Czy istnieje coś takiego, jak "mere conduit" - "zwykły przekaz"?
W kontekście neutralności sieci oraz zarządzania siecią warto zastanowić się nad tym, czy pojawiają się jakieś konsekwencje (a jeśli tak, to jakie) w sytuacji, w której jakiś podmiot wybiera lub modyfikuje informacje zawarte w przekazie danych, gdy świadczy usługi obejmujące transmisję w sieci telekomunikacyjnej. Generalne zasady przedsiębiorców telekomunikacyjnych za niewykonanie lub nienależyte wykonanie usługi telekomunikacyjnej znajdują się w art. 104 i następnych ustawy Prawo telekomunikacyjne, które - z delikatną modyfikacją - odnoszą się do zasad odpowiedzialności Kodeksu cywilnego. Możliwa odpowiedzialność nie ogranicza się tylko do odpowiedzialności cywilnej - wszak obowiązuje nas cały system prawny. Jeśli ktoś "rozpowszechnia", "prezentuje", "umożliwia dostęp", "przesyła", "zmienia dane" ale także np. "pomaga w zbyciu", a istnieją przepisy karne związane z takimi czynnościami, to również trzeba je brać pod uwagę. Również te, które mówią o pomocnictwie. W tej dyskusji będzie miał zastosowanie również art. 12 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który wyłącza odpowiedzialność niektórych podmiotów za "zwykły przesył" (wyłączenie to - jak uważam - dotyczy zarówno odpowiedzialności karnej, jak i cywilnej). Zastanawiam się tylko, czy coś takiego w ogóle istnieje?
Zgodnie z art. 3 ust. 3 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną - ustawy tej nie stosuje się do świadczenia przez przedsiębiorcę telekomunikacyjnego usług telekomunikacyjnych, przy czym przepis mówi również, że takie niestosowanie się ustawy następuje z wyłączeniem art. 12-15 tejże. Oznacza to, że Rozdział 3 ustawy, zatytułowany "Wyłączenie odpowiedzialności usługodawcy z tytułu świadczenia usług drogą elektroniczną", stosuje się do przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Są to przepisy, których normatywnych wzorców należy poszukiwać w Dyrektywie 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego (dyrektywa o handlu elektronicznym) (PDF).
Art. 12 tej dyrektywy, który nosi tytuł "Zwykły przekaz" (mere conduit) stanowi:
1. Państwa Członkowskie zapewniają, żeby w przypadku świadczenia usługi społeczeństwa informacyjnego polegającej na transmisji w sieci telekomunikacyjnej informacji przekazanych przez usługobiorcę lub na zapewnianiu dostępu do sieci telekomunikacyjnej usługodawca nie był odpowiedzialny za przekazywane informacje, jeżeli:
a) nie jest inicjatorem przekazu;
b) nie wybiera odbiorcy przekazu; oraz
c) nie wybiera oraz nie modyfikuje informacji zawartych w przekazie.2. Czynności polegające na transmisji oraz zapewnianiu dostępu określone w ust. 1 obejmują automatyczne, pośrednie i krótkotrwałe przechowywanie przekazywanych informacji w zakresie, w jakim służy to wyłącznie wykonywaniu transmisji w sieci telekomunikacyjnej, oraz że okres przechowywania nie przekracza czasu rozsądnie koniecznego do transmisji.
3. Niniejszy artykuł nie ma wpływu na możliwość wymagania od usługodawcy przez sąd lub organ administracyjny, zgodnie z systemem prawnym Państw Członkowskich, żeby przerwał on naruszenia prawa lub im zapobiegł.
