Kampania społeczna na rzecz certyfikacji Twórców
Na świecie jest po prostu za dużo ludzi, którzy mogliby dostawać pieniądze od organizacji zbiorowego zarządzania, jeśli te organizacje - reprezentując wszak twórców - chciałyby im je dawać. Jest za dużo twórców, którzy tworzą, a ściślej: przejawiają działalność twórczą o indywidualnym charakterze, ustalają ją w sposób dowolny i to co tworzą ma różną wartość, przeznaczenie i jest wyrażone w różny sposób. Po prostu za dużo ludzi generuje utwory w rozumieniu prawa autorskiego. Dlatego chciałbym uruchomić społeczną kampanie na rzecz zamknięcia "zawodu twórcy". Trzeba powołać specjalną komisję certyfikacyjną, która będzie przyznawała status twórcy i tylko temu, kto przejdzie przez bardzo rygorystyczne sito - temu będzie przysługiwał status twórcy. Certyfikat ten będzie można również sobie kupić za naprawdę duże pieniądze.
Prawdziwych twórców, ale takich naprawdę prawdziwych, z prawdziwego zdarzenia, jest coraz mniej. Po prostu nie mogą się przebić do publiczności ze swoją twórczością. Wiadomo. Za tworzenie wzięła się masa przypadkowych ludzi. Ba! Utwory generowane są nawet przez (co wrażliwszych proszę o zamknięcie oka): ...userów. Na nic próba złamania konwencji i nazywanie tej twórczości nie utworami, a "user generated content-em". Pojawia się prawdziwy problem. Polega on na tym, że niektórzy "twórcy" "user generated content-u" podnoszą głowy i zaczynają się domagać pieniędzy od tych, którzy zbierają te pieniądze nie w ich imieniu, a w imieniu prawdziwych twórców (por. Otrzymałem odpowiedź z KOPIPOL'u). Bo te pieniądze nie są zbierane za korzystanie z "contentu" a za korzystanie z "Utworów" (przez wielkie "U").
Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych jest archaiczna. Nie nadąża za współczesnością. Ona miała promować "twórczość" i ochrony nie uzależnia od wartości czy przeznaczenia tworzonych dzieł. A to błąd! Wobec takiego podejścia prawdziwi twórcy zaczynają głodować. Nie mogą się już utrzymać ze swojej prawdziwej twórczości. Szara masa "userów" generujacych "content", a chcących ten "content" nazywać utworami, zabiera im chleb. To nie jest uczciwe. Przecież nie zależy nam na ochronie dowolnego twórcy, a na tym, by chronieni byli Twórcy (przez wielkie "T").
Ustawa była może dobra, kiedy uważaliśmy twórczość za coś, co warto stymulować. Nie było zbyt wielu twórców, więc racjonalny ustawodawca jakoś chciał zagwarantować im byt, ochronić, by twórczość mogła kiełkować i - później - kwitnąć. Ale już dosyć! Teraz to już plaga, a twórcy przez małe "t" stanowią po prostu zagrożenie. Jeśli nie zamkniemy dostępu do swobodnego wykonywania działalności Twórczej, to całe "społeczeństwo informacyjne" się zawali. Masa kiepskiej jakości domorosłych artystów nie da spokojnie żyć tym prawdziwym. Trzeba z tym skończyć.
Tylko Twórcy (przez wielkie "T") są w stanie tworzyć prawdziwie wartościowe społecznie utwory i im bardziej wartościowe społecznie, tym bardziej niezależnie od wartości i przeznaczenia, a nawet sposobu wyrażenia zasługują one na ochronę. Co o tym może wiedzieć taki twórca przez małe "t"? Nic.
Taki oto pomysł mam, żeby twórców certyfikować i ciekawy jestem czy go ktoś podchwyci. Certyfikowanie to ostatnio dość modna tendencja. Różne zawody się zamykają - dla ochrony i podnoszenia jakości. Dlaczego twórców miałoby to ominąć? W sumie - już słychać głosy, że może nie każdy utwór należy chronić. Właściwie, to taką komisję certyfikacyjną już mamy, a raczej kilka takich komisji. Mamy, czy nie?
Ale póki co, jeśli zobaczysz na zderzaku mijającego cię samochodu napis "Kampania na rzecz certyfikacji Twórców" - zatrąb dla Kampanii.
