Umowa między KPRM a brandADDICTED na wsparcie komunikacyjne

Wczoraj otrzymałem z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów umowę między KPRM a spółką brandADDICTED sp. z.o.o. (agencja FaceADDICTED). To jest ta umowa, która stała się niedawno powodem zamieszania, a to związanego z moim wnoskiem złożonym w trybie dostępu do informacji publicznej w dniu 17 lipca (następnie wobec apelu do Pana Premiera, który sformułowałem po przekroczeniu przez KPRM ustawowego terminu udostępnienia mi wnioskowanych informacji publicznych). Przypominając krótko przebieg zdarzeń: zaobserwowałem komentarze internetowe pod tekstami na temat reformy emerytalnej. Uznałem, że są one zbieżne z propozycjami rządu. Nie mając dostępu do logów serwerów - nie miałem też możliwości sprawdzenia, dokąd prowadzą pozostawione tropy. Postanowiłem jednak sprawdzić, czy rząd zawarł jakieś umowy na wsparcie w sferze oddziaływania wizerunkowego w internecie. Wbrew pojawiającym się w Sieci opiniom - nie postawiłem wówczas tezy, że "rząd płaci za komentarze pod tekstami publikowanymi w internecie". Odnotowałem fakt pojawiania się komentarzy i zacząłem sprawdzać możliwe, dostępne dla mnie (i dowolnego obywatela) źródła. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwo Finansów odpowiedziały na moje wnioski o dostęp do informacji, KPRM zaś nie odpowiedziała w terminie...

Zasygnalizowałem upływ terminu. Potem otrzymałem informacje o fakcie zawarcia umowy w obszarze, o który wcześniej wnioskowałem, oraz informację o potrzebie sprawdzenia, czy nie ma w tej umowie tajemnicy przedsiębiorstwa. Następnie zaś - w odpowiedzi na mój kolejny wniosek - przekazano mi nazwę przedsiębiorstwa, z którym KPRM zawarła umowę. Poniżej zaś mogę opisać to, co w udostępnionej mi wczoraj umowie się znajduje.

Zanim to zrobię chcę trochę usystematyzować dotychczasową "dyskusję". Obecnie - przynajmniej w tym serwisie - jest kilka, niezależnych od siebie, wątków. Jeden to same komentarze, które pod tekstami się pojawiały - temu tematowi poświęcę prawdopodobnie kolejną notatkę, a wcześniej opublikowałem m.in. tekst pt. W sprawie sadzenia sztucznej, emerytalnej trawy - trzeba zejść głębiej, być może pod ziemię, albo Host *.mofnet.gov.pl w debacie o "sadzeniu sztucznej trawy". To element większego wątku dyskusji, czyli wątku o "równym boisku do gry", a raczej o zasadach prowadzenia debaty publicznej, o społecznej partycypacji w procesie stanowienia prawa, o konsultacjach publicznych, o konieczności tworzenia prawa opartego na dowodach i - generalnie - o przejrzystości życia publicznego (por. Czego się spodziewam w związku z emerytalnym astroturfingiem). Z tym się wiąże kolejny wątek dyskusji, czyli wątek poświęcony samemu dostępowi do informacji publicznej. W jego ramach w tym serwisie opisuję m.in. losy odpowiedzi na wniosek z KPRM. Tutaj elementem aktualnej dyskusji jest jeszcze jeden wątek, czyli sposób postępowania w organach administracji publicznej z tajemnicami przedsiębiorstw (w tym obszarze złożyłem do KPRM wniosek o dostęp do informacji publicznej i w trakcie wczorajszej rozmowy telefonicznej zapewniono mnie, że niebawem otrzymam nań odpowiedź). To, w oczywisty sposób, wiąże się z problemem obiegu dokumentów wewnątrz administracji publicznej. Ich wiarygodności, rzetelności, kompletności, aktualności. Wczoraj zanotowałem aż 36 tysięcy odwiedzin tekstu o ząbku czosnku, który w nie wiadomo jaki sposób pojawił się w treści opublikowanego w Centralnej Bazie Orzeczeń NSA Postanowienia WSA w Warszawie. Kolejnym wątkiem dyskusji jest zaś to, w jaki sposób rząd (albo szerzej: administracja publiczna) korzysta z internetu. W tym mieści się też ew. wspieranie rządu w sferze komunikacji społecznej przez inne podmioty (na przykład takie, które zajmują się public relations). To element prowadzonej w tym serwisie dyskusji o możliwości korzystania przez administrację publiczną z tzw. "serwisów społecznościowych" (por. Odpowiedzi z Prokuratury Generalnej w sprawie konta na Twitterze, albo O rozwijaniu mediów społecznościowych w MSW). To również element dyskusji na temat tego, dlaczego jest tak słabo w Polsce z posługiwaniem się urzędowymi publikatorami teleinformatycznymi, czyli Biuletynami Informacji Publicznej i dlaczego tyle jest problemów z ponownym wykorzystaniem informacji z sektora publicznego.

Oczywiście - jedno zdarzenie, jeden dokument lub komentarz, może być zanurzony we wszystkich tych wątkach, które spisałem w powyższym akapicie. Tak też jest, jak uważam, z niniejszą notatką, która dotyczy umowy w przedmiocie "usług strategicznego wsparcia komunikacyjnego w zakresie aktywności KPRM w mediach społecznościowych, takich jak facebook.com czy youtube.com", a zawartej między KPRM a spółką brandADDICTED sp. z.o.o. w dniu 28 maja 2013 r.

Treść umowy, jak wspomniałem, otrzymałem wczoraj. Treść umowy nie jest zanonimizowana. Poza treścią samej umowy nie otrzymałem innych dokumentów, które z samą umową mogą się - w tym przypadku - wiązać (chodzi m.in. o takie dodatkowe materiały, jak opracowane wspólnie przez strony harmonogramy, zlecenia usług dodatkowych, comiesięczne raporty, faktury, protokoły, itd.; poniżej, gdy będę przywoływał treść umowy, w formie wytłuszczonej zaznaczę te dokumenty, o które warto by wnieść w trybie dostępu do informacji publicznej, by mieć pełny obraz wynikający z relacji umownej między rządem a spółką). Treść umowy otrzymałem w postaci pliku PDF. Jest to skan zawartej umowy, która została zawarta pisemnie - na papierze. Dokument spisano na siedmiu kartach.

Umowa nazwana została Umową zlecenia. Opatrzono ją numerem: Nr 20/CIR/13 oraz oznaczeniem ID 193/CIR/13. Jak wspomniałem - umowa została zawarta w dniu 28 maja 2013 r. Ze strony KPRM podpisywał ją Pan Grzegorz Szymański, Zastępca Dyrektora Centrum Informacyjnego Rządu. Umowa została zawarta na czas określony, tj. na 210 dni od dnia jej zawarcia.

Kluczowy dla analizy tej umowy jest jej paragraf pierwszy, w którym ujawnia się przedmiot umowy. Przywołam te postanowienia w całości (powyżej wyjaśniłem, co oznaczają wytłuszczenia tekstu, które to wytłuszczenia pochodzą ode mnie):

§ 1.

1. Zleceniodawca zleca a Zleceniobiorca przyjmuje do wykonania usługę wsparcia komunikacyjnego Zleceniobiorcy w zakresie realizacji działań promocyjnych w Internecie, w tym:

1) organizację trzech maksymalnie 6-godzinnych warsztatów dla wskazanych przez Zleceniodawcę pracowników (maksymalnie dla sześciu osób) w zakresie nowoczesnych technik komunikacji w mediach społecznościowych i najnowszych trendów w Internecie. Warsztaty będą stanowiły przegląd zarówno kwestii teoretycznych dotyczących użytkowników mediów społecznościowych, trendów związanych z wykorzystaniem technologii w mediach społecznościowych, jak i praktycznych zastosowań przekazanej wiedzy. Szczegółowe harmonogramy warsztatów zostaną ustalone pomiędzy Zleceniodawcą a Zleceniobiorcą w terminie 14 dni roboczych od daty podpisania umowy.

2) monitoring kanałów Zleceniodawcy w mediach społecznościowych w godzinach wieczornych, tj. od godz. 18:00, do godz. 23:00,

3) realizację kampanii kontekstowej w serwisie facebook.com o wartości 6.000,- zł. netto (słownie: sześć tysięcy złotych) mającej na celu zwiększenie liczby fanów na profilu Kancelarii Premiera - w tym zaprojektowanie kreacji reklamowych, targetowanie, uruchomienie, monitoring i optymalizacja emisji oraz dokonywanie rozliczeń za emisję reklam bezpośrednio z serwisem Facebook.com. Zakłada się, że kampania reklamowa będzie prowadzona w etapach, a budżet każdego z etapów wyniesie 1000 pln, chyba, że w wyniku bieżącego zapotrzebowania komunikacyjnego Zleceniodawca zadecyduje o innym podziale środków. Kampania reklamowa zostanie uruchomiona w przeciągu pierwszych 30 dni od podpisania niniejszej umowy.

4) wsparcie strategiczne w zakresie komunikacji Zleceniodawcy w mediach społecznościowych - w tym m.in. przedstawienie konkretnych pomysłów na akcje okolicznościowe wskazane przez Zleceniodawcę i wsparcie ich wdrożenia, bieżące rekomendacje konkretnych działań mających na celu poprawę jakości komunikacji na kanałach Zleceniodawcy i wsparcie ich wdrożania, wsparcie techniczne związane z prowadzeniem kanałów przez Zleceniodawcę,

5) wsparcie kryzysowe w zakresie komunikacji Zleceniodawcy w Internecie - w tym opracowanie rekomendacji konkretnych działań w przypadku kryzysu i wsparcie Zleceniodawcy w ich praktycznym wdrażaniu. Jako wsparcie kryzysowe rozumiana jest analiza i rekomendacja działań, jakie powinien podjąć Zleceniodawca, aby złagodzić lub zniwelować w mediach społecznościowych opinie o działaniach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jak i samego Prezesa Rady Ministrów. Zleceniobiorca pełni w tym zakresie funkcje doradcze i nie przejmuje na siebie całości lub części działań komunikacyjnych, których dotyczy Umowa. W przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej w trakcie monitoringu, Zleceniobiorca jest zobowiązany do bezzwłocznego powiadomienia Zleceniodawcy lub osób wskazanych przez Zleceniodawcę,

6) opracowanie comiesięcznych raportów zawierających przegląd i rekomendacje z zakresu mediów społecznościowych na podstawie analizy przykładów dobrych praktyk w Polsce i na świecie,

7) opracowanie koncepcji Programu Ambasadorskiego angażującego internautów szczególnie aktywnych na kanałach Zleceniodawcy w mediach społecznościowych, zgodnie z założeniami, które przekaże Zleceniodawca,

8) wsparcie techniczne przy rozbudowie kanałów komunikacji w mediach społecznościowych i wsparcie techniczne oraz merytoryczne przy uruchamianiu zewnętrznych aplikacji.

