Wsparcie dyskusji na temat zrównoważonego rozwoju internetu w Polsce
1 listopada 2011 r. zostałem Doradcą Społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Moim zadaniem jest wykonywanie na potrzeby Prezesa UKE funkcji eksperta społecznego, w zakresie prowadzenia spraw związanych z funkcjonowaniem rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W praktyce oznacza to, że zabiegam o krystalizowanie stanowiska branży internetowej w dyskusji na temat tej neutralności. W Unii Europejskiej sporo się dzieje w sprawie neutralności i "otwartego internetu". Na rynku polskim również, a to za sprawą T-Mobile, która to spółka ogłosiła chęć uruchomienia usługi "Szczupły i Sprawny internet". Formalnie rzecz ujmując - kadencja Prezesa UKE zakończyła się w maju tego roku. Prawdopodobnie niebawem Pan Premier podejmie decyzje dotyczące Urzędu. Niezależnie od tych decyzji Urząd stara się przygotować rynek do dalszej rzetelnej i merytorycznej debaty na temat możliwych do zaakceptowania przez różnych interesariuszy internetowych modeli biznesowych. Zobaczymy.
W zeszłym roku Prezes UKE ogłosiła konsultacje dotyczące dokumentu pn. "Łańcuch wartości w Internecie i potencjalne modele funkcjonowania rynku" (PDF). Konsultacje te nie spotkały się wówczas ze zbytnim zainteresowaniem branży. Dziś jesteśmy w nieco innym miejscu. Komisja przeprowadziła konsultacje społeczne, stanowiska różnych uczestników debaty społecznej (spółek, organizacji, osób prywatnych), które dotyczą sygnalizowanych obszarów, są dostępne online: Results of public consultation on open internet and net neutrality. Toczy się też dyskusja w innych organach Unii Europejskiej. Grupa robocza ds. telekomunikacji w Radzie UE pracuje nad konkluzjami dot. neutralności Sieci (Draft Council conclusions on Net Neutrality (PDF) z 7 listopada 2011 r. - ten projekt ulegnie jeszcze zmianom). Jutro Pani Minister Magdalena Gaj będzie odpowiadała na pytania na temat neutralności sieci, które Radzie zadał Parlament Europejski (treść pytań dostępna jest na stronach Parlamentu Europejskiego, a wśród nich m.in takie: "Co Rada sądzi o roli ww. pakietu [telekomunikacyjnego] w zapewnianiu otwartego internetu i neutralności sieci w Europie?" oraz "jak Rada zamierza zapewnić wspólne podejście do otwartego internetu i neutralności sieci w całej UE?"). W NGO-sach aktywiści przygotowują się do interakcji z BEREC. W ramach tych przygotowań organizacja La Quadrature du Net uruchomiła specjalny serwis internetowy - respectmynet.eu, w którym usiłuje gromadzić i potwierdzać wszelkie przypadki degradacji ruchu w sieciach telekomunikacyjnych w Europie. To element przygotowań do spotkania LQDN z BEREC.
To nie wyczerpuje wszystkich działań podejmowanych na poziomie struktur Unii Europejskiej (warto pamiętać, że jesteśmy w okresie polskiej prezydencji). Obok nich podejmowane są również różne inicjatywy w krajach członkowskich. Wśród nich np. sygnalizowana i komentowana w mediach legislacyjna inicjatywa w Holandii (por. Niederlande verbieten Blockade von Skype und Co., gdzie można przeczytać m.in. o tym, że w czerwcu br Holandia wprowadziła przepisy powszechnie obowiązującego prawa, zgodnie z którymi operatorzy mobilnii nie mogą blokować lub uzależniać dostęp od opłat od świadczących usługi drogą elektroniczną). Chodzi o nowelizacje przepisów tamtejszego prawa telekomunikacyjnego (Wijziging van de Telecommunicatiewet ter implementatie van de herziene telecommunicatierichtlijnen), gdzie zaproponowano dodanie nowego artykułu 7.4a. (por. Officiële bekendmakingen).
W USA również toczy się przecież dyskusja, a w jej ramach w lutym tego roku przewodniczący Federalnej Komisji Handlu (Federal Trade Commission, FTC) zaprosił prof. Tima Wu, by występował w charakterze jego doradcy w sprawach związanych z ochroną konkurencji i konsumentów na rynku internetowym (w tym na rynku urządzeń i usług mobilnych; por. FTC names net neutrality expert Tim Wu senior adviser). Prof. Tim Wu jest uznawany za twórcę określenia "neutralność Sieci" (net neutrality; por. Network Neutrality FAQ ), a swoje rozważania opublikował m.in. w książce pt. "The Master Switch: The Rise and Fall of Information Empires" wydanej pod koniec 2010 roku.
