prawo autorskie

Nowy porządek? Na czym polega umowa o podział wpływów na chińskim rynku wyszukiwania darmowej muzyki

Pod koniec marca znów (jak rok temu) ogłoszono, że spółka Google uruchomiła w Chinach serwis internetowy, który pozwala internautom na bezpłatne pobieranie z internetu muzyki. Dostępne za pośrednictwem Google zasoby to 350 tys piosenek, ale za chwilę - jak podają komunikaty - ma ich być ponad milion. Fakt, że usługa jest adresowana do chińskiego konsumenta musi rodzić pytania o globalne prawo autorskie. Czy utrzymają się sztuczne terytorialne podziały w globalnej, przenikającej granice państw, Sieci? Dlaczego to, co w jednych rejonach świata nazywane jest "piractwem", w innych jest "normalnym modelem biznesowym", o który można się umówić? Wytwórnie muzyczne chcą zarabiać i jeśli nie da się na sprzedaży muzyki - próbują na dzieleniu się reklamami z wyszukiwarką. Google chce wypchnąć w ten sposób z rynku najbardziej popularną w chinach wyszukiwarkową konkurencję - baidu.com.

Jeśli przejdzie globalne odcinanie internautów zapowiada się raj dla prawników

Wczoraj francuskie Zgromadzenie Narodowe (niższa izba parlamentu) odrzuciło Projet de loi favorisant la diffusion et la protection de la création sur internet, ale francuski rząd postara się o to, by projekt ponownie był przedmiotem prac parlamentarnych. Czekamy do 28 kwietnia. Być może większość parlamentarna zostanie zmobilizowana do pracy (tym razem posłowie wybrali obiad, dlatego posłowie opozycji przeważyli na sali). Być może już niebawem nowy francuski model ochrony prawa autorskiego stanie się faktem i przykładem dla prawodawców w innych krajach (taki był przecież plan). Co to może znaczyć? Myślę, że cieszyć powinni się prawnicy.

Francuskie Zgromadzenie Narodowe odrzuciło projekt ustawy "Hadopi" (tri-strike and you're out)

głosowanie za odrzuceniem ustawy HadopiCiekawe, kto w Polsce pierwszy zgłosi projekt ustawy "tri-strike and you're out". To może być interesujące doświadczenie: napiszcie sobie na karteczce swoje typy i... albo nie. W każdym razie we Francji trwa proces legislacyjny, a raczej właśnie się czasowo zakończył, gdyż Parlament odrzucił właśnie przyjętą wcześniej propozycje prezydenta Sarkozego, by odcinać internautów od internetu po "trzech ostrzeżeniach". Dwóch dotychczasowych zwolenników Prezydenta przeszło na drugą stronę, ponieważ - czy to pretekst? - we wspólnej komisji Senatu i Zgromadzenia Narodowego zaproponowano, by odcięci internauci nadal, mimo odcięcia, płacili opłaty abonamentowe dostawcom internetu... Prezydent i rząd się nie poddają i zapowiadają, że po raz kolejny projekt ustawy pojawi się w Parlamencie 28. kwietnia.

O kryzysie prasy (drukowanej) i o ręce wyciągniętej do rządu

"Nie zmienimy trendów cywilizacyjnych i nie zatrzymamy rozwoju nowych mediów. Nie chcemy też, aby państwo subsydiowało naszą działalność. Ale chcemy, aby rząd dostrzegał, że każda regulacja dotycząca telewizji, dotyczy całego rynku mediów. Dlaczego subsydiowana ma być działalność misyjna telewizji, która ma największy udział w rynku reklamowym, a nie mogą liczyć na wsparcie państwa akcje społeczne prowadzone przez gazety, które udziały w rynku reklamowym tracą?"

Stanowiska w euro-konsultacjach Zielonej Księgi

Osoby śledzące konsultacje społeczne w sprawie tzw. Zielonej księgi (por. Zielona Księga: Prawo autorskie w gospodarce opartej na wiedzy (bez wiedzy) oraz Zielona Księga: Odpowiedzi ISOC Polska), będą prawdopodobnie zainteresowane informacją o tym, że na europejskich stronach CIRCA - Communication & Information Resource Centre opublikowano nadesłane komentarze.

No i powstał Narodowy Instytut Audiowizualny

Narodowy Instytut Audiowizualny powstał z przekształcenia Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego. Podlega Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego i ma zajmować się... digitalizacją i upowszechnianiem dostępu do zrekonstruowanych i zapisanych cyfrowo materiałów...