9) Zapewnienie hostingu na czas trwania umowy, w tym jego opłacenie, 3 aplikacji stworzonych na potrzeby komunikacji w serwisie facebook.com wskazanych przez Zleceniodawcę spośród działających na profilu Kancelarii Premiera w serwisie facebook.com.

2. Oprócz usług, o których mowa w ust. 1 Zleceniodawca, w zależności od bieżących potrzeb, będzie mógł zlecić Zleceniobiorcy inne usługi z zakresu wsparcia działań komunikacyjnych Zleceniodawcy w mediach społecznościowych za dodatkowym wynagrodzeniem, za zgodą Zleceniobiorcy udzieloną na piśmie pod rygorem nieważności.

3. Strony po podpisaniu umowy opracują wspólnie harmonogram prac wraz z zaznaczonymi etapami prac, którego przestrzeganie przez Zleceniobiorcę będzie podstawą do potwierdzenia prawidłowości wykonania przedmiotu umowy w ramach poszczególnych etapów. Opracowany harmonogram strony zaakceptują na piśmie pod rygorem nieważności.

4. Potwierdzenie prawidłowości wykonania przedmiotu umowy następuje przez podpisanie przez Zleceniodawcę protokołu odbioru po zrealizowaniu przez Zleceniobiorcę każdego z poszczególnych etapów.

Z tymi moimi wytłuszczeniami, to chyba wiadomo, o co chodzi? Jeśli w umowie mowa o tym, że Zleceniodawca mógł się na coś "zgodzić", to - drążąc temat relacji umownej w sferze wsparcia komunikacyjnego rządu - można złożyć do KPRM wniosek o dostęp do informacji publicznej - treści ewentualnie udzielonej zgody związanej z realizacją § 1, ust. 2 umowy z dnia 28 maja 201 r., Nr 20/CIR/13... Wytłuszczenia zatem pokazują, gdzie - na gruncie tej umowy - mogły się, po jej zawarciu, pojawić dokumenty, które stanowią - na gruncie art 61 Konstytucji RP oraz art 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej - informację publiczną.

W § 3 ust. 1 umowy znalazło się postanowienie, zgodnie z którym Zleceniobiorca nie może bez zgody Zleceniodawcy przekazać praw i obowiązków wynikających z tej umowy na rzecz osób trzecich. Ustęp 2 tego paragrafu zaś mówi:

2. ZleceniodawcaZleceniobiorca może powierzyć wykonanie części przedmiotu umowy osobie trzeciej jedynie w przypadku wyrażenia na to zgody przez Zleceniodawcę (Dyrektora CIR lub Zastępce Dyrektora CIR). W takim przypadku Zleceniobiorca ponosi pełną odpowiedzialność za działania i zaniechania osoby trzeciej.

Umowa przewiduje, że za wykonanie umowy będzie spółce przysługiwać wynagrodzenie w wysokości 35 tysięcy złotych netto (brutto to 43050 złotych). Wypłata będzie się odbywać w ratach etapowych, co miesiąc (pierwsze trzy miesiące - 7 tysięcy netto, potem, przez 4 miesiące, po 3,5 tysiąca). Są postanowienia, że przelewem, że VAT, że faktury... Istotne chyba jest to, że - jak czytam w § 4 ust. 6:

6. W przypadku zlecenia usług, o których mowa w §1 ust. 2, wartość zrealizowanych usług nie może przekroczyć kwoty 14.000,- zł netto (słownie złotych: czternaście tysięcy) tj. 17.220,- zł brutto (słownie złotych: siedemnaście tysięcy dwieście dwadzieścia). Wycena usług zostanie zawarta w odrębnym zleceniu podpisanym przez Zleceniodawcę i przesłanym drogą elektroniczną do Zleceniobiorcy. Całkowite wynagrodzenie za wykonanie przedmiotu umowy w zakresie §1 ust. 1 i 2 nie może przekroczyć kwoty 49 000 zł netto (słownie: czterdzieści dziewięć tysięcy złotych) tj. 60 270 zł brutto (słownie: sześćdziesiąt tysięcy dwieście siedemdziesiąt złotych).

Wynagrodzenie za takie usługi - wedle ustępu następującego - miałoby być płacone na podstawie osobnej faktury, a to wystawionej po podpisaniu przez Zleceniodawcę protokołu odbioru takiej usługi.

W dalszej części znajdują się postanowienia dotyczące autorskich praw majątkowych, które "Zleceniobiorca przenosi na Zleceniodawcę". Są tam pola eksploatacji i tego typu postanowienia. Interesujący dla mnie jest § 6 ust. 3, zgodnie z którym:

W przypadku konieczności uwzględnienia roszczeń osób trzecich, w wyniku naruszenia praw osób trzecich Zleceniobiorca zobowiązuje się do pełnej odpowiedzialności z tego tytułu i pokrycia szkody poniesionej przez Zleceniodawcę.

Z perspektywy "równoległego wątku", czyli tego, który dotyczy ew. tajemnic zastrzeganych w kontraktach z administracją publiczną, interesujący może być - w całości - §7 umowy:

§7
1. W trakcie obowiązywania niniejszej umowy, jak i po jej wygaśnięciu Zleceniobiorca zobowiązuje się nie ujawniać osobom trzecim jakichkolwiek informacji, które uzyskał w związku z wykonywaniem niniejszej umowy.

2. Informacje uzyskane przez Zleceniobiorcę w związku z wykonywaniem niniejszej umowy mogą być wykorzystane wyłącznie w celu wykonania niniejszej umowy.

3. Zleceniobiorca zobowiązuje się do dołożenia najwyższej staranności w zakresie związanym z nieudostępnianiem informacji uzyskanych od Zleceniodawcy.

4. Wszelkie informacje i dokumenty związane z wykonywaniem niniejszej umowy pozostają w zakresie wyłącznej dyspozycji Zleceniodawcy.

5. Zleceniobiorca zobowiązuje się do zwrotu Zleceniodawcy niezwłocznie, lecz nie później niż w terminie 3 dni roboczych od rozwiązania lub odstąpienia od niniejszej umowy wszelkich dokumentów oraz innych trwałych nośników zawierających informacje dostarczone lub wytworzone przez Zleceniobiorcę.

Dla mnie, zwłaszcza z powyżej przywołanego ust. 4, wynika, że KPRM nie musiała wcale pytać spółki o tajemnice przedsiębiorstwa ewentualnie znajdujące się w tej umowie. Sama zaś umowa to informacja publiczna. Dodatkowo - na gruncie takich postanowień umownych - ktoś realizujący dla KPRM usługi nie może opowiadać o nich, nawet pytany przez dziennikarzy. Ale to tylko taka drobna uwaga, na marginesie.

W dalszej części umowy znajdują się postanowienia dotyczące warunków odstąpienia od umowy, postanowienia dotyczące niewykonania lub nienależytego wykonania przedmiotu umowy lub jego części, są postanowienia dotyczące kary umownej, postanowienia dotyczące formy pisemnej zastrzeżonej dla zmian i aneksów, a także postanowienia dotyczące polubownego rozstrzygania sporów.

No i tak to, mniej więcej, wygląda. Dopiero po otrzymaniu w dniu wczorajszym treści tej umowy mogę powiedzieć, że mój wniosek z 17 lipca 2013 roku, który w trybie dostępu do informacji publicznej skierowałem do KPRM, został wykonany.

Jeśli zaś chodzi o tego typu umowy, to chyba powinienem na koniec zanotować, że p. poseł Przemysław Wipler był uprzejmy złożyć swój wniosek do Pana Premiera w sprawie umów. Pismo to jest datowane na 13 sierpnia br. Odnotowuję to, ponieważ 1) zostałem o tym publicznie poinformowany, 2) w treści pisma wykorzystano moje nazwisko, 3) wniosek ów idzie nieco dalej, niż mój wniosek, ale się z nim merytorycznie wiąże. Pan Poseł poprosił Pana Premiera o udostępnienie umów, które "zostały zawarte w poszczególnych latach w okresie 2008-2013". Wniosek ów zaś został złożony nie w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej, a w trybie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Właściwie, to powinienem chyba jeszcze napisać, że o złożeniu takiego pisma dowiedziałem się od Pana Posła za pośrednictwem serwisu Twitter, a to w związku z komentarzem wykorzystującym w swej treści oznaczenie mojego twitterowego pseudonimu, tj. @VaGla.

PS
W treści otrzymanej z KPRM umowy zaciekawiło mnie szczególnie to "targetowanie"...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

A co to jest "angażującego internautów szczególnie aktywnych"?

W tym fragmencie: "opracowanie koncepcji Programu Ambasadorskiego angażującego internautów szczególnie aktywnych na kanałach Zleceniodawcy w mediach społecznościowych, zgodnie z założeniami, które przekaże Zleceniodawca," ? Czy to jest jakaś technika znana w środowisku SEO/mediów społecznościowych, czy zwrot "angażującego internautów szczególnie aktywnych na kanałach Zleceniodawcy" należy rozumieć jak w zwrocie "związanie sił przeciwnika aktywnych na odcinku X" w celu uniemożliwienia wykonania manewru Y?

wsparcie kryzysowe

A mnie ciekawi, jak rozpoznaje się kryzys. Czy wystąpiły jakieś kryzysy i zostały w związku z tym podjęte jakieś kroki?

Nadal nie widzę umowy...

Tak się zastanawiam dlaczego nie umieściłeś tego PDF-a do pobrania, że aż postanowiłem zapytać: dlaczego?

Umowę każdy może otrzymać w KPRM

Umowę każdy może otrzymać w KPRM. W trybie dostępu do informacji publicznej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Jednakze (i to pisze inny

Jednakze (i to pisze inny incognitus) udostepniona Ci informacje mozesz rozpowszechnic, za co urzad bylby Ci zapewne wdzieczny, bo by bys go tym samym odciazyl. Wiadomo, ze nie musisz tego robic i nie zrobiles, i ja nie mam o to pretensji, ale w istocie pytanie "dlaczego" nie jest pozbawione sensu.

Mogę, to prawda

Mogę, to prawda. Dlatego omówiłem umowę cytując jej obszerne fragmenty. Natomiast nie jestem organem władzy publicznej i nie jestem wiarygodny w taki sposób, jak jest wiarygodny lub może być wiarygodny - w świetle systemu prawa - urzędowy publikator teleinformatyczny, czyli BIP. Poza tym płacę podatki i dlatego uważam też, że tego typu informacje powinny być publikowane przede wszystkim w BIP.

Generalnie w całej tej dyskusji, pomijając na chwilę tę konkretną umowę, stoję na stanowisku, że źródłem tego, co się dzieje w państwie, powinno być państwo.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czyli twierdzisz ze

Czyli twierdzisz ze bezsensem jest bys ja publikowal powolujac sie na wiarygodnosc jednak ciagle nie przeszkadza Ci to cytowac ja i omawiac w wybranych fragmentach. Jaki w tym momencie masz cel skoro jak sam mowisz to nie jest wiarygodne? Gdzie tu logika? Jeszcze sie nigdzie nie spotkalem z takim podejsciem w odniesieniu do zrodla. Oglednie mozna stwierdzic ze szkoda czasu na czytanie wypocin bo rownie dobrze mogles sobie wszystko wyfantazjowac. Tyle wlasnie wynika z Twojego komentarza kuriozum.

