Czechy dołączają do dyskusji o systemowym blokowaniu treści (i usług) w internecie

Interesujące doniesienie z Czech (a Czechy objęły tzw. prezydencję UE) - tamtejszy Senat pracuje nad nowelizacją prawa regulującego działalność hazardową (odpowiednik naszej ustawy o grach i zakładach wzajemnych). Chodzi o zablokowanie takiej działalności, która dotyczyłaby hazardu i odbywała się z wykorzystaniem Sieci. Przy okazji zaproponowano poprawki dotyczące działalności podmiotów świadczących usługi drogą elektroniczna, a to polegające na tym, by dostawcy usług (usługodawcy) blokowali swoim użytkownikom dostęp do treści o charakterze pornograficznym. W Czechach komentatorzy zwracają uwagę, że tego typu poprawka może być sprzeczna z art. 15 dyrektywy 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, zgodnie z którym państwa członkowskie nie będą nakładać na usługodawców obowiązku nadzorowania informacji.

Odpowiednikiem art. 15 dyrektywy 2000/31/WE jest w Polsce art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczna, zgodnie z którym "podmiot, który świadczy usługi określone w art. 12-14 [ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczna - dopisek mój, VaGla], nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych, o których mowa w art. 12-14". Przyjmuje się w dyskusji na temat odpowiedzialności za treści przekazywane i udostępniane w internecie, ze w przypadku, gdy ktoś zaczyna treści moderować, wówczas może również ponosić odpowiedzialność za to, że dojdzie do naruszenia prawa przez dostęp do określonych informacji (danych, treści, czy jak to inaczej nazwiemy).

Na podstawie art. 15 dyrektywy i art. 15 naszej ustawy - usługodawca nie musi wprowadzać moderacji, a w takich sytuacjach będą działały mechanizmy odpowiedzialności uzależnione od uzyskania "wiarygodnej wiadomości" lub urzędowego powiadomienia (instytucja "notice and takedown"). To dla usługodawców bezpieczniejsze rozwiązanie prawne, niż takie, w którym nakłada się na nich obowiązek monitorowania danych, a także obowiązek oceny, czy ich "dystrybucja" następuje sprzecznie z prawem (w taki sposób zwiększa się ryzyko prawne działalności w internecie). Na problem ten zwróciłem niedawno uwagę w kontekście polskich eksperymentów, które robi Telekomunikacja Polska w kontekście walki ze spamem i innymi szkodliwymi zjawiskami (por. Techniczna czkawka poszukiwania linii demarkacyjnej między wolnością słowa, a odpowiedzialnością za słowo oraz TP: my nie blokujemy, sprawdź swój komputer).

Tymczasem, jak czytam w tekście Český senát chce cenzurovat internet. Zakázal by porno a další stránky, opublikowanym w serwisie idnes.cz: czeski Senat (a dokładniej - 12 senatorów) nie tylko chce wprowadzić zakaz prowadzenia działalności hazardowej w internecie (to jest główny cel nowelizacji ustawy (loterijního zákona), ale również zaproponował nowelizację ustawy stanowiącej odpowiednik nasze ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Zákon č. 480/2004 Sb., o některých službách informační společnosti ukládající další povinnosti poskytovatelům internetu).

W Czechach również zwraca się uwagę na to, że niezwykle trudno uruchomić taki mechanizm, który automatycznie będzie blokował treści o charakterze pornograficznym, a to ze względu na to, że również tam pojęcie "pornografii" nie ma "ostrych granic". W praktyce zatem myśli się o takich blokadach jak o "czarnych listach" rozpoznanych jako oferujące "zakazane treści" serwisów i blokuje się albo dany nr IP albo domenę. W Czechach zaś proponuje się, by dostawcy blokowali również linki do zasobów z pornografią (a więc również wyniki wyszukiwania).

Odnośnie regulacji "internetowego hazardu" Czesi również mogą mieć problem, a to za sprawą wyroku ETS, o którym pisałem m.in w notatkach:

PS
Tymczasem sygnał z Polski: w Polityce tekst Wszyscy to widzieli, a w nim: "Ministerstwo Sprawiedliwości wreszcie proponuje zaostrzenie przepisów dotyczących ścigania pornografii i pedofilii w Internecie". Chodzi o propozycje nowelizacji, o której pisałem wcześniej w tekście Druga linia nowelizacji prawa karnego: pomówienie, publikacja "obrazu" ofiar. Tego problemu dotyczy sprawa w USA: Sprawa za sekretne video (z 2005 roku)...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

W kwestii obawy, iż

W kwestii obawy, iż poprawka dotycząca blokowania użytkownikom dostępu do treści o charakterze pornograficznym mogłaby pozostawać w sprzeczności z przytoczoną Dyrektywą 2003/31/WE PE i R - w art. 15 in fine tejże, znajduje się zastrzeżenie, że zakaz nadzorowania nie dotyczy przypadków, gdy taka działalność jest prawnie dozwolona. Wydaje się, iż zapobieganie szerzeniu treści pornograficznych jest dozwolone, a trudno wyobrazić sobie, aby odbywało się to inaczej, niż przede wszystkim właśnie poprzez "cenzurę" w środkach masowego przekazu.

