re-use

Informacja publiczna: czy to pierwsze zarzuty karne w Polsce za brak BIP?

Burmistrz Kraśnika został oskarżony przez prokuraturę o naruszenie ustawy o księgowości, ale z perspektywy tego serwisu ważniejsze jest to, że prokuratura postawiła również zarzut związany z brakiem Biuletynu Informacji Publicznej, który powinien być prowadzony przez Związek Międzygminny Strefa Usług Komunalnych. Oskarżony burmistrz był wówczas przewodniczącym tego związku. Udostępnianie informacji publicznej obywatelom to działanie, które - podobnie jak przestrzeganie wszystkich innych przepisów systemu prawnego w Rzeczpospolitej - jest elementem realizowania zasady legalizmu (praworządności), którą można znaleźć w art. 7 Konstytucji RP. Sam dostęp do informacji publicznej jest regulowany w art. 61 Konstytucji. Jeśli w tym procesie dojdzie do skazania, to może to być istotny sygnał dla aspirujących do władzy osób, że realizując się w organach władzy publicznej powinni również przestrzegać tego typu przepisów, a raczej - tym bardziej powinni przestrzegać wszystkich przepisów.

O tym, że przedstawiciele państwa zrozumieli ostatni, ale czy rzeczywiście zrozumieli?

"Ja się z Państwem podzielę swoim doświadczeniem z ostatnich kilkunastu tygodni. Mnie się wydawało, że my tak piszemy w różnych dokumentach rządowych, programowych: "budujemy społeczeństwo informacyjne", "będzie dostęp do szerokopasmowego internetu", co się wydaje przecież jakoś tam technologicznie, przecież, oczywiste, i nagle uświadomiłem sobie, przy tym zwielokrotnionym głosie w sprawie... błędu, jaki został popełniony, także poprzez użycie tej nazwy: Rejestr, tak, jak indeks, jak cenzura, i tak dalej... Uświadomiłem sobie, że nie: my projektujemy jakieś społeczeństwo informacyjne, tylko jesteśmy w samym środku społeczeństwa informacyjnego. I jeśli, że tak powiem, przedstawiciele państwa zrozumieli to ostatni, to wybaczcie, ale zrozumieli".

"Nowa nadzieja" w government 2.0? - rozmowa ze Zbigniewem 'Gandalfem' Branieckim o nowym projekcie

Zbigniew Gandalf BranieckiMedia dziś pasjonują się niezwykłą rolą mało istotnych - z mojej perspektywy - komunikatów, które wysyłają sobie politycy w serwisach takich, jak Twitter. Ponoć "w polityce już zupełnie o nic nie chodzi" - jak podsumował sytuację prowadzący w jednym z dzisiejszych telewizyjnych programów... Na polityce się nie znam, ale nie tak dawno pytałem: Udzielisz wsparcia, gdy na horyzoncie pojawi się alternatywny dostęp do informacji publicznej? Kilka osób uznało, że takie wsparcie mogłoby być dobrym pomysłem. W dziale Re-use tego serwisu jest więcej podobnych tekstów na temat ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego, łącznie z tekstem z 2008 roku: Przejmujemy państwo. Niniejszym dodaję do tego działu wywiad ze Zbigniewem 'Gandalfem' Branieckim, który właśnie, nie czekając na uformowanie się "grupy inicjatywnej", uruchomił trzy serwisy internetowe, czerpiące dane źródłowe z internetowych stron polskiej administracji publicznej. Pytanie teraz brzmi: jak do tego typu inicjatywy ustosunkuje się rzeczona administracja? Jeśli nie będzie chciała pomóc, to mogłaby przynajmniej nie przeszkadzać... Jest też inne pytanie: jaka będzie rola mediów, jeśli rzeczywiście dałoby się uzyskać "twarde dane" na temat aktywności osób sprawujących władzę w państwie, a nie jedynie odarty z merytoryki flirt aspirujących do władzy z mediami, a za ich pośrednictwem z "konsumentami mediów"?

Prace nad Re-use w Szwecji, co słychać w Polsce?