Art. 12 polskiej ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który stanowi implementację powyższego, brzmi:
1. Usługodawca, który świadczy usługi drogą elektroniczną obejmujące transmisję w sieci telekomunikacyjnej danych przekazywanych przez odbiorcę usługi lub zapewnienie dostępu do sieci telekomunikacyjnej w rozumieniu ustawy z dnia 16 lipca 2004 r. – Prawo telekomunikacyjne, nie ponosi odpowiedzialności za treść tych danych, jeżeli:
1) nie jest inicjatorem przekazu danych;
2) nie wybiera odbiorcy przekazu danych;
3) nie wybiera oraz nie modyfikuje informacji zawartych w przekazie.2. Wyłączenie odpowiedzialności, o którym mowa w ust. 1, obejmuje także automatyczne i krótkotrwałe pośrednie przechowywanie transmitowanych danych, jeżeli działanie to ma wyłącznie na celu przeprowadzenie transmisji, a dane nie są przechowywane dłużej, niż jest to w zwykłych warunkach konieczne dla zrealizowania
transmisji.
Jednym z postulatów w dyskusji o neutralności sieci jest to, by pośrednicy w transmisji (albo dostępie do Sieci), nie modyfikowali w żaden sposób przesyłanych danych w ramach infrastruktury telekomunikacyjnej. Jednak Sieć nie jest (i prawdopodobnie nie będzie nigdy) zupełnie neutralna, gdyż każdy z pośredników stosuje własne konfiguracje infrastruktury, a w ich ramach wprowadza zarządzanie pakietami, modyfikuje je (w tym dodaje pewne informacje do pakietów, co może mieć wpływ na "kierunek" lub możliwość ich dalszego przesyłu), albo też w inny sposób steruje przepływem pakietów (np. w celu zachowania zdolności swojej infrastruktury do dalszego funkcjonowania). Droga, którą wędrują pakiety, zależy też od topologii sieci, od ustalenia i konfiguracji punktów styku między sieciami, od umów zawieranych między operatorami poszczególnych sieci i od innych jeszcze czynników.
Jeśli przyjąć, że "stanem normalnym i uzasadnionym" jest zarządzanie ruchem w sieciach telekomunikacyjnych, to zastanawiam się, czy wyłączenie odpowiedzialności za "zwykły przesył", o którym mowa w art 12 uśude kiedykolwiek będzie mogło zaistnieć? Ponieważ - jak się wydaje - każdy przedsiębiorca telekomunikacyjny w istocie - mniej lub bardziej - "wybiera oraz modyfikuje informacje zawarte w przekazie". I to nie tylko wówczas, gdy uruchamia narzędzia, które w świadomości społecznej pojawiają się jako "filtry" lub "blokowanie". Jeśli możliwa jest różna "jakość usług" (quality of service; por. Neutralność sieci z perspektywy standardu dot. publikacji informacji o jakości świadczonych usług), a w jej ramach można modulować parametry takie, jak opóźnienia lub dopuszczalny procent utraty pakietów (który może być większy lub mniejszy - w zależności od konfiguracji infrastruktury), to pojęcie "zwykłego przekazu" jest mało informacyjne i mało precyzyjne.
Dyskusja o "zarządzaniu ruchem" musi zatem obejmować również dyskusję o granicach odpowiedzialności za "zwykły przekaz" oraz tego, co w ramach "zwykłego przekazu" się mieści, a co już nie jest przekazem "zwykłym". Ta dyskusja zaś może rodzić wiele dodatkowych pytań praktycznych, w szczególności na temat odpowiedzialność przedsiębiorstw telekomunikacyjnych za to, co użytkownicy (abonenci) sobie w ramach korzystania z ich usług przesyłają lub udostępniają. Brak precyzji przepisów w tym obszarze może powodować brak pewności prawa, a postulat pewności prawa jest jednym z elementów postulatu demokratycznego państwa prawnego.
