Prezydent RP promuje korporację Google
Przyznam, że ręce mi trochę opadają. Rozumiem, że nowa strona Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jest wciąż w fazie "beta". Rozumiem, że zbliżają się prezydenckie wybory i trzeba szybko i tanio uatrakcyjnić oficjalną witrynę Głowy Państwa. Ale efekt jest taki, że oficjalna witryna Prezydenta RP zaczęła niniejszym promować serwis internetowy jednej z komercyjnie działających na polskim (i globalnym rynku) spółek. Przypuszczam, że nikogo to nie wzrusza, podobnie, jak nikogo nie wzrusza to w przypadku strony głównej Biuletynu Informacji Publicznej (por. Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej")...
Aktualizacja w górę osi czasu: Chmura zastąpi pudełka, czyli dlaczego mi ręce opadły, gdy Prezydent RP promuje Google
Na "nowej" stronie Prezydenta RP (por. "Lech Kaczyński ma jasną wizję państwa"... i nowe strony beta za 363 tysiące) pojawiła się "Mapa wizyt prezydenta" z pewnym wyjaśnieniem: "Wybierz punkt na mapie aby wyświetlić listę powiązanych z nim artykułów". W czym problem? Problem w tym, że mapa ta to widget związany z usługami Google Maps... Sytuacja jest wysoce krępująca, gdyż - zgodnie z Konstytucją RP (art. 126 i nast.): "Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej" oraz "Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium".
Screenshot strony Prezydenta RP z mapą spółki Google
Mogę jedynie przypomnieć to, co pisałem przy komentowaniu nowej odsłony BIP:
Tego typu "funkcjonalność" to fajna inicjatywa i fajnie, że ktoś ją rozważał. Problem w tym, że jest to po prostu reklama (tak uważam) jednego z funkcjonujących na globalnym rynku przedsiębiorstw, a państwo przecież nie powinno ingerować w wolną konkurencję promując jednego.
Generalnie nie mam w tym przypadku nic do Google. Jak to korporacje - robi pieniądze i pewnie nawet nie konsultowano się ze spółką w Polsce w sprawie wykorzystania ich mapy w serwisie Prezydenta. Oczywiście Google ma teraz możliwość gromadzenia danych obywateli, którzy wejdą na stronę Prezydenta RP z tą właśnie mapą. W ten sposób administracja Prezydenta umożliwia przekazywanie komercyjnie działającej spółce (korporacji) informacji o obywatelach, których przekazywać nie powinna. Nie przypuszczam, by odbył się jakikolwiek przetarg na narzędzia do prezentacji graficznej informacji przestrzennej tego typu. Ktoś najpewniej popatrzył w sufit i stwierdził: a czemu nie Google? Nie pomyślał przy tym, że gwałci to zasadę równego traktowania wszystkich przez władze publiczne i lekceważy zakaz dyskryminowania w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym (z jakiejkolwiek przyczyny) - art. 32 Konstytucji RP.
Prezydent Rzeczypospolitej, to nie jest Zosia z piątej "C", bo obejmuje urząd po złożeniu wobec Zgromadzenia Narodowego następującej przysięgi:
Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem.
Przeczytaj również:
- Suwerenność korporacji w prawie międzynarodowym publicznym
- BBC zagraża niezależnemu dziennikarstwu, czyli czas zastrzelić królewskiego kowala, by przejąć kuźnię
- Dyskryminacyjna Elektroniczna Skrzynka Podawcza GIODO
- Śmierć cywilna w społeczeństwie informacyjnym (na przykładzie usług Google)
- Mapa, prawo autorskie a informacja publiczna - Wyrok WSA w Warszawie (sygn. II SAB/Wa 58/07)
- We Francji OpenStreetMap może korzystać z państwowych danych kartograficznych
- Walka o publiczny dostęp do gromadzonych danych kartograficznych
- Ponowne wykorzystanie informacji z sektora publicznego - Komisja wszczyna postępowanie przeciwko Włochom
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
A jaka jest alternatywa dla
A jaka jest alternatywa dla maps.google.pl? (coś co posiada jakieś API)
mapka
O2.pl ma dane mapowe z innego źródła (http://wmapa.pl/). Urzędy pewnie też mają jakiś system mapowy, którego ani Ty, ani ja nie widziałem. Ja widziałem jeszcze http://maps.ovi.com/ A API chcesz po to, żeby CMS-em zarządzać? Ja robiłem w tydzień we Flashu całkiem fajną mapkę z CMS-em nadającą się do takiej strony prezydent.pl.
No coś tam jest
Jest coś co się nazywa pakiet grafiki operacyjnej (PGO) i jest wykorzystywane przez armię do tworzenia map taktycznych. Można tym też całkiem zgrabnie wspomóc się podczas zarządzania sytuacjami kryzysowi itd. Jest to niedostępne komercyjnie a instytucja państwowa może o to poprosić. Czy ma API? Nie wiem.
Na pewno napisanie kawałka kodu z kawałkiem mapy to nie jest wielka sztuka.
Programistyczna sztuka to jest. Ale trzeba chcieć.
Mapa Google na stronie Prezydenta
Chodzi o samo API czy dostawcę mapy? API, a konkretniej jego modyfikacja umożliwia pobranie mapy z yahoo, microsoftu itp.
Gdyby autorzy strony zakupili mapę od prywatnego podmiotu ( Map1 ;) ) to prawdopodobnie też znajdowała by się informacja o źródle.
Na prawdę wolę aby mapa była za darmo z Google niż aby wydawano kolejne pieniądze na zakup takiej mapy.
prezydent.pl + google-analytics
Dane o odwiedzających stronę są wprost zbierane przez google za pomocą google-analytics, nie trzeba wchodzić na mapę....
