"Piractwo (nie)dozwolone?", czyli BCC pyta mundurowych

Wiceminister odpowiedzialny w MSWiA za służby mundurowe oraz rzecznik Komendanta Głównego Policji mają odpowiedzieć, kiedy w Polsce będziemy odcinali internautów od Sieci. Business Centre Club i Capital24.tv zapraszają na debatę, a w zaproszeniu czytam: "Unia Europejska wprowadziła dyrektywę pozwalającą policji i innym organom ścigania na odcinanie piratów od internetu, po uzyskaniu zgody sądu. Na odcięcie od sieci piratów, wymieniających się objętymi prawami autorskimi plików, zdecydowały się już Francja i Wielka Brytania. Kiedy Polska?" A czy Polska musi się zdecydować na taki kierunek zmian legislacyjnych?

O debacie można przeczytać na stronie Capital24.tv: Piractwo (nie)dozwolone?. Oni to będą transmitować. Na stronie BCC nie widzę zaproszenia. Dla widzów za to jest ważny dobór uczestników projektowanej dyskusji.

W zaproszeniu czytam, że "w konferencji wezmą udział":

  • Adam Rapacki - podsekretarz stanu w MSWiA
  • Jacek Murawski - dyrektor generalny polskiego oddziału Microsoft
  • Arkadiusz Protas - wiceprezes BCC
  • Mariusz Sokołowski - rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji
  • Bartosz Jędrychowski - project manager w firmie TransData
  • Hieronim Wrona - producent muzyczny

Hirek Wrona bierze często udział w akcjach medialnych koalicji antypirackiej. Zawszę warto posłuchać, co ma do powiedzenia. Z wykształcenia jest wszak prawnikiem. O Panu z firmy TransData nic nie wiem (chociaż wydaje się, że był cytowany w tekście IDG pt. RapidShare rządzi). Udział Microsoft nie dziwi. Zastanawiać może udział p. Protasa. Szybka kwerenda podpowiada, że gdy niedawno jednocześnie pełnił funkcję wiceprezesa BCC i doradzał Ministrowi Obrony Narodowej w kształtowaniu wizerunku, to swoją współpracę z MON postrzegał „jako przywilej pracy dla państwa, dla interesu publicznego”. Po tym jednak, jak stworzono mu w mediach "czarny PR" - Protas zrezygnował z funkcji doradcy szefa MON.

To kiedy odcinamy internautów?

Chociaż prof. Błeszyński alarmuje w związku z lobbingiem w sferze prawa autorskiego (por. O tym, że jesteśmy w "ostrym kryzysie" i o lobbingu w sferze prawa autorskiego i Lobbystów pielgrzymki do Ministerstwa Kultury przed dużą nowelizacją prawa autorskiego), to przynajmniej dobrze wiedzieć, że polskie służby mundurowe są od takiego lobbingu wolne, a jeśli już zabiegają o jakieś rozwiązania - np. jak to opisałem w tekście Policja zabiega o wprowadzenie ustawowego obowiązku retencji danych przetwarzanych przez dostawców usług internetowych - to dokładnie wiemy kto i kiedy proponuje jakie przepisy, w trakcie jakich formalnych lub nieformalnych spotkań takie propozycje się krystalizują (por. Policja wchodzi w koalicje? Czy kiedyś wystawi kandydatów do Sejmu?), a jednocześnie cieszyć powinno, że gdy już się wykrystalizują, to potem społeczeństwo ma szanse wziąć udział w konsultacjach społecznych na ich temat (jak np. w sprawie opisanej w tekście Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych w projekcie Ministerstwa Finansów). Ponieważ nam wszystkim zależy przecież na przejrzystości życia publicznego, prawda?

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Debata?

Maciej Miąsik's picture

"Nielegalne kopiowanie programów komputerowych, filmów, muzyki i innych utworów chronionych prawem autorskim jest wciąż powszechnie popełnianym przestępstwem kradzieży. Ograniczenie piractwa komputerowego w ciągu czterech kolejnych lat w Polsce przyczyniłoby się do powstania blisko 2 tys. nowych, dobrze płatnych miejsc pracy w IT. Budżet państwa zyskałby blisko 2,7 mld złotych."

