wymiar sprawiedliwości

O linkowaniu i o prawie autorskim w sprawie C-466/12

Trybunał Sprawiedliwości zinterpretował dyrektywę 2001/29/WE w kontekście praw autorskich do utworów dostępnych dzięki linkom. Generalnie - jak przeczytamy w orzeczeniu - zapadło ono na tle "sporu pomiędzy N. Svenssonem, S. Sjögrenem, M. Sahlmaną i P. Gadd, z jednej strony, a Retriever Sverige AB (zwaną dalej „Retriever Sverige”), z drugiej strony, w przedmiocie odszkodowania z tytułu naprawienia szkody poniesionej przez nich zgodnie z ich twierdzeniem w wyniku zamieszczenia na stronie internetowej tej spółki linków, na które można kliknąć („hiperlinków”), odsyłających do artykułów prasowych, do których mają oni prawa autorskie". W dziale linki niniejszego serwisu można znaleźć trochę tekstów. Generalnie: wyrażałem pogląd, że linkowanie do materiałów w Sieci nie jest naruszeniem prawa autorskiego, tak jak nie jest nim umieszczanie w tekście innego dzieła przypisów dotyczących źródeł.

Elementy ekonomii mediów na przykładzie znikającego tekstu nt. sporu o wizerunek opublikowany w NK

W Dzienniku Gazecie Prawnej ma się ukazać tekst, który będzie omawiał rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu w sprawie zdjęcia opublikowanego kiedyś w serwisie Nasza Klasa (dziś NK). Tekst na ten temat został opublikowany na stronach kancelarii prawnej, która reprezentowała portal w sporze. Znalazł się tam wielowątkowy opis sporu i rozstrzygnięcia. Link do pierwotnie opublikowanego tekstu już nie działa. Tekst ma się pojawić ponownie w pierwotnym źródle po tym, jak tekst na ten temat (czy taki sam tekst?) zostanie opublikowany w DGP. Uważam, że to bardzo interesujące zjawisko, stąd postanowiłem skreślić te kilka słów komentarza. Nie na temat rozstrzygnięcia z 30 stycznia 2014 r., w którym Sąd Apelacyjny we Wrocławiu oddalił apelację powoda (sygn. akt I ACa 1452/13), ale na temat dostępności informacji w globalnej Sieci.

SS w logo portalu aukcyjnego - dopuszczalna krytyka

Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił powództwo Grupy Allegro przeciwko Fundacji Zielone Światło i J.M. (J.M. to prezes owej Fundacji). Sprawa toczyła się z udziałem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz z udziałem Rzecznika Praw Obywatelskich, a związana była z akcją zorganizowaną w marcu 2010 r. podczas Dnia Walki z Rasizmem. Na początku zeszłego roku sąd nakazał przeproszenie spółki wydawcy portalu przez Fundację. Sąd apelacyjny wskazał jednak, że pozwani poprzez zmodyfikowanie logo portalu, które zawierało symbolikę nazistowskiej SS dopuścili się dozwolonej prawem krytyki w ramach realizacji wolności słowa (sygn. I ACa 841/2013).

Umorzenie śledztwa w sprawie akcji "Orzeł może"

Zgodnie z moimi przewidywaniami - prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zrzucania ulotek w akcji "Orzeł może". Jak do tej pory udało się ustalić, że zrzucanie ulotek w dniu 2 maja było elementem akcji reklamowej Radiowej Trójki z udziałem Gazety Wyborczej oraz Wedla. Kancelaria Prezydenta RP zgodziła się objąć akcję patronatem honorowym. Tymczasem czytam wypowiedź Rzecznika MON, który miał powiedzieć, że "trudno mu zrozumieć stwierdzenie, że udział wojska w patriotycznej akcji Kancelarii Prezydenta, to działanie na szkodę interesu publicznego". No cóż. Moim zdaniem conajmniej niefortunnie się stało, że Prezyden RP został w całą tę akcję wkręcony. Teraz widać, jak działa mechanizm dźwigni. Poproszona o patronat Kancelaria Prezydenta zaangażowała się, w trakcie roboczej narady doradca Prezydenta RP (odpowiedzialny "za sprawy medialne i wizerunek głowy państwa") poprosił BBN o wsparcie, BBN zaczęło działać z MON i tak nagle mamy wypowiedź o "patriotycznej akcji Kancelarii Prezydenta". Tymczasem Fundacja Polska Obywatelska, która była jednym z elementów układanki "Orzeł może", wycofała się z dofinansowania z NCK (100 tys. złotych z pieniędzy publicznych można było przeznaczyć na inny cel). Strona "Metki narodowej" już dawno nie istnieje.