, na sejm.gov.pl przez gemiusa
, na policja.pl przez google analytics
, na http://www.kprm.gov.pl/ przez google analytics
, na zus.pl przez neostat
, na giodo.gov.pl przez google analytics (jak to się ma do twierdzeń, że IP też może być daną osobową?)
, na nfz.gov.pl nie ma nic, co mnie pozytywnie zaskoczyło
, na sn.pl tez nie ma - a więc jednak sie da...
, na is.waw.pl (Urząd Skarbowy) - google analytics
, na mswia.gov.pl , men.gov.pl, mofnet.gov.pl nie ma nic
, ale już MON na www.wp.mil.pl ma gemiusa i stat24
EDYCJA:
Jeszcze na stronie głównej Agencji Wywiadu:
http://aw.gov.pl/pol/witamy.html
można znaleźć licznik i banner stat4u, oraz licznik gemiusa.
Swoją drogą na stronie Mossadu
jest formularz do zgłoszenia chęci pracy dla niego. Podobno już samo wypełnienie go jest karalne(?). A zmierzam do tego, że na stronie izraelskiego wywiadu nie ma żadnych zewnętrznych liczników, nie mówiąc o skryptach pozwalających wrzucać w treść strony coś, nad czym nie ma kontroli.
Za to polski wywiad jak najbardziej pozwala zbierać info kto się nim interesuje...
Google Maps i OSM
Włąsciwie Google Maps jest niejako standardem w przedstawianiu takich rzeczy i dlatego pewnie nikt nie pomyślał o tym.
Czy według Ciebie użycie projektu takiego jak OpenStreetMap rozwiązało by problem ?
OpenStreetMap
Osadzanie mapy OSM
Statyczne przedstawienie tej mapy raczej mija się z celem a jest to jedyny sposób przy którym nie korzystano by z zewnętrznych narzędzi.
Mnie sie udalo bez Google
Nie wiem, mnie sie udalo przekonac wladze mojego Uniwersytetu, ze sprzedawanie za darmo danych studentow do Google jest bez sensu, i po dniu roboty mamy:
http://maps.nottingham.ac.uk/
Co prawda Google wciaz jest tam jako jedna z opcjonalnych warstw, jednakze powoli zamierzam wycofywac sie i z tego.
Jesli Prezydent chcialby, moge za niewielkim wynagrodzeniem odstapic know-how wraz z robocizna. Ale tak jak pisal Piotr, przetargu nie bylo.
OpenStreetMap
A właśnie, czy OpenStreetMap nie niesie za sobą brzemienia innej wiary/innego rodzaju zaufania - zamiast do pewności danych i niewykorzystania informacji o obywatelach sprzecznego z polskim interesem państowym przez amerykańską korporację Google (bo monetarnie to ona się nie wzbogaca - chyba że to jako kamyczek do bycia piątą władzą), to do tego samego przez brytyjską fundację OpenStreetMap? Gwarancje jakichkolwiek wartości w Internecie czy w świecie open source to w ogóle fenomen palcem na piasku pisany. Żaden dokument prawny, który VaGla z ulubieniem mógłby zacytować, ich nie gwarantuje. Nie chodzi mi o licencję GNU, tylko o motywator ludzi do wydawania tego ciągle i "z dołożeniem należytej staranności" na rzecz innych narodów i grup społecznych. Jedyne, co rozwiązałoby sprawę, to chyba tylko publikowanie w Internecie treści ofert we wszystkich przetragach, żeby VaGla mógł przeczytać, kto co zaoferował, a co wykonał. No i jeszcze, żeby w prawo dotyczące przetargów oprócz kierowania się ceną było wpisane kierowanie się niewspieraniem zbyt wielkich zachodnich korporacji - polityka. No i oczywiście, żeby gdzieś było wyspecyfikowane, skąd się bierze potrzeba posiadania strony przez instytucję, o czym już dłużej w tym serwisie pojawiają się artykuły.
Wybacz, ale zupełnie nie
Wybacz, ale zupełnie nie rozumiesz o co w tym wszystkim chodzi :-(.
W szczególności nie chodzi o:
Ja też chcę przeczytać, bo chodzi również o moje pieniądze. Dlaczego uważasz, że tak nie powinno być? I dlaczego jedne podmioty mogą być faworyzowane kosztem innych? A jeżeli są faworyzowane, to dlaczego uważasz że kryteria wyboru mogą być niejawne?
Sergiuszu, ale nie udało ci
Sergiuszu, ale nie udało ci się :( niestety.
Aby mapa cokolwiek wyświetlała poza strzałkami i +- w lewym górnym rogu trzeba włączyć java-scripty z gstatic.com.
A według whois'a gstatic.com to google :(
Registrant:
DNS Admin
Google Inc.
1600 Amphitheatre Parkway
Mountain View CA 94043
US
dns-admin@google.com +1.6506234000 Fax: +1.6506188571
Domain Name: gstatic.com
Pozdrawiam :)
Spokojnie :-)
Tak jak mowilem, na razie google jest obecne jako warstwa nieaktywna (domyslnie niewidoczna) - bede sie staral przekonac zarzadzajacych strona uniwersytetu, aby z niej w ogole zrezygnowac. Reformy swiadomosci wymagaja czasu.
jaki jest lepszy wybór?
Może to nie jest najlepsza sytuacja, ale czy ktoś ma lepszy pomysł?
Jeżeli twórcy strony prezydenta, ministra itp. chcą skorzystać z narzędzi takich jak mapy czy statystyki odwiedzin, mają 3 wyjścia:
1) użyć zewnętrznych darmowych narzędzi,
2) użyć zewnętrznych płatnych narzędzi,
3) napisać od zera.
