O sferze mojego/naszego życia prywatnego i intymnego

"Działając w imieniu własnym oraz mojej partnerki oświadczam, że nie wyrażam zgody na publikację JAKIEJKOLWIEK informacji oraz zdjęć dotyczącej sfery mojego/naszego życia prywatnego i intymnego. W szczególności, nie wyrażam zgody na rozpowszechnianie informacji dotyczącej mojego życia małżeńskiego i rodzinnego, a także stosunków damsko-męskich."

- Kazimierz Marcinkiewicz, b. premier, a przynajmniej wierząc w podpis pod listem elektronicznym, który adresowany jest do red. Jarosława Kaczmarka (polishexpress.co.uk), który - co też jest kwestią wiary - został wysłany trzy godziny temu, a który właśnie krąży sobie po Sieci.

Nie cytowałbym tego maila, gdyby nie to, że wczoraj, oglądając jakieś materiały w YouTube, moim oczom ukazała się następująca reklama (co nawet sprowokowało mnie do tego, by zrobić screenshota):

reklama przy klipie opublikowanym w serwisie YouTube

Na liście zapowiadanych wydarzeń możecie Państwo znaleźć wykład otwarty Czy gwiazdy show businessu mają prawo do prywatności?, a tymczasem serwis YouTube publikuje mi przy oglądanym klipie reklamę serwisu plotkarskiego: "Kochanka Marcinkiewicza; Cała prawda o Izie O. (FOTO) Oglądaj!". Uważam to za przekroczenie granicy. To ostatnie zdanie to deklaracja światopoglądowa, nie zaś "święte oburzenie".

Jeśli otrzymany przeze mnie mail, w którym cytuje się list Marcinkiewicza, nie jest prawdziwy (nie jestem wstanie tego zweryfikować, chyba, że napisałbym do ujawnionego tam autora), to już sam fakt, że otrzymałem taki list zasługuje na odnotowanie.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

interesująca kwestia

Z jednej strony wydaje mi się, że osoby sławne zdają sobie sprawę - a przynajmniej powinny - że są pewne niematerialne koszty takiej pozycji. Szczególnie osoby, które do tej sławy dążą, często dużym wysiłkiem i ciężką pracą. Nikt p. Marcinkiewicza nie zmuszał siłą do zostania premierem a skoro już nim został, później zajmował inne wysokie stanowiska, reklamował "szkołę dla polityków" (z której chyba nic nie wyszło, ale szumu medialnego narobił) to czemu się dziwi, że jest w polu zainteresowania także dziennikarzy tabloidów i innych mediów plotkarskich?

Jak nie potrafisz (znieść efektów ubocznych) to nie pchaj się na afisz...

Z drugiej strony zdarzają się ewidentne przegięcia i nie da się temu zaprzeczyć - szczególnie gdy chodzi o plotki. Przy czym nie zawsze są one dziełem wyłącznie paparazzich.

Każdy rodzaj kariery ma jakieś ciemne strony. Aktorka czy polityk muszą się liczyć z popytem na informacje o nich (który to popyt z wielką chęcią zaspokoją różne Fakty, Pudelki itp). Ja dla odmiany muszę się liczyć czasem z koniecznością uprzejmego traktowania ludzi, których zachowanie zasługuje raczej na solidnego kopa w uśmiech. Właściciel kantoru wie, że jest potencjalnym celem napadu. I tak dalej... Jak stwierdził Żebrowski w wywiadzie, zawsze można zmienić zawód na mniej eksponowany.

Zresztą nie wyobrażam sobie żadnego sensownego uzasadnienia do ograniczania możliwości informowania o tym, co ktoś robił, z kim był albo w co się ubrał jeśli dotyczy to zachowania w miejscu publicznym. Trudno oczekiwać prywatności jeśli się z kochanką spaceruje po ulicy... A jeśli jakiś łowca plotek wepchnie się do prywatnego domu gwiazdy to są na taką okoliczność przepisy.

Zmienił, zmienił :)

"Jak stwierdził Żebrowski w wywiadzie, zawsze można zmienić zawód na mniej eksponowany".

Były premier Marcinkiewicz dokładnie to zrobił - zmienił zawód. I o ile dobrze rozumiem o to właśnie ma pretensje, bo mimo tego, że zawód zmienił dalej jest traktowany tak jak by go nie zmienił.

Jak nie potrafisz (znieść

Jak nie potrafisz (znieść efektów ubocznych) to nie pchaj się na afisz...

