wolność słowa

Czy istnieje coś takiego, jak "mere conduit" - "zwykły przekaz"?

W kontekście neutralności sieci oraz zarządzania siecią warto zastanowić się nad tym, czy pojawiają się jakieś konsekwencje (a jeśli tak, to jakie) w sytuacji, w której jakiś podmiot wybiera lub modyfikuje informacje zawarte w przekazie danych, gdy świadczy usługi obejmujące transmisję w sieci telekomunikacyjnej. Generalne zasady przedsiębiorców telekomunikacyjnych za niewykonanie lub nienależyte wykonanie usługi telekomunikacyjnej znajdują się w art. 104 i następnych ustawy Prawo telekomunikacyjne, które - z delikatną modyfikacją - odnoszą się do zasad odpowiedzialności Kodeksu cywilnego. Możliwa odpowiedzialność nie ogranicza się tylko do odpowiedzialności cywilnej - wszak obowiązuje nas cały system prawny. Jeśli ktoś "rozpowszechnia", "prezentuje", "umożliwia dostęp", "przesyła", "zmienia dane" ale także np. "pomaga w zbyciu", a istnieją przepisy karne związane z takimi czynnościami, to również trzeba je brać pod uwagę. Również te, które mówią o pomocnictwie. W tej dyskusji będzie miał zastosowanie również art. 12 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który wyłącza odpowiedzialność niektórych podmiotów za "zwykły przesył" (wyłączenie to - jak uważam - dotyczy zarówno odpowiedzialności karnej, jak i cywilnej). Zastanawiam się tylko, czy coś takiego w ogóle istnieje?

Dyskryminacyjne degradowanie ruchu IP - perspektywa polskiej praktyki ochrony konkurencji

Przyglądając się zagadnieniu neutralności sieci z różnych stron (np. przed chwilą relacjonowałem problemy związane z ochroną danych osobowych, prywatności i tajemnicą telekomunikacyjną) musiałem - siłą rzeczy - sięgnąć do Decyzji Prezesa UOKiK z dnia 20 grudnia 2007 roku Nr DOK-98/2007, w której Prezes UOKiK uznał praktykę stosowaną przez Telekomunikację Polską S.A., "polegającą na dyskryminacyjnym degradowaniu ruchu IP, poprzez podejmowanie działań skutkujących obniżeniem jakości lub uniemożliwieniem transmisji danych", za praktykę ograniczającą konkurencję. Pisałem o tym w tekście 75 milionów za degradację ruchu w decyzji UOKiK przeciwko TP. Wiadomo jednak, że Telekomunikacja Polska się odwołała od tej decyzji. Co więcej - Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie wydał już w sprawie tego odwołania wyrok z dnia 11 kwietnia 2011 roku, sygn. akt XVII AmA 62/08. Do sentencji wyroku dotarłem (na stronach UOKiK), ale uzasadnienia tego wyroku nie widzę nigdzie, a chętnie bym przeczytał.

Neutralność sieci oraz zarządzanie siecią w oczach Europejskiego Inspektora Ochrony Danych Osobowych

Nie tak dawno, w październiku, Europejski Inspektor Ochrony Danych Osobowych Peter Hustinx opublikował swoje stanowisko w sprawie otwartego internetu i neutralności Sieci. To opinia, która dotyczy Komunikatu Komisji i na ten temat, nad którym kilka dni temu pochylał się Parlament Europejski (por. Debata Parlamentu Europejskiego na temat otwartego internetu oraz neutralności Sieci). W swojej opinii Peter Hustinx odnosił się oczywiście do problematyki praw podstawowych, ochrony prywatności i ochrony danych użytkowników końcowych, które to obszary również wiążą się z net neutrality. Dlatego warto przybliżyć tezy tej opinii.