Punkt 2 wcale nie jest lepszy od pierwszego pod względem wizerunku, promowania innych firm itd. Sposób trzeci to oczywista niegospodarność. Jakimś wyjściem jest użycie płatnego zewnętrznego narzędzia + takie skonstruowanie umowy, by dopuścić ukrycie logo i nazwy dostawcy. Ale to oznacza większy koszt, więc znów - oskarżenia o niegospodarność, a dostawca pewnie i tak będzie się promować jako "współautor strony prezydenckiej". Przez reductio ad absurdum można dojść do tego, że na stronie prezydenta może się znaleźć tylko czysty HTML, broń Boże bez żadnej grafiki, bo edytory pozostawiają swoją wizytówkę w Exifie.
Punkt 2 wcale nie jest
Serwis prezydenta działa właśnie w oparciu o takie "zewnętrzne płatne narzędzie" i jeżeli zostało ono wybrane w przetargu to nic złego w tym nie ma.
Biały Dom również
Biały Dom również "promuje" komercyjne serwisy (panel "stay connected" http://www.whitehouse.gov/contact/). Poza argumentem wspomnianym przez adammada, dodam, że firma Google Inc. pozwala używać swojego narzędzia bez opłat. Dodatkowo jest uznawana za firmę, która uwolniła (open source) najwięcej linii kodu.
Poza argumentem wspomnianym
Ale chodzi właśnie o to, że oba te argumenty, nawet jeżeli są prawdziwe (mam wątpliwości co do pierwszego, ponieważ pieniądze nie są jedynym "środkiem płatniczym") są bezprzedmiotowe w tej dyskusji. Nie rozmawiamy o tym czy można było to zrobić taniej ani czy firma ma "dobrą karmę" wśród internautów, tylko *dlaczego wybrano ten produkt*? Jakich argumentów w obronie tego wyboru użyłbyś, gdyby w całej dyskusji podstawić za "Google" np. "Microsoft"?
OMG! A przecież conajmniej
OMG! A przecież conajmniej jeden z polskich projektów dysponuje taką samą, jak nie większą (w obrębie Polski) funkcjonalnością - zumi.pl - a zapewne też "spadkobiercy" pilot.pl także by mogli coś od siebie zaoferować - a tu nasz prezydent jak widać ma to wszystko gdzieś...
@adammada: co do giodo, które wykorzystuje g-a, to miał bym zastrzeżenia, w pozostałych przypadkach to chyba decyduje o tym wybór lepszego dostarczyciela usług (niech zgadnę: w przetargach publicznych zazwyczaj głównym i jedynym argumentem jest cena ?)
PS. Co z tymi cookiesami nie pozwalającymi dopisać komentarza? Widzę dwa z atman.pl i dwa z doubleclick.net - nie odblokuję!
Bzdury!
@maw naprowadź mnie bo jakoś nie mogę znaleźć API do Zumi (nawiasem pisząc nie mogę znaleźć nic co byłoby choć w połowie tak funkcjonalne jak GM); ciągnąc dalej gdyby Zumi było zastosowane na ww stronie, to ktoś mógłby przyczepić się że Prezydent promuje Adobe (klikając na mapie prawym przyciskiem możemy przejść wprost na stronę adobe.com gdzie na wstępie mamy ichnie produkty)...
Cała ta dyskusja o Google Maps jest niedożeczna i bez sensu. Każdy rozsądnie myślący koder czy projektant www wybierze do prezentacji map rozwiązanie Googe. Jest to w tej chwili najbardziej dojrzały i najlepiej udokumentowany projekt; w dodatku działa bardzo sprawnie i niezawodnie.
Pisanie o tym, że umieszczanie mapy od Google to rodzaj reklamy to wierutna bzdura. Ktoś widział banery, komunikaty nakłaniające do kożystania z rozwiązan Google? Jeśli nie to autor tego art. powinien zastanowić się nad tym co za głupoty pisze.
Mi też ręce opadają jak widzę w moim czytniku RSS "rewelacje" w stylu "Prezydent RP/BIP promuje korporację Google" (...i nie ważne co to za prezydent).
Przypuszczenie autora art., że nikogo to nie wzrusza jest słuszne - większość ludzi myśli normalnie - więc "sytuacja jest wysoce krępująca" ale dla osoby wypisującej kłamstwa w stylu - "witryna Prezydenta RP zaczęła niniejszym promować serwis internetowy jednej z komercyjnie działających na polskim (i globalnym rynku) spółek". Jeśli Pan Autor nie rozumie o czym pisze to proponuję zajrzeć np na wp.pl - dzisiaj promują tam ofertę TP na GPS lub drukarkę przy... Następnie niech w nowym okienku otworzy stronę prezydent.pl. Jeśli nie widać różnicy to chyba czas przewietrzyć główkę :-)
Podobne "rewelacje" można wysnuć z jeszcze kilku faktów:
- w nagłówku HTML każdej strony jest odnoścnik www.w3.org
- na stronie głównej logo YouTube
- przechodząc na podstronę z videoklipem można na nim kliknąć prawym przyciskiem i mamy link "Adobe Flash Player - informacje..." prowadzący na stronę adobe.com
Czy to reklama, promocja? Zapewne wg autora art. tak :-)
W pełni zgadzam się z wypowiedzią igor2 - czy mamy inny wybór biorąc pod uwagę gospodarność? Szkoda tylko, że w ten sposób nie podchodzi się do problemu jakie oprogramowanie należy używać w administracji rządowej (przytłaczająca większość produktów firmy Microsoft na komputerach biórkowych to szczyt niegospodarności).
