O nadużyciu semantycznym czyli telefonii internetowej

Zachęcam do lektury nadesłanego do publikacji w niniejszym serwisie artykułu autorstwa dr Macieja Łopacińskiego, pt. "O nadużyciu semantycznym czyli telefonii internetowej". Autor jest doktorem nauk technicznych, zajmuje się zagadnieniami organizacji i optymalizacji sieci telekomunikacyjnych przedsiębiorstwa oraz zagadnieniami z pogranicza prawa i technologii. W serwisie, w dziale artykuły, opublikowałem wcześniej inny tekst tego autora: Poczta elektroniczna w prawie telekomunikacyjnym.

O nadużyciu semantycznym czyli telefonii internetowej
Maciej Łopaciński

Ostatnio trafił do mnie dokument rozesłany przez Ministerstwo Transportu dotyczący prac nad transpozycją Dyrektywy 2006/24/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 15 marca 2006 roku, w sprawie zatrzymywania generowanych lub przetwarzanych danych w związku ze świadczeniem ogólnie dostępnych usług łączności elektronicznej lub udostępnianiem publicznych sieci łączności oraz zmieniającej dyrektywę 2005/58/WE. Pytania Ministerstwa dotyczyły objęcia regulacjami telekomunikacyjnymi zagadnień, które z telekomunikacją mają tyle wspólnego co krzesło z krzesłem elektrycznym, a demokracja socjalistyczna z demokracją. Krótko mówiąc, cytując klasyka, nadużycia semantyczne.

W parę dni później byłem na konferencji, na której kilka znanych osób powtarzało tezę brzmiącą mniej więcej tak – „dawniej to telekomunikacja była rozdzielona od kontentu, ale w dobie Internetu to wszystko się miesza i kontent trzeba będzie objąć regulacjami telekomunikacyjnymi”.

To sprowokowało mnie do napisania tego artykułu, w którym chcę przedstawić parę fundamentalnych dla zrozumienia współczesnej telekomunikacji zagadnień, a w zasadzie samej definicji telekomunikacji.

Zacznijmy od analizy samego pojęcia telekomunikacja. Zgodnie ze słownikiem języka polskiego „telekomunikacja jest to dziedzina nauki i techniki obejmująca zagadnienia przekazywania wiadomości na odległość za pośrednictwem sygnałów (zwykle elektrycznych)Słownik Języka Polskiego PWN 1989”. Zwróćmy uwagę na niezwykle ważne słowa „przekazywanie wiadomości na odległość za pośrednictwem sygnałów”. Abyśmy mogli mówić o telekomunikacji muszą być spełnione jednocześnie trzy kryteria:

  1. przekazywanie na odległość,
  2. przekaz wiadomości,
  3. za pośrednictwem sygnałów,

Ten tok rozumowania potwierdza także grecki źródłosłów, który wskazuje, że telekomunikacja jest przekazywaniem informacji na odległość.

Obowiązujący do niedawna paradygmat telekomunikacji wywodzi się jeszcze z czasów Bella, kiedy to przesył sygnału był nierozerwalnie połączony z jego treścią. Bell oparł działanie swego telefonu o mikrofon elektromagnetyczny, który zamieniał głos w sygnały elektryczne, które przesyłane kablem docierały do drugiego aparatu, gdzie były z kolei przetwarzane na dźwięki mowy przez taki sam mikrofon. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, do używania podobnych telefonów, w których treść jest równocześnie przesyłanym sygnałem. Dlatego też sposób myślenia o telekomunikacji jest w znacznym stopniu uwarunkowany tym rozumowaniem.

Sieć Internet zmienia ten stan pojęciowy. W Internecie każda informacja jest pakowana w pakiety (datagramy) i takie pakiety są kierowane do urządzenia końcowego o określonym adresie IP. Przekazywanie informacji w sieci Internet zostało całkowicie uniezależnione od treści przesyłanych informacji.

