Re-use: brak szacunkowego określenia przewidywanych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych

Jeśli znajdziecie Państwo chwilę, to proponuję rzucenie okiem na Projekt założeń do projektu ustawy o zmianie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz niektórych innych ustaw w wersji, która była skierowana do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów. Projekt ten pojawił się na stronach Biuletynu Informacji Publicznej MSWiA z datą 4 marca 2011 r. Chodzi oczywiście o projektowanie przepisów dokonujących wdrożenia dyrektywy o ponownym wykorzystaniu informacji z sektora publicznego, a więc o re-use. Jesteśmy na etapie, w którym MSWiA nie chce określić wysokości kosztów, które wynikną z konieczności udostępniania obywatelom informacji publicznej do wykorzystania ponownego. To, że koszty będą, to oczywiste. Wcześniej dyskutowaliśmy o tym, kto ma je pokryć. Państwo najchętniej przerzuciłoby ciężar kosztów na obywateli. Ja uważam, że udostępnienie informacji do ponownego wykorzystania jest zadaniem, które powinno być opłacane z budżetu. Aby jednak ocenić, ile to będzie budżet kosztowało trzeba by przeprowadzić jakąś analizę i najlepiej opartą na jakichkolwiek rzetelnych informacjach. Ale takich informacji nie ma. Nikt nawet nie wie, ile kosztuje dziś utrzymanie BIP-ów. Najprościej więc pominąć wysokość kosztów w założeniach... O tam, o tam, ptaszek leci.

Tych wersji założeń do re-use mieliśmy już dwie (por. m.in. Założenia do ustawy wprowadzającej "re-use" w wersji z 8 grudnia 2010 r.). Teraz pojawiła się kolejna. Zbliżają się wybory, zbliża się czas, w którym Polsce obejmie Prezydencję w UE, już tam Komisja Europejska denerwuje się, że nie wdrożyliśmy jeszcze przepisów dyrektywy z 2003 roku (por. Komisja UE pozwała Polskę w związku z brakiem wdrożenia dyrektywy 2003/98/WE). Ile to już lat bez tego wdrożenia działamy? Już nawet Komisja bada działanie wdrożeń tej dyrektywy w krajach członkowskich po raz drugi (por. Komisja po raz kolejny bada działanie dyrektywy Re-use)...

Ale nie ma się co martwić. Założenia do projektu ustawy o zmianie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz niektórych innych ustaw znalazły się w Programie Prac Legislacyjnych Rady Ministrów na 2011 rok i nawet oznaczono te założenia słowem "PRIORYTET". Osobą odpowiedzialną za te założenia jest Pan Piotr Kołodziejczyk, Podsekretarz Stanu w MSWiA.

W każdym razie - obok Tekstu projektu założeń (PDF) opublikowano również Tabelę rozbieżności (PDF), która dotyczy uwag zgłoszonych na Komitet do Spraw Europejskich w dniu 18 lutego 2011 r. Zacytuję jedyną uwagę MSWiA, która ujawniona jest w tej tabeli:

MSWiA podtrzymuje swoje stanowisko wyrażone w tabeli rozbieżności w zakresie nie regulowania szczegółowo kwestii kosztów ponownego wykorzystywania informacji publicznej w ocenie skutków przedmiotowej regulacji, analogicznie jak ma to miejsce w przypadku kosztów dostępu do informacji publicznych. Jednocześnie, w ślad za sugestią Ministra Finansów, proponujemy w częściach dotyczących wpływu projektowanej ustawy na sektor finansów publicznych zawrzeć informację, iż koszty ponownego wykorzystywania informacji publicznej wynikają z kosztów dostępu do informacji publicznej; z tego powodu nie będzie odrębnej kategorii kosztów, która wynikałaby bezpośrednio z ponownego wykorzystywania tej informacji.

A czego dotyczy ta uwaga? Otóż Ministerstwo Finansów zgłaszało sprawę następującą (a właściwie trzy sprawy - fragmenty pozwoliłem sobie wytłuścić):

