Komentarz do wywiadu z Komisarzem Mazurem na temat dozwolonego użytku

W Gazecie Wyborczej (Zielona Góra) przepytano Komisarza Radosława Mazura o podejście Policji m.in. do dozwolonego użytku. Rozumiem, że jest to stanowisko konkretnej osoby, chociaż pełniącej funkcję komisarza policji. Obawiam się jednak, że nie ze wszystkimi tezami, które w opublikowanym wywiadzie się znalazły, mogę się zgodzić. Dlatego pomyślałem, że warto to skomentować publicznie, za co serdecznie przepraszam. Proszę tylko pamiętać - policja funkcjonuje po to, by chronić obywateli. Czuję się bardziej bezpieczny mając świadomość, że policja funkcjonuje. Policja ma jednak kłopot, bo system prawa nie daje jej jasnych wskazówek co w tym całym społeczeństwie informacyjnym jest, a co nie jest naruszeniem prawa. Stąd można czasem zrozumieć zakłopotanie. Dlatego też różne organizacje tak bardzo zabiegają o możliwość szkolenia policjantów, sędziów i prokuratorów.

Wywiad z Komisarzem Mazurem opublikowano pod tytułem Ściągam muzykę z neta, jestem piratem czy nie?. Można tam znaleźć tezę następującą: "Z zasady nie wolno ściągać niczego, czego nie nabyliśmy legalnie". Być może jest to uproszczenie wynikające z ograniczeń przestrzeni na łamach tradycyjnej prasy. Nie ma takiej kategorii ustawowej jak "legalne nabycie". Komisarz dostrzega w następnym zdaniu fakt, że otwierając stronę internetową pobiera się treści znajdujące się na serwerze, ale już z tego nie wyciąga wniosku, że przykładając miary głoszone przez niektóre osoby biorące udział w dyskusji, strony internetowe są (bardzo często) utworem w rozumieniu prawa autorskiego (poza tym, że w ramach stron publikowane są utwory - np. artykuły) i odwiedzając strony internetowe nie mówimy o "legalnym nabywaniu". Nikt tu niczego nie "kupuje", więc "legalnego nabycia" nie można utożsamiać z kupowaniem. Czasem też nie jest wymagana zgoda uprawnionego (twórcy) na korzystanie z utworu, tak więc "legalnego nabycia" nie można utożsamiać ze zgodą. Zakładam więc, że zdanie wypowiedziane przez Komisarza jest swoistym uproszczeniem (niedopowiedzeniem) i zakładam, że komisarz nie dokonał go celowo.

Dalej pada teza, że możliwość pozyskania utworów w ramach dozwolonego użytku ogranicza się do takiego kręgu osób, które "weszły w ich posiadanie legalnie" (czyli - zdaniem komisarza - można pobrać od kogoś tylko wówczas, gdy ta osoba "weszła legalnie w posiadanie"). Taka teza nie znajduje uzasadnienia w przepisach ustawy. Oczywiście oponenci będą podnosili, że można się tu posłużyć art. 35 ustawy ("Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy").

Zakładając przez chwilę, że teza o "legalnym posiadaniu", którą wypowiedział komisarz, jest precyzyjnie przemyślana (a uważam przeciwnie), to zwracam uwagę, że działanie w ramach dozwolonego użytku jest korzystaniem zgodnym z prawem. Jeśli więc "źródło" korzystają z utworu w ramach dozwolonego użytku i następnie przekazują utwór dalej - w ramach dozwolonego użytku - teza o "legalnym wejściu w posiadanie" musi zakładać nieprzerwany ciąg zdarzeń (udostępniania - jak w łańcuszku), chociażby pierwsza z osób w "łańcuchu korzystania" nie znała ostatniej.

Tyle, że przepis, który pozwala na korzystanie w ramach dozwolonego użytku nie wprowadza klauzuli, o której mówi Pan Komisarz. Przepis ten mówi (art. 23 ustawy o pawie autorskim i prawach pokrewnych):

1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. (...)

2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

W powyższym cytacie pominąłem fragment o budowaniu według utworu architektonicznego oraz o korzystaniu z elektronicznych baz danych (co zaznaczyłem w tekście, by nie zostać posądzonym o manipulację - zachęcam do przeczytania tego przepisu w całości).