Konstytucyjność zasad dostępu do informacji w UE a konstytucyjne prawo do informacji publicznej w RP

Zastanawiam się teraz, jak się ma art 4 ust. 1 pkt a) tiret trzecie i czwarte oraz ust. 3 rozporządzenia (WE) nr 1049/2001 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 30 maja 2001 r. w sprawie publicznego dostępu do dokumentów Parlamentu Europejskiego, Rady i Komisji (wraz z proponowanymi zmianami tego rozporządzenia) do przepisów polskiej Konstytucji. Teraz mogę się zastanawiać bardziej, niż wówczas, gdy pytałem o to przy okazji braku udostępnienia informacji o ACTA (por. MKiDN przesłało odpowiedź w sprawie ACTA, czyli dlaczego nie możemy wiedzieć). Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie SK 45/09.

Debata Parlamentu Europejskiego na temat otwartego internetu oraz neutralności Sieci

Minister Magdalena Gaj w czasie debaty w Parlamencie Europejskim na temat neutralności sieciUstne pytanie skierowane do Rady i Komisji w sprawie otwartego internetu i neutralności sieci w Europie wymagało przeprowadzenia debaty w Parlamencie Europejskim. Taka debata odbyła się wczoraj, w czasie plenarnego posiedzenia PE. Radę w tej debacie reprezentowała minister Magdalena Gaj (na zdjęciu obok), która odpowiadała na interpelacje eurodeputowanych, a także przedstawiła plany Rady na najbliższe tygodnie. Głos zabrali również komisarze. Efektem debaty ma być Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie otwartego internetu oraz neutralności Sieci. Głosowanie nad tą rezolucją zaplanowane jest na dzisiaj. W niniejszej notatce podejmują próbę podsumowania wczorajszej debaty na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Realizując nowe zadania zachęcam również do komentowania dyskusji o neutralności sieci (a także nad możliwymi konsekwencjami przyjęcia takiej lub innej rezolucji Parlamentu Europejskiego w tej sprawie).

Po dzisiejszym spotkaniu Grupy internet i deklaracjach w sprawie porozumienia o współpracy...

Po tym, jak na stronach PIIT można było przeczytać informacje o pracach nad porozumieniem o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym" (por. O porozumieniu branż w związku z ochroną praw własności intelektualnej) cztery organizacje pozarządowe, tj. Fundacja Panoptykon, Stowarzyszenie ISOC Polska, Fundacja Nowoczesna Polska oraz Fundacja Wolnego i Otwartego Oprogramowania wystosowały do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego list otwarty. W efekcie zaproszono przedstawicieli tych organizacji na dzisiejsze posiedzenie Grupy internet. Spotkanie to było spotkaniem podsumowującym prace nad porozumieniem. Organizacje dostały status "obserwatora". Dyskusja o poszczególnych postanowieniach porozumienia nie była możliwa (to miało miejsce na poprzednich spotkaniach bez udziału obserwatorów). W spotkaniu uczestniczyłem w imieniu Stowarzyszenia Internet Society Poland.

Anonimowość, wiarygodna wiadomość i odpowiedzialność hosta (Wyrok SN z 8 lipca 2011 r., sygn. akt IV CSK 665/10)

W kontekście ostatnich komentarzy (por. Nie chodzi o cenzurę internetu, a o procedurę notice and takedown) przypomniałem sobie o tym, że należy odnotować treść wyroku Sądu Najwyższego z lipca 2011 roku, o którym wstępnie pisałem w tekście Ważne kto w Elblągu nacisnął enter, nie kto jest właścicielem komputera. Otóż dziś można napisać o tym więcej. Chodziło w tej sprawie o powództwo osoby fizycznej przeciwko pewnej gminie o ochronę dóbr osobistych i zapłatę. Ciekawe w tym jest to, że powód domagał się ochrony, co miałoby polegać na "opublikowaniu na stronach gazety internetowej pozwanej" przeproszenia za to, że za pośrednictwem serwera należącego do Urzędu Miasta E. doszło do zamieszczenia bezpodstawnych oskarżeń pod adresem powoda, dotyczących czynów, których on nie popełnił oraz o zasądzenie od strony pozwanej na rzecz Ośrodka Wsparcia dla Dzieci i Młodzieży kwoty 500 zł. Mamy więc sytuację, w której strona internetowa gminy traktowana jest jak "gazeta internetowa", a jeśli nie do końca, to z sytuacją, w której zasoby gminy służą do publikowania takiej gazety (por. Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?). Najpierw rozstrzygał Sąd Okręgowy, który oddalił powództwo przeciwko gminie. Potem Sąd Apelacyjny, a następnie kasację oddalił Sąd Najwyższy, chociaż nie we wszystkim zgodził się z poprzednikami.