1. W odniesieniu do budzącego wątpliwości zapisu - w części III ust. 1 pkt 1 założeń – „Analiza wpływu projektowanej ustawy na sektor finansów publicznych, w tym budżet państwa i budżety jednostek samorządu terytorialnego”, który zawiera stwierdzenie, iż „projektowana ustawa nie wpłynie istotnie na sektor finansów publicznych” - ze względu na nieuwzględnioną w ramach uzgodnień międzyresortowych uwagę – Ministerstwo Finansów ponownie uprzejmie wskazuje na konieczność szacunkowego określenia przewidywanych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych, a także źródła ich finansowania, polegających na zwiększeniu wydatków budżetu państwa, na które niewątpliwie założenia te wskazują. W tych kwestiach należy uwzględnić również postanowienia § 9 uchwały Nr 49 Rady Ministrów – Regulamin pracy Rady Ministrów. Podtrzymując uwagę wyrażoną podczas uzgodnień międzyresortowych w piśmie z dnia 23 lipca 2010r. nr BMI5/065/1/ABV/10/BMI1-955, Ministerstwo Finansów podkreśla zatem konieczność doprecyzowania części III założeń – Ocena przewidywanych skutków (kosztów i korzyści) społeczno – gospodarczych regulacji poprzez szacunkowe określenie przewidywanych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych, a także źródła ich finansowania. Zdaniem Ministerstwa Finansów koniczne jest określenie, zgodnie z art. 50 ust.1 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009r. o finansach publicznych (Dz. U. Nr 157, poz. 2140 z późn. zm.), wysokości skutków finansowych, polegających na zwiększeniu wydatków lub zmniejszeniu dochodów jednostek sektora finansów publicznych, wskazanie źródła ich finansowania oraz dokonanie opisu celów nowych zadań i mierników określających stopień realizacji celów. Należy podkreślić, iż przedmiotowe założenia wskazują zarówno na wydatki związane z przeprowadzeniem w administracji rządowej i samorządowej akcji informacyjnej, szkoleń dotyczących nowych regulacji, podjęcie działań o charakterze organizacyjnym, jak i na przewidywany tryb odwoławczy, co może generować zwiększone koszty administracyjne dla organów zobowiązanych. W projekcie założeń nie zostały one jednak uznane za istotny wzrost zakresu zadań jednostek administracji publicznej i tym samym nie zostały ujęte w Ocenie Skutków Regulacji, który nie zawiera nawet próby oszacowania wzrostu obciążeń administracji publicznej i nie przewiduje dodatkowych środków na ich realizację. W ocenie Ministerstwa Finansów, przy szacowaniu potencjalnych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych w ww. zakresie zasadne byłoby odwołanie się do doświadczeń innych państw członkowskich UE, które już wdrożyły dyrektywę 2003/98/WE Rady i Parlamentu Europejskiego z dnia 17 lipca 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystania informacji sektora publicznego.

2. Ministerstwo Finansów również pragnie zauważyć, iż w przypadku podjęcia prac legislacyjnych nad projektem ustawy o zmianie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz niektórych innych ustaw, należy również uwzględnić postanowienia art. 50 ustawy o finansach publicznych w brzmieniu nadanym ustawą z dnia 16 grudnia 2010 r. o zmianie ustawy o finansach publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 257, poz. 1726), tj. rozwiązań wprowadzających tzw. wydatkową regułę dyscyplinującą.

3. Ponadto, Ministerstwo Finansów,. proponuje, aby w częściach dotyczących wpływu projektowanej ustawy na sektor finansów publicznych – zgodnie z wyjaśnieniem zawartym w tabeli rozbieżności w pkt 1 – zawrzeć jednoznaczną informację, iż „koszty ponownego wykorzystywania informacji publicznej wynikają z kosztów dostępu do informacji publicznej; z tego powodu nie będzie dodatkowych kosztów, które wynikały z
samego dostępu do informacji publicznej”. Zawarcie bowiem takiego zapisu – zdaniem Ministerstwo Finansów – spowoduje jednoznaczne określenie, iż przepisy przedmiotowego projektu założeń oznaczają brak wpływu projektowanych regulacji na budżet państwa polegający na
zwiększeniu wydatków lub zmniejszeniu dochodów w stosunku do wielkości wynikających z obowiązujących przepisów, jak również brak skutków polegających na zmianie poziomu wydatków, a tym samym nie stosowanie rozwiązań wprowadzających wydatkową regułę dyscyplinującą.

Czyli jest kłopot z oceną obiegu pieniędzy w związku z projektowaną ustawą. To oznacza, że trzeba będzie nieracjonalnie, a może i niegospodarnie, bo bez planu i zabezpieczonego zaplecza, realizować przyjętą na podstawie takich założeń ustawę, a jak kasy zabraknie w źródełku, to nie będziemy realizować, albo będziemy realizować w ograniczonym zakresie. Na ten problem zwracałem uwagę w tekście Ile i kogo będzie kosztował system re-use w Polsce?