Zwracam uwagę na to, że przepis ten nie brzmi: "bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego, o ile osoba, od której pozyskujemy utwór weszła w jego posiadanie legalnie...". Nie brzmi też: "zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób, z których pierwsza legalnie weszła w jego posiadanie... ". Tak te przepisy nie brzmią. Dozwolony użytek osobisty jest wyłomem w monopolu autorskim. Oczywiście takie tezy, które tutaj głoszę, nie podobają się tym, którzy chcieliby dozwolony użytek ograniczyć. Dziś każda teza w tym względzie jest równoprawna (w szczególności różne pomysły na wyciąganie norom z cytowanego wcześniej art. 35 ustawy), a to ze względu na to, że orzecznictwo polskie jakoś dziwnie nie doczekało się stanowiska w tym względzie. Tym bardziej należy uważać, jeśli publicznie wypowiada się funkcjonariusz Policji (por. komentarz Dozwolony użytek a "oryginalny egzemplarz").

Zwracam też uwagę na policyjne interpretacje przepisów ustawy. Przykład? Oczywiście prowadzenie stron internetowych i rejestracja: Komendant Główny Policji odpowiedział mi na pytanie uznając, że prowadzenie serwisu internetowego nie wymaga rejestracji (i ja też uważam podobnie), chociaż Sąd Okręgowy w Słupsku po rozpatrzeniu apelacji uznał przeciwnie. Dlatego przestrzegam, przed nadawaniem słowom padającym z ust funkcjonariuszy policji gryfu prawdy obiektywnej na temat obowiązującego stanu prawa.

Policja ma większy kłopot, bo w Polsce przestępstwa przeciwko prawom autorskim są w pewien sposób konstruowane przez zakres uprawnień każdego (obywatela, człowieka), wynikających z dozwolonego użytku właśnie. Temat ten był w serwisie poruszany wiele razy (i, by nie być posądzonym o to, że nie dostrzegam głosów przeciwnych do swojego, pragnę zauważyć, że przywoływałem np. wypowiedzi płynące z Ministerstwa Sprawiedliwości, etc.. por. Trzystopniowy test - notatki i spostrzeżenia dnia drugiego i komentarze odwołujące się do tej notatki, np. Wyznaczenie granicy jest; zachęcam również do przejrzenia tekstu Złote blachy - czy wszystko jest w porządku?).

Poszukujących dyskusji na temat dozwolonego użytku zachęcam do odwiedzenia m.in. następujących notatek: Pobieranie plików z internetu, Trwają prace nad nowelami prawa autorskiego: dozwolony użytek, IPRED i zbiorowy zarząd, Sporu o pobieranie mp3 ciąg dalszy, Dyskusje prawnoautorskie w Sejmie i dozwolony użytek, Włochy na drodze do cyberkultury: znowelizowano prawo autorskie..., Pobieranie plików z internetu, Jeden do jednego i dozwolony użytek, Hiszpania ogranicza dozwolony użytek osobisty, Dozwolony użytek prywatny a postęp technologiczny, Międzynarodowa kampania przeciwko internautom udostępniającym pliki, Policja kanadyjska nie chce ścigać dozwolonego użytku?, Dozwolony użytek osobisty, Jeszcze o dozwolonym użytku, Użytek własny i zabezpieczenia płyt, Dozwolny użytek zdjęć, Analogowa dziura a dozwolony użytek, Czy prawo do kopiowania jest prawem konstytucyjnym?, Vision: druga decyzja UOKiK w sprawie klauzul na opakowaniach płyt DVD, Okładki płyt i wymuszona zmiana praktyki Warnera. Sporo, co? A to nie wszystkie.

To pewnie znów skrót myślowy, który jednak może doprowadzić do zagmatwania obrazu rzeczywistości, gdyż Komisarz Mazur powiedział (wedle Gazety):

I zgodnie z prawem osoba wrzucająca plik na serwer popełnia przestępstwa, a ta ściągająca go na dysk - już nie. Ale nawet gdy nie popełniamy przestępstwa, ściągając pliki z takich serwerów, to naruszamy prawa twórców i dystrybutorów, którzy mogą wobec nas skierować roszczenia cywilnoprawne, np. w chwili, gdy jedna z osób rozpowszechniających w ten sposób pliki zostanie zatrzymana, a my te utwory pozyskaliśmy z serwera.

