Kontrola i ograniczenia dystrybucji informacji w świecie mobilnego internetu
- jednostka
- biznes
- państwo
- aukcje
- bezpieczeństwo
- dane osobowe
- dostępność
- handel
- konkurencja
- konsumenci
- media
- patenty
- prywatność
- przechowywanie danych
- real life
- reklama i marketing
- retencja danych
- społeczeństwo
- sprzęt
- standardy
- tajemnice
- telekomunikacja
- wirusy
- wolność słowa
- wyzwania
- własność intelektualna
Jestem internautą piszącym. Dla mnie narzędzie do korzystania z internetu powinno mieć klawiaturę, ponieważ bez tego czuję się związany, ograniczony. Słyszałem gdzieś ostatnio, że takich ludzi, którzy dużo piszą (albo w inny sposób potrzebują narzędzi do manipulowania danymi, np. przy pomocy myszki, by spreparować grafikę, lub wyedytować dźwięk lub wideo) wcale nie ma tak wielu w społeczności "aktywnych internautów". Nie wiem, ile w tym jest prawdy, gdyż nie widziałem żadnych wyników badań, które w jakikolwiek sposób potwierdzałyby taką tezę. W każdym razie - aby móc analizować prawne aspekty społeczeństwa informacyjnego warto przyglądać się nowym trendom i pojawiającym się na rynku narzędziom. Weszliśmy (i wciąż wchodzimy głębiej) w kolejną erę internetu, tj. w erę internetu mobilnego. Z tej okazji nabyłem tablet. Zrezygnowałem jednocześnie z używanego przez ostatnie 3 lata dotykowego smartfona na rzecz słuchawki, której podstawowym zadaniem jest... obsługa rozmów telefonicznych.
Założenie było takie: do pracy będzie służył laptop (oraz wyposażony w znaczne zasoby pamięci operacyjnej komputer stacjonarny, co jest nie bez znaczenia w przypadku obróbki wideo, grafiki 3D, ect), smyrać ekran palcem będę na płaskim, siedmiocalowym ekranie tableta (tabletu?), rozmawiać będę za pomocą urządzenia, w którym chwytnym, niesfornym uchem nie będę przy okazji uruchamiał niepotrzebnych w danej chwili aplikacji. A przecież jeszcze niedawno słyszałem wypowiadaną z wielkim przekonaniem tezę analityków, że "konsumenci nie będą nosić tylu urządzeń w kieszeniach".
W Polsce nie patentujemy rozwiązań programistycznych. Z USA docierają wszak echa sporów patentowych, które dotyczą rynku "mobilnego". Oto w marcu tego roku dowiedzieliśmy się, że najpierw korporacja Apple postanowiła pozwać HTC (Apple sues HTC for infringing 20 iPhone patents). Dostrzeżono wówczas, że Apple patent case 'could affect all android phones'. Obronę HTC zaczęła wspierać korporacja Google, gdyż w gruncie rzeczy poszło o system Android. Następnie HTC wytoczył swoje działa prawne przeciwko Apple (HTC SUES APPLE FOR PATENT INFRINGEMENT). Potem w mediach pojawiły sie nagłówki w stylu Apple pozywa Motorolę za multitouch! HTC, Samsung i Microsoft następni? I tak to właśnie sobie w tej sferze "innowacyjności" i "nowych rynków" działa. Z ostatnich doniesień wynika, że firma Apple zdominowała rynek tabletów, oferując 95% wszystkich takich urządzeń, sprzedawanych na świecie (por. Apple Takes 95% of Tablet Market). Jednocześnie pojawiały się analizy, wedle których: "Małe firmy podgryzają gigantów. Nokia traci najwięcej", aż wreszcie komunikat: Zaczyna się bitwa o pierwszeństwo Androida na rynku smartfonów. Czytając te wszystkie doniesienia odnoszę wrażenie zaciętej, brutalnej wojny.
A po środku tego wszystkiego jest konsument, który pełen rozterek chciałby coś przydatnego dla siebie wybrać.
Nie jestem wyznawcą jabłkowej religii, ale też nie przeszkadzam nikomu uczestniczyć w kościele Apple. Zaatakowany wytworzonym wokół tabletów podciśnieniem marketingowym, zaciekawiony możliwościami, jakie daje korzystanie z nich, a także kierując się potrzebą zbadania nowego pola relacji społecznych, zacząłem zastanawiać się nad wyborem narzędzia, przy pomocy którego stanę się "bardziej mobilny".
