Plan globalnego filtrowania treści w Australii

Serwisy internetowe informują od kilku dni o australijskich planach związanych z ograniczeniem dostępu do treści. Od 20 stycznia mają tam wejść w życie nowe regulacje, które zobowiązują wydawców serwisów internetowych do ograniczenia dostępu do niektórych treści ze względu na dobro małoletnich (będą musieli sprawdzać, czy użytkownik skończył 15 lub 18 lat). To jednak nie wszystko, mówi się też o rządowych planach filtrowania dostępu do internetu na poziomie całego kontynentu. Filtrowanie to odbywałoby się na zasadzie "opt-out" i w przypadku przyłączenia do internet trzeba by świadomie wybrać, że nie chce się mieć restrykcji...

Australijski regulator mediów (The Australian Communications and Media Authority (ACMA)) będzie miał możliwość wymusić na dostawcy treści (content provider) usunięcie materiałów sprzecznych z prawem, ale też wystosować notę mającą na celu zablokowanie transmisji "na żywo", jak również usunięcie linków prowadzących do takich materiałów. O nowych zasadach można przeczytać w notatce New rules for age-restricted internet and mobile content na stronach regulatora. Jako "tło" komunikatu przedstawiono tam następującą informację o nowelizacji prawa z lipca zeszłego roku:

The Communications Legislation Amendment (Content Services) Act 2007 (Content Services Act) received Royal Assent on 20 July 2007. The Act inserts a new Schedule 7 into the Broadcasting Act 1992 (BSA) for the purpose of regulating all content services delivered via carriage services (irrespective of the platform and whether they consist of user-generated content or otherwise). Schedule 7 will commence on 20 January 2008.

Warto też sięgnąć do materiałów na temat Restricted Access System Declaration 2007.

Jednocześnie (i w powyższym kontekście) pojawiły się doniesienia dotyczące planowanego australijskiego systemu globalnego filtrowania dostępu. Być może mało precyzyjnie się wyraziłem. Chodzi o plany australijskiego rządu, zgodnie z którymi ma powstać "tarcza", przez którą nie przedostałyby się do szkół i domów treści o charakterze pornograficznym czy w inny sposób "ofensywne" (agresja, przemoc, hazard, niedozwolone gry, etc.). Krytycy porównują Australię z Chinami. Trwa dyskusja na temat otwartego (i zamkniętego) internetu, wolności słowa i ochrony dzieci.

Plany rządu ogłosił Stephen Conroy, australijski minister komunikacji (Communications Minister). "Czarną listę" filtrowanych treści przygotowałby wspomniany wyżej regulator (czyli ACMA). Ludzie zaczęli głośno zadawać pytania: a jeśli zdecyduję się na wyłączenie filtru, czy wówczas będzie to gdzieś odnotowane? Czy agendy rządowe w pierwszej kolejności będą szukały np. sprawców niektórych przestępstw właśnie na listach osób, które uznały, iż nie chcą mieć filtrowanego dostępu do internetowych treści? Pytań pojawia się więcej. Czy filtrowanie wpłynie na szybkość transmisji (rząd ma pracować wspólnie z branżą, by takie filtrowanie nie wpłynęło na przepustowość i szybkość dostępu do "właściwych" informacji). Kto ma ponosić koszty uruchomienia i działania takiego systemu?

W Australii niedawno odbyły się wybory. Poprzedni rząd promował darmową aplikację filtrującą: NetNanny (podobnie jak polski rząd promuje Beniamina - por. Czarna lista Beniamina, Powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Ministra Edukacji..., Dopełnienie obowiązku instalacji oprogramowania zabezpieczającego, Interpelacja w sprawie programu Beniamin; w Polsce nie tylko rząd zajmował się tym problemem, por. Grodzenie Sieci pod hasłem obrony dzieci - globalna dyskusja o przyszłości oraz Rzecznik Praw Dziecka: trzeba zamknąć web 2.0 dla nieletnich i Podstawy filtrowania treści w szkołach). Nowy australijski rząd uznał, że aplikacja ta nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Postanowił podjąć bardziej radykalne kroki.

Więcej na temat australijskiej aktywności:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Kto sfiltruje aplikację filtrującą?

"Nowy australijski rząd uznał, że aplikacja ta nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Postanowił podjąć bardziej radykalne kroki."

Taaa.... Moja firma korzysta z takiego komercyjnego Beniamina, lidera rynku, superprofesjonalnego narzędzia, za które buli ciężkie pieniądze.
- Blokowany jest cały serwis Myspace - kategoria "Pornography".
- Blokowanych jest wiele blogów z absolutnie niewinną treścią - kategoria "Pornography".
- Nie są blokowane praktycznie żadne strony polskie (supernarzędzie jest amerykańskie).
- Dotarcie do nieblokowanych nagich pań (i to nie na polskich stronach) zajmuje kilka minut.
- Formularz na stronie producenta, służący niby do zgłaszania pomyłek w filtrowaniu - nie działa. Widać było za dużo zgłoszeń, więc rozwiązali problem w najprostszy sposób.

