Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?

W kontekście sprawy dotyczącej Gazety Bytowskiej zaczęła mnie nurtować pewna myśl. Administracja publiczna działa na podstawie i w granicach prawa. Jeśli chodzi o dostęp do informacji publicznej, to ustawa wskazuje nam sposób działania Biuletynów Informacji Publicznej. Jeśli internetowe serwisy informacyjne są prasą, a nawet - jak chce sąd I instancji w sprawie Gazety Bytowskiej (por. Sporu o Gazetę Bytowską ciąg dalszy - oskarżony i prokuratura złożyli apelacje) - dziennikiem, no to trzeba o nich myśleć bez nieuzasadnionych wyjątków. Wyjątkiem takim może być BIP. Na jakiej podstawie działają np. serwisy internetowe Policji? Czy są zarejestrowane w sądzie rejestrowym jako dzienniki lub czasopisma?

Na witrynach internetowych Policji, w części, w której przedstawiany jest czytelnikom "zespół prasowy", można przeczytać czasem np. słowa następujące: "Działalność prasowo - informacyjna w Policji prowadzona jest w oparciu o Ustawę z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe /Dz. U. 84.5.24/ oraz o Zarządzenie Nr 13/ 2000 Komendanta Głównego Policji z dnia 25 września 2000 r. w sprawie metod i form działalności prasowo - informacyjnej w Policji" (tak np. na stronie Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie; w IX bloku tematycznym pt. "Współpraca Policji ze społeczeństwem" szkolenia organizowanego przez Szkołę Policji w Katowicach Zarządzenie nr 13 Komendanta Głównego oraz ustawę Prawo prasowe omawia się łącznie).

Samo Zarządzenie Nr 13, o którym mowa wyżej, przywoływałem już w tym serwisie przy innych okazjach, z reguły wówczas, gdy w jakimś tego typu serwisie opublikowano kategoryczne twierdzenie o przestępcy, który został zatrzymany. Takie twierdzenie padało, a przecież prawomocnego wyroku w sprawie domniemanego przestępcy jeszcze nie było. Więc obowiązuje zasada domniemania niewinności. A przez komentarz, a jak chce sąd I instancji - materiał prasowy - administracja publiczna może wszak dopuścić się naruszenia praw osobistych. Ostatnio nawet, 17 kwietnia, zapadł interesujący wyrok ETS w tej kwestii (por. Odpowiedzialność państwa za wypowiedzi urzędnika): "Państwu można przypisać tego rodzaju wypowiedzi urzędnika, które ze względu na okoliczności i formę stwarzają u adresatów wrażenie, że chodzi o oficjalne stanowisko państwa, a nie o prywatną opinię urzędnika. Decydującym kryterium w kwestii, czy wypowiedzi urzędnika zostaną przypisane państwu jest to, czy adresaci tych wypowiedzi mogą w rozsądny sposób przyjąć w danych okolicznościach, że jest to stanowisko, które urzędnik wyraża w ramach swych kompetencji służbowych" (sygn. C-470/03).

Prawo prasowe wskazuje odpowiedzialność redaktora za opublikowany materiał prasowy. W przypadku dzienników lub czasopism - obowiązek rejestracji. Jeśli serwis internetowy może być dziennikiem lub czasopismem (tak uważa sąd I instancji), to przecież również serwis internetowy administracji publicznej takim dziennikiem lub czasopismem być może, a wówczas - i tu pytanie, czy nie zbyt daleko idę - wówczas powinien być zarejestrowany w sądzie rejestrowym. Wobec braku takiej rejestracji ktoś, kto prowadzi dziennik lub czasopismo może ponosić odpowiedzialność karną. A administracja publiczna działa - jako się rzekło - w granicach i na podstawie prawa (art. 7 Konstytucji RP). Żadne przepisy nie nakazują administracji publicznej prowadzić serwisów internetowych (tak zwanych "własnych"). Mają prowadzić Biuletyny Informacji Publicznej, a to na podstawie stosownego rozporządzenia do ustawy o dostępie do informacji publicznej (i wówczas o ściśle ustalonej tematyce, strukturze i na dość szczególnych zasadach; por. Zmiana rozporządzenia dot. Biuletynu Informacji Publicznej, a wcześniej Sygnalizowana nowela rozporządzenia w sprawie BIP - udostępniono projekt). Więc jeśli te "własne" serwisy internetowe działają, no to może one działają nielegalnie?

Weźmy taki Bytów. Tam Komenda Powiatowa w Bytowie prowadzi swój internetowy serwis informacyjny, ma nawet Aktualności, przepraszam - Wydarzenia. Ostatnie aktualizacje są - co prawda - z 29 stycznia, ale wcześniej aktualizowano 17 stycznia... W każdym razie dość regularnie. "Nie rzadziej niż raz w roku"... Działalność prasowo-informacyjną w Policji prowadzi i za nią odpowiada Komendant Główny Policji, komendanci wojewódzcy Policji oraz komendanci powiatowi (miejscy) Policji. Tak przynajmniej wynika z Zarządzenia Nr 13. Ale nie ma tam przepisów szczególnych, na podstawie których można by uznać, że w przypadku, gdy Policja prowadzi dziennik lub czasopismo nie musi go rejestrować w sądzie (nie ma tam przepisów, na podstawie których Policja może prowadzić serwis internetowy, chociaż delegacja do wydania Zarządzenia brzmi: "Komendant Główny Policji określa (...) 2) metody i formy wykonywania zadań przez poszczególne służby policyjne, w zakresie nie objętym innymi przepisami wydanymi na podstawie ustawy" - art. 7 ust. 1 pkt 2) ustawy o Policji). Nie ma też takich przepisów (albo po prostu się na nie nie natknąłem - w takim przypadku proszę uprzejmie o wyprowadzenie mnie z błędu), które zwalniałyby ministerstwa czy inne jednostki administracji publicznej z obowiązku rejestracji dzienników lub czasopism, o ile takie wydają. A obowiązuje cały system prawa. Dlatego też nie powtarzane są w ustawie o Policji zasady ruchu drogowego czy reguły zamówień publicznych.