Podobne zmiany zaszły również w innych dziedzinach. Tam jednak są one łatwiejsze do zobaczenia i zrozumienia. Pakowanie danych w pakiety IP, jest tym samym co pakowanie produktów w standardowe kontenery. Firmy logistyczne które rozwożą te kontenery po świecie działają podobnie jak operatorzy telekomunikacyjni przesyłający pakiety w sieci. Nikt jednak nie twierdzi, że producent butów, który pakuje swoje produkty do kontenerów i wysyła je w świat korzystając z usług firm spedycyjnych jest firmą transportową. Dlaczego w takim razie usiłujemy zakwalifikować producenta danych (kontentu) do przedsiębiorców telekomunikacyjnych?

Rozdzielenie przekazu informacji na odległość, od przekazywanej treści jest bardzo istotne dla naszych dalszych rozważań i wniosków z nich płynących, w związku z którymi pozwoliliśmy sobie na następujące interpretacje pojęć:

Co to jest usługa telekomunikacyjna
Jak zostało to wcześniej określone jest to usługa spełniająca jednocześnie kryteria:

  1. przekazywanie na odległość
  2. przekaz wiadomości
  3. za pośrednictwem sygnałów

Z kryterium przekazywania na odległość wynika bardzo istotny fakt – usługodawca telekomunikacyjny musi posiadać sieć, w której może przesłać sygnał na jakiś fizyczny dystans. Zatem nie możemy mówić o telekomunikacji jeśli nie jest dokonywany przesył informacji na odległość.

Usługą telekomunikacyjną jest niewątpliwie usługą dostępu do Internetu. Dostawcy Internetu świadczą swoim klientom usługę polegającą na przesyłaniu pakietów IP na odległość. Dla takiego usługodawcy treść zawarta w przesyłanych pakietach nie ma żadnego znaczenia.

Co to jest usługa świadczona drogą elektroniczną
Usługodawcy, którzy świadczą usługi drogą elektroniczną nie przesyłają sygnałów na odległość. Zajmują się jedynie treścią przekazywanej informacji. Do przesłania tej informacji do swoich klientów wykorzystują usługi świadczone przez dostawców usług telekomunikacyjnych. Usługi świadczone drogą elektroniczną nie są związane z jakąkolwiek fizyczną lokalizacją. Dostawca usług świadczonych drogą elektroniczną może dzisiaj świadczyć je polskim klientom z dowolnego miejsca podłączonego do sieci Internet. Oznacza to również ogromną łatwość przenoszenia takich usług do krajów o niższych kosztach lub o bardziej sprzyjających systemach prawnych (nakładających mniej obowiązków na usługodawców).

Rozróżnienie usługi telekomunikacyjnej od usługi świadczonej drogą elektroniczną wymaga przeprowadzenia analizy, czy usługa ta jest związana z przesyłaniem sygnałów na odległość czy też nie. Dobrym przykładem takiego rozróżnienia jest „wyjaśnienie” do projektu ustawy prawo telekomunikacyjne z 5 lipca 2007 w którym rozróżniono usługę telekomunikacyjną polegającą na „przekazywaniu poczty elektronicznej” od usługi „poczty elektronicznej”.

W sposób uproszczony możemy takiego rozróżnienia dokonać przeprowadzając eksperyment myślowy – wystarczy zastanowić się czy dostawca analizowanej usługi może przenieść się w sposób niezauważalny dla użytkowników do innego kraju. Jeśli tak, to oznacza to, że usługa ta nie jest związana z przesyłaniem sygnałów na odległość i tym samym nie jest usługą telekomunikacyjną.

Telefonia internetowa
Telefonia internetowa polega na przekazywaniu w sieci Internet, szczególnej (generowanej przez użytkowników) zawartości jaką jest głos. Na przykładzie poniższych ilustracji prześledźmy działanie telefonii Internetowej.