Nieco niepokoi mnie zwykle, gdy ktoś usiłuje za mnie kontrolować narzędzia, z których mam korzystać. Postrzegam rozwiązania Apple jako technologicznie zamknięte, homogeniczne. Marketerzy rodzącej się konkurencji Wielebnego usiłują sugerować, że oferują rozwiązania bardziej otwarte. Google, który wspiera Androida, postawił silnie na open source (nie bez powodu w społeczności otwartego oprogramowania znana jest inicjatywa "Google Summer of Code"), a dodając do tego obsługę procesów "w chmurze" (ang. cloud computing) - stopniowo wypycha Microsoft z obszaru, w którym ta ostatnia spółka dominowała przez ostatnie lata, tj. z rynku aplikacji biurowych. Strategia Google spowodowała, tak to odbieram, że Microsoft musiał zacząć gonić rywala (czy to właśnie powód, dla którego MS w Polsce był Złotym Sponsorem Jesieni linuksowej 2010?).
Postanowiłem sprawdzić, czy odnajdę się jakoś na nowym froncie "rzeczywistości" wojny totalnej.
Nie zawszę jestem w zasięgu WiFi (możliwość sprawnego wykorzystania routera bezprzewodowego w miejscu, do którego internet dostarczają niektórzy operatorzy, wzbudza czasem refleksję). Skoro Samsung Galaxy Tab ma wbudowany modem, do którego można wepchnąć kartę SIM, to postanowiłem podkręcić potencjometr swojej mobilności i taką kartę mu włożyć. Wybór padł na Orange Free. Wydaje się, że usługa pre-paidowa daje większą kontrolę wydatków, a z pewnością nie uwiązuje umową abonencką z operatorem...
Konia z rządem temu, kto będzie potrafił z lektury for internetowych wydedukować, która z oferowanych usług mobilnego internetu jest obecnie "najlepsza". Badacze relacji społecznych zachwycają się możliwościami, jakie niesie ze sobą proces konsumenckiej recenzji oferty rynkowej. Gdyby przyjąć, że rację ma szeleszczący dyskusjami na każdy temat "internet", to trzeba by dojść do wniosku, że w Polsce nie ma dziś żadnego operatora i żadnej usługi, która byłaby przynajmniej zadowalająca dla zwykłego zjadacza chleba. Na forach dyskusyjnych panuje wzmożony szum informacyjny. Jedni mówią, że dana oferta jest OK, inni przeczą temu stanowczo, opisując swoje (lub wymyślone - kto to sprawdzi?) negatywne doświadczenia. Oferty usług telekomunikacyjnych, podobnie jak oferty banków, są tak skonstruowane, by nie dało się łatwo porównać ich parametrów. Klops. W takim stanie rzeczy łatwiej dać wiarę komuś, kogo się zna, kto nie ma interesu w tym, by wprowadzić w błąd przy ocenie użytkowanej usługi. Najlepiej, jeśli ta ocena wiązać się będzie z osobistym, wcześniejszym doświadczeniem. Pełen rozterek wybrałem usługę Orange. Zobaczymy, czy jest tak zła lub tak dobra, jak się o niej pisze w Sieci.
Okazało się, że kupienie startera nie jest wcale taką prostą sprawą. Pytałem o niego w kilkunastu różnych, wyspecjalizowanych punktach z logiem Orange, ale okazywało się, że akurat nie mają. Być może ta usługa cieszy się taką popularnością w Warszawie, że konsumenci wygarnęli z rynku oferowane karty, a może jest przeciwnie i zapotrzebowanie na taką usługę nie stwarza potencjalnie opłacalnej sytuacji dla handlujących takimi pakietami przedsiębiorców? Nie wiem. W końcu udało mi się starter nabyć. Wcześniej zaś odebrałem ze sklepu tablet Samsunga, który niedawno wszedł na polski rynek.