Moim zadaniem, jako Społecznego Doradcy Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, jest m.in. krystalizowanie stanowiska branży internetowej w dyskusji na temat neutralności sieci.
A teraz przebijam się przez setki stron dokumentów, analizuje nadesłane stanowiska polskich spółek oraz organizacji pozarządowych. Interesują mnie głównie dwa obszary zagadnień: 1. argumentacja prawna, która odnosiłaby się do problematyki "neutralności Sieci" lub do (jawiącej się czasem jako alternatywna) koncepcji - "net management" oraz 2. tezy dot. możliwych do zaakceptowania przez spółki (rynek) modeli biznesowych związanych z "łańcuchem wartości w internecie".
31 października br. zakończyła się moja współpraca ze Związkiem Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska (por. Koordynacja działań prawnych Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska), a przynajmniej zakończył się pewien jej etap. Nadal jednak staram się działać na rzecz (zrównoważonego) rozwoju internetu w Polsce (por. Kilka słów o rynku, branży i organizacjach branżowych), co oznacza również współpracę ze spółkami branży internetowej.
- VaGla's blog
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Na wszelki wypadek (7.4a)
Na wszelki wypadek zapiszę brzmienie holenderskiej propozycji:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
angielskie tłumaczenie holenderskiej poprawki (z uzasadnieniem)
https://www.bof.nl/2011/06/15/net-neutrality-in-the-netherlands-state-of-play/
analogiczne do holenderskich propozycje ISOC Polska
http://www.isoc.org.pl/201108/nowelaPT
5 sierpnia 2011 r. ISOC wypowiedział się na temat projektu zmian w ustawie Prawo telekomunikacyjne. Projekt ten wynika z przeprowadzonej w 2009 r. obszernej nowelizacji dyrektyw UE zwanej Pakietem Telekomunikacyjnym.
FTC <> FCC
FTC to Federal Trace Council
Zasugerowałem się czymś
Zasugerowałem się czymś innym, co analizowałem równocześnie. W tym przypadku chodziło (jak napisałem) o FTC (tylko błędnie rozwinąłem), czyli o Federal Trade Commission. Już doprecyzowałem w tekście. Dziękuję.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Próba odpowiedzi na konsultacje UKE
opublikowany przez UKE przed rokiem materiał sprawia wrażenie bezrefleksyjnej kopii spisanych przez AT Kearney propagandowych materiałów lobbystycznych grupy wiodących firm telekomunikacyjnych, w tym Vodafone, Telecom Italia, Telefonica, France Telecom and Deutsche Telekom.
Prawdę mówiąc rok temu dziwiłem się, że UKE przedstawia tak
jednostronny materiał jako własne wprowadzenie do dyskusji.
Zdaniem jego autorów kształtujący się rynkowy łańcuch wartości prowadzi do modelu, w którym pewna grupa uczestników rynku (operatorzy platform społecznościowych, publikacyjnych, gier oraz narzędzi wyszukiwawczych i wydawcy popularnych treści) uzyskuje ostatnio większe dochody od innej grupy (operatorzy telekomunikacyjni), która przez poprzednie 10 lat była wyłącznym beneficjentem rozwoju sieci. Grupa ta przy obecnym kształcie infrastruktury ma techniczne możliwości pobierania swego rodzaju "myta" za zapewnienie wybranej grupie dostawców i odbiorców połączenia lepszej jakości niż udostępniane innym. Swoje prawo do wprowadzenia takiego myta uzasadnia potrzebą inwestycji w rozwój infrastruktury.
Na tym tle warto zadać pytanie o efetywność zapowiadanych inwestycji. Jeśli mają one szanse w rozsądnym czasie przynieść którejś grupie uczestników rynku realne korzyści, to ta grupa z pewnością z własnej woli i z własnej kieszeni wyłoży na nie pieniądze - sama przy tym decydując, czy uczyni to drogą inwestowania w firmy telekomunikacyjne, udzielania im pożyczek czy też budując własną infrastrukturę.