Jak wspomniałem - w wolnej chwili warto sięgnąć do opublikowanego materiału i przyglądać się problematyce re-use, ponieważ tu chodzi o informacje publiczne, o pieniążki, które państwo będzie chciało brać za takie informacje oraz o przejrzystość działania państwa (która może się zwiększyć, jak te informacje z sektora publicznego będzie można ponownie wykorzystywać).

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

IMHO MinFin ma rację w

IMHO MinFin ma rację w kilku sprawach.

Po pierwsze, projektodawca lekce sobie waży ocenę skutków regulacji. Powszechność tego zjawiska nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Po drugie, w każdej normalnej organizacji rejestruje i analizuje się wydatki na różne rzeczy, w celu optymalizacji wydatków. No ale jak w Polsce resortowej odebrać dyrektorom powiatowych urzędów i gospodarstw pomocniczych szansę na sprawowanie władzy w swoich wsiach za pomocą zamówień publicznych? O tym jak dalece byłoby to niehumanitarne świadczy impotencja kolejnych rządów w uruchamianiu centralnego zamawiającego.

Po trzecie, w temacie re-use, jeśli urząd dysponuje żądanymi informacjami i są one gotowe do podania to koszt udostępnienia będzie bliski zeru. Jeśli udostępnienie informacji wymagałoby - w skrajnym przypadku - uruchomienia nowego etatu do ich zebrania i skonsolidowania to automatyzacja tego procesu wydaje się idealnym sposobem na nieskończony rozrost kadr. Powinien tutaj więc istnieć jakiś zdroworozsądkowy, ekonomiczny i zaskarżalny ogranicznik.

--
Paweł Krawczyk
IPSec.pl - Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
Echelon.pl - Blog o gospodarce, konkurencyjności i sprawach społecznych

Niestety

Znam, niestety, od środka polskie urzędy. Wyglądają tak jak państwo - im wyżej, tym trudniej określić CEL(e) istnienia.
W sprawie INFORMACJI - w polskich urzędach nie gromadzi się informacji (nie zależnie od medium) "w celu" ale "z powodu". Efekt - bylejakość i utrudniony dostęp. Koszty dodatkowe, jeżeli są, to jedynie te wynikające z braku standaryzacji informacji!
Szkoda słów. Re-use to czubek góry lodowej

koszty udostępniania na cele komercyjne

A ja nie uważam, że udostępnianie informacji do wykorzystania w celach komercyjnych jest zadaniem, które powinno być opłacane z budżetu. Weźmy taką Centralną Bazę Orzeczeń Sądów Administracyjnych. Przecież zanim ona powstała wydawcy prawniczych baz danych musieli z własnej kieszeni płacić za usuwanie danych osobowych z orzeczeń. Nie rozumiem, czemu jako podatnik mam się dokładać do prywatnych przedsięwzięć, za które potem muszę słono zapłacić, jeśli chcę z nich skorzystać. Sądy hiszpańskie pobierają opłaty za udostępnianie swoich orzeczeń i przeznaczają je na modernizację komputerów, na których pracują sędziowie. Uważam, że takie rozwiązanie jest uczciwe i w stosunku do podatników i w stosunku do przedsiębiorców.

Oj niekoniecznie

Przecież te przedsiębiorstwa (np. od baz danych przepisów) zarabiają właśnie na tym, że dane NIE SĄ DOSTĘPNE w odpowiedniej formie (przeszukiwalne/indeksowalne). Wszystkie te dane są już przetwarzane w urzędach (koszty są już ponoszone), więc dlaczego nie obniżyć kosztów wszystkich obywateli (czas stracony na wizytę w urzędzie, napisanie pisma, nadanie listem poleconym) i nie udostępniać wszystkiego jak leci bez zastanawiania się czemu służy.

Tam, gdzie pojawiają się darmowe (ie. bez dodatkowych opłat poza kosztem dostępu do Internetu) dane, pojawiają się także darmowe agregaty (istnieją stowarzyszenia, fundacje oraz luźniejsze gromady ludzi, które to robią), czyli nie trzeba płacić żadnym prywatnym przedsięwzięciom, tym bardziej słono. Słono płacimy tylko i wyłącznie dlatego, że dane są kompletnie niedostępne bez gigantycznych środków, które zwrócić ma duża liczba słono płacących klientów.

komercyjny re-use

Nie do końca rozumiem - skoro wydawcy prawniczych baz za coś zapłacili z własnej kieszeni, to chyba podatnik się do tego nie dołożył?