Art. 15 dyrektywy

VaGla's picture

Przywołajmy zatem dokładne brzmienie art. 15 dyrektywy, który zatytułowano "Brak ogólnego obowiązku w zakresie nadzoru":

1. Państwa Członkowskie nie nakładają na usługodawców świadczących usługi określone w art. 12, 13 i 14 ogólnego obowiązku nadzorowania informacji, które przekazują lub przechowują ani ogólnego obowiązku aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności wskazujących na bezprawną działalność.

2. Państwa Członkowskie mogą ustanowić w stosunku do usługodawców świadczących usługi społeczeństwa informacyjnego obowiązek niezwłocznego powiadamiania właściwych władz publicznych o rzekomych bezprawnych działaniach podjętych przez ich usługobiorców lub przez nich przekazanych informacjach lub obowiązek przekazywania właściwym władzom, na ich żądanie, informacji pozwalających na ustalenie tożsamości ich usługobiorców, z którymi mają umowy o przechowywanie.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Zakładając, że

Zakładając, że propagowanie pornografii jest czynem niedozwolonym, winny znaleźć tu zastosowanie przespisy kodeksu karnego - jako lex specialis w stosunku do dyrektywy. Ten z pewnością zna instytucję pomocnictwa. A czymże innym jest przekazywanie niedozwolonych treści, jeśli nie pomocnictwem w ich szerzeniu? Jakoś nie przekonują mnie obawy tych komentatorów. W sumie wszystko można sprowadzić do absurdu.

Czy w takim razie

Czy w takim razie taksówkarz czy kierownik składu kolejowego powinni nabyć prawną zdolność dokonywania rewizji osobistych? Gdyby bowiem obywatelowi przyszło na myśl przewozić materiał pornograficzny w postaci zakupionej właśnie w kiosku gazetki, bądź środek niedozwolony w postaci nabytego właśnie u dealera jointa, to czy przewoźnik nie byłby współwinien? Czymże bowiem innym jest przekazywanie (transport) niedozwolonej treści/substancji, jeśli nie pomocnictwem w ich szerzeniu?

Przedmiotem usługi

Przedmiotem usługi świadczonej przez osobowe taksówki lub kolejowe przewozy pasażerskie jest przewóz osób. Fakt, iż nie ma obowiązku kontroli osobistej pasażerów wynika z ogólnoprzyjętego domniemania dobrej wiary. Proszę jednak spróbować nadać takim transportem przesyłkę z oznaczeniem 'narkotyki' lub 'wydawnictwa pornograficzne' zobaczymy, czy przewoźnik, któremu rzekomo nic do tego, co ludzie wożą - wyświadczy taką usługę. Taksówkarz, który wozi ze świadomością osobę poszukiwaną np. listem gończym z całą pewnością naraża się na ospowiedzialność z tego tytułu.

Przedmiotem usługi masowego przekazu informcji jest zaś przekaz informacji. Nie wiem, jak wytłumaczyłoby się którekolwiek z mediów (prasa, radio, internet, czy cokolwiek innego) iż nie ma świadomości, jakie treści są za jego pośrednictwem przekazywane, jeśli właśnie to jest jego statutową/ustawową działalnością.

To ja spieszę wyjaśnić,

To ja spieszę wyjaśnić, że ustalenie, jakie treści są przekazywane (pamiętajmy, że dostawca pełni tu jedynie rolę analogiczną do przewoźnika i to na bardzo krótkim odcinku trasy) wymaga ze strony dostawcy sporego nakładu środków i w niektórych przypadkach może się okazać niewykonalne.

Żeby lepiej zobrazować nakład pracy wymagany do ustalenia, jakie treści pobiera za naszym pośrednictwem internauta, proszę sobie wyobrazić, że dostawca paczki prześwietla ją, zrywa z niej papier, a następnie wyjmuje z niej metalową kasetkę i za pomocą łomu rozbija kłódkę. Ze środka wydobywa list pisany szyfrem, który internauta uprzednio ustalił telefonicznie ze swoją ciotką, oddaje ów list do analizy kryptograficznej i ostatecznie deszyfruje go, na podstawie treści decydując, czy paczkę dostarczyć.