A więc kradzież na początek. Potem wróżenie z fusów: 2000 miejsc pracy w IT (pewnie tych, co to będą szukać i odcinać), miliardy w budżecie.

I co to za debata? Znaczy będą debatować w jaki sposób i jak będą odcinać? Bo nie widzę tu nikogo, kto miałby debatować nad sensownością takich rozwiązań, więc pewnie nie o tym będzie rozmowa.

nie będzie debaty, będzie

nie będzie debaty, będzie monolog

Publicznosc...

Lipszyc's picture

...w niej jedyna nadzieja. Jak myslicie, jakie pytania mozna zadac w trakcie sesji pytan i odpowiedzi?

1% na Fundację Nowoczesna Polska, KRS: 0000070056;

Obawiam się...

Mikołaj's picture

...że jedynie te słuszne. A przynajmniej to mi podpowiada skład szacownego gremium mającego konferować.

Niejako z automatu widzę takie grupy zagadnień:

  • liczne problemy z funkcjonowaniem prawa autorskiego;
  • problemy z wykorzystywaniem instytucji państwowych do wspierania działań organizacji prywatnych (czyli casus "Złotych blach", o których wiele można tutaj poczytać;
  • lobbing i inne działania grup nacisku, mające na celu m.in. ograniczenie dozwolonego użytku;
  • last but not least uczciwość debaty, w której zasiadają zwolennicy tylko jednej strony, zaś język debaty zrównuje osoby korzystające z dozwolonego użytku ze złodziejami.

Acz sam bardzo chętnie zapytałbym konkretnie o metodę wyliczeń, dzięki której brak piractwa automagicznie wygeneruje tysiące miejsc pracy oraz miliardy do budżetu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że metoda polega na dość prostej arytmetyce "szacowana liczba nielegalnych kopii x cena sklepowa". Tutaj właśnie zapytałbym o następujące rzeczy:

  1. Czy zdaniem wyliczających każdy nastolatek używający pirackiego Photoshopa do obróbki zdjęć z cyfraka zaraz po likwidacji piractwa natychmiast pobiegnie do sklepu kupić oryginał?
  2. Jeśli nastolatki nie rzucą się masowo na Photoshopa, to o ile należy obniżyć wyliczenia strat i potencjalnych wpływów do budżetu?
  3. Czy brane są pod uwagę korzyści płynące z wykorzystywania pirackiego oprogramowania? Mam na myśli ćwiczenia nastolatków (żeby już przy nich poprzestać) w obsłudze skomplikowanego oprogramowania specjalistycznego. Dzięki temu do branży IT trafiają ludzie, którzy opanowali przynajmniej podstawy danego oprogramowania.
  4. Czy brane są bezpośrednie korzyści, jakie czerpią z piractwa koncerny IT? Nie są to co prawda korzyści materialne, ale jednak upowszechnienie pirackiego oprogramowania ułatwia tworzenie nieformalnych standardów.
    Obsługa komputera oznacza znajomość MS Windows, obsługa pakietu biurowego oznacza znajomość MS Office, obsługa programu graficznego oznacza znajomość Adobe Photoshop.
    I tak dalej.

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net

kupić oryginał

xpert17's picture

Ad. 1 to mam chęć odpowiedzieć, że może gdyby "zlikwidować piractwo", to ten nastolatek oczywiście nie kupiłby programu za 4 czy 7 tysięcy złotych, ale może zamiast korzystać z pirackiej wersji całego pakietu Adobe CS4 Extended, jednak uzbierałby (jeśli pasjonuje go fotografia i obróbka zdjęć) te 300 zł na wersję Elements?

To właśnie masowe "piracenie" Microsoft Office w latach 90-tych utrwaliło monopol Microsoftu i wyeliminowało z rynku wszystkie inne programy. Pamiętam, że około roku 1995 było do wyboru do kupienia co najmniej kilkanaście aplikacji biurowych, pakiet Microsoft Office był najdroższy, a przy tym był kombajnem w którym 90% możliwości w ogóle nie było nikomu potrzebne. Tylko, że skoro można go było mieć "za darmo", to kto chciałby wydać np. 100 tysięcy ówczesnych złotych na prosty edytor tekstu (np. autorstwa polskich albo czeskich programistów)?