"że źródłem tego, co się dzieje w państwie, powinno być państwo."

Juz to przerabialismy ponad 23 lata temu, nie sprawdzilo sie.

Moim celem

Moim celem jest wspieranie przejrzystości państwa. Cel ten będzie realizowany w większym stopniu wówczas, gdy państwo będzie publikowało informacje w ramach urzędowych publikatorów. Ja jestem "pośrednikiem" i jako taki przecież potencjalnie mogę manipulować, przeinaczać, fragmentaryzować informacje. Skąd pomysł, że jeśli opublikuję umowę, to to będzie dokładnie ta umowa, którą rzekomo dostałem z KPRM? Co przeszkodziłoby mi przygotować kwit wyglądający jak taka umowa? To, że potem ktoś w oświadczeniu powie potem, że nie jest to prawdą, co Waglowski opublikował? I znów wkraczamy w jałowy "spór" na wrażenia, na oświadczenia, na komentarze. To zaś nie przybliża nas do zwiększenia przejrzystości działania państwa.

Chce Pan poznać całą treść umowy? Proszę zwrócić się o nią do źródła, czyli do KPRM. Ja już swoją kopię uzyskałem, a uzyskaną przeczytałem i omówiłem w tekście.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czyli co, informacje

Czyli co, informacje publiczne nie powinny byc rozpowszechniane przez wnioskodawcow, ktorzy je otrzymali, bo nie beda wiarygodne?

Ależ mogą być rozpowszechniane

Ależ mogą być rozpowszechniane. Co więcej - upowszechniam nawet swój model ponownego wykorzystania informacji publicznej, który może służyć celowi pełniejszej realizacji zasady sprawowania władzy zwierzchniej w RP przez obywateli.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A zatem zapetlilismy sie, bo

A zatem zapetlilismy sie, bo w ten sposob wraca postawione juz pytanie "dlaczego"...

Cóż

Cóż. Odpowiedziałem na to pytanie wcześniej. Mogę może jeszcze dodać, że obserwuję ze smutkiem "poziom" debaty publicznej, w której prawdziwe źródła są zastępowane pozornymi quasi-źródłami. Być może zatem jest to element edukacji obywatelskiej: możesz, jako obywatel, sprawdzić to, o czym jest mowa w dyskusji publicznej, a źródłem informacji niech będzie prawdziwe źródło (organy władzy publicznej), nie zaś (dowolny) pośrednik.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

inaczej

dla konkretnej osoby plik (treść) jest wiarygodna bo (a) uwiarygadnia je źródło (mam to ze strony BIP) lub (b) uwiarygadnia to podpis elektroniczny (czyli tu nie ma tego podpisu).

Wobec tego jakikolwiek serwis inny niż BIP jest źródłem nieautoryzowanym, to że się taki serwis "dzieli" ta informacją
nic nie znaczy... bo "chodzi o źródła".

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Vagla twierdzil, ze uwaza im

Vagla twierdzil, ze uwaza im ma status dziennikarza, a to co tu publikuje podlega pod prawo prasowe, zatem obowiazuje go wymog rzetelnosci dzinnikarskiej wymaganej przez prawo prasowe, stad tez nie mozna twierdzic, ze udostepniane przez niego informacje beda niewiarygodne. Nie beda bardziej niewiarygodne niz inne inforamcje prasowe. Mozna nawet stwierdzic, ze beda bardziej wiarygodne, bowiem gdyby VaGla opublikowal przeklamana w wyrazny sposob informacje udostepniona przez KPRM to z pewnoscia juz nastepnego dnia o tym bysmy wiedzieli, bo jak VaGla sam stwierdzil ten serwis czytaja rowniez osoby stamtad.

Stad tez dla wiekszosci osob, ktora czyta te strony tak jak inna prase, udostepnione przez Vagle informaje beda rzetelne w podobnym, jesli nie wiekszym stopniu, jak inne informacje prasowe, co jest stopniem wystarczajacym, jesli takie informaje nie sa nam potrzebne w jakims super waznym celu.

A zatem wytlumaczenie sie VaGli ew. brakiem wiarygodnosci nie jest zbyt przekonywajace.
Brak udostepnienia przez VaGle prawdopodbnie zatem ma inny cel, moze tak trywialny jak chec ukarania podmiotu zobowiazanego zwiekszona iloscia wnioskow do tego podmiotu o ten sam dokument, za to, ze mu nie zrealizowali wniosku w terminie. A moze po prostu szkoda mu dzielic sie bezplatnie w calosci z innymi jego praca jaka wlozyl w uzyskanie tego dokumentu. Nic co ludzkie...

Jak Pan widzi

Jak Pan widzi - publikuję również takie komentarze, jak powyższy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nawet przez mysl mi nie

Nawet przez mysl mi nie przeszlo, ze bys tego nie opublikowal, bo nie narusza ten komentarz zalozen jakie przyjales przy moderowaniu komentarzy: "Nie będą akceptowane komentarze, które zawierają słowa, określenia lub inne materiały o charakterze wulgarnym, reklamowym, lub niewnoszące nic do ewentualnej dyskusji (np. "Huraaa!", albo tego typu)." "Serwis ten nie jest forum dyskusyjnym na tematy polityczne."

A poza tym dlaczego Pan? W nieformalnych internetowych dyskusjach od zarania dziejow internetu przyjelo sie, ze poslugiwanie sie zwrotem "per pan" nastepuje tylko wtedy, gdy na skutek sprzeczki z interlokutorem chce sie od niego zdystansowac lub zdeprecjonowac go. Czyli zwrot ten ma tu znaczenie dokladnie odwrotnie, niz w pismach oficjalnych lub w rozmowie np. nieznajomych IRL.
Co prawda wraz z zejsciem pod strzechy zalozenia te nieco ulegly zatarciu na skutek naplywu rzesz newbies niezorientowanych w internetowym "savoir vivre", ale akurat Ty nalezysz do starej internetowej gwardii, wiec z pewnoscia te zasady znasz.

Korzystam z internetu od zarania dziejów

Korzystam z internetu od zarania dziejów i przywołanej przez Pana zasady nie mogę potwierdzić. Tymczasem kwestie "pana", albo "zarania dziejów" nie należą już do tematu poruszanego w tym wątku, dlatego liczę, że się Pan nie pogniewa, gdy kolejne komentarze na te, lub podobne rodzajowo tematy nie przejdą już w moderacji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

I VaGla ma rację..

... ponieważ chodzi również o to, aby obywatele ruszyli dupcię. Nie, nie trzeba "karać" urzędów. Chodzi ogólnie o "linkowanie do źródeł" i faktycznie również o to, aby każdy mógł takiego linka popełnić(BIP). Popieram w 100%.

Ale wulgaryzm, nawet tak zmiękczony

Ale wulgaryzm, nawet tak zmiękczony, zupełnie niepotrzebny. Następnym razem nie przejdzie taki komentarz, chociaż w ogólnym sensie oddaje mniej więcej moje nastawienie do tematu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Efekt uboczny bedzie jednak

Efekt uboczny bedzie jednak taki, ze przybedzie sfrustrowanych obywateli powszechnym naruszaniem prawa przez podmioty zobowiazane. Ilu z nich na skutek tego machnie na to wszystko reka i nie bedzie sie chcialo wiecej w zadna taka aktywnosc ponownie angazowac? Donkiszotow jest zawsze mniejszosc...

Pełna zgoda. Jeśli Vagla

Pełna zgoda. Jeśli Vagla ruszył się i wystąpił do KPRM to warto samemu coś zrobić a nie sępić od innych.

Ja występie o całą umowę i wszystkie dokumenty powstałe w wykonaniu tej umowy, w szczególności te które wymienia Vagla.

Ale ja na ten przyklad caly

Ale ja na ten przyklad caly czas wystepuje o informacje publiczne, ale tylko te ktore mnie szczegolnie interesuja. Ten temat natomiast nie interesuje mnie na tyle, zebym sobie i podmiotowi zobowiazanemu zawracal glowe kolejnym wnioskiem o udostepnienie, natomiast gdyby to bylo na stronie Vagli to bym zerknal w to pobieznie tylko dlatego, ze juz by to bylo udostepnione.
Wymaganie przez Vagle, aby kazdy wnosil do podmiotu zobowiazanego o to samo, pomimo ze on jako dziennikarz kierujac sie prawem prasowym tez moze to udostepnic w sposob wiarygodny, nie jest racjonalne IMHO. Gdyby przyjac inaczej, to rowniez kazdy material prasowy powinnismy osobiscie weryfikowac, kazdy wywiad powtornie przeprowadzic samodzielnie, kazde sledztwo dziennikarskie powtornie powtorzyc samodzielnie, kazdy material na podstawie ktorego powstal dany artykul prasowy zebrac ponownie samodzielnie u zrodel. Gdzie tu sens, gdzie logika?

Nie każdy musi weryfikować, ale niech weryfikuje poprawnie

O ile zrozumiałem tok myślenia Vagli, to chodzi o to, żeby ewentualna weryfikacja zachodziła naprawdę u źródła.

W tym konkretnym przypadku - Vagla streścił i skomentował umowę. Jeśli komuś to wystarczy i uznaje Vaglę za wiarygodnego, to OK. Jeśli ma wątpliwości co do wiarygodności lub chce drążyć dalej, to nie może korzystać z tego, co Vagla publikuje - bo przecież ma wątpliwości co do wiarygodności.

