Archiwum - Nov 2009

"Wrocławski sukces" (nie) zniknął z Sieci

Skoro przeprosiny znikają niedługo po publikacji należy również odnotować, że także artykuły prasowe potrafią zniknąć z serwisów, które je pierwotnie opublikowały. Tak się stało z tekstem opublikowanym w sierpniu 2009 roku w Gazeta.pl, a zatytułowanym "Odsiebie.com - kolejny wrocławski sukces". Dziś tekstu tego nie ma w pierwotnej lokalizacji, co może mieć związek z niedawnymi zatrzymaniami (por. Co wolno wojewodzie, czyli o serwisie odsiebie.com). Również to, że "wrocławski sukces" zniknął z internetu dostrzegli komentatorzy, ale od razu wskazują jego "przedruki".

I pomyłka w osobie przepraszanego i zniknięcie notatki z salonowego "bloga"

Jan Pospieszalski ma przeprosić Andrzeja Morozowskiego za swoje komentarze na temat rzekomej aktywności dziennikarza TVN, który miał - jak twierdził Pospieszalski - uprzedzać Zbigniewa Siemiątkowskiego o planowanych publikacjach na temat kontaktów Aleksandra Kwaśniewskiego z Władimirem Ałganowem. Dlaczego? Morozowski pozwał Pospieszalskiego, a Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że przeprosiny się należą i, że mają ukazać się "w blogu". Potem jeszcze rozstrzygał Sąd Apelacyjny w Warszawie i ten uznał, że Pospieszalski ma przeprosić nie tylko "w blogu", ale i na łamach dwóch gazet. Ciekawostka jest taka, że przeprosiny "w blogu" się ukazały, ale z przekręconym nazwiskiem, a niedługo po opublikowaniu tekst z Salon24.pl zniknął.

W sumie - mógłbym chyba poprowadzić telewizyjny program publicystyczny o regulacjach internetu

Polsat News logoDziś w Polsat News komentowałem ostatnią aktywność Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sferze nowelizacji Prawa prasowego. Zadeklarowałem, że jestem wiernym krytykiem ministerstwa, bo to chyba dobrze, jeśli ministerstwo ma jakiegoś partnera do dyskusji o swoich projektach? Byłem pytany również o pomysły sygnalizowane przez premiera, które dotyczą (przepisów technicznych) "blokowania szkodliwych stron". Niestety nie ogłoszono jeszcze treści projektu, którą mógłbym komentować (a przynajmniej nie udało mi się znaleźć takich propozycji przed wejściem do studia). O ACTA nie rozmawialiśmy, ponieważ zabrakło czasu. W mijającym tygodniu praktycznie codziennie pojawiały się jakieś doniesienia ważne dla internautów. Być może w czasie antenowym trudno wygospodarować czas, by zadowolić wszystkich, ale uważam, że tematy "internetowe" zaczną interesować coraz liczniejszą rzeszę telewidzów.

ACTA: Stanowienie prawa odrywa się od woli obywateli (również w Polsce)

Opisywane ponad rok temu w tym serwisie negocjacje w sprawie Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA) nabierają rumieńców. Wydaje się, że na podstawie tego, co już wiadomo, możne próbować formułować jakieś bardziej ogólne tezy, dotyczące współczesnego procesu stanowienia globalnego prawa, w którym to korporacje zyskują podmiotowość i ... suwerenność(?). Oto okazuje się, że projektodawcy potrafią przekazywać projekt założeń "wybranym lobbystom", potrafią też niektórym firmom przekazywać dane po "zobowiązaniu ich do zachowania poufności", etc. To trochę chyba nie tak, jak zakładał kiedyś Monteskiusz, gdy myślał o trójpodziale władz, które wzajemnie się kontrolują. To trochę też nie tak, jak zakładały niektóre konstytucje z zeszłego wieku, że władza zwierzchnia należy do Narodu, a sprawowana jest przez jego przedstawicieli (to zakłada, że zwierzchnicy przynajmniej wiedzą, co ci przedstawiciele robią). To chyba temat dla badaczy z zakresu politologii i dla prawników interesujących się teorią państwa i prawa, a także konstytucjonalistów. Polska też pracuje nad ACTA...

Chciałbym przeczytać ten projektowany art 170a prawa telekomunikacyjnego

Trudno komentować coś, czego się nie widziało na oczy. Ponoć Dziennik Gazeta Prawna miał dotrzeć do jakichś ustaleń związanych z tworzeniem "czarnej listy domen", które rząd będzie chciał blokować, a to wszystko w kontekście prac nad nowelizacją ustaw okołohazardowych. Dziennikarze powołują się na wypowiedzi kilku urzędników. Na przykład wypowiada się rzecznik UKE. Firmy telekomunikacyjne się dostosują. Internauci sie pewnie oburzą. Ja bym chciał po prostu przeczytać projektowany przepis, ponieważ - zdaje się - mieliśmy cywilizować proces stanowienia prawa?
Aktualizacja w górę osi czasu: Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych w projekcie Ministerstwa Finansów

Wybory w Takoma Park (Maryland, USA) - elektroniczno-papierowe głosowanie

Na prośbę Filipa Zagorskiego publikuję notatkę na temat "pierwszych weryfikowalnych wyborów zastosowanych w praktyce". Chodzi o prowadzony m.in. na łamach tego serwisu spór o to, czy należy postulować wprowadzenie internetowych lub elektronicznych (to nie to samo) wyborów powszechnych (por. dział wybory niniejszego serwisu). Ja jestem przeciwnikiem. Komentując nadesłany materiał mogę jedynie stwierdzić, że nie potrafię zweryfikować poprawności zastosowanych algorytmów, o których notatka stwierdza: "przełomowy, umożliwiający głosującym na audyt wyników online, open-sourcowy system wyborczy został użyty w oficjalnych wyborach". Prostota i zaufanie "zwykłych ludzi" do systemu wyborczego jest wartością równie cenną, jak audyt poprawności wyników. Jednym z zarzutów wobec "elektronicznych wyborów" jest to, że oddają procesy demokratyczne w ręce "magów społeczeństwa informacyjnego". Tak czy inaczej - prace nad takimi rozwiązaniami nadal trwają.