Sąd nad informacją publiczną to też sprawa dotycząca przejrzystości działania wymiaru sprawiedliwości (sygn. K 58/13)

Chciałbym Państwa zachęcić do intensywnego śledzenia tego, co dzieje się z wnioskiem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie, o której pisałem w tekście SN skierował do TK mega wniosek w sprawie niezgodności z Konstytucją przepisów o dostępie do informacji publicznej. Znamy ciąg dalszy, a to za sprawą wniosków o dostęp do informacji publicznej. Obywatel postanowił wydobyć brakujące (w tym sensie, że do tej pory nieudostępnione obywatelom) załączniki do wniosku.

SN skierował do TK mega wniosek w sprawie niezgodności z Konstytucją przepisów o dostępie do informacji publicznej

Jakoś nie mogę tego nigdzie znaleźć na internetowej stronie Sądu Najwyższego, nie widzę też nigdzie na internetowej stronie Trybunału Konstytucyjnego... A przecież tego typu informacje powinny być publicznie dostępne w Biuletynach Informacji Publicznej. W każdym razie wypada odnotować, że 4 listopada Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego wniósł do Trybunału Konstytucyjnego, o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją RP całej masy przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. Samo petitum wniosku ma dziesięć punktów i zajęło ponad 8 stron. Cały wniosek z uzasadnieniem ma 46 stron. Wszyscy, którzy interesują się prawem do informacji publicznej, wszyscy, którzy interesują się ponownym wykorzystaniem informacji z sektora publicznego, a także wszyscy, którzy interesują się stykiem prawa dostępu do informacji publicznej ze sferą ochrony prywatności, wszyscy oni znajdą interesującą lekturę. Oczywiście tylko wówczas, gdy wydobędą wniosek Prezesa SN. Wpłynął on do TK w dniu 4 listopada, zatem również Trybunał Konstytucyjny ma jego treść...

Dyskusja o zasłanianiu twarzy przez obywateli? Porozmawiajmy też o zasłanianiu twarzy przez władze

Pan Premier zaproponował podjęcie dyskusji na temat ewentualnego ograniczenia praw obywatelskich w kontekście zasłaniania twarzy. Pan Premier mówił o szerokiej dyskusji, o dyskusji z udziałem konstytucjonalistów. Uważam, że warto rozmawiać, zatem oczywiście rozmawiajmy. I to nawet wówczas, gdy uważam "delegalizację zasłaniania twarzy" za pomysł nieuzasadniony w demokratycznym państwie. Natomiast w ramach dyskusji o "legalnych" działaniach warto robić pressing w pierwszej kolejności na jawność życia publicznego. Co oznacza, że partie polityczne i organy władzy publicznej powinny udostępniać w BIP wykazy umów, a kto nie udostępni faktur i umów na wniosek, ten w istocie działa niezgodnie z prawem, "nielegalnie", jakby pewnie powiedział Pan Premier. Nieudostępnianie informacji publicznej obywatelom, nieprzekazywanie skarg do sądów, to takie "nielegalne zakrywanie twarzy" przez władze.

