media

O "domenach narodowych" w poselskich założeniach do ustawy

Myślę, że trzeba odnotować ogłoszone w styczniu "Założenia ustawy o zmianie ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych". Jest to projekt, który animuje poseł Kazimierz M. Ujazdowski (PiS). Zwracam na to uwagę, ponieważ to jakby dalszy ciąg historii, którą opisałem w tym serwisie w szeregu tekstów, m.in. O domeny polska.pl i poland.pl starało się MSZ, czy Dzierżawa polska.pl i poland.pl. Nie mam pojęcia, czy posłom opozycji udałoby się przeforsować w Sejmie swoje propozycje legislacyjne, pewnie nie. Ale skoro założenia się pojawiły, to odnotuję. Dyskusja o domenach w Polsce nadal trwa, a to jeden z elementów tej dyskusji.

Przejmujemy państwo: początek społecznej inwentaryzacji

W czasie posiedzenia Rady Informatyzacji, które odbyło się 15. lutego, istotnie zaproponowałem, by "stworzyć spójne kryteria, jakimi mają się rządzić strony internetowe administracji publicznej, i dwie trzecie wyciąć w pień, bo to marnowanie pieniędzy i traci się na wiarygodności informacji". To nie nowa koncepcja, a jedynie sięgnięcie do wzorców z Wielkiej Brytanii (por. Brytyjski rząd policzył koszty i zdecydował, że zamknie 3/4 rządowych serwisów internetowych). W Wielkiej Brytanii te prace trwają od lat. Tamtejszy raport pt. "Central Government websites 2009-10" był tylko jednym z elementów dyskusji, która niedawno zaowocowała pierwszymi próbami z jednym spójnym serwisem administracji rządowej (por. Jeden uczciwy serwis rządu zamiast chmury witryn marketingu politycznego ministrów). U nas w Polsce nie wiemy ile mamy internetowych serwisów rządowych, nie wiemy ile one kosztują, prawdopodobnie nie ma zbiorczych informacji na temat tego jaką mają oglądalność, a więc trudno ocenić czy są rzeczywiście potrzebne. Nie ma też - jak się wydaje - spójnej polityki państwa w sferze tworzenia takich serwisów. W Wielkiej Brytanii serwis rządowy nie może powstać, jeśli nie zostanie pozytywnie zaopiniowany przez the Cabinet Office Efficiency Board.

Społeczeństwo obywatelskie po dyskusji o ACTA - nagranie z dyskusji

VaGla w czasie dyskusji w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy PolskichW notatce Czy spór o ACTA wpływa jakoś na dyskusję o społeczeństwie obywatelskim w Polsce? sygnalizowałem, że dziś odbędzie się dyskusja zorganizowana przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Taka dyskusja na ul. Foksal w Warszawie się odbyła i nagranie jej przebiegu dostępne jest online.

Crowdfunding - relacja na żywo [Aktualizacja: zebrali milion dolarów w jeden dzień i zbierają dalej]

Jak wiadomo: mamy społeczny kryzys zaufania do prawa autorskiego. "Autorowi należy się wynagrodzenie", a "złodzieje kradną własność intelektualną". To wiadomo. Problem polega na tym, w jaki sposób stworzyć model finansowania twórczości. Dyskusja trwa. Wydaje się, że jedynie słuszny model finansowania twórczości nie powstanie. Są różne koncepcje, które mogą ze sobą współistnieć. Mecenasami dawnych kompozytorów i malarzy byli królowie i papieże, dziś również państwo finansuje czasem działalność twórczą. Nie przeszkadza to (chyba?) współistnieć modelowi opartemu na sprzedaży egzemplarzowej. Ale nastał internet. W kilku niedawnych notatkach pisałem o barierach w gromadzeniu funduszy na zasadzie crowdfundingu (ostatnio o tym w tekście Trzy konkrety w okolicy dyskusji o ACTA). A właśnie teraz oglądam stronę i odświeżam ją co kilka minut. Robię to z fascynacją, ponieważ grupa autorów gier postanowiła zebrać fundusze na nową produkcję. 17 godzin temu ogłosili, że potrzebują zebrać 400 tysięcy dolarów. Teraz mają 837 tysięcy, ale 10 minut temu było ich tylko 815 tysięcy. Za każdym odświeżeniem strony zebrana suma się powiększa. Zastanawiam się właśnie, czy dojdą do miliona dolarów w 24 godziny...

Czy spór o ACTA wpływa jakoś na dyskusję o społeczeństwie obywatelskim w Polsce?

2012-02-14 13:00
2012-02-14 15:00
Etc/GMT+1

Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich organizuje debatę pt. "Instytucje kontra obywatele? Spór o ACTA – pierwsze wnioski". Dyskusja odbędzie się w dniu 14. lutego w Domu Dziennikarza w Warszawie (ul. Foksal 3/5, I p., sala B).

Trzy konkrety w okolicy dyskusji o ACTA

Wysłuchałem przebiegu spotkania zorganizowanego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z udziałem Pana Premiera, Ministra Michała Boniego (MAiC), Ministra Bogdana Zdrojewskiego (MKiDN), Ministra Igora Ostrowskiego (MAiC), Ministra Piotra Żuchowskiego (MKiDN), byli też ministrowie z Ministerstwa Gospodarki, ministrowie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, byli również dyrektorzy departamentów, urzędnicy, na sali gościł też Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, Dyrektor Biblioteki Narodowej i wielu innych gości. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 14:05, a zakończyło się o godzinie 21:20. Na końcu spotkania zarówno gospodarze (którzy murem siedzieli do końca), jak i pozostali na sali uczestnicy (wielu się wykruszyło w trakcie spotkania) wydawali się być bardzo zmęczeni. W Sieci na temat tej dyskusji komentarze są różne, ale jeśli chodzi o mnie, to doceniam, że przedstawiciele rządu wytrzymali tyle czasu. Poza zdarzającymi się wypowiedziami "z kosmosu" było też wiele interesujących, moim zdaniem, wypowiedzi. Zobaczymy co Minister Zdrojewski udostępni jutro na temat ACTA (Pan Premier o to poprosił wprost). Szkoda, że taka dyskusja nie została zorganizowana przed podpisem pod umową, ale usłyszałem też z ust Pana Premiera, że dostrzegł wagę tematów, z którymi ludzie dziś do niego przyszli. Dzięki temu, że spotkanie było transmitowane w Sieci - mogłem pracować nad swoimi projektami, które związane są z moją działalnością pozwalającą mi zarabiać na życie (ostatnie trzy tygodnie miałem praktycznie wyjęte z życiorysu zawodowego, a jutro jadę do Poznania). Ale ja nie o tym. Chciałem tu zasygnalizować trzy sprawy, które dzieją się niejako równolegle do działań podejmowanych przez rząd.

Przy okazji dyskusji o ACTA okazuje się, że król rządzący prawem autorskim jednak jest nagi

Oglądam sobie nagranie dyskusji na temat ACTA, które odbyło się dwa dni temu w Gdańsku, w Sali BHP Stoczni Gdańskiej (byłem wówczas na Improwizowanym Kongresie Wolnego Internetu i dzięki nagraniom odrabiam teraz zaległości, by znać dokładnie przebieg wszelkich dyskusji o ACTA). Pierwsza uwaga jest taka, że - zgodne z przewidywaniem (por. Medialna konstytucyjność ACTA) - pojawiło się odniesienie do udzielonej mediom wypowiedzi Prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Minister Piotr Żuchowski wsparł się tym, co w Radio Zet powiedział prof. Rzepliński. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że sędziowie konstytucyjni powinni powstrzymywać się przed wypowiedziami na temat spraw, które mogą kiedyś trafić formalnie pod ich osąd. Druga sprawa zaś jest taka, że tenże sam minister ze smutkiem przyznał dwa dni temu, że prowadzone jakiś czas temu konsultacje społeczne związane z nowelizacją prawa autorskiego nie przewidywały udziału strony "społecznej", koncentrując się na "twórcach", organizacjach zbiorowego zarządzania oraz "użytkownikach" rozumianych jako pośrednicy, tj. szeroko pojętych mediach korzystających z dzieł chronionych. A ja znów mogę udowadniać swoją tezę o konieczności samodzielnego pilnowania biegu spraw oraz reagowania, chociaż często bez nadziei na powodzenie, bo byłem na publicznym wysłuchaniu w Sejmie wówczas, gdy podnoszono temat m.in. Komisji Prawa Autorskiego i ustalaniu tabel wynagrodzeń i podnosiłem wówczas, że konieczne jest uwzględnienie tego czynnika "użytkowników" (rozumianych, jako końcowi użytkownicy, odbiorcy, konsumenci) w tamtych pracach. Mówiłem wówczas o tym, że jestem twórcą. Ktoś wówczas, mniejsza z tym kto, z pewną pogardą zapytał mnie na sali sejmowej: A czego pan jest autorem?

Konkurencja darmowego z płatnym na przykładzie dostępu do map

To krótka notatka. We Francji toczy się potencjalnie ciekawy spór o modele biznesowe, o pozycję rynkową i zasady uczciwej konkurencji. Sąd miał pochylić się nad pozwem przeciwko Google, który do sądu skierowała spółka Bottin Cartographes. Wedle doniesień: spółka twierdziła, że oferując ludziom bezpłatny dostęp do map w internecie - Google nadużywa swojej pozycji dominującej na rynku, na którym Bottin Cartographes oferuje mapy odpłatnie. Przypuszczam, że spór musi być bardziej złożony, ale tak przekazują to media. Sąd pierwszej instancji stwierdził podobno, że Google naruszył zasady uczciwej konkurencji i ma zapłacić 500 tys euro tytułem odszkodowania. Zapowiada apelację po lekturze wyroku.

Dlaczego jestem spokojny, czyli koza i gruszki a sprawa polska

Tym, którzy usiłują mnie na siłę wciskać w świat polityki odpowiadam, że reprezentuję głównie siebie. Oczywiście potrafiłbym wykorzystać jakieś sprytnie skrojone, inżynieryjno-społeczne skojarzenia, a to "You can call me V." w nawiązaniu do V for VaGla, a to fakt, że urodziłem się 17 maja, a więc akurat - tak jakoś wyszło - w Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Gdyby nie to, że piszę zdaniami zbyt wielokrotnie złożonymi i umieszczam je w za długich tekstach, przez które niewielu daje rade przebrnąć, to niemal byłbym idealną twarzą rewolucji (łysy karku, pewnie bandyta). Ale rola animatora ruchu społecznego "Ctrl+V" jakoś kłóci się z tym, w jaki sposób postrzegam rzeczywistość. Może impuls do takiego postrzegania dał mi nawet sam premier. Bo przecież On właśnie, na jednym ze spotkań rządu z internautami i organizacjami społecznymi, powiedział: "Nie szukajmy kiczu porozumienia, każdy zna swoją rolę". I ja też tak uważam. Każdy zna swoją rolę. Trzeba robić swoje. Dlatego po jednej z debat napisałem, kierując te słowa do czytelników: wszystko zależy od Was. Każdy niech robi swoje i nie ogląda się na innych. System prawny jedynie powinien dawać narzędzia, dzięki którym obywatele będą mogli sprawować władzę zwierzchnią w Rzeczpospolitej Polskiej i kontrolować swoich przedstawicieli.

Jeden uczciwy serwis rządu zamiast chmury witryn marketingu politycznego ministrów

W Wielkiej Brytanii pracują nad jednym wspólnym serwisem rządu, który ma zastąpić istniejący wcześniej serwis Directgov. W ten sposób Wielka Brytania realizuje koncpet, który sygnalizuję w tym serwisie od kilku lat. Ograniczenie liczby serwisów internetowych polskiego rządu, zrezygnowanie z odrębności "stron własnych" i BIP-ów (po prostu prowadzony przez administrację publiczną serwis jest BIP-em), będzie narzędziem, za pomocą którego obywatel może kontrolować państwo. Przyczyni się też do ograniczania wydatków publicznych, zracjonalizuje zarządzanie zasobami. Ograniczenie liczby serwisów ułatwi zabezpieczenie techniczne pozostawionych w użyciu.