Być może w ramach tej właśnie dyskusji warto odnotować, że z jakiegoś powodu przedsiębiorstwa telekomunikacyjne w Europie zaczynają blokować dostęp swoim użytkownikom np. do the Pirate Bay (zob. U.K. Record Labels Urge BT to Block Pirate Bay, Finnish ISP ordered to block The Pirate Bay, Court hearing BREIN and ISPs Ziggo/XS4ALL: obliged to block The Pirate Bay?). A w Polsce mamy też takie sytuacje, jak opisane w tekście Blokada treści "erotycznych" i "nielegalnych" oraz P2P w decyzji UKE lub Techniczna czkawka poszukiwania linii demarkacyjnej między wolnością słowa, a odpowiedzialnością za słowo. Wiadomo, że sposób konfiguracji infrastruktury telekomunikacyjnej (np. "degradacja ruchu") może mieć znaczenie ze względu na ocenę, czy doszło do ograniczenia konkurencji na określonym przez regulatora rynku (por. Dyskryminacyjne degradowanie ruchu IP - perspektywa polskiej praktyki ochrony konkurencji) i wiązać się z odpowiedzialnością...
Przepraszając za obrazoburcze - być może - pytanie w tytule niniejszej notatki chętnie poznam komentarze dotyczące związków zarządzania ruchem w Sieci, a wyłączeniem odpowiedzialności z art. 12 uśude.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
W sferze odpowiedzialność prawno-autorskiej
Z perspektywy prawa autorskiego należałoby jeszcze odnotować art. 5 ust. 1 Dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym:
Mamy już jakieś interpretacje Trybunału odnoście "charakteru tymczasowego" (por. Clipping - wyrok w sprawie jedenastu słów (sprawa C-5/08)).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jeśli porównać
Jeśli porównać komunikację sieciową do tradycyjnej poczty, przekazem jest treść listu w kopercie a pakietem jest koperta wraz z zawartością. Modyfikowanie treści nagłówków pakietu jest równoważne automatycznej obróbce poczty, np. frankowanie, nadruk oznaczeń kierunkowych na krawędzi koperty itp. Część z ładunkiem (payload, treść "właściwa", nadawana) nie ulega przy tym zmianie.
Analogia nieco się psuje gdy mowa o zmianie wielkości ramek (przepakowanie rozdzielonych lub sklejonych kawałków treści "właściwej" w większe lub mniejsze koperty) ale tak, jak poczta stempluje listy i przerzuca je z worka do worka, tak i impulsy elektryczne poprzedzające transmisję przekazu mogą być różne w różnych miejscach przez które przekaz jest, eee, przekazywany.
QoS to dbanie o to, by duża ilość listów z jednej miejscowości nie zablokowała sortowania i wysyłki listów z innej. Zwykły przekaz jest wtedy, gdy listy są wożone z intencją ich dowiezienia, czyli także wtedy, gdy samochód pocztowy stanie w ogniu i część korespondencji przepadnie.
Nie zawsze będzie się dało odróżnić "zwykły przekaz" od "niezwykłego" inaczej, jak tylko oceniając intencje pracownika operatora usług.
Analogię do "realu" trudno przeprowadzić
Oprócz obróbki metadanych, które "opakowują" właściwy przekaz może zachodzić też bardziej zaawansowana obróbka również "treści właściwej". Przykład - jeden z operatorów komórkowych w przypadku korzystania z internetu, rutynowo "przepakowuje" pliki z grafiką (serwer cache trzyma je w wersji dużo bardziej skompresowanej). Dopiero na żądanie (przeglądarki zwykle obsługują Ctrl-F5 - "odśwież z pominięciem serwera cache") dostarcza oryginału.
Wpływa na treść "właściwą"? Owszem - czasem tak bardzo, że nie specjalnie wiadomo, co było na pierwotnym, małym obrazku.
Czy traktować to jako "zwykły przekaz"? Nie wiem.
BTW - jak to się ma do prawa autorskiego do takich obrazków?
Jeśli od nadawcy wyszło A
Jeśli od nadawcy wyszło A a do odbiorcy doszło B - trudno tu mówić o przekazie bez naruszenia zawartości. A co mówi na ten temat umowa między odbiorcą danych a operatorem?
Bardzo trudno znaleźć "zwykły przekaz"
Trochę bardziej technicznie niż prawnie. Ale to z uwagi na prowokację ;-).
