Archiwum - Maj 2011

Beatbox w drodze do społeczeństwa informacyjnego

Jakiś czas temu jechałem nowoczesnym - jak na te czasy - autobusem komunikacji miejskiej w Warszawie. Autobus ten był wyposażony w wyświetlacze, na których podróżni mogli śledzić trasę przejazdu. Głos z puszki sygnalizował, na jakim przystanku autobus się właśnie zatrzymuje i jaki będzie kolejny przystanek. Oznaczenia zewnętrzne, tj. numer linii, również wyświetlane były przez centralny komputer. Oczywiście tak się dzieje tylko wówczas, gdy autobus nie ma awarii.

Tezy i tezy alternatywne w dyskusji o własności intelektualnej

Komisja Europejska przygotowała Komunikat zawierający strategię w obszarze praw własności intelektualnej, a zatytułowaną "Jednolity rynek dla praw własności intelektualnej". W globalnej dyskusji na temat wyzwań niesionych przez rozwój technologii komunikacyjnych pojawia sie nowe narzędzie: strategiczny raport alternatywny. Oto organizacja European Digital Rights (EDRi) przygotowała taki alternatywny raport: "European Digital Rights. Shadow IPR Strategy Report". Kraje członkowskie konsultują teraz dokumenty opublikowane przez Komisje i istnieje potencjał zainteresowania mediów tym faktem. Powstała jednak konkurencja idei. Polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (które do 3 czerwca czeka na wstępne uwagi) może nagle otrzymać wiele komentarzy i opinii, które prezentują odmienny - w stosunku do komisyjnego - punkt widzenia. Oczywiście tylko wówczas, gdy obywatele zechcą wziąć udział w konsultacjach, co wcale nie jest oczywiste.

Przez przycinanie do współautorstwa

Chętnie przeczytam uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego z dnia 25 maja 2011 r. (sygn. II CSK 527/10). Ma z niego ponoć wynikać, że jeśli ktoś dokona usunięcia fragmentów artykułu, który ktoś inny napisał, to w ten sposób dochodzi do współautorstwa. Nie wiem, i dlatego właśnie chciałbym przeczytać uzasadnienie, czy sąd odniósł się do problematyki stworzenia i korzystania z opracowania.

Pan Premier sobie, a celnicy (minister finansów) sobie

Pan Premier powiedział, co powiedział, a powiedział w taki sposób, że da się to teraz interpretować w dowolny sposób. Internauci mogą teraz skalować polską dyskusję i budować przekaz globalnie. Mogą generować "pozytywne wzmocnienie" (chwalić Pana Premiera), mogą też być niezadowoleni. W zależności od odczuć. Polska trafiła do serwisu Slashdot. Są w gronie czytelników tego serwisu osoby, które wiedzą, co to znaczy. W serwisie Slashdot jednak nie pojawiła się informacja na temat założeń, które pozwalają celnikom stworzyć sobie sklepik z informacjami. Właśnie takie działania administracji publicznej muszą być brane pod uwagę w procesie interpretacji nie dość precyzyjnych słów Pana Premiera. Po prostu: zrozumiemy ich sens analizując czyny i fakty.

O tym, że Minister Spraw Zagranicznych chce podważyć przepisy Unii Europejskiej

"Dążę do ustanowienia precedensu prawnego, mianowicie, że fora internetowe rządzą się nie ustawą o hostingu, o użyczaniu serwerów, tylko rządzą się prawem prasowym, w związku z tym wydawcy są odpowiedzialni za treści, które rozpowszechniają"

Ze spółki wspierającej technologicznie HADOPI wyciekły numery IP

Warto odnotować incydent związany z wyciekiem danych ze spółki Trident Media Guard (TMG), która obsługuje francuski urząd HADOPI. TMG w szczególności monitorowała aktywność użytkowników sieci P2P. Zebrane dane przekazywała urzędowi, który podejmował decyzje dot. "odcinania" od Sieci. Część danych zebranych przez spółkę trafiła ponoć w niepowołane ręce. Powodem wycieku miała być luka systemu teleinformatycznego spółki. W tym sensie nie doszło do włamania, a raczej do wykorzystaniu "otwartych drzwi" (spółka jednak utrzymuje, że doszło do włamania). Tak czy inaczej - wstrzymano współpracę ze spółką, a więc francuski system "trzech ostrzeżeń" na chwilę przestał działać.

Świadczenie usług drogą elektroniczną: w przyszłym tygodniu rząd przyjmie założenia do zmiany ustawy

W ten wtorek (wczoraj)na Radzie Ministrów miał stanąć projekt Założeń ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, a w ramach tego projektu próba stworzenia procedury notice and takedown, która doprecyzowywałaby obecnie istniejące przepisy art. 14 ustawy. Rząd miał jednak napięty plan pracy i te założenia trafią najpewniej na kolejne posiedzenie Rady Ministrów - w przyszłym tygodniu. Po rozmowach "z internautami" minister Boni przedstawił Radzie Ministrów poprawkę do złożonych już w MSWiA założeń. Ja się zastanawiam nad tym, na jakich zasadach dziś wytoczyć powództwo, jeśli ktoś świadomie będzie wysyłał "wiarygodną wiadomość", chociaż powinien był wiedzieć, że treści lub związana z nimi działalność nie jest/była bezprawna?

Poniedziałkowo o retencji danych w Kancelarii Premiera

Minister Jacek Cichocki w czasie spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w dniu 24 maja 2011 r.Odbyło się kolejne spotkanie z cyklu spotkań "internautów" z ministrem Michałem Bonim i przedstawicielami rządu. W poniedziałkowym spotkaniu wziął udział również minister Jacek Cichocki, Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych przy Radzie Ministrów. Minister Cichocki zreferował stan rządowych prac związanych z regulacjami problematyki retencji danych telekomunikacyjnych.

"Własność publiczna", czyli pierwszy etap już za nami, ale czas nauki się nie skończył

Cieszymy się z wypowiedzi Pana Premiera, ponieważ mówiąc "o tym, co za pieniądze publiczne" dokonał wyboru. Mógł wybrać wizję państwa jako "sklepu z informacjami", a wybrał opcję, w której państwo dzieli się informacjami, nie traktując jej jak towaru. Przynajmniej tak zadeklarował. Mogłoby się wydawać, że tak zadeklarował. W swojej relacji po spotkaniu napisałem: polityczna deklaracja Pana Premiera była "deklaracją przełomu". Później zaś napisałem, że "diabeł tkwi w szczegółach". Uzyskanie deklaracji nie kończy dyskusji i wzajemnego uczenia się oczekiwań i potrzeb społeczeństwa, ale i państwa. I nie chodzi mi tylko o to, że obywatele muszą nauczyć się odróżniać deklaracje od realnych działań, że muszą również rozumieć przekaz medialny i uwarunkowania prawno-gospodarcze trudnych nieraz decyzji. Chodzi również o to, że składający deklaracje politycy muszą uczyć się rozumieć to, o co chodzi w tym całym prawie reglamentującym obieg informacji.

O tym, że biegły oceni, czy na stronie była satyra, czy obraza prezydenta

"Każdy ma inne odczucie oglądając stronę. W tej sprawie powołany zostanie biegły, który oceni, czy treści można traktować w charakterze satyry, czy też można już mówić o znieważeniu prezydenta. Dla mnie, jeśli mogę wyrazić prywatne zdanie, było to wyjątkowo niesmaczne"