legislacja

Rządowy System Informacji - co my właściwie konsultujemy?

Generalnie dokumenty związane z zamówieniami publicznymi to interesująca lektura. Może na przykład sugerować odpowiedź na pytanie: skąd Rządowe Centrum Legislacji - komórka rządowa, która o polskim prawie powinna wiedzieć wszystko - wie, jaki jest aktualny stan prawa w Rzeczpospolitej Polskiej? W marcu 2009 roku w Portalu Zamówień Publicznych opublikowano ogłoszenie RCL, dotyczące... "Zakupu aktualizacji oprogramowania prawniczego Lex Omega wraz z modułami Komentarze i Prawo Europejskie na kolejne 12 miesięcy". W sekcji "przedmiot zamówienia" czytam, że "Aktualizacja obejmuje 100 stanowisk sieciowych, 44 aktualizacji stanowisk mobilnych". 12 miesięcy minęło, więc chyba RCL będzie chciał zamówić jakieś nowe aktualizacje. A przecież Rząd Polski mógłby mieć jakiś własny, źródłowy system informacji o prawie obowiązującym w kraju, w którym sprawuje władzę wykonawczą? Może jestem zbyt wielkim idealistą? Obecnie trwają konsultacje społeczne dotyczące Rządowego Systemu Informacji. Zastanawiam się tylko, co my właściwie konsultujemy, skoro RCL od pewnego czasu przygotowuje kolejne inwestycje, rozpisuje przetargi i zamawia kolejne elementy systemu. Czy w ramach prowadzonych konsultacji mogę napisać, że to nie jest dobry kierunek działań, czy też będzie to z mojej strony nieuprzejme?

O blokowaniu treści w internecie - prezydencja proponuje debatę w Unii Europejskiej

znak: uwaga stan zagrożenia"Uznając wartość decyzji ramowej Rady 2004/68/WSiSW dotyczącej zwalczania seksualnego wykorzystywania dzieci i pornografii dziecięcej, decyzji ramowej Rady 2008/913/WSiSW w sprawie zwalczania pewnych form i przejawów rasizmu i ksenofobii za pomocą środków prawnokarnych oraz dyrektywy w sprawie egzekwowania praw (2004/48), należy przyznać, że konieczne jest zwiększenie i koordynacja wysiłków państw członkowskich Unii Europejskiej skierowanych przeciw tego rodzaju działalności" - to fragment noty prezydencji hiszpańskiej. Okazało się jednocześnie, że przegapiłem wcześniej projektowaną Decyzję Ramową Rady w sprawie zwalczania seksualnego wykorzystywania i niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych oraz pornografii dziecięcej, uchylająca decyzję ramową 2004/68/WSiSW, w której umieszczono przepis nakazujący blokowanie treści. Ten projekt, to jedna z możliwych odpowiedzi na pytanie: skąd się wziął Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych...

Seminarium o publicznych bazach danych przy okazji pl.ID (wideo)

Kadr z nagrania Seminarium: Cezary Gmyz, Katarzyna Szymielewicz, Wojciech WiewiórowskiNie tak dawno odbyło się seminarium organizowane przez Fundację Panoptykon, a zatytułowane Od integracji publicznych baz danych do kontroli nad obywatelami. W seminarium wzięli udział p. Cezary Gmyz (Rzeczpospolita) oraz dr Wojciech Wiewiórowski (MSWiA). Na czym polega problematyka "integracji" baz danych? Zainteresowanych odsyłam do udostępnionego w Sieci nagrania wideo z tego seminarium.

Z historii prac nad Rejestrem Stron i Usług Niedozwolonych - posiedzenie z 3. grudnia 2009 r.