P.S. Większość tych superdrogich, specjalistycznych programów - Corel, CAD, Adobe - nastolatek mógłby mieć za półdarmo, za kilkanaście wręcz złotych, gdyby skorzystał z licencji "edukacyjnej" czy innej "non-profit". Skoro jednak młodzież nauczona jest po prostu kraść rzeczy, które są "przydatne", ale "za drogie"... no to cóż...

P.S. Większość tych

P.S. Większość tych superdrogich, specjalistycznych programów - Corel, CAD, Adobe - nastolatek mógłby mieć za półdarmo, za kilkanaście wręcz złotych, gdyby skorzystał z licencji "edukacyjnej" czy innej "non-profit". Skoro jednak młodzież nauczona jest po prostu kraść rzeczy, które są "przydatne", ale "za drogie"... no to cóż...

Młodzież nie jest w żadnym wypadku nauczona "
kraść rzeczy, które są "przydatne", ale "za drogie" " , bo nie kradnie nagminnie różnych rzeczy.

To co młodzież robi, to używa nielegalnych kopii programów. A jak sam Pan zauważył, w większości wypadków (potencjalna) strata producenta nie wynosi tyle ile koszt takiego oprogramowania w wersji komercyjnej (tysiące złotych), tylko dużo mniej (nawet nic), tyle ile kosztują wersje edukacyjne, "personal" itd.

Więc o co tutaj walczyć, tak naprawdę? Jak student ma zcrackowanego Autocada do nauki to jest to strata producenta, a gdy ma dokładnie tak samo funkcjonalną wersję edukacyjną legalnie, za darmo, ściągniętą służącą do tej samej nauki, to już straty nie ma?

Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek sąd skazując "pirata" za osiągnięcie korzyści majątkowej z tytułu nie kupienia programu tylko ściągnięcia go, brał pod uwagę nie tylko to, że ściągnięta wersja była "full commercial professional
enterprise", lecz także to, że te możliwości które "pirat" wykorzystywał mógł uzyskać za jakąś darmową(tańszą) wersję? (a więc jego korzyść majątkowa mogła wynosić 0 zł).

strata producenta? chociażby moralna

xpert17's picture

Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że np. ściągnięcie jakiejś piosenki z Internetu to jest jakaś "strata dla producenta" (są tacy, co tak uważają, a nawet ostatnio amerykański sąd wycenił tę stratę na jakieś setki tysięcy dolarów). Również przegranie koledze płyty z filmem, pożyczenie do zainstalowania nowej gry nie jest stratą dla producenta, a to pierwsze jest nawet być może całkiem legalne w ramach dozwolonego użytku. Skrakowanie Adobe Indesign czy AutoCADa też nie jest jakąś finansową stratą dla producenta.

Mówienie o stratach finansowych jest nieporozumieniem.

Żeby coś było naganne, niemoralne, nieakceptowalne w społeczeństwie, nie musi się od razu wiązać ze stratą finansową. Na przykład, jeśli wyjdę na ulicę i zrobię siusiu na torowisko tramwajowe, nie będzie z tego straty finansowej - tory nie zardzewieją, jezdni nie trzeba będzie zmywać, wozu ascenizacyjnego wzywać. A jednak gdyby zrobił to nasz syn, student, nie bylibyśmy z niego dumni, nie poklepalibyśmy go po plecach, nie powiedzielibyśmy mu - przecież to dokładnie to samo, co zrobienie siusiu w krzakach.

Autor programu ma prawo dowolnie nim dysponować i jeśli warunkiem uzyskania - nawet darmowej - licencji edukacyjnej jest pójście do autora i poproszenie go o to, to skrakowanie innej wersji programu nie jest "tym samym". Jest naruszeniem woli licencjodawcy, jest opluciem go. Rozumiem, że wzdrygamy się przed określeniem "kradzież", bo przecież nie ma straty finansowej i żadna rzecz materialna nie zginęła autorowi z szuflady. No dobrze, no to jeśli nie kradzież, to niech to będzie wandalizm, gwałt, naruszenie miru - możemy znaleźć określenie lepiej pasujące.

kradzież gwałt i wandalizm

ksiewi's picture

Już od dawna mamy najbardziej pasujące określenie - naruszenie praw autorskich.

