Powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Ministra Edukacji...

Przy okazji informacji o tym, że Ministerstwo Edukacji miało zamiar złożyć doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Inicjatywę Uczniowską skomentowałem, że zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa może złożyć każdy... Dziś pojawiła się informacja, że powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Ministra Edukacji Narodowej Romana Giertycha zostało złożone w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście, a chodzi o program Beniamin i zarzucaną ministrowi cenzurę prewencyjną...

21 czerwca 2006 r. zawarto umowę między Ministrem Edukacji Narodowej Romanem Giertychem a Katolickim Centrum Kultury, na podstawie której Katolickie Centrum Kultury zobowiązało się do bezpłatnego i nieograniczonego czasowo udostępniania programu Beniamin wszystkim osobom fizycznym, szkołom i innym jednostkom organizacyjnym systemu oświaty w celach niekomercyjnych. Ponadto właściciel programu zobowiązał się do jego aktualizacji i doskonalenia.

Tak. Taka informacja pojawiła się na stronach ministerstwa, o czym informowałem w jednej z poprzednich notatek... Potem w wyniku "społecznego audytu" internauci (a potem czytelnicy prasy tradycyjnej) dowiedzieli się jakie to też słowa i hasła blokuje Beniamin (więcej o tym w tekście: Czarna lista Beniamina; mówiąc dalej nawiasem trzeba dodać, że podobno autorzy Beniamina zaraz po ujawnieniu "czarnej listy" opublikowali nową wersję programu, w którym to zmieniono listę haseł, ale również zmieniono sposób ich szyfrowania)...

Dziś zaś mamy do czynienia z kolejną odsłoną tego spektaklu: powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Ministra Edukacji Narodowej Romana Giertycha złożone dziś w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście przez Fundację Wolności Prasy „Kontrateksty" oraz Niezależny Magazyn Publicystów „Kontrateksty". Czytamy w nim m.in.:

Minister Roman Giertych polecił rozpowszechnianie programu do cenzury Internetu o nazwie Beniamin wprowadzając odbiorców w błąd, że jest to program zabezpieczający komputery przed treściami szkodliwymi dla dzieci. W rzeczywistości program Beniamin jest narzędziem zabronionej przez polskie prawo (w tym Konstytucję RP) cenzury prewencyjnej. Stosowania cenzury prewencyjnej zabrania też ratyfikowana przez Polskę i stanowiąca część prawa Unii Europejskiej, Europejska Konwencja Praw Człowieka.

I dalej:

Program Beniamin blokuje natomiast strony z rozszerzeniem blog i blox, a więc wszystkie blogi i dzienniki internetowe, co jest stosowaniem cenzury prewencyjnej wobec legalnie działającej w Polsce prasy internetowej. Działając na zasadzie słów kluczowych, program blokuje dostęp do wszystkich stron zawierających te słowa, a więc także do wielu artykułów gazet internetowych, w których słowa te się pojawiają. Nie można wykluczyć, że program ten będzie blokował dostęp także do stron głównych niektórych gazet internetowych a jego użytkownicy nawet nie dowiedzą się o istnieniu tych gazet. Zwracamy w tym miejscu uwagę, iż pojawienie się w tekście artykułu jakiegoś słowa nie oznacza, że jest to artykuł na temat, który to słowo oznacza. Np. artykuł zawierający słowo „pornografia" nie musi wcale propagować pornografii i może być artykułem na zupełnie inny temat.

(...)

Zwracamy w tym miejscu uwagę, iż w ten sposób Roman Giertych działa na szkodę legalnie istniejących redakcji i wydawców prasy internetowej a także dziennikarzy publikujących w Internecie, powodując realne straty tych dziennikarzy i wydawców. O ile nam wiadomo, działanie na szkodę osób fizycznych i osób prawnych jest czynem zabronionym przez prawo.

(...)

Reasumując, zarzucamy Romanowi Giertychowi;

  • - stosowanie cenzury prewencyjnej,
  • - wprowadzanie w błąd użytkowników programu, co do jego działania,
  • - narażanie dzieci na dostęp do szkodliwych treści poprzez rozpowszechnianie nieskutecznego programu filtrującego oraz zablokowanie dostępu do akcji „dziecko w sieci", której zadaniem jest właśnie ochrona dzieci przed szkodliwymi treściami.
  • - działanie na szkodę wydawców prasy internetowej,
  • - działanie na szkodę dziennikarzy publikujących w Internecie,
  • - działanie na szkodę organizacji pozarządowych,
  • - narażanie Rzeczpospolitej Polskiej na międzynarodowy ostracyzm, a być może nawet sankcje,
  • - narażenie Skarbu Państwa na całkowicie zbędne koszty zakupu programu Beniamin oraz koszty instalowania tego złego programu w tysiącach komputerów szkolnych.

