O równych i równiejszych oraz o opłatach, które niektórzy winszują sobie za informacje (publiczne)

"Czym Pan Premier wytłumaczy fakt, że ekonomista, Pan Stanisław Gawłowski [Wiceminister Środowiska] pisze pismo do ARiMR i otrzymuje dane potrzebne mu do doktoratu, a klimatolog musi na dane czekać nawet miesiącami bez gwarancji, że otrzyma wszystkie potrzebne mu dane (gdy jego szkoła wyższa podpisała porozumienie z IMGW) albo de facto może zostać pozbawiony możliwości napisania pracy doktorskiej lub habilitacyjnej jeżeli jego szkoła takiego porozumienia nie podpisała, co w obu przypadkach w oczywisty sposób narusza art. 73 Konstytucji RP."

- Marek Chabior z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w skardze do Pana Premiera na działanie Wiceministra Środowiska Stanisława Gawłowskiego ze względu naruszenie art. 73 Konstytucji RP. Dodatkowe informacje przynosi jeszcze opublikowany na łamach serwisu Stowarzyszenia Lokalnych Liderów Grup Obywatelskich tekst 3 miliony złotych za informację publiczną liczy sobie instytucja utrzymywana przez podatników (chodziło o wycenę danych z 3 stacji meteorologicznych z ostatnich 20 lat; por. również archiwalny materiał na temat brytyjskiego podwórka: Udostępnią informacje, ale za 605 tys funtów - rozmowa z Sergiuszem Pawłowiczem o przygodzie z mandatami).

W tekście skargi odnotowano również zastrzeżenia ministra Gawłowskiego, które zgłosił na posiedzeniu sejmowej komisji ochrony środowiska w dniu 04 stycznia 2011 r., a które dotyczyły prac nad ustawą o zmianie ustawy – Prawo wodne oraz niektórych innych ustaw. To są kolejne "odrębne" przepisy, poza projektowanymi obecnie zasadami ogólnymi re-use. Postanowiłem tę wypowiedź znaleźć w całości w biuletynie komisji, zaś poniżej cytuję stosowny fragment:

Pytacie państwo, dlaczego rektorzy wystąpili z takim postulatem. Otóż chodzi tu o pieniądze. W pierwszym roku rzeczywiście te pozyskane dane będą służyły do przeprowadzenia badań, natomiast w następnym roku, poprzez dołożenie własnych prac badawczych, te dane staną się pracami badawczymi, którymi uczelnie będą swobodnie handlować dalej. I niestety nie będzie nad tym żadnej kontroli. Dzisiaj nie jest to możliwe, bo Instytut mówi twardo: chcecie handlować tymi danymi dalej, to musicie odpowiednią „daninę” odprowadzić na nasze konto. To jest absolutna oczywistość. To jest praktyka dnia dzisiejszego.

Do powyższego przykładu 3 milionów złotych za dane ze stacji meteorologicznych dodam: z doświadczeń Fundacji ePaństwo wynika, że za informacje o współrzędnych geograficznych Polski (informacje o tym, jak przebiegają granice powiatów i województw) Główny Geodeta Kraju winszuje sobie 15000 zł (słownie: piętnaście tysięcy złotych; przy okazji por. Walka o publiczny dostęp do gromadzonych danych kartograficznych, Co z katastrem?, We Francji OpenStreetMap może korzystać z państwowych danych kartograficznych, Ponowne wykorzystanie informacji z sektora publicznego - Komisja wszczyna postępowanie przeciwko Włochom, Prezydent RP promuje korporację Google oraz Bitwa o mapy i GIS a "ponowne wykorzystanie informacji").

Pan Premier był uprzejmy powiedzieć nie tak dawno, że "Coś, co powstaje za pieniądze publiczne, jest własnością publiczną" (i dodał: "...a więc także tych, którzy chcą z tego korzystać w sposób wybrany przez siebie"). W czasie wczorajszego spotkania z Panem Premierem usłyszeliśmy następującą deklarację-podsumowanie prac nad ustawą (cytuję za oficjalnym serwisem Kancelarii Premiera):

Dzięki nowemu prawu dostęp do informacji publicznej będzie z zasady nieodpłatny, a instytucje publiczne nie będą mogły czerpać zysków z jej udostępniania. Projekt przewiduje ponadto wprowadzenie centralnego repozytorium danych publicznych, które ułatwi dostęp do informacji publicznej.

Rząd przesłał teraz do Sejmu ustawę o zmianie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz niektórych innych ustaw, co ma być elementem implementacji dyrektywy o re-use. W trakcie dyskusji dotyczącej tej ustawy wielokrotnie sygnalizowałem, że zasady ogólne nią wprowadzone będą niczym, jeśli przy okazji nie dokona się przeglądu prawodawstwa i jednocześnie nie zlikwiduje się wszelkich możliwych odrębnych przepisów ponownego wykorzystania (por. m.in. Pan Premier sobie, a celnicy (minister finansów) sobie, Otworzono nowy sklep: Narodowe Archiwum Cyfrowe i inne). Zdaje się, że wstępne przymiarki nawet były już robione przez badaczy, a może nawet i przez RCL. Wydaje się, że należałoby uwspólnić takie zasady w ok. 150 różnych ustawach. Tymczasem w wielu z nich znajdują się przepisy, które dopuszczają funkcjonowanie "sklepików administracji publicznej z informacjami publicznymi".