W weekendowym Życiu Warszawy Jarosław Lipszyc publikuje felieton: Na świecie są miliardy twórców, czyli media to my, w którym nawiązuje do moich tekstów: Na świecie są miliardy twórców oraz Per devia rura viarum: dyskusja o kształcie regulacji mediów, czyli nas. Miłej lektury.
PS.
Chociaż zdaję sobie sprawę z olbrzymiej społecznej odpowiedzialności, ale przyjmę na siebie ten ciężar i - skoro nikt inny tego nie chce robić, a w końcu to mój pomysł - mogę Twórcom nadawać certyfikaty. Sami państwo jednak rozumiecie, że taka działalność niesie za sobą konieczność pokrycia kosztów, tak więc wnioski dotyczące możliwości przystąpienia do egzaminu na Twórce muszą być obarczone opłatą inkaso. Gdyby ktoś wybrał drugi wariant - w późniejszym terminie podam kwotę, którą należy przelać na moje konto, by uzyskać certyfikat Twórcy bez konieczności zdawania trudnego egzaminu.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
obawiam się, że to może nie zadziałać...
Obawiam się Panie Piotrze, że system certyfikacji Twórców może nie spełniać odpowiednio swojej roli, dopóki każdy będzie mógł być Twórcą i bez certyfikatu. Należałoby zatem dodatkowo wprowadzić system kar dla twórców wykonujących zawód Twórcy bez certyfikatu. Wydaje mi się, że przestępstwo to winno być ścigane z urzędu, a minimalnym wymiarem kary powinno być dożywocie oraz pozbawienie naruszyciela i jego rodziny do 7go stopnia pokrewieństwa wszelkiego majątku. Chociaż obawiam się, że to może być zbyt niska kara i nie będzie ona odstraszać potencjalnych przestępców. Być może trzeba by wrócić do publicznych spaleń na stosach (oczywiście wykonywanych przez certyfikowanych katów) :-D
Słusznie
Przyjmuję się siebie obowiązki śledczego z prawem stosowania natychmiastowej kary. Bywam łasakwy takowoż - o cennik pytać pod prywatnym adresem. ;)
Wojciech
Jak karać to karać
Przecież należy być w zgodzie z istniejącymi normami, tak więc twórca neicertyfikowany który dopuści się popełnienia lub co gorsza publikacji twórczoiści powinien być ukarany grzywną spłacaną w oprocentowanych ratach aż do upłynięcia okresu kary czyli 70 lat od śmierci karanego.
30% pieniedzy zyskanych w ten sposób byłoby sprawiedliwie dzielone między Twórców certyfikowanych, 20% dofinansowywałoby kanały dystrybucji twórczości (p2p itp). Pozostałe 50% to oczywiście koszty operacyjne pozostające w gestii organu certyfikującego.
Ostrożnie...
My tu się śmiejemy albo ironizujemy, a jakiś OZZ nas za kilka tygodni zaskoczy propozycją certyfikacji. Jeszcze usłyszymy, że pomysł powstał oddolnie, sami twórcy to wymyślili i wszyscy są bardzo chętni.
Już nie raz byłem zaskakiwany zdolnościami interpretacyjnymi różnych osób.
A życie dopisuje puenty...
A życie dopisuje puenty: Każdy chce mieć wyłączność na uprawianie roli, czyli o projekcie ustawy "o wykonywaniu i ochronie zawodu aktora".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Certyfikujmy dodatkowo...
...Twórców chcących cytować w swoich dziełach fragmenty cudzych dzieł. Na barkach tych ludzi spoczywa przecież podwójna odpowiedzialność -- muszą wyprodukować nową jakość, jednocześnie nic nie ujmując cytowanemu utworowi.
Uważam, że część kosztów egzaminacji należy przerzucić na odbiorców Utworów -- w końcu to o ich dobro idzie batalia, to ich chronimy przed zalewem tandety. Proponuję doliczyć zryczałtowaną opłatę do cen papieru, taśm magnetycznych i dysków optycznych.
--
Wyśmienity artykuł na poranny rozruch.
Gildia?
Terry Pratchett opisywał w swoich książkach miasto, gdzie certyfikowano złodziei, skrytobójców, muzykantów i panie lekkiego prowadzenia. To zapewniało równowagę, ponieważ odpowiednie gildie wyznaczały limity obrabowanych i zamordowanych klientów. Przynależność była oczywiście odpłatna, a mordowanie, czy też granie w knajpach bez zezwolenia gildii kończyło się interwencją odpowiednich służb danej gildii. Pomysł mi się podoba. Ja chcę do służb!
