handel

Wybrane tematy planowanych na 2012 rok kontroli NIK

NIK opublikowała Plan pracy Najwyższej Izby Kontroli na 2012 rok. Jest to Załącznik do uchwały Kolegium Najwyższej Izby Kontroli z dnia 14 grudnia 2011 r. W dokumencie tym ustalono priorytety kontroli, w tym priorytet główny: "Zapewnienie bieżącej i długookresowej stabilności finansowej państwa". Zaplanowano również kontrole poza priorytetami. Niezależnie od tego, czemu konkretnie i w jakim celu chce przyglądać się NIK - wynotowałem kilka tematów kontroli przyjętych do realizacji w 2012 r. W nadchodzącym roku dowiemy się zatem, co NIK myśli o promulgacji prawa w postaci elektronicznej, o wdrażaniu Elektronicznego Systemu Poboru Opłat Drogowych, o planowaniu i realizacji projektów teleinformatycznych w Policji, o ochronie klientów dokonujących zakupów towarów w sklepach internetowych, o informatyzacji ochrony zdrowia. Badane będą również instytucje kultury. Będzie co czytać.

Cykliczność pobierania danych nie ma uzasadnienia w ustawie implementującej dyrektywę o re-use?

Miało być dobrze i miało być łatwo i bez warunków. Miało być też bezpłatnie, bo "coś co powstaje za pieniądze publiczne jest własnością publiczną, a więc także tych, którzy chcą z tego korzystać w sposób wybrany przez siebie". Ale kilka dni temu pojawił się nowy projekt rozporządzenia Ministra Administracji i Cyfryzacji w sprawie wzoru wniosku o ponowne wykorzystywanie informacji publicznej (w brzmieniu skierowanym do RCL z prośbą o zwolnienie z obowiązku rozpatrzenia przez Komisję Prawniczą). I tam można przeczytać m.in., że "ustawodawca nie przewidział możliwości cyklicznego uzyskiwania informacji publicznej do ponownego wykorzystywania bez konieczności składania każdorazowo odpowiedniego wniosku", dlatego właśnie nie można przychylić się do propozycji, by rozporządzenie przewidywało taką możliwość. A i cel ponownego wykorzystania trzeba będzie podawać, bo taka delegacja ustawowa prawodawcy wyszła. Będzie ciekawie.

Jak to sejmowa Komisja ds. Unii Europejskiej w sierpniu 2011 r. pozytywnie opiniowała ACTA

Jak wiadomo - projekt traktatu ACTA został przyjęty przez Radę UE. Wcześniej zaś musiał być przedmiotem prac rządu i Sejmu. Właśnie rząd odpowiedział Dziennikowi Internautów, że wszystko jest ok, ponieważ: "stanowisko Rządu RP w sprawie projektów decyzji rady o podpisaniu i zawarciu ACTA zostało przyjęte przez Rząd i pozytywnie zaopiniowane przez sejmową Komisję ds. Unii Europejskiej w sierpniu 2011 r.". Przyglądam się zatem tym sierpniowym pracom sejmowej komisji i widzę np., że sierpniu, na jednym z posiedzeń, prezydium wnosiło o niezgłaszanie uwag do "(COM(2010) 47, COM(2011) 379, 407, 410, 411, 412, 418, 419, 424, 426, 429, 432, 434, 435, 440, 441, 442, 443, 444, 446, 447, 448, 454, 456, 457, 459, 460, 463, 465, 467, 468, 469, 476, 479, 483, 485, COM(2011) 4977)"... Zastanawiam się, czy to celowo jest tak przedstawione, by nikt nie mógł szybko znaleźć frazy, albo zorientować się, o co chodzi w tych numerkach?

O dziennikarstwie, sponsoringu idei i modelach biznesowych, które nie zasługują na zmianę prawa w Szwajcarii

Postanowiłem popastwić się trochę nad rzetelnością dziennikarską. Wszystko w związku z działaniami analitycznymi rządu szwajcarskiego, które to działania zostały opisane przez popularne w pewnych środowiskach serwisy internetowe, a za ich pośrednictwem z echem działań Szwajcarów zderzył się polski "dziennikarz". Wyszło śmiesznie i strasznie. Na polskiej końcówce "głuchego telefonu" (który mógłby działać sprawniej, gdyby miało znaczenie coś takiego jak dziennikarska rzetelność) pojawiła się teza, że szwajcarski rząd miał powiedzieć: "piractwo wcale nie jest szkodliwe". Gdyby dziennikarz sięgnął do źródła, to nie znalazłby piractwa, a rozważania o ekonomii i rynku oraz zadumę nad koniecznością zmieniania prawa.

...Rada UE przyjęła zaś ACTA

W czasie dzisiejszej debaty w Parlamencie Europejskim (por. Notatki z debaty w Parlamencie Europejskim o przejrzystości działania UE i o dostępie do dokumentów) podniesiono, że decyzje w Radzie UE zapadają za zamkniętymi drzwiami i obywatele wyobrażają sobie, że to Unia Europejska każe coś zrobić krajom członkowskim, podczas gdy jest przeciwnie - to rządy państw członkowskich podejmują decyzje wpływające na działania UE. W dniu, w którym odbyła się parlamentarna debata nad przejrzystością procesu politycznego w UE - Rada UE podjęła decyzję o przyjęciu Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA).
Aktualizacja: wydaje się jednak, że ze względu na przesunięcie się punktów agendy Rada jednak nie przyjęła swojego stanowiska w sprawie ACTA. Będę się przyglądał sprawie.