Prezydent nie funkcjonuje w ramach swobody działalności
Prezydent RP, jako najwyższy przedstawiciel Rzeczypospolitej Polskiej, nie funkcjonuje sobie "we własnym ogródku" i nie działa na zasadzie swobody działalności (gospodarczej). Jest związany art 7 Konstytucji RP, a ten stwierdza: "Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". Na podstawie.
W przypadku (emanacji) państwa należy wziąć również pod uwagę zasady równego traktowania wszystkich przez władze publiczne (art. 32 Konstytucji), a więc w związku ze wskazywanym wyżej art 7 każdy przedsiębiorca powinien mieć równe szanse "zaistnieć" na stronach Prezydenta (gdy już będziemy wiedzieć, na jakiej podstawie prawnej taka strona funkcjonuje) - dlatego właśnie wymyślono prawo zamówień publicznych. Jednocześnie takie "zaistnienie" musiałoby się - w przypadku administracji publicznej, a Prezydenta w szczególności, wiązać ze spełnieniem szeregu warunków, np. takich, jak wynikają z art 52 ust 1 Konstytucji, tj. "Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym". Oddanie danych obywateli w imię upiększenia witryny Prezydenta RP nie jest - w moim odczuciu - niezbędne w demokratycznym państwie prawnym, zwłaszcza gdy następuje to bez podstawy prawnej, bez zagwarantowania równego dostępu do świadczenia usług na rzecz administracji publicznej, itp.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Co jeszcze reklamuje prezydent, czyli IMHO przesada
1. "oddanie danych obywateli"?
Mamy w Polsce ewidentnie przeregulowaną sytuację z danymi osobowymi (imię i nazwisko nie są danymi osobowymi a adres IP spod którego łączy się 100 osób już tak - nie myli mnie pamięć?). Mogę tylko spodziewać się, że gdyby powołano, dajmy na to Biuro Generalnego Inspektora Ochrony Tajemnicy Lekarskiej (Adwokackiej / Radcowskiej / Postępowania Przygotowawczego / Dziennikarskiej / Spowiedzi / Handlowej itd. niepotrzebne skreślić) to mielibyśmy równie przeregulowaną sytuację w zakresie tychże tajemnic. Inna rzecz, że przynajmniej niektóre z nich mają sens, a ochrona danych osobowych większego sensu nie ma i w obrębie naszej cywilizacji funkcjonują - i to nieźle - państwa, w których podejście do problemu jest zdrowsze. Oczywiście - porządek (w szczególności w systemie prawnym) powinien być ale jego zaprowadzanie powinno iść w stronę znoszenia zbyt daleko idących przepisów a nie w stronę naginania faktów do przepisów. Już widzę ile kosztowałaby podatnika wyprodukowana specjalnie dla prezydenta internetowa mapa Polski...
2. "zaistnienie na stronach". Podejrzana sprawa - prezydencka minister polemizuje dziś na stronach prezydenta z gazetą i podaje jawnym tekstem jej nazwę (zamiast napisać "pewna gazeta" - byłoby bezpieczniej). W kodzie strony widzimy znak towarowy "java" (lepiej było pisac w czystym tekście bez żadnych skryptów, nie wiem czy "HTML" to już by nie było za dużo...), prezydencki minister wziął udział w "poranku" (tez jest o tym na głównej stronie starego serwisu) stacji telewizyjnej podanej z nazwy (po co gdzieś wędruje - można było zwołać konferencję prasową w pałacu, wszyscy dziennikarze byliby potraktowani po równo), a kiedy wejdziemy na adres www.prezydent.pl telnetem na port 80 i zażądamy nieistniejącej strony dostaniemy odpowiedź od serwera nginx, a powinni byli wyczyścić bannery, żeby było po równo i sprawiedliwie... Oooops - to po równo czy sprawiedliwie? a w ogóle to gdzie byłby sens takich działań?
Mapa dla administracji publicznej
Nie widzę powodu, dla którego należałoby wyprodukować "specjalnie dla prezydenta" mapę Polski. Państwo zaś dysponuje zasobem kartograficznym, którym administracja publiczna winna móc dysponować. Oczywiście do tego trzebaby myśleć o takich zasobach nie jak o potencjalnym sklepie, ale jak o narzędziu do wykorzystywania nie tylko w powstających "geoportalach"...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Re: Mapa dla administracji publicznej
Ten, ach, zasób kartograficzny, to ręcznie kreślone mapy topograficzne, drukowane metodą z ubiegłego wieku. Trzeba by je zdigitalizować i ujednolicić. Robota jest teoretycznie do wykonania, praktycznie nie ma sensu, gdy można zapłacić posiadaczowi praw autorskich do map za ich publikowanie na własnej stronie. Cenne jest tu zapoznanie się z Warunkami korzystania z usługi Mapy Google, w szczególności:
Dane uzyskane przy użyciu aplikacji geokodującej dla zawartości map są udostępniane w Mapach Google na warunkach licencji udzielanych przez firmy Navteq North America LLC ("NAVTEQ"), Tele Atlas North America, Inc. ("TANA") oraz inne firmy zewnętrzne. Dane te podlegają ochronie z tytułu praw autorskich i innych praw własności intelektualnej, stanowiących własność firm NAVTEQ, TANA lub innych firm zewnętrznych bądź udzielonych tym firmom w stosownych licencjach. Korzystanie z niniejszych materiałów podlega warunkom umowy licencyjnej. Użytkownik może ponosić odpowiedzialność prawną za jakiekolwiek nieupoważnione kopiowanie czy ujawnianie niniejszych materiałów. Korzystanie z Map Google oznacza, że użytkownik zgadza się uznać firmy NAVTEQ i TANA beneficjentami niniejszej umowy.(tamże).