I znów: jeśli działamy w ramach dozwolonego użytku, to teza powyższa jest nieprawdziwa. Wszystko się rozbija o to, że zdaniem komisarza Mazura, jeśli rozpowszechnienie miało miejsce z naruszeniem przepisów karnych (lub cywilnych, to już moje dopowiedzenie), to taka sytuacja wyłącza uprawnienia kolejnych osób, do korzystania z utworów w ramach dozwolonego użytku. A taka teza nie ma uzasadnienia w przepisach ustawy. Jeśli działa się w ramach dozwolonego użytku osobistego, to roszczenia cywilnoprawne związane z naruszeniem autorskich praw majątkowych nie mają uzasadnienia. Działanie w ramach dozwolonego użytku nie stanowi naruszenia autorskich praw majątkowych.

Dalej Pan Komisarz mówi, że:

...kupując Windowsa, nabywamy jedynie prawo do jego użytkowania. Sprzedając Windowsa koledze, pozbywamy się tego prawa i stajemy się posiadaczem nielegalnej wersji, mimo że wcześniej ją legalnie kupiliśmy, mamy na to paragon.

Paragon nie stanowi tu żadnego "dowodu legalności". Ważna jest umowa (chociażby nie była na piśmie - w przypadku licencji niewyłącznej). Teza o tym, że można pozbawić się prawa do korzystania jest bardzo interesująca, ale też nie znajduje uzasadnienia w systemie prawa. Decyduje wola stron. Jeśli licencjodawca (w tym przypadku pewnie będzie nim Microsoft), przewiduje możliwość udzielenia dalszej licencji (sublicencji), to można przenosić posiadane prawa. W przypadku oprogramowania nie ma zasady, ale obserwacja modeli biznesowych funkcjonujących na rynku pozwala stwierdzić, że w wielu przypadkach licencjodawca nie zezwala licencjobiorcom (użytkownikom) na dokonywanie dalszych licencji. Jeśli dochodzi od sprzedania czegokolwiek, to najpewniej chodzi o "nośnik". Nie można przenieść na drugiego więcej praw niż samemu się posiada - to jest jedna z podstawowych zasad prawa kontraktów. O tym Pan komisarz wiedzieć powinien. Studenci pierwszego roku prawa w czasie wykładu akademickiego z prawa rzymskiego uczą się na pamięć paremii: "nemo plus iuris ad alium transferre potest, quam ipse habet". Teza, że "sprzedając Windowsa koledze, pozbywamy się tego prawa" jest o tyle nieprawdziwa, że wcześniej trzeba sprawdzić jakie mamy prawa nabywając licencje. Jeśli nie mamy prawa do udzielenia sublicencji, to nie możemy "sprzedać Windowsa", ergo nie sprzedając prawa nie możemy się też sami pozbawić w ten sposób prawa. Przy czym wypada jeszcze powiedzieć, że umowa licencyjna niewyłączna (a właśnie o takich licencjach mówimy najczęściej w przypadku programów komputerowych) polega na tym, że zarówno licencjobiorca jak i licencjodawca mogą korzystać z utworu. Nie można przykładać do sfery wirtualnej (utwór, to nie nośnik!) zasad sprzedaży znanych ze świata obrotu fizycznego. My operujemy w tym przypadku transferami uprawnień. Dlatego jestem niezwykle zawiedziony czytając zacytowaną wyżej wypowiedź komisarza policji.