Debata Parlamentu Europejskiego na temat otwartego internetu oraz neutralności Sieci

Minister Magdalena Gaj w czasie debaty w Parlamencie Europejskim na temat neutralności sieciUstne pytanie skierowane do Rady i Komisji w sprawie otwartego internetu i neutralności sieci w Europie wymagało przeprowadzenia debaty w Parlamencie Europejskim. Taka debata odbyła się wczoraj, w czasie plenarnego posiedzenia PE. Radę w tej debacie reprezentowała minister Magdalena Gaj (na zdjęciu obok), która odpowiadała na interpelacje eurodeputowanych, a także przedstawiła plany Rady na najbliższe tygodnie. Głos zabrali również komisarze. Efektem debaty ma być Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie otwartego internetu oraz neutralności Sieci. Głosowanie nad tą rezolucją zaplanowane jest na dzisiaj. W niniejszej notatce podejmują próbę podsumowania wczorajszej debaty na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Realizując nowe zadania zachęcam również do komentowania dyskusji o neutralności sieci (a także nad możliwymi konsekwencjami przyjęcia takiej lub innej rezolucji Parlamentu Europejskiego w tej sprawie).

Anonimowość, wiarygodna wiadomość i odpowiedzialność hosta (Wyrok SN z 8 lipca 2011 r., sygn. akt IV CSK 665/10)

W kontekście ostatnich komentarzy (por. Nie chodzi o cenzurę internetu, a o procedurę notice and takedown) przypomniałem sobie o tym, że należy odnotować treść wyroku Sądu Najwyższego z lipca 2011 roku, o którym wstępnie pisałem w tekście Ważne kto w Elblągu nacisnął enter, nie kto jest właścicielem komputera. Otóż dziś można napisać o tym więcej. Chodziło w tej sprawie o powództwo osoby fizycznej przeciwko pewnej gminie o ochronę dóbr osobistych i zapłatę. Ciekawe w tym jest to, że powód domagał się ochrony, co miałoby polegać na "opublikowaniu na stronach gazety internetowej pozwanej" przeproszenia za to, że za pośrednictwem serwera należącego do Urzędu Miasta E. doszło do zamieszczenia bezpodstawnych oskarżeń pod adresem powoda, dotyczących czynów, których on nie popełnił oraz o zasądzenie od strony pozwanej na rzecz Ośrodka Wsparcia dla Dzieci i Młodzieży kwoty 500 zł. Mamy więc sytuację, w której strona internetowa gminy traktowana jest jak "gazeta internetowa", a jeśli nie do końca, to z sytuacją, w której zasoby gminy służą do publikowania takiej gazety (por. Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?). Najpierw rozstrzygał Sąd Okręgowy, który oddalił powództwo przeciwko gminie. Potem Sąd Apelacyjny, a następnie kasację oddalił Sąd Najwyższy, chociaż nie we wszystkim zgodził się z poprzednikami.

Nie chodzi o cenzurę internetu, a o procedurę notice and takedown

Pan Aleksander Ścios opublikował alarmujący artykuł, w którym twierdzi, że "za kilkanaście tygodni rząd Donalda Tuska uzyska ustawowe narzędzie cenzury Internetu". Problem w tym, że autor prawdopodobnie nie zna (jeśli zna, to się dziwię tekstowi) art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Nie zna (jeśli zna, to się dziwię tekstowi) również dyskusji, którą od ponad roku prowadzimy sobie z rządem, a która dotyczy procedury notice and takedown. I chociaż dookoła tej dyskusji było wiele nieporozumień, to jednak uczestnicy debaty byli zgodni: w interesie zarówno obywateli troszczących się raczej o prawa obywatelskie i prawa człowieka, jak też tych obywateli, którzy pochylają głowy nad wolnością gospodarczą i ograniczaniem ryzyk dla biznesu, jest to, by precyzyjnie uregulować sposób dostarczania "wiarygodnej wiadomości", o której mowa w art. 14 ustawy. I nie chodzi o "cenzurę internetu".
Aktualizacja w górę osi czasu: por. Anonimowość, wiarygodna wiadomość i odpowiedzialność hosta (Wyrok SN z 8 lipca 2011 r., sygn. akt IV CSK 665/10)

Jurysdykcja a naruszenie dóbr osobistych w Sieci

Jest interesujący wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w połączonych sprawach C-509/09 i C-161/10. Wyrok został wydany 25 października 2011 roku. Wyrok jest interesujący, gdyż Trybunał dokonał interpretacji przepisów Artykuł 5 pkt 3 rozporządzenia Rady (WE) nr 44/2001 z dnia 22 grudnia 2000 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych, a także Artykuł 3 dyrektywy 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego. Wiemy już przed którym sądem możemy dochodzić roszczeń w przypadku naruszenia dóbr osobistych w internecie.

Prawo autorskie nie przeszkadza w udostępnieniu na wniosek informacji publicznych, jakimi są (niektóre) mapy

Mamy kolejny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który odniósł się do relacji między ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a ustawą o dostępie do informacji publicznej. Poza tym, że NSA uznał mapy związane z opracowaniami "Kierunki rozwoju przestrzennego" oraz "Uwarunkowania rozwoju przestrzennego" za informację publiczną, to stwierdził również, że ich udostępnienie "nie stanowi rozporządzenia prawami autorskimi, ale realizację dostępu do informacji publicznej na podstawie ww. ustawy o dostępie do informacji publicznej". To, czego brakuje w tym wyroku, to jednoznacznego wskazania, że takie mapy, wobec włączenia ich do materiałów urzędowych lub dokumentów urzędowych, przestały być utworem w rozumieniu prawa autorskiego.