Centralna Baza Orzeczeń Sądów Administracyjnych +1 ząbek czosnku
Jako obywatel mogę mieć kłopot z właściwą interpretacją postanowień Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W sprawie sygn. I SA/Wa 1522/11 czytelne i zrozumiałe jest dla mnie to, że po rozpatrzeniu skargi na postanowienie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 15 czerwca 2011 r. w przedmiocie umorzenia postępowania w sprawie zażalenia na postanowienie - WSA w Warszawie postanowił odrzucić skargę. To jest czytelne dla przeciętnego prawnika i nie powinno stanowić dla niego problemu. Problemem jest to, skąd w sentencji tego postanowienia wziął się ten "+1 ząbek czosnku"?
Ów "+1 ząbek czosnku" można znaleźć w Postanowieniu I SA/Wa 1522/11 opublikowanym w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych. W ramach re-use zaś to postanowienie chyba widać we wcześniejszym stadium edycji, np. w serwisie orzeczenia-warszawa.info: I SA/Wa 1522/11. Tam jest więcej tego przepisu, bo "+1 ząbek czosnku ( 200g żółtego sera, startego, najlepiej gran". Interesujące jest to, że na stronach NSA to orzeczenie nie jest zanonimizowane, a na stronach ponownie wykorzystujących informację publiczną jest.
Screenshot części strony Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych z postanowieniem I SA/Wa 1522/11
NSA tego postanowienia u siebie nie zanonimizował, ale ja zanonimizowałem powyższy obrazek, bo nazwisko skarżącego nie jest tu istotne. Poniżej zanonimizowane już "maszynowo" w serwisie ponownie wykorzystującym informację z sektora publicznego:
Screenshot sentencji postanowienia w serwisie orzeczenia-warszawa.info
Tu to samo Postanowienie w serwisie naszawokanda.pl: Postanowienie WSA w Warszawie z 2011-09-09.
W Sieci krąży jeszcze jedno postanowienie, które ma inną sygnaturę, innego sędziego sprawozdawcę, w którym odrzuca się skargę, ale za to to postanowienie ma pełniejszy przepis z wykorzystaniem sera i czosnku (nadal jednak niekompletny):
Krążący w Sieci zrzut ekranu Postanowienia sygn. I SA/Wa 1375/09. Wydaje się, że jest to przefaksowany gdzieś zrzut ekranu z internetowego serwisu NSA. To postanowienie tam opublikowane jest już poprawione: Postanowienia sygn. I SA/Wa 1375/09. Powyższe postanowienie przywołuje mec. Jerzy M. Majewski w tekście WSA w Warszawie stosuje metodę „kopiuj i wklej”.
Korzystanie z serwisu NSA może chyba być przez chwilę utrudnione, gdyż - jak mi się wydaje - wiele osób właśnie przeszukuje ów serwis w poszukiwaniu reszty przepisu...
A jeśliby tak - wzorem usunięcia czosnku - zamienić w opublikowanym orzeczeniu "postanawia: odrzucić skargę" na "postanawia: uwzględnić skargę"? Jakie właściwie są zasady postępowania z opublikowanymi już orzeczeniami w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych?
Publikujcie Państwo te orzeczenia od razu dobrze, bo już sporo różnych osób korzysta z tego serwisu NSA. I nie, pomysł na ograniczenie ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego w zakresie orzeczeń nie jest rozwiązaniem tego problemu. Rozwiązaniem jest ich właściwe przygotowanie i opublikowanie "u źródła".
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
hm...
wniosek jest jeden: w administracji jest teraz jeszcze gorzej niż za czasów "i czasopisma".... tak sobie myślę o tych milionach wydawanych na systemy obiegu dokumentów realizowanych przez tuzy polskiego rynku IT, i ogarnia mnie żal, że małe firmy robią tańsze i lepsze projekty i oprogramowanie... żal, że nikomu tam to nie przeszkadza...