Co więcej - byłoby "łatwiej" przeczytać całą umowę u Vagli, ale to byłoby m.in. zamiatanie pod dywan problemu dostępności tej umowy. Jeśli faktycznie obywatelom zależy na dostępie, to zainwestują trochę czasu. Jeśli okaże się, że przeciążają urzędy, to będzie znak dla urzędów, że muszą usprawnić procedury publikacji, np. przez automatyczne publikowanie w BIP.

wybacz!

wybacz, ale ten fragment "Jeśli okaże się, że przeciążają urzędy, to będzie znak dla urzędów, że muszą usprawnić procedury publikacji" gorzko mnie śmieszy... założę się, że efektem przeciążenia urzędów nie będzie żadne usprawnienie procedury, a zatrudnienie kolejnych znajomków... masz za mało urzędników w tym kraju???

i o to własnie chodzi!

zgadzam się tu w całej rozciągłości z powyższą argumentacją! dodając : - gdybym miała tracić czas i użerać się osobiście z niechęcią lub wręcz unikaniem przez urzędasów rzetelnego i terminowego wykonywania swoich obowiązków - pewnie bym zrezygnowała już na samą myśl...- NA POTWIERDZENIE TEZY PODAJĘ FAKT, ŻE NIGDY DOTĄD TEGO NIE ZROBIŁAM
- natomiast mając to "na talerzu" bardzo chętnie zapoznam się od czasu do czasu z takimi informacjami, zwiększając w ten sposób swoją świadomość obywatela
- na WŁASNE ŚLEDZTWO OBYWATELSKIE po prostu, najzwyczajniej w świecie nie mam czasu! (nie param się wszak dziennikarstwem)
- czy zatem nadal nie uważasz, iż lepiej udostępnić materiały, które już masz w ręku WSZYSTKIM WYKAZUJĄCYM TU ZAINTERESOWANIE, niż liczyć na to, że jakaś mała (bo na większą chyba raczej racjonalnie nie liczysz?:) część z tych, którzy tu zajrzeli WEJDĄ W MOZOLNĄ PROCEDURĘ ZAPYTANIA URZĘDOWEGO??
- ponadto - wiarygodność podawanych tu faktów w dużym stopniu weryfikuje już sama MOŻLIWOŚĆ SPRAWDZENIA TEGO CO NAPISAŁEŚ, dzięki temu, iż podałeś wszelkie namiary urzędowe na sprawę - a to już standard dobrego dziennikarstwa, na które powołuje się mój przedmówca i które w zupełności wystarcza przeciętnemu czytelnikowi - jak widać takiemu np. jak my dwoje tutaj:)
- no i na koniec: dlaczego robisz za "ja wiem lepiej co dla Was dobre, więc nie dam Wam tego pisma" (coś mi to przypomina;), skoro inni kierując się własną wolą i świadomością (np. swoich chęci czy możliwości w występowaniu do urzędów z prośbą o cokolwiek) proszą Cię o jego udostępnienie?

tylko czy

nie zdążamy w ten sposób do sytuacji, w której z uwagi na to że urząd zasłonił zegar na wieży, każdy obywatel stoi w kolejce do urzędu z wnioskiem o podanie aktualnej godziny?? Zarżniemy ten urząd, wolę "kolędować" na rzecz odsłonięcia zegara....

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Nie zdążamy. Urząd może

Nie zdążamy. Urząd może spokojnie odprawić wszystkich z kwitkiem.
Po pierwsze, przestrzegając zasady legalizmu.
A po drugie, publikując wszystko w BIP.

Dokładnie tak

Dokładnie tak.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To faktycznie logiczny

To faktycznie logiczny wniosek. Pozostaje zatem pytanie dlaczego wszelkie urzedy wszystkiego automatycznie nie publikuja w BIP? Jak by to bylo robione z automatu to prawdopodobnie takie czynnosci techniczne bylyby latwiejsze i szybsze dla urzedu, niz publikowanie wybiorcze, a pozniej odpowiadanie na setki wnioskow o udostepnienie.
Czyzby zatem syndrom tajnosci z poprzedniej epoki wciaz wstrzymywal urzednikow przed takim dzialaniem? "No bo jak to tak wszystko publicznie?"

urząd to nie firma

Odpowiedź wynikająca z teorii zarządzania jest prosta - urząd nie ma żadnego interesu, żeby wykonywać coś łatwiej i szybciej. Wręcz przeciwnie, statystyczny urzędnik (może nawet podświadomie) będzie tak realizował swoje zadania, żeby wszystko odbywało się jak najdłużej i angażowało jak najwięcej ludzi - dzięki temu uzasadnia sens istnienia swojego miejsca pracy. Gdyby wszystko "z automatu" trafiało do BIP, mogłoby się okazać, że w dziale zajmującym się wymyślaniem przyczyn odmowy udzielania informacji publicznej jest przerost zatrudnienia.

OK

też tak sądzę, ale budżet urzędu jest skończony a zgodnie z prawem należy odpowiadać, to może w końcu ktoś zainwestuje w "system automatycznego publikowania informacji publicznej"? Po pierwsze urząd wygeneruje zyski (oszczędność to także zysk), po drugie nie jest źle, bo wystarczy "dobrze opisać wymagania" na system elektronicznego obiegu dokumentów z "właściwą" obsługa metadanych i publikacja w BIP będzie 'automatyczna",

problem w tym, że (powołując się na przedmówcę) żaden urzędnik nie napisze takich wymagań - i to jest jeden z powodów mojego zdania: nie ma żadnego sensu, żeby wymagania na oprogramowanie pisał/dyktował (i wszelkie inne idiotyczne metody zbierania wymagań bazujące na tym co powie user) jego przyszły użytkownik! a jest to "standard" nie tylko w urzędach.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

projektowanie systemów a użytkownicy

Rzeczywiście branie pod uwagę potrzeb użytkowników jest standardem nie tylko w urzędach.

Może jednak przedmówcy chodziło o coś innego?

chodziło o to

jest ogromna różnica pomiędzy "braniem pod uwagę" a "pytaniem co to ma być"... jak na razie większość bubli w IT to efekt dyktanda przyszłych użytkowników, patrze (nie tylko) na urzędy i widzę... o BIPie wiadomo nie od dziś, rocznie naście urzędów wdraża tak zwany EOD, który ma proces publikacji na BIP?

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

albo...

chciałby, żeby zwykły człowiek nauczył się pytać źródła o informacje. A owo źródło by naiuczyło się, że informacje publiczne są publiczne...

Ale Ci ktorzy nie placa

Ale Ci ktorzy nie placa podatkow tutaj (to pisze znowu inny incognitus) tez maja do tego prawo, bo informacji publicznej moze zadac kazdy, np. obcokrajowiec z Burkina Faso czy z wyspy Pitcairn. :)

To teraz należało będzie

To teraz należało będzie mi skorzystać z art.61 Konstytucji RP i postulować publikacje na BIP-ie myśląc o sobie i obywatelkach. Szkoda, że niestety to tak długo trwa, choć mam prawo do niezwłocznego uzyskania informacji.

A Rejestr Umów w pionie centralnym swoją drogą. Trzeba drążyć...

Dla mnie zaś

Dla mnie zaś interesujące jest uzasadnienie wydania środków publicznych na tego typu działania, które - jak powszechnie wiadomo - uważam za działania bez podstawy prawnej. A finansowanie takich, jak w tym przypadku, uważam za "przepalanie publicznych pieniędzy".

Jeśli zaś chodzi o aktywność w "mediach społecznościowych" - zastanawiam się np. nad kwestiami wynikającymi z art 32 ust. 1 Konstytucji RP, w szczególności nad tym, jak wpływanie na dyskusje internetowe ("zniwelowanie opinii w mediach społecznościowych" - też ciekawe, co to znaczy takie "zniwelowanie") ma się do zasady równego traktowania wszystkich przez władze publiczne (w tej dyskusji padało też nawiązanie do "banów" na profilu facebookowym KPRM, a taki ban, to ograniczenie dostępu, podobnie jak komunikowanie się za pośrednictwem prywatnego serwisu, w którym - dla kontaktu - trzeba dysponować kontem).

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

"...podobnie jak

"...podobnie jak komunikowanie się za pośrednictwem prywatnego serwisu, w którym - dla kontaktu - trzeba dysponować kontem)."

coraz wiecej roznej masci for nie tylko rzadowych ale i gazetowych umozliwia wlaczenie sie do dyskusji tylko za pomoca tzw. serwisow spolecznosciowych, ja tylko czekam na czasy gdzie ludzie tacy jak ja, ktorym wystarcza do komunikacji e-mail i telefon nie wspominajac o wlasnym jezyku nie beda mogli sie wypowiedziec w zadnym temacie bez stworzenia konta na tychze serwisach spolecznosciowych - oczywsicie rozumiem, ze nie bycie na Facebooku, NK, Twitterze itp. to moj nieuzasadniony kaprys i wogole przez to jestem antyspoleczny i antypanstwowy (moze jestem tez terrorysta i nawet o tym nie wiem)

ano

zastanawia mnie, czy to "niechcący" czy celowe czy pod wpływem jakiegoś "lobbingu" czy może z powodu prostej głupoty jakichś urzędników, Państwo i jego instytucje budują pewnym korporacjom rynek zbytu na ich usługi w rodzaju "konto w serwisie społecznościowym" poprzez publikowanie w tym serwisie jakichkolwiek informacji przydatnych obywatelom. Ktoś powie, ze konto jest za darmo, otóż nie jest za darmo, poświęcam swój cenny czas i dostarczam o sobie (sama obecnością) bardzo cennych danych właścicielowi tego serwisu. ...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

osobiscie mysle, ze to i

osobiscie mysle, ze to i "chcacy" (roznej masci trzy literowe sluzby maja z tego pozytek, no i te "lajki", ciekawe kiedy w sondazach na najpopularniejszego polityka zamiast procentow beda podawana "lajki" albo ilosc znajomych na fejsie) i przez "lobbing" (korporacje tez maja w tym biznes, latwiej targetowac produkty klientom gdy sie ich zna lepiej niz oni sami), ale osobiscie to mnie gila czy Zuckenberg stworzyl Facebooka dla kasy czy dla CIA, ja nie widze sensu w takich serwisach (wiem jestem burakiem i dinozaurem itp.), jesli juz dzialalem w jakichs spolecznosciach to byly to spolecznosci dysponujace swoja wlasna strona (np. jakis fanpage MUDowy lub inny dotyczacy RPG)

ciekawa pointa odnosnie

ciekawa pointa odnosnie fejsbuka na Panoptykonie

czy czegos wam to nie przypomina? ;)

One Facebook to rule them all,
one Facebook to find them,
one Facebook to bring them all
and in the darkness bind them.

Sprawa staje się na tyle

Sprawa staje się na tyle ciekawa, że chyba warto skomentować odkrycie. Mam wrażenie, że nie wszyscy rozumieją aspekt prawny (pan Piotr na pewno rozumie, ale bawi się w dyplomację w białych rękawiczkach).

Dla mnie zaś interesujące jest uzasadnienie wydania środków publicznych na tego typu działania, które - jak powszechnie wiadomo - uważam za działania bez podstawy prawnej

W Internecie czytałem już opinie typu:

Sory, ale takie firmy jak Totalizator czy LOT reklamują po prostu swoje usługi i reklamują je w gazetach, które się sprzedają. Nie mówiąc o tym, że nie są to jakieś zawrotne sumy w skali dochodów tych gazet. Moim zdaniem ktoś robi z igły widły.

http://di.com.pl/news/48675,0,Rzad_placi_za_lagodzenie_opinii_w_sieci_i_fanow_na_Facebooku_Naszymi_pieniedzmi-Marcin_Maj.html

Czy to na pewno prawda? Otóż nie bardzo. Po orzeczeniu Sądu Najwyższego z 18 stycznia 2005 r. (sygn. WK 22/04) wiadomo, że urzędnicy nie mogą działać bez odpowiedniego uregulowania prawnego. Nagle okazało się, że np. dyrektorzy szkół nie mogą już wynajmować stołówek na uroczystości rodzinne zasilając tym samym budżety szkół, bo w przepisach nie ma na ten temat słowa. W tym wypadku wypadało by chyba jeszcze zapytać KPMR o podstawę prawną zawarcia tej umowy (szkoda, że pan Piotr nie chce jej jednak udostępnić, ale to oczywiście jego wybór który powinniśmy uszanować). Ale już z powyższego komentarza pana Piotra widać, że KPRM może mieć z tym problem (pewnie stąd tak zwlekali z udostępnieniem umowy). Brak podstawy prawnej to prosta droga do Kodeksu Karnego:

art. 231
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Dalej to już tylko prokurator, sąd i wyrok.
I moim zdaniem tak sprawa powinna się zakończyć. Działanie urzędników jest wyjątkowo nieetyczne by nie powiedzieć obrzydliwe. Do można mieć uzasadnione podejrzenie, że działanie to jest nielegalne.

