e-government

Prace nad Re-use w Szwecji, co słychać w Polsce?

Jak wiadomo w październiku 2008 roku Komisja Europejska wszczęła postępowanie w sprawie naruszenia przepisów przez Polskę i Szwecję w związku z niepełnym wdrożeniem przepisów dotyczących wspólnych warunków ponownego wykorzystywania informacji wytworzonych, zgromadzonych i dzielonych przez organy publiczne UE. Jako kraj otrzymaliśmy dwa miesiące na pełną transpozycję stosownej dyrektywy. Pojawiły się nawet założenia do ustawy, chociaż zostały - można tak powiedzieć - krytycznie przyjęte zarówno przez biznes, organizacje społeczne, były również krytykowane przez ministerstwa i RCL. Po debacie z 5 lutego rząd zdecydował się na przeprowadzenia "konsultacji trwających prac legislacyjnych dotyczących sfery technologii teleinformatycznych, mediów i rozwoju społeczeństwa informacyjnego". Trudno znaleźć na ten temat jednak nowych doniesień, chociaż dziś, po godzinie 20:00, opublikuję pewną notatkę na temat "społecznych inicjatyw" związanych z re-use, co może okazać się interesujące dla kilku osób. Tymczasem Szwecja właśnie zaproponowała swoją ustawę dotyczącą ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego.

Zasada legalizmu (praworządności) w uzasadnieniach niedawnych wyroków NSA

"Art. 7 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r. stanowiący, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa, zawiera normę zakazującą domniemywania kompetencji takiego organu i tym samym nakazuje, by wszelkie działania organu władzy publicznej były oparte na wyraźnie określonej normie kompetencyjnej" - tak wyjaśnił zasadę legalizmu (praworządności) Sąd Najwyższy w postanowieniu 7 sędziów SN z 18 stycznia 2005 r. (sygn. WK 22/04). Jest też wiele innych orzeczeń, które wyjaśniają, jak należy rozumieć przepis Konstytucji, który brzmi: "organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". O zasadzie praworządności wypowiadał się Trybunał Konstytucyjny, orzeczenia są glosowane, teoretycznie wszystko powinno być jasne, mimo to sądy nadal mają co robić. Zasada legalizmu jest coraz bardziej istotna w tzw. "społeczeństwie informacyjnym". Postanowiłem zebrać ostatnie tezy Naczelnego Sądu Administracyjnego, by zobaczyć, jakie sprawy trafiają przed NSA, a które dotyczą powyżej przywołanej, fundamentalnej zasady ustrojowej Rzeczpospolitej Polskiej.

Rządowy System Informacji - co my właściwie konsultujemy?

Generalnie dokumenty związane z zamówieniami publicznymi to interesująca lektura. Może na przykład sugerować odpowiedź na pytanie: skąd Rządowe Centrum Legislacji - komórka rządowa, która o polskim prawie powinna wiedzieć wszystko - wie, jaki jest aktualny stan prawa w Rzeczpospolitej Polskiej? W marcu 2009 roku w Portalu Zamówień Publicznych opublikowano ogłoszenie RCL, dotyczące... "Zakupu aktualizacji oprogramowania prawniczego Lex Omega wraz z modułami Komentarze i Prawo Europejskie na kolejne 12 miesięcy". W sekcji "przedmiot zamówienia" czytam, że "Aktualizacja obejmuje 100 stanowisk sieciowych, 44 aktualizacji stanowisk mobilnych". 12 miesięcy minęło, więc chyba RCL będzie chciał zamówić jakieś nowe aktualizacje. A przecież Rząd Polski mógłby mieć jakiś własny, źródłowy system informacji o prawie obowiązującym w kraju, w którym sprawuje władzę wykonawczą? Może jestem zbyt wielkim idealistą? Obecnie trwają konsultacje społeczne dotyczące Rządowego Systemu Informacji. Zastanawiam się tylko, co my właściwie konsultujemy, skoro RCL od pewnego czasu przygotowuje kolejne inwestycje, rozpisuje przetargi i zamawia kolejne elementy systemu. Czy w ramach prowadzonych konsultacji mogę napisać, że to nie jest dobry kierunek działań, czy też będzie to z mojej strony nieuprzejme?

Z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej (Sygn. akt VII Ka 715/09)

Pieczęć okrągła Sądu Okręgowego w Bielsku-BiałejOtrzymałem uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej, VII Wydział Karny Odwoławczy, w którym sąd uchylił wcześniejszy wyrok przeciwko dwóm wydawcom serwisu bielsko.biala.pl i umorzył wobec nich postępowanie karne (Sygn. akt VII Ka 715/09). Chodzi o uzasadnienie wyroku, o którym pisałem w tekście Sąd Okręgowy: wydawcy serwisu bielsko.biala.pl nie popełnili przestępstwa. W swoim uzasadnieniu Sąd Okręgowy przywołał komentowane w tym serwisie postanowienie Sądu Najwyższego, o którym pisałem w tekście Postanowienie Sądu Najwyższego - sygn. akt IV KK 174/07 (rejestracja dzienników i czasopism). W ten oto sposób postanowienie Sądu Najwyższego (moim zdaniem nieco toksycznie) wpływa na praktykę stosowania prawa.

Ekspertyzy przygotowane dla MSWiA przez stowarzyszenie są informacją publiczną (II SAB/Wa 155/09 - Wyrok WSA w Warszawie)

Pewna spółka zwróciła się do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej dotyczącej wszystkich ekspertyz wykonywanych przez pewne stowarzyszenie na rzecz MSWiA w okresie od 1 stycznia 2008 r. do dnia otrzymania przedmiotowego wniosku. Spółka złożyła również równoległy, analogiczny wniosek do Dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. Chodziło w tych wnioskach o ekspertyzy sporządzane przez Towarzystwo na rzecz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w związku z tworzeniem przez ten organ systemów informatycznych... I oto 4 lutego 2010 roku zapadł w tej sprawie wyrok WSA w Warszawie.

O blokowaniu treści w internecie - prezydencja proponuje debatę w Unii Europejskiej

znak: uwaga stan zagrożenia"Uznając wartość decyzji ramowej Rady 2004/68/WSiSW dotyczącej zwalczania seksualnego wykorzystywania dzieci i pornografii dziecięcej, decyzji ramowej Rady 2008/913/WSiSW w sprawie zwalczania pewnych form i przejawów rasizmu i ksenofobii za pomocą środków prawnokarnych oraz dyrektywy w sprawie egzekwowania praw (2004/48), należy przyznać, że konieczne jest zwiększenie i koordynacja wysiłków państw członkowskich Unii Europejskiej skierowanych przeciw tego rodzaju działalności" - to fragment noty prezydencji hiszpańskiej. Okazało się jednocześnie, że przegapiłem wcześniej projektowaną Decyzję Ramową Rady w sprawie zwalczania seksualnego wykorzystywania i niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych oraz pornografii dziecięcej, uchylająca decyzję ramową 2004/68/WSiSW, w której umieszczono przepis nakazujący blokowanie treści. Ten projekt, to jedna z możliwych odpowiedzi na pytanie: skąd się wziął Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych...

Seminarium o publicznych bazach danych przy okazji pl.ID (wideo)

Kadr z nagrania Seminarium: Cezary Gmyz, Katarzyna Szymielewicz, Wojciech WiewiórowskiNie tak dawno odbyło się seminarium organizowane przez Fundację Panoptykon, a zatytułowane Od integracji publicznych baz danych do kontroli nad obywatelami. W seminarium wzięli udział p. Cezary Gmyz (Rzeczpospolita) oraz dr Wojciech Wiewiórowski (MSWiA). Na czym polega problematyka "integracji" baz danych? Zainteresowanych odsyłam do udostępnionego w Sieci nagrania wideo z tego seminarium.

Z historii prac nad Rejestrem Stron i Usług Niedozwolonych - posiedzenie z 3. grudnia 2009 r.

Chociaż nadal nie wiemy, kto wymyślił samą nazwę "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych", a sam "rejestr" wypadł z projektu Ministerstwa Finansów, to jednak warto odnotować "Rekomendację w zakresie technicznych aspektów realizacji zadań wynikających z art. 179a ustawy Prawo telekomunikacyjne zamieszczonych w projekcie ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw jako wynik prac specjalnego zespołu Zadaniowego KRMIiŁ", który to dokument był przedmiotem 18. posiedzenia Komitetu Rady Ministrów ds. Informatyzacji i Łączności w dniu 3 grudnia 2009 r. Taka historyczna wstawka.

Udzielisz wsparcia, gdy na horyzoncie pojawi się alternatywny dostęp do informacji publicznej?

Po stronie rządowej można zaobserwować wzmożone deklaracje chęci zwiększenia partycypacji społecznej dla lepszego udostępniania informacji publicznej obywatelom, w szczególności w celu udrożnienia kanałów konsultacji społecznych stanowionego prawa. Można z troską pochylić się nad tym, że aż trzy (lub więcej) ośrodków decyzyjnych po stronie rządowej podejmuje - jak się wydaje - niezależne działania. Można martwić się o to, że w procesie zamówień publicznych państwo kupi jakieś platformy do konsultacji/publikacji... Być może coś z tego wyjdzie, a może niewiele. Gdyby jednak pojawił się na horyzoncie projekt społeczny, wykorzystujący narzędzia o otwartym kodzie z możliwością udziału w nim zainteresowanych, a którego celem byłoby przeparsowanie opublikowanych już na różnych stronach www informacji publicznych (Sejm, Senat, Prezydent, Rząd) i udostępnienie wszystkim zainteresowanym API do tak zebranych danych... Pojawią się pewne problemy, gdyż wyobrażam sobie, że aktualni ich "gospodarze" nie są jeszcze gotowi na zmianę paradygmatu oceny "własności" informacji publicznej i mogą poczuć się niekomfortowo zdając sobie sprawę, że poza ich kontrolą pojawi się serwis (serwisy) agregujący i udostępniający "ich" informacje na dużą skalę (por. Przejmujemy państwo). Pojawią się też problemy logistyczne, trzeba by rozwiązać również kwestie finansowania takiego projektu. Gdyby zatem pojawił się taki projekt na horyzoncie, to... Jakie widzicie Państwo problemy do rozwiązania i jakie drogi rozwiązania warto rozważyć?

"Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły", a to błąd, bo chodzi o to, by go gonić (zając, królik, wszystko jedno)

Jak wiadomo Minister Berek z Rządowego Centrum Legislacji pracuje nad elektroniczną platformą konsultacji społecznych rządu. Sygnalizowałem już w tym serwisie, że nie tylko RCL i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów podejmuje działania w celu zwiększenia partycypacji obywatelskiej w tworzeniu prawa oraz polepszenia jego jakości. Mowa jest nawet o tym, że Pan Premier jeszcze raz spotka się z blogerami. Ministerstwo Gospodarki podejmuje działania już od wielu lat. Ze skutkiem takim, że trzeba nadal te działania podejmować. Obecnie w procesie "konsultacji" znajduje się dokument ze stycznia 2010 roku, zatytułowany „LEPSZE PRAWO” i podtytułem "Program Reformy Regulacji 2010-2011". Chętnie podlinkowałbym do tego dokumentu, ale w ramach konsultacji nie został on opublikowany w internecie, a przynajmniej ja nie mogę znaleźć takiej publikacji na rządowych stronach. Krąży on sobie wśród wybranych, a kto dostanie, ten może coś do dyskusji wniesie. Potem już tylko - kto ma coś wspólnego z muzyką, ten pewnie zrozumie - da capo al fine.