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
NIe od dziś wiadomo
że informatyzacja, zwłaszcza " z powodów strategicznych więc w przyspieszonym tempie" pozwala wykonywać więcej takich samych błędów w krótszym czasie.
Prawda jest zaś chyba taka, że tu trzeba nie tyle informatyzować ( co powinno przynosić oszczędności, lub chociaż napędzać rynek IT - a tymczasem nie znam ani jednego softu który by został udostępniony publicznie, na licencji GPL np. a powstał za państwowe pieniądze jak to standardowo czyni się np. w Niemczech jak choćby http://en.wikipedia.org/wiki/ILIAS lub http://en.wikipedia.org/wiki/LiMux lub http://en.wikipedia.org/wiki/Wienux ) co cywilizować. Pewnie że bez informatyki się nie da, ale to nie informatyka urzędowa w tym państwie kuleje...
Coś tam się chyba jednak zdarza...
Coś tam się chyba jednak zdarza... http://www.nac.gov.pl/os
Właśnie warunki wielu
Właśnie warunki wielu zamówień w pierwszych zdaniach WYKLUCZAJĄ małe firmy - służę przykładami...
To smutne, bo państwo jawnie promuje duże firmy...
--
Pozdrawiam,
krzyszp
więcej
Mogę tylko potwierdzić, dodam że nawet jak nie znajdą haka w SIWZ to na koniec napiszą: "Państwa oferta, z uwagi na niską cenę, nie daje gwarancji wykonania zamówienia". Przetargi to przemył w postaci zmowy wydawców wszelkiej maści bardzo kosztownych certyfikatów i tych którzy za nie płacą podnosząc ceny o jeden dwa rzędy wielkości. Ogłaszające przetargi Urzędy albo są pod wpływem lobbingu, albo biorą w tym udział albo z braku kompetencji wychodzą z założenia "drogie musi być dobre, za to nie wylecę z pracy". Jak widać z pracy nie wylatują o porażka porażkę goni.
Dla równowagi dodam, że małe firmy paprzą nie gorzej od dużych tyle, że taniej... problem nie tkwi w wielkości firmy a w kompetencjach z jednej strony i w sposobie doboru kryteriów. Wiele złego robi brak oddzielenia etapu projektowania od wykonania, wtedy w pierwszy etapie mogły by brać udział mniejsze firmy projektowe a drugi etap byłby dużo łatwiejszy do wyceny i trudniejszy do wciśnięcia bubla. Osobiście byłbym nawet za tym, by pierwszy etap (projektowanie) był konkursem jak to ma miejsce w budownictwie. Niestety developerzy IT niszczę wszelkie takie idee bo po pierwsze tracą panowanie nad przetargiem, po drugie łatwiej ich rozliczyć z tego co dostarczą.
Te powyższe ośmieszające treści to moim zdaniem efekt złego projektu oprogramowania służącego do anonimizacji, gdzie nie tylko operacja copy-paste powinna być zablokowana, ale sam proces powinien być tak zaprojektowany by, z natury mylący się człowiek, miał jak najmniej okazji by się mylić. Po trzecie, system anonimizacji dopuszczajacy ingerencję w treść orzeczeń po ich uprawomocnieniu to masakra, to megabubel, autora tego oprogramowania.
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Państwo skuteczne a nie tanie!
"Przetargi to przemył w postaci zmowy wydawców wszelkiej maści bardzo kosztownych certyfikatów i tych którzy za nie płacą podnosząc ceny o jeden dwa rzędy wielkości." - otóż to. I dodam jeszcze nieco filozoficznie, że nie jest żaden przypadek, niedoskonałość, pomyłka czy niedopatrzenie - tak zaprojektowano ten system i tak on miał działać i działa!
