Sygnały z receptorów bólu dotarły do mózgu - rozkręca się polska debata o neutralności Sieci

Jakiś czas temu T-Mobile ogłosiło, że planuje uruchomić usługę "Szczupły i Sprawny internet", a w jej ramach da abonentom swojej sieci narzędzie do blokowania reklam w telefonach komórkowych i innych urządzeniach mobilnych. Nie chodziłoby tylko o blokowanie pokazywania takich reklam (jak np. dzieje się w przypadku stosowania przeglądarkowych adblockerów w Firefoxie), ale o takie ustawienie transmisji, by reklama była wyfiltrowana z transmisji za którą płaci abonent już na etapie przechodzenia stron przez routery przedsiębiorcy telekomunikacyjnego (na mój gust mówimy o głębokiej inspekcji pakietów). Portale, które żyją z reklamy, oburzyły się i zapowiedziały, że w takim razie zablokują abonentom T-Mobile dostęp do swoich zasobów. Zaczęła się dyskusja. Rok temu zaś konsultacje Prezes UKE zostały zignorowane. Dziś Pani Prezes przypomina tamte konsultacje i odpowiada dziennikarzom: neutralność - jak najbardziej, ale i o pieniądzach trzeba rozmawiać.

Prezes UKE w grudniu zeszłego roku zaproponowała konsultacje dot. raportu "Łańcuch wartości w Internecie i potencjalne modele funkcjonowania rynku" (por. Prezes UKE proponuje dyskusję o regulacji internetu). Wówczas nie spotkało się to z zainteresowaniem uczestników rynku. Dziś zaś, gdy niektórzy gracze zauważyli wreszcie zagrożenie dla interesów, dyskusja się rozpoczęła (historia uczy nas zatem, że na wszystko jest stosowny czas, a punkt widzenia zależy od tego, czy w punkcie siedzenia jest wystający gwóźdź, czy go tam nie ma; uczy nas także, że wraz z wygodniejszym rozsiadaniem się w punkcie siedzenia można trafić na głębiej położone gwoździe, ale również tego, że warto sprawdzić, czy drożna jest komunikacja między zakończeniami nerwowymi w punkcie siedzenia a receptorami bólu w mózgu).

W ramach tej dyskusji można sięgnąć do kilku tekstów opublikowanych w mediach:

Dziś zaś odbyła się konferencja pt. NETWORK NEUTRALITY czyli zasadność regulacji ruchu w Internecie, w trakcie której swoje racje przedstawiali telekomunikanci m.in. z T-Mobile i EXATELa. Osnową i wprowadzeniem tego spotkania był raport Network Neutrality vs. Network Management. A Central European Perspective (PDF). W ramach dyskusji panelowej przedstawiono dwa zasadnicze pytania:

1) Czy polski rynek usług telekomunikacyjnych funkcjonuje prawidłowo? - w szczególności w odniesieniu do wymagań dotyczących neutralności sieci określonych przez Unię Europejską w EU Telecom Framework. Czy rynek jest konkurencyjny czy też istnieje potrzeba regulacji? Czy należałoby podjąć dodatkowe kroki jeszcze przed uruchomieniem Organu Europejskich Regulatorów Łączności Elektronicznej (BEREC – Body of European Regulators for Electronic Communication) w lutym 2012 roku? Jeżeli powstanie propozycja regulacji, czy spowoduje ona wzrost czy spadek cen usług telekomunikacyjnych? Czy wpłynie ona na możliwości inwestycyjne operatorów w sieci nowej generacji (NGN - Next Generation Network) i rozwój rozwiązań cloud computing (przetwarzanie w chmurze obliczeniowej)?

2) Czy konieczne są regulacje zobowiązujące dostarczycieli treści (duże portale, wyszukiwarki) do współfinansowania inwestycji w infrastrukturę? Czy prace prowadzone na poziomie instytucji europejskich (wniosek, który ma być przyjęty przez Parlament Europejski 16 listopada, komunikat Komisji Europejskiej z kwietnia 2011 oraz wnioski, które ma przedstawić Rada Unii Europejskiej 13 grudnia) są wystarczające?

Przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze z powyższych pytań, to to jest m.in. powód, dla którego tak wiele miejsca poświęcałem w tym serwisie tzw. Pakietowi Telekomunikacyjnemu: por. linki pod tekstem Oficjalnie opublikowano Pakiet telekomunikacyjny w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej.

Dociekliwi pewnie chętnie przeczytają wystąpienie Neelie Kroes European Commission Vice-President for the Digital Agenda Net neutrality – the way forward European Commission and European Parliament Summit on 'The Open Internet and Net Neutrality in Europe' Brussels, 11 November 2010. W Parlamencie Europejskim pojawiają się takie projekty rezolucji, jak ten Herberta Reula w sprawie otwartego Internetu i neutralności sieci w Europie. Mamy też komunikat Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady, Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego i Komitetu Regionów „Otwarty internet i neutralność sieci w Europie” z 19 kwietnia (por. również Monitorowanie procesu decyzyjnego między instytucjami) wraz ze materiałami na ten temat np. z Rady UE: Draft Council conclusions on Net Neutrality (PDF). Jest też Opinia Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego w sprawie wniosku dotyczącego decyzji Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie utworzenia pierwszego programu dotyczącego polityki w zakresie widma radiowego COM(2010) 471 wersja ostateczna – 2010/0252 (COD) oraz komunikatu Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady, Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego i Komitetu Regionów „Internet szerokopasmowy w Europie: inwestycje na rzecz rozwoju opartego na technologiach szerokopasmowych” COM(2010) 472 wersja ostateczna.

Oczywiście badacze zagadnienia mogą również sięgnąć do innych raportów i opracowań. Na uwagę np. zasługuje sfinansowany przez BBC, Blinkbox, Channel 4, Skype oraz Yahoo! raport Plum. Jest również stanowisko Google w tej sprawie: Facts about our network neutrality policy proposal. Do tego dochodzi jeszcze zamieszanie w USA, gdzie - jak pisałem - zapanowało Powszechne niezadowolenie po przyjęciu przez FCC regulacji w zakresie "Net neutrality".

Temat nie jest nowy. Można sprowadzić go do pytań: kto komu i za co ma płacić (w kontekście korzystania z praw własności intelektualnej por. m.in. Kto komu i za co: nieoczekiwana zamiana miejsc w Wielkiej Brytanii, Belgijskie Copiepresse vs. globalne Google: kto wygrał tę batalię?). Zapowiada się interesujące zwarcie.

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Dyskusja

VaGla's picture

Dr Marek Jerzy Minakowski w tekście Gdzie są pieniądze w Internecie zaproponował własną syntezę modeli biznesowych, które w Sieci można spotkać.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Co z artykułem sponsorowanym?

Artykuł sponsorowany to też reklama, ale technicznie nie różni się ona od "zwykłych" treści. T-Mobile raczej nie wyeliminuje reklamy w każdej formie, chyba że zacznie stosować bardziej drastyczne formy filtrowania.

Ale w artykuł

Ale w artykuł sponsorowanych wchodzisz sam z własnej woli, a nie jesteś bombardowany nim od samego początku. Jak dla mnie dobrze, że temat został podniesiony przez tmobile, bo problemy z obciążeniem sieci są np. w USA od lat, my jeszcze jesteśmy wstanie przeciwdziałać zjawisku i warto to wykorzystać.

