Mein Kampf, charytatywna aukcja, a nawoływanie do nienawiści
Pewien nastolatek wystawił na aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy elektroniczną wersję książki Adolfa Hitlera. Policja zaalarmowana przez dziennikarza dokonała przeszukania. Poza "Mein Kampf" znaleźli jeszcze - jak to zwykle bywa - oprogramowanie bez stosownych licencji.
Gazeta.pl za PAP i IAR: "15-latek z powiatu łańcuckiego wystawił na aukcji internetowej elektroniczną wersję książki "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Dochód z niej miał zasilić konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy".
W 2001 roku praski sąd apelacyjny ukarał grzywną 60 000 koron internetowego sprzedawcę za rozpowszechnianie zakazanej w Czechach książki. Książka ta zakazana jest również w Niemczech - co było bezpośrednią przyczyną sprawdzania czy dla obywateli tego kraju nie jest dostępna na aukcjach Yahoo!.
W Polsce posiadanie książki Hitlera nie jest przestępstwem. Nawet jej sprzedaż nie powinna być uznana za przestępstwo na podstawie polskiego kodeksu karnego. Art. 256 tego kodeksu stwierdza jednak, że kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Mein Kampf (niem. Moja walka) to książka napisana przez Adolfa Hitlera podczas jego pobytu w więzieniu w Landsbergu na początku lat dwudziestych XX wieku. Jak podaje Wikipedia: "Hitler zawarł w niej podstawy swoich teorii antysemickich i faszystowsko-narodowych. Stała się ona czołowym dziełem ideologii i propagandy nazistowskiej w III Rzeszy. Powołując się na pseudonaukowe tezy rasistowskie, dowodził, że "rasą panów" są Aryjczycy, a wśród nich szczególna pozycja należy się Niemcom. Według niego najniższą rasą mieli być Żydzi, których po przejęciu władzy w Europie za wszelką cenę pragnął zlikwidować".
A wskazując na internetowe realia - Google sygnalizuje: "Wyniki 1 - 10 spośród około 2,060,000 dla zapytania Mein Kampf". Zdaje się, że w 1992 rou ukazała sie nawet w Polsce książka, którą można by wskazać w przypisie jako "A. Hitler, Moja walka, Kraków 1992". Zadaje sobie pytanie, poprzedzone pewną konstatacją: książka ta przesycona jest nienawiścią rasową - czy to oznacza, że należy np. zniszczyć wszystkie jej egzemplarze? Czy niszcząc egzemplarze powinniśmy zapomnieć o tym, co ten człowiek napisał, a przez to - być może - dopuścić, by historia powtórzyła się w przyszłości? Problem obrazuje opisany przez Umberto Eco w "Imieniu Róży" proceder nasączania książkowych kart trucizną, by ktoś niepowołany po przeczytaniu niewygodnej treści od razu zginął w męczarniach...
Dzięki nowoczesnym technikom komunikacyjnym w społeczeństwie informacyjnym dostępnych jest wiele treści o bardzo różnym charakterze. W USA „Mała Czerwona Książeczka” Mao Tse-Tung'a jest na liście książek monitorowanych przez służby specjalne. Ostatnio było spore zamieszanie, gdy okazało się, iż do jednego ze studentów profesora Roberta Pontbriand z University of Massachusetts Dartmouth (a raczej do domu rodziców tego studenta), przyszło dwóch „smutnych panów” ze służb specjalnych z pytaniem dlaczego wypożyczył tą książkę z uczelnianej biblioteki? Wypożyczył na zajęcia z historii (a konkretnie na zajęcia dotyczące komunizmu), bo jego profesor wskazał mu ją jako źródło. Okazuje się jednak, że studiowanie historii może być niebezpieczne (komentarze na ten konkretny temat można znaleźć m.in. w serwisie Slashdot). Wydaje mi się zatem, że istnieje pewien konflikt: między dostępem do książek, a faktem, że niektóre z nich zawierają "złe treści". Były czasy, że książki palono, inne zaś były głęboko ukrywane (nadal są ukryte w oficjalnych archiwach w taki sposób, że niewielu ma do nich dostęp). To bardzo trudny temat.