Trzeba by się cofnąć do źródeł obecnego systemu organizacji państwa - a jest on nieudolną kopią rozwiązań brytyjskich. Nie przypadkowo w 89 roku powoływano się na "najstarszą demokrację świata" i kopiowano rozwiązania jakie wprowadziła Margaret Thatcher w celu zmniejszenia wydatków państwa. Tymczasem dane budżetowe za okres jej rządów przeczą temu, na przykład:
(1) http://www.ukpublicspending.co.uk/spending_chart_1960_2000UKb_12c1li111mcn_F0tG0t
(2) http://www.ukpublicspending.co.uk/spending_chart_1960_2000UKb_12c1li111mcn_51t
I w zasadzie wszelkie inne wykresy (poza wydatkami własnymi rządu). Rządy Thatcher rozpoczynają w zasadzie karnawał wydatków rządowych których poprzednie rządy (jak wynika z wykresów)unikały. Pozostaje się tylko zachwycić że koncepcje Thatcheryzmu przeniesione na nasz grunt niechlujnie i bez głębszego zrozumienia, niejako mechanicznie, nadal wykazują swoją destrukcyjną dla społeczeństwa i państwa siłę.
Albo ten system nie działa (i nie działał nigdy, nawet w latach thatcheryzmy) albo chodzi o oś zgoła innego niż racjonalne wydawanie pieniędzy.
Jeśli zachodzi ta druga ewentualność ( co nie musi być prawdą, bo czasami do wyjaśnienia zagadkowego marnotrawstwa wystarczy ludzka głupota i odrobina utopijnej ideologii, np.takiej że rynek sam się "racjonalizuje" ) to należałoby przyjąć że w neoliberalizmie nie chodzi o "tanie państwo" tylko o państwo kupujące usługi u prywatnego biznesu. Taka reorganizacja wydatków ma jednak swoje polityczne i organizacyjne konsekwencje ( jak choćby utrata know-how po stronie urzędników, w końcu po co zatrudniać specjalistów np. IT skoro projekty realizują firmy zewnętrzne ).
Tak długo jak długo będziemy realizować model państwa które może być nieskuteczne byle było tanie, tak długo pozostaniemy w zaklętym kręgi braku skuteczności działań władzy i niekompetencji jej organów.
i tak źle i siak niedobrze
Słyszałem, że taki system również ma swoje mankamenty. Nie mając wyrobionego zdania na ten temat pragnę odnotować, że "poszło" raczej w drugą stronę.
>steelman<
obawiam się, że
Poszło w stronę lobbingu :(
każdy projekt wytworzenia czegokolwiek nowego na trzy podstawowe etapy:
- cel (po co mi to)
- pomysł na konstrukcje tego przedmiotu i wykonanie jego projektu
- ocena możliwości jego wytworzenia i wycena na bazie projektu
to chyba jest oczywiste.
Pytanie brzmi: jeżeli określę swój cel ale nie mam projektu tego czegoś to jak to coś wycenić? Firmy budowlane deweloperskie doskonale wiedzą, że maja nad sobą architekta, które zaprojektował budowlę, maja związane ręce w kwestii samowolnej zmiany specyfikacji, a do tego to nadzór budowlany a nie developer powie, że "jest dobre". Projektu IT, zresztą nie tylko w administracji, są realizowane w 100% pod dyktando dostawcy: dostawca mówi co jest potrzebne (robi analizę wymagań), sam projektuje rozwiązanie 9w tym testy odbiorcze!), sam je realizuje, kontroluje jakość i wystawia fakturę.
Przecież to patologia! Wyobraź sobie, że idziesz do salonu samochodowego i mówić "proszę ocenić moje potrzeby i sprzedać mi samochód"....
http://forsal.pl/artykuly/609688,informatyzacja_administracji_czyli_najlepszy_sposob_na_totalna_kleske.html
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
a poszło w strone
a tak jak się zastanowić na tym linkowanym tekstem to poszło w stronę ułatwień dla urzędników (maja trudności z opisem, ale kto powiedział, że to łatwe), chcą zdjąć z siebie całkowicie odpowiedzialność za efekty projektu ale to w końcu nie ich pensje tylko nasze podatki idą w błoto... Co do budowlanki, nie mylmy prac budowlanych i inwestycji, prace budowlane do np. remont i to - projekt i wykonanie - może robić jedna firma bo istnieje już projekt (dokumentacja) tego remontowanego budynku i wiadomo co nalezy zrobić, ale postawienie nowego budynku to projektowanie a potem dopiero wycena realizacji.
