prasa

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wcześniejszy wyrok w sprawie przeciwko Wikipedii

Zgodnie z zapowiedzią - ogłoszono dziś stanowisko Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu do którego apelował powód od wyroku w sprawie, którą dla potrzeb tego serwisu nazwałem "Arnold Buzdygan przeciwko Zarząd Stowarzyszenia Wikimedia Polska", a w której powód domagał się ochrony naruszanych - jego zdaniem - dóbr osobistych w jednym z haseł opublikowanych w Wikipedii. Sąd Apelacyjny nie przychylił się do tez apelacji, co oznacza, że zarząd Stowarzyszenia Wikimedia Polska nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane przez wikipedystów w Wikipedii. Przed sądem w Warszawie toczy się jeszcze inna sprawa, w której oskarżycielem jest p. Buzdygan, a która również dotyczy hasła w Wikipedii.

Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych w projekcie Ministerstwa Finansów

Skrzynki na aktaMinisterstwo Finansów ogłosiło pomysł na "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych". Podstawą ma być dodany w ustawie Prawo telekomunikacyjne art. 179a. Nie wiadomo, w jakim trybie będzie się dokonywało wpisu do takiego rejestru. Wiadomo tylko, że rejestr ma być prowadzony w systemie informatycznym, że jest jawny i, że prowadzić go będzie Prezes UKE. Dokona on wpisu "na żądanie podmiotu uprawnionego lub Służby Celnej", a zrobi to niezwłocznie. Nie ma słowa o zaskarżalności decyzji o wpisie (nawet o tym, że podejmowana będzie jakaś decyzja), nie ma mowy o tym, czy będzie można dochodzić odszkodowań. Za to jest propozycja, zgodnie z którą - jeśli ktoś chciałby wykreślenia jego strony z Rejestru - musi dołączyć do wniosku "dokument potwierdzający tytuł prawny do posiadanej strony internetowej lub oświadczenie o świadczeniu usługi". Jaki dokument powinienem przedstawić, gdyby do Rejestru wpisano VaGla.pl?

Kara za brak rejestracji czasopism: do trzech razy sztuka? (sygn. SK 42/09)

Było już jedno rozstrzygnięcie TK w sprawie art 45 Prawa prasowego: Kara za brak rejestracji dziennika lub czasopisma przed Trybunałem Konstytucyjnym. Potem art 45 Prawa prasowego znów trafił do TK, ale Trybunał postanowił umorzyć postępowanie ze względu na niedopuszczalność wydania wyroku (postanowienie z dnia 8 lipca 2008 r. Sygn. akt P 38/07: "nie została spełniona przesłanka funkcjonalna pytania prawnego skierowanego do Trybunału Konstytucyjnego, a wątpliwości co do zakresu i treści art. 45 prawa prasowego zostały wyjaśnione w wyroku o sygn. P 1/06, zachodzi sytuacja, o której mowa w art. 39 ust. 1 pkt 1 ustawy o TK. Postępowanie należy umorzyć ze względu na niedopuszczalność wydania wyroku"). A teraz raz jeszcze zasady rejestracji czasopism trafiły do TK.

"Zatarcie skazania" a prawo do wiedzy o sprawcy morderstwa

Głośno się zrobiło o kolejnych problem niemieckiej Wikipedii. Wcześniej pisałem o Tronie (por. Wikipedia i kult zmarłej osoby i Na razie Wikipedia może publikować nazwisko Trona), gdzie chodziło o ochronę dóbr osobistych. Teraz zaś chodzi o podawanie danych osoby, która w 1990 roku zamordowała aktora Waltera Sedlmayra. Skazany za to morderstwo domaga się - za pośrednictwem kancelarii prawnej - aby jego nazwisko nie pojawiało się w Wikipedii. Ma mu to pomóc w powrocie na łono społeczeństwa. Oczywiście wiąże się to z pewnym kłopotem, któremu przyglądają się ludzie z różnych stron świata i z różnych organizacji, w tym z EFF. A więc w Niemczech zapowiada się kolejny proces.

Wielka Brytania i wyroki w sprawach o internetowe zniesławienia

Onet publikuje potencjalnie interesujący - z perspektywy ostatnich doniesień na temat wyroku w sprawie publikacji tygodnika Wprost (por. O amerykańskim wyroku, zasądzającym 5 milionów dolarów zadośćuczynienia od Wprost) - artykuł z The Sunday Times. Mowa tam o "turystyce sądowej" oraz o tym, że "Londyn stał się sądową stolicą świata w sprawach o zniesławienie, a tutejsze sądy gotowe są przyjmować pozwy w sprawach w znikomym stopniu związanych z Wielką Brytanią". Ale czy istotnie powinno to szokować?