czterech użytkowników telefonii internetowej

Powyżej widzimy czterech użytkowników telefonii internetowej. Użytkownik A posiada dostęp do Internetu w TPSA, użytkownik B korzysta z BSA Netii na linii TPSA, a użytkownicy C i D mieszkają w Londynie w zasięgu jednej sieci WiFi. Użytkownicy Ci wykupili usługę telefonii internetowej u fikcyjnego dostawcy usługi telefonii internetowej „tani-voip.pl”, którego serwery są zlokalizowane w Chinach. Każdy z użytkowników uzyskał numer telefoniczny. Na powyższym przykładzie są podane numery z polskiego planu numeracyjnego, ale mogą to być numery z dowolnego kraju. Serwer dostawcy usługi telefonii internetowej przechowuje cały czas informacje pod jakim numerem IP są dostępni poszczególni użytkownicy. Gdy użytkownik A dzwoni do użytkownika B, to z pomocą bazy danych u dostawcy usługi telefonii internetowej dowiaduje się pod jakim adresem IP jest użytkownik B i nawiązuje z nim połączenie. Cała treść rozmowy jest przesyłana bezpośrednio pomiędzy użytkownikami. W przypadku połączenia pomiędzy użytkownikami C i D treść rozmowy jest przesyłana tylko w obrębie lokalnej sieci WiFi – nie wychodzi do sieci żadnego przedsiębiorcy telekomunikacyjnego. W przypadku połączeń internetowych możliwe jest zjawisko routingu asymetrycznego – pakiety od użytkownika A do użytkownika D mogą być kierowane inną drogą niż pakiety od użytkownika D do użytkownika A.

czterech użytkowników i przesyłane sygnały w internecie

Może się to wydawać zaskakujące, ale zgodnie z powyższym przykładem przedsiębiorca świadczący usługi telefonii internetowej nie świadczy usług telekomunikacyjnych. Usługa telefonii internetowej nie polega bowiem na przesyłaniu sygnałów. Usługa ta jest de facto jedynie usługą bazy danych o użytkownikach.

Retencja
Nasze drogie Państwo chce móc podsłuchać każdego z nas, no bo przecież każdy może być Osamą Ben Ladenem. Ku chwale Ojczyzny przedsiębiorcy mają na swój koszt podsłuchiwać swoich klientów. Zastanówmy się zatem, na których z przedsiębiorców można byłoby nałożyć obowiązki retencji danych i czy ma to uzasadnienie merytoryczne - czy nasi bohaterscy agenci usłyszą choć jedno słowo z rozmowy.

Pamiętać musimy jednak że nałożenie obowiązku retencji na przedsiębiorcę świadczącego usługi telefonii internetowej jest możliwe tylko w przypadku, gdy jest on podmiotem polskiego prawa - nie ma żadnych możliwości nałożenia takich obowiązków na przedsiębiorców z poza UE. Ale nawet fakt, że taki obowiązek da się nałożyć nie oznacza jeszcze, że ma to sens i jest wykonalne przez takiego przedsiębiorcę – pamiętajmy że treść rozmowy nie przechodzi przez infrastrukturę przedsiębiorcy świadczącego usługi telefonii internetowej, a więc nie ma on technicznej możliwości uzyskania dostępu do treści przekazu.

Jedynym miejscem gdzie nałożenie obowiązków retencji jest prawnie możliwe i uzasadnienie merytoryczne jest punkt w którym użytkownik jest przyłączony do sieci. Tylko tam jest pełna treść rozmowy oraz wszystkie komunikaty sygnalizacyjne. Zagadnieniem do rozważenia pozostaje decyzja na którego z operatorów powinien być nałożony obowiązek w przypadku dostępu BSA.

W piśmie o którym wspomniałem na początku Ministerstwo pyta się o zasadność retencji danych w odniesieniu do usług innych niż telefonia internetowa i e-mail, świadczonych z wykorzystaniem Internetu np.: komunikatorów internetowych. Gdzie w takim razie jest granica? Moim zdaniem usługi wymiany informacji pomiędzy użytkownikami Internetu (usługi typu „user generated content”) możemy podzielić na kilka typów, w zależności od ich interaktywności i częstotliwości w aktualizacji:

  • strony internetowe
  • blogi, fotoblogi, videoblogi
  • fora internetowe
  • news
  • poczta elektroniczna
  • czat
  • komunikatory internetowe (tekstowe, głosowe, video)
  • telefonia internetowa, wideofonia internetowa, tele- i wideokonferencje