Screen serwisu internetowego Komendy Powiatowej Policji w Bytowie

Screenshot serwisu internetowego Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Mamy tam Wydarzenia, ale też dział Święto Policji, jest Ankieta, Ogłoszenia a nawet Galeria... Prawie jak w codziennej gazecie... Ale czy jest to dziennik lub czasopismo?

Screenshot jednej ze stron internetowych Ośrodka Szkolenia Policji w Łodzi z siedzibą w Sieradzu. Od pewnego czasu ją sobie obserwuję. Zwykły IFrame. Nawet się trochę bawiłem w nocy sprawdzając jak wygląda ta strona z inną treścią. A przecież wcale to nie było włamanie. Można się zastanawiać na tym przykładzie co z odpowiedzialnością za linki publikowane w serwisach internetowych (zresztą pokazywałem ten przykład w czasie prowadzonych przeze mnie szkoleń). Można się pewnie też zastanawiać jak to jest z prawem autorskim i integralnością utworu. Prawda, że to ciekawy przykład? Bo kto odpowiada za treści opublikowane w tym serwisie? Czy to trochę nie tak, jak w przypadku forum internetowego, w którym administrator nie korzysta z mechanizmu moderacji?

Czy to znaczy, że serwisy internetowe prowadzone przez administracje publiczną (poszczególne jej agendy) są innym rodzajem działalności prasowo-informacyjnej (tak się to nazywa) niż wydawanie dziennika lub czasopisma? Bo jeśli jest inaczej, to przecież chyba mamy do czynienia z naruszeniem prawa prasowego na niespotykaną skalę.

Wcale mi nie zależy na tym, by dokopać Policji albo innej "agendzie rządowej", no ale coś jest nie tak, jeśli serwis z aktualnościami może być uznany za dziennik lub czasopismo podlegające rejestracji, a wszystkie agendy rządowe takie serwisy chcą prowadzić, prawie wszystkie prowadzą i wcale ich nie rejestrują w sądzie. Coś tu jest nie tak. Pytanie: co?

Może jest więc inaczej i serwis internetowy z aktualnościami wcale nie jest dziennikiem lub czasopismem, ergo nie podlega rejestracji, a więc wszystko jest w porządku również w przypadku takich serwisów "własnych" administracji publicznej (aktualne jest pytanie - na jakich zasadach są te serwisy prowadzone, skoro działać administracja publiczna może jedynie na podstawie i w ramach przepisu prawa, a przepisy o "własnych" serwisach internetowych milczą)? Ja nie wiem. Ja tylko się głośno zastanawiam.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

A może zapytać?

A może by grzecznie zapytać, w liście kierowanym do prowadzących taki serwis? Zapytać o to, gdzie zarejestrowane jest czasopismo, które stanowi ich serwis (tu podając odnośnik do odpowiedniej sprawy sądowej, uznającej podobną działalność za działalność prasową)... ciekawe, jaka byłaby odpowiedź.

A proszę bardzo, prosze pytać

Jeśli autor komentarza ma taką ochotę, to czemu nie zapytać. Proszę mi dać znać jaka była odpowiedź to chętnie opublikuje w serwisie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Kwestia "nie bipowskich

Kwestia "nie bipowskich serwisów" administracji publicznej jest zdecydowanie bardziej skomplikowana.
Równie dobrze można by przecież powiedzieć, że są one odpowiednikiem nie tyle prasy co tablicy ogłoszeń, a tych ostatnich nikt w kraju przecież nie rejestruje, choć one podobnie jak prasa przekazują informację, mogą mieć nawet swoje "zespoły redakcyjne".
BTW czy ktokolwiek zarejestrował np. szkolną gazetkę ścienną?
W ten sposób bardzo szybko doprowadzili byśmy sprawę do całkowitego absurdu (może zresztą warto - bo obecnie obwiązujące prawo prasowe jest jak z innego wszechświata).

Stanowisko jednego sądu czy prokuratora trudno uznać jednak za obowiązującą wykładnię, szczególnie pamiętając jak często mamy do czynienia z orzeczeniami wzajemnie sprzecznymi.

Podstawa działania dla "serwisów nie bipowych" jednak by się znalazła nie jedna, choć może nie wprost.
Można by zacząć od rozporządzenia MSWiA z dnia 18 stycznia 2007 r. w sprawie Biuletynu Informacji Publicznej w którym takie strony/serwisy są wymieniane.