Pakiet telekomunikacyjny: komitet pojednawczy uzyskał porozumienie w sprawie "poprawki 138"

Końcowe negocjacje nad Pakietem telekomunikacyjnym, fot. Sandra Baqirjazid/RegeringskanslieZe strony zaangażowanych polityków płyną sygnały dotyczące uzyskania porozumienia w sprawie tzw. "poprawki 138" Pakietu telekomunikacyjnego. Dziennikarze przygotowujący wczoraj dzisiejsze teksty prasowe nie wiedzieli (bo nie mogli) o porozumieniu, dlatego komentują np., że "upór przy poprawce 138 jest trochę bez sensu, bo ta poprawka jest... sprzeczna z prawem europejskim" - tak przynajmniej napisał p. Niklewicz w dzisiejszej Gazecie Wyborczej (przygotowywanej wczoraj). Tymczasem komitet pojednawczy porozumienie uzyskał. Dziś w nocy. Na obrazku końcowe negocjacje związane z Pakietem (fot. Sandra Baqirjazid/Regeringskanslie, serwis szwedzkiej Prezydencji).

Dalszy ciąg dyskusji na temat pojęcia "prasa" w erze demokratyzowania się mediów (elektronicznych)

Sławomir Wikariak publikuje dziś w Rzeczpospolitej tekst, w którym sygnalizuje wektory krytyki nowej wersji projektu nowelizacji Prawa prasowego. Co ciekawe - ujawniono tam stanowisko dyrektora generalnego Izby Wydawców Prasy, który nie jest zadowolony z tego, że elektroniczne "dzienniki lub czasopisma" będzie można - wedle projektu - rejestrować na zasadzie dowolności (bo to "prowadzi do jawnej nierówności między podmiotami..."). W trakcie niedawnej dyskusji w Centrum Prasowym na ul. Foksal w Warszawie miałem wrażenie, że środowisko wydawców przychylało się do pomysłu dobrowolnego rejestrowania. Osobiście uważam, że rejestracja "elektronicznych publikacji" w sądzie nie jest w ogóle potrzebna dla realizacji sygnalizowanego celu, tj. wskazania odpowiedzialnego za publikacje online (mamy np. rejestry domenowe). Tak czy inaczej łagodząc nieco stanowisko w kwestii "rejestracji" ministerstwo swym nowym projektem dokonuje próby ingerencji w sferę definicji pojęcia "prasa", a robiąc to - jak uważam - usiłuje (intencjonalnie lub nieintencjonalnie) ograniczyć zakres oraz instytucjonalną ochronę wolności słowa w Polsce. W tej zaś notatce przybliżam kilka dokumentów Rady Europy, które warto uwzględniać w tej dyskusji, co się zresztą dzieje.

Transpozycja INSPIRE (infrastruktura informacji przestrzennej) przyjęta przez Rząd

Pracujemy sobie nad ustawą o ponownym wykorzystaniu informacji publicznej (a może raczej nad nowelizacją ustawy o dostępie do informacji publicznej?), tymczasem rząd właśnie przyjął projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej, przedłożony przez ministra spraw wewnętrznych i administracji. Czyli chodzi o transpozycję dyrektywy INSPIRE (por. Projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej). Trochę słabo, że prace nad transpozycją tej dyrektwy nie toczyły się razem z transpozycją dyrektywy Re-use, ale w sumie... W każdym razie obecnie nad jedną materią, tj. nad dostępem do informacji publicznej, MSWiA pracuje już chyba dwutorowo (raz, gdy mówi o reformie BIP-ów, drugi raz, gdy chce zmieniać definicje informacji publicznej dla potrzeb Re-use)...

Co wolno wojewodzie, czyli o serwisie odsiebie.com

logo serwisu odsiebie.comTwórcy YouTube chyba nie zostali nigdy aresztowani, za to czytam właśnie, że policja "aresztowała" (a chyba w rzeczywistości zatrzymała?) twórcę serwisu OdSiebie.com. Wrocławianin udzielał wywiadów, zachwalał serwis i nawet snuł plany na przyszłość. Twierdził, że zamieszanie dotyczące szwedzkiego serwisu The Pirate Bay wzięło się stąd, że jego twórcy nie współpracowali z żadną z "grup antypirackich". Nie wiem, czy to znaczy, że sam z taką "grupą" współpracował, ale jeśli tak, to mu - jak się wydaje - nie pomogło (chociaż dopiero jutro dowiemy się oficjalnie, jak sprawę ocenia Policja, a w późniejszym terminie dowiemy się, jakie jest stanowisko samych zatrzymanych, a na chwilę obecną - już uwolnionych osób, które na razie sprawy nie komentują).
Aktualizacja: w komentarzach kolejne materiały i dyskusja po konferencji prasowej Policji i prokuratury.