Prokuratura umorzy, np. ze

Prokuratura umorzy, np. ze wzgledu na rzekomo znikoma szkodliwosc spoleczna lub pod dowolnym innym pretekstem.

Nasze prokuratury faktycznie

Nasze prokuratury faktycznie mają zapędy aby umarzać wszystko jak leci. Sprawa AmberGold też była wiele razy umarzana. Ale złe działanie prokuratury nie zmienia faktu, że ta sprawa powinna jednak do nich trafić.

Odpowiedź

Na swojej stronie zamieściłem odpowiedź udzieloną przez Burmistrza Miasta Gubina na swój wniosek - co ciekawe, w odpowiedzi znalazła się informacja, że nie ma przepisu regulującego stworzenie strony internetowej miasta - a więc Burmistrz w zasadzie przyznaje, że strona jest stworzona bezprawnie...

--
Pozdrawiam,
krzyszp

Skoro tak odpowiedzieli, to

Skoro tak odpowiedzieli, to pewnie działali nielegalnie. No i pewnie jest to przestępstwo urzędnicze. Ale też ja bym ten opisywany przypadek umów KPRM rozgraniczył od takich inicjatyw. Burmistrz dział pewnie w dobrej wierze, chodziło mu o dobro miasta. Choć nielegalnie, niech robi sobie co uważa za słuszne. Nikomu to raczej nie szkodzi. Natomiast KPRM zawarł umowy (nie tylko tą opisywaną, bo pewnie też mają konta na Facebooku co też jest zawarciem umowy) raczej po to by manipulować opinia społeczną. Po całym bigosie z ratyfikacja ACTA i protestami społecznymi ktoś wpadł pewnie na pomysł aby przeciwdziałać przyszłym problemom. W organizacji protestów przeciwników ACTA Facebook odegrał sporą rolę. Najwyraźniej ktoś z urzędników wpadł właśnie na pomysł, aby tą drogą wpływać na społeczeństwo. Mieszać, mącić, propagować własne poglądy, siać zamęt wśród motłochu. Chyba można powiedzieć: czysta manipulacja. Dlatego ten pomysł osobiści uważam za skrajnie szkodliwy. Do tego jest uzasadnione podejrzenie, że jest też nielegalny.

Być może Burmistrz (w

Być może Burmistrz (w dodatku chyba poprzedni) działał w dobrej wierze, jednak mnie zastanawia co innego.
Jaki jest status prawny informacji zamieszczonych na tych stronach?
Ile miast w skali kraju ma taką stronę (a w tym przypadku, jak wynika z odpowiedzi - są to 4 strony w sumie)?
Kto i jakim kosztem te informacje redaguje i tam umieszcza?

W dobie szukania wszędzie oszczędności urzędy miejskie w skali kraju wydają zapewne kilka milionów złotych na strony internetowe będące reklamówką władz... A zapomoga dla ubogich w Gubińskim Ośrodku Pomocy Społecznej wynosiła jakiś czas temu 32.50PLN...

To jest smutne, że pieniądze są tak lekko przepuszczane w celu, jak by na to nie spojrzeć, manipulacji wyborcami...
--
Pozdrawiam,
krzyszp

Cenzura

Mnie bardziej interesuje kontekst Art. 54 :)

Czyj to błąd?

Skopiowałem z powyższego artykułu:

"2. Zleceniodawca może powierzyć wykonanie części przedmiotu umowy osobie trzeciej jedynie w przypadku wyrażenia na to zgody przez Zleceniodawcę (Dyrektora CIR lub Zastępce Dyrektora CIR). W takim przypadku Zleceniobiorca ponosi pełną odpowiedzialność za działania i zaniechania osoby trzeciej."

Lepiej jednak zamieścić PDF oryginału.

To był błąd

To był błąd, który poprawiłem w tekście. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Sprawa "realizacja kampanii

Sprawa "realizacja kampanii kontekstowej w serwisie facebook.com o wartości ........netto (słownie: sześć tysięcy złotych) mającej na celu zwiększenie liczby fanów na profilu zleceniodawcy", od dawna budzi niesmak i kontrowersje. Niestety płacenie za pozytywne wpisy, nagminne moderowanie forów internetowych (na podstawie opłacanych umów z właścicielem strony forum) to aktualnie powszechna praktyka. Szczególnie, praktyka ta stosowana przez państwowe spółki jest obrzydliwa. Z jednej strony nie płaci się odpowiednio pracownikom, zwalnia się ich, a z drugiej płaci setki tys.zł za działania z moralnością mające niewiele wspólnego. Zachęcam autora tego artykułu do zbadania sprawy wydatkowania setek tys. zł na opisane cele przez Zarząd Poczty Polskiej. Informacje te również są do uzyskania w trybie dostępu do informacji publicznej. Opłacanie moderowania forum na uwadze. onet, moderowania na kzp.pl,zawieranie umów z agencjami PR na tzw.zwiększenie liczby fanów, opłacanie (poprzez zlecenia ogłoszeń i reklam) dziennikarzy znanych tytułów prasowych to są praktyki dnia codziennego w tym przedsiębiorstwie.
Pozdrawiam Pana

"Zachęcam autora tego

"Zachęcam autora tego artykułu do zbadania sprawy wydatkowania setek tys. zł na opisane cele przez Zarząd Poczty Polskiej. Informacje te również są do uzyskania w trybie dostępu do informacji publicznej."

I to jest jeden z problemów. Czy, drogi autorze tej wypowiedzi, uzyskałeś/próbowałeś uzyskać dostęp do tych informacji? Dopóki tylko jednostki będą żądać dostępu do informacji publicznej dopóty:
a) państwo będzie wydzielać informacje,
b) będzie ośmielało się narzekać, że wykonywanie konstytucyjnego obowiązku kosztuje,
c) nie zauważy, że taniej i szybciej jest publikować jak najwięcej informacji w BIP'ach.

Przykład, który opisałem,

Przykład, który opisałem, jest prawdziwy i mam nadzieję, że informacja ta przebije się medialnie. Chęć jej potwierdzenia, jest w trybie dostępu do informacji publicznej możliwa, chociaż można spodziewać się też odmowy jej udzielenia poprzez zasłanianie się tajemnicą handlową / przedsiębiorstwa. Jednak, np. w trybie interpelacji poselskiej, trudno będzie jej rzetelnie nie udzielić. Tym przykładem chcę potwierdzić tezę o nie uczciwym, nie moralnym i kosztownym procederze wpływania na opinię przez zarządy przedsiębiorstw państwowych, za pieniądze publiczne (pomniejszanie odprowadzanego zysku) i stwarzanie nieprawdziwego obrazu rzeczywistości.

To, co Pan mówi

To, co Pan mówi, podobnie zresztą jak to, co ja mówię, nie ma większej wartości "dowodowej". Jeśli chce Pan coś "potwierdzić" - proszę sięgnąć po informacje źródłowe i położyć je na stole. Ma Pan dokładnie takie same narzędzia, jak ja. Jeśli nie zrobi Pan dokładnie nic, by z nich skorzystać - Pana "potwierdzenie" będzie jedynie niewiele znaczącym głosem w jakiejś dyskusji. Tym mniej znaczącym, im bardziej anonimowo się Pan stara wypowiadać (a przez to próbując uniknąć odpowiedzialności za słowo). W tym sensie jest czymś w rodzaju pomijalnego szumu tła dyskusji. I nie piszę tego wcale, by jakoś Panu dopiec, albo dyskredytować. W żadnym razie. Staram się jedynie podzielić się z Panem moim doświadczeniem w dyskusji publicznej. Liczę, że moje słowa odczyta Pan właśnie w taki sposób.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Oczywiście właściwie

Oczywiście właściwie odczytuję Pana słowa i przyjmuję je z pokorą. Jednak to Pan przywołał tu Pana Posła. Myślę, że jest to również chęć uzyskania wsparcia przez osobę mogącą mieć wpływ na chociażby zminimalizowanie tych praktyk, co wskazywało by, że widzi Pan problem dość istotnej bezsilności i zagrożenia.
A anonimowość w poruszaniu takich problemów, nie jest czymś złym.

Wyjaśniłem

Wyjaśniłem w samym tekście dlaczego pojawił się tam link do wniosku posła. Nie konsultowałem z żadnym posłem swoich działań. Tak, jak przywołałem wniosek tego posła, bo dotyczy tematu, a nawet w jego treści posłużono się moim nazwiskiem, tak też przywoływałem np. oświadczenie partii piratów, że nie płaciła za komentarze w Sieci. Przywołałbym też takie oświadczenie innych partii, gdyby zostały złożone (względnie, gdybym się o nich dowiedział, jeśli zostały już złożone). Nie czuję się też bezsilny. Niech świadczy o tym to, że ja, jako obywatel, swoją kopię umowy już mam, a poseł dopiero się o nią stara. Nie czuję się też zagrożony. Swoje intencje staram się precyzyjnie przedstawiać w publikowanych tu, w tym serwisie, komentarzach.

Pragnę przy tym zauważyć, że nie jest i nie było moją intencją, strzelanie "do kogoś" (odnoszę się tu do pojawiających się w Sieci komentarzy w stylu "celny strzał"). Zupełnie nie o to mi chodzi. Mnie zależy na tym, by państwo działało przejrzyście. W tym sensie nie walczę przeciwko komuś, a o coś. Dlatego proszę uprzejmie nie wpychać mnie w inny spór, w szczególności w jakiś spór tzw. "polityczny", w szczególności w "spór" między jakimiś dwoma, trzema lub czterema itd frakcjami politycznymi, bo ja w nim zwyczajnie nie biorę udziału. Generalnie i co do zasady nie komentuję działań partii politycznych. Komentuję zwykle działanie organów władzy publicznej. Jak do tej pory komentowałem je niezależnie od tego, jaka partia polityczna/koalicja obsadzała stanowiska w tych organach. Staram się przy tym sygnalizować swoje oczekiwania wobec działania państwa. Przypominam np. tekst, o którym potem chodził żart, że zadaniuję nowego szefa MSWiA
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Wspieram Pana, gdyż ludzi

Wspieram Pana, gdyż ludzi odważnych i widzących głębiej problemy, jest za mało.
Proszę o to, aby moje słowa były odczytane nie jako "donos" a przyczynek do rozwoju dyskusji i przywoływanie innych (jestem pewny, że bardzo wielu) przykładów i ujawnienia się licznych odważnych.
Miejmy nadzieję, że osoba "sprawcza" skutecznie uzyska informacje i wykorzysta je dla naszego dobra wypełniając powinność wobec nas.
A co do poczucia bezsilności i zagrożenia, to są one niestety moim udziałem.
Od dzisiaj Pana strona jest też w zakładce mojej przeglądarki:)
Pozdrawiam

jeżeli chodzi o anonimowość wypowiedzi...