Nie ma prawa

Panie expert - nie ma w europejskim prawie czegoś takiego jak licencje na używanie utworów w tym programów komputerowych
Są JEDYNIE licencje na EKSPLOATACJĘ utworów na POLACH EKSPLOATACJI.
Proszę też wyrażać się precyzyjnie - co znaczy, że Autor programu może dowolnie nim dysponować? Czyli czym konkretnie?
Bo osobistymi prawami autorskimi nie może. Egzemplarzami programu może dopóki nie wypuści tego do obrotu, potem już nie bo stają się własnością tego kto kupi taki egzemplarz. Majątkowymi prawami autorskimi - może dysponować.

pozdrawiam
Arek

Ależ proszę bardzo...

Mikołaj's picture

OK, niech ów nastolatek uzbiera 300 złotych na wersję Elements i niech każdy ją kupi. Tyle że to nadal oznacza jedno - straty producenta są bardzo mocno zawyżone. Podobnie z pakietami domowymi czy edukacyjnymi, jakkolwiek nie byłyby one znane. Dokładnych wyliczeń nie ma, ale należy przypuszczać, że większość pirackich kopii jest używanych w domach. Czyli, być może, realne straty producentów sięgają zaledwie 5% podawanych wartości? W takim przypadku oznaczałoby to, że mówimy o 100 miejscach pracy i 135 milionach złotych. Ciut inna wymowa, prawda?

A skoro już doszliśmy do tego, że straty są stanowczo zawyżone, to automatycznie należy zadać sobie drugie pytanie - czemu opinia publiczna jest wprowadzana w błąd. Na dodatek czemu jest wprowadzana w błąd świadomie? Świadomie, bo przecież ciężko mówić tutaj o nieświadomości istnienia wersji edukacyjnych oraz licencji MSDN AA i jej odpowiedników.

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net

Nie ma żadnych miliardów

Oprogramowanie, a nawet twarde przedmioty, jak samochody czy monitory montowane w Polsce (a oprogramowanie jest przeciez pisane za granica,, nawet płyty sie tam tłoczy a nie u nas) nie przynosi Polsce najprawdopodobniej żadnych zysków. Także z tytułu podatków, te bowiem z pewnością jakos się omija, np. poprzez ulge inwestycyjna z powodu zrobienia w naszym kraju "centrum R&D" zatrudniającego prezesa i dwie sprzątaczki. poniżej link pokazujący jak sprawy się mają w wypadku tak chwytliwego produktu jak iPod a więc z pewnością rentownego, rozchwytywanego itp. Najprawdopodobniej likwidacja tzw. piractwa, przyniosłaby polskiej gospodarce same straty (co zresztą zauważono już w wielu państwach).

Dowody:
http://apple.slashdot.org/story/09/11/28/1619239/What-the-iPod-Tells-Us-About-the-World-Economy

Gdyby ktos miał wątpliwości

są Państwa na tym świecie w których pewne informacje sa dostępne: w Irlandii podatki płacone przez Microsoft wynosza 0.04%. Ztem dlaczego Irlandia chce aby inwestował tam Microsoft? Czy to się opłąca? Zapewne ktos pośpieszy z analizą, że powstają miejsca pracy a ludzie zarabiają. Ale Ci sami ludzie pracują w firmach które płacąc podatki wspierają działanie Panstwa a tu jak widac robią to w 0.04%...
http://www.taxresearch.org.uk/Blog/category/microsoft/

ciekawe co na temat odcinania powiedzialby Google

Ciekawe, co na temat odcinania ludzi od internetu w kontekście miliardowych zysków i tysięcy nowych miejsc pracy powiedziałby Google, czy też dowolna inna firma dystrybuująca oprogromowanie w modelu software as service lub czerpiąca dochody z udostępniania przez internet innych usług?

I znowu będzie bicie piany o internautach - złodziejach :(

Już początkowe zdanie określające nielegalne kopiowanie utworów jako KRADZIEŻ pokazuje jasno do czego to zmierza.

pozdrawiam
Arek

Jakie znowu nielegalne

Jakie znowu nielegalne kopiowanie utworów? Przecież filmy, muzykę czy nawet programy komputerowe (backup) można kopiować w ramach dozwolonego użytku osobistego!

czy aby na pewno ?

Panowie błagam wyjaśnijcie mi tę sprawę bo już się pogubiłem - ja zwykły szary człowiek jestem (bez wykształcenia prawnego). Pytanie moje brzmi następująco: czy wykonywanie kopii zapasowych swoich danych jest legalne ?

Chodzi mi głównie o muzykę. Mam jej trochę zakupionej z takiego www.beatport.com i temu podobnych (na wszystko rachunki). Aż tak dużo miejsca na dysku nie mam więc po prostu wypalam te swoje piosenki na płyty CD. Tak się składa że za jakiś czas będę kupować odtwarzacze mp3 (dla DJ) i te piosenki, które mam nagrane będę również wykorzystywać no w połączeniu z tym sprzętem - czyli wrzucam do playera CDki i gram z nich w domu (jako trening) a później na imprezie (tam już klub opłaca zaiks itp).

Czy ja tu w którymś miejscu popełniam przestępstwo? Bo różnie to czasem można wyczytać - raz ludzie mówią że organizacje typu zaiks nie pozwalają na powielanie plików mp3 (wypalenie pliku mp3 na płytę cd lub skopiowanie na pendrive) a raz tak jak Pan powyżej - że wszystko jest OK. To w końcu jak jest ?? Pomóżcie bo nie chce żeby mi kiedyś ktoś zgarnął płyty CD z moimi piosenkami na takiej imprezie (a to się ponoć zdarzało innym dj) pod pretekstem że "nie wolno kopiować" albo żeby w ogóle mi zrobili przepadek mienia i dorzucili ksywę "pirat i złodziej".

Z góry bardzo dziękuję!

Co miał do powiedzenia Hieronim Wrona

Hirek Wrona bierze często udział w akcjach medialnych koalicji antypirackiej. Zawszę warto posłuchać, co ma do powiedzenia.

Warto też przeczytać, co już kiedyś powiedział (w wywiadzie opublikowanym 29.08.2008 w Rzeczpospolitej). Logika wywodu poraża:

K. Gniewkowski:
Da się w jakiś sposób ograniczyć piractwo?
H. Wrona:
Posunąłbym się do jednego tylko rozwiązania. Mianowicie do ustanowienia syndromu Myszki Miki. Amerykanie, kiedy im się kończy ochrona prawna Myszki Miki, przedłużają o kolejne 30 lat okres ochrony praw autorskich. To powoduje, że nikt im tej Myszki Miki nie może rąbnąć. (…) Kiedyś mieliśmy bardzo dużą lukę w polskim prawie autorskim z 1994 roku, w którym funkcjonował 25-letni okres ochrony. Tak to się skończyło, że nagrania starsze niż 25 lat można było bezkarnie wydawać, Stąd mieliśmy taką falę piractwa. (…)

A kilka zdań wcześniej (wytłuszczenie moje):

(…) Na przykładzie tej mojej akcji widać, jak Polacy są niedoinformowani prawnie. Ci młodzi ludzi, przede wszystkim gimnazjaliści, uczniowie szóstych klas i licealiści przychodzili na spotkania ze mną i mówili, no dobrze panie Hirku, ale skąd my mamy wiedzieć takie rzeczy, jeśli nikt nam o nich nie mówi. Oni nie mają skąd takiej wiedzy czerpać. Skąd ci młodzi ludzie mogą wiedzieć, że ściągnięcie pliku muzycznego z Internetu jest przestępstwem. 90 procent z nich nie ma świadomości że kradnie. Dla nich oczywiste było, że to wolno robić.