To tyle w tym temacie.
Brawo Australia.

Wszystko super fajnie, tylko

Wszystko super fajnie, tylko dlaczego mam wrażenie, że znowu "państwo" próbuje niańczyć ludzi na siłę?

Gdzie odpowiedzialność rodzicielska za poczynania dziecka? - powyższe rozwiązania i regulacje przypominają zrzucanie odpowiedzialności na wirtualnego "innego".

Filtrować, ale jak?

Pozostawiając na chwilę na boku problem, czy takie działania są pożądane oraz czy metoda opt-out jest odpowiednia...

Rząd Australii postawił sobie bardzo ambitny cell, chce odfiltrować wszystkie niepożądane treści, zarówno w postaci stron jak i gier oraz prawdopodobnie innych dróg (np. P2P). Najprościej cel ten jest osiągnąć przez zablokowanie wszystkiego i autoryzację jedynie treści odpowiadających przyjętym przez cenzora standardom. Przy takim modelu faktycznie do szkół/domów nie dotrze nic niepożądanego, ma on jednak kilka wad:

  1. blokuje on cały ruch sieci, który nie jest autoryzowany, w szczególności wszelkie transmisje szyfrowane, które jest trudno sprawdzić. Nawet w sytuacji, gdy szyfrowane treści są przepuszczane od podmiotów (IP?), które złożą deklarację zgodności, Australia w dużej mierze zostaje odcięta od sieci (w tym serwisów społecznościowych). Tak naprawdę by w takim modelu korzystać z Internetu światowego trzeba trzeba złożyć deklaracje opt-out, zatem system będzie funkcjonować, ale większość odbiorców się z niego wycofa.
  2. autoryzacja wymaga czasu, co z podmiotami, które chcą być autoryzowane, a filtrowanie ich treści naraża je na wymierne straty - czy cenzor będzie płacić odszkodowania?
  3. co z mniej lub bardziej anonimowym dostępem do sieci - GPRS w prepaidach, kafejki internetowe, jak w ich przypadku rozwiązać problem wypisania się z systemu?

Rozumiem jednak, że Australia jest bliższa zastosowaniu odwrotnego systemu blokującego jedynie treści niepożądane. Taki system będzie mniej odstraszał użytkowników. Co jednak będzie wpisywane na czarną listę? Pojedyncze adresy IP, czy całe pule, a może domeny (jestem za, korzystanie z alternatywnego DNSa nie jest trudna, a wymaga pewnej świadomości - może być to dobra marchewka dla młodzieży by zwiększyć własną wiedzę).

W przypadku blokowania całych puli adresów, czy wręcz klas pojawi się problem odfiltrowywania zupełnie niezamierzonych treści: np. małych serwerów poczty. W praktyce zadziała to jak dyskryminacja - "chcesz spokojnego życia, używaj google, jest tak duży, że nikt o nim nie zapomni, ani nie odfiltruje."

Przy okazji rząd przygotuje sobie potencjalną kompromitację - odfiltrowane strony organizacji humanitarnych, broniących praw człowieka, a być może i serwisy niektórych rządków (np za artykuł o raku piersi, czy naturystach), a bez problemu będzie można wejść na strony z pornografią... Takie przypadki już były i nie mam powodów by cenzor Australijski był w stanie się ich ustrzec.

A wszystkiemu winien błąd w założeniach

Trochę historii internetu:

The ARPANET and nuclear attacks

A common semi-myth about the ARPANET states that it was designed to be resistant to nuclear attack. The Internet Society writes about the merger of technical ideas that produced the ARPANET in A Brief History of the Internet, and states in a note:

It was from the RAND study that the false rumor started claiming that the ARPANET was somehow related to building a network resistant to nuclear war. This was never true of the ARPANET, only the unrelated (sic) RAND study on secure voice considered nuclear war. However, the later work on Internetting did emphasize robustness and survivability, including the capability to withstand losses of large portions of the underlying networks.

The ARPANET was designed to survive network losses, but the main reason was actually that the switching nodes and network links were not highly reliable, even without any nuclear attacks. Charles Herzfeld, ARPA director from 1965 to 1967, speaks about limited computer resources helping to spur ARPANET's creation:

The ARPANET was not started to create a Command and Control System that would survive a nuclear attack, as many now claim. To build such a system was clearly a major military need, but it was not ARPA's mission to do this; in fact, we would have been severely criticized had we tried. Rather, the ARPAnet came out of our frustration that there were only a limited number of large, powerful research computers in the country, and that many research investigators who should have access to them were geographically separated from them.

Od początku sieć miała działać pomimo usterek... A takie filtrowanie/blokowanie to przecież coś jak zniszczenie węzła. Zapewne dlatego tak trudno wprowadzić mechanizm filtrowania skoro kłóci się on z podstawowym warunkiem jaki mieli projektanci internetu...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>