Jasne jest dla mnie, że problem tkwi w pieniądzach na finansowanie działań różnych "źródeł informacji", a rozpoznanie kosztów i - następnie - zapewnienie tych pieniędzy należy do twórców budżetu, co również w dyskusji sygnalizowałem: Re-use: brak szacunkowego określenia przewidywanych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych oraz Ile i kogo będzie kosztował system re-use w Polsce?

Wracając na chwilę do przykładu o "daninie", o której mówił przywołany wyżej minister: nawet jeśli uczelnie chciałyby handlować, i nawet, jeśli "nie będzie nad tym żadnej kontroli", to dlaczego właściwie nie ma tak być? Skąd zapędy do kontrolowania gospodarki uczelni przez instytuty? I dlaczego ktoś wyciąga rękę po "daninę", jeśli informacjami publicznymi chciałby handlować ktoś poza uczelniami?

Wedle podejścia bardziej liberalnego, uznającego jedynie minimalny zakres działania państwa i kierującego się wiarą w gospodarkę rynkową: funkcje państwa oraz przedsiębiorstwa działające na rynku, to dwa różne światy. Wedle takiego podejścia Państwu nic do tego, że ktoś sobie potem handluje informacjami publicznymi, bo państwo realizując swoje funkcje nie jest sklepikiem z informacjami. Wedle innego podejścia państwo mogłoby się rozbudowywać, a utworzonego dla potrzeb finansowania tej rozbudowy monopolu informacyjnego ktoś jednak chciałby używać w celach instrumentalnych uważając opłaty za informacje publiczne za coś na kształt akcyzy lub innego podatku. Można obłożyć sól i zapałki akcyzą? Również wówczas warto pytać: na co idą pozyskiwane pieniądze publiczne i czy są wydatkowane racjonalnie (por. W ramach przejmowania państwa: dane budżetowe)?

Dlaczego kontrola handlu informacjami? Bo bez kontroli nie ma monopolu informacyjnego, bez ustawowego albo faktycznego monopolu informacyjnego nie ma wartości informacji, a bez wartości informacji nie ma pieniędzy, które można za takie informacje dostać (por. Utworem może być dzieło człowieka, nie zaś małpy); A archiwum informacji to zasób niewyczerpywalny, którego koszt powielania bliski jest zeru. Można - przy zapewnieniu monopolu w postaci praw wyłącznych lub innych regulacji quasi własnościowo intelektualnych - handlować nimi bez końca. Natomiast bez monopolu nikt nie pyta pośrednika/wytwórcy, czy może informację wykorzystać, bo informacja jest "bezpańska", należy do domeny publicznej i każdy może się po nią schylić wykorzystując później w dowolnym, wybranym przez siebie celu.

Stąd pytanie: czy funkcjonująca w łonie państwa instytucja ma działać niczym przedsiębiorstwo - bez finansowania z budżetu - i generować przychody na swoje utrzymanie, czy też państwo powinno ograniczać zakres swojej aktywności uznając, że określone wartości społeczne stworzą przedsiębiorcy (por. również Doktryna urządzeń kluczowych i podmiot władzy publicznej, który za kasę udziela wglądu do rejestru handlowego)? Przedsiębiorstwo w łonie państwa prowadzić może do potencjalnie patologicznej sytuacji, w której ktoś tworzy instytucję niczym "beneficjum", albo inną "synekurę" (za pieniądze publiczne tworzy się produkt, który można sprzedawać, by mógł działać podmiot, który tworzy produkt, który można sprzedawać, aby mógł działać podmiot, który)...

Podobno - jak stwierdził pan minister w czasie wskazywanego posiedzenia komisji sejmowej - Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej "otrzymuje z budżetu państwa jedynie mniej więcej 25% kwot potrzebnych, czyli około 25-26 mln zł, podczas gdy koszt utrzymania Instytutu wynosi 106 mln zł". Dlaczego pieniądze na realizację ważnego - wydawać by się mogło - zadania publicznego przeznaczono w kwocie pokrywającej jedynie 1/4 potrzeb? A przecież często nie wiadomo, ile wynoszą koszty realizacji poszczególnych zadań państwa, ponieważ nikt tego nie liczy (por. Pan Premier nie wie, ile kosztują rządowe serwisy internetowe).