Kwestionując takie wymogi licencyjne, można pójść dalej i zabronić prezydentowi jeżdżenia samochodem wyprodukowanym przez firmę spoza Polski, bo przecież używając obcych marek, jednocześnie je reklamuje. Powinien także jeść tylko artykuły spożywcze wyprodukowane w Polsce. Biada mu zatem gdyby spróbował kawioru, bo można by to ocenić jako reklamowanie firm rosyjskich, jeżeli nie gorzej... Idźmy na całość. Niech chodzi w sukmanie i łapciach z łyka...
Już wyszliśmy z tej epoki.
Co innego gdyby prezydent uzyskał te mapy (w formie wektorowej lub nawet rastra) i prezentował je na swojej stronie przy pomocy własnej aplikacji JS, a co innego gdy strona prezydenta zbiera informacje o odwiedzających i wysyła je do przedsiębiorstwa poza granicami kraju.
Do tego chyba Pan dawno nie odwiedzał katastru, od dawna pracuje się tam na wektorowych mapach przechowywanych niestety w różnych formatach (co urząd to inna technologia), ale mimo wszystko konwertowalnych między sobą. Co prawda do pełnej mapy elektronicznej ze wszystkimi metadanymi czasem trochę brakuje, ale wszędzie odwzorowana jest warstwa graficzna mapy, a jest to dobry początek jak na aplikację internetową pozwalającą na określenie lokalizacji.
Co innego gdyby prezydent
Rozumując w ten sposób, należałoby zabronić czynnikom oficjalnym w Polsce używania produktów Microso*tu. Każdy dokument Office zawiera metadane licencyjne programu i systemu na którym go utworzono (często wraz z danymi właściciela); ich skróty są wysyłane przy każdej aktualizacji do serwerów firmowych, gdzie nie-wiadomo-co się z nimi wyprawia. W ten sposób obca firma ma wgląd w nasycenie określonych działów rynku swoimi produktami i może odpowiednio kształtować swoją politykę w tej sprawie. Podatność urzędników na wpływy Microso*tu są doskonale znane, a wizyty jego szefów w Polsce dziwnie częste. Nasuwa to podejrzenie, że Polska sporo traci na (niemal) monopolu Microso*tu w obsłudze urzędów.
yyyy
Przepraszam, chcesz powiedziec ze MS Word robi skrot (streszczenie?) dokumentu i wysyla do Microsoft?
skąd to wiadomo?
Kto może wiedzieć, co robi oprogramowanie Microsoftu? Kod jest zamknięty, nie ma jak sprawdzić. Na pewno ciągle coś przesyła na serwery Microsoftu i coś stamtąd pobiera - tylko co?
skrót ale nie treści
Numery licencyjne pakietu i systemu, w jakim powstał dokument oraz pakietu i systemu użytkownika, który go przegląda (edytuje) są przechowywane bliżej nieokreślonym miejscu w systemie operacyjnym. Nie są przesyłane za każdym razem, gdy otwierany jest dokument, tylko gdy system dokonuje autoryzacji przy okazji tzw. automatycznej aktualizacji. Dane te nie są jawne, tylko zaszyfrowane i skompresowane.
Nie jest natomiast przesyłana zawartość dokumentu, ani też skrót zawartości dokumentu.
Ba!
Gdyby nasza administracja działała jak powinna, informatyzacja sektora publicznego była przeprowadzona porządnie i o czasie a prawo było stanowione tak jak powinno... Ech zaraz będę wymoderowany za pisanie o polityce :)
"(imię i nazwisko nie są
"(imię i nazwisko nie są danymi osobowymi a adres IP spod którego łączy się 100 osób już tak - nie myli mnie pamięć?)"
To jest calkowicie antyintuicyjne - czy ktos moze wyjasnic dlaczego tak jest?
Dlaczego imiona i nazwiska nie sa danymi osobowymi, a IP jest? W koncu imie i nazwisko okresla konkretna osobe, wiec jest dana osobowa w tym ujeciu.
Natomiast IP moze okreslac konkretny komputer w danej chwili (jesli jest przydzielane dynamicznie), ale nie konkretna osobe ktora przy nim siedzi (na kogo innego moze byc zarejestrowany dostep do internetu u ISP, a kto inny (inny domownik na przyklad) moze z niego korzystac w danej chwili, pod danym IP).
chodziło przypuszczalnie
Przedpiszcy chodziło przypuszczalnie o następujące zestawienie notatek:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jestem za, a nawet przeciw.
Ja pozwolę sobie tylko zauważyć, że zgadzam się ze wszystkimi...
Prawo już dawno rozminęło się z odczuciami internautów.
Z jednej strony zupełnie mnie nie oburza użycie darmowego narzędzia, nawet jeśli wiąże się to z odesłaniem do konkretnej marki. Prezydent RP, choćby nie wiem jak lubiany... (sic!) musiałby wyeliminować wszelkie znaki towarowe z narzędzi, które używa. Byłoby to równie śmieszne jak oklejanie znaczków na samochodach w serialach, choć tam się to robi z innych powodów. Taki przywódca mocarstwa wizowego nie krył swojej sympatii dla określonego producenta telefonów. Ciekawe czy to coś zmieniło na tym rynku? Trzeba by zbadać, bo skala większa od naszego prezydenta...
Z drugiej strony jest dla mnie zrozumiała czujność rewolucyjna wobec takich gigantów jak google. Oczywiście, otwiera kod, a cały ruch open source ma szanse, jeśli korporacje mają interes we wspieraniu go, ale korporacja ma wiele okien, jeśli przez jedne dostrzegamy etykę biznesu, to w tym samym czasie za innymi ukrywa się paskudny rachunek ekonomiczny i krwawe ślepia akcjonariuszy.