(...)

Minister Giertych przedstawił dziennikarzom PAP swoje stanowisko w sprawie tego powiadomienia (można całą depesze przeczytać np. na łamach wiadomości.o2.pl lub na łamach Onetu):

Minister Giertych zarzut cenzury prewencyjnej nazwał absurdalnym. Powiedział, że zgodnie z opiniami specjalistów sporządzonymi na zlecenie resortu, lista słów kluczy blokowanych przez program może być modyfikowana przez administratora (nie jest zamknięta - może być rozszerzana lub zawężana). Dodał, że administrator może także w każdej chwili odinstalować program lub czasowo (np. na godzinę lub dwie) zawiesić jego działanie.

Zdaje się, że można było jedynie dodawać nowe hasła, ale pewna pula haseł była „nieedytowalna”. Na wszelki wypadek, by ministerstwo nie mogło natknąć się na efekty pracy Beniamina na białej liście producent umieścił wszystkie możliwe strony ministerstwa. No i jeszcze warto wspomnieć, że czasem się podnosi, iż program Beniamin jest przeznaczony dla małych dzieci, ale na stronie producenta jest notatka, w której informuje on o chęci wejścia również na rynek korporacyjny... Czy to cenzura prewencyjna? A jeśli tak, to kto powinien za nią odpowiadać? Przecież to nie Minister Giertych cenzuruje internet, tylko program, który instalują właściciele (dysponenci) komputerów. W każdym razie interesujący zwrot wydarzeń. Pewnie prokuratura odmówi wszczęcia śledztwa, ale nie uprzedzajmy faktów...

No i tak to właśnie wygląda. Chociaż może nie do końca tak, jak to przedstawili składający powiadomienie (o liście słów kluczowych dowiedzieli się najwyraźniej z Gazety Wyborczej, tak więc jej przypisali sukces zdekodowania słów kluczowych, jednak było nieco inaczej). Jeśli zaś chodzi o dyskusję dotyczącą blokowania treści szkodliwych dla dzieci, poza linkami umieszczonymi w tekście powyżej, pragnę zaproponować jeszcze tekst Zaczną filtrować dostęp w szkołach wraz z komentarzami pod nim...

A co do tych wzajemnych powiadomień o podejrzeniach popełnienia przestępstw, to się zastanawiam dokąd to wszystko prowadzi... Internet najwyraźniej stał się już bardzo ważnym medium, skoro trwa tak zaciekła batalia o narzucenie kontroli nad tym, co tam jest opublikowane.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Rozkodowano nowego Beniamina

VaGla's picture

Jak poinformowałem nawiasem w powyższej notatce - po opublikowaniu efektów "społecznego audytu" tego, co też Beniamin blokuje, jego twórcy wypuścili nową wersję programu i w inny sposób zakodowano blokowane hasła. Właśnie dostałem "anonimowy cynk", że "Beniamin złamany po raz kolejny" z linkiem do materiału, z którego dowiadujemy się, że bart/xt wziął się za dekodowanie i zajęło mu to 10 minut pod debugerem... Na białej liście (czyli tej, która wskazuje słowa, których Beniamin nie blokuje) nadal jest tajemniczy, nie istniejący sklep internetowy limona.pl oraz MEN... W przywołanym źródle (Spieprzajdziadu.com) czytam również:

Zmiany zaczynają się w części „gen”, zawierającej blokowane słowa kluczowe. Widać, że zrezygnowano z wielu haseł. Usunięto dedykowane blokady takich stron jak 3pic.com, bigbreastlovers.com, free2peek.com, gregpix.com, homiki.pl, lumberjack-links.com, gejowo.net, gejowo.pl, nastyrat.com, porno.com, voyeurzine.com, spunker.com czy stickyhole.com obecne w poprzedniej wersji. Jedynie serwis cafe.gazeta.pl został wyróżniony przez pozostawienie na liście. Na listę „head” zostały przeniesione takie słowa jak darmowy sex, fuck, oral, prostytutki, pussy, seks oraz sexy. Bezpowrotnie zginęły dupy, narkotyki oraz geje. Do listy „gen” dodano tylko jedno słowo, transgendered.