Teoretycznie i praktycznie potrafię wyobrazić sobie sytuację, w której z jednej strony operatorzy dochodowych usług (Google, Facebook, Zynga) stworzą istotne zręby własnej inforastruktury (w istocie już tak czynią, wstawiając własne łącza i serwery do centrów dostępowych
operatorów telekomunikacyjnych), a z drugiej strony użytkownicy skorzystają z propozycji lokalnych firm i stowarzyszeń, aby organizować sobie dostęp do sieci z pominięciem pętli lokalnej wielkich operatorów telekomunikacyjnych. Oczywiście taki scenariusz
niepokoi owych operatorów, której rola może w efekcie ulec znaczącej redukcji, ale rolą regulatora rynku nie jest wspieranie zasłużonych jego uczestników, którzy nie mają pomysłu na przyszłe tworzenie i sprzedawanie własnej wartości dodanej.
Innymi słowy: rynek działa w ten sposób, że ci jego uczestnicy, którzy mają pieniądze lub potrafią je zarobić, mają przywilej decydowania o sposobie ich inwestowania. Prawie zawsze ich decyzje są bardziej efektywne od rezultatów używania regulacji opartych na przymusie
państwowym w celu skłonienia ich do podzielenia się majątkiem z tymi, którzy na siebie nie potrafią zarobić.
Na tym tle zastanówmy się nad zadanym w materiale pytaniem o
"akceptowalne" modele ekonomiczne działań pośrednika, jakim jest operator telekomunikacyjny.
Od strony masowego użytkownika (który zwykle jest równocześnie konsumentem wielu usług oraz dostawcą treści i danych, zarówno na własny rachunek, jak i dla operatorów różnych platform) istotna jest możliwość świadomego i rzeczywistego wyboru cech nabywanej usługi.
Świadomego, a więc bez ukrytych przed nim ograniczeń i uprzywilejowań, bez posługiwania się nazwami rodzajowymi niezgodnie z ich treścią. Jeśli ktoś oferuje dostęp do internetu, to musi pozostawić użytkownikowi swobodny wybór partnerów, z którymi się komunikuje i wymienia dane oraz protokołu komunikowania się i rodzaju tych danych, bez próby narzucania przez operatora podziału na formy i treści zasługujące na lepsze lub gorsze traktowanie. Operator może równolegle zaoferować użytkownikowi dodatkowe usługi, na przykład związane z bezpieczeństwem, ale użytkownik musi mieć swobodny wybór, czy zechce z nich skorzystać.
Równocześnie, jeśli operator chce równolegle z dostępem do internetu oferować inne usługi, takie jak dostęp strumieniowy do treści audiowizualnych, bezpośrednie łącza do komunikacji audiowizualnej lub osobno taryfowany (w tym "bezpłatny") dostęp do wybranych usług sieciowych, takich jak facebook, usługi google itp.), to oczywiście
może je oferować, ale jako odrębną usługę, nie nazywaną dostępem do internetu.
Wymóg rzeczywistego wyboru oznacza, że warunki, na jakich oferowany jest pełny, w tym symetryczny, dostęp do sieci nie mogą być bezpodstawnie niekorzystne. Tu jest miejsce dla regulatora rynku, który musi każdemu użytkownikowi zapewnić możliwość zakupu takiego zakresu dostępu, jaki jest mu potrzebny, na rozsądnych warunkach.
Drugim elementem rzeczywistego wyboru jest możliwość wyboru jakości łącza, w tym nie tylko jego maksymalnej przepustowości, ale także gwarancji możliwości zrealizowania umownie ustalonego wolumenu transferu w obu kierunkach przy umownie ustalonych opóźnieniach.
Rozsądne wydaje się też umożliwienie użytkownikowi zamówienia dla pewnej grupy usług lub połączeń gwarantowanej wysokiej jakości pod względem pewności dotarcia pakietów i ich opóźnień. Wybór usług, dla których wykupywana jest taka dodatkowa jakość, musi jednak należeć do użytkownika.
Dostawcy usług lub treści płacą za zamawianą przepustowość sieci lub ruch. Jeśli utrzymanie tej przepustowości lub ruchu wymaga od operatorów telekomunikacyjnych inwestycji, to ceny dostępu powinny zapewniać możliwość ich sfinansowania. Innym możliwym i w praktyce realizowanym rozwiązaniem jest kolokacja serwerów dostawców usług w centrach dostępowych operatorów telekomunikacyjnych lub doprowadzanie przez dostawców usług własnych łącz do takich centrów.
Największe emocje budzą dwa inne proponowane modele uzyskiwania dochodu przez oparatora telekomunikacyjnego:
1. Ingerencja w przekazywaną treść, polegająca na arbitralnym usunięciu elementów zdaniem operatora "mniej wartościowym" lub trudniejszych w dostarczaniu. Niedopuszczalność takiego modelu jest oczywista, zwłaszcza jeśli operator równocześnie korzysta z przywilejów operatora publicznej usługi komunikacyjnej. Ani poczta, ani administrator drogi, ani operator telekomunikacyjny nie może
ingerować w sposób, w jaki użytkownicy korzystają z jego usługi, dopóki wybrany spośób wykorzystania nie prowadzi do nadmiernego zniszczenia infrastruktury lub nie zagraża bezpieczeństwu innych użytkowników.