Niezależnie od interaktywności tych usług i przesyłanej zawartości, żadna z ww. usług nie jest związana z przesyłaniem sygnałów na odległość. Granicą gdzie dokonywana jest retencja danych w Internecie musi być granica usługi telekomunikacyjnej, czyli usługi polegającej na przesyłaniu na odległość pakietów danych. Próba obejmowania obowiązkiem retencji usług świadczonych drogą elektroniczną, w sytuacji bardzo dynamicznego rozwoju tych usług oraz łatwości przenoszenia ich do innych systemów prawnych jest z góry skazana na niepowodzenie. Techniczna realizacja przeniesienia usługi telefonii internetowej na drugi koniec świata zajmuje kilka godzin – dla niedowiarków polecam wpisanie w dowolną wyszukiwarkę internetową słów „SIP hosting”.

Podsumowanie
To co przedstawiłem powyżej to, ponownie cytując klasyka, „oczywista oczywistość”. Ale ja jestem z wykształcenia inżynierem. Jak wiadomo prawnicy potrafią udowodnić, że 2+2=5, o ile tylko klient odpowiednio zapłaci. Drodzy prawnicy – nie obrażajcie się, ja tę sztukę podziwiam.

I jeszcze na zakończenie zacytuję pewien kuriozalny wyrok „Trafnie uznał Sąd Okręgowy, iż tego typu umowa przewidziana jest w art. 78 i nast. prawa telekomunikacyjnego jako umowa o połączeniu sieci, zgodnie z którą operatorzy ustalają zasady współpracy. Skoro powód, jak to już wyjaśniono, prowadził działalność operatorską, to obowiązany był do zawarcia z pozwaną umowy o połączeniu sieci, albowiem taki obowiązek na operatora nakłada prawo telekomunikacyjne. Wbrew twierdzeniom apelacji nie sposób przyjąć, iż fakt nieposiadania przez powoda sieci własnej, ani dzierżawionej zwalniał go z zawarcia umowy o połączeniu sieci, w sytuacji gdy w swojej niekwestionowanej działalności polegającej na, jak to sam określił w apelacji, ‘udostępnieniu usług telekomunikacyjnych’ przekierowując ruch telekomunikacyjny z sieci innych operatorów do sieci pozwanej, wykorzystywał tę sieć dla prowadzenia działalności gospodarczej” (Sygn. akt I ACa 823/06).

Jak widać prawicy potrafią udowodnić, że nawet nie mając sieci, można wykorzystywać nieistniejącą sieć i być zobowiązanym do zawarcia umowy o połączeniu nieistniejącej sieci. To tak, jakby sąd nakazał mi sprzedanie kolumny Zygmunta – też jej nie posiadam, ale nie można kwestionować, że ją wykorzystuję do umawiania się ze znajomymi.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Szanowny autorze

Tomasz Rychlicki's picture

Dziekuje za ciekawy artykul. O technicznych zagadnieniach nie mam co dyskutowac a ponadto zgadzam sie takze z tymi kilkoma cierpkimi uwagami pod adresem prawnikow.

1:1 czyli mała polemika.

piper's picture

Muszę przyznać, że artykuł jest bardzo ciekawy, niestety podsumowanie bardzo psuje efekt - w ogóle nie trafia w istotę problemu.

Omówienie różnic między treścią a jej przesyłaniem jest bardzo ciekawa i pouczające, można zarzucić co najwyżej bardzo pobieżne podejście do tematu (ale to miał być artykuł, a nie encyklopedia).

Niestety ogólny efekt psuje podsumowanie. Głównym problemem omawianej sprawy (i generalniej dyskusji która toczy się na temat przekierowywania ruchu między sieciami) nie jest kwestia rozdziału treści i przesyłania danych, a jedynie ich przesyłania. Pozwany posiada "sieć" (a tak naprawdę punkt styku), która służy mu do konwersji jednego typu sygnału na inny (zatem przesyła on fizycznie sygnał)

Pozdrawiam.

Wyrok znany, sprawa znana...

Wyrok znany, sprawa znana... I choć cały tekst jest znakomity, to zgodzę się z przedmówcą, że właśnie powołanie tego wyroku psuje troszkę obraz całości. Bo czasem jest tak, że "rak jest rybą" i prawników to nie śmieszy albo śmieszy tylko troszeczkę.