Zupełnie pomijasz tu prawa ludzi nie będących osobami publicznymi.

Jak się "przenosi" Twoim zdaniem status osoby publicznej?
Wystarczy że pokaże się na ulicy z jakimś aktorem/dziennikarzem/posłem, muszę go/ją potrzymać za rękę, czy wystarczy uścisk. Czy może przenosi się drogą płciową, hm, i jeśli nie chcę żeby pudelek o mnie pisał muszę udowodnić (ja!), że nie poszedłem do łóżka z X/Y?

Każdy obywatel powinien mieć prawo do angażowania się w życie społeczno-polityczne swojego kraju i jeśli nie może tego zrobić, bo nie chce zobaczyć artykułu o swojej drugiej połowie w stylu "Cała prawda o X! Ze zdjęciami!!!", to IMHO coś jest nie tak z naszymi konstytucyjnymi prawami.

Tzn jaki paragraf masz na mysli?

"Zupełnie pomijasz tu prawa ludzi nie będących osobami publicznymi."

"coś jest nie tak z naszymi konstytucyjnymi prawami"

A o jakich dokładnie prawach piszesz? W jaki sposob artykuł, opierający się na faktach może naruszyć jakiekolwiek prawa?

Może naruszać

Warunek prawdy jest istotny, ale nie oznacza, że podawanie prawdziwych informacji nie godzi np. w dobra osobiste.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Niewątpliwie można komuś

Niewątpliwie można komuś zaszkodzić nawet pisząc samą prawdę... Wystarczy zwykle napisać prawdę niekompletną, a już sobie czytelnicy dointerpretują, z fantazją i niezłomną wiarą w zepsucie "klas wyższych".

Wydaje mi się, że miesza się tu dwie sytuacje, podawanie informacji prawdziwych ale dla obiektu niewygodnych oraz podawanie informacji niekoniecznie prawdziwych albo spekulacji opartych na fragmentach prawdy. W tym drugim przypadku nie widzę problemu z dochodzeniem swoich praw, w końcu insynuacje nie są faktami i przez to nie mogą być traktowane jako obiektywne stwierdzenia stanu rzeczy.

O ile mnie jednak pamięć nie myli, to od jakiegoś czasu "dowód prawdy" jest u nas dopuszczalny jako całkowita obrona w takich sprawach. To by zdecydowanie utrudniało osobom "ze świecznika" walkę z mediami plotkarsko-sensacyjnymi, zarówno w sprawach słusznych jak i niekoniecznie słusznych. Można się spierać, czy jest to najlepsze rozwiązanie, moim zdaniem jest ono niezbędne by czasem wyciągnąć osobom publicznym pewne nieciekawe fakty na widok publiczny.

Muszę zaprotestować...

O ile mnie pamięć nie myli, to dowód prawdy nie jest, ani niegdy nie był "całkowitą obroną w takich sprawach". Koniecznym warunkiem dopuszczalności opublikowania informacji dotyczących życia prywatnego (bo rozumiem, że o takich informacjach dyskutujemy) jest ważny interes społeczny przemawiający za ich upublicznieniem. Jeżeli interesu takiego brakuje, to nawet bezsporna prawdziwość publikacji nie wyłącza jej bezprawności.

Ilustracją powyższej zasady jest wyrok Sądu Najwyższego z dnia 11 marca 1986 r., sygn. akt I CR 4/86. Rozpoznając wskazaną sprawę Sąd Najwyższy uznał za bezprawne opublikowanie bezspornie prawdziwej informacji o tym, że powódka (niebędąca osobą publiczną) zajmowała się niegdyś prostytucją.

Powyższy przykład jest wprawdzie dosyć skrajny, ilustruje jednak ogólną zasadę, która znajduje zastosowanie również w sprawie będącej przedmiotem niniejszej dyskusji. Bo czy potrafi Pan wskazać jakikolwiek interes społeczny przemawiający za roztrząsaniem szczegółów życia prywatnego byłego premiera.

I jeszcze jedna sprawa: W jednym z komentarzy napisał Pan, że zwykłymi ludźmi tabloidy się nie interesują. Czy uważa Pan w związku z tym, że partnerka pana Marcinkiewicza nie jest już "zwykłym człowiekiem" ale osobą publiczną. Jaką działalność publiczną wykonuje ta pani?