Również porównanie do wybicia szyby i naprawienia szkody jest w ustach komisarza Policji niezwykłym uproszczeniem, które graniczy z nieprawdą. Komisarz Mazur powiedział Gazecie: "To tak, jak z wybiciem szyby, nawet nieumyślnym, czy zalaniem mieszkania. Jeśli to zrobimy, musimy naprawić szkodę". Komisarz jednak nie zająknął się (pewnie z braku miejsca na łamach), by rozwinąć nieco tezy o zasadach cywilnej odpowiedzialności deliktowej. Musiałby wymienić wszystkie warunki odpowiedzialności - szkodę, wyrządzoną przez czyn niedozwolony, związek przyczynowy między jednym a drugim (adekwatny związek przyczynowy), a nade wszystko winę sprawcy. W przypadku prawa autorskiego oczywiście jest wyłom, gdyż pod presją silnych organizacji zbiorowego zarządzania w Polsce jakiś czas temu wprowadzono kuriozalną regulacje, która pozwala za naruszenie autorskich praw majątkowych dochodzić roszczeń nawet wobec braku winy (dwukrotność stosownego wynagrodzenia). Dokładnie z tą regulacją walczyła w sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu prof. Dąbrowska: "zawsze mnie to szalenie wzburzało, gdyż jest to sprzeczne za założeniami odpowiedzialności cywilnej" - to właśnie o dwukrotności stosownego wynagrodzenia przy braku winy. Pani Profesor przegrała swoją bitwę w Sejmie, być może dlatego, że w czasie obrad komisji sejmowych na sali jest kilkunastu posłów, w sali jest około stu miejsc siedzących, w obradach nie bierze udział żaden lobbysta, a jednak nie ma wolnych miejsc, a goście bardzo chętnie się wypowiadają na zaproszenie prezydium komisji (por. Implementacja IPRED w komisji).

I to tyle chyba chciałem powiedzieć na temat wywiadu z Komisarzem Mazurem opublikowanym w Gazecie Wyborczej.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

A ściganie niby "z urzędu"

Przestępstwo udostępniania treści objętymi prawami autorskimi jest ścigane na wniosek.

Szkoda, że dziennkiarz/karka nie zadała pytania związanego z tą kwestią. O procedury ścigania w razie złożenia wniosku o ściganie.

małe sprostowanie

nie zielona góra, a gorzów (choć teoretycznie to jedno i to samo). ;)

pan mazur z tego co mi wiadomo (a dane było mi słuchać osobiście jego wykładu nt. przestępczości w internecie) pochodzi również z gorzowa, więc zielona góra jest trochę nie na miejscu.

a moim zdaniem imho

jeśli "pojedyncze egzemplarze" z art. 23 ust. 2 pr.aut. mają cokolwiek oznaczać -- a coś muszą -- to oznaczają co najmniej tyle, że dozwolony użytek "może być tylko raz". Czyli jako "właściciel" "legalnego" -- trywializuję, żeby Pan Naczelnik (i Jego Kasztanka) zrozumieli -- jeśli tu zajrzą -- pliku mogę go "podrzucić" koledze, ale ten kolega swojemu koledze -- już nie.

--
Olgierd

po dwóch latach

Czyli trzeba przypomnieć jeszcze raz dyskusję z września 2005 roku: Wtedy Olgierdzie pytałeś na czym polegało znowelizowanie art. 23 ust. 2 ustawy :) Na niczym nie polegało :-)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Dyskusję pamiętam, zdania nie zmieniam ;-)

nawet jeśli ktoś coś przeoczył, to jednak materiał normatywny się zmienił -- a na to nie możemy być głusi i ślepi.

IMHO przepis nie zezwala na "łańcuszek szczęścia".

--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd

Egzemplarz a utwór

Łańcuszek, o którym tu sobie mówimy, to kolejne kopie. Kopia z kopii i tak dalej. Łańcuszek.

Gdyby egzemplarz (nośnik) i utwór były tożsame (miały ten sam desygnat pojęciowy), to pewnie mógłbym rozważać przychylenie się do tezy o niemożności kopiowania kopii. Jednak utwór (w świecie cyfrowym) nie jest tożsamy z nośnikiem. To jest generalna zasada prawa autorskiego, która przejawia się w szeregu przepisów - "jeżeli umowa nie stanowi inaczej, przeniesienie własności egzemplarza utworu nie powoduje przejścia autorskich praw majątkowych do utworu" - art. 52 ust. 1. "jeżeli umowa nie stanowi inaczej, przejście autorskich praw majątkowych nie powoduje przeniesienia na nabywcę własności egzemplarza utworu" - art. 52 ust. 2.