Wojna przejrzystości z dyskrecjonalnością - pytanie NSA do TK w sprawie prerogatyw Prezydenta i dostępu do informacji publicznej

Moim zdaniem żylibyśmy w pełniejszej demokracji, gdyby "opinia publiczna mogła podjąć próbę następczego zrekonstruowania toku rozumowania głowy państwa oraz powodów, dla których Prezydent RP zdecydował się na takie, a nie inne rozstrzygnięcie". Postulując wielokrotnie "tworzenie prawa opartego na dowodach" chciałbym móc przeczytać opinie, które otrzymał Prezydent. Nie potrafiłbym pewnie określić wszystkich przesłanek, które Prezydent brał pod uwagę podejmując decyzje o podpisaniu lub niepodpisaniu ustawy (bo przecież mogą to być decyzje polityczne), miałbym więcej przesłanek do oceny działania samego Prezydenta RP - strażnika Konstytucji. To, jakie kwity zamówił prezydent ma mało związku z tym, jaką decyzję podjął. Mógł ją podjąć całkiem inaczej, niż mu sugerowano w zamówionych kwitach. To jego prerogatywa. To prerogatywa Prezydenta RP. Ale ja, jako obywatel, chciałbym wiedzieć, że Prezydent podjął decyzję, jaką decyzję podjął i jaka była treść ekspertyz i opinii, które otrzymał (nie ważne, czy były specjalnie zamówione, czy po prostu przyszły pocztą) przed ich podjęciem. Tymczasem Kancelaria Prezydenta wszelkimi sposobami broni się przed udostępnianiem obywatelom zamawianych opinii i ekspertyz. W jednej takiej sprawie NSA zdecydował się na zadanie pytania prawnego Trybunałowi Konstytucyjnemu. Prokurator Generalny oraz Sejm w swoich stanowiskach sugerują, by TK umorzył postępowania. Uważają, że NSA nie wykonał swojej roboty i pytając TK ucieka przed dokonaniem własnej interpretacji obowiązujących przepisów. Zobaczymy. 13. listopada 2013 roku Trybunał Konstytucyjny rozpozna pytanie prawne w sprawie zgodności art. 1 ust. 1 i art. 6 ust. 1 pkt 1-3 ustawy z dnia 6 września 2001 roku o dostępie do informacji publicznej rozumianego w ten sposób, że kwalifikuje dane, które stanowiły jeden z elementów procesu związanego ze skorzystaniem z prerogatyw prezydenckich dotyczących podpisania ustawy, odmowy jej podpisania lub skierowania ustawy w trybie kontroli uprzedniej do Trybunału Konstytucyjnego, jako informacje publiczne podlegające udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej z art. 144 ust. 3 pkt 6 i pkt 9 w związku z art. 122 ust. 1-5 Konstytucji RP.

Dostęp do informacji publicznej w UE - wyrok w sprawie T-331/11

Sąd Unii Europejskiej stwierdził nieważność w części decyzji Rady w przedmiocie odmowy udzielenia dostępu do dokumentu dotyczącego przystąpienia Unii Europejskiej do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Innymi słowy - sąd uznał, że decyzja Rady była bezprawna. W części, bo w części, ale jednak. Chodzi o wyrok w sprawie T-331/11 (Besselink / Rada). Czytając komunikat prasowy dotyczący wyroku proszę sięgnąć też do rozważań na temat konstytucyjności (braku konstytucyjności?) zasad dostępu do informacji w UE na gruncie konstytucyjnego prawa do informacji publicznej w Rzeczypospolitej Polskiej. Te rozważania prowadziłem w związku z korespondencją w sprawie ACTA (zanim sprawa ACTA stała się interesująca publicznie). Wówczas popełniłem "grzech NGO-sowca" i nie poszedłem ze sprawą do sądu.

Centralna Baza Orzeczeń Sądów Administracyjnych +1 ząbek czosnku

Jako obywatel mogę mieć kłopot z właściwą interpretacją postanowień Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W sprawie sygn. I SA/Wa 1522/11 czytelne i zrozumiałe jest dla mnie to, że po rozpatrzeniu skargi na postanowienie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 15 czerwca 2011 r. w przedmiocie umorzenia postępowania w sprawie zażalenia na postanowienie - WSA w Warszawie postanowił odrzucić skargę. To jest czytelne dla przeciętnego prawnika i nie powinno stanowić dla niego problemu. Problemem jest to, skąd w sentencji tego postanowienia wziął się ten "+1 ząbek czosnku"?