reklama i marketing

O wartości autorskich praw majątkowych do zdjęć...

"Nie będziemy płacić za zamieszczone w magazynie zdjęcia, bo już sama możliwość pojawienia się na łamach pisma jest gratyfikacją"

Postulowane nowe uprawnienia, bo fiskus nie zna czasem danych podatników

11 sierpnia Ministerstwo Finansów opublikowało "Założenia do projektu ustawy o zmianie ustawy - Ordynacja podatkowa". W tych założeniach napisano, że "potrzebne jest opracowanie i wdrożenie systemu nadzoru, który wymaga pozyskiwania informacji o podmiotach, co do których istnieje podejrzenie prowadzenia za pośrednictwem Internetu nieujawnionej i nieopodatkowanej działalności gospodarczej". Być może to tylko niefortunne sformułowanie, ale wynika z tego, że twórcy kolejnej już reformy nadal uważają, że wszyscy podatnicy są podejrzani (por. również Hobbystyczne handlowanie na Allegro a zobowiązania podatkowe - wyroki WSA w Szczecinie).

Dlaczego GIODO zdecydował się wprowadzić dyskryminującą skrzynkę podawczą?

Kilka dni temu opublikowałem tekst Dyskryminacyjna Elektroniczna Skrzynka Podawcza GIODO, w którym, po zwróceniu mi na to uwagi przez jednego z czytelników serwisu, wskazałem ograniczenia, jakie wprowadzono przy korzystaniu z elektronicznej skrzynki podawczej Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Temat zainteresował dziennikarzy i jeden z nich zwrócił sie do GIODO z pytaniami o powód wprowadzenia tych ograniczeń. Zespół Rzecznika Prasowego Biura GIODO był uprzejmy przesłać również do mnie odpowiedź na zadane pytania. Dlaczego Elektroniczna Skrzynka Podawcza GIODO dyskryminuje niektóre grupy obywateli ze względu na technologię?

Czy potrzebujemy Rady Certyfikacji i Kontroli Stron Internetowych?

Odnotuję tu inicjatywę "projektu Widzialni.eu" w sprawie założeń nowej ustawy. Zanim przejdę do szczegółów napiszę tylko, że brakuje mi na stornach tego "projektu" informacji, na temat formy prawnej jego działalności i rzeczywistych animatorów tegoż; inicjatorem i koordynatorem projektu Widzialni jest Artur Marcinkowski. Jak rozumiem - do niedawna właściciel agencji reklamowej, aktualnie dyrektor kreatywny w "agencji komunikacji i marketingu interaktywnego". A więc "projekt Widzialni" jest czymś na kształt nieformalnego projektu lobbingowego... Jeśli tak, to w tym kontekście należy odnotować rozpoczęcie, w ramach tego projektu, prac nad założeniami do ustawy... „O standaryzacji stron internetowych”.

"Lech Kaczyński ma jasną wizję państwa"... i nowe strony beta za 363 tysiące

Logo serwisu Prezydent.pl (beta)10 czerwca 2009 r. dowiedzieliśmy się, że w wyniku rozstrzygnięcia postępowania realizowanego w trybie negocjacji z ogłoszeniem na wykonanie strony internetowej Prezydenta RP do realizacji zamówienia wybrano - jako najkorzystniejszą - ofertę nr 3 złożoną przez Konsorcjum firm QUMAK-SEKOM SA oraz IDEO Sp. z o.o. oraz, że wykonawca zrealizuje zamówienie za kwotę 363.318,44 zł brutto. Mam kilka wątpliwości, jak zwykle, gdy pojawiają się nowe strony "głowy państwa". Opiekujący się beta-stronami zachęcają do testowania i zgłaszania uwag. Teraz "blogerzy" testują beta-strony serwisu prezydent.pl. Cóż tu powiedzieć? Mam wrażenie, że moje uwagi nie zostaną zauważone.

Clipping - wyrok w sprawie jedenastu słów (sprawa C-5/08)

Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich wydał interesujący wyrok, w którym dokonał wykładni art. 2 lit. a) dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, ale również przesłanek wyjątku odnoszącego się do czynności tymczasowego zwielokrotniania w rozumieniu art. 5 tej dyrektywy. Pojawia się orzecznictwo na temat dozwolonego użytku. W sprawie tej chodziło m.in. o to, czy jeden podmiot powinien uzyskać zgodę na "dokonanie czynności zwielokrotniania artykułów prasowych w drodze zautomatyzowanego procesu polegającego na ich skanowaniu i przekształcaniu w pliki graficzne, a następnie elektronicznym przetwarzaniu tych plików"... Wyrok zatem dotyczy działalności nazywanej clippingiem, a więc monitorowania i analizy prasy.

