tajemnice

Zdalna inwigilacja komputerów obywateli - Wielka Brytania wychodzi naprzeciw strategii UE

Niedawno pisałem o sytuacji w Niemczech (por. ostatni z serii: Jednym głosem przewagi przyjęto w Niemczech nowe uprawnienia inwigilacyjne BKA), a tymczasem z Wielkiej Brytanii dochodzą sygnały na temat "dążenia do wprowadzenia przepisów pozwalających na dokonywanie za pośrednictwem Sieci tajnych policyjnych przeszukiwań komputerów bez konieczności uzyskiwania zgody sądu". Ale to nie jest wybitnie brytyjski pomysł, a przyłączenie się rządu Wielkiej Brytanii do strategii Europejskiej dot. walki z cyberprzestępczością, którą ogłoszono pod koniec zeszłego roku.

Techniczna czkawka poszukiwania linii demarkacyjnej między wolnością słowa, a odpowiedzialnością za słowo

Kiedy w październiku 2008 roku serwisy agencyjne i inne media podawały informacje, że w Australii rząd chce "cenzurować" Sieć, a to w ten sposób, że wszyscy dostawcy usług internetowych będą musieli (na razie eksperymentalnie) filtrować transmisje wychodzącą z kontynentu i doń przychodzącą, nie wiedzieliśmy, że Telekomunikacja Polska pracuje nad podobnymi rozwiązaniami. W Australii były protesty (być może mniejsze niż w Szwecji z okazji wprowadzenia tam retencji danych telekomunikacyjnych, ale jednak coś się działo). W Polsce temat dopiero trafia do świadomości konsumentów mediów, głównie dzięki temu, że TP walcząc z treściami szkodliwymi zablokowała również takie witryny jak stronę GIMP (The GNU Image Manipulation Program), a także część serwerów IRC (Internet Relay Chat). Te ostatnie z obawy przed (baczność!) botnetami.

Monitoring w Wielkiej Brytanii był i jest przedmiotem publicznej debaty

W Polsce nie dyskutuje się publicznie o społecznych problemach związanych z rozrastającym się systemem monitoringu miejskiego. Pokazuje się przykład Londynu i rozrostu systemu monitoringu w tym mieście, jako coś, z czego doświadczeń należy korzystać. Jednak w Wielkiej Brytanii potrzeba instalowania kamer CCTV na ulicach (jak również ich "skuteczności" i przydatności do "określonych celów") była i jest przedmiotem publicznej debaty, ba, poddana została krytyce. Przeprowadzono również badania w innych miastach europejskich, takich jak Berlin i Oslo.

Zabezpieczenie redakcyjnych komputerów a tajemnica zawodowa dziennikarzy

Przypuszczam, że to godne odnotowania: do redakcji Nowin Wodzisławskich przyszła policja i zabezpieczyła komputer redaktora naczelnego. Dlaczego? Dlatego, że dziennikarze dowiedzieli się o zawartości pamięci USB, którą wodzisławscy policjanci zwrócili oskarżonemu w jednej ze spraw (osobie, którą oskarża się o handel narkotykami i włamanie). Wcześniej ten pendrive zabezpieczono w samochodzie oskarżonego. Gdy mu go zwrócono - na przenośnym dysku znajdował się dodatkowy katalog, a w nim zeznania świadków i poszkodowanych, szczegóły prowadzonych śledztw oraz dane świadków i poszkodowanych. Jak się wydaje - policjant z Komisariatu w Gorzycach po prostu używał zabezpieczonej pamięci do przechowywania plików, a zwracając oskarżonemu przenośny dysk policja ujawniła informacje ze śledztw. Dziennikarze się o tym dowiedzieli i poprosili policję o komentarz. W efekcie zabezpieczono im redakcyjny komputer.

Każdy chce mieć wyłączność na uprawianie roli

Kilka dni temu przez myśl by mi to nie przeszło, ale dziś, po pojawieniu się pomysłu na podział na "prawdziwych aktorów" i "innych", zaczynam się zastanawiać, czy aby nie byłoby dobrym pomysłem wystawienie jakiejś sztuki? Chodzi o dyskutowany publicznie projekt ustawy "o wykonywaniu i ochronie zawodu aktora". Tak, jak "Na świecie są miliardy twórców", są również miliardy artystów wykonawców. Mam wrażenie, że proponując - w pierwszej kolejności - "zasady wykonywania zawodu aktora", ktoś będzie chciał mnie pozbawić możliwości rozkręcenia lukratywnie zapowiadającego się procesu certyfikacji Twórców, który chciałem wprowadzić. Najpierw aktorzy, a potem inni. Niebawem okaże się, że nie mogę robić zdjęć, tworzyć sobie na serwetkach satyrycznych rysunków, a może nawet składać rymów... To znaczy - będę mógł robić to wszystko, ale nie będzie mi przysługiwało "specjalne" wynagrodzenie, które będzie przysługiwało tylko prawdziwym wykonawcom i prawdziwym twórcom.