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Takich wpadek jest mnóstwo
Pierwsza z brzegu: http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/03C5F39E02 (pierwsze zdanie uzasadnienia).
Nie pierwsza z brzegu
Nie "pierwsza z brzegu", tylko z komentarza w serwisie Wykop :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Poziom wyszkolenia
Takie sytuacje dobitnie świadczą o poziomie (albo ich braku) szkolenia pracownika(ów) publikującego. O ile nie deprecjonuję tego iż ktoś w trakcie pracy postanowił się na chwilę oderwać od rzeczywistości (jest to czasem potrzebne zwłaszcza przy pracy z tekstem/kodem), ale wtedy zamyka się, minimalizuje lub blokuje dokumenty na których się pracuje!
Wyobraźmy sobie sytuację, że w końcu w tym kraju zostanie wdrożony jawny system obiegu dokumentów wraz z pełną historią edycji. Nie zdziwiłbym się gdyby było pełno tego typu "kwiatków" w wielu dokumentach rządowych. Za pewne trafiły by się również sytuacje gdy w dokumencie znajdują się nawet hasła do wewnętrznych systemów bo ktoś pomylił okno...
Kolejny problem to jak w takim razie wygląda proces publikacji orzeczeń? Gdyby taki tekst przechodził przynajmniej przez dwa działy (redakcja, korekta) to taka wpadka została by natychmiast dostrzeżona. No chyba że się czepiam ;)
czosnek zniknął!
Prawomocne orzeczenie sądu zostało właśnie naprawione przez sekretarkę albo informatyka.
Naprawione przez sekretarkę...
...lub czasopism.
Zgodnie z zasadami sprawiedliwości rewolucyjnej prostować orzeczenia - ale może wkrótce wydawać? - mogą sekretarki (sekretarze) albo informatycy (informatyczki).
Ale czy rzeczeni sekretarka albo informatyk sprostowali orzeczenie w oparciu o tryb właściwy np. dla art. 350 i nast. KPC?
Kto ponosi odpowiedzialność za tożsamość orzeczenia opublikowanego z orzeczeniem faktycznie wydanym?
najwyraźniej
nikt... a tak poważnie to moim zdaniem każdy za wyjątkiem szarego pracownika, który nie organizuje sobie pracy, organizuje mu ją i nadzoruje przełożony... w tym także przełożony kupuje w przetargu narzędzie pracy (tu koszmarny bubel, nie żebym podpuszczał ale pytanie w trybie dostępu do informacji publicznej o dane dostawcy tego oprogramowania wraz zakresem czyli treścią umowy ....
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
anonimizacja
Publikowane orzeczenia nie są prostym przyklejeniem oryginalnej treści ale są anonimizowane wiec jako takie nie mogą być tożsame.
Na wykopie pojawił się link do orzeczenia w sprawie Straży Miejskiej w Białym Borze z danymi skarżącego i po zgłoszeniu tego faktu orzeczenia jest nie dostępne wiec w tym wypadku coś im poprawianie nie poszło tak sprawnie
ale
odróżniajmy "maskowanie" treści od jej zmiany, po drugie sam fakt, że są "przeklejanie" jest karygodny (bubel projektanta systemu).
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Linkowane
Linkowane w tekście postanowienie zostało już poprawione w Bazie NSA.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
A skąd to wiadomo że
A skąd to wiadomo że zostało ono poprawione (poprawione, czyli że teraz jest poprawne) ?