Numer IP a identyfikacja konkretnej osoby fizycznej

W USA sędzia Sądu Dystryktowego z Seattle uznał, że numer IP (ang. internet protocol) nie jest daną osobową ("IP addresses are not personal information"), ponieważ aby taki numer mógł być uznany za daną osobową musiałby identyfikować konkretną osobę, a przecież taki adres wskazuje jedynie komputer w sieci. Takie stanowisko zostało sformułowane w sprawie z powództwa zbiorowego ("class-action lawsuit") przeciwko spółce Microsoft, która aktualizując automatycznie oprogramowanie antywirusowe gromadzi numery IP komputerów, na których takie oprogramowanie się instaluje. Pozew złożono jeszcze w 2006 roku, kiedy w imieniu konsumentów argumentowano, że gromadzenie przez korporacje danych tego typu stanowi naruszenie relacji kontraktowych. Microsoft zaś odpiera zarzuty twierdząc, że numerów IP nie zestawia z danymi pozwalającymi na identyfikację konkretnych osób.

Prywatne folwarki społeczeństwa informacyjnego za publiczne pieniądze

Wiadomo, że są takie miasta, które prowadząc "miejskie serwisy internetowe" zlecają wypełnianie ich treścią różnym przedsiębiorstwom prywatnym i płacą za to. Pojawia się przy tym kilka problemów. Jednym z nich jest oczywiście "legalność" takich serwisów (chodzi o te argumenty, które zebrałem w tekście Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?). To jednak nie wszystko. Jeśli jakiś podmiot trzeci tworzy treści na rzecz administracji publicznej (rządowej czy samorządowej), to czy w wyniku kontraktu powstają "materiały urzędowe"? Komu przysługują autorskie prawa majątkowe do tworzonych w ramach takich kontraktów treści (czy urzędy zarządzają jakoś tymi prawami, starając się o kontraktowe pozyskanie praw własności intelektualnej)? No i zasadnicze pytanie: czy administracja publiczna dobrze gospodaruje pieniędzmi i czy realizuje swoje funkcje?

Raport Hausnera w sprawie kultury wyciekł do Sieci

Chyba wyciekł, bo jeśli miałoby być inaczej, to raport byłego wicepremiera byłby dostępny na stronach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (w Biuletynie Informacji Publicznej na przykład), a można go znaleźć jedynie w serwisie wrzuta.pl. O co chodzi? Niektórzy twierdzą, że raport miał być "jednogłośnie i entuzjastycznie przyjęty" na Kongresie Kultury Polskiej, ale, by nie było krytyki, raport miał być ogłoszony dopiero na chwilę przed tym Kongresem. Teraz zaś raport jest w Sieci i - jak się wydaje - krytycy będą mieli trochę czasu na zebranie kontrargumentów...

Ruchy pozorowane w sferze "nowoczesnych technologii", gier i wideo

PEGI - znak wulgaryzmówJest "finał" "działań marketingowych" Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania. Stali czytelnicy pamiętają takie teksty, jak Pełnomocnik rządu chce wprowadzić kodeks etyki internetu, a ja mam wrażenie manipulacji, a wcześniej Dyskryminacja nieletnich w mass mediach. Hmmm.... W pierwszym z podlinkowanych tekstów napisałem, że uczestniczyłem w spotkaniach Podzespół ds. bezpieczeństwa Internetowego i oprogramowania interaktywnego i zwróciłem uwagę na różnice pomiędzy przebiegiem tych spotkań, a wysyłanymi "na rynek" komunikatami na temat efektu prac. W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zaprezentowano „Porozumienie na Rzecz Bezpieczeństwa Dzieci w Internecie” oraz „Kodeks Dobrych Praktyk Rynku Gier Komputerowych i Wideo w Polsce”. Dostałem już nawet pierwsze notatki prasowe. Elektroniczne listy od podmiotów niepublicznych opatrzone są "godłem" Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i w ten sposób - jak rozumiem - mają być bardziej wiarygodne... Wydaje się, że treść porozumienia czy kodeksu nie jest najistotniejszym elementem tej akcji...