Grodzenie Sieci pod hasłem obrony dzieci - globalna dyskusja o przyszłości

blokada matrixaW USA Kongres pracował nad ustawą the Deleting Online Predators Act (DOPA). Założenia są proste: jeśli ustawa zostanie przyjęta - wszystkie szkoły oraz biblioteki publiczne będą musiały zablokować dostęp do (bliżej nie określonych na razie) serwisów społecznościowych, oraz czatów (pogawędek online). 26 lipca ustawę przyjęła amerykańska Izba Reprezentantów, tamtejszy Senat ma się nią zajmować jeszcze w sierpniu. Na całym świecie trwa dyskusja nt. grodzenia sieci, kontroli nad sieciami społecznościowymi (a coraz częściej internet staje się właśnie aglomeratem różnych tego typu sieci). Wciąż podnosi się, że takie regulacje stanowią inwazję w podstawowe prawa i wolności człowieka, w szczególności pogwałcenie wolności słowa.

Izba reprezentantów przyjęła projekt ustawy DOPA, stanowiącej nowelizację ustawy the Communications Act of 1934, proporcją głosów 410 do 15. Poza blokowaniem serwisów społecznościowych (social networking Web sites), czatów czy komunikatorów internetowych (takich jak ICQ, w polskich warunkach: Tlen, czy GG), ustawa nakłada również obowiązek specjalnego oznaczania serwisów zawierających treści związane z seksem (sexually related content). Ustawa ta, mająca oznaczenie H.R.5319, w rejestrach Kongresu ma aż trzy wersje:

  1. Deleting Online Predators Act of 2006 (Introduced in House) [H.R.5319.IH]
  2. Deleting Online Predators Act of 2006 (Engrossed as Agreed to or Passed by House) [H.R.5319.EH]
  3. Deleting Online Predators Act of 2006 (Referred to Senate Committee after being Received from House) [H.R.5319.RFS]

Przyjętą przez Izbę Reprezentantów ustawą zajmie się teraz amerykański Senat.

W Polsce podobny cel ma spełniać ustawa o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami prezentowanymi w środkach masowego komunikowania, której projekt właśnie trafił do pierwszego czytania w Sejmie (por. Prezes Centrum Dobrych Mediów ochroni małoletnich przed szkodliwymi treściami. Tu chodzi głównie o oznaczanie treści. Blokady zaś w szkołach zapowiadał Minister Edukacji Narodowej, który obecnie lansuje program Beniamin, przeznaczony do tego celu. Minister zapowiadał również nowelizację ustawy o systemie oświaty, gdzie znalazły by się ustawowe regulacje związane z blokowaniem treści w szkołach.

Pomijając problemy wynikające z braku dopracowania projektu o Centrum Dobrych Mediów pod kontem techniki legislacyjnej, pomijając również tutaj kontrowersje związane z programem Beniamin, powstaje problem, nad którym dyskutuje się dość żywiołowo również w USA. Czy tego typu regulacje, które zakazują w szkołach i bibliotekach dostępu do Sieci, nie idą zbyt daleko i - w pewien sposób - nie naruszają wolności słowa? USA ma już doświadczenia w prowadzeniu takich dyskusji, a to za sprawą zaskarżenia konstytucyjności ustawy the Child Online Protection Act (COPA, zobacz rónież wpis w Wikipedii) z 1998 roku (por. Znów się nie udało? COPA, Ustawa, wyszukiwarka i ochrona dzieci, Sąd Najwyższy się nie zgodzi oraz Chronić dzieci). Co prawda Sąd Najwyższy USA częściowo utrzymał w mocy kontrowersyjne przepisy, ale jednak zrobił to właśnie - częściowo. Bogatsi zatem o wiedzę z poprzednich procesów prawodawcy uwzględnili fakt, że osoba dorosła może prosić na podstawie procedowanej właśnie ustawy o dostęp do blokujących mechanizmów (dorosły będzie mógł zatem mieć dostęp do "serwisów społecznościowych" lub czatów i komunikatorów, jeśli poprosi o to administratora).