Przeprosiny online: co można zrobić z domenami, czyli jak Super Express przeprasza Kotecką

Skoro już się pojawił temat wyroków polskich sądów, w których sądy zobowiązują wydawców i autorów, a także redaktorów naczelnych, do przeproszenia kogoś za publikowane słowa (por. I pomyłka w osobie przepraszanego i zniknięcie notatki z salonowego "bloga"), to warto odnotować również niedawne przeprosiny, do których zobowiązał sąd wydawcę gazety Super Express. Sprawa zaczęła się od opublikowania w 2007 roku przez Super Express obnażonego zdjęcia obnażonej p. Patrycji Koteckiej. Ciekawostką jest sposób, w jaki ówczesny wydawca Super Expressu postanowił zrealizować wyrok sądu. Są przeprosiny, ale opublikowane jako bitmapa (co - jeśli dobrze rozumiem - ma przeciwdziałać automatycznej archiwizacji tych treści przez wyszukiwarki). Przeprosiny wiszą również na byłej głównej stronie internetowej dziennika. Dziś zaś wszystkie strony SE z jakimikolwiek treściami dla czytelników wskazują na inny adres... Inną ciekawostką są przeprosiny SE wobec p. Kożuchowskiej.

"Wrocławski sukces" (nie) zniknął z Sieci

Skoro przeprosiny znikają niedługo po publikacji należy również odnotować, że także artykuły prasowe potrafią zniknąć z serwisów, które je pierwotnie opublikowały. Tak się stało z tekstem opublikowanym w sierpniu 2009 roku w Gazeta.pl, a zatytułowanym "Odsiebie.com - kolejny wrocławski sukces". Dziś tekstu tego nie ma w pierwotnej lokalizacji, co może mieć związek z niedawnymi zatrzymaniami (por. Co wolno wojewodzie, czyli o serwisie odsiebie.com). Również to, że "wrocławski sukces" zniknął z internetu dostrzegli komentatorzy, ale od razu wskazują jego "przedruki".

I pomyłka w osobie przepraszanego i zniknięcie notatki z salonowego "bloga"

Jan Pospieszalski ma przeprosić Andrzeja Morozowskiego za swoje komentarze na temat rzekomej aktywności dziennikarza TVN, który miał - jak twierdził Pospieszalski - uprzedzać Zbigniewa Siemiątkowskiego o planowanych publikacjach na temat kontaktów Aleksandra Kwaśniewskiego z Władimirem Ałganowem. Dlaczego? Morozowski pozwał Pospieszalskiego, a Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że przeprosiny się należą i, że mają ukazać się "w blogu". Potem jeszcze rozstrzygał Sąd Apelacyjny w Warszawie i ten uznał, że Pospieszalski ma przeprosić nie tylko "w blogu", ale i na łamach dwóch gazet. Ciekawostka jest taka, że przeprosiny "w blogu" się ukazały, ale z przekręconym nazwiskiem, a niedługo po opublikowaniu tekst z Salon24.pl zniknął.

ACTA: Stanowienie prawa odrywa się od woli obywateli (również w Polsce)

Opisywane ponad rok temu w tym serwisie negocjacje w sprawie Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA) nabierają rumieńców. Wydaje się, że na podstawie tego, co już wiadomo, możne próbować formułować jakieś bardziej ogólne tezy, dotyczące współczesnego procesu stanowienia globalnego prawa, w którym to korporacje zyskują podmiotowość i ... suwerenność(?). Oto okazuje się, że projektodawcy potrafią przekazywać projekt założeń "wybranym lobbystom", potrafią też niektórym firmom przekazywać dane po "zobowiązaniu ich do zachowania poufności", etc. To trochę chyba nie tak, jak zakładał kiedyś Monteskiusz, gdy myślał o trójpodziale władz, które wzajemnie się kontrolują. To trochę też nie tak, jak zakładały niektóre konstytucje z zeszłego wieku, że władza zwierzchnia należy do Narodu, a sprawowana jest przez jego przedstawicieli (to zakłada, że zwierzchnicy przynajmniej wiedzą, co ci przedstawiciele robią). To chyba temat dla badaczy z zakresu politologii i dla prawników interesujących się teorią państwa i prawa, a także konstytucjonalistów. Polska też pracuje nad ACTA...

Dalszy ciąg dyskusji na temat pojęcia "prasa" w erze demokratyzowania się mediów (elektronicznych)

Sławomir Wikariak publikuje dziś w Rzeczpospolitej tekst, w którym sygnalizuje wektory krytyki nowej wersji projektu nowelizacji Prawa prasowego. Co ciekawe - ujawniono tam stanowisko dyrektora generalnego Izby Wydawców Prasy, który nie jest zadowolony z tego, że elektroniczne "dzienniki lub czasopisma" będzie można - wedle projektu - rejestrować na zasadzie dowolności (bo to "prowadzi do jawnej nierówności między podmiotami..."). W trakcie niedawnej dyskusji w Centrum Prasowym na ul. Foksal w Warszawie miałem wrażenie, że środowisko wydawców przychylało się do pomysłu dobrowolnego rejestrowania. Osobiście uważam, że rejestracja "elektronicznych publikacji" w sądzie nie jest w ogóle potrzebna dla realizacji sygnalizowanego celu, tj. wskazania odpowiedzialnego za publikacje online (mamy np. rejestry domenowe). Tak czy inaczej łagodząc nieco stanowisko w kwestii "rejestracji" ministerstwo swym nowym projektem dokonuje próby ingerencji w sferę definicji pojęcia "prasa", a robiąc to - jak uważam - usiłuje (intencjonalnie lub nieintencjonalnie) ograniczyć zakres oraz instytucjonalną ochronę wolności słowa w Polsce. W tej zaś notatce przybliżam kilka dokumentów Rady Europy, które warto uwzględniać w tej dyskusji, co się zresztą dzieje.