Matka głupich tkwi w konkurencji. Czy umieszczenie mapki na stronie Prezydenta ją narusza? Czy można znaleźć markę bardziej znaną? Czy ktoś jeszcze reaguje na ten logotyp?
Ale (ukochane słowo mojej córki)...
Idiotą ten, kto oczekuje intymności w internecie... Jedyne, co kancelaria Prezydenta winna zapewnić, to panowanie nad ilością informacji przekazywanych Korporacji, a to jest jak sądzę możliwe bez udziału tej korporacji, która z tej mapki może uzyskać tylko jeden ip... Jestem idiotą.
____________
3,14159otR3G
Nie chodzi o to kogo
Nie chodzi o to kogo wybrano, ale jakie były kryteria tego wyboru. Nie sposób ocenić, że Google jest najlepsze, nie znając zasad którymi się kierował wybierający. Zasady powinny być jawne, choćby tylko na wypadek gdyby ktoś miał ochotę zastąpić Google na stronie prezydent.pl.
Popieram. Podobnie możnaby
Popieram. Podobnie możnaby się czepiać że reklamuje buty marki takiej, garnitur owakiej, że przyjechał taką limuzyną a parkiet w pałacu prezydenckim to ewidentnie ....
Wolę skupić się na rzeczywistych problemach, w stylu wymuszania posiadania windowsa tu czy tam.
Różne typy licencji
Ja to widzę inaczej. Pisząc oprogramowanie posługuję się gotowymi, dostępnymi komponentami. I siłą rzeczy, muszę je odfiltrowywać. Np:
- biblioteki na GPL odpadają, bo potrzebuję ich do produktów komercyjnych. Musi być LGPL/BSD/tego typu.
- google maps odpada, gdyż licencja zakazuje używania ich na stronach "wewnętrznych", typu firmowe intranety.
Czasem więc coś fajnego trzeba odrzucić, bo się nie nadaje.
Nie rozumiem więc, dlaczego administracja państwowa musi mieć wszystkie najnowsze gadżety, nie patrząc czy, aby na pewno licencja pasuje.
Słusznie
Słuszne spostrzeżenie. W innych dziedzinach wymagamy przetargów, więc dlaczego nie tutaj? Już nie chodzi o to, że to zagraniczna firma, ale o to, że mogłyby być lepsze alternatywy - nawet zagraniczne.
Ale z drugiej strony - umieszczanie filmów na YT ma swój powód - większy zasięg. Także tutaj jest dylemat. A może umieszczać na kilku serwisach? Na pewno wymaga to wyjaśnienia i zasady wyboru powinny być jasne. Bo umieszczenie tego na stronie urzędnika to promocja.
A co do darmowości - nie oszukujmy się. To jest najlepszy na świecie chwyt marketingowy, ale Google Maps nie będzie darmowe wiecznie.
To nie jest serwis o polityce
Proszę zatem młodzieżówki lub innych aktywistów, by powstrzymali się od prób wciągania tego komentarza w jakiś kontekst polityczny. Takie komentarze nie przejdą przez proces moderacji.
Dla tych, którzy trafili tu tylko po to, by komentować moje rzekome polityczne uprzedzenia lub sympatie proponuję komentarz: Chyba będzie z tym kłopot...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
ach te urzedy...
Przykro mi to mówić ale od kilku lat mam wrażenie, że "feudalne stosunki wewnatrz urzędów" doprowadziły do sytuacji gdy ignorancja często wygrywa, i to ignorancja podwójna:
- urzędnicy na wyższych stanowiskach czesto nie potrafią uznać roli ekspertów, jeśli czegos nie rozumieja to znaczy, że to jest złe
- służby informatyczne (sa z reguły administratorami a nie analitykami czy prawnikami itp.) "starają sie coś zrobić" i dobrze jednak nie lubią lub nie mogą tego konsultować z ekspertami bo szef (patrz powyżej) nie da zgody bo nie rozumie ale każe wykonać.
Wydaje mi sie już od kilku lat, że istytucje wykonawcze jakimi są urzędy nie powinny o niczym stanowić (stara zasada rozdziału władzy wykonawczej od ustawodawczej). Tak samo jak dowiaduja sie "z gory" o treści nowej ustawy tak samo powinny sie "z gory" dowiadywać jakiego oprogramowania wolno użyc do realizacji tej ustawy.
Przypadek z Google/Prezydent to ewidentny przykład powyższego: ktoś "komu sie wydaje że wie lepiej" stworzył te potworną stronę z reklamą korporacji (żeby jeszcze była polska ale nie, zza morza). Jeśli zaś ktoś uwaza, że google to "standard" to już współczuje jemu i jego kompetencjam bo wlasnie stał sie produktem tegoż Google - polityka doprowadzenia do sytuacji gdy jakies rozwiazanie staje rodzajem standardu de'facto poprzez masę na rynku, podobnie jak "adidas = buty sportowe" ("idę sobie kupic jakieś adidasy").
Sergiusz pokazał, że można i wystarczy odrobina kompetencji po stronie urzędników: ogłoszenie przetargu lub konkursu i uznanie ekspertów i ich wiedzy. Dokładnie tak samo jak z prawnikami: nikt rozsądny nie zawrze dużej umowy bez wsparcia dobrego prawnika czy nawet całej kancelarii ale znowu okazuje sie, że na informatyce znaja sie wszyscy.
--
Jarek Żeliński
...taki sobie analityk i projektant....
Co do ekspertów,
służą przede wszystkim do przeniesienia ryzyka, a tak na prawdę dobór eksperta to w wielu przypadkach pośredni dobór rozwiązania, które jest mu bliższe. Tyle że koszty eksperckie to koszty pośrednie i trudno je w budżetówce uzasadnić, ale oczywiście jest to możliwe.