W USA pojawiają się głosy, że mimo szczytnego celu - jakim jest ochrona dzieci - ustawa DOPA stanowi jednak nadal pogwałcenie wolności słowa. Ustawowe blokowanie treści publikowanych w internecie wzbudza takie kontrowersje na całym świecie (por. Francuska cenzura prewencyjna!!!, Cenzura Sieci w Australii, Australia za edukacją!, Cenzury nie będzie w Australii?, Cenzura w Hiszpanii, Porozumienia policji i rządu w sprawie blokowanie treści - ten ostatni link dotyczy Finlandii).

Również na przykładzie legislacji USA widać, że prawo dotyczące nowych technologii napotyka wiele problemów natury techniki legislacyjnej. Ma być zablokowany dostęp do serwisów społęcznościowych? IDG: "Jednak ustawa DOPA nie określa czym dokładnie jest serwis społecznościowy. Tym ma się zająć Komisja Federalna ds. Komunikacji (the Federal Communications Commission). Ustawa wskazuje, by komisja wzięła pod uwagę serwisy, które umożliwiają zamieszczenie profilu użytkownika, czat i publikację prywatnych informacji". A zatem ograniczenie praw i wolności następuje w akcie normatywnym wyższego rzędu, zaś istotne regulacje przepychane są do aktów wykonawczych. Podobną technikę można zaobserwować w Polsce, ale i na całym świecie. Wynika ona z tego, że zarówno prawodawcy jak i projektodawcy mając szczytne intencje (o czym jestem przekonany) nie potrafią w spójny sposób podejść do całości, jakże różnorodnych i skomplikowanych często, zagadnień komunikowania w społeczeństwie informacyjnym. Oni sami mówią, iż tego typu technika ma być usprawiedliwiona faktem, iż postęp techniczny tak szybko następuje, że lepiej pewne kwestie uregulować w akcie wykonawczym, niż w ustawię, którą potem trudniej zmienić.

Jednak - być może - takie podejście stanowi naruszenie zasad obowiązujących w demokratycznym państwie prawa? Przykładowo - polska Konstytucja stwierdza w art. 31 ust. 3: "ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw". Zatem, czy można w ustawie jedynie powiedzieć, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw będą szczegółowo uregulowane w rozporządzeniu wykonawczym? Na podstawie przyjmowanej właśnie w USA ustawy DOPA, to U.S. Federal Communications Commission (FCC) będzie mogła ocenić które serwisy są społecznościowymi i które - wobec tego - należy zablokować, a które zaś nie są społecznościowymi, a zatem dostęp do nich nie będzie reglamentowany.

Jedną ze wskazówek, które mają pomóc w określeniu czy dany serwis jest "społecznościowy" czy też nie, jest fakt, czy administrator serwisu pozwala jego użytkownikom na stworzenie tam własnego "profil" z informacjami na jego temat. Większość forów dyskusyjnych oraz serwisów typu "wiki" ma dziś taką opcję, że dyskutanci mogą pokazać więcej informacji na swój temat, jeśli inni uczestnicy zechcą sprawdzić z kim prowadzą dialog. W efekcie - nowa legislacja - co się podnosi w komentarzach - może dotyczyć znacznej części globalnego internetu. Również ten serwis pozwala założyć jego użytkownikom swój "profil", w którym może - jeśli ma ochotę - napisać kilka słów o sobie, umieścić link do swojej strony, etc. W tym znaczeniu ktoś mógłby uznać, że prawo.vagla.pl jest serwisem społecznościowym... Podobnie jest z serwisami takimi jak Slashdot, News.com, wszelkimi blogami czy sieciami rekomendacji takimi jak Linkedin, grono.net. Różne serwisy w różny sposób i w różnym zakresie pozwalają na budowanie swojego profilu. Zatem regulacja nie dotyczy jedynie często cytowanych w komentarzach jako przykłady serwisów: YouTube, MySpace.com, Friendster czy Facebook.

Within 120 days after the date of enactment of the Deleting Online Predators Act of 2006, the Commission shall by rule define the terms `social networking website' and `chat room' for purposes of this subsection. In determining the definition of a social networking website, the Commission shall take into consideration the extent to which a website:

(i) is offered by a commercial entity;
(ii) permits registered users to create an on-line profile that includes detailed personal information;
(iii) permits registered users to create an on-line journal and share such a journal with other users;
(iv) elicits highly-personalized information from users; and
(v) enables communication among users.'.