2. Dostęp uprzywilejowany, gdy dostawca usługi lub treści płaci operatorowi telekomunikacyjnego za uprzywilejowane (w sensie pewności lub szybkości dostarczenia pakietow) traktowanie jego usług lub treści. Model ten na pozór nie różni się istotnie od omówionego wcześniej modelu, w którym dostawca usługi utrzymuje na swój koszt i ryzyko istotną część infrastruktury sieciowej - nie sposób zabronić
dostawcy usługi oraz operatorowi zawarcia umowy sprowadzającej się do stworzenia "wirtualnego" odpowiednika tego rodzaju infrastruktury. Problem pojawia się jednak po stronie wspomnianego wcześniej prawa użytkownika do świadomego wyboru opartego na rzetelnej informacji.
Jako użytkownik usług dostępowych mam prawo do informacji o tym, że operator oferuje mi "zwykły" dostęp do ogólnego internetu na pewnych warunkach oraz dostęp do usług i treści dostawcy X na warunkach w precyzyjnie opisany sposób uprzywilejowanych i że koszt tego uprzywilejowania pokrywa dostawca. Informacja ta powinna być zawarta w formie najbardziej syntetycznej w samej definicji usługi dostępowej, a po zadaniu odpowiednich pytań powiny być dostępne szczegółowe warunki uprzywilejowania. W skrócie oznacza to, że oferowana usługa powinna być określana jako "dostęp do internetu o podanych parametrach oraz dodatkowo dostęp do usługi X na warunkach uprzywilejowanych (na przykład bez wliczania jej do limitu transferu lub przepustowości).
[komentarz ten jest nieco uporządkowaną wersją mojej wypowiedzi na liscie isoc@isoc.org.pl ]
Dzisiaj w PE
Sygnalizowana dyskusja w ramach Sesji plenarnej PE w Strasburgu, 14-17 listopada 2011 r.: Internetowe"korki" mogą prowadzić do dyskryminacji użytkowników
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
korki...
Powinienem na początku pójść z duchem czasu (o ile duch czasu gdzieś zmierza, że przypomnę klasyka) i napisać, że jako pracownik IAPa i pracownik klienta IAPa i klient IAPa w jednej osobie nie mogę zagwarantować swojej neutralności, ale w zasadzie vagla.pl to nie sejm ani nie kancelaria lobbingowa więc może nie będzie mi to wypomniane. Ale ad rem: przepływ pakietów w sieci mimo wszystko różni się nieco od przepływu wody w rurze. Pakiety różnią między sobą, na pewno bardziej niż molekuły wody. Vide choćby pole ToS w pakiecie IP i jego historia, poza tym mamy IPv4, IPv6 a w nich ICMP, TCP, UDP i jeszcze jakieś cuda typu IGMP, RIP, OSPF, EGP, BGP, PIM (i inne TTS czyli Trudne Trzyliterowe Skróty). Między innymi właśnie po to, żeby się nie tworzyły "kroki" trzeba szybciej trasować informacje o trasowaniu na przykład (podobnie jak po to żeby nie tworzyły się korki na drodze przepuszcza się jadącą na sygnale na miejsce wypadku policję, która - przynajmniej w teorii - oprócz dawania mandatów pokieruje też ruchem).
Czy tego rodzaju informacje (o uprzywilejowanym traktowaniu pakietów protokołów routingu) ma IAP zamieszczać w umowie i klientem, który ruchu dajmy na to eBGP w życiu nie zobaczy na oczy?
No dobrze, zróbmy usługę "uprzywilejowany dostęp" dla ICPów. Czy IAP ma klientowi indywidualnemu dostarczyć listę ICPów, które z nim podpisały umowę na taką usługę? Idea może jest i słuszna tylko kiepsko widzę wykonanie (jako aneks do umowy kilkanaście stron z nazwami i adresami ICPów i danymi technicznymi ich łącz czy jak? No i co to jest ten dostęp uprzywilejowany i jak go odróżnić od nieuprzywilejowanego? Ja wiem, że da się podać skrajne przykłady typu "serwer ICPa w serwerowni IAPa" ale tak ogólniej?)
