jednostka

Dziennikarska ochrona źródeł, a wydobywanie dziennikarskich bilingów

Dla porządku odnotuję, że kilka dni temu Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa uchylił cztery decyzje prokuratora wojskowego dotyczące żądania informacji na temat dziennikarzy. Wcześniejsze notatki na ten temat opublikowałem pod tytułami: O tym, że przedsiębiorcy nie przekazali treści SMS-ów oraz, że prokurator działał w sposób nieuprawniony oraz O retencji w kontekście ochrony danych informatorów prasy. W wydanym 19. marca postanowieniu Sąd Rejonowy stwierdził, że żądanie przez prokuraturę wojskową od operatorów billingów i treści sms-ów dwóch dziennikarzy w sprawie o przecieki ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej było "ominięciem prawa zakazującego ustalania źródeł dziennikarzy".

Odpowiedzialność dyscyplinarna za prywatny "blog" funkcjonariusza Policji

Już wcześniej zastanawiałem się jak się mają zasady deontologii dziennikarskiej (ustawowy obowiązek przestrzegania zasad etyki zawodu dziennikarza) do aktywności publicystycznej różnych urzędów (organów). Jak mantrę powtarzam stale tezy dotyczące konieczności uregulowania kwestii tworzenia stron internetowych administracji publicznej (głównie postulat zaprzestania tworzenia takich stron). Zastanawiam się przy tym, czy osoby redagujące takie serwisy, a także ich zwierzchnicy, mogą - i na jakich zasadach - ponosić odpowiedzialność z tytułu swoich publikacji. Jakiś czas temu Naczelny Sąd Administracyjny wydał interesujący wyrok, który dotyczył "prywatnego bloga" prowadzonego przez funkcjonariusza policji. Cóż z tego, że robił to po godzinach, skoro - jak uznały sądy - sprzeniewierzył się zasadom etyki (a to w ten sposób, że w celach prywatnych wykorzystywał informacje zdobyte na służbie), popełniał w ten sposób przewinienie dyscyplinarne i - wobec tego - zasłużył na karę.

Osoba publiczna a osoba publiczna w zakresie wystąpień na forach internetowych

Wyrok nie jest nowy, bo sprzed czterech miesięcy, ale wart odnotowania. Zrobił to zresztą już i Olgierd Rudak i Tomek Rychlicki. Jeden ostrożnie, chociaż z podaniem sygnatury, drugi zaś zdobył sam wyrok z uzasadnieniem i go opublikował. Chodzi o wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 12 grudnia 2011 r. (sygn. akt III C 202/09). Dla mnie jest on interesujący nie dlatego, że sąd rozważał, czy nazywanie kogoś "trollem internetowym" stanowi bezprawne naruszenie jego dóbr osobistych, ale z innego powodu: z powodu rozważań sądu na temat osób publicznych.

W dyskusji o prawie autorskim pochylmy się nad dziedzictwem Fryderyka Chopina

Ustawa z dnia 3 lutego 2001 r. o ochronie dziedzictwa Fryderyka Chopina nieprzerwanie wprawia mnie w zadumę. Zastanawiam się stale, jaki jest związek tej ustawy z przepisami ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a także z przepisami Kodeksu cywilnego, w których znajdują się przepisy o ochronie dóbr osobistych. Rozumiem, że ustawa o "ochronie dziedzictwa" jest tu ustawą szczególną, ale sam nie wiem, czy sposób uregulowania tej "szczególnej ochrony" jest właściwy i odpowiednio precyzyjny...

Internetowy crowdfunding, a przepisy o zbiórkach publicznych - wyrok Sądu Rejonowego w Krakowie

świnka skarbonkaW tekście pt. Trzy konkrety w okolicy dyskusji o ACTA sygnalizowałem, że mamy już wyrok w sprawie, w której MSWiA (dziś: MSW) dokonywało takiej interpretacji przepisów o zbiórkach publicznych, która uniemożliwiała korzystanie np. z serwisu PayPal, by uzyskiwać finansowe wsparcie dla działania serwisu internetowego w formie crowdfundingu. Zdaniem MSWiA ogłoszenie, że można przelewać pieniądze na konto (lub skorzystać z pośrednich rozwiązań), by wesprzeć jakiś projekt, jest taką zbiórką publiczną. Jeśli nie uzyskało się stosownego pozwolenia i zacznie się zbierać pieniądze - twierdzi ministerstwo - to można mówić o wykroczeniu z art. 56 ustawy Kodeksu wykroczeń (co zagrożone jest karą grzywny). Jak sygnalizowałem - w takiej właśnie sprawie mamy wyrok Sądu Rejonowego z lutego, który to sąd uniewinnił osobę związaną z serwisem internetowym od zarzucanego mu wykroczenia. Przy czym sąd wskazał przy okazji, że wydane na podstawie ustawy o zbiórkach publicznych rozporządzenie wykonawcze jest z tą ustawą sprzeczne.