Duże zmiany spotkały kolejną sekcję, „head”. Tutaj lista blokowanych słów urosła kilkakrotnie. Widać, że twórcy programu nauczyli się języków obcych. Najłatwiej poznać to po słowach takich jak achterlijke, bellino, cacchio, chiavata, dikzak, fighetta, goatfucker, gummibenutzer lub kankerlijer. Nasze ulubione to kutwijf. Wyjątkowo diableskie okazało się słowo „gejowski”, które na tej liście wystąpiło dwa razy. W pozostałych sekcjach, również zawierających blokowane słowa kluczowe oraz adresy serwerów mailowych lub czatowych nie nastąpiły żadne zmiany.

Po więcej informacji i komentarz dotyczący badania nowej wersji Beniamina odsyłam do publikującego te informacje serwisu.

Screenshot serwisu z kosmetycznego Limona.pl

Co takiego jest w nieistniejącym serwisie z kosmetyką online Limona.pl, by słowa kluczowe z nim związane znalazły się na ekskluzywnej białej liście programu Beniamin? Może to inicjatywa jednego z twórców programu? Sprawidziłem i faktycznie - domena należy do przedsiębiorcy AKcorp Arkadiusz Konopek z Bielsko-Białej (dla przypomnienia - z analizy pierwszej wersji programu opublikowanej przez p. Andrzeja Licznierskiego-Godziuka wynika, że autorem Beniamina jest "firma podpisująca się jako AKKORP oraz AKCorp - użycie dwóch różnych nazw może świadczyć o niedawnym powstaniu firmy. Bezpłatną, niewyłączną licencję na darmową dystrybucję programu posiada Katolickie Centrum Kultury"). A więc ta sprawa chyba jest wyjaśniona. Powyżej screenshot witryny uzyskany dzięki dobrodziejstwom archive.org.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

edukacja, społeczności internetowe i filtrowanie sieci

ksiewi's picture

Polecam bardzo ciekawy artykuł na temat wykorzystania wolnego oprogramowania do filtrowania sieci w Linux Journal (artykuł jest dosyć stary, więc omawiane w nim projekty zapewne są już bardziej rozwinięte, ale nie mam czasu tego sprawdzać).

Kilka cytatów z artykułu:

"The Children's Internet Protection Act mandates that a school or library must have an Internet safety policy, must hold a public review of that policy and must use a "technology protection measure" on all computers connected to the Internet." ... "As I write this article, there is an ongoing lawsuit in Pennsylvania regarding free-speech advocates' ability to access the state's blacklist."

(Podkreślenie moje - to bardzo cenne, że nomen omen CIPA wymaga publicznej debaty nad "polityką bezpieczeństwa". Publicznie dostępna lista blokowanych stron/słów to bardzo dobry sposób realizacji tego obowiązku).

W artykule omówiono dwa programy do filtrowania oferowane na GPL. Dostępność kodu źródłowego oznacza, że dokładnie wiadomo z jakich algorytmów skorzystano do blokowania. Poza tym, mogą one korzystać z publicznie dostępnych "czarnych list".

Moim skromnym zdaniem, to jest kierunek w jakim powinno pójść Ministerstwo. Widzę tu dodatkowy walor edukacyjny, jakim jest wykorzystanie potencjału społeczności internetowych (ktoś przecież musi uzupełniać listę, a "peer production" znakomicie się do tego nadaje wobec niebezpieczeństwa nieobiektywności tworzenia takiej listy w oparciu o "firmy" [w sensie Coase Tomaszu]). Ministerstwo może także zachęcić nauczycieli oraz uczniów do uczestniczenia w rozwijaniu kodu tych programów - nie dość, że dzieciaki będą miały zajęcie na lekcjach informatyki, to dodatkowo przyczynią się do szczytnego celu, jakim jest ochrona przed szkodliwymi treściami.

W ten sposób, uczniowie będą mieli szanse poznać fenomen społeczności internetowych i nauczyć się z niego korzystać. Doniosłość tego dla budowania społeczeństwa informacyjnego jest oczywista.

Były RPO, prof. Andrzej Zoll, o Beniaminie

VaGla's picture

W serwisie Gazeta.pl pojawił się dziś artykuł zatytułowany "Giertych o Beniaminie: to inteligentne narzędzie", przy którym znalazła się również wypowiedź prof. Andrzeja Zolla, byłego rzecznika praw obywatelskich:

Doniesienie do prokuratury to przesada. Uznając program "Beniamin" za zakazaną prawem cenzurę prewencyjna, musielibyśmy konsekwentnie uznać za cenzurę wszelkie programy blokujące, także treści pornograficzne czy pedofilskie. Moim zdaniem należy chronić dzieci przed takimi treściami, więc zakazywanie blokowania ich w komputerach szkolnych czy domowych przyniosłoby więcej szkody niż pożytku. Natomiast źle byłoby, gdyby Ministerstwo Edukacji dało jednej firmie monopol na udostępnianie szkołom programu blokującego. Szkoły powinny móc wybrać taki, który ich zdaniem jest bardziej skuteczny.