> "Tym mniej znaczącym, im bardziej anonimowo się Pan stara wypowiadać (a przez to próbując uniknąć odpowiedzialności za słowo)"

VaGla, to stwierdzenie po prostu nie wytrzymuje krytyki. To, że pod Twoimi artykułami można wypowiedzieć się "anonimowo" stanowi tak z 25% (subiektywnie) wartości Twojego serwisu. Przeczytałem w ten sposób wiele komentarzy, których autorzy na pewno by ich nie opublikowali występując pod nazwiskiem. Sam również nie palę się do tego, aby moje poglądy znali: obecni i przyszli pracodawcy, sąsiedzi, urzędnicy i sędziowie rozpatrujący moje sprawy, policja, proboszcz i bliższa lub dalsza rodzina. Możesz nazwać mnie tchórzem, ale w momencie w którym wprowadzisz tu np. facebookowe komentarze (no bo tam przecież trzeba podać prawdziwe imię i nazwisko!) nigdy więcej nie odwiedzę Twojej strony.

Nikogo nie zmuszam

Nikogo nie zmuszam do podawania swoich danych. Jak widać - dyskutuję również z tymi, którzy nie ujawniają swojej tożsamości. Staram się moderować tak, by przepuszczać komentarze, które wnoszą coś do dyskusji (niezależnie od tego, czy komentator ujawnia swoją tożsamość, czy nie). Nie zmienia to faktu, że z dużą ostrożnością podchodzę do tez stawianych przez osoby, których nie znam. Zaś osób anonimowych po prostu wcale nie uważam za wiarygodne dla siebie.

A ponieważ moderując ten serwis ponoszę pełną odpowiedzialność za każdą treść tu opublikowaną - czasem może się zdarzyć, że treść "anonimowego" komentarza muszę obejrzeć 70 razy, zanim uznam, że mogę go przepuścić bezpiecznie. Bo na "koniec dnia" to mnie za te treści ktoś może "ciągać po sądach".

Wolność słowa oznacza też odpowiedzialność za słowo. Tak uważam.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Udostępnienie umowy

Ja jeszcze czekam na udostępnienie treści tej samej umowy. Jeśli więcej osób złożyło takie same wnioski o udostępnienie info. publicznej to chyba efektywniejsze, z punktu widzenia KPRM, byłoby po prostu umieszczenie jej na stronie, tak by była dostępna dla wszystkich zainteresowanych. Mam nadzieję, że nie będę czekał 14 dni na jej treść...

Otóż własnie

Pytany o formę udostępnienia umowy odpowiedziałem, że ujawniłem ją w treści wniosku. W innych wnioskach zacząłem wpisywać w pierwszej kolejności publikację w BIP.

Korzystając z okazji napiszę tu jeszcze kilka słów wobec pojawiających się w sieci komentarzy, które sugerują, że może mi się zdarzyć jakiś wypadek. Nie zdarzy mi się żaden wypadek.

Poza tym, że w takiej sytuacji bardziej "korzystne dla kogoś" mogłoby się okazać raczej sprawienie, bym w opinii publicznej został pedofilem, aniżeli prowokować wypadki, a tym bardziej samobójstwo, to jednak nie uważam, że jednak "ktoś" wpadnie na taki pomysł. Zauważy prawdopodobnie, że działam - a przynajmniej tak mi się wydaje - w interesie rządu, administracji publicznej oraz państwa, a przez to - mam nadzieję - na rzecz dobra wspólnego.

To może wydawać się paradoksalne, ale wiem z całą pewnością, że w administracji publicznej pracuje wiele rzetelnych, oddanych swojej pracy, kompetentnych osób. Wiem też, że np. stworzenie i opublikowanie kompletnego, aktualnego wykazu umów w BIP (urzędowym publikatorze teleinformatycznym) może im jedynie pomóc w pracy. Zwiększy wiarygodność państwa, zwiększy jego przejrzystość, wspierać będzie zasadę zaufania obywatela do państwa. To zaś pozwoli administracji publicznej skutecznie realizować zadania publiczne. Podniesie też poziom debaty publicznej, ale także - jak przypuszczam - poziom szacunku, jakim - w mojej opinii - powinien cieszyć się urzędnik. Nie z racji tego, że jest urzędnikiem, a dlatego, że wykonuje zadania na rzecz ogółu społeczeństwa. Brak informacji publicznej może powodować targanie państwa przeróżnymi konwulsyjnymi drgawkami afer, skandali, kompromitacji. Publikowanie rzetelnej, kompletnej, aktualnej informacji na temat działania państwa, wszczepienie takiego mechanizmu jawności w system prawny i faktyczny (by nie dotyczył tylko jednej kadencji z określoną większością, a działał też po ewentualnej zmianie większości politycznej w Sejmie), niejako z założenia ogranicza możliwość działania tych, którzy chcieliby rzucić insynuacje, zagrać wrażeniem, zdyskredytować urzędnika, albo pełniącego funkcję państwową polityka.

Krótko mówiąc postuluję teraz, by zarówno w swoim własnym interesie, ale i w moim interesie - jako obywatela - KPRM stworzyła w BIP aktualny i kompletny wykaz zawieranych umów. Takie same wykazy umów powinny zostać opublikowane w urzędowych publikatorach teleinformatycznych wszystkich ministerstw, a także innych urzędów centralnych.

Wykazy, to jeszcze nie sama treść umów. Mając jednak wykaz - łatwiej będzie dotrzeć do treści umowy. Urzędnicy będą mieli też mniej pracy z obsługą coraz liczniej składanych wniosków o dostęp do informacji publicznej, gdyż część z tych wniosków, wobec braku informacji na temat tego, czego się szuka, siłą rzeczy musi zakończyć się odpowiedzią, że w urzędzie nie ma poszukiwanych informacji. Tak, jak odpowiedziało mi Ministerstwo Finansów. Gdybym znał kompletny wykaz umów zawartych przez Ministerstwo Finansów - nie zawracałbym pracownikom ministerstwa głowy swoim wnioskiem. Podobnie też - inaczej sformułowałbym swoje wnioski złożone w tej sprawie. Pisałem o tym w jednym z poprzednich tekstów, że nie wiedząc dokładnie czego się szuka, trudno sformułować wniosek w taki sposób, by był jednocześnie precyzyjny (i nie powodował nadmiernej pracy po stronie urzędnika), a jednocześnie na tyle ogólny, by objął również takie dokumenty, których w istocie się szuka.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

BIP KPRM nie wyświetla

BIP KPRM nie wyświetla informacji na temat umowy, a zatem trzeba o nią wnioskować indywidualnie. Na jedno to dobrze, bo korzystając z okazji zapytam o treść dokumentów wynikających z realizacji umowy.

targetowanie to jedno z

targetowanie to jedno z pojęć marketingowych - oznacza dobór grupy celowej, np. możemy mówić o kampanii targetowanej na kobiety, w wieku 19-25, mieszkające w dużym mieście. nic niezwykłego.

tak...

Skromnie powiem, że mniej więcej orientuję się, czym jest targetowanie. W tym serwisie zresztą temat targetowania (czy, jak kto woli, profilowania) był kilkukrotnie poruszony. Na przykład w tekście Branża reklamowa zachwyca się behawioralnym targetowaniem reklam, które niepokoi Komisję Europejską oraz Kongres USA. Profilowanie (targetowanie) jest jednym z aktualnych tematów w dyskusji unijnej związanej z pracami nad nowym rozporządzeniem dot. ochrony danych osobowych.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

jeśli można chciałbym

jeśli można chciałbym uwypuklić jeszcze kwestię poruszaną w tym wątku - Pan Piotr (albo Piotr) - zależnie od wyznawanej netykiety podkreśla na każdym kroku konieczność "przymuszenia" Urzędnika do publikowania całości informacji publicznej w BIP, jak rozumiem m.in w tym celu nie udostępnia "dalej" w formie źródłowej uzyskanych przez siebie dokumentów,
(tutaj wtrącę- temu jestem przeciwny bo mimo chęci Autora od razu nawet Jemu wyskakują "kwiatki" z przekręcaniem testu -ale wszak "errare humanum est")
tak aby każdy obywatel chcący uzyskać to źródło odrębnie "naciskał" na Urzędnika aż ten zmęczony udzielaniem po raz n-ty tej samej odpowiedzi SAM stwierdził że najlepiej będzie jak dostosuje się do prawa i wrzuci to do BIP zyskując święty spokój.
Otóż - ja osobiście jestem przekonany (i nie wynika to tylko z mojego "widzimisię" ale znajomości środowiska Urzędników od strony że tak powiem zawodowej) że nic takiego nie nastąpi- Urzędnik ze spokojem po raz n-ty udzieli tej samej odpowiedzi (nie namęczy się - wzór wszak już będzie "miał w kompie")- co będzie gwarantowało mu długie lata spokojnego zatrudnienia bez obawy o redukcję etatu - a ponadto - gdy większa rzesza obywateli zacznie jakże słusznie korzystać ze swoich praw niezbędne i jak najbardziej uzasadnione stanie się rozbudowanie komórki w której Urzędnik pracuje, co gwarantuje zatrudnienie dla np. szwagra.. (a czemuż nie?). Większa komórka - to niezbędny kolejny Kierownik, może Dyrektor - i jest gdzie się piąć (a i sekretariat trzeba będzie powiększyć o kilka etatów).

Odrębną sprawą - \ale nie w tym temacie\- jest NADUŻYWANIE przez obywatela swoich praw do informacji, skarżenia wszystkich i wszystkiego - jeden płodny (a napiszmy to jasno - uszkodzony psychicznie) osobnik jest w stanie wygenerować DZIENNIE kilkadziesiąt zapytań, skarg, wniosków, odwołań od wszystkich i wszystkiego- taka osoba samodzielnie jest w stanie "zadusić" dowolny urząd, instytucję, firmę etc... więc tutaj osobiście wolę aby to VaGla i jemu podobni "robili" co trzeba, bo zwykły zjadacz chleba - jak ja - po prostu nie będzie potrafił celnie zapytać a co ważniejsze odpowiednio zinterpretować uzyskaną odpowiedź. Tak więc ja wolę zdać się na Pana, Panie Piotrze jako prawnika i praktyka a pan może się zdać na mnie w sprawach np. stolarki okiennej - niech każdy robi to co umie i mu wychodzi - wszak czas "człowieka renesansu" już za nami.
pozdrawiam

A czy nie jest naduzyciem

A czy nie jest naduzyciem bez podania przykladow sugerowanie, ze jest rzeczywistym problemem rzekome naduzywanie "przez obywatela swoich praw do informacji"? Czy znane sa takie przypadki, ze ktos wysyla kilkadziesiat "zapytań, skarg, wniosków, odwołań od wszystkich i wszystkiego", a nawet jesli tak robi, to czy na pewno robi to niezasadnie?
Jesli znane sa takie przypadki to jaki one stanowia procent wszystkich wnioskow i odwolan? Bo zdaje sie, ze wyolbrzymia sie tu problem, ktory jest marginalny lub w ogole nie istnieje, ktory byc moze jest ograniczony do bardzo nielicznych, pojedynczych przypadkow niewartych poswiecania im uwagi jaka sie im poswieca. Poswiecanie im wiekszej uwagi niz na to zasluguja moze powodowac usilowanie pod tym pretekstem wprowadzenia ustawowych ograniczen do prawa do informacji dla innych osob.

oczywiście ja znam takie

oczywiście ja znam takie przypadki (tzn osób masowo składających wnioski, skargi etc..) znam kilka takich osób osobiście i z nazwiska - ale chyba mój 'przedpiśca" nie wymaga ich podawania?.