Oczywiście można porównywać techniczne parametry lidera (Apple z iPadem) i pretendenta (samsung z Galaxy Tab). Jeden ma dwie kamery, obsługuje Adobe Flash, multitasking, oferuje udźwiękowienie i jeszcze da się w niego wepchnąć kartę SIM. Drugi jest większy, na dłużej wystarczają mu baterie i wykorzystuje całą masę rozwiązań i oprogramowania, które rozwijane są przy innych produktach z logiem jabłka. Są i takie iPady, w które da się wepchnąć 3G, chociaż różnicowanie wyposażenia poszczególnych modeli sprzętu pozwala też grać cenami, odpowiednio je pozycjonując na różne rynki konsumenckie.
Sprzęt to jedno, ale usługi z których można korzystać przy pomocy fizycznie istniejącego gadżetu, wydają się dziś kluczowe. Apple w pełni kontroluje Apple App Store i prowadzi taką politykę dopuszczania dystrybucji oprogramowania, która nie w pełni pozwala na modyfikowanie oferowanego w urządzeniu systemu. Z drugiej strony w Samsungu działa Android i w związku z tym dystrybucja oprogramowania następuje przez Android Market kontrolowany przez Google. Owszem, jest też Samsung Apps, ale tam są tylko dwie aplikacje dla Galaxy Taba. Samung dopuszcza również - tak by się mogło wydawać - możliwość instalowania aplikacji spoza kontrolowanego przez androidowe konsorcjum "układu dystrybucji". No, tak. O tym też warto wspomnieć dla porządku, że Nokia podąża za trendem i rozwija Ovi Store (przy okazji nie nadążając z obsługą programistów, chcących coś tam umieścić; por. Publish to Ovi apologizes for delays).
Po włożeniu karty startera, po jej doładowaniu, a następnie po przygotowaniu i wgraniu własnej tapety do nowej zabawki (wiadomo!), zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób nowe narzędzia, w tym usługi, wpływają lub mogą wpływać na członków tej części społeczeństwa, która z nich korzysta. Zastrzeżenie zawężające ma tu znaczenie, jeśli weźmie się pod uwagę, że na całym świecie znaczna większość ludzi nie widziała na oczy jakiegokolwiek telefonu (tu również nie mogę przywołać "twardych danych", ale zaufam intuicji). Analiza zmian społecznych z perspektywy mniejszości korzystających z zaawansowanych rozwiązań komunikacyjnych musi uwzględniać to, że w istocie analizuje się tylko wycinek społecznego życia w czasie, gdy coraz głośniej mówi się o globalizacji. Globalizacja, owszem, ale nie dla każdego. Cóż może obchodzić problem braku kamery w iPadzie członka piętnastoosobowego plemienia w Ameryce Południowej, który w dyskusji o autonomii Indian ze spokojem stwierdza, że jego plemię rozmawia z ptakami?
Przez 3 ostatnie lata nosiłem w kieszeni system Microsoft Mobile. Korzystając z laptopa sterowanego microsoftowym systemem operacyjnym nie miałem problemu z synchronizacją (mam na myśli kontakty i kalendarz, a nie multimedia, ponieważ używam technologii mobilnych raczej do zwiększania "produktywności", niż do rozrywki). Nie mam też problemu z synchronizacją Outlooka z Symbianem, który teraz mam w słuchawce. Okazało się jednak, że zsynchronizowanie laptopowego Outlooka z kalendarzem Galaxy Taba jest wyzwaniem, które mnie przerosło. Owszem, mogę zsynchronizować się przez Google. Zresztą niemal wszystko w Galaxy Tab robi się przez Google. Aby skorzystać z Android Market trzeba założyć/mieć konto Gmail, aby skorzystać z jakiegoś wygodnego czytnika RSS - prawdopodobnie należy wykorzystać Google Reader. Wiadomości na pulpit tableta dostarcza Google News, nawigacja to oczywiście Google Maps. I tak dalej (por. Podziwiam Google i jestem przerażony). W erze przedmobilnej wszystko miało logo Microsoft. Być może z czasem Facebook wypuści własną platformę systemową i zacznie wspierać produkcję urządzeń nią sterowanych.
Przyglądanie się temu, w jaki sposób producenci sprzętu i usług grają ze sobą w globalne, społeczno-informacyjne szachy rynkowe, to ciekawe doświadczenie. Dla mnie oczywiście istotne jest to, by różne moje urządzenia i różne platformy programistyczne, a także różne narzędzia programistyczne działające na tych platformach, ze sobą rozmawiały. Przeciwnie mogą myśleć oferujący swoje rozwiązania rynkowe. Tam chodzić może o zwiększenie "lepkości" usługi, by konsument nie musiał i nie mógł już korzystać z oferty konkurentów. Mnie chodzi o to, by urządzenia działały pod moją wyłączną kontrolą. Nie chciałbym wcale, by mój osobisty kalendarz transmitowany był "w chmurę". Nie chciałbym wcale musieć korzystać z poczty elektronicznej, którą kontroluje zewnętrzny "operator". Jednocześnie chciałbym móc w pełni kontrolować urządzenie, a dziś wielu zastanawia się, jak "rootować" kolejne słuchawki i tablety działające pod kontrolą Androida (chociaż wiąże się to z utratą gwarancji, brakiem możliwości aktualizacji oprogramowania, itp.; por. ROOT @ Samsung Galaxy Tab, Howto root the Galaxy Tab). Być może pojawią z czasem takie rozwiązania, które - wzorem rozszerzeń do Firefoxa - pozwolą blokować niektóre komunikaty widoczne w oknach aplikacji działających na urządzeniu...
Ostatecznie wcale nie musimy podążać w owczym pędzie i kupować kolejnych urządzeń i usług, chociaż wówczas zasmucimy sprzedawców i... Najprawdopodobniej będą ginąć kolejne lolcaty.
Po dwóch dniach testowania nowego urządzenia poradziłem sobie już z monitorowaniem "zużycia" Orange Free na kartę (w tablecie nie zainstalowano fabrycznie oprogramowania, które na taki monitoring by pozwalało, albo nie potrafiłem go znaleźć). Nie potrafię nadal doprowadzić do zsynchronizowania kalendarzy w taki sposób, by ktoś poza mną nie miał wglądu w ich zawartość, a optymizmem nie napawa mnie lektura forum mygalaxytab.net, gdzie można m.in. przeczytać: "I was attracted by the appearance and the screen first, but when I get it back home, I found the software doesn't support connecting to PC". Potwierdzam, że korzystanie z oprogramowania nazwanego Kies jest czynnością... szukam jakiegoś przyzwoitego słowa (czasem ten serwis czyta młodzież), powiedzmy... irytującą.
Być może z czasem, gdy już pierwsza fala skuszonych nowinką techniczną konsumentów swymi pieniędzmi zrównoważy dokonaną przez producenta/producentów inwestycje, pojawi się więcej rozwiązań, które sprawią, że korzystanie z takiego tabletu będzie sprawą przyjemniejszą. Być może wraz z rozwojem rynku (a więc wraz ze zwiększaniem się rzeszy konsumentów korzystających z takich rozwiązań) pojawi się więcej lepszych, bardziej dopracowanych aplikacji. Być może z czasem konsumenci ci nie będą się zastanawiali, czy ich urządzenie będzie mogło korzystać z dobrodziejstwa aktualizacji systemu operacyjnego, czy nie (dziś znaki zapytania w tytułach zastępowane są po jakimś czasie wykrzyknikami, jak np.: Samsung Galaxy Tab Upgrade to Android Gingerbread and Honeycombe OS?, a potem Galaxy Tab dostanie upgrade do Androida Gingerbread!). Z drugiej zaś strony z czasem konsumenci będą musieli się zastanowić, czy ktoś jeszcze, poza producentem sprzętu i oprogramowania pozwalającego na korzystanie z usług, nie kontroluje w jakiś sposób ich urządzenia. Wszak wraz z upowszechnianiem się jakiejś platformy pojawiają się tam również wirusy i inne zagrożenia (por. np. Android zarażony wirusem).
Poza wszystkim warto stale pamiętać, że w tej zabawie chodzi o pieniądze.
Chociaż będąc właścicielem własnego egzemplarza chciałbym bardzo, by jak najwięcej osób nabyło swoje własne Galaxy Taby (wówczas producent będzie chętniej poprawiał znalezione i znane już dziś wady), to w drugim dniu testowania uważam, że ten gadżet nie nadaje się na prezent pod choinkę. Jeśli komuś będzie potrzebny, to raczej takim osobom, które spędzają sporo czasu w zasięgu WiFi, ale nie mogą w tym czasie (w łatwy sposób) korzystać z komputera z klawiaturą (np. na konferencjach, podczas niektórych spotkań biznesowych, etc.), a takie osoby raczej same sobie go kupią (jeśli uznają to za celowe).
Urządzenie to zjada sporo energii podczas podświetlania ekranu, zatem koncept, że będzie się nadawał do czytania e-booków (a więc w konsekwencji, że "zabije rynek książki") też musi zostać zweryfikowany "w praniu". Czytać się da, ale - podobnie jak poprzednio - raczej aby sprawdzić coś, porównać z notatkami, znaleźć argumentację w czasie spotkania lub w czasie dyskusji. W mojej opinii to raczej do takich zastosowań urządzenie to będzie przydatne, nie zaś do ciężkiej, długiej pracy, polegającej np. na oświetlaniu 250 stron książki przed zaśnięciem (no, chyba, że tablet będzie uwiązany do prądu; oczywiście pierwsze ileśtam stron przeczyta na baterii). Wykorzystywany jako notatnik dostarczający bieżących, kontrolowanych przez użytkownika informacji z wybranych przez niego (nie przez producenta) źródeł informacji - może mieć te swoje siedem cali przekątnej ekranu. Rzeczywiści mieści się w wewnętrznej kieszeni marynarki (przy tym może stanowić osłonę przed bezpośrednimi trafieniami z wiatrówki miotającej żelazne kulki; gorzej, jeśli ktoś będzie celował w głowę).
Za dwa lata, może za trzy, oferta rynkowa pozwoli konsumentom na większy wybór urządzeń (i usług) po bardziej przystępnej cenie. Dostępne na rynku rozwiązania sprawią, być może, że konsumenci będą mieli większą kontrolę nad swoimi urządzeniami. Ale nawet wówczas - tablety nie zastąpią, jak uważam, urządzeń wyposażonych w klawiaturę. Nie zastąpią ich zwłaszcza tym uczestnikom społeczeństwa informacyjnego, którzy mają nieodpartą potrzebę napisania czegoś dłuższego niż SMS.
Tymczasem dyskusja o wolności w Sieci musi - jak uważam - uwzględniać również nowe wyzwania i uwarunkowania rozwijającego się "internetu mobilnego". Nawet jeśli to tylko kolejna odsłona znanego już zjawiska kontroli dystrybucji informacji (por. Ograniczanie i kontrola dostępu oraz kanałów dystrybucji). Ochrona konsumentów, ochrona konkurencji, ochrona danych osobowych. To tylko hasła. Warto się chyba jednak nad nimi zastanowić, gdy płaski ekran pyta uprzejmie wyświetlanym komunikatem, czy może gdzieś w Sieć stale transmitować swoje położenie geograficzne sygnalizowane przez GPS, WiFi oraz GSM i czy może przy tym kontrolować kamerę oraz skrzynkę poczty elektronicznej...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
słuszne spostrzeżenia
Słuszne spostrzeżenia z tym, że złotówki, które wydałeś jako early adopter na niedorobiony tablet pójdą w nagrodę na product development na rzecz innych ludzi w niedalekiej przyszłości (albo i nie, bo w wielkich strukturach korporacyjnych wcale przyczyna ze skutkiem się aż tak nie wiąże). A w drugą stronę to, że Ty mogłeś takie "usprawnienie mobilności" w jakiejś tam wersji po jakiejś tam cenie nabyć wcale nie wynika fundamentalnie z tego, że Ty - jednostkowo - zdecydowałeś się na wymianę z producentem/sprzedawcą, widząc jakąś użyteczność w towarze, tylko że Azjaci naprodukowali elektroniki na potrzeby gospodarek opartych o usługi pod dyrekcją i z finansowaniem Amerykanów, którzy decydowali, wnosząc po historii popytu setek tysięcy obcych Ci ludzi na tego typu towary. Jakbyś nie kupił po obecnej cenie, to wkrótce chcieliby się tego pozbyć dużo taniej. ;)
Panie Vagla - Pan potrzebujesz Linuxa
Bo tablety "dla mas" to w tej chwili służą głównie bogatym nastolatkom do chwalenia się zdjęciami z imprez i przeglądania Twarzoksiążki. Taki iPad sprawdza się całkiem nieźle jako ramka cyfrowa. Niestety (albo i stety), to taka grupa kreuje popyt na tego typu urządzenia, więc trudno oczekiwać od nich funkcjonalności "biznesowej".