Kto będzie miał prawa do naukowego, "intelektualnego wkładu" aluminiowej puszki?

Zbudowano pierwszego(?) robota-naukowca. W założeniach naukowców z the Biotechnology and Biological Sciences Research Council (BBSRC) ma to być maszyna, która samodzielnie będzie przeprowadzała rozumowanie naukowe i będzie dokonywała samodzielnie nowych odkryć naukowych, a tym samym będzie poszerzała dostępną wiedzę naukową (scientific knowledge). Jeśli ten pomysł zostanie zrealizowany skutecznie, to poza problematyką opisaną przeze mnie wcześniej w tekstach Prawa robotów oraz Kara dla robota, czy odpowiedzialność producenta oprogramowania?, czeka nas również rewolucja praw własności intelektualnej.

Powstaną nowe prawa własności intelektualnej, czy zrezygnujemy z istniejących?

Prawo autorskie ze swej pierwotnej funkcji, ukrócenia samowoli drukarzy, stało się narzędziem w rękach wydawców. Dziś tworzenie - w swej generalnej masie - ma coraz mniejszą wartość. Kto się nie wybije i nie zacznie dyktować warunków, ten może - jak student w "marketingu szeptanym" - zarobić 10 groszy za komentarz na forum, albo będzie musiał dopłacić do tego, by ktoś zechciał wykorzystać jego utwór (jak to bywa czasem przy drukowaniu niektórych książek na konferencjach naukowych, gdzie autor dopłaca wydawcy). Powstały komputery, powstały sieci. Pojawiły się bazy danych i koncepcja sui generis ochrony baz danych (czyli ochrony baz danych niezależnie od tego, czy spełnia cechy utworu w rozumieniu prawa autorskiego; tu chronione jest spocone czoło producenta). Google niczym pająk, a wraz z Google również inni producenci baz, zapuścili swoje roboty na dostępne w Sieci zasoby. Zyskują coraz większą przewagę ekonomiczną. Zakładając, że formuła ochrony bazy danych za chwilę zostanie wypaczona (już jej wyrwano nieco zęby orzeczeniami ETS, chociaż potem próbowano te zęby na powrót wstawić), albo przejdzie ewolucję (wobec zmieniającego się otoczenia społeczno-gospodarczego), zastanawiam się czy powstanie jakieś kolejne prawo własności intelektualnej, czy też docieramy powoli do kresu...

Australia: gdzie dwóch się bije, tam trzeci chce mieć pewność prawa i również walczy

Spór o możliwość korzystania z informacji jest coraz bardziej zacięty. Każdy walczy o utrzymanie się na rynku i o to, by mieć źródło przychodów. Jednak tam, gdzie jedni tracą na przemianach społeczno-gospodarczych, inni mogą zyskiwać, a jeśli w wyniku różnych nerwowych działań zasady prawne przesuwane są na szachownicy legislacyjnej bez jakiejś spójnej koncepcji, byle zapewniać czasowo status quo, tam pojawia się niepewność tego prawa (por. Pewność prawa i objawy postępującej nerwicy pośredników). Dziś to niebezpieczne dla dostawców infrastruktury. W Australii, gdzie następuje zaostrzanie reglamentacji obiegu informacji w kilku sferach (por. m.in. Plan globalnego filtrowania treści w Australii), jeden z głównych dostawców infrastruktury postanowił domagać się od sądu stwierdzenia, że nie stanowi naruszenia prawa autorskiego przesyłanie sobie plików torrentowych.

Parlament Europejski dostrzegł "prawa fundamentalne" w walce z cyber-przestępczością

europejskie gwiazdki na wieczornym niebieNiedawno pisałem o tym, że Socjaliści wycofują się z raportu Mediny, dziś już wiemy, że Parlament Europejski chce (albo przynajmniej to deklaruje) walczyć z cyberprzestępczością, ale z poszanowaniem "praw fundamentalnych", w szczególności z poszanowaniem prawa do prywatności, które przysługuje użytkownikom internetu. Tak czy inaczej, w czasie sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego, która odbyła się w dniach 23-26 marca, ostatniego dnia obrad przyjęto "Zalecenie Parlamentu Europejskiego z dnia 26 marca 2009 r. dla Rady w sprawie utrwalenia bezpieczeństwa i podstawowych wolności w Internecie". To chyba dość ważna lektura.