Jednym głosem przewagi przyjęto w Niemczech nowe uprawnienia inwigilacyjne BKA

Wczoraj Rada Federalna Niemiec (Bundesrat) przyjęła ustawę nowelizującą ustawę "BKA-Gesetz", o pracach nad którą pisałem niedawno w tekście Zdalne przeszukanie komputerów (niemieckich) obywateli - cd. dyskusji. Ustawę musi już tylko podpisać Prezydent Horst Köhler i 1 stycznia 2009 roku wejdzie ona w życie. Opozycja zapowiedziała, że skieruje nowelizującą ustawę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Przy okazji tej dyskusji po raz kolejny widać zderzenie interesów, które z jednej strony uzasadniane są potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego, z drugiej zaś potrzebą systemowej ochrony pewnego rodzaju informacji, jako np. tajemnic zawodowych (m.in. tajemnica dziennikarska, adwokacka, czy lekarska).

O tym, że obywatele nie mają prawa wiedzieć jak odpowiada państwo, bo poufność daje czas na refleksję

W czasie spotkania w MSWiA, na którym poruszano problematykę implementacji Dyrektywy 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego (por. ostatnio na ten temat Jeszcze o standardowych licencjach na ponowne wykorzystanie PSI), poznałem Pana Zenona Michajłowskiego, który podzielił się ze mną efektami swojej korespondencji z Prezesem Rady Ministrów oraz Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej. Interesując się problematyką ochrony środowiska Pan Zenon wystąpił do Premiera z wezwaniem do udostępnienia odpowiedzi Rządu RP na zarzuty formalne wystosowane przez Komisję Europejską 14 czerwca 2006 roku, którą to odpowiedź Rząd RP wyartykułował 1 września 2006 roku; zwrócił się również o udostępnienie odpowiedzi Rządu RP na uzasadnioną opinię Komisji Europejskiej, której Rząd udzielił Komisji w sierpniu 2007 roku - wszystkie te pisma dotyczyły wadliwej transpozycji dyrektywy 2003/35/WE. Pan Zenon ten wniosek złożył 4 września 2008 roku. Otrzymał odpowiedź, z której wynika, że nie ma prawa wiedzieć co Komisji odpowiedział polski rząd.

"Obywatelskie zatrzymanie" za robienie zdjęć na poczcie

Ciekawe wydarzenie: pracownice Poczty Polskiej zatrzymały policjanta "w cywilu", który po służbie chciał odebrać przesyłkę (na podstawie awizo). Ponieważ kolejka była duża, a działały tylko dwa okienka (przy trzecim stoisku pani sprzedawała ozdoby świąteczne) - wiele osób z irytacją opuszczało kolejkę. Chcąc powiadomić o sytuacji prasę policjant zaczął robić zdjęcia telefonem komórkowym, to zaś sprowokowało panie z poczty do "zatrzymania" policjanta (który do końca nie ujawnił wykonywanego przez siebie zawodu). Jak się wydaje - interwencja rzecznika prasowego Poczty Polskiej spowodowała, że policjant został "uwolniony". Ciekawe w tej sprawie, poza "obywatelskim zatrzymaniem", jest praktyczne ustalanie prawa do fotografowania w takich miejscach jak urząd pocztowy.

Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 26 września 2001 r. (sygn. akt IV CKN 458/00)

Skoro w sąsiedniej notatce Urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole w orzecznictwie sądów administracyjnych przywołuję ten wyrok, to wypada go również przybliżyć. Wyrokiem Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 26 września 2001 r. (sygn. akt IV CKN 458/00) Sąd Najwyższy oddalił kasację złożoną przez pewną spółkę z o.o. (powódkę), która wcześniej wystąpiła przeciwko pozwanej (prawdopodobnie prowadzącej działalność gospodarczą) o ochronę praw autorskich. Poszło o testy egzaminacyjne na prawo jazdy kategorii A, B C, D i T. Na podstawie stanowiska Sądu Najwyższego wiemy, że o ile pytania składające się na "bank pytań" testowych na prawo jazdy nie będą "dokumentem urzędowym", to jednak mieszczą się w obrębie "materiału urzędowego" i przez to nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego.

Dziennikarz rekomendowany przez redakcję lub wydawcę

25 listopada 2008 r. o godz. 9.00 Trybunał Konstytucyjny rozpoznał wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczący zasad udostępniania dokumentów gromadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej, który zakwestionował fragment regulacji, dotyczącej dostępu do dokumentów zgromadzonych przez IPN, w celach naukowych lub publikacji prasowej, uznając, że w tych zakresach występuje niekonstytucyjne, bo nieproporcjonalne ograniczenie dostępu. Za takie ograniczenie Rzecznik uznawał wymaganie - odpowiednio - rekomendacji pracownika naukowego oraz upoważnienia redakcji albo wydawcy (pojawił się też problem freelance-rów, czyli "wolnych strzelców"). Trybunał Konstytucyjny uznał, że zakwestionowane przepisy są zgodne z Konstytucją (sygn. K 5/08)