Wyobrażenie użytkownika na temat tego co to jest Internet odbiega znacznie od rzeczywistości. IMO panuje przekonanie, że to jest taka długa rurka pomiędzy nim a portalami w których czyta newsy albo ogląda czy ściąga filmy. I każdy ma taką rurkę czy kabelek dla siebie.
W rzeczywistości to jest "sieć sieci", czyli zlepek róznych (nawet technologicznie) sieci pod "władzą" różnych organizacji - przeważnie prywatnych przedsiębiorców. Wszyscy są w zasadzie pośrednikami. A każdy prywatny przedsiębiorca myśli o biznesie (bo to przedsiębiorca). Weźmy kilka ciekawszych, mam nadzieję, przykładów jakim zmianom może podlegać ruch w sieci:
1) BGP policy routing - BGP to w skrócie protokół wymiany informacji o trasach w Sieci pomiędzy poszczególnymi internetowymi "księstwami", czyli tzw. AS'ami (Autonomous System). Absolutnie podstawowy protokół Internetu - na bazie tych informacji każdy buduje sobie "mapę" sieci. BGP policy routing pozwala kształtować wymianę ruchu pomiędzy poszczególnymi AS'ami w zależności od preferencji technicznych i biznesowych. Filtrowanie, preferencje, inżynieria ruchu, etc. W świetle "Net Neutrality" trzebaby tego wszystkiego w czambuł zakazać.
2)SPAM. Wielu operatorów świadomie uniemożliwia komunikację email za pomocą default'owego portu TCP nr 25. Bo port 25 zaczął być głównym celem przesyłanego spamu. Efekt - mniej spamu w sieci, bardziej zadowoleni klienci, spadek w statystykach największych źródeł spamu na świecie. Byłoby to, jak myślę, zakazane przez Net Neutrality.
3) treści lokalne - wielu ISP umożliwia lepszy dostęp do zasobów lokalnych. Lepszy do lokalnych to znaczy gorszy do "odległych". Co na to Net Neutrality?
4) Dostęp do pojedynczych usług czy wydzielonych grup usług. Np. komórka z preinstalowanym na głównym ekranie "widgetem" Skype, ktory służy za główną usługę głosową (były takie w UK), czy też pewnie bliższy nam przykład z dostępem do YouTube. Albo lepiej - usługi VoD świadczone przez polskich kablowych ISP (np. po xDSL) - realnie oznacza to ekskluzywny dostęp, najczęściej po dedykowanym dla tego celu wirtualnie wydzielonym łączu (ATM VC) do serwera VoD w sieci operatora. Czyli lepszy niż do innych treści. A w zasadzie tych innych tu wogóle nie ma - jest jedna usługa. Co na to Net Neutrality? Zakazać?
5) Decyzje Prezesa UKE dla Przasnysza to przykład skrajny, ale takich decyzji dla gmin z przeróżnymi ograniczeniami jest już całą masa. Chyba też wszystkie byłyby zakazane.
6)zarządzanie ruchem wewnątrz sieci. Load balancing pomiędzy różnymi łączami, odporność na wormy czy ataki DoS, itp. itd.
W każdym z tych przykładów mamy jakąś "ingerencję" powodującą różne traktowanie róznych pakietów. One są w różnej skali - "makro" i "mikro". Ich efekty są generalnie pozytywne (może z wyjątkiem Przasnysza). Dlatego regulując trzeba nie tylko wyważyć interesy stron (co opanował w stopniu doskonałym nasz europejski prawodawca, a nasz polski przeklepał, bo tak najbezpieczniej), ale też mieć pewne pojęcie co się reguluje (czego IMO trochę tu zabrakło).
W każdym razie nie siałbym paniki z powodu potencjalnych zagrożeń dla wolności i swobód. Trzeba pamiętać o tym, że:
a) celem przedsiębiorców jest świadczyć klientom usługi a nie ich nie świadczyć,
b) trzeba dbać o konkurencję - infrastrukturalną, usługową, wszelaką. Bo nikt nie będzie oferował na konkurencyjnym rynku usług, które nie będą się podobały klientom. Bo ich nie sprzeda.
c) nie dać się wkręcić w Net Neutrality.