Koncentracja w celu wyrugowania pośredników

VaGla's picture

Na to wszystko jeszcze powinno się nałożyć warstwy Sieci (czy w modelu OSI, czy w TCP/IP). Gdzieś ostatnio mi ktoś mówił o projekcie startupu, który chciał wprowadzić "doklejanie" reklam do stron tylko dlatego, że na jakimś terenie był punktem dostępu do Sieci. To odwrotny proces niż zaproponował T-Mobile, który chciałby - przez głęboką inspekcję pakietów - usuwać elementy stron. Ale przecież nie samymi stronami człowiek żyje. Kiedy uwzględni się warstwy sieci (np. w modelu OSI - warstwa aplikacji, warstwa prezentacji, warstwa sesji, transportowa, sieciowa, łącza danych, fizyczna), to na każdej z tych warstw możesz postawić rogatki i próbować pobierać kasę za przejście. Sama reklama też reklamie nie jest równa (w ujęciu warstw Sieci). Czym innym jest display, czym innym SEO, czym innym zajmują się domeniarze, chociaż i z SEO i z brandingiem i z displayem ma to związek. Ale wyróżnikiem chyba jednak jest warstwa Sieci, w której się operuje. I to, że o ile ktoś może kontrolować swoją warstwę, to już nie te inne, z którymi jest w ekosystemie. Co z tego, że ma się router, skoro nie jest podłączony do rury i nie przechodzi przez niego ruch między hostem a end-userem. Kto jest hostem może wkładać informacje, kto ma wpięcie w hosta w warstwie aplikacji - może wkładać/wycinać do przesyłu informacje. Ten kto ma rurę może mieć pokusę, by wycinać lub wkładać do streemu jakieś dodatki. SEO bez wyszukiwarki nie będzie miało racji bytu. Wyszukiwarka może wyciąć możliwość SEO. I tak dalej.

Być może sukces osiągnie ten, kto przejmie cały łańcuch dystrybucji. Już wiadomo, że Amazon chce wyrugować pośredników - wydawców książek, samodzielnie podpisując umowy z autorami (by ich wydawać i robić dystrybucję). Tak było również, gdy Wydawcy postanowili stworzyć "platformy blogerskie", by wolni strzelcy tworzyli treści w infrastrukturze kontrolowanej przez jeden podmiot, zamiast karmić (np. linkami do źródła) uwagę działalnością innych osób. To również tak, jak w "papierze", gdy wydawca chcąc uniezależnić się od cen papieru kupuje las, tartak, przetwórnie papieru, drukarnię, sieć dystrybucji, a sam jest wydawcą i działa tylko w oparciu o autorów i redaktorów (i swoje przedsiębiorstwa pośrednicze). To samo usiłują chyba robić inni. A to oznacza koncentrację medialną.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

monopol

xpert17's picture

To również tak, jak w "papierze", gdy wydawca chcąc uniezależnić się od cen papieru kupuje las, tartak, przetwórnie papieru, drukarnię, sieć dystrybucji, a sam jest wydawcą

Na stronie http://en.wikipedia.org/wiki/Antitrust_law - niestety tylko po angielsku - jest ciekawy artykuł, bogaty w źródła, szczegółowo omawiający do czego prowadziła i prowadzi taka koncentracja (w każdym sektorze, nie tylko w mediach).

Stąd właśnie

VaGla's picture

Stąd właśnie rynek regulowany (by zapewnić konkurencję i niedyskryminację) oraz takie koncepcje, jak doktryna urządzeń kluczowych (por. Doktryna urządzeń kluczowych i podmiot władzy publicznej, który za kasę udziela wglądu do rejestru handlowego).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

głęboka inspekcja pakietów?

Oczywiście nie wiem jakie rozwiązanie stosuje/zamierza stosować T-Mobile, jednak uważam że wystarczy HTTP proxy i filtrowanie skryptami czyli na poziomie aplikacji (zasada działania podobna jak dla adblockera w Firefoxie)

I jeszcze społecznościówki na rządowych stronach

VaGla's picture

A załóżmy przez chwilę, że T-Mobile ogłosiłby, że da użytkownikom narzędzie do filtrowania (na routerze) obrazków stanowiących piktogramy "sieci społecznościowych", które znajdują się na stronach internetowych administracji publicznej (por. Pytania i odpowiedzi w sprawie reklamy i wykorzystywania na urzędowych stronach logo "mediów społecznościowych"). Kto by się (biznesowo) oburzał i dlaczego? ;)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A czy Twoim zdaniem Piotrze

A czy Twoim zdaniem Piotrze robi różnicę blokowanie treści przez dostawcę usługi dostępu do Internetu, a danie narzędzia do blokowania treści przez użytkowników? Moim zdaniem to jest kluczowe rozróżnienie w tej sprawie.