Rozdział 3
Standardy struktury stron podmiotowych Biuletynu Informacji Publicznej

§ 9. 1. Strony podmiotowe BIP prowadzone są w formie odrębnych stron WWW.
2. W przypadku gdy podmiot, o którym mowa w art. 4 ust. 1 i 2 ustawy, posiada własną stronę WWW, stronę podmiotową BIP utworzoną przez ten podmiot wydziela się z tej strony, poprzez umieszczenie na stronie głównej WWW linku zawierającego logo BIP, umożliwiającego bezpośredni dostęp do podmiotowej strony BIP.
3. Strona WWW podmiotu może być jednocześnie stroną podmiotową BIP, o ile spełnia wszystkie wymogi ustawy i rozporządzenia. W takich przypadkach ust. 2 nie stosuje się.

Wiele innych aktów prawnych (np. Ustawa o Zamówieniach Publicznych) wymienia wymóg publikacji informacji na "własnej stronie internetowej podmiotu". Co może być moim zdaniem interpretowane (m.in. w świetle zapisów w.w. rozporządzenia) jako strona odmienna od strony BIP podmiotu.

Zwracam uwagę, iż w Ustawie o Zamówieniach Publicznych osobno wymienia się strony internetowe oraz dzienniki lub czasopisma o zasięgu ogólnopolskim, co sugeruje, iż ustawodawca nie utożsamia serwisów internetowych z czasopismami.

Ogłoszenie o zamówieniu, odpowiednio zamieszczane lub publikowane w miejscu publicznie dostępnym w siedzibie zamawiającego, na stronie internetowej, o której mowa w ust. 1, w dzienniku lub czasopiśmie o zasięgu ogólnopolskim lub w inny sposób

Podobne zapisy można znaleźć w innych ustawach.

Oczywiscie pamietam o tych przepisach

Nie mógłbym zapomnieć o rozporządzeniu MSWiA, gdzie mowa jest o stronach WWW. Brałem czynny udział w komentowaniu projektów. Zresztą to rozporządzenie (jego nowelizacja) nie jest jeszcze docelowym rozwiązaniem. Wiele wskazywało (w czasie dyskusji środowiskowej) na to, że czeka nas jeszcze jedna zmiana. Ja od pewnego czasu jestem zwolennikiem centralizacji BIP oraz uznania, że serwisy internetowe ("własne") powinny być po prostu Biuletynami Informacji Publicznej, a przez to ich wydawanie winno być "wetknięte" w ustawowe jarzmo.

Nie zmienia to faktu, że... np. radiowęzeł zakładowy może być w myśl ustawy Prawo prasowe prasą (jest wymieniony wprost w definicji), i gazetka ścienna również. A jeśli spełni dodatkowe wymogi określone w ustawie - zarówno radiowęzeł jak i gazetka ścienna będzie "dziennikiem" względnie "czasopismem".

To, że są ustawy (pamiętam również o prawie zamówień publicznych), które mówią o obowiązku publikowania czegoś na stronach internetowych jeszcze nie przesądza o tym, czy te serwisy (witryny, strony, etc.) są "dziennikiem" lub "czasopismem" w rozumieniu Prawa prasowego. Proszę zwrócić uwagę, że jeśli jakieś ministerstwo lub inny podmiot, zdecyduje się wydać broszurę, opracowanie, podręcznik lub inne tego typu publikacje - stara się również o spełnienie warunków wydawania takich publikacji, w szczególności stara się o ISBN, przesyła egzemplarze obowiązkowe bibliotekom, troszczy się o prawa autorskie autorów, etc. Nie ma też chyba żadnych przeszkód, by administracja publiczna wydawała dziennik lub czasopismo (poza tym, że potrzebna jest tu jakaś podstawa formalna, zagwarantowanie i budżetowanie środków kierowanych na to i realizacja jakiegoś celu ustawowego). Jeśli by zaczęła agenda administracji publicznej wydawać "klasyczną papierową gazetę", to powinna spełnić wymogi ustawy.

Jeśli zatem powstaje ciekawy problem dotyczący oceny czy abstrakcyjnie pojmowany "serwis internetowy z aktualnościami" jest lub nie jest dziennikiem lub czasopismem, to - tak mi się wydaje - trzeba ten problem analizować również przez pryzmat istniejącej praktyki w administracji publicznej.

Można sobie wyobrazić, że istnieją strony internetowe, które nie spełniają definicji "dziennika" lub "czasopisma", oraz takie, które te przesłanki spełniają (biorąc za dobrą monetę stanowisko sądu I instancji w sprawie GBY.pl). Jeśli więc spełniają, desygnatem "dziennika lub czasopisma o zasięgu ogólnopolskim" będzie taka strona, która jest takim dziennikiem (jak widać bawię się w adwokata diabła - liczę, że to czytelne?). Nie ma więc powodu, by "rozróżnienie" serwisu od dziennika lub czasopisma w Prawie zamówień publicznych uznawać za przejaw woli ustawodawcy w kwestii oddzielenia jednego od drugiego.

Swoją drogą wątek zamówień publicznych też jest ciekawy. Bo jeśli nie ma podstaw (uzasadnienia formalnego) do tego, by administracja publiczna prowadziła "własne" serwisy internetowe to na jakiej podstawie formalnej ogłasza się i realizuje się przetargi na systemy prezentacyjne, hosting i tego typu sprawy?