Chociaż nadal nie wiemy, kto wymyślił samą nazwę "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych", a sam "rejestr" wypadł z projektu Ministerstwa Finansów, to jednak warto odnotować "Rekomendację w zakresie technicznych aspektów realizacji zadań wynikających z art. 179a ustawy Prawo telekomunikacyjne zamieszczonych w projekcie ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw jako wynik prac specjalnego zespołu Zadaniowego KRMIiŁ", który to dokument był przedmiotem 18. posiedzenia Komitetu Rady Ministrów ds. Informatyzacji i Łączności w dniu 3 grudnia 2009 r. Taka historyczna wstawka.

Udzielisz wsparcia, gdy na horyzoncie pojawi się alternatywny dostęp do informacji publicznej?

Po stronie rządowej można zaobserwować wzmożone deklaracje chęci zwiększenia partycypacji społecznej dla lepszego udostępniania informacji publicznej obywatelom, w szczególności w celu udrożnienia kanałów konsultacji społecznych stanowionego prawa. Można z troską pochylić się nad tym, że aż trzy (lub więcej) ośrodków decyzyjnych po stronie rządowej podejmuje - jak się wydaje - niezależne działania. Można martwić się o to, że w procesie zamówień publicznych państwo kupi jakieś platformy do konsultacji/publikacji... Być może coś z tego wyjdzie, a może niewiele. Gdyby jednak pojawił się na horyzoncie projekt społeczny, wykorzystujący narzędzia o otwartym kodzie z możliwością udziału w nim zainteresowanych, a którego celem byłoby przeparsowanie opublikowanych już na różnych stronach www informacji publicznych (Sejm, Senat, Prezydent, Rząd) i udostępnienie wszystkim zainteresowanym API do tak zebranych danych... Pojawią się pewne problemy, gdyż wyobrażam sobie, że aktualni ich "gospodarze" nie są jeszcze gotowi na zmianę paradygmatu oceny "własności" informacji publicznej i mogą poczuć się niekomfortowo zdając sobie sprawę, że poza ich kontrolą pojawi się serwis (serwisy) agregujący i udostępniający "ich" informacje na dużą skalę (por. Przejmujemy państwo). Pojawią się też problemy logistyczne, trzeba by rozwiązać również kwestie finansowania takiego projektu. Gdyby zatem pojawił się taki projekt na horyzoncie, to... Jakie widzicie Państwo problemy do rozwiązania i jakie drogi rozwiązania warto rozważyć?

"Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły", a to błąd, bo chodzi o to, by go gonić (zając, królik, wszystko jedno)

Jak wiadomo Minister Berek z Rządowego Centrum Legislacji pracuje nad elektroniczną platformą konsultacji społecznych rządu. Sygnalizowałem już w tym serwisie, że nie tylko RCL i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów podejmuje działania w celu zwiększenia partycypacji obywatelskiej w tworzeniu prawa oraz polepszenia jego jakości. Mowa jest nawet o tym, że Pan Premier jeszcze raz spotka się z blogerami. Ministerstwo Gospodarki podejmuje działania już od wielu lat. Ze skutkiem takim, że trzeba nadal te działania podejmować. Obecnie w procesie "konsultacji" znajduje się dokument ze stycznia 2010 roku, zatytułowany „LEPSZE PRAWO” i podtytułem "Program Reformy Regulacji 2010-2011". Chętnie podlinkowałbym do tego dokumentu, ale w ramach konsultacji nie został on opublikowany w internecie, a przynajmniej ja nie mogę znaleźć takiej publikacji na rządowych stronach. Krąży on sobie wśród wybranych, a kto dostanie, ten może coś do dyskusji wniesie. Potem już tylko - kto ma coś wspólnego z muzyką, ten pewnie zrozumie - da capo al fine.

Wypadł Rejestr, pozostała celnicza retencja danych telekomunikacyjnych na koszt przedsiębiorstw

Ministerstwo Finansów przygotowało nowy projekt ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw. Po debacie z Panem Premierem, która odbyła się 5 lutego, Sekretarz Rady Ministrów zwrócił się do Ministra Finansów o przygotowanie zmian w projekcie w zakresie wyłączenia z tego dokumentu przepisów dotyczących Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych. Jednocześnie strona rządowa przedstawiła "Propozycje współpracy rządu z obywatelami w zakresie praw podstawowych w sferze nowych technologii". Propozycje te jednak nie są podpisane jakimkolwiek nazwiskiem i nie potrafię dowiedzieć się w jakim trybie zostały przygotowane. Niezależnie od tych propozycji można przeczytać przygotowany przez MinFin nowy projekt ustawy. Warto tam zwrócić uwagę na przepisy, które mają zmieniać ustawę Prawo telekomunikacyjne, gdyż pozostawiono tam problematykę tzw. retencji danych telekomunikacyjnych.

Francja pracuje nad filtrowaniem Sieci i policyjnymi trojanami (czy istnieje międzynarodówka legislatorów?)

U nas Ministerstwo Finansów (tymczasowo?) wycofało się z projektu wprowadzenia Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych tymczasem we Francji przyjmują właśnie ustawę Loppsi 2 (wspomniałem o niej w czerwcu zeszłego roku, w tekście Dlaczego niektóre przepisy ustawy HADOPI uznano za niezgodne z francuską konstytucją). Loppsi to skrót od loi d'orientation et de programmation pour la performance de la sécurité intérieure - ustawa o planowaniu i gwarantowaniu bezpieczeństwa wewnętrznego. "Dwójka" to ustawa, która ma m.in. umożliwić filtrowanie treści, aby uniemożliwić obywatelom dostęp do... tak, tak, do pornografii dziecięcej. Tylko, że projektowana we Francji ustawa filtrowanie wprowadza niejako "przy okazji" innych, ciekawych rozwiązań legislacyjnych, m.in. policyjnych trojanów, ale też prawa o ruchu drogowym.

Niemieckie prawo o blokowaniu stron z pornografią dziecięcą wejdzie w życie w poniedziałek

W listopadzie zeszłego roku relacjonowałem wstrzymanie prezydenckiego podpisu pod niemiecką ustawą pozwalającą na blokowanie dziecięcej pornografii w internecie (por. Niemcy: jak z twarzą zrezygnować z uchwalonego tam prawa dot. blokowania stron?). Prezydent Niemiec rzadko wstrzymuje podpis pod ustawą. Tym razem dał sobie czas, aby sprawdzić, czy proponowane rozwiązanie nie narusza tamtejszej konstytucji. Ustawę przyjęła koalicja, która rozpadła się po wyborach. Teraz rządzi inny rząd, który jest przeciwny ustawie przyjętej przed wyborami. Tymczasem Prezydent Köhler właśnie ustawę podpisał.

Rządowa propozycja współpracy z "internautami": droga ku sanacji czy rozmycie odpowiedzialności?

spinki do mankietów z komputerowymi małpkamiOd spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w wielu komentarzach podkreślało już, że nie chodzi o "internautów", a o obywateli. Dziś Rząd opublikował propozycję współpracy z internautami-obywatelami. Oczywiście warto docenić gest strony rządowej. Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych zostanie usunięty z projektu ustawy nowelizującej ustawę hazardową. Pojawiają się również oczywiście pewne zagrożenia. W pierwszej kolejności problem ewentualnej doraźności działań. Strona społeczna sygnalizuje brak przejrzystości procesu legislacyjnego, a więc rząd proponuje konsultacje społeczne... przepisów dotyczących internetu. Tu raczej trzeba wypracować mechanizmy przejrzystości w całej administracji publicznej i całego procesu stanowienia prawa, nie tylko zaspakajać oczekiwania wobec jednej ze sfer aktywności obywateli. Takie rozwiązanie musi oznaczać systemowe podejście do przejrzystego finansowania i oceny racjonalności wydatków poniesionych na elektroniczne formy działania władzy. Istnieje również ryzyko rozmywania odpowiedzialności za propozycje.