Ma znaczenie, chociaż

VaGla's picture

Ma znaczenie, chociaż zawsze trzeba się zastanawiać na gruncie jakich przepisów analizujemy dane działania. Do tych uwag, które wymienialiśmy sobie via FB, dodałbym np. taką ostrożną tezę:

Nakłanianie klientów do stosowania narzędzi filtrujących można uznać za delikt nieuczciwej konkurencji, o którym mowa w art. 12 ust. 2 ustawy, a więc polegającym na nakłanianiu klientów przedsiębiorcy lub innych osób do niewykonania lub nienależytego wykonania umowy w celu przysporzenia korzyści sobie lub osobom trzecim albo szkodzenia przedsiębiorcy.

Ma to sens?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Moim zdaniem przeniesienie

Moim zdaniem przeniesienie całego procesu na koniec rury powoduje, że bardzo trudno znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Ja mogę oglądać, co chcę. Ja mogę nie oglądać reklam. Przekaz jest integralny, mamy neutralność sieci.

Dlatego napisałem

VaGla's picture

Dlatego napisałem o nakłanianiu. Wcześniej rozważaliśmy art. 15 nieuczciwej konkurencji i prawo autorskie. W kontekście prawa autorskiego też ma znaczenie kto i co modyfikuje. Bo jeśli - taką postawię tezę - abonent/użytkownik sam modyfikuje, to na zasadzie dozwolonego użytku i de minimis non curat lex. A jeśli przedsiębiorca, to powinno być jak w przypadku jedenastu słów (por. Clipping - wyrok w sprawie jedenastu słów (sprawa C-5/08)). A i tu przedsiębiorca może nakłaniać...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Zgoda w pełnej

Zgoda w pełnej rozciągłości. Jeżeli chce się to zrobić w miarę legalnie i bezpiecznie, to tylko od strony użytkownika.

Filtr na rurze

Maciej_Szmit's picture

Czy miałbyś coś przeciwko (oferowanej przecież na świecie i w Polsce np przez Dialog) usłudze parent control (po stronie IAP-a)? Albo czy zdelegalizowałbyś programy antywirusowe instalowane na "bramie" pomiędzy siecią lokalną (firmy, osiedlową, w akademiku, na uczelni) a "Internetem? W końcu w świecie mniej internetowym mogę sobie zamówić np prenumeratę tylko gazet prawicowych albo kupić wyłącznie francuskojęzyczne programy w płatnej TV satelitarnej i firma obsługująca prenumeratę prasy czy dekodery TV nie czyni nic nadzwyczajnego.
Problematyczny byłby model biznesowy, w którym ICP płaciłyby IAPom za to, żeby ich treści nie filtrować MIMO woli endusera (czyli analogicznie: jeśli mi Pan zapłacisz, to mimo, że Pański program telewizyjny jest po grecku, to każdy kto zamówi programy wyłącznie hiszpańskojęzyczne i tak go dostanie, podobnie Pańska prokomunistyczna gazeta wyląduje u wszystkich prenumeratorów pism konserwatywno-liberalnych). Podobnie problematyczne byłoby gdyby twórcy wirusów płacili firmom produkującym antywirusy za ich niewykrywanie (hmmm nasuwają mi się skojarzenia z trojanem federalnym ;)).

A widzisz, myślimy podobnymi torami

VaGla's picture

A widzisz, myślimy podobnymi torami. W czasie konferencji, gdy wydawało mi się, że usłyszałem z ust jednego z panelistów, że kryterium nieblokowania miałyby być pieniądze, zapytałem, czy będzie cena za możliwość przesyłania spamu i wirusów.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

neutralność próba sformułowania

Maciej_Szmit's picture

Mamy czterech graczy: IAPa, ISPa, ICPa (access, service i content) oraz klienta. Czy będzie odpowiednim sformułowaniem zasady neutralności, że z trzech pierwszych żaden nie może zrobić nic żadnemu z dwóch pozostałych bez jawnego żądania czwartego?
Przez "zrobić nic" rozumiem jakiekolwiek działania techniczne (a może i organizacyjne) ograniczające możliwość świadczenia usług/prowadzenia działalności (oczywiście zgodnej z prawem, żeby dać możliwość blokowania spamu i wirusów).