Szukam uzasadnień formalnych dla polskiego e-government w sferze, która wiąże się z udostępnianiem informacji społeczeństwu w sposób inny niż Biuletyn Informacji Publicznej...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Przepisy nie zwalniają od namysłu nad sensem działania

Można oczywiście iść w kierunku takiej interpretacji prawa prasowego by w efekcie dojść do wymogu rejestracji blogów, forów, prywatnych stron internetowych, szkolnych gazetek ściennych itd. itp. Jak się chce wszystko da się zrobić. Tylko jaki jest cel tego przedsięwzięcia?

Wymóg rejestracja internetowych serwisów własnych np. gmin w efekcie zmniejszy zapewne ilość informacji przez nie udostępniane (odpadną te prowadzone siłą determinacji konkretnego pracownika, a nie administracyjnej woli) ale nie zlikwiduje zjawiska, administracja sobie jakoś poradzi z kolejną procedurą, ale co mają robić zwykli obywatele?

Zamiast dobijać się o rejestrację jak największej ilości typów działalności wydawniczej lepiej chyba iść w kierunku przeciwnym. Co nam da interpretacja, która uczyni z kilku milionów aktywnych internatów przestępców. Rozumiem że te rozważania mają ukazać konsekwencje pewnych istniejących konstrukcji prawnych, ale obawiam się, że to prowadzi nas na manowce.

Idąc dalej tropem takiej radykalnie pozytywistycznej wizji prawa doszli byśmy zapewne do wniosku, że „prasą”, ba „czasopismem” jest każdy przystanek z rozkładami jazdy komunikacji miejskiej - ma unikalną nazwę, jest regularnie aktualizowany, są stałe osoby odpowiedzialne za redakcję ergo w każdej polskiej metropolii należy zarejestrować parę tysięcy „czasopism” o tematyce transportowej.

Przecież jeśli upatrywać w rejestracji czasopisma upatrywać jakiegoś racjonalnego i zgodnego z konstytucją celu, to jest nim ustalenie jednoznacznego odpowiedzialnego za materiały ukazujące się w „prasie”. Akurat w przypadku jednostek administracji ów odpowiedzialny jest b. łatwy do ustalenia bez jakiejkolwiek rejestracji.

Na jakich zasadach są te serwisy prowadzone, skoro działać administracja publiczna może jedynie na podstawie i w ramach przepisu prawa, a przepisy o "własnych" serwisach internetowych milczą

Tu dotykamy kwestii zupełnie fundamentalnej, choć raczej wykraczającej poza ramy tej dyskusji.

Funkcjonujący obecnie pogląd, iż tylko konkretny i jednoznaczny zapis ustawy upoważnia do podejmowania aktywności jednostki administracji stoi w jaskrawej sprzeczności z powszechną praktyką działania.

Wszyscy prezydenci, burmistrzowie, wójtowie wszystkich kadencji oraz kierowane przez nich urzędy nieustannie podejmowali działania przez prawo nie przewidziane. Jaka ustawa upoważnia konkretnie do: starań o organizowanie mistrzostw europy w piłce nożnej, poszukania inwestorów, promocyjnych akacji billbordowych czy np. lobbowania na rzecz uruchomienia kolejnych połączenia lotniczych z danej miejscowości? Za wszystkimi tego typu działaniami idą przecież także pieniądze podatników. Może prezydent miasta winien więc wszem i wobec ogłosić, że w sprawie poszukiwania inwestorów palcem nie kiwnie bo nie ma do tego ustawowej delegacji? Mieszkańcy oczekują, że miasta i gminy będą ZARZĄDZANE, a nie ADMINISTROWANE, tak jak to się to przecież na całym świecie dzieje, a prawo nigdy nie będzie w stanie nadążyć za kolejnymi wyzwaniami.

By nie przedłużać tych systemowych refleksji. Przez osiem lat byłem odpowiedzialny za prowadzenie serwisu internetowego miasta, w ostatnim roku mojej pracy zanotowaliśmy ok. 10 milionów odwiedzin (bez stron BIP-u).

10 milionów wizyt do serwisu pozbawionego: publicystyki, rozrywki, erotyki, dzwonków, filmików itp. Itp. – czysta informacja o mieście i jego administracji. Można oczywiście uznać, że wobec braku literalnego wskazania ustawowego należało się raczej zająć doskonaleniem sposobów rejestracji pontonów wędkarskich (tu takie literalne zobowiązanie gmin istnieje), warto jednak sobie zadać pytanie, które z tych działań lepiej odpowiadają faktycznym potrzebom obywateli.

Ja od pewnego czasu jestem zwolennikiem centralizacji BIP oraz uznania, że serwisy internetowe ("własne") powinny być po prostu Biuletynami Informacji Publicznej, a przez to ich wydawanie winno być "wetknięte" w ustawowe jarzmo.

Tu moje zdanie jest z goła odmienne – trochę o tym pisałem tutaj Informacja przed informatyzacją więc nie będę zamulał komentarzy.

Przykład przystanku jest fajny

Przykład przystanku jest fajny, ale jeszcze pozostaje oznaczenie datą i kolejnym numerem wydania. Wiem, że są takie sfery aktywności, które przez system prawa wskazują cel niezbyt kazuistycznie. Jeśli jednak wydaje się już dziennik lub czasopismo, chociaż prawo tego wprost nie nakazuje, a np. w przepisach mowa jest o "informowaniu społeczeństwa", to wydając "dziennik" lub "czasopismo" trzeba je zarejestrować w sądzie (wcześniej spełniając inne obowiązki, w szczególności formalnie podejmując decyzję o wydawaniu, wyznaczając rednacza, etc)

W przywołanym wyżej zarządzeniu nr 13 jest np.