Pomidor

No i czasem pomidor jest warzywem.

Marchewka

piper's picture

A czasem warzywo - owocem, a konkretniej do tej kategorii w UE zdarza się zaliczać marchewkę (bo w Portugalii, i zresztą nie tylko wyrabia się z niej dżemy).

Odpowedź autora

Widzę,że jednak trochę więcej muszę napisać o problemie FCTów i tego wyroku, który moim zdaniem wpisuje się w filozofię 2+2=5.

Popularność FCTów w Polsce wynika tylko z tego, że operatorzy GSM sprzedają znacznie taniej minuty w detalu niż w hurcie. Jest to nienormalne, ale taki mamy rynek. Jak to na wolnym rynku znalazły się firmy które chcą zarabiać na arbitrażu cenowym. Są one solą w oku operatorów GSM, którzy tracą przez nie grube miliony (te miliony złotych w większości zostają w kieszeniach konsumentów). GSMy mimo, że same powodują ten problem swoimi cennikami, zamiast zmienić cenniki hurtowe postanowiły zatrudnić prawników. Jak widać z niezłymi skutkami.

Jak działają FCTy, spróbuję wyjaśnić na przykładzie bardziej namacalnym - transportu kontenerowego, który świetnie nadaje się do porównywania z telekomunikacją. Wyobraźmy sobie, że PKP za przewóz kontenera z Warszawy do Kijowa pobiera opłatę 10.000zł. Przewóz tego kontenera z Warszawy do Medyki kosztuje tylko 2.000zł. Przewóz kolejami Ukraińskimi z Szegine po drugiej stronie granicy do Kijowa kolejne 2.000zł. Wyobraźmy sobie firmę która za 1000zł oferuje usługę przewiezienia samochodem kontenera z dworca kolejowego w Medyce na drugą stronę granicy i nadania go szerokotorowymi kolejami ukraińskimi do Kijowa.
- Czy można tą firmę wyrokiem sądu zmusić do podpisania umowy o połączeniu swoich torów (których nie ma) z torami PKP? Odpowiedź na to pytanie jest chyba oczywista - NIE.

FCTy działają bardzo podobnie. Odbieramy pakiety IP z głosem z jednej strony pudełka, przenosimy je na drugą stronę pudełka i wysyłamy w standardzie GSM.
Dlaczego w tym wypadku zapadł ten wyrok zmuszający do połączenia nieistniejących sieci? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.

O jakiej skali problemu mowa - cena 1 minuty połączenia z VoIP do GSM przez FCT kosztuje konsumenta 40gr netto, cena połączenia przez styk międzyoperatorski kosztuje 56gr. GSMy łupią klientów na ca 20gr na każdej minucie rozmowy do sieci komórkowej (16 groszy + marża właściciela FCTa).

I jeszcze jedno - w dyskusji o FCTach pojawiają się argumenty o bezpieczeństwie, numerze alarmowym 112 i braku możliwości lokalizacji abonenta. Przykro mi, ale mijają się one z prawdą. FCTy służą do arbitrażu cenowego - połączeń z telefonu stacjonarnego na komórki. Na 112 nie dzwoni się przez FCTy - to zwyczajnie nie ma sensu.

Re: Odpowedź autora

piper's picture

Panie Macieju,
wiem czym są FCTy i nadal uważam, iż miesza Pan dwa problemy (w powyższym tekście jeszcze dochodzi trzeci), ale po kolei.

Oba artykuły (bo odpowiedź również mogę potraktować jako ciekawy artykuł) są bardzo ciekawe i pouczające, jednak czym innym jest rozróżnienie informacji od środka jej przesyłania (usługi telekomunikacyjnej), a czym innym są regulacje naszego rynku telekomunikacyjnego i rozliczeń między operatorskich (w tym "interkonektu"). Bardzo dobrą ilustracją ostatniego problemu jest Pana odpowiedź (i tu bardzo dobrze pasowałoby przytoczenie wyroku).