Straż! Straż!
Terry'ego Pratchetta już raz cytowałem w sąsiednim wątku: Zupełnie offtopic i poświątecznie. Co zaś dotyczy gildii jest chyba dobry cytat z książki "Straż! Straż!" tegoż autora:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Hm
Raczej nie gustuję w takiej literaturze, ale przekonaliście mnie. Jutro czytam! :)
Tyle praktycznych rozwiąń, trzeba to wykorzystać.
Wojciech
Masz sporo do nadrobienia
Jeśli jeszcze nie miałeś w ręku książek wspomnianego autora, to masz sporo do nadrobienia. Zacznij od Koloru Magii, a potem już pójdzie z górki:
I pamiętaj: "PRAWNICY LOSU ŻĄDAJĄ FURTKI W KAŻDYM PROROCTWIE"
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Przygotowany jestem na takie wyzwania
Dobrze, że napisałeś od czego zacząć. Zawieszam moją obecność w Internecie ;)
Wojciech
No, no wciągające
Nie powiem, ale przy okazji "dałem ciała", bo najpierw kupiłem...komiks :) Zmęczenie, zamawiałem w nocy, bez okularów - da się to wytłumaczyć ;)
W zasadzie po tym komiksie - chyba od podstawówki nie miałem żadnego w ręku - wzrósł mi apetyt na książkę i kolejne części.
Jeżeli zawalę moje obowiązki, to wiem, kto będzie za to odpowiedzialny ;)
Wojciech
Ach ten sarkazm. To ja
Ach ten sarkazm. To ja proponuję jeszcze certyfikację dostępu do służb państwowych w celu nagradzania ich złotymi widelcami, czy jak to się tam nazywa, oraz bycia biegłym w sprawach ścigania naruszycielstwa własnej twórczości. Nie może być tak, że absolwentka jakiejś szkoły, która dorabia do 1000 zł pensji malowaniem poduszek czy kubków, żali się policjantowi: "panie aspirancie, znowu na poczcie skradziono moje wyroby, które wysłałam klientowi". Tylko PRAWDZIWY TWÓRCA (w skrócie PT) oraz PRAWDZIWY POŚREDNIK TWÓRCY (w skrócie PPT) ma prawo stymulować policjanta w temacie: które mieszkanie dziś odwiedzić o szóstej rano z zamiarem zebrania dowodu w postaci twardego dy... oj przepraszam, całego komputera (zgodnie z zarządzeniem prokuratorskim).
U nas nie ma podziemia
Twój prowokacyjny artykuł wywołał w mej pamięci piosenkę Kultu "Z archiwum polskiego jazzu" - "komisja zadecyduje kto dziś otrzyma weryfikację.. tak bywa"
Gildie, cechy, itp.
Hmmm... Czyżby to znaczyło, że globalne społeczeństwo sieciowe tkwi jeszcze w średniowieczu? Niektórzy już zapowiadają kolejne wielkie rewolucje (Web-y o nowych numerkach), czyli może dopiero wraz z technologią przyjdzie oświecenie. Boję się tylko odpowiednika XX wieku w Sieci...
Licencja artystyczna
Okazuje się, że wyrażone w komentowanym tekście myśl nie jest taka osamotniona na świecie. Facet podpisujący się jako Trademark Gunderson postanowił stworzyć sobie taką artystyczną licencje (jak rozumiem - w przypływie artystycznego uniesienia) i sprzedaje ją za 20 dolarów. Więcej na ten temat w opublikowanym 21 kwietnia tekście Artistic License:
Ja czekam jeszcze przez chwilę, zanim opublikuję tekst na temat "legitymacji dziennikarskiej" i dostępu do Sejmu RP. Jeszcze chwila. Chcę dać szansę na odpowiedź na przesłany list do Dyrektora Biura Prasowego Kancelarii Sejmu, chociaż czekam już półtora tygodnia.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Karta mordercy
A propos Terryego Pratcheta - jako żywo przypomina mi się mój kolega z dzieciństwa, który spreparował sobie "Kartę mordercy" - specjalny dokument ze zdjęciem, którym ochoczo się legitymował.