Celem działalności prasowo-informacyjnej w Policji jest
(...)
2) zapewnianie warunków do społecznej kontroli nad działalnością Policji
3) kształtowanie wizerunku Policji,
4) wykonywanie innych ustawowych zadań Policji, przy pomocy środków masowego przekazu.
(...)

Jedną z możliwych form realizacji powyższego celu może być wydawanie "dziennika" lub "czasopisma". A jeśli tak...

Rozumiem, że przekornie wskazuje Pan mój adres mówiąc o "radykalnie pozytywistycznej wizji prawa". Gdyby sąd pierwszej instancji zastosował "pozytywistyczną wizję prawa", to pewnie nie uznałby serwisu internetowego za dziennik (nie ma druku, nie ma dźwięku, a w definicji ustawowej jest i druk ewentualnie dźwięk). Pozbywając się nieco roli advocatus diaboli pragnę zwrócić uwagę, iż "bliska mojej" argumentacja (nad tekstem pracowało kilka osób) znajduje się w apelacji oskarżonego.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Jeszcze rozkłady jazdy na przystankach jako czasopisma

Przynajmniej u nas rozkłady na przystankach są opatrzone datą "wydania", a numeru bieżącego nie posiadają (z istoty) niektóre z wymienionych w ustawie form przekazu: "serwisy agencyjne", "programy radiowe i telewizyjne", "przekazy za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu".

Może jest więc inaczej i

Może jest więc inaczej i serwis internetowy z aktualnościami wcale nie jest dziennikiem lub czasopismem, ergo nie podlega rejestracji, a więc wszystko jest w porządku również w przypadku takich serwisów "własnych" administracji publicznej (aktualne jest pytanie - na jakich zasadach są te serwisy prowadzone, skoro działać administracja publiczna może jedynie na podstawie i w ramach przepisu prawa, a przepisy o "własnych" serwisach internetowych milczą)? Ja nie wiem. Ja tylko się głośno zastanawiam.

- Właśnie, może i byłoby to nawet rozsądne, racjonalne, ale jest ów problem, że Administracja publiczna działa na podstawie i w granicach prawa. Tu wszystko powinno być jasne i wyraźnie określone, nie jest tak jak z obywatelem, że to co nie jest zakazane, jest dozwolone. Nie wydaje mi się, żeby wypracowanie przejrzystej formuły było większym problemem. Moim zdaniem organy publiczne podlegają ściślejszym rygorom i nie mogą sobie pozwolić na taką "samowolkę". Pytanie: dlaczego tak jest? Odpowiedzi może być kilka (ale nie musi ;) :

Bo nikt tego problemu do tej pory nie dostrzegł.

Bo wiedziano, że nie wszystko jest w porządku, ale nie stwierdzono, że nie trzeba podejmować żadnych kroków. Bo przecież nikt tego nie kontroluje. To państwo jest od kontrolowania obywateli, a nie odwrotnie.

Bo mamy prawo ( choćby: prawo prasowe z '84) jakie mamy, a wcale nie powstaje lepsze (czasami mam wrażenie, że jest równia pochyła). Zamiast zająć się poważnymi problemami, wybiera się te mniej istotne, ale bardziej medialne.

Bo...

Ile lat już mówi się o zmianie prawa prasowe, w ogóle ile razy mówi się o zmianie złego prawa, i to zawsze jak pojawi się jakiś problem, później sprawa przycicha. A środowiska którym powinno zależeć na tych zmianach nie wykazują specjalnej aktywności.

Jeszcze wspomniany artykuł 13:

1. Nie wolno wypowiadać w prasie opinii co do rozstrzygnięcia w postępowaniu sądowym przed wydaniem orzeczenia w I instancji.
2. Nie wolno publikować w prasie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, jak również danych osobowych i wizerunku świadków, pokrzywdzonych i poszkodowanych, chyba że osoby te wyrażą na to zgodę.
3. Ograniczenie, o którym mowa w ust. 2, nie narusza przepisów innych ustaw. Właściwy prokurator lub sąd może zezwolić, ze względu na ważny interes społeczny, na ujawnienie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe.

A jak jest z przestrzeganiem - to wiemy.