BTW, neutralności mamy w tym kontekście aż trzy:
- technologiczną (każda aplikacja ma chodzić na każdym sprzęcie/sieci),
- usługową (w kontekście częstotliwości - mają służyć różnym technologiom/usługom),
- no i tą trzecią - neutralność sieci.
Pierwsza neutralność jest zasadą w prawie unijnym. Druga zaczyna nią być. Trzecia jest hasłem bazującym na podobieństwie do pierwszej. Nie mylmy ich!
Pozdrawiam
Warstwowość usług
Nie popadajmy w przesadę - usługi sieci TCP/IP są zbudowane warstwowo. Od klienta (np. z PC) wylatuje pakiet IP. I to IMHO jest "zawartość" do przesłania. Wszelkie operacje dot. rutingu czy optymalizacji nie modyfikują tej części (ew. NAT/PAT zmienia adresy nadawcy i odbiorcy). Mamy zatem tu dwie sprawy:
Ale nawet w tej drugiej opcji nie ma modyfikacji przekazu sensu stricte - list i jego zawartość jest taka jaka była. Odbiorca, ani nadawca jeśli dysponuje kopią stwierdzi, że treść jest identyczna i niemodyfikowana.
PS. Oczywiście wszystko trzeba rozpatrywać w kontekście zamówionej usługi. Taka na przykład poczta elektroniczna może być rozważana z poziomu usługi definiowanej w RFC, gdzie "zawartość" jest czym innym niż tzw. payloadem w pakiecie IP.
Jak oddzielić dane sterujące od danych przesyłanych?
Warstwy w ruchu IP pomagają zrozumieć problem, ale nie do końca. W przypadku tradycyjnej telefonii (również cyfrowej) oddziela się ruch sterujący (sygnalizację) od przekazu "właściwej" informacji (z wyjątkiem SMS).
Natomiast pakiet IP jest pakietem - granica, gdzie jest informacja sterująca (nagłówek) a dane jest płynna. W szczególności, web proxies operują w warstwie czwartej (aplikacji), operując na poleceniu i nagłówkach protokołu HTTP, czyli zmieniając zlecenie
GET http://prawo.vagla.pl/comment/reply/9573/28583
na
GET /comment/reply/9573/28583 HTTP/1.0
Host: prawo.vagla.pl
Via: taki-owaki
Istnieje też sporo bramek (tzw. Application Level Gateway, ALG), które przepisują dość gruntownie przesyłany strumień danych (np. dla SIP).
Tym niemniej dopóki można wyodrębnić "adres" czy "nagłówek" od danych, prowadzenie "zwykłego przesyłania" ma sens. Czy jednak w takim razie usługa typu cache (jak np. Content Delivery Network), która udostępnia te same dane tylko pod innym adresem, to też jest "mere conduit"? Czy w ogóle ma znaczenie, kto zamawia przechowywanie danych - "pierwotny nadawca", jak w przypadku CDN, czy jakiś pośrednik, jak w przypadku cache Google'a?
Gorzej, gdy pojęcie adresu się rozmywa - słowa kluczowe w wyszukiwarce mogą praktycznie pełnić funkcję adresu, jeżeli wynik wyszukiwania jest przewidywalny i stabilny ("I'm feeling lucky").
--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair
Przykład jaskrawy
Za dzisiejszym WP
[...]
Pakistańska Agencja Telekomunikacyjna nakazała niedawno sieciom telefonii komórkowej blokować imię "Jezus" w każdym prywatnym esemesie wysyłanym przez pakistańskich obywateli. To jedno z ponad tysiąca zakazanych "wulgarnych, obscenicznych lub szkodliwych" słów, a wolność słowa "może być racjonalnie ograniczana przez prawo w interesie i na chwałę islamu"
[...]Karą za złamanie prawa może być nawet wyrok śmierci.[...]
Być może producenci telefonów powinni współpracować