Schodzenie na psy
Tekst jest zniekształcony, (do czego są te `250-300ml' ?), w innych dokumentach są fragmenty.
To raczej wygląda na skutki błędu programu, a nie harce użytkownika.
.................
Najważniejsze jest tutaj to, że nikt nie wpadł na pomysł obejrzenia konwertowanych (czy publikowanych) dokumentów. I to jest najważniejsza informacja.
Czyż nie pasuje to doskonale do kpt. Wrony i bezpiecznika?
Błąd człowieka
To tylko błąd człowieka - dość zabawny. Chyba nie warto na jego podstawie wyciągać zbyt daleko idących wniosków i generalnych konkluzji.
A propo zamówień publicznych - ciekawy lapsus z ubiegłego roku: http://ted.europa.eu/udl?uri=TED:NOTICE:343683-2012:TEXT:PL:HTML&src=0. Patrz pkt II.1.4). Jak widać, różne są zainteresowania osób odpowiedzialnych za publikację czy to wyroków czy to innych ogłoszeń.
to nie jest "tylko błąd człowieka"
to jest totalna niekompetencja, poza tym, że system (IT) dopuszczający taki błąd jest bublem to proszę sprawdzić daty publikacji, czy nikt tego nie czytał w ramach kontroli jakości?????
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Kontroli CZEGO??? To
Kontroli CZEGO??? To burżuazyjny przesąd, administracja publiczna nie działa w celu osiągnięcia zysku a poza tym kontrola jakości mogłaby sugerować, że niezawisły sąd pisze wyroki niskiej jakości!
--
Paweł Krawczyk | ipsec.pl | echelon.pl
facebook | g+ |
"administracja publiczna nie
"administracja publiczna nie działa w celu osiągnięcia zysku"
to niestety należy już do przeszłości
administracja powołuje podmioty gospodarcze - przedsiębiorców
którzy operują na rynku
jeszcze niedawno był zakaz, teraz już niestety nie ma
a nawet jak jest to jest ignorowany
- służę przykładami przedsiębiorstw działających
z naruszeniem obowiązującego prawa
i bardzo ładnie finansowanych przez budżet....
coraz więcej "przedsiębiorstw" powstaje i miesza na rynku
i oczywiście te przedsiębiorstwa są nastawione na zysk
co prawda wypłacany nie w postaci dywidendy
a np. w postaci wysokich wynagrodzeń dla właściwych osób
ale to niczego nie zmienia.
nie bardzo
"administracja publiczna nie działa w celu osiągnięcia zysku", szanowanie naszych pieniędzy czyli "nie marnotrawienie ich" to zysk...
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
ale..
w kwestii "niezawisły sąd pisze wyroki niskiej jakości!", ha ha , zapewne wiesz kto je pisze, i kto anonimizuje.... bo często nie sędziowie w tym prześwietnym kraju . ;)
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
To nie system jest bublem,
To nie system jest bublem, bo przeciez dziala prawidlowo, przeszedl prawdopodobnie testy wydajnosciowe i akceptacyjne. Bublem sa testy uzytkownikow, ktorzy niby testowali i nie zobaczyli powtarzajacego sie prawdopodobnie przy kazdej deycyzji sadu przepisu, ktory przez blad wkleil programista. Bo tak testowali, a potem pretensje do IT, ze nie ma kropki albo jest jedna za duzo.
A co ma programista do czosnku?
A co ma programista do czosnku? Już bardziej sobie wyobrażam, że to element błędu użytkownika systemu anonimizacji, który - jak podpowiadają w dyskusjach sieciowych koledzy - zamiast kropek anonimizujących do schowka mógł wkleić kawałek przepisu; chociaż to się chyba nie potrafiłoby obronić ze względu na to, że ów przepis z czosnkiem pojawił się przed słowami "Postanowienie", gdzie nic do zanonimizowania nie ma.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a ma
Programista w sensie koder, już nie wiele, projektant rozwiązania baaaaardzo dużo... sam fakt, że anonimizacje robi się ingerując w treść (zmieniając ją a nie usuwając partie tekstu, temat na osobne wywody analityka projektanta), zastanów się tylko nad tym, że wiele elementów stron WWW to nie są "free forms" tylko przemyślane pole z kontrolą logiki i lub blokada edycji, wyobrażasz sobie może wyrażenie zgody na przetwarzanie danych w postaci podania na stronie WWW edytowalnej treści stosownego regulaminu, pod którym "z palca" piszesz "zgadzam się na przetwarzanie"?