Jak najbardziej jest to margines, ale z uwagi na masową skalę ich "działalności" problem jest palący - chyba jedna Poczta Polska cieszy się z takiego obrotu sprawy - bo dostarcza od różnych urzędów od min 5 do 20 listów poleconych DZIENNIE do takiego obywatela. - czysty zysk - a i listonosz się nie nabiega....

Zresztą ten wątek proszę traktować pobocznie jedynie jako zasygnalizowanie pewnego problemu. Głównie chciałem wskazać dlaczego ja osobiście uważam że składać i analizować takie wnioski winna osoba (osoby) mające do tego odpowiednie przygotowaniem, a samo ich składanie nie zmieni mentalności Urzędnika.

"5 do 20 listów poleconych

"5 do 20 listów poleconych DZIENNIE do takiego obywatela"

A po co te urzedy odpowiedzi na wnioski o udip wysylaja droga pocztowa listem poleconym? To bezzasadne marnotrawienie publicznych pieniedzy.

"Jak najbardziej jest to

"Jak najbardziej jest to margines, ale z uwagi na masową skalę ich "działalności" problem jest palący"

Rozwiazanie tego problemu zostalo tu juz podane: publikowac wszystko w BIP i do niego odsylac ew. wnioskodawcow.

Działalność autora strony..

...ma więcej niż jedno dno, cz tez więcej niż jeden skutek. Zabieganie o rzetelną informację jest szalenie ważnym działaniem. Wydaje mi się że strona prawo.vagla.pl rzuca pewien cień na działanie nie tylko urzędów ( tam gdzie wytyka nieprawidłowości) ale też prasy ( bo zajmuje się duperelami zamiast animować dyskusje ustrojową i na tematy gospodarcze w oparciu o dokumenty i twarde dane, a tu nic).
W debacie publicznej szczególnie brakuje mi oficjalnych stanowisk popartych dowodami - nie banialukami typu porównania do "Zielonej Wyspy" które przecież - poza rolą propagandową - nie znaczą dokładnie nic. W wypowiedziach premiera, czy ministra finansów, obok motywujących obywateli do wiary w kompetencje metafor, raczyłbym sobie znaleźć twarde fakty, liczby i wykresy. I nie - nie jest prawdą że ludzie nie zrozumieją - należy im to przedstawić tak by zrozumieli. Problemy z odpowiednim przedstawieniem wynikają bowiem nie z racji braku wiedzy odbiorców ale głównie z racji braku wiedzy i kompetencji tych co podejmują decyzje.

By daleko nie szukać - do dziś nie ma oficjalnego dokumentu który opisywałby motywacje rządu jaka stała za podniesieniem wieku emerytalnego. Minister Rostowski co prawda udzielił kilku wywiadów dla prasy popularnej, gdzie w anegdotyczny sposób powołał się na jakieś bliżej nieokreślone fakty dotyczące profilu demograficznego w Polsce w 2020 roku, brak jednak informacji o następujących rzeczach:
1. ilość pracujących obecnie + spodziewane zmiany + długofalowa polityka rządu w sprawie zatrudnienia ( wpuszczą Ukrainców? Nie wpuszczą?)
2. długofalowa polityka rządu w sprawie gospodarki ( będą finansować naukę czy będą finansować Olimpiadę?)
3. spodziewana wysokość emerytury bez reformy i z reformą ( a może się nam opłaca dostać mniej? Może nie warto pracować dłużej?)
4. alternatywne scenariusze ( ma li Rostowski plan B?)
5. bibliografia ( każda liczba w rządowym raporcie powinna mieć znanego z imienia i nazwiska autora - tak jak w publikacji naukowej)

Żadna z tych rzeczy nie została spełniona co może sprawiać wrażenie - pomysł że profesor Rostowski nie wie jak się pisze publikacje uważam za chybiony - że wcale nie chodziło o reformę emerytur tylko o machanie łapkami przed jakąś instytucją finansową - czyli że cały show był nie dla nas - widzem były zgoła inne osoby niż 38 milionów Polaków...

Mogę ukraść pomysł???

Wreszcie ktoś, kto zadał prawidłowe pytania...
Mam taką, maleńką prośbę:
Czy na stronie, którą odwiedza 5 osób dziennie - mogę zacytować Twoją (Pana/Pani) wypowiedź? Bo uważam, że naprawdę jest warta rozpowszechnienia...
--
Pozdrawiam,
krzyszp

Oczywiście że zgadzam sie na cytowanie

Co więcej, pozwoliłem sobie już onegdaj napisać to i owo na ten temat - zwłaszcza że wydaje mi sie iż (przypadkiem) dotarłem do jedynego jaki udało mi się znaleźć, dokumentu rządowego na ten temat. Dokumentu o niejasnym zresztą statusie ( nawet nie wiem czy wolno do niego linkować i go pobierać, gdyż jest, jak mówią specjaliści od IT security zatrudniani w bankach ;-) w głębokim ukryciu ).
Polemika owa jest dostępna tu ( i znajdą tam państwo zarówno link do rzeczonego dokumentu, jak i jego kopię na GDrive): http://fiksacie.wordpress.com/2012/03/02/reforma-emerytalna-czy-ktos-zna-stanowisko-rzadu-w-tej-sprawie/

A jej pointa jest taka:
"Z danych GUS http://www.stat.gov.pl/gus/5840_1446_PLK_HTML.htm wynika, że bezrobocie w Polsce wynosi ( grudzień 2011) *13,2% cywilnej ludności aktywnej zawodowo* Spadek zatrudnienia to jest to co jest temu krajowi bardziej potrzebne niż wzrost PKB stymulowany tanią siłą roboczą. Wzrost zatrudnienia – te 13% ludzi – to *2121,5 tysięcy ludzi – 2 miliony bezrobotnych Ofert pracy jest obecnie 31 tysięcy.* Mamy wprowadzać reformę emerytalną by utrzymać ten wysoki poziom bezrobocia bo to w mniemaniu rządu spowoduje wzrost konkurencyjności naszej gospodarki? Rząd przygotował publicystykę której nie cytuje nikomu nie pokazuje. Czyżby dlatego że to śmiesznie łatwa do obalenia publicystyka? Dlaczego podstawą do ogólnonarodowej dyskusji o zmianie ustawy emerytalnej jest pijarowa i 15 minutowa wypowiedź w talkshow w pewnym radio?"

Max 3 szkolenia po Max. 6 godzin,

A w praktyce czyli minimalnie to ile?

Może to nie do końca w tym

Może to nie do końca w tym temacie ale bardzo ciekawa inicjatywa dotycząca stosowania ustawy o dostępie do informacji publicznej - "Pytanie do Krajowej Rady Sądownictwa o wykładnię dotyczącą zasady niezawisłości i bezstronności sądu" a właściwie praktyk Pani Sędzi orzekającej ponoć w 60% takich spraw w NSA

http://informacjapubliczna.org.pl/50,874,pytanie_do_krajowej_rady_sadownictwa_o_wykladnie_dotyczaca_zasady_niezawislosci_i_bezstronnosci_sadu.html

Najwyzszy czas cos z tym z

Najwyzszy czas cos z tym z robic, bo ta sedzia kierujac sie wylaczenie swoim widzimisie, a nie litera prawa, uchylila bezzasadnie wiele zgodnych z prawem wyrokow WSA, wszystko w imie ograniczania dostepu do informacji publicznej, aby nie obciazac urzedow, o ktorych los sedzia sie z jakiegos powodu troszczy znacznie bardziej, niz o prawa wnioskodawcow do informacji publicznej. Nie przyjdzie sedzi przez mysl, ze nie byloby takiego obciazania urzedow, gdyby urzedy wszystko automatycznie publikowaly w BIP. Nie przyjdzie jej tez do glowy, ze narusza podstawowe prawa czlowieka w demokratycznym panstwie prawnym orzekajac w ten sposob.
Tylko ze organ do ktorego skierowano to pismo na 99% bedzie stal murem za swoimi sedziami, co wowczas? Jak sobie poradzic z taka sedzia, ktora niemal w pojedynke niszczy prawo dostepu do informacji w calej Polsce?
Przegladajac orzeczenia w sprawie dostepu do informacji publicznej mozna sie szybko zorientowac, ze dosc czesto sedziowie NSA psuja dobre wyroki WSA w tej materii, a zatem z jakiegos powodu albo maja mniejsze zorientowanie w tym temacie, albo psuja je celowo, tak jak to robi wymieniona sedzia, ktora orzeka w 60% spraw o udostepnienie informacji publicznej. Jak w ogole mozna az tyle spraw z tego zakresu kierowac do jednej sedzi? Dlaczego ktos kieruje niemal wylacznie do niej te sprawy? Przeciez to w oczywisty sposob zaburza obiektywnosc i roznorodnosc orzekania. Mowienie pozniej o ugruntowanym orzecznictwie zakrawa wrecz na kpine, bo skoro to "ugruntowanie" pochodzi w 60% od jednego sedziego, to jakie to ugrunotwanie?

Czy istnieje jakaś strona, zasób

który pozwalałby na obiektywne, bazujące na dokumentach/faktach wyliczanie procentów o których mowa w powyższej wypowiedzi? Skoro sprawy sa jawne, należałoby się zastanowić nad publikowaniem takiej statystyki z podziałem na "dziedziny".
BTW. czy istnieje stosowna taksonomia czy też musiałaby ona zostać stworzona?

http://orzeczenia.nsa.gov.pl/

http://orzeczenia.nsa.gov.pl/

Mozna szukac po sedziach, wiec wystarczy wpisac nazwisko kazdego sedziego NSA i powinno dac sie obliczyc. Tylko czy wszystkie orzeczenia NSA sa tam publikowane?

tak też

tak też uczyniono.
Zapytanie na formularzu CBOSA z kryteriami - Sąd: NSA, Rodzaj orzeczenia: Wyrok, Powołane przepisy: ustawa o dostępie do informacji publicznej - daje 306 trafień. Wprowadzenie dodatkowego kryterium w postaci imienia i nazwiska pani sędzi daje 145 trafień, co oznacza, że była sprawozdawcą w 47% spraw.