Jednego elementu przedpiszcy

hub_lan's picture

Jednego elementu przedpiszcy nie wzięli pod uwagę a mianowicie co się stanie kiedy operator uruchomi system filtracji na wejścu do swojej sieci jednak prawo jego konfigurowania dla pakietów trafiających do konkretnego usera da własnie temu userowi jako usługę dodaną bezpłatnie i mocno ją rozreklamuje a do tego przygotuje 150 gotowych konfigów umożliwiających włączanie lub wyłączanie konkretnych typów reklam z konkretnych witryn.

Z poziomu kontroli wynika że będzie to narzędzie ursera jednak jego wykorzystanie przyczyni się do istotnego zmniejszenia obciążenia łącz operatora jednak operator poniesie koszty zakupu, implementacji oraz utrzymania systemu filtracyjnego co może się okazać równe oszczędnościom z tytułu pasma i w ten sposób niemożliwe stanie się udowodnienie działania dla zysku a jedynie dla wygody swoich użytkowników.

Nie widzę tu problemu

Maciej_Szmit's picture

Przecież ISP też daje userowi prawo do ograniczania na przykład liczby oglądających jego komentarze (choćby poprzez ograniczenie widzialności w rozmaitych serwisach do kręgów, do znajomych, do znajomych znajomych etc.), a prostym skryptem mogę sobie zapewnić, że moja strona będzie inaczej wyglądała dla użytkowników korzystających z Mozilli a inaczej dla tych z MSIE (albo że dla tych spod adresu 85.232.232.238 będzie dostępna tylko po północy czasu środkowoeuropejskiego). Trudno wymagać od mojego ISPa, żeby wyłączył odpowiednie instrukcje np w dostarczanym mi interpreterze PHP po stronie serwera.

Jak długo, moim zdaniem, to klient sobie życzy, żeby coś zrobić z informacją do niego docierającą, tak długo trudno mówić o złamaniu zasady neutralności. Inna rzecz, że kiedy ja (już jako ICP) odfiltruję sobie tych klientów z sieci 85.0.0.0) to nie będzie już specjalnie "neutralne" działanie.
Swoją droga wydaje się, że od zasad neutralności muszą być wyjątki: na przykład blokowanie usług SMTP dla otwartych relayów pocztowych (w ramach zwalczania spamu).

"Nie chodziłoby tylko o

"Nie chodziłoby tylko o blokowanie pokazywania takich reklam (jak np. dzieje się w przypadku stosowania przeglądarkowych adblockerów w Firefoxie), ale o takie ustawienie transmisji, by reklama była wyfiltrowana z transmisji za którą płaci abonent"
Zwracam uwagę iż wbrew temu co można by sądzić czytając propozycję T-Mobile, w przypadku tychże adblockerów (istniejących także dla przeglądarek mobilnych, często domyślnie znajduje się w nich funkcja pobierania flash'a tylko na żądanie) reklama również jest "wyfiltrowywana" z transmisji, tzn. nie wysyłane jest do serwera żądanie pobrania obrazka lub animacji flash (nie dotyczy to reklam tekstowych/kodu, ich wielkość jest jednak bardzo mała w porównaniu do reszty, zwykle pomijalna). W tej chwili to użytkownik, nie operator, decyduje czy jego przeglądarka reklamy pobiera czy nie, może też łatwo dopuścić/zablokować jedynie pewne typy nieinwazyjnych reklam / wyświetlanie ich na wybranych stronach / pochodzące od wybranych sieci reklamowych.

Nie tędy droga

DiskDoctor's picture

Rzeczona nowa usługa łamie prawo.