Nie wydaje mi się również, że "udostępnienie w celach komercyjnych" kosztuje więcej niż "udostępnienie". Udostępnienie to udostępnienie i generalnie jego koszt nie zależy od tego, co się stanie później z daną informacją sektora publicznego. Nie ma zatem podstawy, aby uznać, że "udostępnienie w celach komercyjnych" to jakieś dodatkowe (w porównaniu do samego udostępnienia) zadanie, które potrzebuje dodatkowego finansowania z budżetu.

Stawiam wręcz tezę, że w większości przypadków informacja sektora publicznego jest produktem ubocznym innego procesu funkcjonującego w administracji publicznej - np. teksty uzasadnień wyroków są produktem ubocznym usługi polegającej na wymierzaniu sprawiedliwości.

Innymi słowy informacje te są "pozytywnym efektem zewnętrznym" finansowania innego zadania (tu: wymierzania sprawiedliwości). Są one jednocześnie dobrem niematerialnym o cechach dobra publicznego, w związku z czym ich szerokie udostępnienie nie doprowadzi do ich zniszczenia lub zużycia.

Co istotne, w przypadku tych informacji producentem jest państwo, a nie podmiot prywatny, w związku z czym nie musi się ono kierować rachunkiem ekonomicznym. W szczególności odpada argument, że informacje te nie powstałyby, gdyby ich producent nie miał możliwości wykluczenia innych poprzez prawa wyłączne.

Przykładu z sądami hiszpańskimi też nie rozumiem - z samego faktu pobierania opłat nie wynika jeszcze konieczność zakazywania komercyjnego wykorzystania lub innego ograniczania re-use. Chyba z pośpiechu pomieszał Pan "free as in free beer" i "free as in freedom".

Ponowne wykorzystywania, a dostęp do informacji

Koszty udostępnienia informacji publicznej do ponownego jej wykorzystania to będzie "uboczny" problem do tego czy będzie dostęp do informacji. Projekt założeń wraz z wcześniejszymi propozycjami przepisów to jedno wielkie zamieszanie. Jeżeli spojrzeć na ustawę tak jakby miała wyglądać to nie ma szans na jej poprawne funkcjonowanie. Np. Przy ponownym wykorzystaniu informacji publicznej nie będzie trzeba udostępniać w formacie wnioskowanym. Natomiast w tej samej ustawie art. 14 ust. 1 bezwzględnie nakazuje (jeden z nowszych wyroków http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/E2FF42F5DF). Czyli nawet jak mi odmówią formatu do ponownego wykorzystania to ja zawnioskuję raz jeszcze w dostępie to dostanę co chcę i później złoże 3 wniosek - wniosek o udostępnienie ip do ponownego wykorzystania tego co przed chwilą mi zrobili. Potrwa to dłużej, ale jest skuteczne. Jako przykład bzdurności tej nowelizacji proponuję zapoznać się z proponowaną zmianą art. 110 ustawy prawo wodne, która wygląda jakby ktoś nie potrafił czytać ze zrozumieniem. Szczerze uważam, że wprowadzenie tych przepisów na jakiś czas zatrzyma rozwój prawa do uzyskiwania informacji publicznej. A poza tym pewnie jeszcze coś się znajdzie w parlamencie.

braki

Przeczytałem na stronach MSWiA, że Polska popawiła stan usług informatycznych i przesunęła się o 6 miejsc. Raport analizuje dostepność 20 podstawowych usług publicznych pomijając ich faktyczne wykorzystanie. A dopiero realne wykorzystanie usług powinno być miarą sukcesu. Czy nikogo nie interesuje faktyczna przydatność ePUAP. Czytam, że elektroniczne dowody się opóźnią. Rozpoczęto intensywne prace nad Zaufanym Profilem i ucichło. Minister do spraw informatyzacji powinien zgłosić ranking nadesłanych do końca listopada 2010 projektów wnioskowanych do dofinasowania. Nie opublikował. Implementacja dyrektywy interoperacyjnej też chyba kuleje ponieważ czas na wniesienie uwag był kilkudniowy co oznacza ekspresowe tempo. A w takich przypadkach łatwo o błędy. Do tego zagrożenia kar unijnych w związku z SYRIUSZEM. Przy tym wydajemy setki milionów a może nawet miliard złotych na infostrady jako inicjatywy lokalne, których chyba nikt nie koordynuje. Pamiętam, że budowano sieć administracji rządowej ale skończyło się na Warszawie. Taki obraz.
KJM

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>