Jeśli brzmi to nieprawdopodobnie, to przypominam, że internet to sieć komunikująca się milionami protokołów, których jedyną cechą wspólną jest używanie w warstwie transportu stosu IP. Część z tych protokołów powstała specjalnie w celu szyfrowania transmisji (jak protokół HTTPS), inne stanowią pilnie strzeżoną tajemnice podmiotów, które je stworzyły (jak na przykład Skype).

Warto również pamiętać, że serwer fizyczny nie jest tożsamy ani z adresem IP, ani tym bardziej z nazwą domeny, więc nawet ustalenie nadawcy i odbiorcy wiadomości może okazać się w praktyce niemożliwe bądź na tyle nieprecyzyjne, że całkowicie nieprzydatne.

wróćmy jednak do wątku

Witam, z całą pewnością poszukiwanie nadawcy niedozwolonych treści w rozbudowanym serwisie jest jak szukanie igły w stogu siana. Ustalanie i identyfikacja autora jest jednak kwestią wtórną w stosunku do kontrolowania treści przekazu. Wracając do komentowanego artykułu – komentatorzy czescy wyrazili obawę, że ew. poprawka ustawy dotyczącej działalności podmiotów świadczących usługi drogą elektroniczną, a polegająca na dopuszczeniu możliwości blokowania dostępu użytkownikom do treści niedozwolonych – może być sprzeczna z przytoczoną dyrektywą. Nie ma tam mowy o nakładaniu na takie podmioty odpowiedzialności za czyjeś niedozwolone działania, więc wydaje się, że trochę odeszliśmy w tej dyskusji od głównego wątku. Wyraziłam jedynie przekonanie, że zapobieganie zjawiskom niedozwolonym (o ile szerzenie pornografii jest tam tak zakwalifikowane) jest argumentem na tyle istotnym, że uzasadniającym ingerencję w przekazywane treści i nie stanowi o naruszeniu treści przywołanej dyrektywy; pozdr

Z perspektywy podmiotu

VaGla's picture

Z perspektywy podmiotu świadczącego usługi drogą elektroniczną istotne jest to, czy norma będzie nakładała obowiązek "nadzorowania" treści (dyrektywa mówi tu o braku obowiązku "aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności"), czy też mówi o powiadamianiu (jeśli w toku czynności natrafią na treści - "rzekomo bezprawne", które wzbudziły w dostawcy usług podejrzenie). O tej ostatniej (a więc o powiadamianiu) mówi przepis art. 15 in fine, nie zaś o tym, że dopuszczalne jest w szczególnych przypadkach wprowadzenie zasady przeciwnej niż wynika z art. 15 ust. 1. Żadne z określeń art. 15 dyrektywy nie uzasadnia mówienia o "ingerencji w treści" - to zupełnie odrębna kategoria działań, a wcześniejsze zasady określają jak należy się zachować. W polskich warunkach uniemożliwić dostęp (a nie np. skasować - tu art. 14 polskiej ustawy; kasowanie informacji przechowywanych na nośnikach można oceniać w kategoriach niszczenia śladów, etc.).

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Wyraziłam się

Wyraziłam się nieprecyzyjnie. użyłam błędnie pojęcia 'ingerencji w treść' podczas, gdy miałam na myśli ograniczenie, blokowanie dostępu do treści. Czy ograniczenie dostępu do treści niedozwolonych jest niezgodne z jakąś normą bezwzględnie obowiązującą?

Jeśli nie ma obowiązku aktywnej oceny treści?

VaGla's picture

Jeśli nie ma obowiązku aktywnej oceny treści, to jak odsiać "treści niedozwolone" od "dozwolonych"? Jest tajemnica korespondencji, są przepisy rozdziału XXXIII Kodeksu karnego... Ktoś kto pozostawiłby zbyt małe "oczka" w "sicie" mógłby np. narazić się na zarzuty z art. 44 Prawa prasowego (utrudnianie krytyki prasowej), chociaż ten przepis wydaje się nie być obecnie zbyt często stosowany.

Pornografia - generalnie - jest w Polsce treścią "dozwoloną" (zagrożone jest tu karą takie działanie, które polega na "prezentowaniu treści pornograficznych w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która tego sobie nie życzy"). Reglamentowane są treści "z udziałem małoletnich", "z udziałem zwierząt", "treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To ja się zapytam: Co to

To ja się zapytam: Co to jest pornografia? :)

przyłączam się :)

proszę o definicję prawną pornografii, bez tego ten przepis jest martwy (no chyba że może to zależeć od widzimisię sędziego ;) który prowadziłby taką sprawę), na ogólnospołeczne normy w tym wypadku nie można się powoływać, gdyż ile ludzi tyle różnych opinii będzie (babcia moherowa, facet 20/30/40/50 lat, itd....)

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>