Nie chodzi o cenzurę internetu, a o procedurę notice and takedown

Pan Aleksander Ścios opublikował alarmujący artykuł, w którym twierdzi, że "za kilkanaście tygodni rząd Donalda Tuska uzyska ustawowe narzędzie cenzury Internetu". Problem w tym, że autor prawdopodobnie nie zna (jeśli zna, to się dziwię tekstowi) art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Nie zna (jeśli zna, to się dziwię tekstowi) również dyskusji, którą od ponad roku prowadzimy sobie z rządem, a która dotyczy procedury notice and takedown. I chociaż dookoła tej dyskusji było wiele nieporozumień, to jednak uczestnicy debaty byli zgodni: w interesie zarówno obywateli troszczących się raczej o prawa obywatelskie i prawa człowieka, jak też tych obywateli, którzy pochylają głowy nad wolnością gospodarczą i ograniczaniem ryzyk dla biznesu, jest to, by precyzyjnie uregulować sposób dostarczania "wiarygodnej wiadomości", o której mowa w art. 14 ustawy. I nie chodzi o "cenzurę internetu".
Aktualizacja w górę osi czasu: por. Anonimowość, wiarygodna wiadomość i odpowiedzialność hosta (Wyrok SN z 8 lipca 2011 r., sygn. akt IV CSK 665/10)

Trybunał Sprawiedliwości: Polska nie wdrożyła przepisów dot. re-use, czyli wyrok w sprawie C-362/10

A skoro jesteśmy przy re-use, to 27 października 2011 r. Trybunał Sprawiedliwości wydał wyrok przeciwko Polsce. Jak brzmi wyrok? "Nie przyjmując w wyznaczonym terminie wszystkich przepisów ustawodawczych, wykonawczych i administracyjnych niezbędnych w celu transpozycji do polskiego porządku prawnego art. 2–4, 6–8, 10 i 11 dyrektywy 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego, Rzeczpospolita Polska uchybiła zobowiązaniom, jakie ciążą na niej na mocy tych artykułów."

Sygnały z receptorów bólu dotarły do mózgu - rozkręca się polska debata o neutralności Sieci

Jakiś czas temu T-Mobile ogłosiło, że planuje uruchomić usługę "Szczupły i Sprawny internet", a w jej ramach da abonentom swojej sieci narzędzie do blokowania reklam w telefonach komórkowych i innych urządzeniach mobilnych. Nie chodziłoby tylko o blokowanie pokazywania takich reklam (jak np. dzieje się w przypadku stosowania przeglądarkowych adblockerów w Firefoxie), ale o takie ustawienie transmisji, by reklama była wyfiltrowana z transmisji za którą płaci abonent już na etapie przechodzenia stron przez routery przedsiębiorcy telekomunikacyjnego (na mój gust mówimy o głębokiej inspekcji pakietów). Portale, które żyją z reklamy, oburzyły się i zapowiedziały, że w takim razie zablokują abonentom T-Mobile dostęp do swoich zasobów. Zaczęła się dyskusja. Rok temu zaś konsultacje Prezes UKE zostały zignorowane. Dziś Pani Prezes przypomina tamte konsultacje i odpowiada dziennikarzom: neutralność - jak najbardziej, ale i o pieniądzach trzeba rozmawiać.