A na marginesie to jeśli już posługujemy się analogiami pocztowo-komunikacyjnymi to mamy też rzeczy wyłączone z przewozu pocztowego - na przykład (sic!) mienie przesiedleńcze (a więc istotny jest status właściciela przesyłanego przedmiotu, a nie tylko zawartość przesyłki). Nie idźmy tą drogą w interecie (choć jak ktoś kiedyś napisał "czytając niektóre komentarze na portalach chciałbym, żeby internet był na kartki"...
Zamieszczanie takich
Zamieszczanie takich informacji (czyli kto i do czego ma priorytetowy dostęp) rzeczywiście sensu nie ma. Tym bardziej, że np. mój osiedlowy operator nie musi wiedzieć jakie i komu priorytety nadał jego operator zewnętrzny.
Jeśli jednak mój operator zawarł z kimś umowę o priorytetowym dostarczaniu czegoś tam (może i nawet być Trudny Trzyliterowy Skrót) do MNIE, wówczas uważam, że jak najbardziej tak, taka informacja powinna być do mnie dostarczona.
Informować o priorytecie poszczególnych technicznych "protokołów" niskiego poziomu sensu nie ma póty, póki pakiety pochodzące od różnych klientów czy też niosące różne protokoły wyższego rzędu i dochodzące do mnie nie są traktowane w różny sposób.
Bywa też, że nie wszystkie operacje standardowych protokołów są realizowane poprawnie. Na przykład mój dostawca nie potrafi utworzyć działającego połączenia między dwoma maszynami we własnej sieci, jeśli dowolna z nich posługuje się tak zwanym przezeń "publicznym adresem ip".
Informacja o takich ograniczeniach także powinna znajdować się w treści umowy.
Pozdrawiam,
Tomasz Sztejka
> dowolna z nich posługuje
> dowolna z nich posługuje się tak zwanym
> przezeń "publicznym adresem ip".
Gwoli ścisłości, termin "publiczny adres IP" nie został ukuty przez twojego dostawcę. Adresy IP dzielą się m.in. na publiczne i prywatne (zwane czasem niezbyt poprawnie "nierutowalnymi"). Szczegóły w RFC 1918.
Piszę "tak zwany" bo
Piszę "tak zwany" bo publiczny to on raczej nie jest. Wewnętrzna sieć dostawcy obejmuje tak z pół miasta i dla tej połówki jest on błędnie obsługiwany w efekcie uniemożliwiając jakiekolwiek połączenie po tym adresie.
Pozdrawiam,
Tomasz Sztejka
problem...
...polega na tym, że zazwyczaj to klient chce mieć dostęp do serwera a nie na odwrót (Pan do sklepu idzie nie sklep do Pana). A drugi problem polega na tym, że nie mówimy li tylko o przepustowości ostatniego kawałka "kabla" ("ostatniej mili"), ale nawet jeśli to co - zakazać stosowania tzw. managerów pasma? Albo technik takich jak statTDM? Przecież i jedne i drugie pozwalają na priorytetyzację ruchu.
A po trzecie to na jedno wychodzi czy dać listę tych do i od których można szybko dojechać szybkimi drogami czy tych, do i od których prowadzą szybkie drogi :/ No i czemu budowniczy dróg ma budować tylko drogi standardowe dla wszystkich?
Mam raczej na myśli taką
Mam raczej na myśli taką sytuację w której firma od której zakupuję łącze zawiera, Bóg wie po co, umowę z inną firmą celem nadania ruchowi tej firmy do mnie wyższego priorytetu niż innym firmom. Mam szczególnie na uwadze usługi typu wideo na żądanie. Jeśli nie ma takich umów - fajnie. Jeśli są - decyzja o wyborze dostawcy internetu może być związana z tym w jaki sposób zamierzam z niego korzystać.
Podobnie, jak fajnym byłoby wiedzieć, jakie i na jakich warunkach łącza ma do dyspozycji mój dostawca. Zazwyczaj bowiem reklamowe dziesiątki megabitów ni jak nie przekładają się na iloraz przepustowości łącz i liczby klientów.
Ot, takie tam przemyślenia.
Jeżeli już piszemy o streamingu w sieci
Jest taka usługa od firmy Google, w której udostępniają serwery cache w zamian za ich zasilanie i podpięcie do sieci operatora (w uproszczeniu). Dzięki temu klienci danego operatora mają w odległości 1-2 hopów dość dobry cache YouTuba (szybko i sprawnie wszystko się ładuje), ale już np. nie Vimeo, czy DailyMotion. Czy to jest naruszenie neutralności sieci?