DOPA mówi o blokowaniu treści w tych szkołach, które partycypują w funduszach pochodzących z federalnego programu E-Rate. W ten sposób tamtejszy ustawodawca postanowił zlinkować publiczne pieniądze i dostęp do treści. Przy okazji ustawy CIPA (The Children's Internet Protection Act of 1999, treść aktu (PDF), wpis dotyczący CIPA w Wikipedii) również chodziło o blokowanie treści, tyle, że w bibliotekach, które chciały otrzymywać publiczne subsydia (por. Bibliotekarze na razie wygrali, CIPA - to jeszcze nie koniec, Zablokować próby blokowania! oraz felieton: Filtrowanie, blokada, cenzura). W efekcie, w 2003 roku, Sąd Najwyższy nie zgodził się z sądem niższej instancji stwierdzając, że Pierwsza Poprawka do Amerykańskiej Konstytucji nie zabrania Kongresowi USA nakładać na biblioteki publiczne obowiązku stosowania oprogramowania filtrującego. Dlaczego zatem nie stosować filtrów w szkołach? Niedawno wypowiedziałem się na temat blokowania treści w urzędach i u pracodawców (por. W Jastrzębiu Zdroju urzędnicy odcięci. Czy przeszkadza im to w pracy?). Być może nie ma żadnej kontrowersji w tym, by każdy, kto dysponuje infrastrukturą grodził dostęp do tego, co za jej pomocą potencjanlnie jest dostępne online? Wizja utraty publicznych subwencji jest tylko wsparciem dla ostatecznego przekonania opornych. Nie byłoby "cenzurą" blokowanie treści w szkole czy bibliotece, o ile każdy we własnym domu miałby dostęp następnie do tych treści (jeśli jest dzieckiem - pod kontrolą rodziców). Ale tu pojawia się problem neutralności sieci () i fakt, że już dziś państwa starają się ponad świadomością obywateli kontrolować dostęp do tego co jest, a co nie jest dostępne (por. Cenzura w stylu Bollywood oraz Filtrowanie nie jedno ma imię). Chodzi o to, by jasno wskazywać fakt blokowania, by wiadomo było jakie są kryteria i jakie zasoby się blokuje, by był społeczny audyt mechanizmów blokujących, by dostępne były źródła oprogramowania blokującego, etc).

Czy dzieciom w szkołach potrzebny jest internet? Chociaż w Polsce poprzedni Prezydent wyposażył wiele szkół w dostęp do internetu (w ramach programu Internet w szkołach; "Jeżeli chcemy osiągnąć postęp, musimy zainwestować w edukację młodych ludzi opartą o nowoczesność, a więc i oczywiście Internet" - miał powiedzieć Aleksander Kwaśniewski podczas uroczystości podsumowującej ten program), to jednak wektor tych działań, być może, również powinien być w jakiś sposób ograniczony? Swoje wątpliwości starałem się przedstawić w tekście Zaczną filtrować dostęp w szkołach, oraz w dyskusji, która pojawiła się pod nim. Stawiam tam tezę, że blokady i filtry nie mogą stanowić protezy systemu opieki, jaki zobowiązani są roztoczyć nad dziećmi (również korzystającymi z internetu) ich rodzice i opiekunowie. Rónież DOPA do tej indywidualnej opieki i kontroli nawiązuje ("...protects against access to a commercial social networking website or chat room unless used for an educational purpose with adult supervision", "...protects against access by minors without parental authorization..."). Rodzice jednak coraz częściej nie mają dość wiedzy i umiejętności korzystania z internetu by kontrolować oddane im pod opiekę pociechy. Nadal jednak uważam, że filtry i blokady nie zwalniają odpowiedzialnych za opiekę nad dziećmi dorosłych, od sprawowania tej opieki właściwie.