Czy chłopakowi, młodemu i najwyraźniej głupiemu jeszcze gimnazjaliście z podłańcuckiej gminy Czarna, można w tym konkretnym przypadku postawić zarzut publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa lub nawoływania do nienawiści na tle rasowych? Zobaczymy. Wiecej o podobnych tematach w dziale "waśni" niniejszego serwisu.
Żeby wszystko było jasne, bo zauważyłem, iż wiele osób nie rozumie czytango tekstu i może po lekturze niniejszego newsa pomyśleć coś, co nie jest jego przesłaniem: nie pochwalam treści faszystowskich i nawoływania do nienawiści (na dowolnym tle), wręcz przeciwnie - uważam tego typu postępowanie za naganne i zasługujące na penalizację.
Wracając do Mein Kampf - na zakończenie tylko wspomnę, chociaż już po raz kolejny, że dla Mein Kampf jako "utworu" nie minął jeszcze okres ochrony prawnoautorskiej...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Mein Kampf i prawa autorskie
Jak sygnalizowałem wyżej - książka Mein Kampf jako utwór jest chroniona przez prawo autorskie. Komu przysługują prawa autorskie? Jak dowiadujemy się z komunikatów prasowych: Rząd Bawarii jest jedynym spadkobiercą praw do książki. Ale czy tak jest w rzeczywistości?
"Niemcy i prokuratura domagają się zakazu drukowania i sprzedaży polskiej wersji książki przywódcy Trzeciej Rzeszy" - pisze Onet.pl. A wcześniej jednak: "Wrocławski sąd rejonowy nie zgodził się na warunkowe umorzenie sprawy polskiego wydawcy "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Proces w tej sprawie rozpocznie się w kwietniu. Sędzia wyjaśniła, że decyzja spowodowana jest błędnym wnioskiem prokuratury w tej sprawie. O tym, czy Marek S. jest winny złamania prawa autorskiego należącego do rządu w Bawarii, sąd rozstrzygnie w trakcie procesu".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Dla porządku zlinkuje dwa wątki
Wobec tego, że z innych serwisów prowadzą linki tutaj, to pomyślałem, że niniejszym podlinkuję tu sąsiedni wątek dotyczący toczącego się we Wrocławiu procesu...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Mein Kampf - czy zabraniać?
Mein Kampf A. Hitlera jest w posiadaniu bardzo wielu ludzi różnych narodowości na całym świecie. Jak w komentowanym tekście napisano są kraje, w których posiadanie tego tytułu jest zabronione. Sprawą bezdyskusyjną jest to, że treści zawarte w Mein Kampf są w największym stopniu złe i ich propagowanie powinno być zabronione i karane.
Dlaczego jednak zabraniać zapoznania się z jej treścią? Książka ta była zakazana w Polsce do końca lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia - nieliczne egzemplarze głęboko schowane w bibliotekach uniwersyteckich dostępne były tylko dla nielicznych i formalnie tylko z prowadzonymi badaniami naukowymi. Jaką ma możliwość społeczeństwo weryfikowania informacji przekazywanych fragmentarycznie przez nielicznych "wybranych" o szkodliwości tekstu i osobie jego autora? - praktycznie można to sprowadzić do tego, że z cytowanych kilku czy kilkunastu fragmentów jasno wynika, że zarówno autor jak i jego dzieło są źli a dlaczego, to przecież wszyscy z historii wiemy. W taki sposób podchodząc do jakiegokolwiek opracowania z gatunku tych dzieł, które miały wpływ na historię, można skomentować i ocenić dzieła Lenina, czy Marksa i Engelsa - w zależności od przyjętego punktu odniesienia promują one nienawiść do określonej grupy ludzi (należy oczywiście zauważyć, że w jednym przypadku chodzi o narody w innych do grupy społeczne) co z gruntu jest szkodliwe. Trudno jest przeprowadzić rzetelną ocenę jakiegokolwiek tekstu tylko na podstawie jego fragmentów, nawet, gdyby ta ocena była prawdziwa dla całości. Posługiwanie się wybranymi fragmentami w przypadku, gdy nie można odnieść tego do całości stwarza możliwości manipulacji społeczeństwami na dużą skalę.