A pamiętajmy, że pan Marcinkiewicz wchodzi również w inne interakcje z otoczeniem. Ktoś słusznie zapytał w jaki sposób "przenosi się" status osoby publicznej. Czy osobami publicznymi będą również przyjaciele Kazimierza Marcinkiewicza? Dalsi znajomi? Sąsiedzi? Ich też nie dotyczy już prawo do prywatności?

Bo osoby niepubliczne

Bo osoby niepubliczne problemu nie mają. Ktoś nie będący "osobą publiczną" generalnie nie ma tych problemów - za mną nie jeździ wataha paparazzich, nie poluje na informacje o mnie żaden tabloid - i jak sądzę w tej sytuacji jest zdecydowana większość ludzi na całym świecie.

Bo osoby niepubliczne problemu nie mają ? czy jesteś tego pewien

"Ktoś nie będący "osobą publiczną" generalnie nie ma tych problemów"
(JESTEŚ TEGO PEWNY ?)
…może i nie jeździ za NIM wataha paparazzich, ale wystarczy by "zbzikowany" kolega umieścił gdzieś publicznie Twoje zdjęcie w sytuacji dwuznacznej, inny opisał Cię jako złodzieja albo lepiej pedofila.... i co zrobisz ?
Napiszesz do gazety, czy portalu w którym są te treści ? Jak będzie rozsądny redaktor/administrator to zablokuje dostęp do danych i będzie OK. Ale coraz częściej bywa, że taki PAN redaktor/administrator napisze Ci ‘…PRZEPRASZAM NIE ODPOWIADAMY ZA UMIESZCZONE TREŚCI…’
Oczywiście możesz iść na Policję, Prokuraturę, tam jak będzie wykształcony Policjant to Cię poinformują, że możesz wystąpić do Sądu z prywatnym aktem oskarżenia, częściej jednak starają się zbyć petenta…
Zakładamy, że Ty masz podstawową wiedzę prawną. Gorzej jak nie znasz sprawcy, najlepiej jakbyś sobie sam ustalił sprawcę, bo pomoc Policji i Prokuratury może być problematyczna.
Dobrze mieć znajomego Policjanta/Prokuratora najlepiej wysoko postawionego.
Możesz też wystąpić z pozwem Cywilnym, ale licz się z tym, że na pierwsza rozprawę poczekasz niekrótko, a z praktyki wiem, że sprawa potrwa długo ….
A treść, lub zdjęcie dalej wisi w Gazecie lub Internecie skutecznie utrudniając Ci życie towarzyskie i interesy zawodowe.
Powodzenia

Jak stwierdził Żebrowski w

Jak stwierdził Żebrowski w wywiadzie, zawsze można zmienić zawód na mniej eksponowany.

A Marcinkiewicz nie zmienił?

Być może...

Aczkolwiek chyba w tej dyskusji istotne jest również to, że zainteresowany w pierwszej kolejności sam przesłał mediom zdjęcie swojej partnerki, jako ilustrację do wywiadu. A przynajmniej tak twierdzi jedna z gazet, która "uruchomiła" temat.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Zmienił, ale jakoś tak

Zmienił, ale jakoś tak dbał, żeby nie popaść w zapomnienie. Wydaje się, że całkiem skutecznie.

Durczok

Po przeczytaniu tekstu i komentarza TR do poprzedniego wpisu, poprzez stronę Tomka trafiłem na opisywany serwis "blogera z Pragi" czy jak go tam nazywano (bądź sam się nazywał). I pierwsza informacja na jaką trafiłem, dotycząca przypadku red. Durczoka myślę, że jest ciekawym uzupełnieniem nie tylko kwestii związanych z wolnością słowa, wizerunkiem osób publicznych, ale też "czyszczeniem" internetu i usuwaniem pozostawianych śladów. Można sobie przeglądnąć - celebrities.com.pl.

uwaga

Ojej, ile wszyscy na darmo wysiłku intelektualnego tu wkładają, a Kazimierz Marcinkiewicz po prostu nauczył się lansować. Nie istotne jest, co dosłownie znaczą słowa tego listu, nie mają żadnej mocy prawnej. Liczy się, ile uwagi ludziom ukradnie poprzez to, że będą plotkować na temat, co mogło wyciec, co wyciekło, co zrobił, co nie zrobił.

Choć rozumiem, że można być chytrzejszym niż to, co ja tu anonimowo piszę - mianowicie wpisać swoje nazwisko na listę komentatorów do artykułu, który zapewne będzie się cieszył dużą odwiedzalnością.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>