Porozumienia policji i rządu w sprawie blokowanie treści

W Finlandii rząd dogadał się z firmami ISP w sprawie blokowania dostępu do witryn z pornografią dziecięcą. Zastanawiam się dlaczego blokują, a nie ścigają? A jeśli blokują, to czy tylko serwisy z pornografią dziecięcą? Temat jest trudny.

Jak pisze PAP: "Policja przekaże firmom internetowym listę ok. tysiąca adresów internetowych, które powinny zostać zablokowane. Minister łączności Leena Luhtanen wyraziła nadzieję, że porozumienie rządu z dostawcami usług internetowych sprawi, iż nie będzie trzeba uchwalać przepisów, zmuszających do blokowania witryn z pornografią dziecięcą"

Na podobnych zasadach blokuje się również w Norwegii i Szwecji.

Zawsze, gdy relacjonuje tego typu doniesienia mediów, to mam problem. Oczywiste dla mnie jest to, że pornografia wykorzystująca dzieci, i zboczeńcy, którzy ją produkują, dystrybuują i oglądają powinni być napiętnowani. Chodzi o dzieci. Aby taki obrazek powstał jakieś bezbronne dziecko zyskać musi trwałe piętno na psychice. To chore.

Takich ludzi, całe ich kartele, mafie czy szajki - jak kto woli - należy ścigać, a potem leczyć albo zamykać: nie wiem, nie znam się na tym, co lepsze dla społeczeństwa (wszak mamy też resocjalizacyjną funkcję sankcji karnej, nie tylko represyjną. Stosowanie sankcji karnej ma za zadanie nie tylko odseparowanie złoczyńców od reszty społeczeństwa i wywierać na nich zemstę za ich niecne czyny).

Ale teraz zastanówmy się na samym mechanizmem. Policja przekazuje dostawcom usług internetowych jakieś materiały. Ci się zgodzili, że zablokują wskazane witryny. Technicznie to niezbyt trudne (jak się na pozór wydaje, chociaż przykłady z Chin pokazują, że również w państwie totalnie interesującym się tym, co oglądają obywatele, da się czasem obejść blokady - zob. felieton: Prawdziwa krytyka cnoty się nie boi). Zastanawiam się kto decyduje o tym, który materiał zawiera, a który nie zawiera, treści zakazane? W demokratycznych państwach prawa o tym z reguły decyduje sąd. W takich państwach z reguły obowiązuje również zakaz stosowania cenzury prewencyjnej.

Gdy omawia się problem pornografii, to opowiada się o takich sprawach jak prezentowanie w sposób mogący narzucić komuś odbiór, albo prezentowanie małoletnim, albo posiadanie pornografii z udziałem dzieci lub zwierząt. Ale przepisy nie mówią o tym, czym owa "pornografia" jest. Również prawnicy starają się prześliznąć po temacie, byle tylko nie odpowiedzieć na to pytanie wprost. W jednym z dialogów (bodajże na sali sejmowej) padło następujące zdanie: idź pan do kiosku i poproś o materiał pornograficzny - sprzedawca będzie wiedział co panu podać. No właśnie, ale jak to zdefiniować? Jeśli ludzie nie potrafią tego jednoznacznie określić, to przecież nie będą potrafili również zaprogramować stosownych automatów, które miałyby to wyłapywać, a następnie blokować. To jest kolejny argument przeciwko automatycznemu blokowaniu takich treści (zob. felieton Filtrowanie, blokada, cenzura).

Z takich materiałami z udziałem dzieci problem wydaje się pozornie nieco prostszy. Pozornie, gdyż są już przykłady (a Sąd Najwyższy USA zajmował się już takimi przypadkami) na pornografię z udziałem komputerowo wygenerowanych wirtualnych "aktorów". Ok. To również chore, jednak patrząc na przepisy - w takich materiałach nie występują dzieci.

Dlaczego blokuje się treści, zamiast ścigać sprawców przestępstw? Pewnie dlatego, że ci ostatni pozostaję niezidentyfikowani albo znajdują się poza zasięgiem organów ścigania w danym państwie. Pomoc prawna nie zawsze jest skuteczna. Czasem o pedofilię i posiadanie treści z pornografią dziecięcą posądzany jest niewinny człowiek (jak na przykład, opisany w felietonie Pedofile również online, 26 letni prawnik z Warszawy). Zatem blokada. Warto w tym miejscu jeszcze raz zadać pytanie - kto będzie kontrolował tych, którzy blokują różne treści w sieci? Niepokoić może też treść ww. komentarza pani Luhtanen. Jak się dogada rząd i policja z firmami, to nie trzeba będzie uchwalać prawa. A przecież w demokratycznym pańswie prawa organy państwa działaja w na podstawie i w granicach prawa. Czy rząd i policja może umówić się z biznesem, że np. ścigają niewinnych ludzi? Wiem, wiem. Będę zaraz posądzony o złe intencje i demagogie. Daje tylko temat do przemyśleń.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>