Poza pornografią, której prezentowanie małoletnim jest przestępstwem, okazuje się, że pojawia się kolejny potencjalnie niebezpieczny obszar Sieci, który spędza sen z oczu prawodawcom - są nimi właśnie wspomniane wyżej "sieci społeczne". Jeszcze nie do końca wiemy czym one są, ale podnosi się, iż to dzięki nim pedofile polują na swoje ofiary, to dzięki nim dzieci wymieniają się gotowcami przed egzaminami, oraz chronionymi prawem autorskim utworami, to dzięki nim dystrybuowana jest pornografia (poza czujnym wzrokiem kontrolujących, którzy do "społecznościowych sieci" nie należą). Zaczyna się zatem wyścig o kontrolę nad powstającą właśnie nieoficjalną siecią drugiego obiegu (pisałem o tym m.in. w tekście Rozważania o anonimowości i o przesyłaniu niezamówionych informacji - powstanie oficjalnych i nieoficjalnych obiegów informacji jest - w mojej opinii - konsekwencją powstawania regulacji Sieci, jak widać - przeciwdziała się temu blokując w niektórych "punktach dostępu" dostęp do Sieci całkowicie), a najskuteczniejszą ochroną, jak powiedział jeden z posłów poprzednich kadencji, jest zabezpieczenie poprzez wyłączenie. Okazuje się, że ten punkt widzenia coraz częściej przyjmują prawodawcy.

Sieć coraz bardziej się grodzi.

Na temat Deleting Online Predators Act czytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Jaki jest cel poczynań przedstawionych w artykule?

Działania zmierzające do tak ostrego podejścia do zagadnienia znajdują swoje odzwierciedlenie w średniowieczu. Najpierw wprowadzono bardzo ostre normy prawne aby je stopniowo z czasem nowelizować w kierunku znacznie liberalnym. Z dotychczasowych poczynań w tym kierunku można wyciagnąć podobne wnioski, że autorzy tych poczynań mają podobny cel, wprowadzić jak najostrzejsze obostrzenia, a potem niech następne pokolenia wydają znaczne fundusze na procesy sądowe, aby poszczególne przepisy w tym zakresie stopniowo zmieniać.

Restrykcje czy zdrowy rozsądek ??

Internet w szkołach ?? I owszem, ale nie tak jak obecnie !!!
Kiedyś dawno temu ;).... Był taki sobie program jak "Telewizja edukacyjna"... Pamiętam jak "zaganiano" klasy na takie lekcje przed telewizorem w klasie lekcyjnej.
Dlaczego o tym piszę...
Po prostu... Nie da się zaprzeczyć, że internet ma wiele interesujących treści... Podobnie jak literatura... Tylko, że skoro są lektury obowiązkowe, a zatem ktoś zadaje sobie trud by filtrować treść książek zalecanych w procesie edukacji, to czemu nie przyjąć identycznej zasady w przypadku treści pobieranej z internetu...
Technicznie można to rozwiązać w sposób dość prosty.
Wystarczy zamiast pracowni komputerowych w szkołach typu gimnazjum czy podstawowa, zakupić do każdej pracowni (klasy lekcyjnej) komputer z rzutnikiem multimedialnym i ekranem. Nauczyciel byłby bezpośrednim cenzorem treści pokazywanych z internetu. Lekcje byłyby ciekawsze... Mapy historyczne z możliwością nanoszenia dowolnych lini czy plam odzwierciedlających różne wydarzenia historyczne... Mapy geograficzne w połaczeniu ze zdjęciami danego regionu świata... Rysunki obrazujące kaształt i wygląd cząstek, atomów... Na lekcjach fizyki, chemii... Rysunki techniczne urządzeń oraz animacja ich pracy na lekcjach techniki... I wiele innych zastosowań kształcących, zamiast bezmyślego naciskania klawiszy celem przejścia do olejnego poziomu gry... Że o lekcjach sprawdzających wiedzę nie wspomnę... Dostęp do internetu byłby wtedy w każdej pracowni, tyle tylko, że informacje byłyby filtrowane przez nauczyciela. To nauczyciel miałby jedynie dostęp do klawiatury i do sterowania rzutnikiem obrazu...
Czy nie efektywniejsze byłoby wykorzystanie pieniędzy budżetowych na tak zinformatyzowaną edukację??
Przy okazji w szkołach byłby zagwarantowany brak dostępu do treści niewskazanych w określonym przedziale wiekowym.

To co młodzież wyczynia w domu to już problem nie szkoły, a opiekunów. A zatem problem dostępu do treści niewłaściwych byłby na głowie opiekunów w domu, a nie nauczycieli w szkołach....

Ale to chyba zbyt rewolucyjne podejście do edukacji szkolnej w wieku do lat 15-tu....

Pozdrawiam.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>