Hmmm... Jest tam również wypowiedź ministra Giertycha:

Cenzura? To absurd. "Beniamin" to inteligentne narzędzie, które można stosować elastycznie. Każda szkoła będzie mogła sama rozszerzać lub zawężać dostęp do stron zależnie od swoich potrzeb. Twórcy programu też będą go uaktualniać i modyfikować.

Z tą wypowiedzią łatwiej polemizować. Beniamin jako program nie jest inteligentnym narzędziem. Raczej zupełnie bezdusznie i automatycznie wykonuje algorytm. Algorytm napisany i zasilany przez człowieka. Słowa kluczowe, żywy język, różnorodność technik komunikacyjnych dostępnych w dzisiejszych czasach (nie tylko wszak internetu, jako abstrakcyjnego i nie do końca zdefiniowanego tworu) - jest wiele czynników, które trzeba wziąć pod uwagę do oceny skuteczności takich narzędzi. Beniamina (ale nie tylko tego programu) nie da się stosować elastycznie skoro jego twórcy autonomicznie decydują jaka lista haseł jest nieedytowalna dla użytkownika (a tak wynika ze społecznego audytu). Wreszcie dlaczego lista ta ma być ukryta? Pewnie dlatego, by dziecko nie mogło się z nią zapoznać, ale dlaczego z tą listą ma nie móc zapoznać się administrator komputera, na którym takie narzędzie jest stosowane? W jaki sposób powiązać listę słów z treściami, które nie koniecznie opisane są słowami. Beniamin (oraz inne narzędzia do blokowania treści) realizują najprostszy mechanizm, który porównałbym do próby włamania "na rympał". Podajemy słowa i liczymy na to, że zablokuje to dostęp do treści, których się boimy, które są "dla dzieci szkodliwe" (celowo w cudzysłowie, bo przecież nie ma takich definicji, które mogłyby nam pomóc prowadzić rozważania na temat tego co jest a co nie jest szkodliwe dla dzieci, wiem, że argumentacja może być taka: no daj spokój, pokażę ci treść i nie będziesz wiedział czy jest szkodliwa dla dziecka?" - ten wątek pominę). Lista blokowanych słów oraz algorytm stosowany do blokowania muszą być publicznie znane. Chyba napiszę artykuł "Jak cenzurować zgodnie z demokratycznymi zasadami państwa prawa"... Z całym szacunkiem dla powagi piastowanego urzędu - myślę, że minister edukacji narodowej po prostu dysponuje nie pełnymi informacjami na temat realiów działania tego typu programów komputerowych, być może ważne sprawy nie pozwoliły mu również bliżej przyjrzeć się sposobom działania internetu, nie miał też - być może - czasu pochylić się nad konsekwencjami promowania narzędzi tego typu przez administrację publiczną, które - jak sam autor programu twierdzi: nie są doskonałe (i słusznie twierdzi, bo nie ma doskonałych narzędzi tego typu, o czym świadczą próby, często skuteczne, obejścia elektronicznego chińskiego muru), i w którym pewne hasła pojawiły się "przez przypadek" (inne zaś zupełnie celowo, bo autor może zaszyć na białej liście swoją domenę, a jeśli może sam decydować o tym co na pewno dobre, a co na pewno złe, to zastanawiam się właśnie dlaczego autorytet państwa zaangażowany jest w promocję tego typu produktów?).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Dwa wektory

VaGla's picture

Okazuje się, że w 1.334 bibliotekach szkolnych znajdujących się na terenie pięciu województw pojawią się Internetowe Centra Informacji Multimedialnej (ICIM). Jak pisze PAP Ministerstwo Edukacji Narodowej przeznaczyło na to przedsięwzięcie ponad 19 mln zł netto. Ale ważniejsze są motywy tych działań:

Głównym celem przedsięwzięcia jest poprawa dostępności infrastruktury technicznej dla młodzieży i likwidacja bariery technologicznej.

Depesza nie wspomina o tym, czy w Centrach będzie instalowane oprogramowanie do blokowania treści "szkodliwych", ale trzeba założyć, że jednak będzie instalowane.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>