Dlaczego jestem spokojny, czyli koza i gruszki a sprawa polska

Tym, którzy usiłują mnie na siłę wciskać w świat polityki odpowiadam, że reprezentuję głównie siebie. Oczywiście potrafiłbym wykorzystać jakieś sprytnie skrojone, inżynieryjno-społeczne skojarzenia, a to "You can call me V." w nawiązaniu do V for VaGla, a to fakt, że urodziłem się 17 maja, a więc akurat - tak jakoś wyszło - w Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Gdyby nie to, że piszę zdaniami zbyt wielokrotnie złożonymi i umieszczam je w za długich tekstach, przez które niewielu daje rade przebrnąć, to niemal byłbym idealną twarzą rewolucji (łysy karku, pewnie bandyta). Ale rola animatora ruchu społecznego "Ctrl+V" jakoś kłóci się z tym, w jaki sposób postrzegam rzeczywistość. Może impuls do takiego postrzegania dał mi nawet sam premier. Bo przecież On właśnie, na jednym ze spotkań rządu z internautami i organizacjami społecznymi, powiedział: "Nie szukajmy kiczu porozumienia, każdy zna swoją rolę". I ja też tak uważam. Każdy zna swoją rolę. Trzeba robić swoje. Dlatego po jednej z debat napisałem, kierując te słowa do czytelników: wszystko zależy od Was. Każdy niech robi swoje i nie ogląda się na innych. System prawny jedynie powinien dawać narzędzia, dzięki którym obywatele będą mogli sprawować władzę zwierzchnią w Rzeczpospolitej Polskiej i kontrolować swoich przedstawicieli.

Pierwsza działka gratis

Projekt ACTA rozpoczyna się inwokacją ustalającą pewien, akceptowany - jak się wydaje - przez zwolenników umowy standard: "skuteczne dochodzenie i egzekwowanie praw własności intelektualnej ma decydujące znaczenie dla trwałego wzrostu gospodarczego we wszystkich gałęziach przemysłu oraz na całym świecie". Myślę sobie, że może jestem frajerem. Może trzeba zerwać z romantycznymi przyzwyczajeniami i rzeczywiście za najdrobniejszy komentarz do mediów wystawiać fakturę?

Przyglądanie się przez obywateli mogłoby zmienić "delikatny proces decyzyjny" w Unii Europejskiej

Kilka dni temu przybliżałem dyskusję w Parlamencie Europejskim na temat przejrzystości działania UE i o dostępie do dokumentów. Dziś mogę przywołać odpowiedź, jakiej udzielono w imieniu Sekretariatu Generalnego Rady UE w związku z wnioskiem w sprawie dostępu do dokumentu 15856/11. Dokument ten jest opinią Służby Prawnej Rady dotyczącą projektu porozumienia w sprawie jurysdykcji patentowej Unii Europejskiej opracowanego przez prezydencję Rady we wrześniu 2011 roku. Pewna obywatelka postanowiła dowiedzieć się, jakie też uwagi lub zastrzeżenia miały owe służby, ponieważ - jak można przypuszczać - chciała, jako obywatelka kraju członkowskiego Unii Europejskiej, skorzystać z możliwości partycypowania w procesach politycznych zachodzących w Unii. Jeśli nawet nie aktywnie, to przecież wystarczy, że chciałaby poznać sposób, w jaki takie procesy zachodzą. Jednak nie może wiedzieć.

Kara za brak rejestracji czasopism niezgodna z Konstytucją - (częściowo) udało się za trzecim razem

Mamy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sygn. SK 42/09. Wyrok zapadł wczoraj, tj. 14 grudnia. Jaki jest finał? Odpowiedzialność karna za wydawanie czasopisma drukowanego bez rejestracji jest niezgodna z konstytucją, a ściślej: "Art. 45 w związku z art. 7 ust. 2 pkt 1 i pkt 3 oraz w związku z art. 20 ust. 1 zdanie pierwsze, w zakresie dotyczącym czasopism drukowanych, ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. - Prawo prasowe w zakresie, w jakim wprowadza odpowiedzialność karną za wydawanie czasopisma drukowanego bez rejestracji: a) jest niezgodny z art. 31 ust. 3 w związku z art. 54 ust. 1 konstytucji, b) jest zgodny z art. 42 ust. 1 w związku z art. 2 konstytucji". W końcu się udało. Amen. Chociaż... Sam wyrok nie odnosi się do rejestracji serwisów internetowych, a jedynie do "czasopism drukowanych". To też istotna wskazówka w tych dywagacjach, które pojawiały się również w tym serwisie. Rejestracja "serwisów internetowych" powinna jeszcze kiedyś pojawić się w Trybunale Konstytucyjnym. No, chyba że wcześniej prawodawca zdecyduje się w jakiś sposób rozwiązać problem nieadekwatnej do współczesnego rozwoju mediów ustawy prasowej.

Upływ czasu licencji shareware, a uzyskanie programu komputerowego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej

Sąd Okręgowy w Zamościu wyrokiem sygn. II Ka 269/11 podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego w Biłgoraju, który uniewinnił oskarżoną z art. 278 § 2 kodeksu karnego od zarzucanych jej czynów. Przepis ten stwierdza, że kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej - podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do pięciu lat. Sądy musiały zatem ocenić, czy w danej sprawie doszło do uzyskania programu, czy uzyskanie takiego programu wiązało się z korzyścią majątkową i czy sprawcy takiemu można było przypisać winę. Sądy uznały, że nie można przypisać oskarżonej winy w sytuacji, w której w czasie naprawy serwisanci zainstalowali jej na komputerze oprogramowanie shareware (o czasowej licencji), zaś po jakimś czasie licencja taka wygasła, a program nadal był zainstalowany na komputerze oskarżonej.