Reprografia w bibliotekach

O ile rzeczywiście - zgodnie z art. 30 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych - "ośrodki informacji lub dokumentacji mogą sporządzać i rozpowszechniać własne opracowania dokumentacyjne oraz pojedyncze egzemplarze, nie większych niż jeden arkusz wydawniczy, fragmentów opublikowanych utworów", to zastanawiam się dlaczego niektóre biblioteki, w tym Biblioteka Narodowa, chcą ograniczyć czytelników w możliwości dokonania kopii całej książki... Na terenie bibliotek działają (czasem) punkty usługowe, gdzie można zrobić kopię. W ramach dozwolonego użytku mogę zrobić kopię całej książki. Jeśli nie mogę, to wynika to z regulaminu biblioteki, nie zaś z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Czy też może się mylę?

Jak wiadomo - regulaminowy zakaz fotografowania w muzeach to klauzula abuzywna (sygn. XVII Amc 1145/09), został wpisany do rejestru klauzul niedozwolonych UOKiK, a informacja o tym dotarła na szczyty władzy. Zaczęło się od Wawelu (por. Wawel chroni prawa fotografów???), chociaż wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów dotyczył regulaminu muzeum we Wrześni. Teraz jednak również muzeum wawelskie pochyla się - jak przypuszczam - nad zaistniałą sytuacją...

Wiem, że biblioteki wykonują kawał dobrej roboty. Pojawiającą się cyfryzację zasobów uważam za rzecz ważną i przez ostatnie miesiące wiele czasu korzystałem z bibliotecznych zasobów. Nie zmienia to faktu, że wszyscy, również bibliotekarze, którzy - jak uważam - zabiegają o jak najpełniejszy dostęp do dóbr kultury dla czytelników - operujemy w dość miałkim stanie prawnym. Wystarczy sięgnąć do komentarzy pod tekstem Wygląda, jak 550 lat ochrony praw autorskich Jana Długosza, by zobaczyć, że ważna i potrzebna społecznie aktywność biblioteczna nie jest wcale taka prosta. Powodem jest m.in. prawo autorskie.

To tylko takie rozważania...

Zgodnie z Regulaminem korzystania z Czytelń Biblioteki Narodowej. Czytelnie: Ogólna, Czasopism, Humanistyczna, Bibliologiczna i Mikroform Czytelnik ma prawo:

(...) zamówić odpłatne wykonanie reprodukcji (kserokopie, fotokopie, mikrofilmy) materiałów ze zbiorów Biblioteki Narodowej w granicach dopuszczonych przez prawo autorskie oraz zgodnie z zasadami ustalonymi w Bibliotece. Nie wykonuje się m. in. kserokopii z oryginałów druków XIX-wiecznych, cymeliów i materiałów szczególnie chronionych, egzemplarzy archiwalnych oraz w złym stanie zachowania.

Na stronie pt. Usługi reprograficzne Biblioteka Narodowa pisze:

Na zamówienie osób prywatnych i instytucji wykonywane są odpłatnie reprodukcje materiałów bibliotecznych z oryginałów i dokumentów wtórnych. Ze względu na archiwalny charakter zbiorów Biblioteki Narodowej nie z każdego dokumentu można wykonywać kopie kserograficzny
lub cyfrowe. Zasadzie tej podlegają obiekty archiwalne (sygnatura oznaczona literą A), a także wszystkie obiekty w złym stanie zachowania. Kserokopie wykonywane są wtedy z nośnika wtórnego (z mikrofilmu, zapisu cyfrowego). W przypadku, gdy Biblioteka Narodowa nie dysponuje zapisem na nośniku wtórnym, koszt jego wykonania ponosi czytelnik. Zgodnie z Ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994, nr 24, poz. 83 z późniejszymi zm.) kopiowane mogą być tylko fragmenty opublikowanych materiałów nie większe niż 1 arkusz wydawniczy (do 22 stron).

Tymczasem przywołany już we wstępie tej notatki art. 30 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wspomina, owszem, o arkuszu wydawniczym, ale w pewnym kontekście. Wygląda na to, że ustawodawca miał na myśli "własne opracowania", własne "pojedyncze egzemplarze", "nie większych niż jeden arkusz wydawniczy, fragmentów opublikowanych utworów". Ograniczenie dotyczące arkusza wydawniczego dotyczy działalności biblioteki, którą ona podejmuje nie na rzecz konkretnego czytelnika, a na swój własny rachunek i dla realizacji potrzeb instytucji...

Potem organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi jest uprawniona do pobierania od wymieninych wyżej "ośrodków informacji lub dokumentacji" wynagrodzenia za "odpłatne udostępnianie egzemplarzy fragmentów utworów".

Poza wszystkim, jeśli jednego dnia kupię kopię 20 stron, a następnego kolejnych dwudziestu, to w dwa tygodnie zrobię kopię dwustu-stronicowej książki. Tylko zmarnuję przy tym trochę czasu. Jeśli zaś przyjdę do biblioteki w dziesięć osób i każda kupi kopię 20 stron... Bez sensu. Przepis nie stwierdza, który konkretnie arkusz wydawniczy ma prawo skopiować biblioteka. Nie określa też czasu, który ma upłynąć od ostatniego kopiowania. Może zatem wystarczyłoby, po dokonaniu kopii pierwszych dwudziestu stron, stanąć na końcu kolejki, by poprosić o skopiowanie kolejnych?

Przywołany przepis nie oznacza jednak, że czytelnik nie miałby prawa skopiować - na własny użytek - całej książki w punkcie usługowym, który znajduje się na terenie biblioteki. Tego typu działalność regulowana jest wszak przez art. 201 ustawy, w którym mowa o posiadaczach urządzeń reprograficznych, którzy prowadzą działalność gospodarczą w zakresie zwielokrotniania utworów dla własnego użytku osobistego osób trzecich...

Na stronie Filmowanie i fotografowanie zbiorów czytam:

Biblioteka Narodowa umożliwia wykorzystanie swoich zbiorów (poprzez fotografowanie i filmowanie) w publikacjach prasowych i książkowych oraz programach telewizyjnych i filmach. Udostępnianie obiektów ze zbiorów BN do filmowania, fotografowania lub wykonania kopii sprzętem użytkownika spoza BN wymaga specjalnego przygotowania i jest odpłatne.

Jest też cennik.

A jeśli sfotografowanie własnym sprzętem nie wymaga specjalnego przygotowania, jeśli - to istotne, ale tylko potencjalne założenie - w danym przypadku nie będzie też naruszało porządku w czytelni, w tym sensie, że nie będzie przeszkadzało innym czytelnikom?

Tak się tylko głośno zastanawiam. Być może po prostu źle rozumiem sytuację.

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Czy dozwolony użytek to prawo podmiotowe podwójnie bezwzględne?

Czytając poraz drugi ten artykuł przyszło mi do głowy możliwe uzasadnienie w/w sytuacji. Formuła z tytułu to konstrukt czysto autorski.

Mianowicie czy w możliwości skorzystania z dodatkowej usługi [kserograficznej] mogącej realizować postulaty dozwolonego użytku możemy domagać się absolutnej zgodności charakteru usługi z listą dozwolonego użytku?

To jest bardziej pytanie kolizyjne pomiędzy zakresem oferty a granicami jej możliwego legalnego stosowania.

Jeśli bym wniósł do BN własne xero, myślę, że mógłbym w pełni skorzystać z litery prawa rządzącej rozdziałem pt. dozwolony użytek.

Ale czy jeśli usługa proponowana jest "na miejscu" to czy od razu jej katalogo musi zawierać wszystkie możliwe odnośne warianty dozwolonego użytku?

Po dłuższym namyśle optuję że nie. Prawo podmiotowe nie zobowiązuje usługodawcy by zapewnił jego wyczerpanie w katalogu swoich usług. I nie istotne tutaj jest czy ów punkt reprograficzny mieści się w strukturach BN czy jest to ajencja czy zupełnie niezależny podmiot.

Na przykładzie; jeśli w e-cafajce jest możliwość "nagrania płyty CD" to niekoniecznie musi to znaczyć, że usługodawca umożliwia przegranie "płyty audio w obrębie dozwolonego użytku". Zwykły kaprys, który niemniej gwarantuje swoboda gospodarcza. Ów podmiot może stworzyć regulamin pt. "nagrywamy wyłącznie pliki .doc ściągnięte z internetu". Taki punkt nie zapewnia wszystkich funkcji określonych odnośnym dozwolonyum użytkiem [tu: reprografia na nośniku CD/DVD]. Lecz czy gdziekolwiek w systemie istnieje argument, by ów pełny dozwolony użytek wymusić?

Ajent a własny aparat fotograficzny lub skaner

Po pierwsze - co sprawdziłem - punkt usługowy w czytelni Biblioteki Narodowej jest punktem usługowym zewnętrznym w stosunku do tej Biblioteki (prowadzi to prawdopodobnie ajent w oparciu o umowę z Biblioteką Narodową). Działa to tak, że kserują książki, ale wcześniej trzeba udać się do bibliotekarza, który wizualnie oceniając daną książkę, sprawdzając jej datę wydanie, wręcza czytelnikowi (lub tego nie robi) zalaminowany papierowy pasek z nadrukiem. Papierowy pasek trzeba okazać w punkcie reprograficznym, ponieważ inkorporuje w sobie zgodę biblioteki na dokonanie kopii.

Po drugie zaś - kwestie dozwolonego użytku dotyczyć muszą również fotografowania. O ile wniesienie własnego urządzenia kserującego jest mało realne, to wniesienie aparatu fotograficznego jest jak najbardziej realne. Bibliotekarz jednak przypomina, że nie można robić zdjęć książkom, gdyż m.in. Biblioteka Narodowa wprowadziła w tym względzie stosowny cennik...

Odnośnie usługi - również uważam, że punkt dokonujący kserokopii nie jest zobowiązany do świadczenia usługi obejmującej każdy przejaw dozwolonego użytku. Może być tu ograniczony własną "wolą", a może też być zobligowany postanowieniami umownymi z Biblioteką Narodową.

W przypadku własnej reprografii (w podanym wyżej przykładzie: własny aparat fotograficzny) jesteśmy związani regulaminem korzystania z Biblioteki Narodowej. Pytanie tylko, czy ten regulamin - podobnie jak wcześniej omawiany regulamin muzealny - może zakazać - ze względu na ochronę praw autorskich - możliwość dokonywania własnych kopii. Jestem przekonany, że takie ograniczenie może nastąpić ze względu na fizyczną ochronę egzemplarzy, które często, zwłaszcza te, wydane w XIX w., wymagają szczególnej ochrony. Ale jeśli metoda reprograficzna nie jest "inwazyjna", w szczególności jeśli nie odbiega od "normalnego" korzystania z książki, to takie uzasadnienie staje się kruche.

Za około 1000 złotych mogę sobie dziś kupić skaner ręczny z OCR, który przypomina nieco długopis, ma wbudowane baterie i wewnętrzną pamięć. Nie muszę go nawet podłączać w bibliotece do przyniesionego ze sobą laptopa.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>