Zapewniam Cię Piotrze, że oprogramowanie pozwalające na edycję treści np. prawomocnych orzeczeń, które powinny być nieedytowlane po podpisaniu przez sędziego, to po protu mega bubel. To buble, które powstały między innymi dlatego, że analizy wymagań są prowadzone, także przez "wielkie firmy IT", jako wywiady i spis życzeń przyszłych użytkowników. Czasami te "pseudo analizy wymagań" to bełkot będący spisem żądań pracowników np. urzedu. Osobiście byłem kiedyś świadkiem, jak tak zwany "analityk wymagań" (dla mnie człowiek dyktafon a nie analityk) pewnego tuza IT w tym kraju, zapisał w dokumentacji wymagań, pod dyktando szefowej sekretariatu: "system powinien pozwalać na podpisywanie w sekretariacie dokumentów decyzji administracyjnych z pomocą przeterminowanego podpisu elektronicznego" (chodziło o wygodę tej pani), masakra. Zrobiłem raban, pani z sekretariatu stwierdziła, że ona jest w tym projekcie ekspertem dziedzinowym i ona dyktuje nie ja. Ten zapis jednak wyleciał (polazłem do jej szefa), na mnie była skarga i podziękowano za udział w projekcie bo "nie potrafię pracować w zespole". Uwierz mi, że da się, że ten czosnek to skutek bubla jakim jest system anonimizacji, że programista, w sensie kodera, nie ponosi za to winy (klepie co mu każą).
OD lat "walczę" z pseudoanalizami i przetargami na "opracowanie i wykonanie oprogramowania" bo to dostawcy IT forsują tezę, że tylko dostawca oprogramowania może wykonać analizę wymagań i projekt, to bełkot, to praktyka zakazana w PZP dla zamówień budowlanych, (co ma głęboki sens) ale w tych projektach w katastrofach budowlanych giną ludzie, w projektach IT giną "tylko" nasze pieniądze, a raczej przepływają na konta pewnych firm IT.
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Dostrzegłem
Dostrzegłem, o co Ci chodzi i - mam wrażenie - zrozumiałem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
przeszedł
No proszę, ha ha ha (sorry) "przeszedl prawdopodobnie testy wydajnosciowe i akceptacyjne." Ale wymagania to nie tylko prędkość, to logika działania, a kto pisał testy akceptacyjne, projektant dostawcy tego oprogramowania, w końcu nasze prześwietne urzędy ogłaszają przetargi na "opracowanie i dostarczenie oprogramowania". Dodam od siebie: jeżeli oprogramowanie przechodzi testy akceptacyjne pozwalając na edycje treści prawomocnych orzeczeń to ja jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu projektanta tego systemu.
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Ale dlaczego tresc orzeczen
Ale dlaczego tresc orzeczen ma byc w tej bazie nieedytowalna, skoro oni pisza, ze: "Naczelny Sąd Administracyjny informuje, iż udostępniona w Internecie baza orzeczeń służy wyłącznie celom informacyjnym oraz edukacyjnym i nie ma statusu zbioru urzędowego."
Jak widac zabezpieczyli sie na takie zarzuty jak Twoje i co im zrobisz?