I mogę sobie np. zrobić w domu karaoke i śpiewać wraz z rodziną piosenki, których znikąd nie skopiowałem, ale z racji tego, że tak często lecą w radio lub w telewizji, nauczyłem się ich na pamięć. Nie kopiuje nośnika, ale korzystam z utworu w ramach dozwolonego użytku (nawet bez nośnika). Mogę z pamięci napisać na kafelkach w kuchni fraszkę, którą usłyszałem na odczycie w domu kultury. Korzystał będę z utworu (fraszki) w ramach dozwolonego użytku właśnie (wcale nie kopiując nośnika - egzemplarza - kartki, na której poeta (albo jego kolega, bo poeta był nieśmiały) zapisał (ustalił lub skopiował) utwór i z którego korzystał, by ów utwór publiczności w domu kultury odczytać)...

Nośnik to nie to samo co prawa autorskie majątkowe do utworu; to nie to samo co utwór jako taki. Prawo do korzystania z pojedynczych egzemplarzy obejmuje każdy nośnik (egzemplarz), na którym w danej chwili utwór jest (nawet czasowo) utrwalony. Można sobie nawet wyobrazić pojęcie "nomadycznego" egzemplarza (cyfrowego) - zgodnie z art. 23 można korzystać z pojedynczego egzemplarza utworu, ale to również trzeba interpretować w kontekście europejskim i art. 5 ust. 2 lit. b Dyrektywy w sprawie harmonizacji niektórych aspektów prawa autorskiego i praw pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.

Państwa członkowskie mogą przewidzieć wyjątki lub ograniczenia w odniesieniu do prawa do rozpowszechniania, o którym mowa w art. 2, w następujących przypadkach (...)

b. w odniesieniu do rozpowszechniania na dowolnych nośnikach przez osobę prywatną, do użytku osobistego i do celów ani bezpośrednio ani pośrednio handlowych, pod warunkiem, że właściciele praw autorskich otrzymają stosowną rekompensatę, uwzględniającą zastosowanie lub nie zastosowanie środków technicznych, o których mowa w art. 6, w odniesieniu do danych utworów lub przedmiotów objętych ochroną;

W warunkach polskich rekompensatą, o której tu mowa, są opłaty od urządzeń reprograficznych i czystych nośników, o których mowa w art. 20 i 201 ustawy. Tam wprost odnosi się ustawodawca do dozwolonego użytku: "...czystych nośników służących do utrwalania, w zakresie własnego użytku osobistego, utworów lub przedmiotów praw pokrewnych...".

Dyrektywa mówi o dowolnych nośnikach (w kontekście rozpowszechniania - co ważne) i również nie uzależnia dozwolonego użytku od tego, czy osoba, od której dokonujemy kopii weszła w "posiadanie" utworu legalnie, ba, nie uzależnia nawet od tego, czy była jakakolwiek (znana nam) osoba wcześniej, czy utwór po prostu sobie znaleźliśmy i nic nie wiemy o tym jaki tytuł miał do utworu (a tym bardziej egzemplarza) ktoś, kto był związany z faktem, że mogliśmy "znaleźć" (na przystanku, na półce w czasie prywatki, w Sieci).

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

poszukując kontekstu

Przeczytałem i obawiam się, że nie zrozumiałem. Może brak mi jakiegoś kontekstu?

Znalazłem wypowiedź:
Aha, jak widzę jest też szansa wyjaśnienia sensu zmian w art. 23 ust. 2 pr.aut. - te nieszczęsne, śniące mi się po nocach, pojedyncze egzemplarze...

Ale dopiero co Vagla w powyższym artykule i w komentarzu całkiem inaczej to interpretował...

Więc wypowiem się o rzeczonym art 23 ust. 2

2.Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

Ja to zawsze rozumiałem w ten sposób, że jeśli przybędzie Policja do kogoś i będzie miał on 100 (czy 10000) płyt z kopią tego samego filmu, to będzie można mu postawić zarzut paserstwa. I żaden piracki hurtownik nie będzie mógł się wytłumaczyć z posiadania zapasów dozwolonym użytkiem osobistym.

Choć oczywiście, niektórzy mogliby przekonywać, że oznacza to, że kopia może być tylko jedna, "oryginalna", i co najwyżej można ją wspólnie obejrzeć i sobie pożyczać ( pojedynczy egzemplarz w kręgu osób). Ale to byłoby bardzo wypaczająca interpretacja.

100 płyt z kopią tego samego filmu

będzie miał on 100 (czy 10000) płyt z kopią tego samego filmu, to będzie można mu postawić zarzut paserstwa

A jak będzie miał np. 3 albo 5 płyt z kopią - to nie będzie można? Ciekawi mnie, czemu można mieć "5 pojedynczych egzemplarzy", a nie można - "100 pojedynczych egzemplarzy" :-)
Chyba nie tędy droga...

"5 pojedynczych egzemplarzy"

Słusznie Pan zwrócił uwagę, no bo przecież to nie odnosi się do "zakresu" 23.2, a jest w ramach 23.1, już nawet pomijając "pojedynczość". Ktoś ma kaprys i na własny użytek, nie zewnętrzny, posiada kolekcję tysiąca i jednej płyty ;)

Wojciech

ja spotykałem się z właśnie takim poglądem

Że "w zakresie własnego użytku osobistego" już od dawna znaczyło, "w małej ilości kopii". Kojarzę np. dyskusje o kserowaniu książek przez w punktach ksera i ostateczną konkluzję "jedna kopia z przyniesionego jednego egzemplarza dla jednej osoby to na pewno dozwolony użytek. Jak ktoś by chciał 10 kopii, to już ksero powinno odmówić".

W końcu ten przepis to po prostu (IMHO) łopatologiczne wyjaśnienie tego, co już dawniej było wiadome:

Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektoniczno-urbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.

2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

Myślę że słowo pojedyncze znaczy dokładnie to, że egzemplarzy może być góra kilka. Typu jakaś kopia zapasowa, czy właśnie zrobiona dla znajomego dodatkowa itp. Ale na pewno nie ilości hurtowe. Ustalenie co jest ilością hurtową powinno zależeć od konkretnego przypadku. Bo gdzieś 10 kopii to już może być bardzo podejrzane, a gdzie indziej ktoś może mieć 10 rodzeństwa, dla których zrobił kopie, aby im dać na święta :).
Policja chętnie o paserstwo oskarży, jakby ktoś miał 100 płyt z kopią jednego filmu to wątpię aby jakikolwiek sąd uznał, że to był 'dozwolony użytek osobisty'.

Nie widzę za to jak można to rozumieć w znaczeniu "kopia kopii jest zabroniona".

Tak uprościłeś, że ja nie zrozumiałem :)

Chodzi Ci o to, że kolega, który otrzymał od Ciebie plik, to nie może go dalej sprezentować (łańcuszek) czy nie może zrobić kolejnej kopii (zachowując otrzymaną od Ciebie) i przekazać jej dalej?

Wojciech

Kopia zapasowa

Spokojnie, ja widziałem dość ciekawy wywód na temat kopi bezpieczeństwa napisanej przez Biuro Ekspertyz z gdańska :D
Tłumaczą to tak, że zainstalowany program jest kopią zapasową, natomiast oryginalna płytka jest właściwym programem. Ciekawe, bo chciałbym, żeby ekspert uruchomił tak samo szybko Office zainstalowany na kompie i ten w wersji instalacyjnej na plytce:D

Odsprzedaż egzemplarza Windowsa

Co się tyczy odsprzedaży Windowsa:

Po pierwsze instytucja wyczerpania prawa do decydowania o dalszym obrocie dotyczy także egzemplarzy utworów zawierających programy komputerowe - a więc możemy zgodnie z prawem odsprzedać nośnik z Windowsem:

pr. aut. Art. 51. 3. Wprowadzenie do obrotu oryginału albo egzemplarza utworu na terytorium Europejskiego Obszaru Gospodarczego wyczerpuje prawo do zezwalania na dalszy obrót takim egzemplarzem na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, z wyjątkiem jego najmu lub użyczenia.

Rozważmy teraz dwie sytuacje:

1) Posiadamy laptopa z preinstalowanym Windowsem w wersji OEM. Nie dostajemy płytki instalacyjnej, Windows jest zainstalowany na dysku.

Umowa licencyjna mówi tak (eula.txt z Windows XP OEM):

OPROGRAMOWANIE jest licencjonowane z KOMPUTEREM jako pojedynczy produkt zintegrowany i może być używane wyłącznie z KOMPUTEREM. Jeśli OPROGRAMOWANIE nie jest związane ze SPRZĘTEM, Licencjobiorca nie może używać OPROGRAMOWANIA. Licencjobiorca może przenieść na stałe wszystkie swoje prawa udzielone na mocy niniejszej Umowy Licencyjnej tylko w drodze sprzedaży lub przekazania KOMPUTERA

Wydaje mi się, że w tym przypadku egzemplarzem utworu jest laptop z zainstalowanym oprogramowaniem (laptop jest nośnikiem utworu) i tak jak nie wolno odsprzedać filmu na DVD bez samej płytki DVD (nośnika), tak i tutaj nie wolno odsprzedać Windowsa bez nośnika (czyli komputera).

Czyli taki zapis w umowie licencyjnej ma sens i jest zgodny z ustawą o prawie autorskim.

2) Posiadamy płytkę instalacyjną Windowsa OEM:
a) zakupioną z "nieperyferyjnym składnikiem sprzętu komputerowego", czyli klawiaturą, myszką itd. (tak Windowsy OEM w wersji CD były sprzedawane kiedyś)
b) sprzedawaną "wyłącznie osobom prywatnym lub firmom, które samodzielnie zmontują zestaw komputerowy" (teraz)

Umowa licencyjna mówi tak (eula.txt z Windows 2000 OEM):

Pierwotny użytkownik Produktu może jednorazowo przekazać Produkt innemu użytkownikowi. Przekazanie musi objąć wszystkie części składowe Produktu, nośniki, materiały drukowane, niniejszą Umowę Licencyjną oraz Certyfikat Autentyczności, jeśli taki istnieje. Przekazanie nie może być dokonane w sposób pośredni, np. wysyłkowo.

W tym przypadku egzemplarzem utworu jest płytka CD. Zgodnie z prawem możemy odsprzedawać egzemplarz utworu bez żadnych ograniczeń. Tak więc taki zapis licencyjny jest jawnie sprzeczny z ustawą o prawie autorskim!

Chyba że Microsoft chciałby interpretować to tak, że można odsprzedawać egzemplarz utworu, ale nie można go używać (instalować), jeśli został odsprzedany więcej niż jeden raz...

Osobną kwestią jest to, że po przeniesieniu Windowsa OEM na inny komputer możemy mieć problem z mechanizmem aktywacji, jeśli jest to XP lub Vista - lecz wtedy będziemy uprawnieni do "usuwania lub obchodzenia skutecznych technicznych zabezpieczeń", gdyż nie będzie to usuwanie "niedozwolone"? (pr. aut. art. 118^1)

"nabyliśmy legalnie"

Wydaje mi się, że Komisarz Mazur stosuje tutaj powszechny schemat myślenia, który zakłada, że jedyną formą legalnego nabycia treści jest jej zakup - w takim myśleniu nie ma więc miejsca dla wszelkich "wolnych" modeli, np. oprogramowania FLOSS.

Moze tez niepokoic nieznajomosc prawa przez funkcjonariuszy panstwowych, ktorej sygnaly widac tez np. w interpretacjach, dokonywanych przez niektorych przedstawicieli OZZ, prawomocnosci stosowania wolnych licencji w Polsce.

Znów o akcjach policji

I znowu w Gazecie Wyborczej. Lekko kontrowersyjne.

3,5 czy 100000szt?

Wydaje mi się, że ilość płyt z tym samym egzemplarzem utworu, nie może stanowić przesłanki stanowiącej o jakimkolwiek innym użytku niż własny bez wskazania na faktycznie istniejący proceder obrotu tymi egzemplarzami. Sam fakt "uznania przez Sąd" że to nie był 'dozwolony użytek osobisty' jest bezzasadny, poza tym jest łatwo podważalny, co nie znaczy że Sąd tak nie uzna. Stąd zarzut paserstwa również jest bezzasadny bez ustalenia (i dowiedzenia!) innych koniecznych do tego przesłanek. Może nie na miejscu porównanie ale narzędzie zbrodni np: nóż kuchenny jest uznany za takowe w przypadku stwierdzenia ponad wszelką wątpliwość, że zostało użyte do czynu przestępczego, sam fakt posiadania nie może stanowić o przeznaczeniu innym niż z definicji. Idąc dalej mozliwość korzystania z pojedynczych egzemplarzy 1 z 100000 kopii? Czy ktoś mi to uprawdopodobni?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>