Konkretnie prawa autorskie osobiste autorów stron. Wszak strona internetowa to utwór (zbiór, włączając bannery reklamowe), a w związku z tym uprawniony ma prawo podmiotowe domagać się nienaruszania integralności utworu, zgodnie z upapp.

A tutaj chodzi właśnie o naruszenie integralności. Ciekaw jestem dalszego ciągu sprawy.

Greasemonkey

Maciej_Szmit's picture

też łamie prawa autorskie tworząc na komputerze utwór pochodny do przeglądanej strony internetowej???

Proszę doprecyzować

DiskDoctor's picture

Słowo pochodny jest niedostateczne dookreślone.

Zapewne zna Pan przepisy. Inspiracja nie powoduje naruszeń, opracowanie - tutaj już wymagana jest zgoda uprawnionego i najprawdopodobniej opłata licencyjna.

Oczywiście jak rozumiem zakładamy iż Pana utwór będzie rozpowszechniany.

cóż tu doprecyzowywać...

Maciej_Szmit's picture

Greasemonkey zmienia wygląd stron (a zatem warstwę wizualną), może poblokować część skryptów (zatem mamy problem modyfikacji programu komputerowego, sam w sobie - art 74 i 74 Pr.Aut. - co najmniej mętny), co do rozpowszechniania (w zasadzie zresztą po co ono? Utwór jest utworem od momentu ustalenia a nie rozpowszechnienia) to zrzut ekranu mogę zrobić do pliku kombinacją dwóch czy trzech klawiszy i wywiesić go na jakimś www. Albo oglądać w gronie nieznajomych (np pokazać na moim wykładzie, w końcu nie znam wszystkich studentów a wykłady w państwowych uczelniach są otwarte) Czy może zrzucając/wywieszając widok mojej strony profilowej (żeby nie było że są tam jakieś np zdjęcia do których nie mam prawa) na FB w przeglądarce z zainstalowanym Greasemonkey łamię szereg przepisów Pr. Aut.?

Ja odnosiłem się do konkretnego problemu z artykułu

DiskDoctor's picture

Modyfikacja wizualna strony jest naruszeniem integralności. Jeżeli do nowych stron miałoby dostęp 15 mln abonentów czy użytkowników (czy nawet 10% z nich), byłoby to rozpowszechnianie.

Rozpowszechnianie od nie rozpowszechniania różni się tym że to drugie mieści się w dozwolonym użytku a wtedy praktycznie żadnych ograniczeń nie ma.

Odnośnie tego czy pokazywanie materiałów na zajeciach otwartych to rozpowszechnianie, odsyłam do testów z prawa własności intelektualnej na aplikację, autorstwa grupy krakowskiej. Tam jest takie pytanie oraz odpowiedź wraz z odesłaniem do komentarza i innych źródeł. Zresztą dozwolony użytek przewiduje pewne wyłączenia "do celów nauczania", proszę sobie sprawdzić ponieważ dla mnie te artykuły nie są dostatecznie istotne, toteż je pozapominałem.

Cytowane artykuły odnośnie programów komputerowych nie są mętne tylko są skutkiem przetłumaczenia odpowiedniej dyrektywy z jęz. angielskiego (zresztą pierwotnie - z błędem), z zachowaniem oryginalnej stylistyki. Zgadzam się że mało to czytelne, nie znaczy jednak, że niezrozumiałe.

Podam jeszcze prostszy przykład ukazujący oczywistość mojej pierwotnej tezy - wyświetlanie logo np. TVN czy TVP podczas emisji filmu (zresztą reklamy w środku filmu też) powoduje naruszenie integralności utworu audiowizualnego. Jednak w branży panuje przyzwolenie, że tak można i producent oraz autor powstrzymują się od jakichkolwiek działań.

No taaak

Maciej_Szmit's picture

Czy te artykuły są zrozumiałe, to kwestia dyskusyjna (prawnicy powiedzieliby "ocenna"). Na przykład w literaturze przedmiotu (tj w doktrynie) są spory co do tego czym jest prawo do modyfikacji programu komputerowego (czy prawem do wykonywania czynności modyfikacji czy prawem do tego co po modyfikacji powstanie), choć akurat w tym względzie wykładnia językowa wydawałby się jasna. Ale to tak na marginesie.

Jakkolwiek to co widzę na ekranie w przeglądarce nie jest samo w sobie programem komputerowym, to jest efektem uruchamiania - również po stronie klienta - skryptów, które niewątpliwie programami komputerowymi są. Wspomniana tłustamałpa umożliwiając uruchamianie skryptów (napisanych przez użytkownika) w trakcie ładowania strony pozwala na ingerencję w sposób działania skryptów umieszczonych na stronie (czy to jest owa "jakakolwiek inna zmiana" z 74 ust. 4 pkt 2 trudno powiedzieć, bo przecież pojęcie "program komputerowy" pozostaje niezdefiniowane w języku prawnym, zgodzimy się pewnie, że skrypt umieszczony na stronie jest programem, ale czy pozostaje nim w trakcie wykonywania na komputerze użytkownika to już nie jest takie oczywiste).

No i czy wykład jest "imprezą akademicką" w sensie art 31 Pr.Aut. (w zasadzie, czemu nie, pewnie wolałbym chodzić na imprezy niż do pracy)?

pojęcie "program

pojęcie "program komputerowy" pozostaje niezdefiniowane w języku prawnym, zgodzimy się pewnie, że skrypt umieszczony na stronie jest programem, ale czy pozostaje nim w trakcie wykonywania na komputerze użytkownika to już nie jest takie oczywiste)

Dla mnie jest programem na każdym etapie "życia". Wykonywanie jest jednym z etapów, i tak naprawdę należałoby mieć licencję na użytkowanie jego na tym polu eksploatacji (wykonywanie).
Swoistym programem "człowieczym" jest przepis kucharski. Bez względu, czy ktoś przygotowuje potrawę według niego czy nie, jest programem przetwarzanym przez człowieka. Ale czy ten człowiek może modyfikować przepis/program bez zgody autora? Ciekawe.

Program programem a komputer

Program programem a komputer komputerem. Oglądając CUDZE strony internetowe na MOIM komputerze uruchamiam proces na który można spojrzeć z dwu stron.

Z jednej strony uruchamiam CUDZY program na MOIM sprzęcie, do czego więc powinienem pozyskać odpowiednie prawa (licencja skryptów na stronach?).

Z drugiej strony CUDZY program korzysta z MOJEJ maszyny i MOJEGO oprogramowania do wytworzenia kolejnej chwilowej kopii CUDZEGO utworu.

Tak na moje, to MNIE należy się należna zapłata za wykorzystanie MOJEJ maszyny, MOJEGO pasma transferu, MOJEJ energii i MOJEGO oprogramowania dla pokazania np. reklamy flashowej przynoszącej zysk autorowi oglądanej przeze mnie strony.

Uważam, że pamiętając o prawie do zachowania integralności utworu nie wolno zapominać o tym, że utwór ów jest odtwarzany (wykonywany) na cudzym sprzęcie i za cudze pieniądze. A wykonawcom, jak wiadomo, należy się stosowne wynagrodzenie.

Pozdrawiam,
Tomasz Sztejka.

Tyle tylko że to aktualny

hub_lan's picture

Tyle tylko że to aktualny użytkownik tej maszyny na własne życzenie replikuje i odtwarza (ale nie wykonuje) ten utwór na wskazanej maszynie.

Co do kwestii integralności i całości utworu... czyżby to oznaczało brak prawa do odtworzenia dowolnie wybranego fragmentu zakupionej płyty CD? wszakże jeśli nie mogę w zgodzie z prawem odtworzyć tylko części tekstowej wybranej witryny www (np za pomocą LINKS-a) zaczynam się obawiać co będzie jeśli aktualnie zainstalowana u mnie wersja java nie obsłuży jakiegoś elementu witryny czy będę z tego tytułu musiał ponieść jakieś konsekwencje przewidziane prawem?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>