A tak przy okazji, na stronie pokazowej Pana Sergiusza istnieje wybór dostawcy map. Swoją drogą ciekawe, ile osób przeklikuje na tę googlową.
____________
3,14159otR3G
MSZ
Polecam stronę MSZ: http://www.msz.gov.pl/Adresy,polskich,placowek,za,granica,1803.html
Dlaczego nie wykorzystano
Dlaczego nie wykorzystano map z systemu geoportal.gov.pl?
Mysle, ze nie byloby w takim przypadku problemow z "zazadaniem" okreslonej funkcjonalnosci ale rowniez i z oplatami - wszak geoportal jak rozumiem funkcjonuje w obrebie administracji publicznej... czy jakos tak ;)
Nie tylko władza wykonawcza lubi google
Sąd Rejonowy we Wrześni: Siedziba i plan dojazdu.
masakra
A co wiecej
Prezydent promuje
Drukuj do PDF ! - adobe sponsoruje ?
Na dodatek i wykop
+ delicious
+ gwar.pl
Wogole to strona jest w Internecie
A Internet to zło którym rządzi kilka korporacji
Wiec nie powinien mieć strony.
Być może.
Jeśli nie wynika z przepisów powszechnie obowiązującego prawa, by Prezydent RP prowadził stronę internetową, to - na gruncie art 7 Konstytucji RP - można bronić tezy, że nie powinien jej prowadzić.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Strony www administracji
Był kiedyś artykuł w (dawnej) GP poświęcony m.in. wykorzystaniu stron www przez gminy: jako podstawę prawną prowadzenia przez administrację własnych stron internetowych autor przywołał art. 13 ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne („Podmiot publiczny używa do realizacji zadań publicznych systemów teleinformatycznych spełniających minimalne wymagania dla systemów teleinformatycznych”).
Strona www została więc "potraktowana" jako element systemu teleinformatycznego ("infrastruktury teleinformatycznej").
simka
wywodzenie uprawnienia z obowiązku
Ciekawa interpretacja przepisu, który nakłada na organy obowiązek zgodności z określonymi standardami. Ja rozumiem go raczej jako stwierdzenie: "jeżeli na podstawie odrębnego przepisu organ ma prawo prowadzić określony system, to musi on spełniać minimalne wymagania".
W przeciwnym wypadku z art. 13 moglibyśmy wyinterpretować uprawnienie gminy do prowadzenia np. serwisu randkowego, o innych ciekawych serwisach już nie wspominając, o ile tylko byłyby zgodne z minimalnymi wymaganiami...
Pełna zgoda. Przytoczyłam
Pełna zgoda. Przytoczyłam tę interpretację, bo mi została w głowie, choc artykuł w GP sprzed roku z hakiem.
Z tym serwisem randkowym to jednak za daleko:) Jeśli czytamy przepis tak: "jeśli do realizacji zadania publicznego organ ma prawo lub obowiązek prowadzić system teleinf., to musi on...".
A serwis randkowy chyba się nie mieści w zadaniach publicznych gminy.:)
Zaś informowanie o swojej działalności przez organ (pod warunkiem, że taka strona tematycznie dotyczy wyłącznie działań gminy) - jak najbardziej- o transapretności i jawności działania organów włądzy publicznej mówi wszak sama Konstytucja.
zadania publiczne
Ano właśnie - art. 13 nie przesądza, że prowadzenie jakiegoś systemu mieści się w zakresie zadań publicznych. Należy poszukać odrębnego przepisu stanowiącego taką podstawę.
A z kolei sposób informowania o działalności organów reguluje ustawa o dostępie do informacji publicznej, wprowadzając Biuletyn Informacji Publicznej. Konstytucja natomiast mówi o tym, że organy działają na podstawie i w granicach prawa.
A tak z ciekawości - czy
A tak z ciekawości - czy Pana zdaniem, skoro organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa, to każdy przejaw obecności takiego organu w sieci musi mieć podstawę prawną? Wydaje się oczywiste, że art. 13 ustawy o informatyzacji nie jest jakąś ogólną podstawą do tworzenia stron WWW przez organy władzy publicznej. Art. 9 ustawy o dostępie do informacji publicznej dotyczy podmiotowych stron BIP. A co z resztą? Taka strona np. jak www.prezydent.pl/bip to jest BIP. Ale już www.prezydent.pl BIP'em nie jest... http://bip.gddkia.gov.pl/ to jest BIP. Ale czym jest w świetle prawa takie coś: http://www.gddkia.gov.pl/article/serwis_dla_kierowcow//index.php ?
Takie przykłady można mnożyć - i tak się zastanawiam, czy istnieją podstawy prawne do tworzenia takich stron. Bo to nie chodzi tylko o wykonywanie uprawnień władczych - pewnie strona informacyjna GDDKiA nie służy żadnym uprawnieniom władczym, a więc pod zasadę legalizmu działania administracji z tej perspektywy ją trudno zakwalifikować. Ale na tą stronę ktoś wydał publiczne pieniądze - i pytanie, czy miał do tego podstawy? Skoro żaden przepis prawa nie zobowiązuje organu władzy publicznej do tworzenia określonej strony WWW, to jak ocenić wydawanie środków publicznych na tworzenie takiej strony?
cóż
Nie badałem tematu aż tak dokładnie, aby twierdzić, że nie ma żadnej podstawy prawnej do prowadzenia stron innych niż BIP. A takie jest jak rozumiem zdanie VaGli. Ale spodziewam się, że nie znajdziemy podstaw bardziej wyraźnych niż jakieś ogólne przepisy o informowaniu.
Swoją drogą ciekawe, że takie ogólne przepisy wystarczają urzędnikom, którzy w innych sprawach wymagają wyraźnego przepisu (np. opisana tu korespondencja z prezesem sądu, który nie znajduje "wymienionych z imienia i nazwiska sędziów" w zakresie udip, czy też orzeczenia sądów stwierdzających, że w "ich ustawie" nie ma przepisu zobowiązującego do akceptowania podpisu kwalifikowanego).
"np. opisana tu
"np. opisana tu korespondencja z prezesem sądu, który nie znajduje "wymienionych z imienia i nazwiska sędziów" w zakresie udip"
A jak to się ma do tego wyroku TK:
http://prawo.vagla.pl/node/6316
można inaczej
Jest polskie google maps stworzone przez GUGIK za 40 mln zł (i rozbudowywane za kolejne 90 mln zł): geoportal.gov.pl
Udostępnia mapy za pomocą własnej strony, ale dodatkowo możliwe jest korzystanie z usługi WMS, czyli dynamicznego dostarczania map do innych serwisów internetowych. Można z tego korzystać np. za pomocą wspomnianego OpenLayers.
Nie są do tego wymagane żadne prace po stronie geoportalu.
Ze stron GUGIKu:
Za tyle pieniędzy chyba można oczekiwać że założenia tego projektu będą realizowane przynajmniej pomiędzy instytucjami na szczeblu centralnym administracji państwowej.
Zaszczyty i dobre chęci
Wydaje mi się, że oficjalne korzystanie przez Prezydenta RP z takiej lub innej marki jest niewątpliwym zaszczytem ze strony państwa, które reprezentuje osoba sprawująca najwyższy urząd, dla właściciela tej marki oraz przede wszystkim widoczną promocją vide logo. Jeżeli takie działanie odbywa się bez przetargu oraz związanych pewnych umów i określa lub warunkuje dostęp odwiedzających do określonych informacji lub pozwala na śledzenie ruchu sieciowego do wskazanej domeny, to gratuluję nonszalancji.
Ponadto z całą pewnością stopień złożoności wspomnianej aplikacji webowej (mapki Polski z wszystkimi przydatnymi lub potrzebnymi funkcjonalnościami) w oparciu o własne zasoby kartograficzne państwa powinien pozwolić na samodzielne przygotowanie odpowiednich funkcjonalności tylko na potrzeby portalu prezydenckiego lub też dla udostępnienia tych zasobów obywatelom.
Podobno polscy studenci potrafią zwyciężać w konkursach informatycznych na świecie. Przypuszczam, że w ramach pracy dyplomowej zespół wyłonionych tą drogą programistów mógłby swobodnie stworzyć taką rozsądną i funkcjonalną aplikację.
Ew. można poczekać kilka lat i sprawdzić, ilu z nich zostanie w Polsce, aby przystąpić do przetargu na wykonanie tego samego...
Przeświadczenie o tym, że "obce znaczy lepsze" można posunąć dalej i np. hostować domeny rządowe na "oczywiście" "niewątpliwie", być może jak "najlepiej" zabezpieczonych i dozorowanych serwerach w innych państwach.
Przecież i tak strony będą się pokazywały w naszych przeglądarkach pod strzechami, o co chodzi?
O ile Nasz Pan Prezydent nie będzie mniej Naszym Panem Prezydentem, jeśli umieści na oficjalnej stronie logo takiej lub innej firmy w dowolnej formie, o tyle sprawowany zaszczytny urząd powinien skłaniać do większej rozwagi w podejmowaniu takich "łatwych" (nie wiem czym podyktowanych) decyzji.
Dyskusja którą tu Państwo
Dyskusja którą tu Państwo prowadzicie doprowadziła do sytuacji, że ze strony internetowej mojego Urzędu, którą prowadzę musiałem usunąć mapkę dojazdu. Innej darmowej nie mamy. Teraz petentom bedzie na pewno łatwiej trafić :(
Alternatywy
Inną darmową mapką jest Zumi Onetu. Ale zakładając ortodoksyjne podejście, to naprawdę nie widzę problemu w naszkicowaniu takiej mapki wraz z jej słownym opisem.
W skrajnych przypadkach wykonanie wersji kolorowej to 1-2h pracy, niekoniecznie w Photoshopie. Naprawdę się da, jeśli tylko się chce...
--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net
czytam i nie wierzę, bo od
czytam i nie wierzę, bo od kiedy mapy są darmowe,
od kiedy wszystkich stać na sfotografowanie z lotu ptaka kraju by mapa była aktualna (koszy około 2-3 mln zł)?
Czy to aby nie jest niegospodarność oraz naruszenie praw autorskich?
To tak z ciekawości...
A co z promocją turystyczną ?
Kontynuując tok tej dyskusji należało by zamknąć wszystkie strony promocyjne gmin, powiatów, województw, na których częstym elementem jest lista „obiektów” do odwiedzenia na danym terenie, które często są komercyjnymi firmami. I o ile można to jeszcze wybaczyć w przypadku teatru, kina, muzeum itp., które kierując się co prawda zyskiem „sprzedają” dobra kultury to czy na takich stronach powinny być hotele, restauracje, apteki ?
Webmaster
P.S. Piszę to z województwa, którego 1/3 dochodów pochodzi z turystyki.
Why not?
Jest to prosty (darmowy) outsourcing? Czy moze raczej lepiej klasc pieniadze podatnikow aby przestrzegac zapisu konstytucji (ktora nie jest idealna)
Zadnemu providerowi nie pozwolic na takie dzialanie - najlepiej zatrudnic urzednika ktory w 'paint' bedzie wstawial kolka w miejscach wizyt Prezydenta RP, w formie .jpg lub bitmap.