Przypuszczam, że tocząca się w Polsce dyskusja o zasadach re-use oraz stawiane brutalnie postulaty bezpłatnego udostępniania informacji, które powstały za pieniądze publiczne, muszą budzić strach i panikę u osób, które muszą również myśleć o finansowaniu instytucji, za które są odpowiedzialne. Ale tego nie ominiemy. Dyskutując o zasadach ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego trzeba mówić o pieniądzach publicznych przeznaczanych na realizację zadań publicznych, a to jest dyskusja o ustroju społeczno-gospodarczym państwa, w tym o celach, które organizacja państwowa ma realizować, a także o realizacji racjonalnej gospodarki zasobami publicznymi (o cięciu kosztów, poprawianiu efektywności, przeznaczaniu na wskazane cele środków w stopniu efektywnie pozwalającym na ich realizację, etc.). Inaczej zakreślona alternatywa to wybór między państwem (społeczeństwem) „informacyjnie socjalnym”, a państwem (społeczeństwem) „informacyjnie rynkowym” (por. BBC zagraża niezależnemu dziennikarstwu, czyli czas zastrzelić królewskiego kowala, by przejąć kuźnię).

Gdybym był politykiem, to wiedząc, że już jest koniec kadencji, a w Sejmie nie da się wiele przepracować, nawet pewnie nie sygnalizowałbym tych tematów i uparcie nie powtarzał w kółko tego samego. Ale nie jestem politykiem. Po prostu odnotowuję i liczę na to, że przy kolejnej nadarzającej się okazji będzie można do tego wrócić. Idą wybory. Zachęcam do lektury pytań, które formułowałem w 2005 roku: Prawica? Lewica? Nie ma sporu, bo nie ma programów! Dziś w tej dyskusji można formułować kolejne pytania.

A podobne materiały gromadzę w dziale cytaty niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Stąd prosty pomysł na kolejną falę wniosków

Stąd prosty pomysł na kolejną falę wniosków o udzielenie informacji publicznej, w których wnioskujący pytaliby poszczególne instytucje publiczne o to, ile wynosi koszt roczny ich działalności i ile z tego pokrywane jest z budżetu państwa... Kiedy ma zostać wprowadzony budżet zadaniowy w Polsce?

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

prosty acz świetny pomysl!

Stąd prosty pomysł na kolejną falę wniosków o udzielenie informacji publicznej, w których wnioskujący pytaliby poszczególne instytucje publiczne o to, ile wynosi koszt roczny ich działalności

A po uzyskaniu tej informacji - organizacja pozarządowa składa w trybie art. 12 uodppiow wniosek o realizację tego zadania publicznego za, powiedzmy, 70% dotychczasowych kosztów.

Wydawało mi się, że w BIP

Wydawało mi się, że w BIP powinny być takie informacje. Przykład ze strony NFZ.

Masz pomysł jakie zadania np. Urzedu Miasta może wykonywać jakieś stowarzyszenie? :)

wiele zadań

To zależy czy chodzi o "zadania Urzędu Miasta" czy "zadania własne gminy". Urząd Miasta najczęściej ma za zadanie po prostu ułatwiać pracę burmistrza i rady miejskiej, np. przyjmować dla nich korespondencję, wydawać z upoważnienia rozmaite decyzje. Natomiast katalog zadań gminy, które niekoniecznie muszą wykonywać akurat pracownicy urzędu, jest strasznie gruby. Ponieważ obowiązuje w tym kraju zasada pomocniczości, urząd wręcz obowiązany jest oddać wiele takich zadań organizacjom społecznym, zamiast robić je samemu.

> A po uzyskaniu tej

> A po uzyskaniu tej informacji - organizacja pozarządowa składa w
> trybie art. 12 uodppiow wniosek o realizację tego zadania
> publicznego za, powiedzmy, 70% dotychczasowych kosztów.

Wątpię by urzędnicy wypuścili z ręki cokolwiek. Przeciez to nie w ich interesie pozbywać sie konfitur w postaci realizacji wszelakich zadań publicznych, zwłasza, że prawo im tego nie może nakazać, a na dobrą wolę w tym względzie bym nie liczył :)

PVM jest już mocno opisany

PVM jest już mocno opisany literaturowo i szczerze mówiąc troche dziwne że o tej ciekawej metodologii u nas sie bardzo mało mówi. Robie większy artykuł na ten temat.

Mam nadzieję (resztki), że

Mam nadzieję (resztki), że urwie sie takim instytucjom jak np. IMGW. Nie dość, że utrzymują się z m.in. moich podatków to za każdą informację każą sobie słono płacić. Tacy jak oni będą jak lwy walczyć, żeby dostęp do wytworzonych przez nich informacji nie był ogólnie dostępny.
"Wszelkie dane zamieszczone w serwisie internetowym IMGW PIB chronione są przepisami ustawy o prawie autorskim, stanowią własność IMGW PIB i nie są danymi ogólnie dostępnymi."

Mam nadzieję również, że ktoś w końcu przymusi ich do prowadzenia BIPu bo chyba całą swoja energię zużywają na pogodynka.pl

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>