Jak wiadomo w październiku 2008 roku Komisja Europejska wszczęła postępowanie w sprawie naruszenia przepisów przez Polskę i Szwecję w związku z niepełnym wdrożeniem przepisów dotyczących wspólnych warunków ponownego wykorzystywania informacji wytworzonych, zgromadzonych i dzielonych przez organy publiczne UE. Jako kraj otrzymaliśmy dwa miesiące na pełną transpozycję stosownej dyrektywy. Pojawiły się nawet założenia do ustawy, chociaż zostały - można tak powiedzieć - krytycznie przyjęte zarówno przez biznes, organizacje społeczne, były również krytykowane przez ministerstwa i RCL. Po debacie z 5 lutego rząd zdecydował się na przeprowadzenia "konsultacji trwających prac legislacyjnych dotyczących sfery technologii teleinformatycznych, mediów i rozwoju społeczeństwa informacyjnego". Trudno znaleźć na ten temat jednak nowych doniesień, chociaż dziś, po godzinie 20:00, opublikuję pewną notatkę na temat "społecznych inicjatyw" związanych z re-use, co może okazać się interesujące dla kilku osób. Tymczasem Szwecja właśnie zaproponowała swoją ustawę dotyczącą ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego.

Rządowy System Informacji - co my właściwie konsultujemy?

Generalnie dokumenty związane z zamówieniami publicznymi to interesująca lektura. Może na przykład sugerować odpowiedź na pytanie: skąd Rządowe Centrum Legislacji - komórka rządowa, która o polskim prawie powinna wiedzieć wszystko - wie, jaki jest aktualny stan prawa w Rzeczpospolitej Polskiej? W marcu 2009 roku w Portalu Zamówień Publicznych opublikowano ogłoszenie RCL, dotyczące... "Zakupu aktualizacji oprogramowania prawniczego Lex Omega wraz z modułami Komentarze i Prawo Europejskie na kolejne 12 miesięcy". W sekcji "przedmiot zamówienia" czytam, że "Aktualizacja obejmuje 100 stanowisk sieciowych, 44 aktualizacji stanowisk mobilnych". 12 miesięcy minęło, więc chyba RCL będzie chciał zamówić jakieś nowe aktualizacje. A przecież Rząd Polski mógłby mieć jakiś własny, źródłowy system informacji o prawie obowiązującym w kraju, w którym sprawuje władzę wykonawczą? Może jestem zbyt wielkim idealistą? Obecnie trwają konsultacje społeczne dotyczące Rządowego Systemu Informacji. Zastanawiam się tylko, co my właściwie konsultujemy, skoro RCL od pewnego czasu przygotowuje kolejne inwestycje, rozpisuje przetargi i zamawia kolejne elementy systemu. Czy w ramach prowadzonych konsultacji mogę napisać, że to nie jest dobry kierunek działań, czy też będzie to z mojej strony nieuprzejme?

Seminarium o publicznych bazach danych przy okazji pl.ID (wideo)

Kadr z nagrania Seminarium: Cezary Gmyz, Katarzyna Szymielewicz, Wojciech WiewiórowskiNie tak dawno odbyło się seminarium organizowane przez Fundację Panoptykon, a zatytułowane Od integracji publicznych baz danych do kontroli nad obywatelami. W seminarium wzięli udział p. Cezary Gmyz (Rzeczpospolita) oraz dr Wojciech Wiewiórowski (MSWiA). Na czym polega problematyka "integracji" baz danych? Zainteresowanych odsyłam do udostępnionego w Sieci nagrania wideo z tego seminarium.

Udzielisz wsparcia, gdy na horyzoncie pojawi się alternatywny dostęp do informacji publicznej?

Po stronie rządowej można zaobserwować wzmożone deklaracje chęci zwiększenia partycypacji społecznej dla lepszego udostępniania informacji publicznej obywatelom, w szczególności w celu udrożnienia kanałów konsultacji społecznych stanowionego prawa. Można z troską pochylić się nad tym, że aż trzy (lub więcej) ośrodków decyzyjnych po stronie rządowej podejmuje - jak się wydaje - niezależne działania. Można martwić się o to, że w procesie zamówień publicznych państwo kupi jakieś platformy do konsultacji/publikacji... Być może coś z tego wyjdzie, a może niewiele. Gdyby jednak pojawił się na horyzoncie projekt społeczny, wykorzystujący narzędzia o otwartym kodzie z możliwością udziału w nim zainteresowanych, a którego celem byłoby przeparsowanie opublikowanych już na różnych stronach www informacji publicznych (Sejm, Senat, Prezydent, Rząd) i udostępnienie wszystkim zainteresowanym API do tak zebranych danych... Pojawią się pewne problemy, gdyż wyobrażam sobie, że aktualni ich "gospodarze" nie są jeszcze gotowi na zmianę paradygmatu oceny "własności" informacji publicznej i mogą poczuć się niekomfortowo zdając sobie sprawę, że poza ich kontrolą pojawi się serwis (serwisy) agregujący i udostępniający "ich" informacje na dużą skalę (por. Przejmujemy państwo). Pojawią się też problemy logistyczne, trzeba by rozwiązać również kwestie finansowania takiego projektu. Gdyby zatem pojawił się taki projekt na horyzoncie, to... Jakie widzicie Państwo problemy do rozwiązania i jakie drogi rozwiązania warto rozważyć?

"Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły", a to błąd, bo chodzi o to, by go gonić (zając, królik, wszystko jedno)

Jak wiadomo Minister Berek z Rządowego Centrum Legislacji pracuje nad elektroniczną platformą konsultacji społecznych rządu. Sygnalizowałem już w tym serwisie, że nie tylko RCL i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów podejmuje działania w celu zwiększenia partycypacji obywatelskiej w tworzeniu prawa oraz polepszenia jego jakości. Mowa jest nawet o tym, że Pan Premier jeszcze raz spotka się z blogerami. Ministerstwo Gospodarki podejmuje działania już od wielu lat. Ze skutkiem takim, że trzeba nadal te działania podejmować. Obecnie w procesie "konsultacji" znajduje się dokument ze stycznia 2010 roku, zatytułowany „LEPSZE PRAWO” i podtytułem "Program Reformy Regulacji 2010-2011". Chętnie podlinkowałbym do tego dokumentu, ale w ramach konsultacji nie został on opublikowany w internecie, a przynajmniej ja nie mogę znaleźć takiej publikacji na rządowych stronach. Krąży on sobie wśród wybranych, a kto dostanie, ten może coś do dyskusji wniesie. Potem już tylko - kto ma coś wspólnego z muzyką, ten pewnie zrozumie - da capo al fine.

Interpelacja w sprawie wykorzystywania opinii zamieszczonych na ministerialnej stronie internetowej

Okazuje się, że nie tylko mnie ciekawi status materiałów publikowanych na stronach administracji rządowej i nie tylko mnie zastanawia brak wskazania osób, który dany dokument przygotowały. W grudniu zeszłego roku poseł Wojciech Żukowski złożył Interpelację nr 12976 w sprawie wykorzystywania opinii zamieszczonych na stronie internetowej MEN jako źródła interpretacji przepisów prawa oświatowego, a skierował ją do Ministra Edukacji Narodowej. Odpowiedziała Krystyna Szumilas - sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Odpowiedź pozostawia mój znaczny niedosyt. Nazwisk się nie umieszcza, ponieważ stanowiska są "rezultatem współpracy wielu osób z różnych komórek". Opinie się umieszcza, chociaż art 7 Konstytucji stwierdza, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa... Odpowiedź niewiele wnosi do ważnego zagadnienia Re-use, tj. ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego...

Rządowa propozycja współpracy z "internautami": droga ku sanacji czy rozmycie odpowiedzialności?

spinki do mankietów z komputerowymi małpkamiOd spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w wielu komentarzach podkreślało już, że nie chodzi o "internautów", a o obywateli. Dziś Rząd opublikował propozycję współpracy z internautami-obywatelami. Oczywiście warto docenić gest strony rządowej. Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych zostanie usunięty z projektu ustawy nowelizującej ustawę hazardową. Pojawiają się również oczywiście pewne zagrożenia. W pierwszej kolejności problem ewentualnej doraźności działań. Strona społeczna sygnalizuje brak przejrzystości procesu legislacyjnego, a więc rząd proponuje konsultacje społeczne... przepisów dotyczących internetu. Tu raczej trzeba wypracować mechanizmy przejrzystości w całej administracji publicznej i całego procesu stanowienia prawa, nie tylko zaspakajać oczekiwania wobec jednej ze sfer aktywności obywateli. Takie rozwiązanie musi oznaczać systemowe podejście do przejrzystego finansowania i oceny racjonalności wydatków poniesionych na elektroniczne formy działania władzy. Istnieje również ryzyko rozmywania odpowiedzialności za propozycje.