordowe (lub inne) okładki zbioru kartek. Tyle jest wszędzie wiedzy, gotowych opracowań. Skoro weryfikacji gotowości do samodzielnego życia zawodowego zależy od tej "pracy" - istnieje pokusa, by skorzystać z internetowego dorobku. A chodzi przecież o pracę, której często nikt poza magistrantem nie czyta (wiem, że czyta czasem promotor, ale przecież znane są również przypadki, że jest przeciwnie). Zastanawiam się tylko, czy faktycznie system uzyskiwania tytułu zawodowego magistra powinien opierać się na oddaniu kartek, zatytułowanych w sposób, którego często zainteresowany nie mógł wybrać samodzielnie, a zakres przygotowywanego przez studenta opracowania czasem dziwnie zbiega się z tematyką poruszaną następnie w monografiach promotorów?

Jeszcze nie wiadomo kto jest przestępcą czyli R&D w sferze prawa

e-faktyCzy rozwój internetu wyprzedza prawo? Były już na ten temat dyskusje na łamach prasy, były rozważania socjologów, prawników czy praktyków e-biznesu. W wypowiedzi udzielonej serwisowi prowadzonemu przez Instytut Logistyki i Magazynowania postawiłem tezę, że jeśli chodzi o rozwój prawa, to mamy obecnie do czynienia ze stadium testowania i eksperymentów. W sferze R&D (research and development; badania i rozwój) czasem wiele trzeba się napracować, by dojść do wniosku, iż dany pomysł nie będzie miał szansy na wdrożenie. Taka wiedza również ma wartość, chociaż może się wydawać, że czas spędzony na odkrywaniu zasad funkcjonowania życia społecznego w tym obszarze jest czasem straconym. Ja sam uważam, że ten czas stracony nie jest.

ETS: nie muszą przekazywać danych w celu zapewnienia ochrony praw autorskich w ramach postępowania cywilnego

temidaIdzie fala powiadomień. Ludzie przesyłają sobie SMS-ami informacje o wyroku Trybunału Sprawiedliwości w sprawie C-275/06, który został wydany z dzisiejszą datą. W skrócie: dyrektywy 2000/31/WE, 2001/29/WE, 2004/48/WE i 2002/58/WE nie zobowiązują państw członkowskich do ustanowienia obowiązku przekazania danych osobowych w celu zapewnienia skutecznej ochrony praw autorskich w ramach postępowania cywilnego. Mogą się z tego chwilowo ucieszyć użytkownicy P2P. O tym, jak to hiszpański sąd zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich (ETS) o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym pisałem w tekście Udostępnienie danych dotyczy spraw karnych. Pisałem również w komentarzu Nie zapominamy. Dziś wielki finał tej sprawy.

BIP Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu jak słup ogłoszeniowy SEO

Tym razem mam pozdrowienia dla Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu, st. kpt. Tomasza Antuszewskiego, którego osoba służy za nośnik dla reklamy sklepu internetowego, specjalistów biznesu internetowego, obiektów turystycznych, chirurgii plastycznej, internetowej giełdy nieruchomości, ofert samochodowych czy noclegów na Mazurach. A wszystko to w kodzie strony podmiotowej Biuletynu Informacji Publicznej. Ludzie od SEO nie mają żadnych skrupułów. Czemu się dziwić, skoro zaplecze internetowe sądów rejonowych reklamuje hostessy (por. Akt oskarżenia za wykorzystanie stron policyjnych do pozycjonowania), a strona główna BIP reklamuje Google (por. Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej").

Aukcja "przyjaciela" wydawała się niedorzeczna

Nie chce mi się już pisać o Naszej-klasie, ale pewnie okazja ku temu pojawi się wielokrotnie. Tym razem chodzi o aukcje na którą ktoś wystawił siebie jako "przyjaciela". Najpierw przedstawiciel Allegro, Patryk Tryzubiak, stwierdził, że nie widzi podstaw do uznania aukcji za niezgodną z Regulaminem (a tym samym potwierdził, że aukcja nie narusza regulaminu Allegro), zaraz po tym Bartek Szambelan, a więc tym razem już rzecznik Allegro, stwierdził, że "usuwane będą aukcje naruszające dobro Naszej-Klasy, czyli m.in. wykorzystujące znak graficzny, zastrzeżony dla NK czy też łamiące regulamin tego serwisu". "Przyjaciel" na aukcji osiągnął cenę prawie miliarda złotych (blisko 980 mln). Wszyscy mieliby pewnie niezłą zabawę, gdyby nie to, że relacje prawne związane z "aukcjami internetowymi" jak i "serwisami społecznościowymi" to poważna sprawa. Serwisy społecznościowe - z racji osiągnięcia takiej popularności - zaczęły współpracować z Policją. A dzięki tej współpracy Policja mogła zatrzymać studenta, który wyłudzał pieniądze na Naszej-klasie, podszywając się pod Marię Peszek.

Pirate Coelho i demokratyzacja promocji autorów i ich twórczości

Paulo CoelhoSieć obiegła informacja, że Paulo Coelho, autor m.in. Alchemika, wykorzystuje sieć BitTorrent do promocji swoich książek. Nie dość, że "seeduje torrenty" książek w sieci P2P, ale jeszcze "pobłogosławił" stronę Pirate Coelho (nieoficjalny serwis dla fanów), gdzie umieszczane są linki do opublikowanych przez internautów plików (zresztą: również linki do serwerów FTP, tam też torrenty, etc.). Powód? Jak twierdzi sam autor: "Możecie w to wierzyć, lub nie, ale dzięki stronie zwiększa się sprzedaż książek". Napisałem, że "pobłogosławił" piracki serwis, bo sprawa wydaje się być delikatna. Wszystko wskazuje na to, że sam jest inicjatorem tej strony (chociaż stronę przygotowała pewna dziewczyna)... Delikatność sytuacji może dotyczyć relacji z wydawcami i tłumaczami...

Arbitraż w sprawie gmail.pl: umorzenie ze względów proceduralnych

A tekście Krótko o poetach i gmail.pl pisałem o Grupie Młodych Artystów i Literatów, którzy pod domeną gmail.pl uruchomili serwis z wierszami i różnymi innymi wpisami (serwis stoi na Drupalu i widać, że jest tam już 1913 różnych tekstów). Spółka Google Inc. domagała się w arbitrażu przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji praw do domeny gmail.pl. W czwartek, 24 stycznia, arbiter umorzył postępowanie. Artyści pozostali przy swojej domenie. Nie musi to oznaczać końca sporu.

O tym jak dbać o krytyczną infrastrukturę i o rządowym zespole CERT

"Trudno wyobrazić sobie dobrze działającą elektroniczną administrację, kiedy ona będzie niebezpieczna i podatna na ataki, gdy nie będzie dostępna dla obywatela, który z biegiem lat zacznie się od niej uzależniać."