Póki co, mnie również żaden marketing świata nie zachęci do porzucenia klawiatury typu qwerty (i to nawet w telefonie).
"Mnie chodzi o to, by urządzenia działały pod moją wyłączną kontrolą. Nie chciałbym wcale, by mój osobisty kalendarz transmitowany był "w chmurę"."
Panie Vagla, Pan potrzebujesz Linuxa z prawdziwego zdarzenia, nie spętanego patentami Androida. Polecam zainteresować się chociażby nowym interfejsem Unity, który Canonical wprowadza do swoich nowych systemów. Ma on lepiej wspierać panele dotykowe. Z instalacją radzę poczekać jednak do kwietnia 2011 (wersja Ubuntu 11.04), bo w tej chwili to wciąż środowisko w dużej mierze niedopracowane. Dla bloggera moim zdaniem nie ma przeciwwskazań do całkowitego przejścia na Wolne i Otwarte Oprogramowanie.
I nie zapominajmy o tym, że z Linuxami najpierw wybieramy system, a później kupujemy sprzęt, z którym będzie dobrze współpracował. Żeby nie było później żalu i pretensji. Taka jest niestety cena "niszowości" chęci, by sprzęt pracował dla nas, a nie dla Microsoftu albo innego Apple'a.
zadam pytanie - używasz
zadam pytanie - używasz iPad-a ? zgaduję że nie
ja używam, jest to pierwszy produkt Apple jaki w życiu kupiłem (nie jestem "wyznawcą"), i świetnie się sprawdza jako narzędzie do pracy. mam wygodny dostęp do poczty, kalendarza, notatki ze spotkań, vpn, vnc, remote destop itd.
do tego działa cały dzień na bateriach (co zostało uzyskane przez dobre zgranie sprzętu z systemem - to ma znaczenie!), jest wygodny i dobrze wygląda.
co do oprogramowania i wolności: jailbreak-a robi się w minutę, jest dużo alternatywnych źródeł oprogramowania
A App Store - ma wady (polityka Apple) i zalety - programy działają i są dopracowane - bo wszystko co tam jest wrzucone zostało mniej lub bardziej przetestowane w procesie akceptacji. Osobiście polityka Apple mi się nie podoba, ale z puktu widzenia ZU ma zalety - bo daje produkt wysokiej jakości. Coś za coś.
To bardzo istotny artykuł a w szczególności konkluzja
W istocie, ostatnio na konferencji SAS w październiku dowiedziałem się, że obecnie liczba końcówek mobilnych łączących się z internetem przekroczyła liczba końcówek PC używanych do tego celu.
Wynika z tego, że mówiąc obecnie o prawnych aspektach internetu, statystycznie rzecz ujmując, mówimy w dużej mierze o terminalach mobilnych...
Drugą uwagą jest z kolei informacja, którą usłyszałem trzy lata temu na konferencji TMT mobile. Mianowicie tam również padały szacunkowe daty zrównania się końcówek podłączonych do internetu. Ale najciekawsza była pointa. Chodziło oczywiście o e-commerce. Myślę że w najliższym czasie usługu m-commerce (czyli m-e-commerce) wejdą w fazę burzliwego rozwoju.
Jeszcze mam jedną uwagę w kontekście wojny o klienta. W istocie, rynek mobilny nie jest rynkiem tak ustabilizowanym podmiotowo jak rynek PC, rynek systemów operacyjnych. Natomiast pozostaje jedynie się cieszyć ponieważ każdy z graczy wie, że wygrać może tylko... innowacyjnością. A to dla konsumentów jedna z ważniejszych rzeczy, pod warunkiem, że cena jest atrakcyjna.
Różnicowanie oferty na geograficznie rozumianych rynkach
Różnicowanie oferty na geograficznie rozumianych rynkach i fabrycznie ustawianie ograniczeń funkcji urządzeń widać m.in. na przykładzie hackowania Galaxy Taba na tych rynkach, na których producent postanowił "wyłączyć" możliwość wykorzystywania tego urządzenia jako telefonu komórkowego. W Polsce to urządzenie po prostu ma te funkcje, ale nie wszędzie (por. T-Mobile Samsung Tab Review). Stąd np. taki "buzz" w "głównym nurcie dyskusji": Samsung Galaxy Tab Looks (and now works) Like Giant Cellphone.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Intuicja czasem zawodzi.
Większość ludzi na świecie widziała telefon. Jeżeli wierzyć wikipedii, to np w Indiach jest ponad 600 milionów subskrybentów - około połowa populacji. W Chinach jest podobnie.
A tam, gdzie telefony stanowią rzadkość, posiadacze raczej nie ukrywają się z takim symbolem statusu...
Komórki podstawą biznesu w rejonach biednych
Ja nawet gdzieś niedawno czytałem, że komórki są bodaj podstawowym narzędziem biznesowym w wielu biednych rejonach świata, ale proszę mnie nie cytować, bo nie pamiętam gdzie czytałem o zmyślnych sposobach usprawniania życia i prowadzenia interesów (a żałuję, bo były smakowite). Mogę tylko podsunąć fragment niusa, który potwierdza ten stan rzeczy w grubych liczbach:
jedna uwaga
Wbrew temu co napisałeś "że na całym świecie znaczna większość ludzi nie widziała na oczy jakiegokolwiek telefonu (tu również nie mogę przywołać "twardych danych", ale zaufam intuicji).", telefonia komórkowa jest już nieźle rozpowszechniona. W lutym (nie znam nowszych danych) było na całym świecie 4,6 miliarda aktywnych numerów (dane International Telecommunication Union). Jak to się przekłada na liczbę użytkowników to trochę trudniej stwierdzić, ale i tak nie ma wątpliwości że większość mieszkańców globu telefon jednak widziała ;)
Udźwiękowienie i uzależnienie
Pierwsza uwaga tylko gwoli ścisłości - Ipad ma wbudowane udźwiękowienie i to sprawnie działające. Z Twojego tekstu można byłoby wywnioskować coś innego.
Druga sprawa to uzależnianie klienta. W zamieszchłych latach osiemdziesiątych była firma Amstrad, która w swoich komputerach montowała 7-bitowe porty drukarkowe i stacje dyskietek 3-calowych. Potem dostarczali drukarek i dyskietek. Architektura PC została otwarta, więc przetrwała. Dzisiaj nikt już nie kupiłby takiego rozwiązania. Chociaż jednak się mylę... Teraz jednak uzależnia się od systemu dystrybucji tworząc iluzję swobody wyboru. Kupując MS Windows mogę przebierać w oprogramowaniu do upojenia, chociaż to MS jest oskarżany o monopolizację rynku. Tymczasem kupując produkt Apple lub telefon z Androidem jestem ograniczany do konkretnych sklepów. Wiem - nie muszę kupować.
A i jeszcze jedno - odnoszę wrażenie, że dzisiaj zmienił się model monopolizowania rynku. Kiedyś skupowało się firmy, żeby je mieć. Teraz skupuje się je, żeby ktoś inny ich nie miał. Pewnie telefon z Windows Mobile dobrze się synchronizuje z usługą Live...
Jacek Zadrożny
Obawiam się, że nawet nie
Obawiam się, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, do ilu narzędzi tracisz dostęp ograniczając swój system operacyjny do systemu Microsoftu. Oczywiście, do pewnych zastosowań profesjonalnych jest on niestety póki co niezastąpiony, jednak do innych nie ma na niego odpowiednich narzędzi. Mam tu na myśli chociażby Linuxy i np. pełną kontrolę nad portami (programowanie sterowników), czy wszelkiego rodzaju narzędzia "hakerskie" - służące do kontroli bezpieczeństwa sieci.
Polecam lekturę o siedmiu grzechach głównych Windowsa .
Do przeglądania internetu, grania w gry czy edycji tekstu z powodzeniem wystarczy praktycznie każdy system operacyjny.
PS
Przepraszam za odrobinę offtopicu, ale sam artykuł nie ma wydźwięku prawniczego, skąd pozwalam sobie na moje czysto laicko-konsumenckie uwagi.
"wydźwięk prawniczy"
Tekst "prawniczy" nie musi wcale być najeżony przywołaniami konkretnych przepisów, artykułów ustaw czy paragrafów. Może też dotyczyć pewnego zjawiska społecznego. Tu jest taki jeden interesujący tekst, który również nie przywołuje przepisów, a dotyka aktualnego zjawiska, które koresponduje nieco z tym, co napisałem wyżej: In the Grip of the New Monopolists. Prawo jest funkcją życia społecznego. Życie społeczne jest silnie związane z mechanizmami ekonomicznymi. Przy okazji przypomnę jeszcze tekst Nie każdego stać na osobistą wolność - społeczeństwo informacyjne w stadium feudalizacji? oraz inny: Chmura zastąpi pudełka, czyli dlaczego mi ręce opadły, gdy Prezydent RP promuje Google.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Źródła softu działającego w Galaxy Tabs
Wynalezienie na stronach Samsunga informacji o oprogramowaniu Kies, które może służyć do synchronizacji Galaxy Taba z PC, to malutki koszmar. Ale za to właśnie się dowiedziałem, że Samsung Releases Source Code for Galaxy Tabs. Okazuje się, że istnieje taki serwis, jak opensource.samsung.com i tam właśnie publikowane są źródła. Interesujące.
A od strony fizycznej Galaxy Taba rozmontował serwis iFixit: Samsung Galaxy Tab Teardown.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Android i DRM
Greg Peters z Netflix w tekście Netflix on Android (wytłuszczenie moje):
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Ściema
O ile się orientuję to taka książka adresowa zawierająca imiona, nazwiska, adresy, nry telefonów, daty urodzin, a może nawet jakieś notatki na temat osób stanowi zbiór danych osobowych, których jesteśmy administratorami. Synchronizowanie tych danych przez jakiegoś bliżej nie znanego (np. chmura) pośrednika jest naruszeniem UODO.
Decyzję o wypuszczeniu nie wiadomo gdzie i do kogo takich danych podejmujemy sami. Ciekawe kto podejmuje taką decyzję pod wpływem rozumu, a kto pod wpływem nowego gadżetu.
Dodajmy do tego albumy zdjęć, on-linowe pakiety biurowe i wszystkie facebooki
Pozostaje mi tylko pogratulować, że w pogoni za "zwiększaniem produktywności" tracimy zdrowy osąd, żeby nie powiedzieć rozum. Niemyślące jednostki o wysokiej produktywności toż to marzenie każdego właściciela fabryki.
Czy w tej zabawie chodzi o pieniądze? Też. Bardziej jednak chodzi o władzę. Władzę nad informacjami i władzę nad osobnikami, które te informacje dostarczają bez żadnego przymusu.
Po cichu wyrosła nam piąta władza, którą mogę nazwać roboczo "operatorzy informacji", którzy walczą między sobą o to który z nich skonstruuje lepszą pułapkę na myszy i założy w niej większy kawałek sera.
A myszy jak to myszy. Dyskutują, który ser jest ładniejszy lub smaczniejszy.
Windows? Linux? Apple?
Smacznego!
PS. Trochę przerażające jest to, że nad tym wszystkim chyba nie panują także żadne służby, które obowiązuje lepsze czy gorsze ale jakieś prawo. Zatem operatorzy naszych informacji udostępniają im to co chcą i tyle ile chcą.
Nowy wspaniały świat czy tylko kolejna wersja rewolucji technologicznej XIX w. gdzie tym razem maszynę parową zastąpiła maszyna cyfrowa. Kilku potentatów i niezliczone rzesze niewolników zwiększających swoją produktywność i wytwarzających co raz więcej informacji.
Kolejne strzały z lasu
W tekście Android faces another patent attack można znaleźć doniesienie, że Vertical Computer Systems wysuwa roszczenia przeciwko spółkom Samsung oraz LG, a powodem ma być dwa patenty software-owe. Jest też link do pozwu złożonego w U.S. District Court for the Eastern District of Texas. No i jeszcze informacja, że Galaxy Tab wykorzystuje te innowacyjne rozwiązania, które są przedmiotem pozwu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
dźwięk zdechł
Po pięciu dniach umiarkowanego użytkowania mojego nowego Samsung Galaxy Taba dźwięk mu całkiem zdechł. No, może nie całkiem. Z głośnika dobywa się szum zamiast systemowych odgłosów (zarówno przy włączaniu, jak i przy wyłączaniu oraz podczas uruchamiania multimediów). Nie pomogło przywrócenie ustawień fabrycznych i wyczyszczenie pamięci.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination