reklama i marketing

Ile redakcje/wydawcy powinni płacić za wypowiedź, albo za udział w programach?

Sporo się mówi o piractwie i kradzieży (złodziejstwie) intelektualnego dorobku (własności intelektualnej). Jeśli ktoś wyjmie mi z portfela złotówkę, to czy nie nazwie Pan tego kradzieżą? - pyta dziennikarz. Mogę odpowiedzieć, że przy kradzieży okradziony nie ma złotówki, a przy korzystaniu z utworów bez zgody dorobek intelektualny nadal pozostaje przy twórcy. Oczywiście zaraz zostanę posądzony o to, że popieram piractwo, chociaż - jeśli ktoś czyta ten serwis, może się łatwo zorientować, że w wielu miejscach mam bardziej radykalne poglądy na temat własności intelektualnej, niż organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. One reprezentują garstkę "Twórców", ja twierdzę, że wszyscy jesteśmy twórcami i w olbrzymiej większości nie partycypujemy w przychodach zbieranych pod sztandarami "ochrony biednych twórców". A więc chyba jest coś nie tak? Poniżej komentarz do dzisiejszej rozmowy w TOK FM.

"Bezczelność to bezczelność" - dla mnie nie ma różnicy

Mam na myśli opublikowanie w Super Expressie, na pierwszej stronie, zdjęcia "zaczerpniętego" z serwisu Nasza-klasa, a mającego przedstawiać pilota, który zginął tragicznie wraz z ratownikiem w niedawnej katastrofie śmigłowca. Gazeta rzuciła się na zdjęcie człowieka, bez żenady postanowiła skorzystać z tego, co jest dostępne "w internecie", ale nie sprawdzili, że poza imieniem i nazwiskiem tożsamości właściciela profilu NK oraz ratownika nie zgadzają się. Ręce mi opadły, gdy przeczytałem: "Pod jedną z fotografii imię się zgadza, nazwisko też, tylko na zdjęciu wciąż żywy, całkiem inny Janusz Cygański. Redakcja w pośpiechu skopiowała z Naszej Klasy fotografię nie tej osoby".

O sferze mojego/naszego życia prywatnego i intymnego

"Działając w imieniu własnym oraz mojej partnerki oświadczam, że nie wyrażam zgody na publikację JAKIEJKOLWIEK informacji oraz zdjęć dotyczącej sfery mojego/naszego życia prywatnego i intymnego. W szczególności, nie wyrażam zgody na rozpowszechnianie informacji dotyczącej mojego życia małżeńskiego i rodzinnego, a także stosunków damsko-męskich."

Duży może (chcieć) więcej - o regulaminie Facebook

Nie jestem użytkownikiem serwisu Facebook, co wywołało niedawno szczere zdziwienie kilku moich znajomych. To, co interesujące z punktu widzenia tego serwisu, to zamieszanie związane z wprowadzonymi "po cichu" zmianami w regulaminie Facebook, ich medialne nagłośnienie i następnie wycofanie się z wprowadzonych zmian. Wydaje mi się, że sprawa wymaga pewnej dyskusji, bo jak to możliwe, by świadczący usługi drogą elektroniczną mocą własnego regulaminu nadawał sobie jakieś prawa przysługujące użytkownikom? Ta dyskusja toczy się zresztą od pewnego czasu i wcale nie musi być oparta na przykładzie Facebooka.

Przegląd wydarzeń - proces TPB, ugoda Google Book, pytania prejudycjalne o internetowy clipping...

Dzieje się coraz więcej i okazuje się, że nie jestem w stanie spisywać wszystkiego w odrębnych notatkach. Aby jednak odnotować kilka ostatnich wydarzeń umieszczę je w tej (przynajmniej będzie można komentować zbiorczo). W Szwecji proces The Pirate Bay. W USA ugoda w sprawie The Authors Guild, Inc. i inni przeciw Google Inc. (chodzi o Google Book Search). Tam również komentarze na temat nowego czytnika książek elektronicznych, którego używanie - zdaniem The Authors Guild - narusza prawa autorskie, a to w ten sposób, że pozwala na głośne odczytywanie treści (syntezowanie mowy). Odnotuję pytania prejudycjalne duńskiego Sądu Najwyższego o internetowy clipping. I na koniec jeszcze zapowiedź blackoutu w Nowej Zelandii, a to w związku z nowymi przepisami (jeszcze nie weszły w życie) pozwalającymi przedsiębiorcom telekomunikacyjnym na odcinanie dostępu do Sieci swoim użytkownikom, w związku z przypuszczeniami na temat naruszenia prawa autorskiego (bez wyroku sadowego).

Pełnomocnik rządu chce wprowadzić kodeks etyki internetu, a ja mam wrażenie manipulacji

Uczestniczyłem w spotkaniu Podzespół ds. bezpieczeństwa Internetowego i oprogramowania interaktywnego (por. Dyskryminacja nieletnich w mass mediach. Hmmm...). Nie tak dawno dostałem podsumowanie prac zespołu. Ze zdziwieniem przeczytałem, że "Kodeksy dobrych praktyk dotyczące Internetu, gier komputerowych i wideo, TV oraz operatorów telefonii komórkowej są w trakcie opracowywania i po otrzymaniu przez nas ostatecznych wersji tych dokumentów zostaną omówione na spotkaniach właściwych podzespołów". Dlaczego ze zdziwieniem? Dlatego, że w czasie spotkania, na którym to omawiano, nie było rekomendacji w tym zakresie. Wręcz przeciwnie. W dyskusji podniesiono, że to trochę dziwne, że rząd chciałby animować samoregulacje przedsiębiorców.

Opt-in dla PRS - wyrok Sądu Najwyższego (sygn. I CSK 332/08)

fragment tarczy telefonu5 lutego 2009 r. zapadło potencjalnie bardzo interesujące rozstrzygnięcie (jeszcze nie mam treści, a jedynie relacje prasowe). Sprawa dotyczyła usług o podwyższonej opłacie (por. dział premium rate services: prs; innymi słowy chodzi o audioteks) i pozwu Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Interesów Poszkodowanych Abonentów Telekomunikacyjnych SOIPAT w trybie art. 189 KPC, czyli - w tym przypadku - pozwu o ustalenie, że nie istnieje prawo do żądania od członków tego stowarzyszenia zapłaty przez TP S.A. za rozmowy przeprowadzone przez "oszustów". To jest dalszy ciąg sprawy, która "ciągnie" się od 2004 roku: 0700 i nieuczciwy najemca mieszkania...
Aktualizacja: Okazało się, że Rzepa błędnie podała przywołaną tu sygnaturę akt. Uzasadnienie wyroku znajduje się w tekście W przypadku powództwa o ustalenie prawa interes prawny należy rozumieć szeroko (Sygn. akt I CSK 332/08).

Delegalizacja w metrze czyli pytania o cezurę

QR Code - następca kodu paskowegoZadzwonił Jarosław Lipszyc z pytaniem, czy odbieram MMS-y, ponieważ zrobił zdjęcie infoscreena w warszawskim metrze. Na wielkim ekranie reklamuje się serwis Wiadomosci24.pl (wydawany przez Polskapresse Sp. z o.o. serwis "dziennikarstwa obywatelskiego"). Dziś się reklamuje "zajawką" tekstu, w którym dziennikarz obywatelski "pociągnął" ten wątek publicznej dyskusji, w którym zwracałem uwagę na przepisy kodeksu karnego w istocie penalizujące korzystanie z internetu (por. 18 grudnia 2008 - potwierdzenie delegalizacji internetu w Polsce). Przy okazji naszła mnie refleksja: każdy z nas jest tylko "real userem" w coraz bardziej zaciętej wojnie o przeżycie. A gdyby komuś przyszło do głowy "wykopać" ten tekst - proszę bardzo, ten serwis "wyskakuje z ramek".

Rola mashupów w rozwoju demokracji - kiedy w Polsce "informacyjny wyścig zbrojeń"

Obok komercyjnie działających na rynku wydawców (takich jak the New York Times), objawiła się kolejna "grupa" podmiotów, które mogą być potencjalnie zainteresowane powszechnym dostępem do informacji na temat procesu stanowienia prawa oraz wykorzystywania takich informacji przez "zwykłych ludzi". Mam na myśli opozycję. W USA pojawiło się kolejne API (ang. Application Programming Interface; por. Zróbcie API dla danych z polskiego Sejmu i serwisów Rządowych!) do danych gromadzonych w ramach aktywności Kongresu. Ten programowalny interfejs dostarczają Republikanie.

Czytelnicy dziwią się, dlaczego MON wspiera badanie kosmetyków

W sumie to faktycznie jest interesujące, że na stronie Ministerstwa Obrony Narodowej obywatelom prezentowana jest ankieta, którą ktoś w celach marketingowych będzie później opracowywał. Nie jest to ankieta MON, tylko Instytutu Badań Rynkowych. Czy to jest w porządku, że witryny administracji publicznej wykorzystywane są właśnie w takim celu?