Kluczowym elementem jest posiadanie punktu styku (i tu jak w matematyce pojawia się problem definicji, czy punk to "nic" czy "wszystko" - tylko, że o wymiarze 0 (np trójkąt o boku 0, okrąg/koło o promieniu 0 itd)). Niestety ten fakt stanowi sedno problemu - pozwala nałożyć obowiązki retencji danych na rozmowy przechodzące przez ten punkt, jak i (jeśli się nie mylę) był powodem wydania takiego a nie innego wyroku (oczywiście głównym powodem była konstrukcja prawa).

Kolejny punkt to rola telefonii IP - czy ma zastąpić w pełni fizyczną linie naziemną, czy ma jedynie umożliwić prowadzenie rozmowy.

Telefonie GSM (bo to ich najczęściej dotyczy problem) używały wielu argumentów za ograniczeniem użytkowania FCT do arbitrażu cenowego z czego jeden wydał mi się mieć sens (co nie znaczy, że uważam, że powinien przeważyć):
- Osoby posiadające telefon nie tylko wykonują rozmowy, ale też je przyjmują, generując wpływy po stronie operatora, dlatego ten może "dotować" ich połączenia wewnątrz sieci (które prawie nic nie kosztują operatora)
Argument ten jest oczywiście do pewnego stopnia naiwny, bo przecież nie każda osoba posiadająca kartę SIM odbiera jakiekolwiek rozmowy, a samo wykorzystanie FCT nie ma tu znaczenia (FCT można równie dobrze użyć by zintegrować numer komórkowy z siecią telefonii kablowej w biurze).

Pozdrawiam.

...które prawie nic nie kosztują operatora...

Pozwolę sobie przyczepić się do tego (oczywiście wyrwanego z kontekstu ;-) zdania. Problem liczenia kosztów w telekomunikacji jest absurdalny od początku do końca. Zauważmy jedną podstawową rzecz - cena minuty, liczona wg standardów każdej rachunkowości, w tym również tej szczególnej - telekomunikacyjnej - usankcjonowanej ustawą i rozporządzeniem - zależy od tego, ile minut przepuścimy przez tę sieć. Innymi słowy, jeżeli rozliczamy się z operatorem X wg zasad rachunkowości, to im gorzej przędzie operator, tym wyższe ceny może pobierać.

Natomiast podejście autora jest ciekawe, chociaż intuicyjnie do końca się z nim nie zgadzam. Ale jeszcze nie wiem, dlaczego ;-)

Re: ...które prawie nic nie kosztują operatora...

piper's picture

Przyczepkę przyjmuję ;) i już się tłumaczę.

Nie chodziło mi o cenę, a o koszty zmienne po stronie operatora, na które składa się głównie energia elektryczna zużyta do zapewnienia łączności, bądź jak kto woli wzrost kosztów obsługi porównując do stanu spoczynku. Te koszty nie są wielkie, nawet w sieciach komórkowych, czy wifi (nie wspominając już o sieciach kablowych).

Problem pojawia się przy liczeniu kosztu całkowitego minuty (a konkretniej przeciętnego kosztu całkowitego), bo usługi telekomunikacyjne (i w ogóle "sieciowe") wiążą się z olbrzymimi kosztami stałymi (zwłaszcza jeśli uwzględnia się w nich zwrot początkowych nakładów by zaistnieć na rynku) i niewielkimi kosztami zmiennymi i krańcowymi, dopóki nie zbliżamy się do granicy pojemności sieci (bo zwiększenie pojemności może być kosztowne).

Z powyższego powodu rachunkowość telekomunikacyjna jest bardzo trudna - wręcz absurdalna, z czym zgadzam się z maciejemb. Niestety jest również niezbędna, szczególnie dla funkcjonowania regulatorów rynku.