Ciekawe, czy rodzice owych „gimnazjalistów, uczniów szóstych klas i licealistów” zostali poinformowani, że w szkole odbędzie się spotkanie z lobbystą przysłanym przez ZPAV (w ramach szerszego frontu, do którego należą również BSA i FOTA), a nie po prostu z „dziennikarzem muzycznym”?

Syndrom Myszki Miki

kocio's picture

Bardzo byłbym ciekaw, co Wrona powiedziałby o granicach przedłużania takiej ochrony. Mówiąc na żywo człowiek dopuszcza się wielu uproszczeń i emocjonalnych wtrętów i nie sposób tego uniknąć, ani rozliczać z każdego stwierdzenia.

Dlatego najlepszym sposobem wyjaśnienia co miał na myśli powołując się na wydłużanie ochrony prawa autorskiego byłoby zapytanie, jaki jest jego zdaniem optymalny okres ochrony, żeby nie trzeba było się bawić w kotka i (nomen omen) myszkę. OK, 25 lat to za krótko - a więc ile powinno być? 75 lat po śmierci autora (nie wnikając chwilowo w różnice między krajami oraz pomijając "własność korporacyjną")? 100? Milion? Wiecznie? Bo jeśli nie wiecznie, to ciekawe jak by uzasadnił, że ten okres miałby kiedyś wygasać?

Tak zwyczajnie jestem ciekaw jaką on ma świadomość jak ten system działa i co dla niego jest oczywiste.

Kto zarabia na piractwie

Postawię tezę dość przewrotną, choć wydaje mi się, że uzasadnioną.
Uważam, że na tzw. piractwie zarabiają właśnie producenci tegoż oprogramowania. Zdarzało mi się widzieć sytuacje, w której pracownik namawiał pracodawcę na zakup konkretnego programu ponieważ "ma go w domu i zna doskonale".
Gdyby MS Office czy Photoshop miały rzeczywiste zabezpieczenia, a nie eksperymentalne i możliwe do ominięcia szybko musiały by stanieć lub stracić rynek na rzecz OO czy Gimpa.

Dobry przykład z oprogramowaniem muzycznym. Programy zabezpieczone kluczem sprzętowym nie są "piracone" i młodzież świetnie sobie radzi bez tych programów. Do robienia muzyki wykorzystuje kilka programów open source i freeware zamiast jednego kombajnu, który robi wszystko.

Widząc wokoło takie działania nie mogę oprzeć się wrażeniu, że firmy, które najwięcej krzyczą o stratach mają największe dochody właśnie dzięki działaniom tzw. piratów.

Czy posiadanie na dysku

Czy posiadanie na dysku programów instalacyjnych typu nortonxxx+keygen.exe przy czym nie są one zainstalowane w systemie, tylko ściągnięte na dysk i nawet nie sprawdzone :) , jest nielegalne ?
Ewent. jak policja sprawdza czy dany program jest "piratem" - przecież można sobie teoretycznie program np. dmaryni.exe nazwać np. windows+keygen.exe, nie mówiąc o tym, iż ściągając coś takiego z internetu można otrzymać zupełną niespodziankę, np. film porno miast ostatniego hitu filmowego :) - tak więc bez instalacji de facto nie wiadomo, co jest w środku...

nie jestem prawnikiem

ale o ile wiem a zawodowo jestem zwiazany z IT, posiadanie, czyli samo przechowywanie na dysku, wersji instalacyjnej programu bez ważnej licencji jest przestępstwem.

Czyli jak ściągnę sobie z

PablO's picture

Czyli jak ściągnę sobie z internetu plik instalacyjny jakiegoś programu, uruchomię instalację i nie zgodzę się z licencją to muszę szybko tę instalkę usunąć, bo będę przestępcą?

p.Wrona et consortes

p. Wrona, Rogowiecki, ktoś z Universal PL etc. często międlący nt. "piractwa" znani są starszym wiekiem radiosłuchaczom :) z prowadzenia, gł. w programach 2-3 PR programów (lata '80) typu "Wieczór płytowy", gdzie puszczano w jak najlepszej jakości CALUTKIE płyty CD, z podziałem na 2 części, coby ułatwić nagrywanie na kasety magnetofonowe :)
I tyle nt. ich gadania o "złodziejstwie" - punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>