No prosze, a tutaj jest

No prosze, a tutaj jest napisane:

http://www.nsa.gov.pl/index.php/pol/NSA/Aktualno%C5%9Bci/Wydarzenia,-wizyty,-konferencje/Zgromadzenie-Og%C3%B3lne-S%C4%99dzi%C3%B3w-Naczelnego-S%C4%85du-Administracyjnego-z-dnia-27-kwietnia-2009-r

ze do 2009 r. bylo 85 sedziow NSA, a pozniej mialo byc 95.
Natomiast od 2012 roku zwiekszono liczbe stanowisk sedziowskich w NSA do 105:

http://www.kancelaria.lex.pl/czytaj/-/artykul/wzrosla-liczba-stanowisk-sedziowskich-w-nsa

Wartoby moze zatem zadac pytanie (w ramach udip) na jakiej zasadzie sa przydzielane sprawy sedziom w NSA, bo najwyrazniej nie sa one przydzielane losowo. Czy tak powinno byc w demokratycznym panstwie prawa?

Temat dyskusji w sprawie

Temat dyskusji w sprawie niemoralnych praktyk PR jakby zaginął. Ale i w sprawie dostępu do informacji publicznej jest co robić. Skoro nawet poseł ma trudności w uzyskaniu odpowiedzi na swoją interpelację, to co tu mówić o zwykłym obywatelu. Odsyłam do tekstów: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/51184,skrytka-kontraktowa.html, http://www.radiomaryja.pl/informacje/poczta-polska-milczy-ws-wysokosci-wynagrodzen-kadry-zarzadzajacej/
Tym razem znane Piotrowi MAiC robi takie to "numery".

W zasadzie rozumiem dlaczego

W zasadzie rozumiem dlaczego nie zamieszcza Pan na swojej stronie umów, ale uważam, że warto by było zamieszczać treść wniosku (np. ze strony http://prawo.vagla.pl/node/9995).

Jak ktoś słusznie zauważył jeśli mamy "zmusić" urzędników żeby konkretny dokument zamieszczono na stronie BIP to warto, żeby piszący wnioskowali w podobny sposób.

Wiadomo, że nie każdy jest prawnikiem i nie każdemu pisanie wniosków tak zgrabnie wychodzi :)

Niektórzy komentatorzy

Niektórzy komentatorzy opowiadają się za udostępnieniem przez autora tekstu otrzymanej umowy. Według mnie dopóki wszystkie informacje publiczne nie będą pojawiały się w BIP, każdy wniosek ma sens. Gdyby każdy zadowolił się pierwszym pośrednikiem, który dotarł do źródła, to urzędnicy powinni w tym momencie otwierać szampana i wznosić toast. Od tej pory odsyłaliby wszystkich do pośrednika (ewentualnie sami zainteresowani uznaliby, że nie wypada pytać we własnym imieniu), a dopiero wówczas rozwijali działania na szeroką skalę w wybranym zakresie. Tymczasem kolejny wniosek o tym samym zakresie przedmiotowym może ujawnić nowe dokumenty, które mogą powstać już nazajutrz po udzieleniu pierwszej odpowiedzi.

"Od tej pory odsyłaliby

"Od tej pory odsyłaliby wszystkich do pośrednika"

Tego nie moga zrobic, bo ustawa mowi tylko o odsylaniu do BIP.

Jest nawet wyrok WSA w Szczecinie II SAB/Sz 148/09, gdzie sedzia przytomnie stwierdzila, ze "W odpowiedzi na skargę, co prawda organ starał się wskazać na bezzasadność skargi z tego również powodu, iż Z. F. już jest w posiadaniu żądanej informacji, jednakże w świetle art.10 ust.1 ustawy tylko udostępnienie informacji w Biuletynie Informacji Publicznej może zwolnić dysponenta informacji publicznej z obowiązku jej udostępnienia w formie określonej we wniosku o udzielenie informacji."

i co dalej Panie Pośle

i co dalej Panie Pośle Wipler?
https://twitter.com/wipler/status/367573689547505664

czekam na odpowiedź :)

Odpowiedź z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Otrzymałem odpowiedź z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na wniosek o dostęp do informacji publicznej. Wnioskowałem o udostępnienie umów w zakresie podobnym do wniosku autora serwisu, m.in. umowy z brandADDICTED oraz dokumentacji, która mogła powstać w wyniku realizacji tej umowy. Dla porządku wspomnę, że na wniosek wysłany 17 sierpnia, odpowiedź otrzymałem 4 września, a więc z przekroczeniem (nieznacznym) ustawowego terminu 14 dni. Wnosiłem o udostępnienie poprzez publikację w BIP lub ewentualnie na adres mailowy, lecz otrzymałem przesyłkę poleconą.
Już na wstępie rozładuję napięcie pisząc, że w przesyłce nie było żadnych informacji mogących świadczyć o zaangażowaniu KPRM w emerytalny astroturfing. Oprócz samej umowy z brandADDICTED udzielono wyjaśnień, że KPRM zrealizowała dwie kampanie reklamowe na Facebooku (Dzień Dziecka w KPRM oraz Top Staż w KPRM), a ponadto planuje przeprowadzenie konkursu „na swoim oficjalnym profilu na Facebooku” w ramach Programu Ambasadorskiego. W odpowiedzi na pytanie o wsparcie kryzysowe (par. 1 pkt 1. ppkt 5) umowy) udzielno wyjaśnienia, iż KPRM nie korzystała z tej części umowy.
Otrzymałem także treść comiesięcznych raportów zawierających przegląd i rekomendacje z zakresu dobrych i złych praktyk obecności w mediach społecznościowych w Polsce i na świecie (nazwałbym to raczej prezentacjami dydaktycznymi niż raportem) oraz protokoły wykonania zlecenia, które nie zawierają żadnych szczegółów poza stwierdzeniem, że Zleceniodawca potwierdza realizowanie prac zgodnie z harmonogramem i jednocześnie potwierdza zasadność wypłacania kolejnych trzech rat wynagrodzenia w wysokości 7000 zł netto. Wydawać by się mogło, że taki protokół powinien zawierać jakąś dokumentację, która służyłaby za dowód wykonania zlecenia. Tymczasem znajduje się tylko jedno zdanie uzasadnienia, iż „prace toczą się zgodnie z przyjętym przez obie strony wstępnym harmonogramem i ustaleniami z bieżących spotkań obu stron.
Znalazło się także jedno dodatkowe zlecenie na udostępnienie monitoringu profilu Kancelarii Premiera w serwisie Facebook w ramach narzędzie Sotrender za 500 zł netto oraz na uruchomienie dedykowanej aplikacji „Quiz polityczny” za 4940 zł netto.
Okazało się, że część dokumentacji, o którą wnioskowałem, „nie istnieje w KPRM”. Chodzi o zakres dokumentacji wskazany w par. 1 pkt 1. ppkt 2), 3) i 4) umowy z brandADDICTED (treść jest zacytowana powyżej w głównym artykule, więc nie ma sensu jej tu powtarzać). Stwierdzenie w czasie teraźniejszym, że coś „nie istnieje” nie rozwiewa wątpliwości, czy coś nie istniało w przeszłości poprzedzającej udzielenie odpowiedzi. Inna wątpliwość pojawia się w związku z tym, że odpowiedź może się okazać prawdziwa nawet wówczas, gdy dokumentacja taka istnieje, tyle że nie „w KPRM”, ale np. w siedzibie kontrahenta. Przy okazji warto zauważyć, że sposób sformułowania pytania o dostęp do informacji publicznej ma duże znaczenie. Jeśli ktoś zapyta o dokumentację związaną z umową, to ją dostanie, ale nie dowie się w ten sposób, że jakiegoś konkretnego dokumentu nie ma, jeśli wprost o niego nie zapyta. Może warto byłoby formułować pytanie np. następująco „wnoszę o udostępnienie wszelkiej dokumentacji powstałej w procesie realizacji umowy, w tym dokumentacji, która uległa zmianom, aneksom, podlegała przekazaniu innemu podmiotowi, a w przypadku jej zniszczenia lub utraty – stosownego protokołu dokumentującego zdarzenie”. A może ktoś ma lepszy pomysł?
Osobliwie KPRM zinterpretowała pytanie o podstawę prawną umowy z brandADDICTED. Na próżno byłoby oczekiwać odpowiedzi wskazującej kompetencję, o której mowa w art. 7 Konstytucji RP. Zdaniem KPRM „podstawą zawarcia umowy są przepisy prawa cywilnego”. Częścią prawa cywilnego jest również prawo spadkowe. Czy zatem można byłoby powoływać się prawo dziedziczenia gmachu jakiegoś urzędu publicznego, którego dyrektor właśnie zmarł? Moim zdaniem prawo cywilne nie jest wystarczającą podstawą prawną w tym przypadku.
Acha, nie wspomniałem, że rozszerzyłem zakres zapytania także o umowy zawierane we wskazanym zakresie w 2012 r. Okazało się wszakże, iż odroczono odpowiedź do 16 września, ponieważ zdaniem KPRM należy „ustalić z kontrahentami, czy nie występują przesłanki odmowy udostępnienia w zakresie tajemnicy przedsiębiorstwa”.
Jaki można wyciągnąć wniosek z tej sytuacji? Chyba rzeczywiście w sprawie sadzenia sztucznej trawy trzeba zejść głębiej, być może nawet pod ziemię. Tylko jak tu znaleźć odpowiednie dojście do zejścia?
Chyba warto, abym przy okazji ujawnił swoje stanowisko w sprawie OFE, które może powinno być wygłoszone na innym forum, np. gdyby rząd zaprosił obywateli do takich konsultacji, zanim podjął był decyzję. Otóż jestem przeciwnikiem tego systemu. Wprowadzenie przymusowego OFE spowodowało niczym nieuzasadnione i bardzo wymierne koszty dla budżetu państwa. Przekazanie składki do prywatnych podmiotów spowodowało ujawnienie tzw. ukrytego długu, co jest poczytywane za zaletę przez zwolenników OFE. Dług ukryty, czyli zobowiązania respektowania różnych uprawnień do świadczeń z budżetu państwa, miał wszakże postać obietnicy i prawie wszyscy, którzy poszli na emeryturę w ciągu kilku lat lądowali w tzw. starym portfelu. Tak samo będzie i w przyszłości. Zmiany zasad w ograniczonym stopniu są hamowane przez ochronę praw nabytych i nawet wyroki Trybunału Konstytucyjnego niewiele mogą temu zaradzić. Tymczasem ogromne prowizje za tzw. zarządzanie OFE i inne koszty już nigdy nie wrócą ani do budżetu państwa, ani do przymusowo zapisanych do nich ludzi. Jest to argument zasadniczy, choć nie jedyny. Zatem moje zainteresowanie tematem poruszonym przez autora serwisu nie wynika z negatywnego nastawienia do planów likwidacji lub ograniczenia przymusu przynależności do OFE. Bardzo bliskie jest mi natomiast dążenie do jawności debaty publicznej.

Woja propagandowa

W ramach gromadzenia kontekstów - tekścik na Niebezpieczniku na temat siania propagandy: Kulisy pracy rosyjskich, prorządowych trolli internetowych
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>