Wojciech

Art. 13 Prawa prasowego

Mając właśnie na względzie ten przepis cały czas staram się odnosić w tego typu sprawach do litery prawa i istniejącego już orzecznictwa, ale bardzo trudno jest tak komentować doniesienia, by nie złamać normy z art. 13 ust. 1 czyli nie odnieść się do "rozstrzygnięcia". Kłopotliwy jest nieoznaczony obszar, w którym "reporter" może o sprawie mówić. Bo o samej sprawie można pisać czy dywagować, ale właśnie... "opinia co do rozstrzygnięcia". Na przykład "gdyby sąd wydał wyrok skazujący, to oznaczałoby to, że..." Czy to jest już opinia co do rozstrzygnięcia? Trudna sprawa. Nawet zwróciłem na to uwagę ostatnio ludziom z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Sprawozdanie prasowe ze sprawy karnejWarto przywołać dostępne orzecznictwo, m.in. III CK 463/2002 Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 2 kwietnia 2004 r., a tam: "Dziennikarz ma prawo i obowiązek informowania o przestępstwie i czynie przestępcy przed wydaniem wyroku skazującego. Bez eufemizmów, posługując się jednoznacznymi, potocznymi sformułowaniami. Wyrok taki zastępuje dowód prawdziwości twierdzeń, ciążący na dziennikarzu w ewentualnej sprawie o ochronę dóbr osobistych". Jest też Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 7 marca 2006 r. (VI ACa 982/2005): "Przepis art. 10 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności nie kreuje nieograniczonej swobody wypowiedzi. Wyłączenia tej swobody ustanowione są w ust. 2 tego artykułu i obejmują między innymi ograniczenia o randze ustawowej, wywołane koniecznością ochrony praw innych osób...", chociaż w tym ostatnim też sąd się do art. 13 ust. 1 wprost nie odniósł. Generalnie nie znam orzecznictwa, które odnosiłoby się wprost do tego przepisu. Norma jest, ale pytanie czy istnieje sankcja za brak przestrzegania tej normy? Karnej sankcji nie ma.

Stosownej literatury można poszukiwać w pozycji, której okładkę umieściłem powyżej, tj. O. Krajniak, Sprawozdanie prasowe ze sprawy karnej, Wydawnictwo Adam Marszałek 2004. Dywagacje wokół art. 13 ust. 1 znajdują się m.in. na str. 138 i następnych. Tam też odwołania do poglądów B. Wójcickiej, J. Sobczaka i S. Waltosia...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Zgadza się

trzymać się tego przepisu jest bardzo trudno. Co do odpowiedzialności, nie pamiętam, ale trzeba byłoby sprawdzić, czy taka publikacja nie godziłaby w dobro chronione przez ówczesne prawo karne.

Z tej ustawy w ogóle można wyciągać kwiatki:

Art. 22.
Organ rejestracyjny może zawiesić wydawanie dziennika lub czasopisma na czas określony, nie dłuższy niż rok, jeżeli w ciągu roku co najmniej trzykrotnie w tym dzienniku lub czasopiśmie zostało popełnione przestępstwo.

Wydaje mi się, że prawo prasowe zostałoby szybciej znowelizowane, jeżeli okazałoby się, że ktoś zacząłby stosować właśnie te przepisy i utrudniać życie redakcjom.

Muszę poszukać w swoim archiwum nt. tej 13. Bo też nie specjalnie kojarzę jakieś praktyczne rozstrzygnięcia.

Pozdrawiam

Wojciech

List do Rzecznika Prasowego KGP

Zadzwoniłem najpierw do Rzecznika Dyżurnego, a następnie - zgodnie z jego sugestią - napisałem list do Rzecznika Komendy Głównej Policji, w którym to liście formułuje pytania związane z tematem tego wątku, chociaż wprost nie przywołuje art. 7 Konstytucji RP ("Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa"), ale myślę, że z listu wynika to, o co mi chodzi. Treść listu jest następująca:

Szanowni Państwo,

Niniejszy list piszę po rozmowie telefonicznej z Rzecznikiem Dyżurnym w dniu 8 maja (i zgodnie z Jego sugestia). Zadzwoniłem, gdyż poszukuje informacji na temat formalnoprawnych postaw działania serwisów internetowych administracji publicznej, w szczególności serwisów internetowych Policji. Odrębne pytania mam zamiar skierować do rzeczników prasowych reprezentujących inne "agendy" administracji publicznej.

Zdaję sobie sprawę z obowiązywania Zarządzenia Komendanta Głównego Policji z dnia 25 września 2000 r. w sprawie metod i form działalności prasowo - informacyjnej w Policji. Zarządzenie to nie daje jednak - w moim odczuciu - podstaw formalnych do prowadzenia internetowych serwisów. W wielu źródłach dowiedziałem się też, ze Policja prowadzi swoja działalność również w oparciu o ustawę Prawo prasowe. Interesujące jest wiec dla mnie, czy Policja rejestruje prowadzone przez siebie serwisy internetowe w sądzie rejestrowym, prowadzącym rejestry dzienników i czasopism?

Byłbym wdzięczny za informacje dotyczące ewentualnych przypadków ponoszenia odpowiedzialności za materiały prasowe publikowane w serwisach internetowych Policji. Czy znacie Państwo jakieś przypadki pozwów kierowanych przeciwko Policji, związanych z - przykładowo - naruszeniem dóbr osobistych podmiotów opisanych w ww. serwisach internetowych jako "przestępcy"?

Czy odnotowaliście Państwo jakiekolwiek przypadki prób uzyskania informacji dotyczących autorstwa notatki publikowanej w ramach takich serwisów?

Czy zdarzyły się jakieś przypadki formułowania przeciwko (odpowiedzialnym funkcjonariuszom) Policji zarzutów karnych, przykładowo związanych z pomówieniem w środkach masowego komunikowania się (art. 212 par. 2 KK)?

Pytam o to w kontekście niedawnego wyroku sądu rejonowego, który uznał serwis internetowy za dziennik w rozumieniu prawa prasowego (orzeczenie nie jest prawomocne, a zarówno oskarżony jak i prokuratura złożyli apelacje). Swoje dywagacje i spostrzeżenia opisałem m.in. w tekście:

Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?
http://prawo.vagla.pl/node/7244

W przywołanym wyżej tekście znajdują się linki do wcześniejszych moich publikacji związanych z tematem.

Treść niniejszego listu wraz z ewentualną odpowiedzią pragnę umieścić w serwisie VaGla.pl Prawo i Internet.

Z wyrazami szacunku

I dalej sygnatura.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

jakoś mu się chiba nie spieszy...

z udzieleniem odpowiedzi, rzecznikowi temu, czemu w sumie trudno się dziwić, bo jest przecie bardzo zajęty brylowaniem w telebredzidle, bo nie ma dnia, żeby się choćby raz nie pokazał;
a tak swoją ścieżką to zdaje się, że nadal obowiązuje pewien określony czas, w jakim urząd powinien odpowiedzieć obywatelowi - z tego ociągania się z odpowiedzią wnioskuję, że policja też nie ma najmniejszego pojęcia, czy "własne" serwisy internetowe administracji itd. powinny być rejestrowane, czy też nie
czyli standardowe pomięszanie z poplątaniem - co jest w sumie już regułą dla 100% obowiązującego prawa

krzysztof Chrabja bielanski
http://www.chrabja.art.pl
chrabja@chrabja.art.pl

Ja już jedną dostałem, nieoficjalnie

Czekam jednak na oficjalną odpowiedź. Pierwszą odpowiedź przekazano mi telefonicznie. Po dwóch dniach od odpowiedzi telefonicznej zadzwoniła do mnie Pani Rzecznik z prośbą o cierpliwość - postanowiła skonsultować odpowiedź z jeszcze jednym departamentem. Obiecałem cierpliwie czekać. Mnie nie zależy na tym, by złapać na czymś Policję. Chciałbym po prostu dowiedzieć się "jak jest". Jakkolwiek jest - taką dostanę odpowiedź i taką będę chciał czytelnikom przedstawić. Jeśli to musi potrwać nieco dłużej - ja to rozumiem. Pytania chyba nie należą do łatwych, a ściślej - możliwe odpowiedzi na te pytania rodzą - każda swoje - konsekwencje.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

ani nawet nie pomyślałem

o łapaniu policji na czymkolwiek, sam jestem ciekaw odpowiedzi bardzo, bo - jak już to wiesz - mocno się ostatnio zastanawiam, czy przypadkiem się nie zarejestrować, bo - mimo wszystko - przyniesie mi to pewne korzyści (oczywiście nie myślę o korzyściach materialnych) i jeśli policja jednak dojdzie do wniosku, że "własne" itd. winny być rejestrowane, to będzie to dla mnie w jakiś sposób wiążące.

problem jest niewąski - biorąc pod uwagę wzajem się wykluczające i przeraźliwie nieprecyzyjne przepisy, które na dodatek są dość leciwe i niekoniecznie przystają do obecnych czasów, odpowiedź wcale nie musi być jednoznaczna - i bynajmniej nie wymijająca

krzysztof Chrabja bielanski
http://www.chrabja.art.pl
chrabja@chrabja.art.pl

Oto jest pytanie...

Bardzo ciekawy wątek, dotyczący prawnych granic działań organów administracji publicznej.

Myślę jednak, że sprawa nie wygląda tak źle. Można przecież wywieść prawo organów administracji do prowadzenia serwisów informacyjnych z konstytucyjnych zasad jawności działania organów władzy publicznej, z transparentności życia publicznego, z prawa społeczeństwa do informacji. Wzmocnić odwołaniem do przepisów prawa międzynarodowego - np. EKPC, MPP, które choć nie nakładają na organy władzy pozytywnego obowiązku udzielania informacji, to jednak gwarantują każdemu prawo do pozyskiwania takich informacji. Administracja może przecież "wychodzić na przeciw" takiemu prawu, bo przecież w dalszym ciągu działa w granicach i na podstawie prawa (podstawy są: Konstytucyjne, uzupełnione przepisami ustawy o dostępie do IP, które ustalają pewne minimum działań w tym zakresie i dodatkowo uzbrajają obywatela w narzędzia prawne, służące egzekwowaniu przysługującego im prawa.

Granice są: informacje zamieszczane na takich serwisach dotyczą urzędu/organu, jego działalności, sprawozdają z realizowanych zadań itp., a zatem realizują konstytucyjną zasadą jawności). Dodatkowo, zadaniem wielu organów centralnych jest prowadzenie działalności edukacyjnej w zakresie kompetencji,- czy taki portal (bardziej urozmaicony, dynamiczniejszy od standardowej strony BIP), nie jest doskonałym narzędziem realizacji takiego zadania?
Sądzę, że nie ma podstaw, by domagać poddania ich jakimś większym rygorom, czy wręcz podejrzewać przekroczenie uprawnień przez podmioty prowadzące takie serwisy.
Tak na szybko, kilka refleksji.

PS. Gratuluję ciekawego serwisu!

Baaardzo długo nie ma odpowiedzi...

ponieważ, zanim odejdę z tego Świata chciałbym poznać odpowiedź Policji na Pana pytania to:
1.czy otrzymał Pan taką odpowiedź?
2.czy wszyscy zapomnieli o tym ?
pozdrawiam
incognitus interestus :)

Nie śledzi Pan serwisu :)

Otrzymałem odpowiedź i opublikowałem ją w serwisie: Odpowiedź od Rzecznik Komendanta Głównego Policji w sprawie serwisów Policji. A potem w dziale policja oraz w dziale prasa opublikowałem jeszcze kilka innych tekstów, w szczególności Zarządzenie nr 1204 KGP, serwisy internetowe policji i monitoring wizyjny...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Też o stronie policyjnej

Jak ustaliła prokuratura, Rafał Z. odpowiadał za funkcjonowanie i zabezpieczenie serwisu internetowego małopolskiej policji. Umieścił na nim odsyłacze do kilku firm komercyjnych - należących do niego, jego znajomego lub członków ich rodzin. Były też odsyłacze do firm, dla których razem ze znajomym wykonywali zlecenia. Chodziło m. in. o firmy usługowe, handlowe, przedszkole i szkołę tańca.

Całość: Onet

Wojciech

IFRAME

W końcu nie wiem, czy strona http://www.oszp.lodzka.policja.gov.pl narusza Pana prawa autorskie, czy nie? A adres, o który pytałem wcześniej?

cache

A może ścigać Google za kradzież własności intelektualnej (skopiowali coś z Pana strony i serwują z własnego serwera)?

?

# Disallow Googlebot
user-agents: googlebot
disallow: /
I "problem" z Google cache mamy "z glowy".

Natomiast z nawet informacja ze stopki:

Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione.

nie pomogla "specjalistow" na http://www.oszp.lodzka.policja.gov.pl. Tak trudno to zrozumiec?

Ale ode mnie zależy co z tym zrobię, nie?

Ale ode mnie zależy co z tym zrobię, nie? A ja od czasu do czasu pozdrawiam Policjantów Sieradza na ich własnej stronie i mam z tego powodu trochę swoich małych przyjemności. Poza tym - w ten sposób wiem, kto ogląda tamtą stronę, bo się odnotowuje w statystykach... Mogę zablokować wyświetlanie się stron we "frejmach" po stronie mojego serwera w każdej chwili.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Oczywiście że od autora

Oczywiście że od autora zależy, co robi ze swoimi materiałami. Mnie tylko zastanawia, czy - tak generalnie - to jest naruszenie praw autorskich, czy nie jest. Oczywiście, że można się bronić przed cache Googla oraz iframe - można też wydać książkę drukowaną ciemnoczerwoną czcionką i jasnoczerwonym tle i o wiele trudniej ją będzie skserować.

Odpowiedź wymijająca

Co do cache Google proponuję felieton: Czy jest o co kruszyć kopie?, co do ramek - notatkę Link może naruszać prawa autorskie i felieton Bijące źródła i problemy odnośników. Jest jeszcze w tym serwisie dział poświęcony linkom...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

wkurzył mnie serwis blogbox

Wkurzył mnie jedynie serwis Blogbox, którego hasłem jest "Blogbox to biblioteka blogów. Zebranych z całej sieci, najlepszych, specjalistycznych, bez względu na poruszane w nich tematy". I ktoś tam był tak uprzejmy, że umieścił mój serwis w iframe. Dlatego właśnie na chwilę wrzuciłem skrypt:

<script type="text/javascript">
if(frames){if(top.frames.length>0)top.location.href=self.location};
</script>

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Serwis ten bardzo ciekawie

Serwis ten bardzo ciekawie sie zapowiada. Pewnie ktos zaproponawal Pana blog, bo uznal ze jest specjalistyczny i go czyta. Co w tym zlego?

iframe

Stosuje iframe, czyli zmienia sposób prezentacji treści - wkleja treść jednego serwisu w drugi. Ktoś to wymyślił w ten sposób, by nie tracić userów na rzecz serwisów (blogów, a blog to przecież coś gorszego niż serwis - ktoś mógłby tak powiedzieć; swoją drogą gdyby tak agregować wszystkie teksty z tygodnika w takim serwisie z iframe? ;), by można było brać treść z zewnątrz, a reklamy świecić u siebie. Poza tym - nic nie mam do tego serwisu, łącznie z tym, że już zostałem usunięty z tej listy (na moją wyraźną prośbę i w wyniku zabiegów anty-iframe'owych). Cóż. Poza wszystkim powstaje pytanie o to, czy serwis, który potrafi wyskoczyć z frame'ów jest równie ciekawy jak ten, który grzecznie w ramkach pozostanie?

IDG: Blogbox: "Wprost" agreguje blogi

Serwis Wprost.pl miał w listopadzie 2007 r. 231 tys. użytkowników, co zapewniło mu zasięg na poziomie 1,66%. To nie są liczby oszałamiające, choć najlepsze spośród witryn internetowych polskich tygodników opinii. BlogBox.com.pl ma pomóc w osiągnięciu wyższego wyniku i wygląda na naprawdę sensowny ruch ze strony wydawcy.

Ja do mojego byłego pracodawcy nic nie mam (byłem przecież kiedyś odpowiedzialny za Wprost Online). Skoro autorzy serwisów, nazywanych blogami, mają ochotę być agregowani, to ich sprawa. Jeśli zwiększy to pozycję Wydawnictwa, to również super. Ja sam swojego serwisu nie zgłaszałem a mając możliwość - wyskoczyłem z agregacji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Pytanie czy w ogóle

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>