Między innymi dlatego w okresie powojennym do końca lat osiemdziesiątych ostatniego stulecia Mein Kampf był w Polsce zabroniony i głęboko schowany - przy nieograniczonym dostępie można byłoby wykazać związek wielu działań ówczesnych władz i służb nie tylko w Polsce ale i w innych "zaprzyjaźnionych" państwach, z metodami opisanymi i stosowanymi później przez Hitlera.
Moim zdaniem należy zapewnić swobodny dostęp nawet do tak dyskusyjnych pozycji jak Mein Kampf, ale dla prawidłowej oceny niezbędna jest edukacja na odpowiednim poziomie a do tego można mieć spore zastrzeżenia. Bardziej należy obawiać się chorych ideologów gdyż to właśnie oni trafiając na podatny grunt (przeważnie niedouczonych w określonym zakresie i niczego nieświadomych ludzi) przekształcają słowa w czyny. Nie było dziełem przypadku w latach osiemdziesiątych, że publikacja związana z pracą naukową wydana na Uniwersytecie Gdańskim została prawie w całości zarekwirowana przez odpowiedzialne służby, bo autor wykazał w niej, że bardzo duży udział w propagandzie sukcesu socjalizmu szczególnie przez sztukę i teatr w byłej NRD mieli byli wysocy działacze i pracownicy Ministerstwa Propagandy Trzeciej Rzeszy dowodzonej przez Gebelsa.
Fakt może wstydliwy ale prawdziwy - nasze władze zgodziły się na zlikwidowanie nakładu po interwencji kosulatu NRD. Wydaje się, że zakaz wydawania niektórych pozycji czy utrudnianie dostępu do nich nie odbiega zbyt daleko od palenia książek przez nazistów w Trzeciej Rzeszy.
Dla uściślenia - autor tego tekstu nie jest propagatorem treści zawartych w Mein Kampf - wręcz przeciwnie - uważa je za nieludzkie, szkodliwe, godne potępienia; działania w myśl zawartych w tej książce idei dotknęły boleśnie jego rodzinę i nie sposób o tym zapomnieć. Nie popieram jednak zamykania dostępu do takich publikacji chociażby dlatego, żeby dać możliwość namacalnego przekonania się jak szkodliwe i niebezpieczne może być koniunkturalne wykorzystywanie jakiejkolwiek ideologii
Podobne rozterki można mieć
do Marksa i wielu innych. Nie widzę powodu, żeby zakazywać jednego i drugiego. Oczywiście Konstytucja RP wprowadza pewne ograniczenia, ale warto zauważyć, że mowa jest też o innych totalitaryzmach, a więc także, a może przede wszystkim, o komunizmie.
Zresztą, czy w Internecie tak trudno odnaleźć interesujące tego kogoś źródła? Obawiam się, że w Internecie nie znajdzie on komentarza do takiej książki, natomiast, zazwyczaj, w druku jest wstęp od historyka.
Inna sprawa, czy potrzebny jest zakaz istnienia takich partii politycznych (organizacji). Tym bardzie że są i mają się dobrze.
wytaykam blad
Nie "faszystowsko-narodowych" tylko socjalistyczno-narodowych. Przypominam, ze to Sowieci zaczeli okreslac Hitlera i wszystko co z nim zwiazane - mianem faszyzmu. Nie chcieli sie bowiem przyznac do tego ze walcza z drugim sojalistycznym ustrojem - bo jak by to wygladalo. Jak widac udalo im sie wyprac nam mozgi.
Partia Hitlera nie miala w nazwie slowa faszyzm. Jej pelna nazwa brzmiala:
Narodowa Socjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza.
A po przeczytaniu Mein Kampf kazdy moglby sie przekonac o dwoch rzeczach:
1. Ze Hitler byl idiota
2. Ze byl Socjalista zakochanym w Marksie
Pozdrawiam