W prawie telekomunikacyjnym

W prawie telekomunikacyjnym definicje są szczególnie istotne. Art 2 obowiązującej ustawy, definiuje cały słownik pojęć. Sęk w tym, że te definicje są nieprecyzyjne i mało przystają do współczesności. Kolejne sądy, pewnie będą robiły z pomidora warzywo. Pierwsze z brzegu zdezaktualizowane pojęcia:
"Połączenie" - używane np. w art 2.26 i wielu innych - w Internecie nie ma zestawianych połączeń, są tylko przesyłane pakiety z jednego miejsca w drugie. Nie można mówić o zestawieniu połączenia podczas rozmowy VoIP.
"Zakończenie sieci" - z art. 2.52. W sieci WiFi abonent otrzymuje dostęp do sieci w pewnym obszarze, a nie punkcie. (Dla anten dookólnych jest to obszar o promieniu kilkuset metrów, a na antenach kierunkowych nawet kilkanaście kilometrów). Jeśli operator sieci WiFi zastosuje technikę PAT to wielu użytkowników jest z Internetu widocznych pod tym samym adresem IP. W efekcie w takiej sieci nie ma zakończeń sieci, a co za tym idzie nie ma żadnych obowiązków retencji danych.
"Art 2.41" razem z "Art 2.27" Powodujące, że prawie, każda firma posiadająca centralkę abonencką i zatrudniająca ochronę jest przedsiębiorcą telekomunikacyjnym.

A co do roli telefonii IP - czy ma zastąpić w pełni fizyczną linie naziemną, czy ma jedynie umożliwić prowadzenie rozmowy. Nie ma się co zastanawiać, czy ma zastąpić tradycyjną telefonie. Tradycyjna telefonia jest już martwa - żaden producent sprzętu nie inwestuje w jej rozwój. Za chwilę podobny los może spotkać komórki. Już teraz komórki są wyposażone w obsługę VoIP, na razie działającego po sieci WiFi, ale niedługo będzie to UMTS. Dwoniąc z takiej komórki, będę miał od mojego operatora GSM tylko usługę transmisji danych, a dostawcę usługi telefonicznej wybieram dowolnie - nie jestem ograniczony tylko do krajowych usługodawców.
Telefonia internetowa jest kolejną aplikacją/usługą wykorzystującą dobrodziejstwo pakietowej transmisji danych w Internecie. Nie ma sensu obejmowanie jej regulacjami ze świata starej telekomunikacji, bo zanim takie regulacje powstaną będą już nieaktualne. Jak regulować telefonię + obraz (videofonię), telefonię + tekst (komunikatory). Jak te regulacje będą się miały, gdy dodamy jeszcze przesyłanie np. zapachu lub dotyku ?

Parę słów komentarza do

Parę słów komentarza do tego fragmentu:

Popularność FCTów w Polsce wynika tylko z tego, że operatorzy GSM sprzedają znacznie taniej minuty w detalu niż w hurcie. Jest to nienormalne, ale taki mamy rynek. Jak to na wolnym rynku znalazły się firmy które chcą zarabiać na arbitrażu cenowym. Są one solą w oku operatorów GSM, którzy tracą przez nie grube miliony (te miliony złotych w większości zostają w kieszeniach konsumentów). GSMy mimo, że same powodują ten problem swoimi cennikami, zamiast zmienić cenniki hurtowe postanowiły zatrudnić prawników. Jak widać z niezłymi skutkami.

Nie jestem przeciwko fctom. Natomiast poważnym problemem stał się fakt, że tzw. poważni operatorzy kupują masowo ruch fctowy i sprzedają go swoim klientom jako pełnoprawny towar. Co gorsze, operatorzy ci wciskają kit swoim klientom reklamującym jakość połączenia czy brak identyfikacji.

Zresztą była już o tym mowa, zarówno podczas prezentacji słynnego raportu CAS, jak i podczas debaty o fctach w UKE. Niestety pies z kulawą nogą się tym nie zainteresował.

Drobne uściślenie

Ten tok rozumowania potwierdza także grecki źródłosłów, który wskazuje, że telekomunikacja jest przekazywaniem informacji na odległość.

Etymologicznie słowo telekomunikacja jest zlepkiem greckiego przysłówka tele i łacińskiego czasownika communicare. Być może autor cytatu wie o tym doskonale, jednak przy pobieżnej lekturze można by odnieść wrażenie, że chodzi o źródłosłów całego słowa, a nie tylko przedrostka.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>