Jeśli
Jeśli Centralna Baza Orzeczeń Sądów Administracyjnych jest Biuletynem Informacji Publicznej, to powinna mieć rejestr zmian.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
A czy ta baza jest BIPem? Bo
A czy ta baza jest BIPem? Bo zadnej takiej informacji tu nie widac:
http://orzeczenia.nsa.gov.pl/cbo/query
BTW, jestes za tym, zeby wszystko bylo w BIPach, bo tylko o BIPach mowi ustawa, a nie o jakichkolwiek innych stronach internetowych urzedow, w sytuacji gdy art. 7 Konstytucji RP interpretowany jest tak, a nie inaczej.
Ale czy nie prosciej by bylo zamiast walczyc (nieskutecznie, jak sie okazuje) o to, zeby wszystko bylo w BIPach, to dostosowac prawo do sytuacji, ktorej chca zarowno urzedy i - jak sie wydaje - takze petenci, czyli zezwolic jakas norma prawna na mozliwosc tworzenia dowolnych stron internetowych przez urzedy - oczywiscie za tresc na tych stronach powinny urzedy i urzednicy odpowiadac (byc moze tak jak wBIPach, a moze na innych zasadach).
Petenci chcą
Petenci chcą, by za ich podatkowe pieniądze powstawały stale nowe serwisy internetowe, co do których nie będzie wiadomo, czy informacja tam zawarta jest informacją rzetelną, aktualną, wiarygodną, której nie da się integrować z innymi informacjami w innych serwisach? Jako petent i podatnik tego nie chcę. Przy czym wypowiadam się, jak zwykle, w swoim własnym imieniu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
A to na innych stronach niz
A to na innych stronach niz BIP nie mozna zawrzec informacji rzetelnej, aktualnej, wiarygodnej, która da się integrować z innymi informacjami w innych serwisach?
Tego nie wiem
Tego nie wiem, ale wiem, że BIP ma podstawę prawną, a wiele innych storn jej nie ma.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
I dlatego wlasnie wskazalem,
I dlatego wlasnie wskazalem, ze nalezy stworzyc te podstawe prawna, skoro z jakiegos powodu zamiast w BIPie najwyrazniej urzedy maja powszechna potrzebe, aby czesc informacji prezentowac w innej formie w internecie.
Moje zdanie jest przeciwne
Moje zdanie jest przeciwne. Należy egzekwować obowiązujące w państwie przepisy. Skoro są przepisy dotyczące BIP - tam należy publikować informacje. Jeśli BIP działa wadliwie, jeśli przepisy wykonawcze do ustawy o dostępie do informacji w zakresie zasad działania BIP są wadliwe (a są, na co zwracałem w tym serwisie wielokrotnie uwagę) - należy je poprawić. W tym względzie jestem egoistą i nie uważam, że "powszechna potrzeba urzędów" w tym względzie jest ważniejsza od potrzeb i oczekiwań obywateli.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Niech i tak bedzie,
Niech i tak bedzie, najgorszy jest brak dzialan w jedna czy w druga strone i patologiczny stan powszechnego, przeciaglego lamania prawa przez tych, ktorzy sami je tworza. Przy takiej ich postawie, jaka wiec maja moralna podstawe, aby oczekiwac od obywateli przestrzegania innych norm prawnych?
Jak to mowia: ryba spuje sie od glowy.
ale
Skoro jest BIP i nagle okazje się, że trzeba coś nowego pokazać, to po jakiego grzyba tworzyć kolejny nowy serwis zamiast rozszerzyć zakres BIP?
Nie rozumiem...
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
To ja...
Przyznaje się - to mój błąd! Szukałem przepisu i dopisałem co nieco do orzeczenia.
Właśnie po to
Właśnie po to, by obywatele mogli stale kontrolować działanie państwa, tak ważne jest znoszenie barier w re-use informacji publicznych (re-use rozumianego jako prawo polityczne, nie tylko ekonomiczne).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Tego ktoś dociekał
Tego ktoś dociekał, ktoś pytał dlaczego coś takiego opublikowano w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej: Zamiast felietonu w serwisie kobylczanin.pl.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination